Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Pomocy

Anonymous - 2011-09-03, 08:32
Temat postu: Panie choruje ten,którego miłujesz
PANIE CHORUJE TEM KTÓREGO MIŁUJESZ



"Jezus wydobył z grobu najpierw Marię, która łzami obmywała Jego nogi, włosami swoimi je wycierała i namaszczała je olejkiem. Prowadziła życie grzeszne. To stan wewnętrznego grobu. Jezus po uzdrowieniu, choć nie będzie błędu, jeśli to co uczynił Marii nazwiemy "wskrzeszeniem z martwych" – dalej ją prowadzi. Jak prowadzi? Miłuje ją, jej siostrę Martę i Łazarza. Gdy człowiek zostaje wskrzeszony, uzdrowiony, potrzebuje dalszej troski Jezusa. "A Jezus miłował…"

Na drodze uzdrawiania wewnętrznego potrzebne są także przeżycia, w postaci wzruszenia. Rodzą się one z miłości do człowieka, albo do Boga. "Jezus wzruszył się w duchu, rozrzewnił…zapłakał". Był to znak, że kochał Łazarza. Nasze wzruszenia są na potrzebne, dla pogłębienia więzi z Panem, ale też i z człowiekiem. Wzruszenia, pogłębiające więź naszą z Bogiem, umożliwiają postawę, w której niczego Mu nie odmawiamy: "Panie, pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz".

Podstawą do uzdrowienia, wskrzeszenia, podstawą cudu jest wiara człowieka. Jak ona się objawia? Przez odrzucenie czegoś ("idź i nie grzesz więcej"), odwalenie tego, co mnie przygniata, uniemożliwiając życie w wolności ducha ("usuńcie kamień"). Potrzebna była wiara sióstr Łazarza, aby jej brat wrócił do życia.

Niezwykłe są słowa skierowane do obecnych tam: "Rozwiążcie i pozwólcie mu chodzić". Uzdrowienie, czy wskrzeszenie człowieka, to przede wszystkim działanie Boga, ale niezbędny jest również człowiek, by życie przez wskrzeszonego mogło być podjęte. Wiążemy się nawzajem, opasujemy innych tak, że nie mogą chodzić. Krępujemy innych, "wprowadzając ich do grobu". Syn alkoholik "wpędził" rodziców do grobu.

Żeby nie "uciekać w śmierć", co ma niejednokrotnie miejsce, potrzeba ludzi, którzy nie będą nas wiązać, lecz pomogą nam rozplątać się z tych więzów, którymi inni opletli nasze myśli, serce, a nawet duszę. Kogo powinienem rozwiązać? Komu powinienem pozwolić wreszcie chodzić, czyli – być samodzielnym, odpowiedzialnym. Bywa i tak, że chcemy być powiązani przez innych, nie chcemy brać odpowiedzialności za nasze określone działania, gdyż nie jesteśmy pewni, że postąpimy właściwie. Jezus chce, aby wskrzeszony Łazarz, uwolniony z więzów przez tych, którzy go znali, zaczął chodzić. "

http://pierzchalski.eccle...0-03&ident=2720

Anonymous - 2011-09-05, 11:14

Widzisz Nałóg, ja nie chcę nikogo karać! Nigdy nie chciałam!!! Czy mnie wtedy będzie lepiej jeśli udowonię mojemu mężowi, ze miałam rację???
Pogodziłam się z myślą, że muszę radzić sobie w życiu sama! Zresztą jak patrzę teraz z perpsektywy czasu na moje małżeństwo, to nigdy nie było inaczej! Sama zajmowałam się domem, dziećmi, pracą, bo mój mąż jak to podkreśliła niejednokrotnie teściowa był i jest stworzony do innych, wyższych celów niż zajmowanie się takimi prozaicznymi sprawami jak małżeństwo, dzieci i rodzina! Sam mi ostatnio wypomniał, ze w ciągu 5 lat małżeństwa jedyne co zrobił dla rodziny - to kupił rodzinny samochód, a że tylko to mu się udało, to jest moja wina! Wszytsko jest moją winą w tym nieudanym "jeszcze" małżeństwie! Więc nie zamierzam mu niczego utrudniać, mówić "nie" rozwodowi, bo to nie ma sensu! Mój mąż stosuje świetną "terapię znęcania się psychicznego nade mną i moją rodziną" a ja na to nie zasługuję, muszę żyć, funkcjonować dla dzieci, muszę pracować, bo od roku czasu sama wychowuję i utrzymuję dzieci! Więc potrzebuję odrobiny normalności!!!! A mój mąż przejawia objawy psychicznie chorej osoby! Tyle tylko, że zarówno moje, znajomych, przyjaciół usilne prośby, aby z kimś porozmawiał, skorzystał z pomocy lekarzy, psychologów, księdza są z góry skazane na niepowodzenie!
Mąż nigdy nie był dla mnie kimś więcej niż męzem i zawsze aż mężem! Tylko, że jemu nie było, nie jest i nie będzie niepotrzebne małżeństwo ze mną!
Więc schodzę z drogi, chociaż być moze powinnam się nie godzić na rozwód! Bóg to oceni!
Tyle tylko, że w moim życiu są dzieci, w oczach których wyidealizowałam obraz ich ojca, podkreślając, że musi ciągle pracować, że jest zmęczony, że bardzo je kocha, chociaż go nie ma zbyt często!

Więc jak mam im teraz wytłumaczyć, ze są mu niepotrzebne! Jak mam wytłumaczyć córce, dlaczego na zakończeniu roku przedszkolnego brakuje tylko jej ojca, dlaczego w ciągu całego roku przedszkolnego tylko raz (jeden raz) był w jej przedszkolu, chociaż przez cztery miesiące wykorzystywał zaległy urlop!!!!
Jak mam wytłumaczyć synowi, że ojciec nie ma ochoty z nim na zabawę i nawet jeśli przychodzi do nas, to wtedy gdy syn śpi!.
Dlatego jestem wrakiem człowieka!
Gdy się poznaliśmy, mąż który pochodzi z rozbitej rodziny, zalewał się łzami twierdząc, że w żaden sposób rodzice nie skompelnsowali mu tego, że nie mogli się porozumieć i ich kłótnia była ważniejsza, niż on jako dziecko, jako dorastający chłopak, jako dorosły człowiek (nie przyjechali na ślub męża, bo tak, bo taki mieli kaprys!) Tylko że sam zafundował dzieciom dokładnie to samo!!! Czy to znaczy, ze moje dzieci, też powtórzą kiedyś ten sam błąd?!
KOrzystam z pomocy psychologa, czytam książki (między innymi Jacka Pulikowskiego "Warto naprawić małżeństwo"), zgadzam się w 100% z Siostą Teresą, że jak każdy chociaż trochę od dziś zacznie zmieniać na lepsze siebie, to świat będzie lepszy.
Właśnie dlatego też czytam to forum, korzystam z porad, doświadczenia innych! Dzięki temu forum i pomocy księży Pierzchalskiego i Jerzego (którym bardzo dziękuję) moje życie znów zaczyna mieć sens
Tylko odnoszę czasem wrażenie, że niektórzy tu dają rady takie, jak mój mąż: wszystko ma być białe, lub czarne i na siłe "nie, bo nie!!" i nie wolno absolutnie popełniać żadnych błędów, bo nie ma przebaczenia i litości. Tylko gdzie w tym wszystkim Jest Miłosierny Jezus z Łagiewnickiego Sanktuarium????
Bardzo dziękuje za Waszą modlitwę, za wsparcie, za pomoc!
Będę pamietać w modlitwie.

Anonymous - 2011-10-18, 16:04

I znowu kryzys. Winna jestem ja . Mąż ciagle mówi mi jak się stara i że ja tego nie widze jak on się zmienił. Coś we mnie umarło. Nigdy nie czułam się kochana w tym związku i może dlatego tak zabiegałam o jego miłość. Codzienna modlitwa za nas , oddanie nas Bogu. Przez 2 lata znajomości i 3 lata po ślubie mąż prowadził przez cały czas podwójne życie. Jestem załamana, wszystko tak dobrze ukrywał ,że nic nie podejrzewałam dlatego teraz nie widze zmiany w jego życiu. Przychodzi z pracy ,jak dawniej całuje na powitanie, bawi się z dzieckiem itd.Po przyłapaniu go na stronach zapewniał ,że tak mnie kocha i zakończył to wszystko a tak naprawde to był wierzchołek góry, która jest ogromna.Przeraża mnie ogrom jego kontaktów z podtekstem erotycznym i to z osobami, które ja znam.Znowu obiecuje poprawe ,ale ja mimo ,że go kocham boję się jego miłości.Chcę mu pomóc bo to co robił to taki rodzaj grzechu ,który uzależnia i zniewala i wiem ,że odbiło się to na naszym pożyciu.Tylko, że ja boję się tego człowieka, a raczej jego obietnic.
Anonymous - 2011-10-19, 13:41

marta176 napisał/a:
I znowu kryzys. Winna jestem ja . Mąż ciagle mówi mi jak się stara i że ja tego nie widze jak on się zmienił. Coś we mnie umarło.

Witaj,
myślę,że będzie Ci łatwiej zrozumieć siebie po tej lekturze:
http://www.loveismore.pl/...udzolostwo.html
Nie obwiniaj się za swoje odczucia, przeżyłaś traumę, zadano Ci rany, teraz potrzeba czasu na wygojenie i rehabilitację.Bez tego się nie obędzie. Przyspieszanie na siłę i skracanie tego czasu nie przyniesie dobrych owoców. Mąż musi dorosnąć do konsekwencji, które ponosicie wspólnie jako małżonkowie i osobno jako istoty ludzkie, po Jego wyborach i czynach jakich się dopóścił. Każdy ma inną psychikę i wymaga innego czasu leczenia, ale z Jezusem jako lekarzem i Miłością oraz dobrą wola jako lekiem poradzicie sobie z tym trudnym wydarzeniem.
Może warto poszukać jakiś pomocnych narzędzi np. rekolekcje? Jakaś inna forma terapii małżeńskiej?

Anonymous - 2011-10-20, 18:02

Marto, witaj, nie napiszę pewnie niz odkrywczego, wszystko zrobili moi poprzednicy wyżej.

Czy Ty pracujesz regularnie nad sobą? Mam na mysli choc roczna terapię, grupę wsparcia itp.?
Samej ciezko wyjsc z takich zranien, uzdrowić rany w sercu.
Niech Pan Bog dopomoze znaleźć Ci dobrą pomoc. Oczywiscie jesli tego chcesz.

Polecana przez tereskę książka Patricka Carnes.a to dobry fachowiec w sprawie uzaleznien od seksu, pornografii.
Sa tez wspolnoty SLAA, uzaleznionych od seksu i osob wspoluzaleznionych , w związkach z takimi osobami, w wielu miastach w Polsce.

Niedlugo sa tez nasze wspolnotowe rekolekcje...przyjezdzaj...wazne zeby nie byc samemu!

Anonymous - 2011-10-20, 20:53

Dziękuje za wsparcie. Co do pracy nad sobą to przyznam się ,że jestem sama z tym problemem. Nie mam przyjaciółki ( ale mam Boga ) a mama mówi ,że z czasem będzie można z tym żyć.Ciężko jest mi wyjść z domu na spotkania bo mamy małe dziecko ( chore). Byliśmy wspólnie na kilku spotkaniach z psychologiem i raz byłam sama. Diagnoza: ja mam problem bo nie potrafie pogodzić się z tym co się stało. Zresztą mąż i tak ukrył prawdę i nie powiedział wszystkiego tego co wiem teraz. Na początku wiem ,że zabierał się za czytanie w/w książek ,ale czy przeczytał? Sam mów,że się zmienił ,że kocha, ale ja już to słyszalam z jego ust i nie ufam mu.
Anonymous - 2011-10-20, 21:57

marta176 napisał/a:
Sam mów,że się zmienił ,że kocha, ale ja już to słyszalam z jego ust i nie ufam mu.


drugi raz zaufać ciężko. wiem po sobie, uczyłem się zaufania do żony, wróć! wciąż uczę się ufać żonie.
módl się może tak: Panie Boże jemu nie ufam (jeszcze), ale ufam Tobie że mąż chce się zmienić i wiem że Ty nie pozwolisz mnie skrzywdzić.
módl się też o dobrych ludzi na swojej drodze :-)

Anonymous - 2011-10-21, 07:33

ja nie wiem czy kiedykolwiek zaufam swojemu mężowi, z drugiej strony chciałabym żeby podjął leczenie i zmieniał swoje życie i mówię sobie że wtedy chciałbym z nim być, wychowywać z nim nasze dzieci...ale nie wyobrażam sobie wspólnego życia bez zaufania...to niemożliwe...

Panie Boże jemu nie ufam, ale ufam Tobie że mąż chce się zmienić i wiem że Ty nie pozwolisz mnie skrzywdzić

dziekuje za tę modlitwę. Pozrdawiam.

Anonymous - 2011-10-21, 13:12

To masz odpowiedz czemu tak Ci cięzko
Cytat:
Co do pracy nad sobą to przyznam się ,że jestem sama z tym problem
em.

Pan Bog dziala przez innych ludzi, wyjdź do nich, poszukaj...grupy...moze sychar w Twoim miejscu zamieszkania....
psycholog pare razy z mezem...za mało...to TOBIE potrzebne jest pomoc...
Może uda sie załatwic opieke nad dzieckiem na pare godzin, ono potrzebuje zdrowej mamy!!!
Ta inwestycja w siebie sie opłaca...a męża zostaw...nie dosłownie, ale nie czekaj na niego

może jak sie wzmocnisz, pociagniesz go za sobą, u nas chyba tak się dzieje..najpierw ja -teraz mąż.
Dasz radę :-D Z modlitwą!

Anonymous - 2011-10-26, 10:39

Proszę Was o modlitwe w intencji tego co dzieje się w moim życiu. Zdałam sobie sprawę, że mam depresje, potrzebuje leczenia. Wszystko przypomina mi o tym , że mój mąż nigdy nie był mi wierny. Do tego każde nawet drobne niepowodzenie wywołuje lawine wspomnień tych spraw, które w życiu mi nie wyszły.Np. wczoraj mąż oglądał zdjecia syna i wystarczyło, że powiedział - pamiętasz to zdjęcie- a w mojej głowie już było myślenie o tym, że wtedy miał kochanki i pisał do nich smsy. Wczoraj też nie zdałam ważnego egzaminu, niby nic ,ale ja załamałam się. Modlę się o siłe bym mogła każdego dnia rano wstać. Wiem, że Bóg ma plan, tylko ja ciągle nawalam, bo chce czegoś innego od życia. "Bądź wola Twoja..."
Anonymous - 2011-10-26, 21:17

Boże wszelkiej pociechy, zachowaj w Twoim Pokoju nasze dni i udziel nam Miłości Ducha Świętego.Amen.
Anonymous - 2011-12-11, 13:57

Witam, dawno mnie tu nie było. Moje małżenstwo trwa nadal. Z zewnątrz idealna kochająca się rodzina. Modlę się o siłe każdego dnia, w domu żyje normalnie ,nie wypominam mężowi zdrady choć myśl o tym nie opuszcza mnie ani na krok.Łapie się na tym ,że często robie coś wbrew sobie tylko dlatego, żeby on nie miał motywu ,żeby mnie zdradzić. Wiem ,że to tylko takie moje (magiczne myślenie) że to co robie spowoduje, że będzie wierny.Od początku narzeczeństwa i małżeństwa naprawde dbałam o nasz związek ,dom , ciepło rodzinne , modliłam się za nas. Mam wrażenie , że teraz żyje w grze, ja i kat ,w której ja mam nieskończoną liczbę żyć i muszę robić wszystko żeby nie dać powodu do zdrady a i tak nie ma pewności. że kolejna zdrada właśnie mnie zabije. Przez tyle lat mnie okłamywał a gdy wychodziło coś na jaw mówił tłumaczył się i wykręcał a do tego mówił że szukam dziury w całym że wszystko jest dobrze i to ja podejrzeniami niszcze wszystko. Uwierzyłam ,że jestem tym złem w tym małżenstwie.
Anonymous - 2011-12-17, 16:11

Hej Marto..polecam watek tymeki na forum

Leczysz depresję?? z Modlitwą.

Anonymous - 2011-12-30, 14:12

Witam. Depresji nie lecze. Myśle , że jestem gdzieś tam w głębi z Bogiem silna. Im dłużej od dnia kiedy wiem o wszystkim tym bardziej myśle o tym ,że mąż wrócił do swoich zdrad. Nie ufam mu bo już nie raz to przerabiałam z nim. Zawsze był taki skryty w sobie ,nie okazywał uczuć bo mówił mi ,że ktoś go zranił i teraz nie może się otworzyć. Uwierzyłam mu, zaufałam bo też byłam po przejściach i po 10 latach samotnosci budowałam związek oparty na Bogu i miłości ale jak czas pokazał tylko z mojej strony. Chciałam mu pokazać, że warto kochać bo miłość nie rani , że nie skrzywdzimy siebie bo wiemy jak to boli.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group