Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Nadzieja umiera ostatnia

Anonymous - 2011-02-13, 17:08
Temat postu: Nadzieja umiera ostatnia
Jestem na forum od niedawna, może bardziej czytają posty niż udzielać rad, bo jakie rady mogę udzielac skoro jestm dopiero 1 rok po ślubie a od pół roku w separacji (nie mieszkamy razem z mężem on został ze swoimi rodzicami a ja po wurzuceniu przez niego z domu teściów wróciłam do rodziców). Przez okres 6 miesięcy przechodziłam różne napady agresji przez niego, teraz emocje opadły, nastała cisza, mąż się nieodzywa, ostatnia nasza rozmowa była w grudniu i stwierdził że nie widzi sobie ze mną dalszego życia. Okres naszego małżeństwa wspominam nie miło, kłótnie o jego rodziców, którzy chcieli mnie podporzadkować pod siebie, wtrącali się do wszystkiego, aby tylko było po jego stronie, a on powtarzal tylko, że chce aby jedna i druga strona była zadowolona, jak robiłam tak teściowie chcieli (wbrew sobie) to mąż powtarzał że rodzice są już zadowoleni. Mąż o wyprowadzce nie chciał słyszeć bo rodzice dali mu dom na dochowanie, nawet własny brat mu tłumaczył, że nie da się tak zyć bo on też to przechodził, mąz nie zrozumiał. Po moim wyrzuceniu mąz znazał sobie pocieszycielkę, z którą jest obecnie i strasznie się zmienił w pracy sobie nie radzi, zaniedbuje ją, czuje się dobrez bo żona i rodzice mu nie gadają, a pocieszycielka jest i ciągnie go do siebie (jest starsza i ma dwoje dzieci). Moje kontakty z mężem ograniczyły się prawie do zera, tylko jak jest coś do załatwienia. Mi emocje juz dawno odpadły, przeanalizowałam całe małżęnstwo, wiem że nie jestem bez winy, zrozumiałam co robilam źle, chodzę do terapeuty, ale nie wiem co można jeszcze zrobić, chyba już nić, pozostaje mi tylko modlitwa. Wszyscy mi powtarzają skończ te małżęństwo on cie nie chce, znajdziesz sobie kogoś innego lepszego, ale ja nie umiem i nie chce. 15 lutego mija termin zawieszenia sprawy rozwodowej i boje się ze mąz znowu złoży wniosek o rozwód. Wiem że na siłe go nie zatrzymam, jak nie chce to jego wola, ja mogę sie tylko za niego modlić i tak robię od pół roku, ale brak mi nadzieji że będzie lepiej, może taka ma być wola Pana. Ostatnio w pracy spotkałam się z właścicielem sklepu który u mojego męża składa zamowienia, z szokował się tą sytuacją i nie mógł uwierzyć, oczywiście przekazał mi również stek bzdur które mój mąż mu opowiadał wcześniej. On postanowił że sprobuje nas jakoś pogodzić, czyli abyśmy sami w końcu porozmawiali o tej sytuacji, ale ja niewiem czy dobry pomysł, bo mi sie wydaje że to nie jest dobry pomysł. Mąż zapewne powie że to jest ukartowane, on żyje w innym świecie, wiec nie wiem czy to dobry pomysł. Wszyscy mi powtarzaja ze nie, bo póxniej ludzie beda gadali, i tak robili do tej pory. Nie wiem co jeszcze mogę zrobić, chyba pozostaje mi tylko czekanie na lepsze jutro.
Anonymous - 2011-02-13, 18:24

Witaj :-)
Separacja daje te same skutki co rozwód i nie jest grzechem.
Jeśli kochasz swojego męża i chcesz ratować to małżeństwo, uporządkuj swoje życie duchowe - spowiedź, modlitwa, Eucharystia i wsłuchaj się w ciszę swojego serca...

Ile byliście narzeczeństwem?

W takim krótkim czasie trudno mówić o kryzysie, raczej o niedojrzałości...
Jest takie mądre powiedzenie, ile grzechów w narzeczeństwie, tyle krzyżyków w małżeństwie...

POzdrawiam!

Anonymous - 2011-02-13, 18:44
Temat postu: Nadzieja umiera ostatnia
Życie duchowe już uporządkowałam, jest teraz już dobrze, emocje opadły. Modle się o uratowanie małżeństwa. Parą byliśmy 9 lat i dobrze się nam się układało nigdy sie nie kłócilismy. Po ślubie zamieszkali u jego rodziców i tu zaczął sie problem. Mąż nie chciał się wyprowadzić, kupiliśmy działkę ale on też nie chciał się budować. On dalej nic nie chciał robić, tylko mieszkać z rodzicami. Nawet po upływie 4 miesięcy dałam mu kolejną propozycję aby siewyprowadził (wiedząc ze sie spotyka z inną) a on powiedział ze rzadnej wyprowadzki. Jeśli to nie dojrzałość to czy warto mi miec nadzieje że coś się zmieni.
Anonymous - 2011-02-13, 19:08

9 lat - to szmat czasu...

Wiesz - pamiętam że ja wychodząc za mojego męża miałam jeden cel: zmienić jego, byłam pewna że mi się uda. A teraz mam też jeden cel: zmieniać siebie :mrgreen:

Małżeństwo jest na całe życie i całe życie uczymy się tylko jednej rzeczy - jak je przeżyć...
Życie jest takie krótkie i kruche...
Czasem jak zaczynam się poddawać przypominam sobie słowa jednego księdza: "żyj tak, jakby ten dzień był ostatni w Twoim życiu"

Zauroczenia są przejściowe, kryzysy też.
A sakrament małżeństwa trwa. Wierzysz w to?
Polecam obejrzeć:
Ognioodporny

Miłość nie jest uczuciem!
Miłość jest decyzją, jest Twoim wyborem na dobre i na złe.

Anonymous - 2011-02-13, 19:44
Temat postu: Nadzieja umiera ostatnia
Miłość małżeńska trwa do końca. Wiem, że kryzysy przechodzą. Mam nadzieję, że sytuacja się zmieni i znowu będziemy razem.
Anonymous - 2011-02-13, 19:58

Witaj
znam bardzo dobrze problem zamieszkania w domu tesciów,teraz jest to już ponad 20 lat. Kilkanaście ostatnich było już tylko takim zawieszeniem w próżni.Wszyscy umywali ręce i właściwie każdy czuł się pokrzywdzony ale nikt nie próbował rozwiązać problemu...i tak leciały lata. Dopiero poważny kryzys w małzeństwie pozwolił mi dostrzec i moje błędy. musiałam się uderzyć w pierś i próbowac zmieniać siebie i tylko siebie i to ja wyszłam sama ,bezbronna i stawiam czoła problemowi.Teraz ja po latach wyciągnęłam pierwsza rękę,która nie została odtracona na szczęście. Po wielu latach była wspólna wigilia.. teraz b. dużo rozmawiamy z teściową i próbujemy poznac sie aby sie zrozumiec.Jednocześnie zachowując własną "suwerennośc". Jest juz we mnie pokora,chociaż emocje tez czasem daja o sobie znać.Ale również ze strony teściowej padły słowa przeprosin,na które nigdy nie liczyłam.
W próbie zrozumienia"przeciwnika" pomagają mi też książki
"Trudne zycie synowej-sztuka przetrwania-rady dla synowej. Jak przetrwac w związku z tesciową" Eden Unger Bowiditch
"Warto pokochac teściową"Jacek Pulikowski
"Jak być teściową"Marek Warecki
"Toksyczni teściowie" Susan Forward
"Jak trzymac sie razem w świecie,który chce nas rozdzielić" W.Doherty
i wiele innych o naprawie małżeństwa .
Teraz jesteśmy na stopie przyjaznej,są "babskie pogaduchy"i również odwaga z obu stron na rozmowy na trudne i bolesne tematy ,również wieloletnich zranień. I załuję tylko,że te kilkanaście lat wczesniej nie miałam takich mozliwości internetu i książek jakie mam teraz. I że tak późno trafiłam na to forum.
Jednak po ponad pół roku "odwilży" efekty są juz naprawdę duże.
Poczytaj,moze znajdzie sie tam cos i dla Ciebie.

Anonymous - 2011-02-13, 20:14

Wielkie dzieki, poczytam podane przez Ciebie ksiązki, może coś mi sie przyda, jednak ja narazie nic nie moge zrobić niż zrozumieć siebie, bo niestety mąż ma na dzień dzisiejszy inne podjeście do życia, on nie chce ratować tego małżeństwa, bo znalazł sobie pocieszycielke. Dla niego nie liczy sie nic innego jak jego nowa pocieszycielka. ALe to jego wola nie moja, ja zrozumiałam siebie i codziennie modle sie o nawrócenie mojego męża. Może w końcu i on zrozumie i znowu będziemy mogli być razem.
Anonymous - 2011-02-13, 20:20

Mila :-D
Anonymous - 2011-02-21, 19:33

Kochana, gdyby mi to powiedziała moją koleżanka to co Ty napisałaś to przepraszam ze wyrażenie, ale poradziłabym jej "aaa kopnij go w dupę, jak on taki jest znajdziesz sobie lepszego" i zabrałabym ją na babski wieczór, drink, kino, potem jakieś tańce. Ale po przeczytaniu tu kilku wypowiedzi na tym forum, wysłuchanie kilku audycji mój tok myślenia się zmienił. WALCZ o niego! Przecież sobie przysięgaliście miłość przed Bogiem, że będziecie na dobre i na złe, ślubowaliście sobie to. Jeśli go naprawdę kochasz nie pozwól mu odejść. Zrób wszystko co możliwe abyście byli razem. Wiem jak się czułaś mieszkając z teściami, u mnie sytuacja jest odwrotna i to mój mąż z nimi mieszka, i dzięki tej stronie otworzyły mi sie klapki na oczach jak mój mąż się czuję gdy mówię do niego np. że rodzice dali nam dom nie płacimy za nic, i musimy byc im wdzięczni i robić i postepować tak jak oni tego chcą. U mnie jest na tyle dobrze, ze do mnie to dotarło, że gdy mówiłam że rodzice się nie wtrącają do niczego było zupełnie inaczej, przejrzałam na oczy że jest zupełnie inaczej. I postawie męża na 1 miejscu, kocham rodziców ale już najwyższa pora powiedzieć im STOP to nasze życie moje i męża! Trzymam za was kciuki! Rozkochaj swojego męża w sobie od nowa przecież my kobiety mamy swoje tajne triki jak to zrobić.
Anonymous - 2011-02-21, 20:47

bolserca napisał/a:
I postawie męża na 1 miejscu,



Monika

też źle

1 MIEJSCE JEST TYLKO DLA BOGA



JEŚLI BÓG JEST NA PIERWSZYM MIEJSCU WSZYSTKO JEST SWOIM MIEJSCU :mrgreen:


http://www.youtube.com/watch?v=fd5nKTy4v90

CHCIEĆ TO MÓC -K S. PAWLUKIEWICZ

Anonymous - 2011-02-21, 21:55

Fajnie że zrozumiałaś sytuację mieszkania z teściami, ale niestety mój mąż nie zrozumiał i został z rodzicami. Nie wiem co mam jeszcze zrobić, do tej pory robilam wszystko aby go odzyskać, ale on ni chciał. Wieć zostawiłam to wszystko Bogu. On wie co dla mnie będzie najlepsze. Ja tez nie jestem bez winy, ale zrozumiałam błedy i zaczełam inaczej na to patrzeć. Modlę sie o cud uratowania tego małżeństwa. Mineło już 6 mcy i nic rzadnego kroku od męża, tak jakbym przestała się dla niego liczyć. On ma pocieszycielkę i dla tego sprawa wydaje się dla mnie przegrana z punktu widzenia ludzkiego, bo wiem że dla Boga nie ma rzeczy nie możliwych. Więc pozostaje mi tylko wiara i nadzieja, że w końcu i mąż zrozumie. Pomodlę sie i za twojego mężą aby i on zrozumiał.

[ Dodano: 2011-03-03, 23:17 ]
Witam, pisze po przerwie, bo byłam na wycieczce w stanach, wycieczka bardzo mi pomogła, jeszcze bardziej jestem nastawiona pozytywnie, niestety wróciłam do kraju i tu zostałam problem, ponieważ mojego męża wyrzucili z pracy, oczywiście za to oczernia mnie, narobił długów na sklepach i boje sie że będę je spłacać, nie wiem czy nie wystapić o rozdzielność majątkową. Mąz dalej sie nie kontaktuje jest mu wszystko jedno, kłamie, oszukuje wszystkich w koło, jak tylko może. Kochankę dalej ma przy sobie ona chyba nie odpuści, nie wiem co dalej mam robić, wiem że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych ale ja już przestałam w wierzyć, że może być lepiej dla mnie. Niestety nie ja wybrałam takie życie tylko mąż. Ja zmnieniłam się jeszcze bardziej, umocniłam swoją wiarę, ale czy będzie jeszcze lepiej, tego niewiem. Wszyscy mi mówią zostaw go, rozwiedź się ale dalej tego niechcę, a mąż chce. Pozostaje mi prosić o modlitwę za mnie i za mojego męża.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group