Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - W separacji nie można pominąć Sądu Kościelnego

Anonymous - 2011-01-23, 13:46

kinga2 napisał/a:
"Pani Małgorzata pobiera wysokie opłaty za porady prawne, które udzielane są bezpłatnie. Po za tym jej artykuł na stronach www.kosciol.pl "prawo kanoniczne - orzeczenie nieważności małżeństwa" skupiający się przede wszystkim na potrzebie udziału przedstawiciela strony bądź adwokata w procesie o stwierdzenie nieważności to czysta autoreklama. Jestem prawnikiem kanonistą, wykształceniem i wiekiem zbliżonym do Pani Małgorzaty Baran, która w ubiegłym roku skończyła studia. Mogę pomóc i odpowiedzieć na państwa pytania chmagda80@go2.pl "


Kingo.
Jeden prawnik kanonista rzuca oszczerstwa na drugiego prawnika kanonistę.
Uważasz że to uczciwe postępowanie? I nie jest to reklama swojej osoby kosztem innej?
Oczywiście ów autor nie napisał ile on sam bierze za swoje "darmowe" porady.

Anonymous - 2011-01-23, 14:31

Kajka

Moim zdaniem Boża kolejność dla osoby wierzącej, kogoś kto ma bardzo poważne wątpliwości co do ważności sakramentu to:

1. zbadanie tych wątpliwości w sądzie biskupim.
jeśli sąd je potwierdzi, i stwierdzi nieważność ( zgodnie z prawdą i sumieniem )
to taka osoba ma dwie możliwości

- albo kocha i dąży do uważnienia małżeństwa ,

- albo kieruje sprawę do sadu cywilnego.


Najpierw sąd kościelny potem świecki .

Anonymous - 2011-01-23, 18:07

elzd1 napisał/a:
Kingo.
Jeden prawnik kanonista rzuca oszczerstwa na drugiego prawnika kanonistę.
Uważasz że to uczciwe postępowanie? I nie jest to reklama swojej osoby kosztem innej?

Oczywiście,że nie podoba mi się forma takiej autoreklamy, ale nie o nią chodzi tylko o stwierdzenie,że porady powinny być darmowe i na to trzeba zwrócić uwagę.
/ Nie doszukuj się dodatkowych podtekstów, bo ich tam nie ma. :mrgreen: /

A skoro osoba reklamuje się jako udzielajaca porad za darmo to może warto sprawdzić ten kontakt w przypadku , gdy ktoś ma problem i nie wie, ani gdzie się zwrócić, ani jak się zabrać do rozwiązywania swojego kłopotu. To wszystko.
Nikt nie musi korzystać z takiej pomocy, ale liczy się,że jest możliwość.
[ponadto w moim odczuciu większość reklamy jako takiej jest dwuznaczna etycznie, ale czy w związku z tym Ty omijasz w sklepach wszystkie produkty jakich ona dotyczy, bo jeśli tak to super, niestety większość z ludzi tego nie robi. A ja choć się staram tak robić to zdarzają mi się wpadki :lol: Czasem niezamierzone, czasem z musu. :-| ]
(inną sprawą jest sposób w jaki odnoszą się do siebie i swojej pracy osoby, które powinny odznaczać się wyjątkową etyką, ale to .....)

Anonymous - 2011-01-23, 20:48

Właśnie o tę etykę zawodową mi chodzi. Jakoś nie mam przekonania do ludzi, którzy o innych wiedzą tylko to co złe. Zaś autor-autorka tamtego posta wcale nie napisała, że swoich porad udziela za darmo.
Mnie zastanawia zbieżność wątków na dwóch różnych portalach i w zupełnie innym czasie:
http://e-prawnik.pl/forum...ta-baran-1.html
http://alimenty.pl/rozwod...a-baran/13/7953
Tylko autorzy mają inne nicki. :shock:

[ Dodano: 2011-01-23, 20:51 ]
Oczywiście nie mam nic przeciwko reklamie jako takiej, w końcu skąd bym wiedziała który proszek do prania jest lepszy, gdyby nie reklamy :-)

Anonymous - 2011-01-23, 23:44

Dziś po raz kolejny rozmawiałem z kanonistą na którego się powoływałem. Nasza rozmowa potoczyła się zupełnie inaczej niż tego oczekiwałem. Zadawałem pytania dotyczace "najlepszej kolejności" i ... odpowiedzi nie uzyskałem. Jedyne co z rozmowy wynikało ponad wszelką wątpliwość i co warto abym przytoczył w tym miejscu to: "strona powodowa musi być przekonana o braku możliwości pojednania."

Moje refleksje po rozmowie jak i kolejnym przeczytaniu tego wątka są następujące:
dokładnie tak jak pisze Danka, szukamy autorytetów, szukamy odpowiedzi, rady. Szukamy jasnego wskazania, że należy postąpić tak a tak. Czy przypadkiem nie jest tak że szukamy odpowiedzi na zewnątrz a nie w sobie i we własnym sumieniu? Czy nie szukamy przepisu który zdejmie z nas ciężar odpowiedzialności za podejmowana decyzję? Tyle razy mówimy: zacznij od siebie, skup się na sobie i na tym co ty możesz zrobić. Jestem przekonany, że to bardzo głęboka myśl.

Jak tu powiedziano: materia sakramentalnego małżeństwa jest bardzo delikatna. I właśnie dlatego każda sytuacja powinna być rozpatrywana zupełnie indywidualnie. Raczej nie doszukiwał bym się jedynej słusznej regułki. Jest wiele osob które wierzą w uzdrowienie ich związkiów i to wspaniale. Dla Nich nie istnieje dylemat czy składać pozew czy nie. Być może nie wszyscy ludzie są tak silni jak Andrzej czy Kinga. I właśnie dlatego za radą sędziego nie będę szukał jedynej słusznej drogi dla wszystkich. Myślę że takiej nie ma. Będę szukał w swoim sumieniu odpowiedzi co ja mam zrobić w mojej sytuacji.

A prawnicy ... wszędzie są dobrzy i podli.

Pozdrawiam
pi.kwadrat

Anonymous - 2011-01-23, 23:53

Cytat:
Być może nie wszyscy ludzie są tak silni jak Andrzej czy Kinga.


Zrobię trochę off-topic. Jeżeli napiszę coś nie tak, to mam nadzieję, że Andrzej i Kinga2 mnie sprostują.

Moim zdaniem, to nie są nasze, ludzkie siły. Nasze są decyzje, wolna wola, by codziennie dokonywać mniejszych i większych wyborów, którą drogą idziemy, rozeznajemy coraz lepiej co należy uczynić. To nie oznacza, że wybory są "łatwe", ale raczej to, że wybiera się to, co słuszne, co powinno. Ja tak to widzę. Siła pochodzi od Pana Boga.
Też czasami w konfesjonale pocieszałem księdza tego i owego, widząc ich zasępienie, że nie wiedzą co poradzić, że ja naprawdę nie potrzebuję rady czy złotej myśli jak mam naprawić małżeństwo, bo tu nie ma gotowych rozwiązań.

Tym samym - im mniej liczymy na siebie, czyniąc to, co słuszne, a im bardziej liczymy na Pana Boga, to coś, co w oczach postronnych wygląda na siłę czy heroizm, jeżeli nawet jest siłą i heroizmem, to należy tylko do Pana Boga i do nikogo więcej.

Anonymous - 2011-01-24, 01:08

pi2 napisał/a:
Być może nie wszyscy ludzie są tak silni jak Andrzej czy Kinga.


No cóż, to uznanie nalezy się nie mnie tylko Najświętszej Maryi Pannie. To Ona trzyma nieustannie moja rękę, abym nie narobiła głupot( do których patrząc na swoje życie mam chyba wyjątkowy talent :mrgreen: ) To Jej wiara i siła, Jej determinacja nieustannie stawia mnie przed Jezusem i zachęca do rozmów, zwierzania się z kłopotów, a nawet tupania nóżką, gdy brak mi argumentów. To urok Jej modlitwy wyprasza mi siłę u Boga Ojca do trwania i zmagania się z sytuacją po ludzku przekraczajacą moje siły.
Tu całkowicie zgodzę się z Jarkiem 321, to nie jest moja siła, moje są tylko wybory.
Resztę za mnie "załatwia " Niebo. :mrgreen:

Andrzej - 2011-01-24, 02:45
Temat postu: Wiara, nadzieja, miłość..
Tak naprawdę wszystko co naistotniejsze zaczyna się od wiary... A celem jedynym, który nadaje życiu sens jest miłość. A po drodze jest nadzieja. :) Bóg jest miłością. Wszystko od niego pochodzi - w szczególności dar wiary.

pi2 napisał/a:
Dziś po raz kolejny rozmawiałem z kanonistą na którego się powoływałem. Nasza rozmowa potoczyła się zupełnie inaczej niż tego oczekiwałem. Zadawałem pytania dotyczace "najlepszej kolejności" i ... odpowiedzi nie uzyskałem. Jedyne co z rozmowy wynikało ponad wszelką wątpliwość i co warto abym przytoczył w tym miejscu to: "strona powodowa musi być przekonana o braku możliwości pojednania."


Dla strony, która prawdziwie kocha miłością nie tylko uczuciową, ale przede wszystkim wierną i ofiarną, opartą na akcie woli, na wierze w działającą w sakramencie moc Boga, to nigdy - dopóki żyje sakramentalny współmałżonek - NIE BĘDZIE PRZEKONANIA O BRAKU MOŻLIWOŚCI POJEDNANIA. Taka miłość, która przechodzi ciężkie próby np. zdrady, jeszcze bardziej się umacnia i oczyszcza, i jest koronnym dowodem na działanie łaski sakramentu małżeństwa.

Dla strony, która nie kocha taką wierną i ofiarną miłością do końca, która nie ma oparcia w silnej wierze, to za życia współmałżonka może zrodzić się SUBIEKTYWNE PRZEKONANIE O BRAKU MOŻLIWOŚCI POJEDNANIA. Takiemu przekonaniu BRAKUJE WIARY w to, że współmałżonek może w którymś momencie pozwolić Bogu odmienić swoje serce.

Dla człowieka wiary zawsze - dopóki żyje człowiek - jest możliwość pojednania.

Andrzej - 2011-01-25, 13:41

Silne nie uzdrowione zranienia, poczucie krzywdy, brak przebaczenia (otwarcia się na pojednanie), brak formacji duchowej, brak wiary w odrodzenie małżeństwa (przemianę serca współmałżonka) - mogą zrodzić w sercu i głowie myśl o "ułożeniu sobie życia" z kimś innym. Jak pokazuje życie nierzadko (a może nawet najczęściej) - to nadzieja na otwarcie sobie drogi (w razie stwierdzenia przez sąd biskupi nieważności) do nowego związku.

Moim zdaniem, rzadko zdarza się, żeby jedyną motywacją strony powodowej było wyłącznie stwierdzenie prawdy (sprawdzenie czy związek był ważnie zawarty) i wykluczenie w przyszłości nowego związku. I to by się zgadzało z tym, co usłyszał pi2 od księdza kanonisty, że "strona powodowa musi być przekonana o braku możliwości pojednania."

Kto kocha do końca jest jednocześnie wierny do końca, a wierność ze swej istoty wyklucza jakiekolwiek "układanie sobie życia" z kimkolwiek innym. Takiej wiernej miłości zawsze towarzyszy nadzieja na pojednanie się...

Anonymous - 2011-01-25, 23:59

Andrzej napisał/a:
Moim zdaniem, rzadko zdarza się, żeby jedyną motywacją strony powodowej było wyłącznie stwierdzenie prawdy (sprawdzenie czy związek był ważnie zawarty) i wykluczenie w przyszłości nowego związku.

Na szczęście napisałeś, że to TWOJE zdanie.
Andrzej napisał/a:
Kto kocha do końca jest jednocześnie wierny do końca, a wierność ze swej istoty wyklucza jakiekolwiek "układanie sobie życia" z kimkolwiek innym. Takiej wiernej miłości zawsze towarzyszy nadzieja na pojednanie się...

MOIM zdaniem wierność małżonkowi nie musi polegać na złudnej nadziei. Można żyć w wierności i nie oczekiwać powrotu. Tak jest zdrowiej, przede wszystkim dla nas.
Andrzej napisał/a:
brak przebaczenia (otwarcia się na pojednanie)

Przebaczenie nie oznacza otwarcia na pojednanie.
Andrzej napisał/a:
Dla strony, która prawdziwie kocha miłością nie tylko uczuciową, ale przede wszystkim wierną i ofiarną, opartą na akcie woli, na wierze w działającą w sakramencie moc Boga, to nigdy - dopóki żyje sakramentalny współmałżonek - NIE BĘDZIE PRZEKONANIA O BRAKU MOŻLIWOŚCI POJEDNANIA.

Zapomniałeś napisać, że to Twoje zdanie.
Dla jasności - ja wiem, że nie zawsze jest możliwe pojednanie za życia.

Jak Ty Andrzeju niewiele wiesz o życiu. I o ludziach. I o uczuciach.

Anonymous - 2011-01-26, 00:30

Elu... rozumiem co napisał Andrzej, a to co Ty napisałaś ja odczytuję tylko jako negację. Czy mogłabyś rozwinąć wypowiedź?

To podkreślone "ja wiem" oznacza to samo co "nie wierzę że". Bo w fizycznym świecie nie znasz przyszłości - tę zna tylko Pan Bóg. Mówiąc "ja wiem" odnośnie przyszłości, stawiasz się w miejscu Pana Boga.

Anonymous - 2011-01-26, 08:32

Jarku,
Odpowiem za Elę, mysle że się nie obrazi.
Użyje porównania, niestety niedoskonalego:
Codzienne na polskich drogach umieraja ludzie. Ja to wiem, że w ciagu najblizszych 24 gadzin ktos umze w samochodzie albo na przejsciu dla pieszych. Nie wiem kto, nie wiem gdzie i nie wiem czy dlatego że ktos zawinil, czy moze dlatego że tak zdecydowal Bóg. Ale wiem że tak się stanie. Bedzie to tragedia dla jakiejs rodziny. Taki jest ten swiat. Naznaczony niedoskonaloscia.

Podobnie jest z małżeństwami. Czasem (oby jak najczesciej) ludziom udaje się zejsc, a czasem nie. Czasem rany i blizny sa zbyt wielkie. Czasem po ludzku już się nie da. Czasem w takie sytuacje wkracza Bog i czyni cuda, ale nie zawsze. Bog zawsze moze udzielic łaski pojednania, ale nie zawsze jej udziela i nie zawsze czlowiek potrafi ją przyjać. Co nie zwalnia z obowiazku pozostania w wiernosci sakramentalnemu małżonkowi.

Czy dobrze zrozumialem Elu?

Pozdrawiam
pi.kwadrat

Anonymous - 2011-01-26, 08:41

elzd1 napisał/a:
Przebaczenie nie oznacza otwarcia na pojednanie.

Elżbieto............. ze przebaczenie nie oznacza pojednania ....z tym się zgadzam.
Ale nie zgadzam się z tym że przebaczenie nie jest otwarciem się na pojednanie.
Bez przebaczenia nie ma pojednania.
Ale przebaczenie może być bez pojednania i jednostronne.Nawet bez wiedzy i woli "krzywdzieciela".
Jest aktem woli.....może wyższej(w sensie nie każdego stać na to) dojrzałości duchowej i emocjonalnej
Andrzej napisał/a:
Moim zdaniem, rzadko zdarza się, żeby jedyną motywacją strony powodowej było wyłącznie stwierdzenie prawdy (sprawdzenie czy związek był ważnie zawarty) i wykluczenie w przyszłości nowego związku.


Mam kilka osób znajomych po stwierdzeniu nieważności sakramantu.............. nawet ta która poświęciła się Bogu składając śluby czystości jakiś czas temu ,nie miała takich intencji gdy oddawała sprawę do sądu kurialnego.Chiała poprostu mieć możliwość zawarcia powtórego związku i życia z sakramentami.
Na tym forum sa stwierdzenia ,że chęć oddania sprawy do sądu metropolitarnego jest podyktowana pragnieniem wejścia powtórnie w związek z inym człowiekiem

Pogody Ducha

Andrzej - 2011-01-26, 09:10

pi2 napisał/a:
Bog zawsze moze udzielic łaski pojednania, ale nie zawsze jej udziela i nie zawsze czlowiek potrafi ją przyjać.


Bóg ZAWSZE udziela łaski przebaczenia wszystkim ludziom, gdyż pragnie WSZYSTKICH zbawić, pragnie by wszyscy przebaczali i dążyli do pojednania.. Problem w tym, że nie każdy człowiek jest na tę łaskę otwarty - jego serce, głowa może jej nie wpuszczać do siebie. Dzieje się tak np. gdy ktoś tkwiąc w jakimś grzechu, nie chce z niego - z tego grzechu - zrezygnować..


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group