Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Świadectwa uczestników - Po co świadectwa????

Anonymous - 2011-03-04, 09:27
Temat postu: Po co świadectwa????
Mili forumowicze...........
Jest na forum trochę osób które mają za sobą lub są w trakcie pracę nad sobą przy pomocy 12 Kroków ku pełni życia.
I tę w realu........twarzą w twarz.....i te wirtualną............
Jest też sporo ludzi zastanawiających się nad decyzją..........wejść w ten program????? a może to nie dla mnie???

Podzielcie się swoimi doświadczeniami.................

Ja jestem w programie 12 Kroków od maja 2004 roku.


Pogody Ducha

Anonymous - 2011-03-31, 15:30

Podzielcie się swoimi świadectwami!
Czekam z niecierpliwością i na pewno nie tylko ja.

Anonymous - 2011-04-07, 22:18

Trudno napisac świadectwo, skoro program jeszcze trwa .

Weszłam do programu z biegu, "przypadkiem" i na hura....bo kolega organizował grupę....a co mi tam !
Ale jak powiedziałam A.....to sie nie wycofuję.
Szybko zauważyłam, ze ten progrm to nie zabawa....ale powazna sprawa i muszę do niego podejśc poważnie ! Zorganizowac sobie czas i przestrzeń do codziennej pracy. Troche mnie to przeraziło....ale ....szybko wyrobiłam w sobie nawyk - internet i forum Sychar - to tylko prgram 12 kroków - żadnych boków ...nie mam na to czasu, żeby udzielac sie na forum ogólnym. Robie program dla siebie ....i chcę go przejśc uczciwie - dla siebie....wreszcie cos tylko dla mnie !!

Jestem uratowanym małżeństwem....nadal razem z męzem. Po co tu weszłam ?? "Przypadek " !

Każdy krok jest dla mnie eureką - odkryciem. Odkryciem siebie samej .....dla siebie ! Staje się śwaidomą siebie i życia kobietą ! Uczę sie i doświadczam, przemieniam najbezpieczniej jak to jest mozliwe, bo pod kierownictwem i przewodem samego Pana Boga i wg Jego woli. Puszczam swoje stery i pozwalam Mu sie prowadzić - to daje mi program !
Uczę się działać już nie po omacku ale świadomie ...prosto , nie kręcic i nie gmatwać swojego zycia. Uczę się uczciwości wobec siebie samej !
Zaczynam rozumiec po co sa schody z zyciu, po co trudy i cierpienie.....dzisiaj przyjmuje to z radością i ze spokojem....doświadczam bez szarpania się .

W grupie spotkałam wspaniałych, wielkich Ludzi , którzy zostali Przyjaciółmi ! Grupa stała sie bezpiecznym miejscem do odreagowywania, przeżywania trudnyuch chwil i sytuacji. Jest mi dobrze i bezpiecznie !

Nie stoje w miejscu....ide dalej w świat prowadzona przez Pana Boga i......czuję sie szczęśliwa i bezpieczna !!

Kto nie spróbuje, nie będzie wiedział !
A Program 12 kroków - to dla mnie przygoda życia .....każdemu polecam wybrac się w taką, wspaniała podróz !! EL.

Anonymous - 2011-04-08, 19:13

Witajcie !

Jestem w separacji nieformalnej od lipca 2009 roku (po 19 latach małzeństwa). Na początku tego traumatycznego przeżycia miałam w głowie jedno, tradycyjne rozwiązanie…….rozwód………Oprócz tej myśli moje serce było pełne bólu, żalu, nienawiści i zagubienia…………………….Nie miałam sił i recepty na to, co dalej…..........…Bóg był już wtedy ważnym dla mnie oparciem z racji przewlekłej i ciężkiej choroby, był dla mnie tak ważny, ze nie mogłam sobie wyobrazić życia bez Niego i Jego pomocy…………Komunia św. była dla mnie cudownym lekarstwem, siłą , z której nie chciałam rezygnować. I zaczęłam szukać………”przypadkiem” nalazłam Suchar, poczytałam wiele, tak podobnych do mojej, historii i postanowiłam spróbować zawalczyć o siebie, małżeństwo i sakrament, by nadal być blisko i w zgodzie z Bogiem. Decyzję o rozpoczęciu 12k podjęłam prawie bez zastanowienia, szybko , bo warsztaty już się zaczynały……rzuciłam się na głęboką wodę……..i nie żałuję, bo zrobiłam pierwszy raz coś tak wielkiego dla siebie, bo wreszcie zrozumiałam siebie, swoje postępowanie, stałam się bardziej świadomą, szanującą i akceptującą siebie osobą.
Praca z krokami jest pracą wymagającą wytrwałości, systematyczności, czasu, nawet czasem odwagi. Krocząc tą drogą nie tylko poznałam i udoskonaliłam siebie, ale dojrzała i zmieniła się moja relacja z Bogiem – stał się On dla mnie prawdziwym powiernikiem, przyjacielem i szefem, którego wolę uczę się rozpoznawać i realizować, z którego wolą uczę się godzić. Program bardzo wiele we mnie zmienił, najpierw rozsypałam się w nim w drobny mak a potem z tych odrobinek uleczonych miłością Boga powstałam na nowo – niby jestem ta sama , ale inna, świadoma siebie, dojrzała, odpowiedzialna za swoje słowa, myśli i czyny, spójna, radosna, kochająca siebie i świat wokół nawet jak cos wydawałoby się być niezgodne z moimi oczekiwaniami. Tyle w sobie dojrzałam, tyle zmieniłam i dobrze mi z tym………………..I Poznałam tez wielu wspaniałych ludzi, przyjaciół, którym ufam i na których mogę polegać. Byli dla mnie lustrem , w którym przeglądam się już ponad rok i mogę powiedzieć , że teraz sama sobie podobam się coraz bardziej.
Polecam Wam ten program, to cudowny wynalazek, sposób na prawdziwe, uczciwe odnalezienie siebie, na pokochanie siebie takim jakim jestem , na akceptację. A potem, gdy z serca spadnie spooooooro ciężaru, gdy Bóg zacznie działac w nas i pojawi się Pogoda Ducha małymi kroczkami uzdrawiane jest i otoczenie. Wszystko nabiera sensu, jest jasne , proste i uczciwe, zgodne z Bogiem i jego nauką. Prawie codziennie na moich oczach dzieja się małe cuda, chce się żyć !

Boze dziękuję, ze jesteś ze mną , dziękuję, że postawiłeś na mojej drodze program 12k i wspaniałych, wielkich ludzi !

Anonymous - 2011-04-08, 20:53

dziękuję Wam za te świadectwa, dają mi dużo nadziei
Anonymous - 2011-04-09, 12:36

Witajcie!
Jak wyglądała moja decyzja n/t przystąpienia do warsztatu.
Swego czasu było tu kilka zakładek z wypowiedziami ks. prof. Jaworskiego i Jacka Racięckiego przybliżających idee programu 12-u kroków.
Przesłuchałem i czułem , że to coś dla mnie. Na Boże Narodzenie 2009 roku zakupiłem sobie płytę i wtedy już byłem pewien, że muszę tę drogę przejść, w realu nie ma u mnie takiej grupy więc kiedy Marek rzucił pomysł żeby spróbować w necie szybko zgłosiłem swój akces.
Miałem wiele niepewności czy sobie poradzę i to w takim okresie mojego życia.
Poznałem tu wspaniałe osoby, jesteśmy tak bliscy sobie, choć lokalizacją odlegli, ale cóż to jest w dobie maili i smsów, po prostu przyjaciele.

Pierwszych kilka kroków pozwoliło spojrzeć na siebie niejako z zewnątrz, zobaczyłem swoją winę w rozkładzie małżeństwa, było to bolesne, ale jakże potrzebne do tego by wybaczyć żonie zło jakiego w tamtym okresie nie mogłem przeboleć.
Krok piąty wydłużał się potwornie, odstałem od grupy boksowałem się z sobą niemiłosiernie, a to za sprawą decyzji iż zakończę go spowiedzią generalną, a do niej potrzebne było wybaczenie żonie zdrady.
Czas bolesny, ale gdy dojrzałem za Łaską Pana do wybaczenia odbyłem generalną spowiedź i od tego naprawdę od tego rozpoczęło się moje zdrowienie.
Nauczyłem się w znacznym stopniu reagować na moje emocje, mówić stop złemu ich przeżywaniu.
To naprawdę wielka sprawa, czuję że obietnice programu, z którymi na pewno na wstępie się zapoznacie ziszczają się w moim pokręconym, a teraz nowym życiu.
Na swojej drodze nigdy nie oddaliłem się od Boga tak drastycznie, ale moje podejście co tu dużo mówić było faryzeuszowskie.
Warsztat doprowadził mnie do bliskości ze Stwórcą, szacunku wobec bliźniego i poznania prawdziwego mnie.
I nie zawiodłem się to wspaniała przygoda rozwoju duchowego, praca nad charakterem i swoją psychiką.
I choć w życiu małżeńskim nie poprawiło się (czekam na piątą rozprawę) to jestem szczęśliwy bo już nie ranię żony, nauczyłem się wybaczać, a syn ma się na kim oprzeć.

Pozdrawiam wszystkich chętnych do pracy nad sobą ku wolności i pogody ducha.

Jarek

Anonymous - 2011-04-10, 08:31

Z programem 12 kroków spotkałam się dzięki programowi radiowemu J. Racięckiego, płycie wydanej w grudniu 2009 roku o 12 krokach, a także dzięki”reklamie”swoją osobą na forum, którą robił nałóg, nasz przyszły sponsor.
Nasz kolega Marek rzucił propozycję pracy 12 krokowej i tak w kilkanaście osob skrzyknęliśmy się tutaj z wielkiem zapałem, nałog zgodził nas poprowadzić a Andrzej-admin, stworzył warunki, zamknięte podforum.
I zaczęło się dziać. Każdy krok składa się z 12-13 dni, i te dni opracowywaliśmy pisząc każdy w swojej zakładce, pisząc w tempie mniej więcej dwa dni na tydzień. Zajęło to ponad rok, gdyż niektóre kroki wymagały większego skupienia, trafiały się wakacje, rekolekcje, spotkania na zywo.

Bardzo jestem wdzięczna Panu Bogu za ten czas, czas poznawania siebie, odkrywania.
Szczególną sprawą w tym Programie jest oparcie się na Panu Bogu, poddanie się Jego kierownictwu, to dla mnie było ważne. Niby nie nowe, ale na nowo przezywane.
Odkrywałam swój własny obraz Pana Boga i to co przeszkadza mi w zawierzeniu, (głownie fałszywy obraz Boga, fałszywe przekonania na Jego temat).

Jestem przekonana ze oprócz zyczliwego i mądrego prowadzenia przez sponsora, wielkiego wsparcia grupy, której siła jest niezwykła, działał tu Duch sw, który przemieniał moje serce.

Jestem męzatka z ponad 4 letnim stażem, nie mamy dzieci, w kryzysie, a teraz w separacji nieformalnej z męzem.
Była to granica, którą zmuszona byłam postawić męzowi, decyzja do której przygotowywałam się parę miesięcy. Czekam na męża i modlę się za nas, oddaję nasze małzenstwo Panu Bogu.
Co zmienił Pan Bóg we mnie?, mam coraz więcej Pogody Ducha, mimo górek i dołków trzymam się blisko Pana Boga, ten rok był czasem mojego nawrócenia.
Uzdrowił moje relacje rodzinne, z rodzicami, teściami, siostrą, przyjaciółmi. Jest inaczej też w pracy, jestem spokojniejsza i bardziej stanowcza. Mam dystans do swojej przeszłości. Uczę się życ dniem dzisiejszym, bez reżyserowania przyszłości, zawierzając Bogu i mówiąc mu o swoich pragnieniach, ale i poddając się Jego woli.
Wiele też dobrego zadziało się w naszym małzenstwie, zmiany te zaczął zauważać powoli też mąż.
Relacja pogłębiła się, staliśmy się sobie bliżsi, przebaczyłam męzowi, nie mam do niego żalu czy złosci w tej chwili co jest dla mnie niesamowite.

Na drodze 12 krokowej poznałam wspaniałych ludzi, na których mogę liczyć i którzy wspierali modlitewnie mnie w trudnych momentach. Bardzo za to jestem wdzięczna.
Kazde nasze spotkanie było świętem i żal było się żegnać zawsze.

Zyczę wszystkim startującym w drogę błogosławieństwa Bożego, odwagi, cierpliwośći, wytrwałości. Warto zrobić ten wysiłek!

Anonymous - 2011-04-10, 08:31

Gabriela

Witam wszystkich chętnych do pracy w 12 krokach.
jak to było ze mna- trudno i smiesznie.Do programu weszłam z marszu ,zupełnie nie wiedząc co to jest i po co.Zapisałam sie jako chyba jedna z pierwszych osób.
Zapisałam sie i nic ,trwałam w niepewności co mie czeka.
Jedno wiedziałam musze tam byc nie ulegało watpliwości ,jakaś siła pchała mnie tam ogromnie.
Kupiłam płyte i książke i zaczęłam czytac.wydawało mi sie to całkiem łatwe.Słuchając płyty w godzinie przerobiłam 4 kroki :lol: :lol: :lol:

To jest dla mnie najbardziej zabawna historia ,bo praca w jednym kroku trwa znacznie dłużej a ja 4 kroki w jeden dzien--ha...haaaaaaaaaaaaa.

dzis wiem po co tu jestem uczestnictwo w tej przygodzie życia 12 kroków pozwoliło mi spojrzec głeboko w siebie i swoje życie z innymi.
W czasie tej drogi w moim zyciu zdażały sie rózne zawirowania ale tez i cuda.!Bóg ma czas i swój plan,przemienia nas i prowadzi róznymi drogami zawsze do jednego celu- do zbawienia.
W czasie pracy z programem odkryłam wiele sytuacji z dzieciństwa,które pozwoliły mi znależc odpowiedz na to co dzieję sie teraz.jeszcze nigdy nie zdawałam sobie tylu pytań,po co mi to,dlaczego tak postepuje.Moja osoba to wiele masek w zyciu o których nawet nie miałam pojęcia,w miare rozwoju duchowego maski te zrzucam i staje sie dzieckiem Bozym z własnego wyboru.Widze swoje słabości,nazywam je i pracuje nad nimi.Dzieki pracy w tym programie otrzymałam łaske głębszej wiary.
poznałam w realu wspaniałych ludzi,którzy nie krytykowali tylko słuchali,radzili ,kiedy prosiłam o to.
12 kroków to najwspaniajsza przygoda mojego zycia,kiedy ze mna kroczy Bóg,rodzina i zyczliwi mi ludzie.
Program nauczył mnie tez tego ,ze moje "ja chcę" to jestem tylko ja a inni ludzie(maz i rodzina ) nie sa moja własnościa.
Dzis jestem dumna z siebie,że poszłam za głosem ,wtedy nie wiedząc co mnie czeka- to był instynkt,głos Boga ,ktory wiedział ,że to miejsce jest dla mnie.
Wszystkim rozpoczynającym droge 12 kroków życze wytrwałości w pracy nad soba a to co zobaczycie przejdzie wasze najsmielsze wyobrażenie BO WARTO TO ZOBACZYC.Życzę pieknej duchowej przygody jaka ja teraz przezywam( po 6 latach nieformalnej seperacji z mężem zaczynam budować zycie na nowo :lol: a Bóg mi w tym pomaga.
Kochani głowa do góry,wzrok skierowany na Boga i w drogę aby przezyc najwazniejsza przygode waszego zycia.
z Bogiem :!: :lol: :lol:

Anonymous - 2011-04-14, 20:49

Na początku wydawało mi się, że przypadkiem trafiłam na Forum Sychar, jak się jednak przekonałam, nic nie dzieje się przypadkiem. Boże drogi nie są naszymi drogami.
Po 20 latach dorosłego, małżeńskiego życia, pod wpływem różnych zdarzeń, zaczęłam tracić grunt - fundament mojego życia. Pojawił się kryzys małżeński, choroba, śmierć bliskich i inne doświadczenia, a za tym szła coraz większa moja samotność, poczucie bezsensu, depresja. Moje życie przestało być spójne, co innego wiedziałam, co innego mówiłam, a jeszcze, co innego robiłam.
Bóg był, ale ja zataczałam coraz większe koła i byłam, co raz dalej. Od czasu do czasu przychodziło przebudzenie i wołałam „ Boże ratuj”, a wydawało się,że ratunek znikąd nie nadchodził. Ja się spodziewałam spektakularnego wejścia Boga w moje życie,że stanie się cud i wszystko się odmieni. „ No Panie Boże, ja przecież chce, działaj!!!” A Bóg czekał na moje działanie i podprowadził mnie jak dziecko za rękę, a to do artykułu o 12 krokach, stamtąd na stronę Forum.
Zakupiłam wiec płytę "12 kroków do wolności", podręcznik „Warto żyć” i.......odłożyłam na półkę, bo........to za trudne, nie dam rady, u mnie w okolicy nie mam szans na takie warsztaty, tysiące wymówek.
Jednak na Forum zaglądałam, a tu zaczął się rodzić, dla mnie cud, powstał wirtualny warsztat12 kroków. I jestem w 10 kroku i nie ja idę krok po kroku, to Bóg mnie prowadzi, gdyby było inaczej już by mnie tu nie było, bo droga jest trudna, wymagająca wiele wysiłku i jak to na drodze, można się poturbować, ale każde zdarte kolano jest warte celu. Chyba przez całe życie nie poświęciłam tyle czasu sobie, ale dzięki temu odnalazłam siebie, zaakceptowałam i polubiłam, znalazłam sens i sposób na moje życie. Wróciłam do centrum mojej spirali, do Boga, mogę się w Niego wtulić, bo jestem bardzo blisko. Moja przemiana powoli przemienia także moją rodzinę.
Kiedyś Nałóg powiedział „szczęście jest w Tobie”, pomyślałam, „ jakie szczęście, co On mówi”, teraz już wiem, że na moje szczęście tak naprawdę mogę zapracować tylko ja sama. Ostatnio, w czasie rekolekcji usłyszałam takie słowa: ‘Wychowanie, to karmienie tym, czym się żyje” Ja karmie się Chrystusem, żyję Bogiem i z Bogiem, a to, co jest we mnie zaczyna być i wokół mnie, moje życie zaczyna wreszcie być spójne.
Moja przemiana dokonała się dzięki łasce Bożej, ani przez moment w to nie wątpię, ale to także ja, ja sama, bo nikt tak naprawdę nie jest w stanie zmienić mojego myślenia, jeśli nie uczynię tego ja. To oczywiście początek, Chrystus mówi „ Nie ustawaj w drodze”, a także „zostaną najwytrwalsi”.
Ja pragnę trwać, pragnę kochać i być kochana. Dziękuję Bogu, że postawił na mojej drodze tak wspaniałych ludzi, którzy dali mi siebie i przyjęli mnie i mimo, że są setki kilometrów ode mnie , wiem, że mogę na Nich liczyć w każdej chwili, a Ich modlitewne wsparcie jest nieocenione. I tego wszystkim życzę. Chwała Ci Panie Boże!

Anonymous - 2011-04-14, 22:41

Mam na imię Agnieszka...

...i dostałam się do grupy "rzutem na taśmę", bo była już zamknięta. Ale tak długo i mocno pukałam, az mi otworzono, bo okazało się, że jedna z osób zrezygnowała (przypadek?? nie wierzę w przypadki!)

Kiedy rozpoczęłam swoją przygodę z 12 krokami byłam po 2 terapiach małżeńskich, terapii grupowej DDA oraz terapii indywidualnej. Przeszłam naprawdę długą i ciężką drogę, pełną bardzo bolesnych doświadczeń zarówno w domu rodzinnym jak i w małżeństwie. Myślałam, że wiem o sobie juz wszystko i "co oni mi mogą nowego tu powiedzieć?" - moja pycha była wielka, a wiara, ufność Bogu w zasadzie żadna. Już po pierwszych trzech krokach okazało się, że przygoda zamieniła się w konkretną, ciężką i bolesną pracę... ileż buntu było we mnie przez pierwsze kilka kroków - choć starałam się sumiennie odpowiadać na wszystkie pytania i pracować naprawdę uczciwie - to tylko współkrokowicze i sponsorzy wiedzą... oj, wierzgałam jak rasowy koń :mrgreen:
W domu rozstawiałam dzieci i męża po kątach... krzykiem, złością i manipulacją wydawało mi się, że osiągam to, czego chciałam. I często faktycznie tak było, ale to nie było tworzenie tylko niszczenie. Ciągle gdzieś goniłam, niecierpliwie, pełna rozedrganych emocji, stresu - kiedy teraz na siebie "tamtą" patrzę to zastanawiam się ile musiałam mieć siły, aby temu wszstkiemu podołać.

Teraz jestem spokojna wewnętrznie, a i zewnętrznie też udaje mi się coraz częściej zapanować nad emocjami. Wiem, to brzmi jak tani chwyt reklamowy, ale tak jest faktycznie i to jest fantastyczne uczucie! Pogoda Ducha jest we mnie cały czas, choć kryzys mojego związku trwa, choć mąż nosi się z zamiarem wyprowadzki od nas, choć szuka na portalach internetowych innej kobiety, choć nadal odpycha dzieci i mnie od siebie, a najchętniej przesiaduje przed monitorami - ja juz sie nie boję. Bo wiem, że jestem na właściwej ścieżce i co najważniejsze: nie jestem na niej sama :-D
Moja pokora, której uczę sie każdego dnia mówi mi jak wiele jeszcze przede mną... ale On mówi mi: "Dasz radę... jesteś silna... jestem przy tobie!"... i ja wiem, że tak naprawdę jest. Szukam Jego znaków, staram sie je odczytywać.... i nie mieszać Mu w planach ;-) Żyję tu i teraz... powoli radzę sobie z przeszłością, uczę się wybaczenia i akceptacji...

I jestem wdzięczna Bogu, że doprowadził mnie do forum Sychar, do 12 kroków i do Siebie... że postawił na mojej drodze tylu wspaniałych ludzi, którzy byli moimi przewodnikami, mentorami, lustrami... po prostu Przyjaciółmi.

Bóg Wam zapłać...

Anonymous - 2011-04-14, 23:54

Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych :mrgreen:

Bóg przychodzi 15 minut za późno i zawsze zdąży :mrgreen:


Prawie dwa lata temu trafiłam na "Sychar" kiedy po ludzku nie było co ratować, byłam już prawie 3 lata po rozwodzie, i daleko od Boga.

W moim małżeństwie była przemoc i alkohol, przez kilka lat ratowałam to po ludzku i padło na całej linii. Tak bałam się męża, że strach wszystko ogarniał.

Gdy przyszło nawrócenie to Bóg wskazał drogę uzdrowienia. Poprzez wspólnotę "Sychar" i 12- kroków . Trójmiejska wspólnota rodziła się dokładnie w tym samym czasie co internetowe warsztaty - na inne nie było szans - do Warszawy daleko.

Ten ponad rok to jedna z największych przygód mojego życia. :mrgreen:

Jestem "w drodze - ku pełni życia " z paczką prawdziwych przyjaciół.

Krocząc z grupa podobnych sobie popaprańców przez te miesiące przyglądałam się sobie i swojemu życiu.
Nareszcie jest w tym jakaś spójność , moje życie jest całością nie odcinam się od przeszłości , spokojnie idę w kolejne dni, znikł ten paraliżujący strach, jestem szczęśliwa i wolna ( przeszłość mnie nie przygniata a przyszłość nie przeraża ).
Moje relacje czy to z najbliższymi w domu , czy w pracy uległy niesamowitej poprawie.

Dziękuję Bogu za łaskę nawrócenia i uzdrowienia mojego życia.



Każdego dnia towarzyszy mi Pogoda Ducha :mrgreen:


DO ZOBACZENIA W DRODZE :mrgreen: POZWÓLMY OGARNĄĆ SIĘ MIŁOŚCI


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group