Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - W separacji nie można pominąć Sądu Kościelnego

Anonymous - 2011-01-27, 13:03

tak Andrzej,
jeśli ta droga cie uszczęśliwia, a ludzie wokół ciebie nie widza, iż wybrany cel i dązenia wpływają na ciebie negatywnie, wręcz przeciwnie jesteś dla nich wzorem, to taka postawa jest jak najbardziej własciwie obraną droga zyciową...
Uszczęśliwia cie, zyjesz pogodzony z rzeczywistością, mimo braku pojedniania cieszysz sie pełnią zycia jaką odnalazłeś w sobie, zastepując jedne pragnienia, potrzeby, marzenia innymi, które całkowicie dają ci spokój i zadowolenie.

Czasami jednak ludzie obierają jakis cel w życiu, ale niedogodności z tym związane tak strasznie na nich wpływają, że stają się cieżarem dla innych a swoje zycie rujnują.
Właściwszym byłoby wtedy zweryfikowanie celów, lub metod dążenia do nich.
Tak jak w wypadku pojedniania pogodzenie się z tym, iż mój cel może nigdy się nie ziścić,
postawa taka będzie własciwa, jesli mam świadomość
- cokolwiek robie, robie najlepiej jak umie, zgodnie z samym soba
pogodzony z tym, unikne poczucia porażki, iż mimo starań wynika coś innego a ja nadal to akceptuje i nie wpływa to negatywnie na moją samoocene. Nadal ide obraną droga zmieniają sie tylko sytuacje z którymi sobie lepiej lub gorzej radze, zgodnie z tym co czuje i nad czym mam władze zmieniac, zmieniam.

Jesli Elzd na dziś dzień czuje się spokojna, pogodzona z losem i z taką postawą życiową, to tez ok,
A wszystko w rękach Boga jak mówicie, On może i zmienic nastawienie w odpowiednim czasie.
...Nie musi wybiegac przed Niego, dał jej możliwości radzenia sobie w taki sposób w jaki umie, i to jeszcze w zgodzie z jej wiarą, zasadami i morale.

Anonymous - 2011-01-27, 13:20

Elu, ja najpewniej nie zrozumiałem Ciebie, pewnie dlatego, że nie szukałem Twoich wcześniejszych wątków, być może bym lepiej zrozumiał o czym piszesz. Stąd odbiór tego, co napisałem, że mam jakiś "kłopot" z Tobą. To nie tak - napisałem coś, co jest nietrafione w stosunku do Ciebie i tyle. Poza tym pisemna forma forum, to że jest publiczne też może stanowić utrudnienie w komunikacji.

Chodziło mi o to (piszę o moim przekonaniu), że Pan Bóg chyba często "lubi" być znajdowany przez ludzi w ciemności, na pustyni, w problemach, tragediach, kryzysach.

Ja wcale nie neguję, że to, co napisałaś jest prawdą.

Dogmaty, zasady, przykazania, w tym przysięga małżeńska to dla mnie, przynajmniej na obecnym etapie życia, nie są jakimiś niewygodnymi barierami, ogranicznikami czy pętami, ale wskazówkami, że dzięki ich zachowywaniu mam szansę znaleźć Pana Boga.

I w tym kontekście nikt z nas nie jest doskonały, nierzadko nie potrafimy a być może też nie chcemy stosować tych zasad (np. przebaczenia współmałżonkowi), ale uważam, że jeżeli dostrzega się sprzeczność pomiędzy tym co czujemy (np. nieprzebaczenie), a tym co według Ewangelii powinno być (czyli przebaczenie) i prosimy Boga o to, by nas do tego przebaczenia udoskonalił, pokazał drogę jak to zrobić, to już jesteśmy na dobrej drodze.

Jezus nie stawia nikomu warunków wstępnych, że dopiero jak ja się zmienię, to będę Go godny. Bo tak naprawdę nikt nie jest Jego godny, o ile On nas nie uzdolni do tego. Ale On to już zrobił 2 tys. lat temu na krzyżu; teraz można z tego korzystać lub nie. A chcąc poznać Jezusa, czego On od nas chce - czy może chcieć - odzywa się sumienie - i jeżeli słuchamy się sumienia, wówczas jesteśmy na dobrej drodze. Tak ja uważam. To jest sposób, żeby w naszym ograniczonym świecie dążyć do nieskończoności.

Jeżeli w sumieniu, kształtowanym sakramentami pokuty i Eucharystii oraz modlitwą i uczynkami jesteśmy zgodni z samym/samą sobą to wierzę, że idziemy dobrą drogą i tyle.

Anonymous - 2011-01-27, 13:21

To napiszę jeszcze raz :

Twoje odpowiedzi Andrzeju ja rozumien tak:
to ja Andrzej mam racje, a skoro ja mam racje to Ty pi2 jej nie masz i będę cię przekonywał aż przekonam

Tak właśnie Cię odbieram. Nie piszesz tego wprost. To ja tak czytam Twoje wypowiedzi.
Może nie jest taka Twoja intencja, ale tak to widać w mojej głowie.

Możesz z Tym zrobić conajmniej 2 rzeczy:
- uznać że to pi nie ma racji bo przecież to Ty masz racje i Ty wiesz co chcesz powiedziec i nic nie zmieniać, albo
- zastanowić się czy może nie zacząć pisać troszeczkę inaczej aby ten pi widział lepiej co chesz powiedziec

Ja mogę też coś zrobić:
- uznać że to ja mam racje i nic nie robić :-P , albo
- mówić jak Cię odbieram i dlaczego a jednocześnie starać się dostrzec co chcesz mi przekazać

Widzisz, mi chodzi o jakiś rodzaj szacunku dla inności, o uznanie że są dwie różne racje. I pozwolenie im na istnienie obok siebie.
Ja już zrozumiałem, że Cię nie przekonam i już nie próbuje. Wiem, że masz bardzo poważne powody ku temu aby myśleć tak jak myślisz. Nie musisz tego podkreślać za każdym razem jak się odezwę. Nie udowadniaj mi swojej racji bo ja ją widzę. Proszę tylko abyś, jeśli to tylko możliwe, zauważył że ja też mam swoją rację i swoje bardzo poważne powody do opstawania przy niej. I że jak Twoja racja jest dobra dla Ciebie tak moja racja jest dobra dla mnie.

a piszę to wszystko po to, aby pokazać jak można się różnić i korzystać na tym, ale też jak można mówić i się nie słyszeć wzajemnie. Jakże często jest tak w małżeństwie, ale nie tylko ...

To jak będzie? Co Ty na to?

Andrzej - 2011-01-27, 13:31
Temat postu: Wszystko zdarzyć się może...
bywalec napisał/a:
A wszystko w rękach Boga jak mówicie,

... i naszych
bywalec napisał/a:
On może i zmienic nastawienie w odpowiednim czasie.

:-)

Andrzej - 2011-01-27, 13:39
Temat postu: Możemy się pięknie różnić...
pi2 napisał/a:

Tak właśnie Cię odbieram. Nie piszesz tego wprost. To ja tak czytam Twoje wypowiedzi.
Może nie jest taka Twoja intencja, ale tak to widać w mojej głowie.


Nie jest moją intencją, aby na siłę przekonywać kogokolwiek do wyboru drogi, którą idę. Rozumiem i przyjmuję to, że taki może być Twój odbiór.

Możemy się pięknie różnić. :)

Anonymous - 2011-01-27, 14:01

pi2............. a jak chcesz mieć rację.......to ją miej.A życie zweryfikuje Twoją rację.......lub inna rację.
Andrzej-jak go rozumiem -pisze o swojej postawie,zgodnej z charyzmatem jaki przyjął.Zgodnym z nauką kościoła.
I tyle...............
W takich dyskusjach ja czasami mawiam:ty masz rację .............a ja spokój

Anonymous - 2011-01-27, 22:54
Temat postu: Re: Dzisiejszy werset
nałóg napisał/a:
ELZD!..........piszesz:
elzd1 napisał/a:
Ja po prostu inaczej niż tu się przeważnie mówi, rozumiem pojednanie i sens trwania w tym małżeństwie.


Czy jasno rozumiem Twój przekaz???:
przebaczenie a w efekcie tego ewentualne pojednanie nie musi być koniecznie "skonsumowane" wspólnym zamieszkaniem i łożem.
Sensowne może być trwanie w wierności sakramentu małżenstwa nawet jednostronnie. Czy dobrze rozumiem Twój przekaz???

Teoretycznie każde małżeństwo może być uratowane.Ale praktycznie............. jak widać nie każde


Dokładnie tak.
I wydaje mi się, że to dobra postawa, może być pojednanie, nie musi być wspólne życie, to właśnie jest trwanie jednostronne. Co właśnie wielu z nas wypełnia.

Zresztą, o tym właśnie pisze Andrzej w kolejnym poście:
Andrzej napisał/a:


Charyzmatem Wspólnoty Trudnych Małżeństw SYCHAR jest dążenie jej członków do uzdrowienia sakramentalnego małżeństwa, które przeżywa kryzys. Współpracując z Jezusem Chrystusem - Bogiem w każdej sytuacji nawet, po ludzku patrząc, beznadziejnej możliwe jest odrodzenie małżeństwa. Dla Boga bowiem nie ma rzeczy niemożliwych.
Prawda o mocy sakramentu oznacza, że nawet, jeśli małżonkowie nie potrafią ze sobą być i odchodzą w stan separacji, czyli oddzielnego mieszkania, to ich małżeństwo - Sakramentalne Przymierze małżonków z Bogiem - trwa nadal. Nadal są mężem i żoną, i jako tacy staną przed Bogiem. Sakrament małżeństwa jest darem Boga, który daje małżonkom siłę odtwarzania wspólnoty małżeńskiej właściwie w każdej sytuacji.


I to właśnie ja rozumiem i tego się trzymam. Nie jest dla mnie celem dążenie do wspólnego zamieszkania, bo przede wszystkim mój szanowny mąż powinien najpierw wykazać minimum dobrej woli i zerwać swój cywilny związek. To pierwszy krok i bez tego kroku nie może być mowy o pojednaniu, niezależnie od tego, jak się owo pojednanie rozumie.

Cytat:
Przypominając charyzmat Wspólnoty pokazałem, że ta droga - to droga nadziei na uzdrowienie małżeństwa poprzez pojednanie ze współmałżonkiem. Tyle i tylko tyle. Kto chce iść drogą charyzmatu Sycharowskiego - to idzie, a kto nie chce, to nie idzie... :)

Andrzej, piszesz że: ta droga - to droga nadziei na uzdrowienie małżeństwa poprzez pojednanie ze współmałżonkiem.. A kilka minut wcześniej tekst "jeśli małżonkowie nie potrafią ze sobą być i odchodzą w stan separacji, czyli oddzielnego mieszkania, to ich małżeństwo - Sakramentalne Przymierze małżonków z Bogiem - trwa nadal. Nadal są mężem i żoną
No i o to chodzi, nadal są mężem i żoną.
Ja Ciebie proszę, Ty się określ, jak rozumiesz to pojednanie i uzdrowienie, czy za wszelką cenę należy dążyć do tego, żeby dzielić wspólne łoże czy dopuszczalne jest pojednanie i jednocześnie życie oddzielnie. Przecież po to jest właśnie owo forum, po to się tutaj spotykamy, żeby się wspierać w trwaniu, nie zaś jedynie dążyć do odnowienia małżeństwa, bo po prostu nie mamy wpływu na decyzje naszych ślubnych.
Bez wyjaśnienia tych pojęć za jakiś czas znów zrodzi się kolejna dyskusja.
Ja mam swoją drogę, jedynie słuszną w mojej sytuacji i nie narzucam jej innym osobom. Dopuszczam różne sposoby na życie, byle by nie łamać małżeńskiej przysięgi.
Jarek321 napisał/a:
Jeżeli w sumieniu, kształtowanym sakramentami pokuty i Eucharystii oraz modlitwą i uczynkami jesteśmy zgodni z samym/samą sobą to wierzę, że idziemy dobrą drogą i tyle.

Czy potrzeba więcej dodawać?

Andrzej - 2011-01-28, 00:43
Temat postu: Umierać dla miłości..
Charyzmat naszej Wspólnoty jest drogowskazem dla tych sakramentalnych małżonków, którzy nie zamykają się na pojednanie=uzdrowienie małżeństwa sakramentalnego – chcą iść drogą nadziei na uzdrowienie małżeństwa poprzez pojednanie ze współmałżonkiem. Pierwsza część opisująca charyzmat mówi o tym wprost:

Charyzmatem Wspólnoty Trudnych Małżeństw SYCHAR jest dążenie jej członków do uzdrowienia sakramentalnego małżeństwa, które przeżywa kryzys. Współpracując z Jezusem Chrystusem - Bogiem w każdej sytuacji nawet, po ludzku patrząc, beznadziejnej możliwe jest odrodzenie małżeństwa. Dla Boga bowiem nie ma rzeczy niemożliwych.

Druga część jest tylko potwierdzeniem nierozerwalności sakramentalnego małżeństwa w sytuacji, gdy w jakimś czasie nie jest możliwe pojednanie, gdy np. jedna ze stron lub obie nie chcą bądź nie mają siły, by powrócić do siebie.

Prawda o mocy sakramentu oznacza, że nawet, jeśli małżonkowie nie potrafią ze sobą być i odchodzą w stan separacji, czyli oddzielnego mieszkania, to ich małżeństwo - Sakramentalne Przymierze małżonków z Bogiem - trwa nadal. Nadal są mężem i żoną, i jako tacy staną przed Bogiem.

Ale na końcu jest zdanie, które daje nadzieję, że zawsze jest szansa na odtworzenie wspólnoty jedności małżeńskiej, bo Bóg daje tę uzdrawiającą, przemieniającą siłę i każdy z małżonków może, jeśli tylko ZECHCE z niej skorzystać:

Sakrament małżeństwa jest darem Boga, który daje małżonkom siłę odtwarzania wspólnoty małżeńskiej właściwie w każdej sytuacji.

Ten charyzmat wskazuje drogę nadziei tym sakramentalnym małżonkom, którzy pracując nad sobą, wchodząc w bliską relację z Bogiem, pragną pełnego uzdrowienia małżeństwa i są gotowi przyjąć powracającego marnotrawnego, ale nawracającego się współmałżonka z otwartymi ramionami.

Nie wyobrażam sobie pełnego pojednania sakramentalnych małżonków bez powrotu do wypełniania zobowiązań wynikających z przysięgi małżeńskiej.

Rozumiem, że miłość może być bardzo zraniona w wyniku permanentnej zdrady i trudno wtedy pragnąć i chcieć przyjmować marnotrawnego współmałżonka z otwartymi ramionami. Po ludzku, bez pomocy Bożej jest to wręcz niemożliwe. Bóg jednak, jeśli tylko będę z Nim współpracował, najpierw uleczy moje zranienia, a potem pomoże mi otworzyć moje ramiona na przyjęcie skruszonego i przemieniającego się marnotrawnego męża/żonę. NIGDY nie można wykluczyć tego, że Bóg może przemienić każdego grzesznika.

Natomiast, jeśli z góry wykluczam taką możliwość tj. powrót do wspólnego życia (do pierwotnej miłości jak pięknie kiedyś napisał Ojciec Jerzy - http://www.kryzys.org/vie...ighlight=#94789 ), to tym samym nie pozwalam Bogu działać w kierunku uzdrowienia małżeństwa, czyli prawdziwego pojednania.

Tak na marginesie, inspiracją do ułożenia tekstu charyzmatu był tekst o. Mirosława Pilśniaka OP „Umierać dla miłości”, który ok. 10 lat temu przeczytałem w czasopiśmie „List”, a który również znalazł się w jego książce „Miłość, Przyjaźń, Modlitwa, czyli wszystko co najważniejsze”.

Anonymous - 2011-01-31, 07:03

jeszcze o separacji , moze już było z artykuly ks Drzewieckiego

Cytat:
Kościół katolicki ustanowił instytucję separacji, gdyż żaden człowiek nie jest zobowiązany do heroizmu ani do męczeństwa, a dojrzała miłość nie oznacza naiwności, tolerowania zła, ani poddawania się krzywdzie. Jeśli wszystkie dostępne środki ratowania małżeństwa i rodziny zostały wyczerpane, a mimo to krzywdzący nas członek rodziny nie zmienia się i nie wyciąga wniosków z naszej miłości, cierpliwości i cierpienia, to spełnione są warunki, by zdecydować się na separację. W polskich warunkach najczęściej dzieje się tak w sytuacji choroby alkoholowej, zwłaszcza wtedy, gdy wiąże się ona ze zdradami małżeńskimi, z przemocą, z bolesnymi cierpieniami współmałżonka i dzieci. W takiej sytuacji może nie być innego wyjścia, jak tylko fizyczne odseparowanie się od alkoholika czy alkoholiczki, gdyż tylko wtedy rodzina może skutecznie się bronić przed kolejnymi krzywdami, a osoba uzależniona ma szansę doświadczyć wszystkich konsekwencji choroby alkoholowej, a to jest podstawowy warunek, by zdecydować się na zaprzestanie picia oraz na podjęcie terapii.
Separacja nie jest odwołaniem miłości, lecz jest okazywaniem miłości w sposób dostosowany do sytuacji dramatycznego kryzysu i zagrożenia. Najbliżsi separują się fizycznie od kogoś z rodziny, gdyż przekonali się, że tylko poprzez taką twardą miłość mogą pomóc, spowodować, by zastanowił się on nad swoim postępowaniem oraz by zmienił swoje życie. Separacja nie jest zatem odwołaniem miłości, lecz jej dostosowaniem do skrajnie trudnej i bolesnej sytuacji, w której znalazła się dana rodzina. Separacja przeprowadzona przed sądem kościelnym nie narusza przysięgi małżeńskiej, gdyż ten, kto decyduje się na separację, czyni to z nadzieją, że jego współmałżonek zrozumie swoje błędy i że w przyszłości będzie znowu możliwe wspólne życie małżeńskie i rodzinne. Separacja jest bolesną, z konieczności, reakcją na głęboki kryzys osobowy współmałżonka. W obliczu sytuacji skrajnych trzeba pamiętać, że nawet w małżeństwie tylko miłość jest nieodwołalna. Natomiast wszystko inne może być odwołalne, np. wspólne mieszkanie, wspólnota majątkowa, wspólne wychowywanie dzieci, współżycie seksualne. To wszystko bowiem zakłada miłość, dojrzałość, odpowiedzialność, uczciwość i wzajemny szacunek ze strony obydwu małżonków.
W Polsce separacja kościelna posiada obecnie również skutki cywilne. Jest to bardzo korzystne rozwiązanie prawne dla wszystkich, którzy zawierają małżeństwo sakramentalne. Obwiązujące normy prawne sprawiają bowiem, że separacja kościelna umożliwia wprowadzenie rozdzielności mieszkaniowej i majątkowej oraz zobowiązuje do płacenia alimentów. Dzięki temu separacja może być skuteczną metodą przezwyciężania trudnych sytuacji w życiu małżeńskim i rodzinnym.


http://www.zrodlo.krakow....2005/07/06.html

Andrzej - 2011-01-31, 10:27
Temat postu: Błąd
Danka 9 napisał/a:

W Polsce separacja kościelna posiada obecnie również skutki cywilne.


Nie jest to prawdą, gdyż instytucje - kościelny sąd i cywilny są całkowicie od siebie niezależne. Jedna z użytkowniczek naszego Forum - Elżbieta - ca. 3-4 lata temu rozmawiała na ten temat z ks. Markiem Dziewieckim. W następnych publikacjach ks. Marka miał być naprawiony ten błąd. Artykuł pochodzi z http://www.zrodlo.krakow....2005/07/06.html z 6 lipca 2005 roku, a więc jeszcze sprzed zwrócenia uwagi na ten błąd.

Chcę zwrócić uwagę, że w wielu przypadkach nie trzeba sięgać nawet po separację w sądzie cywilnym, aby uzyskać zabezpieczenie w postaci sądowego zniesienie współwłasności majątkowej, notarialnego zawarcia umowy majątkowej małżeńskiej znoszącej/ograniczającej wspólność majątkową, alimentów, praw rodzicielskich, etc. Wszystkie te przypadki opisane są przez Jarka321 tu: http://sites.google.com/s...g/opinia-prawna


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group