Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Czy ksiądz powinien znać prawdę o małżeństwie swoichparafian

Anonymous - 2011-01-14, 01:15
Temat postu: Czy ksiądz powinien znać prawdę o małżeństwie swoichparafian
Księża chodzą teraz po kolędzie. Poznają swoich parafian, ich problemy, radości, sytuację rodzinną. W tym kontekście zachęcam wszystkich do dyskusji i odpowiedzi na pytanie:

Czy jest celowe poinformowanie proboszcza parafii, na terenie której mieszka sakramentalny współmałżonek, który żyje w związku niesakramentalnym - o tym, że drugi sakramantalny opuszczony współmałżonek jest wierny i gotowy do pojednania i uzdrawiania małżeństwa?

Anonymous - 2011-01-14, 01:47

Myślę, że to bardzo delikatna kwestia. Zależy od stanu emocjonalno-duchowego porzuconego współmałżonka. Trzeba bacznie badać w tym względzie swoje serce, aby prawda wypowiedziana w tej sytuacji służyła dobru czyli Zbawieniu współmałżonków sakramentalnych oraz konkubiny/konkubenta, a nie egoistycznej zemście za porzucenie.
Jesli osoba porzucona jest pewna w secu i w duchu,że Jej intencje są czyste to należy z troską ujawnić prawdę, jeśli znajduje w sobie jeszcze cień chęci odwetu to raczej prosic o modlitwę o uzdrowienie relacji małżeńskich bez wdawania się w zbędne szczegóły.
Najlepiej tę decyzję poprzedzić Adoracją z intencją o Dar Rozeznania własnego serca
Takie jest moje zdanie i odczucie.

Anonymous - 2011-01-14, 12:05

Jarku, skoro poznawanie parafian, to chyba i ta prawda może być wpisana w rozmowę. Nie żeby zaszkodzić w jakikolwiek sposób mężowi/żonie trwającemu w związku niesakramentalnym, ale żeby ksiądz miał coraz szersze, jaśniejsze spojrzenie na problemy małżeńskie.
Kiedyś, podczas rekolekcji słyszałam piękne skądinąd kazanie o pragnieniu życia w bliskości Boga, w tym - o dramacie pewnej pary niesakrametalnej z powodu niemożności korzystania z Sakramentów w kościele. Pragną, a nie mogą... Historia ( w tamtym czasie oczywiście) wyciskała łzy z oczu... Można by pomyśleć - naprawdę pokrzywdzeni... Tym bardziej, że nie padło ani jedno słowo o (być może) porzuconej żonie, o jej dramacie. Może ta - wskutek przeżyć popadła w depresję i nie miała siły, odwagi do rozmowy z duchownym, może w ogóle oddaliła się od kościoła? Jakkolwiek by nie było, dobrze, że nie słyszała tego kazania, bo mogłaby zrozumieć, że cierpienie jej porzuconej, samotnej - nie zajmuje nikomu myśli, że jest niczym w porównaniu z cierpieniem męża odsuniętego od życia sakramentalnego.
Ogólnie, wydaje mi się, że pod pojęciem rozwodu, rozstania - większość ludzi rozumie: koniec miłości po obydwu (!) stronach. I warto wyjawić, że to nie jest tak, że za tym pozornym spokojem kryje się często wielki dramat jednego z małżonków (przykładem to forum). Może efektem tego będzie większa ilość kazań dotyczących małżeństwa, rodziny, a w szczególności: jak ma się pobożność (jej pragnienie) do wyrządzania krzywdy najbliższej osobie - mężowi/żonie, dzieciom. Z pożytkiem dla małżeństw w kryzysie... Za mało (moim zdaniem) mówi się o miłości - tej ziemskiej. Jakże często: wiara sobie, życie sobie... A przecież to przenikająca się jedność.

Anonymous - 2011-01-14, 20:05

"Czy ksiądz powinien znać prawdę o małżeństwie swoich parafian"? Moim zdaniem, słowo "powinien" nie jest tutaj najwałściwsze - wszystko zależy od tychże parafian. Jeżeli szczera rozmowa o własnym małżeństwie z księdzem jest dla nich ważna, to mają prawo (nie obowiązek) o tym porozmawiać.
Post Róży skłonił mnie do przemyśleń i refleksji tego typu: Często w czasie Mszy Św. modlimy się "za małżeństwa niesakramentalne", chyba żadziej w intencjach typu "za osoby zdradzone, porzucone", ale może tak w rzeczywistości nie jest. Może to tylko takie odczucie osób, które zostały zdradzone i wiedzą, jaki to jest dla nich dramat i ból. Osobiste przeżycia powodują, że rzeczywistość postrzegamy w określony sposób, z pewnej perspektywy, przez określony pryzmat. Niezależnie od tego, jak jest na prawdę (częściej formułowane są intencje za małżeństwa niesakramentalne, czy też za porzuconych, zdradzonych małżonków), to warto zastanowić się, czy nie lepiej byłoby inaczej te intencje formułować, np.
"w intencji rodzin i małżeństw sakramentalnych o ich dobrą kondycję"? Bo przecież, jeśli małżeństwa sakramentalne będą mocne, to nie będzie dramatów małżeństw niesakramentalnych, osób zdradzonych i porzuconych? I jeszcze jedna refleksja. Tym razem może nieobiektywna, bo akurat małżonkiem niesakramentalnym nigdy nie byłam. Myślę sobie tak - jeśli dla małżonków niesakramentalnych dramatem jest niemożność przyjmowania Komunii Św., to przecież mogą to zmienić - przestać być małażonkami niesakramentalnymi. Czy się mylę? Ich sytuacja kojarzy mi się - niech mi wszyscy, a zwłaszcza niesakramentalni wybaczą ostrość mojej wypowiedzi - z popularnym zjawiskiem określanym potocznie słowami "chcę zjeść ciasteczko i nadal je mieć". W życiu cały czas musimy dokonywać wyborów i decydować, co dla nas w danej sytuacji jest najważniejsze. A więc problem tylko w tym, aby zdecydować się konkretnie - albo małżeństwo niesakramentalne, albo Komunia św? To na tyle dzisiaj. Pozdrawiam wszystkich.

[ Dodano: 2011-01-14, 20:09 ]
Upsss, oczywiście rzadziej, a nie żadziej!!! Mam nadzieję, że innych podobnie pięknych "kwiatków" w moim poście już nie ma.

Anonymous - 2011-01-14, 20:16

Teor zgadzam się z Tobą . Termin malzenswto niesakramentalne to pojecie z gruntu nieprawdziwe

juz "lepiej" jakby uzywano pary niesakramentalne, malzenstwa cywilne...

Anonymous - 2011-01-14, 22:23

Danka 9 napisał/a:
"lepiej" jakby uzywano pary niesakramentalne, malzenstwa cywilne...

na to wymyślono już nazwy i trzeba ich używać , bo to jedyne prawdziwe i nie zakłamane nazwy: konkubinat lub związek cywilny, ale nigdy małżeństwo, gdyż to rozmydla nazewnictwo i myślenie. :-?

Anonymous - 2011-01-14, 22:38

Chciałem napisać neutralnie i napisałem "związek niesakramentalny"
Anonymous - 2011-01-15, 10:22

kinga2 napisał/a:
na to wymyślono już nazwy i trzeba ich używać , bo to jedyne prawdziwe i nie zakłamane nazwy: konkubinat lub związek cywilny, ale nigdy małżeństwo, gdyż to rozmydla nazewnictwo i myślenie. :-?

Konkubinat ma miejsce wtedy kiedy para żyje bez legalizacji państwowej swego układu, gdy legalizują go prawnie wtedy można mówić o związku cywilnym jest to bardzo trafne określenie.
Co do pytania, uważam, że ksiądz powinien znać sytuację, ale z pewnością nie należy widzieć go w roli emisariusza. Nie każdy kapłan będzie dysponował predyspozycjami do takich zadań, natomiast może wspomóc modlitewnie.

Anonymous - 2011-01-15, 16:52

Jarosław napisał/a:
Konkubinat ma miejsce wtedy kiedy para żyje bez legalizacji państwowej swego układu

Tak to prawda z punktu widzenia prawa cywilnego.
Jednakże z punktu widzenia prawa kościelnego każdy związek niesakramentalny( potwierdzony aktem cywilnym czy nie ) jest nazywany konkubinatem.

Anonymous - 2011-01-15, 19:48

kinga2 napisał/a:
Jarosław napisał/a:
Konkubinat ma miejsce wtedy kiedy para żyje bez legalizacji państwowej swego układu

Tak to prawda z punktu widzenia prawa cywilnego.
Jednakże z punktu widzenia prawa kościelnego każdy związek niesakramentalny( potwierdzony aktem cywilnym czy nie ) jest nazywany konkubinatem.

Szkoda że księża tego nie wiedzą i również małżeństwem nazywają związki potwierdzone aktem cywilnym.

Anonymous - 2011-01-15, 21:25

elzd1 napisał/a:
Szkoda że księża tego nie wiedzą i również małżeństwem nazywają związki potwierdzone aktem cywilnym.

Niestety i ja się z tym spotkałam. :-( , ale tu chyba "mści się" przyzwyczajenie do mentalności rozwodowej i rozmydlanie granic, więc aby dotrzeć do wiernych chyba stosują swoiste skróty myślowe i niestety są źle rozumiani.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group