Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Pruderia czy czystość małżeńska

Anonymous - 2011-01-14, 00:18
Temat postu: Pruderia czy czystość małżeńska
Zacząłem tu nowy temat aby nie ,,podpinać" się do tematu Kalina..... . Poruszyłem sprawę mojego małżeństwa które jest w sytuacji ,,na krawędzi" .Pisałem że żony nigdy nie kochałem i nie kocham.............tak,gdy brałem ślub byłem tego świadomy....i myślałem że to się zmieni....Róża napisała że nie dochowuję przysięgi małżeńskiej ponieważ ślubowałem miłość..........Przez cały okres przysięgi małżeńskiej starałem się tak robić jakbym żonę kochał...nigdy nie mówiłem jej że jej nie kocham ale też aby nie skłamać nie mówiłem jej że ją kocham poza tym staram się ciągle okazywać jej miłość bliżniego co jest tym samym .Pisałem kilka miesięcy wcześniej na forum dlaczego tak się stało(temat ,,przesadna pruderia przyczyną nieszczęścia" być może jest to gdzieś w archiwum).....Ważną też żeczą jest zachowanie w małżeństwie czystości we wspólnym życiu (czasem staram się przytulić żonę aby okazać jej nieco czułości choć nadal mam obawy czy....jest to zgodne z przykazaniami...... .Co do odwiedzin brata to przede wszystkim przychodzi do naszej mamy i pracuje u mnie swoimi narzędziami z których i ja dorabiając na chleb też korzystam przez co nie mogę go ot tak wyrzucić ,zresztą nie chciałbym nikogo wyganiać.Żona go nie cierpi i jest wiele kłutni przez to......Wpływu nie ma na mnie ,ale żona uważa że się wtrąca,choć w zasadzie chyba tak nie jest..... Żona mówi że zabierze dzieci i pójdzie choć staram się żeby tak się nie stało....Pewien ksiądz doradził mi abym dla zachowania czystości małżeńskiej przeprowadził się do innego pokoju....choć ja myślę że to może nie jest konieczne po prostu staram się nie dotykać żony w jakiś grzeszny sposób...............................................
Anonymous - 2011-01-14, 00:51

Że co?

Czy Ty nie mylisz czystości małżeńskiej z celibatem?

Po to nam dal Bóg cielesność, namiętność i przyjemność, by zgodnie z jego przykazaniami z tego korzystać.

Czystość małżeńska to zbliżenie w miłości, oddanie, WIERNOŚĆ, a nie osobne sypialnie.

Straszne miała życie Twoja żona...Bez bliskości, bez czułości - której każda kobieta tak bardzo potrzebuje.

"staram się nie dotykać żony w jakiś grzeszny sposób" - grzeszny sposób to chyba tylko uderzenie, bo nie wiem, jak można grzech wciskać w święty związek żony i męża, który pobłogosławił sam Bóg.

Jeśli nie chciałeś zbliżać się do kobiety, należało wstąpić do zakonu....

Według mnie małżeństwo zostało nieważnie zawarte.

Nie kochałeś żony przed ślubem, nie kochałeś podczas ślubu i WIEDZIAŁEŚ o tym.

Przysięgając jej miłość, popełniłeś grzech krzywoprzysięstwa i zbeszcześciłeś sakrament. A po ludzku - oszukałeś żonę.

Przykre, ale tak to widzę.

PawełV napisał/a:
Przez cały okres przysięgi małżeńskiej starałem się tak robić jakbym żonę kochał...


Miłość to uczciwość.
Udawałeś, że kochasz?

Straszne....

Anonymous - 2011-01-14, 01:20

PawełV,
z tego co piszesz pomyliłeś dwie niezależne, ale funkcjonujące razem w małżeństwie rzeczywistości.
Miłość jaką ślubujesz przed ołtarzem czyli postawę miłości jaka pokazał nam Chrystus -przykłady w całej Ewangelii, ona nie umiera i pozostaje w małzeństwie nawet gdy umiera eros.
Z miłością emocjonalną -erosem-jaka ludzie darzą się po to aby móc począć potomstwo. Cudem jest niewyobrażalnym i łaską jeśli ludzie potrafią ja pielęgnować i ona trwa przez całe małzeńskie życie.

PawełV napisał/a:
Pewien ksiądz doradził mi abym dla zachowania czystości małżeńskiej przeprowadził się do innego pokoju....


Chyba coś nie do końca zrozumiałeś. Czystość małżeńska nie oznacza celibatu. To postawa wyrażająca się czystością intencji, myśli, czynu, dotyku, brak antykoncepcji, czystości spojrzenia, rozwoju więzi emocjonalno-psychicznej pomiedzy małzonkami. Czystość łoża to czystość pożycia, a nie abstynencja.
Przeprowadzka do innego pokoju i powstrzymanie sie od współżycia jest czasowym elementem odzyskiwania czystości małżeńskiej w przypadku rażącego naruszenia tej sfery przez grzech ciężki jednego lub dwojga z małżonków.
Przymuszanie jednak drugiego małżonka do białego małżeństwa, bez jego zgody i wyraźnych wskazań ku temu ( sprawy zdrowotne, post duchowy itd-zawsze czasowe)jest grzechem ciężkim przeciwko sakramentowi małżeństwa, więc nie mógł Ci tego zalecić ksiądz.Jedyne co tu mogło zajść to jakieś nieporozumienie, coś nie do końca zrozumiałeś lub coś źle zostało naświetlone. Najlepiej poczytaj na ten temat i porozmawiaj z duchownym z domowego kościoła czy duszpasterstwa rodziny.

Anonymous - 2011-01-14, 01:33

Jeśli nie chciałeś zbliżać się do kobiety, należało wstąpić do zakonu....

Według mnie małżeństwo zostało nieważnie zawarte.

Nie kochałeś żony przed ślubem, nie kochałeś podczas ślubu i WIEDZIAŁEŚ o tym.

Przysięgając jej miłość, popełniłeś grzech krzywoprzysięstwa i zbeszcześciłeś sakrament. A po ludzku - oszukałeś żonę.

Przykre, ale tak to widzę.



Przykre,ale też tak to widzę.
Człowieku...coś TY najlepszego zrobił??????????????

Anonymous - 2011-01-14, 07:21

Paweł............. za nie korzystanie z radości i doznań dozwolonych (pieszczoty,pocałunki,przytulanie,seks) w małżeństwie ,a nie wykorzystywanych tez trzeba będzie kiedyś zdać relację Bogu.
I z czego będziesz zdawał relację????????
lena napisał/a:
Człowieku...coś TY najlepszego zrobił??????????????


Coś Ty najlepszego zrobił z małżństwa ??z rodziny? jaki przykład dajesz swoim dzieciom???
Ojciec może dać swoim dzieciom najwiecej gdy kocha ich matkę
A TY??? Czy to co robisz,co zrobiłeś było i nie jest niczym innym jak oszustwem??????

Anonymous - 2011-01-14, 08:10

Satine napisał/a:
Według mnie małżeństwo zostało nieważnie zawarte.

Nie kochałeś żony przed ślubem, nie kochałeś podczas ślubu i WIEDZIAŁEŚ o tym.

Przysięgając jej miłość, popełniłeś grzech krzywoprzysięstwa i zbeszcześciłeś sakrament. A po ludzku - oszukałeś żonę.

Uffff satine pełna racja w tym co piszesz.......choc zarazem smutne że trzeba dojrzec takie wnioski


Kurcze Paweł nie mam zamiaru powtarzac to co inni napisali...ale wiesz mnie wkurzyło ogromnie tylko jedno :-x :-x :-x ..jak można jako człowiek 14 lat zwodzic i igrać z uczuciami drugiego człowieka......wykorzystać go(bo tak to widzę)-by jeszcze dzieci przyszły na świat

napisałes że byłes u księdza??? pewnie i dobrze w jakims tam sensie ,ale mnie się widzi że Tobie potrzebny bardziej SPECJALISTA...niż ksiądz....

i warto spojrzec na to w ten sposób.....bo dla mnie nie jest to.


......................ZDROWE................




mimo mego wkurzenia pozdrawiam i Pogody Ducha

Anonymous - 2011-01-14, 15:33

Dlaczego zdecydowałeś się na ślub???????
Anonymous - 2011-01-14, 20:31

czuje że ktoś nas tu wkręca...
Anonymous - 2011-01-14, 21:29

Hmm sakrament małżeństwa to przecież połączenie dwóch kochających się osób, jesli się zdecydowałeś na ślub to dałeś zonie do zrozumienia że ją kochasz, po prostu kłamałeś!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!!?!?!?!?
Przed nią i przed Bogiem
Smutne to

Anonymous - 2011-01-14, 23:56

PawełV napisał/a:
Pewien ksiądz doradził mi abym dla zachowania czystości małżeńskiej przeprowadził się do innego pokoju....choć ja myślę że to może nie jest konieczne po prostu staram się nie dotykać żony w jakiś grzeszny sposób..........


może warto poczytac co
O. Ksawery Knotz z Klasztoru Braci Mniejszych Kapucynów doktor teologii pastoralnej, duszpasterzem małżeństw, redaktor naczelnym portalu "Szansa Spotkania”, skierowanego do małżeństw według nauki Kościoła katolickiego
mówi
...Żyjemy w czasach, gdy mało się czyta Ewangelię, a w Kościele temat seksu jest zaniedbany. Tymczasem w Piśmie Świętym wątków seksualnych jest bardzo dużo - podkreślił o. Ksawery Knotz. - Jak się to ma do sakramentu małżeństwa? Tak, że sakrament ten nie realizuje się tylko w czasie godzinnego rytuału w kościele, kiedy małżonkowie wymieniają obrączki. Sakrament ten realizuje się w codziennym życiu małżonków: w rozmowie, sprzątaniu mieszkania, wspólnym zakupie mebli czy samochodu - mówił autor książki.

Jak podkreślił, bywa, że jeśli już w Kościele mówi się o seksie, to w kategoriach negatywnych: że coś jest grzechem, jest złe.

- Pokutuje mentalność przypominająca kodeks karny. Ludzie pytają mnie o to, co wolno w seksie, a czego nie. To niepoważne - mówił o. Ksawery. - Pisząc tę książkę, starałem się odejść od negatywów. Porównuję seks do meczu piłkarskiego, gdzie wprawdzie są jakieś zasady - nie można faulować czy wybijać piłki na aut. Ale to, co się odbywa na boisku - to mecze różnej klasy, różnych lig, są piękne i wspaniałe, ale i nudne i beznadziejne - mówił o. Ksawery Knotz.....


Ojciec Ksawery Knotz zaskakuje: "Seks nie może czekać (...) generalnie wszyscy go lubią"
Jolanta Grzegorzewska

Kamasutra kojarzy się z pozytywnym podejściem do seksu, więc jeśli ja też tak się kojarzę, nie mam nic przeciwko temu – mówi ojciec Ksawery Knotz.


Z ojcem Ksawerym Knotzem, autorem książki

Książka posiada imprimatur (oficjalna aprobata władz kościelnych)

pt. "Seks jakiego nie znacie. Dla małżonków kochających Boga” i inicjatorem ogólnopolskich rekolekcji "Akt małżeński – szansa na spotkanie z Bogiem”, rozmawia Jolanta Grzegorzewska

Jolanta Grzegorzewska, "Nowa Trybuna Opolska”: Wie ojciec, jak okrzyknięty został przez dziennikarzy?

– Jak?

Mistrzem katolickiej kamasutry.

– Ładnie. Kamasutra kojarzy się z pozytywnym podejściem do seksu, więc jeśli ja też tak się kojarzę, nie mam nic przeciwko temu.

Pytanie, na ile to określenie jest trafne.

– Tylko o tyle, że pokazuję pozytywny kontekst ludzkiego życia i w tym kontekście omawiam kwestie moralne i duchowe.

A dokładniej...

– Chcę, aby katolicy cieszyli się życiem seksualnym, a wymogi moralne kojarzyły się im z troską o lepszą jego jakość. Bo gdyby tak nie miało być, to czy seks byłby realizacją sakramentu małżeństwa? Podczas rekolekcji wyjaśniamy więc sobie, jak się ma seks do Pana Boga, do duchowości, do religijności, wiary. Często bowiem w małżeństwie katolickim seksualność i religijność idzie dwutorowo, równolegle wobec siebie: jedną sferą jest seks, drugą – odrębną i niewspółgrającą z nim – Bóg. Często obie sfery – choć powinny – nie łączą się ze sobą. Prawdą jest natomiast, że seks może przybliżać do Boga, a wiara może ubogacać życie seksualne.

Jak więc brzmi pierwsza fraza, którą wypowiada mistrz kamasutry podczas inauguracyjnego spotkania ze swoimi uczniami?

– Zaczynamy. Seks nie może czekać.

Mocne.

– Dlaczego?

Bo wypowiada ją osoba duchowna, bo dzieje się to na rekolekcjach.

– Ale to jest najlepsze miejsce, aby omawiać rzeczy ważne dla człowieka. Jeśli sfera seksualna jest zaniedbywana, to małżeństwo zaczyna się od siebie oddalać. Staje się sferą cierpienia. Takie małżeństwa po latach widzą, że dużo zaprzepaściły.

W takiej sytuacji wiele osób pomyślałoby raczej o wizycie u seksuologa niż u księdza czy innej osoby duchownej.

– Kościół też musi mieć w tej kwestii swoją ambonę, książki, strony internetowe. Jeśli tego zabraknie, interpretacja nauki Kościoła w tej kwestii może pójść w złym kierunku.

Ale mówienie o seksie jest takie niekatolickie...

– Dlaczego? Seks to dar od Boga.

Jak więc katolicy traktują seks?

– Generalnie wszyscy go lubią, ale – oczywiście – w wielu małżeństwach pojawiają się związane z tym dylematy moralne, rodzą się pewne pytania...

Na przykład czy w czerpaniu przyjemności z seksu nie ma niczego złego?

– Nie ma niczego złego, pod warunkiem że współżycie ma miejsce w małżeństwie, towarzyszy mu miłość i szacunek dla ciała mężczyzny i kobiety.

Skąd więc przekonanie, że w myślach pobożnej katoliczki nie miejsca nawet na słowo "seks”, nie mówiąc już o słowie "orgazm”, a prawdziwy katolik nie całuje żony poniżej pępka?

– Operujemy stereotypami, mamy słabą i powierzchowną wiedzę. Dokumenty Kościoła katolicy znają tak, jak obywatele konstytucję. Jak wielu ludzi czytało konstytucję?

Obalmy więc parę stereotypów.

– Proszę.

"Celem każdego stosunku jest prokreacja”. Prawda czy fałsz?

– Fałsz. Chodzi o to, by ludzie spotykali się zgodnie ze swoją cielesnością, jej fizjologią, by współżyli zgodnie z możliwościami, jakie im daje ciało, szczególnie ciało kobiety, które pozwala cieszyć się ze współżycia również w czasie niepłodnym. Decyzja o czasie podjęcia współżycia należy tylko do małżonków i nie może być oceniana negatywnie.

Idźmy dalej: "Seks oralny jest grzechem”.

– W czasie współżycia seksualnego małżonkowie mogą okazywać sobie miłość w każdy sposób, mogą obdarzać się nawet najbardziej wyszukanymi pieszczotami. Stymulacja manualna i oralna bywa często niezbędna.

Pod warunkiem...

– Pod warunkiem że pieszczoty te dążą do rozbudzenia umożliwiającego satysfakcjonujący akt seksualny. Gdy małżonkowie podejmują bardzo intymne pieszczoty, ważne jest też, by między nimi panował szacunek i zrozumienie, otwartość na potrzeby drugiej strony z jednoczesną świadomością, że nasza druga połowa nie zawsze musi chcieć tego samego, że niektóre rzeczy są dla niej nie do przyjęcia. A nic nie może odbywać się pod przymusem, nasze zachowania nie mogą współmałżonka upokarzać. Trzeba uważać, aby szukając urozmaicenia, czegoś po drodze nie zgubić, nie zatracić duchowej relacji. Kochać się trzeba umieć.

Na podpowiedzi w kwestiach technicznych nie ma co liczyć?

– To wszystko można znaleźć w Internecie.

A poważnie?

– Redukowanie człowieka do potrzeb biologicznych, seksu do techniki, nakreślanie tylko jednego celu: doświadczyć jak najsilniejszych doznań i to zawsze, kiedy tylko się chce, nie przynosi niczego dobrego. Model erotomana, proszę mi wierzyć, nie sprawdza się w małżeństwie. Ludzie chcą miłości, jedności. Chcą się czuć kochani, szanowani, chcą wiedzieć, że ta druga strona chce się o nich troszczyć. W tym kontekście także wiedza bardziej "techniczna” jest ważna i potrzebna.

Duża wiedza, jak na osobę duchowną.

– Dużo czytam. Mówią o tym także sami małżonkowie.

Takie rozmowy nie są chyba łatwe.

– Bo my o seksualności nie potrafimy rozmawiać ze sobą.

My – Polacy, my – katolicy czy my – ludzie?

– Chyba jest to prawda uniwersalna, ponieważ zdanie "jesteśmy tyle lat małżeństwem, a nigdy o tym szczerze i głęboko nie rozmawialiśmy” słyszałem nie tylko w Polsce, ale i na Ukrainie czy Ameryce.

Amerykanie?

– Ich problemy niewiele różnią się od naszych. No, może amerykańskie małżeństwa częściej przestają wierzyć w siebie, bo wszyscy naokoło mają być tacy szczęśliwi, a im nie wychodzi.

Polskie małżeństwa nie mają z tym kłopotu? Małżonkowie nie chcą być w łóżku supermenami?

– Czasami ich też trzeba w drugą stronę odkręcić, bo tak są na punkcie wyidealizowanego seksu sfiksowani. Mają wysokie wymagania wobec siebie, a nie mogąc im sprostać, obrzucają się pretensjami, oddalają od siebie.

Po rekolekcjach brata Ksawerego natomiast...

– Są bardziej wolni, bardziej rozumieją naukę Kościoła jako życzliwą dla ich miłości. I łatwiej im o wielu rzeczach rozmawiać.

A księża?

– Najczęstszym momentem, w którym księża rozmawiają o życiu seksualnym, jest spowiedź, a wtedy o seksie mówi się tylko w kontekście grzechu, problemu.

A nie jest to dla nich po prostu zbyt trudny temat?

– Nikt nie lubi stąpać po grząskim gruncie, a współżycie jest takim gruntem. Boją się, ponieważ temat nie jest dostatecznie zgłębiony. Nic więc dziwnego, że w pewnych sytuacjach starają się go omijać.

A szkoda, bo seks jest OK, przynajmniej pod takim hasłem odbywały się rekolekcje w jednym z miast.

– Bo tak właśnie jest. Seks małżeński jest OK. Dla Pana Boga też.

Dziękuję za rozmowę.



i myslę że to książka koniecznie dla ciebie do poczytania, zamiast przeprowadzki do drugiego pokoju czy starań niedotykania żony, na początek...

Anonymous - 2011-01-15, 00:34

Cóż mogę powiedzieć?............napewno dużo w tym wszystkim mojej winy ........chciałem kochać i być kochanym, chciałem mieć rodzinę jak każdy....Może jest to związane z wychowaniem?.......Nigdy nie przypominam sobie aby mój ojciec przytulił matkę lub ją pocałował.W domu nigdy nie mówiło się o takich sprawach. Zawsze miałem duży szacunek do dziewczyn,onieśmielały mnie....nawiązywałem z nimi kontakty ,rozmawiałem...pragnąłem cielesności ale nie chciałem zgrzeszyć -,,każdy kto pożądliwie spojrzy na kobietę już dopuścił się z nią cudzołóstwa"te słowa ewangelii mocno wryły się w mą pamięć i nie potrafiłem dłużej utrzymać przyjażni,znajomości lub czegoś więcej.Traciłem jedną dziewczynę za drugą(a może byłem za biedny) pozatym w okolicy panował,,pomór na dziewczyny"(jak to na wsi się zdarzało) ......Po przeczytaniu książki ks.Malińskiego stwierdziłem że nie mam już dłużej na co czekać zważywszy że miałem już 28 lat. Poznałem moją przyszłą żonę...nie podobała mi się jej uroda i nie miała w sobie tego ,,coś".Próbowałem przerwać ten nasz związek ale ona mnie kochała .Było mi jej żal (dlaczego miałaby przeze mnie cierpieć ,dlaczego się z nią nie pobrać może to ostatnia szansa o którą tyle lat się modliłem -myślałem.....Nie kochałem jej może tak jak się powinno kochać ale starałem się by czuła się kochana...........Bałem się namiętności by nie zgrzeszyć ....,,każdy kto pożądliwie........" każdy -to znaczy każdy -mąż też kobietę-każdą kobietę-żonę również spojrzy pożądliwie-a cóż dopiero całować czy robić,,coś innego"............tak myślałem!!! Dopiero tu na forum prawie rok temu zostałem uświadomiony że to nie tak !!!!............Chyba nie bardzo da się to naprawić :cry: Przysięgając przed ołtarzem nie miałem złych intencji ...A czy kobiety które wychodzą za facetów którzy błysną bogactwem ,porzucając często swe prawdziwe miłości czy kłamią i czy ich małżeństwa można uznać za nieważne? ??? gdzie tam miłość ??? chyba tylko do pieniędzy i do lekkiego życia..... szukałem jakiejś rady gdzie mogłem (choć może w ograniczonym zakresie-wiadomo wieś)........Różni księża różnie mówili na te tematy była pochwała za dążenie do czystości i powstrzymywanie się od współżycia nie uznawanie tego za grzech jak i uznawanie tego za grzech lekki.Katechizm Kościoła Katolickiego mówi że współżycie jest dopuszczalne i godziwe jedynie gdy jest nastawione na zjednoczenie i prokreację-rozumię to (może się mylę) że jeśli nie są spełnione te dwa warunki to jest niegodziwe i jest grzechem....Żona i tak jest od paru lat oziębła i chyba kręcą ją tylko kłótnie które wszczyna z byle powodu a których ja nie wytrzymuję i mówi że odejdzie a ja będę płacił alimenty i popiera to argumentami jak to zrobiły jej koleżanki które są już po rozwodzie (niestety w sądzie podobno pracuje pani sędzia która jest w tych sprawach dość skuteczna -określiłem ją nawet -,,rzeżniczka małżeństw"......................
Anonymous - 2011-01-15, 05:59

PawełV napisał/a:
współżycie jest dopuszczalne i godziwe jedynie gdy jest nastawione na zjednoczenie i prokreację-rozumię to (może się mylę) że jeśli nie są spełnione te dwa warunki to jest niegodziwe i jest grzechem....

Pawle, poczytaj jeszcze raz, to co bywalec wkleił. Poczytaj ze zrozumieniem. Co rozumiesz pod słowem "zjednoczenie"? Czyż nie jest to to, o czym pisze o. Knotz powyżej - szacunek, okazywanie czułości, pokazywanie że troszczę się współmałżonka w KAŻDYM aspekcie? Przecież to JEDNOCZY małżeństwo, czyż nie? Zwróć uwagę, że jeśli każde współżycie miałoby prowadzić w intencji do prokreacji, to dokładnie zostalibyśmy postawieni na równi ze zwierzętami. To zwierzęta kopulują tylko w okresie rui (no dobra, wyjątkiem jest kilka gatunków naczelnych), czyli celem jest tylko prokreacja i nic więcej. U człowieka celem, sensem jest jedno i drugie - zjednoczenie i prokreacja. A zatem - jednoczmy się, nie wykluczając prokreacji. A wtedy wszystko jest dobre i godziwe.
Pawle, przez swoje postępowanie (przekaz rodziny pierwotnej jest ważny, ale nie zwalaj wszystkiego na to!) doprowadziłeś małżeństwo na skraj ruiny. I nie zwalaj teraz na żonę, że ona jest oziębła. Taką się stała będąc Twoją żoną. I do Ciebie należy teraz to odkręcić!

Anonymous - 2011-01-15, 08:38

Pawle przeczytałam Twoje posty i zauważyłam jedno, że mimo tego, ze zony na początku nie kochałeś, nie podobała Ci się jakos wyjątkowo to obawiałeś się by nie "być pożądliwym"
czyli jednak tak całkiem obojetna nie była Ci jako kobieta, czyż nie?
Macie dzieci.
Czy jednak to przyciąganie fizyczne między Toba a żoną to nie jest coś co pojawia sie na początku gdy ludzie się poznają? jesli sie tego bales jak ognia plus surowe wychowanie to co się dziwić ze to wszystko sie stało w waszym małżenstwie.
Na bazie tego przyciągania między płciami rozwijaja się wyższe uczucia, szacunek, wrazliwosc na potrzby drugiej osoby, akceptacja.
O to wszystko starałeś się, jak piszesz.
A wyciąłeś ze swojego serca i ciała ważną potrzebe seksulaności z obawy przed grzechem.
Niestety wielu ludzi zwiazanych z kościołem tak robi, robiło, duzo sie zmienia w ostatnich latach w mysleniu o seksie, coraz więcej się mówi i bardzo dobrze.
Polecam lekturę forum i książki podane przez bywalca wyżej.

Pozdrawiam


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group