Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Potrzebuję pomocy

Anonymous - 2011-01-12, 21:40
Temat postu: Potrzebuję pomocy
Witam wszystkich, jest to mój pierwszy temat, trafiłam tu przez przypadek,
moje małżeństwo po 16miesiącach rozpada się nie wiem co mam robić.
Może od początku,
Jesteśmy ze sobą 4 lata, po 3 latach zaszłam w ciąże, pobraliśmy się, urodziło nam się dziecko synek, w pierwszej dobie miał operację, ponieważ ur sie z wadą genetyczną, miesiac przebywał w szpitalu. Teraz ma 13msc i jest zdrowy, po jego wadzie został szef pod piersią i małe problemy z jedzeniem.
Wracajac do "małżeństwa" od samego początku gdy michał oświadczył mi się zaczeły się schody, kłociliśmy sie, raz zwalaliśmy to na moje nastroje ciążowe, raz na zmeczenie, różnie, po ślubie tydzień zajrzałam do męża laptopa i poczytałam jego rozmowy z koleżankami na gg. Ludzie to było straszne facet będąc ze mną zaręczony, mając w drodze dziecko romansował z innymi pannami, tylko pytanie czy na tym się kończyło, wątpie, były spotkania, telefony, @... tyle wiem na pewno.
Będąc w ciązy byłam na L4 źle znosiłam, ciągle leżałam, myślicie ze chociaż raz przyniósł mi kubek gorącej herbaty? nie, że kupił mi gofra? bo mały w brzuchu się domagał nie, że pomógł mi sprzątać? nie, wszystko robiłam sama, jakim kosztem...
Miesiąc przed porodem leżałam na patologi ciąży, odwiedzał mnie sporadycznie, w wolne soboty, niedziele prawie wogóle, ważniejsze sprawy miał.
Mały się urodził, miesiac był w szpitalu, myślicie ze mnei woził do szpitala? 2 może 3 razy.
Gdy wylądował mały w szpitalu, ja z rotawirusem przy jego łóżku na podłodze spałam, wymiotowałam do kosza, a mąż co? nie odwiedzał bo chory też był i robił to co najbardziej lubił. Obcy ludzie przynosili mi termos z gorącą wodą...
Mieszkamy, mieszkaliśmy razem z moimi rodzicami, warunki extra dla małżeństwa nie mającego gdzie się podziać, rodzice na dole, my na górze, wspólna kuchnia.
O nic nie mogłam go poprosić, a wiecie dlaczego? Bo albo był zajęty graniem w gry komputerowe albo spędzaniem popołudniu u swojej babci.
Granie namiętne zaczęło się po ślubie, mąż wtedy nie pracował, szukał roboty.
Całe dnie potrafił siedzieć i grać, nic wiecej, urodziło się dziecko 2 miesiące nie grał, potem to samo granie i granie, dodatkowo zaczęło się wyciąganie ode mnei wszystkich pieniędzy które zbierałam "na kiedyś" leń nic więcej, 3 razy wyprowadzał się i wracał, 4 raz wywaliłam go z domu ja ,nie wytrzymałam, nie wytrzymałam słów między innymi "dziwko oddaj kabel" bo schowałam kabel od laptopa zeby nie grał. tych podłych słów które wtedy usłyszałam nigdy nie zapomnę, tego ciągłego dogryzania, i znęcania się psychicznego długo też bym już nie zniosła,

nie wiem czy dobrze zrobiłam wyrzucając go, ale powiedzcie mi czy małżeństwo które głownie opiera się na sexie, braku rozmowy, wyłudzaniu pieniędzy, i grach ma prawo istnieć?

przepraszam, za ten ślinotok ale jest mi ciężko, nie wiem co mam robić.

Anonymous - 2011-01-12, 22:54

caterina2011,
Witaj na forum, dobrze że odważyłaś się napisać. To dobre miejsce na wylanie smutku, spojrzenia w lustro i naładowania się informacjami ku pomocy. :-D
Twój post aż kipi od problemów, ale skoro jesteś tu pierwszy raz to zacznę od pytania jakie wszyscy Ci tu zadadzą. Jaki jest Twój stosunek do Pana Boga, jakie jest Jego miejsce w Waszym małżeństwie( bo ufam że jesteście sakramentalnym związkiem)
Myślę,że nie do końca postawiliście go w centrum Waszego życia skoro dziecię poczęło się przed ślubem :-| Skoro tak, to jak przygotowaliście się do związku małżeńskiego, czy zadbaliście o odzyskanie czystości małżeńskiego łoża?
Z tego co napisałaś popełniłaś wiele błędów uważając,że ślub zmieni małolata w odpowiedzialnego dorosłego, padłaś ofiarą swoich wyobrażeń o cudzie przemiany współmałżonka w idealnego męża tuż po sakramentalnym :Tak. Niestety przysięga małżeńska to magiczna formuła stwarzająca współmałżonka podług naszych wyobrażeń i oczekiwań:
-małżonek miał tendencje do skoków w bok jeszcze w narzeczeństwie, więc widząc to jak chciałaś budować trwały związek nie oczyszczając pola w tej dziedzinie? Co Twój mąż zrobił, aby było ok? Tu kłania się cecha jaką wyraźnie pokazał jeszcze przed ślubem czyli brak odpowiedzialności za siebie, innych, a co za tym idzie za rodzinę, którą powołał do życia.
Krótko mówiąc, Twój mąż zachowywał i zachowuje się jak mały chłopczyk, a nie dorosły mężczyzna, Ty oczekujesz,że zajmie się Wami, ale skoro wyszłaś za niedorosłego podrostka czemu nagle domagasz się mężczyzny? Czy sądzisz ,że sam fakt poczęcia potomka sprawi,że facet dojrzeje? Dorośnie w ciągu 10 sekund? Przykro to mówić, ale na to trzeba lat i chęci z Jego strony.
- do tego dochodzi fascynacja internetem i chyba już uzależnienie od gierek
- mieszkanie z rodzicami też nie sprzyja dorastaniu, nawet jeśli pozornie jesteście samodzielni
-kłótnie, które stały się Waszym udziałem nie powinny były zakończyć się wyrzuceniem z domu żadnej ze stron, bo to świadczy o tym że nie tylko nie cenicie sobie tego domu, ale i o tym że Wasza więź nie jest dorosła. Zamiast poprawnej komunikacji i spokojnej rozmowy, wyzwiska, awantury to nie jest sposób na rozwiązanie problemów. Zapraszam Cię do poczytania naszego forum w części edukacyjnej,szczególnie o komunikacji małżeńskiej
-zajrzyj także do części poradni uzależnień-poczytaj o uzależnieniu od komputera i poszukaj grupy wsparcia dla współuzależnionych, tam wytłumaczą Ci jak postępować wobec męża, aby nie pogłębiać nałogu.
-przemyśl swój stosunek do małżonka , bo nie jest najlepszy ( masz swoje powody ), ale szacunku do drugiego człowieka trzeba się nauczyć, choćby był bardzo trudnym partnerem. Trzeba także nauczyć małżonka szacunku do siebie samej, nauczyć się stawiać granice i egzekwować je ( tu polecam Dobsona-Miłość potrzebuje stanowczości)
Mam wrażenie,że Bóg tym kryzysem chce Ci zwrócić uwagę na jakąś bardzo ważną dla Was sprawę, ale do tego trzeba wyciszenia.Zwolnienia tempa życia , dystansu do siebie.
Wiem,że mając małe dziecko i traumę związaną z Jego chorobą to nie jest proste, ale składając wszystko w ręce Boga możesz jeszcze wszystko ułożyć wraz z mężem.
Z pewnością bedą Wam potrzebne rekolekcje małżeńskie i indywidualne terapie psychologiczne, ale to wszystko wymaga czasu i przemyślanego działania.
Mam nadzieję,że znajdziesz tu porady , aby Twoje małżeństwo stało się dla Ciebie źródłem siły i radości, a nie nieustajacym problemem.

Anonymous - 2011-01-13, 11:22

Cieszę się, że napisałam, że ktoś tak szybko mi odpisał.
Dobre pytanie jaki jest mój stosunek do Boga, jeszcze przed małżeństwem, przed tym jak zaczęłam spotykać się z nim (z mężem), Bog był dla mnie ważny, chodziłam regularnie do kościoła, do spowiedzi, działałam w sumie czynnie bo należałam do scholi kościelnej, która była ogromną radością mojego życia. Dawała tzw "kopa", facet który prowadzi scholę jest katechetą w liceum, organistą w naszym kościele, to chyba dzięki niemu chciało się chodzić i śpiewać. Od kąd zaczelismy sie spotykać z meżem, przestałam chodzić na scholę, do kościoła coraz rzadziej chodziłam, Bóg przestał mieć dla mnie wieksze znaczenie. Całkowicie zaczęłam się zastanawiać nad tym czy On w ogóle jest po tym co przeszłam, po operacji dziecka, po tych wszystkich ciężkich sytuacjach które nas spotkały, po tych kłótniach, awanturach.
Zawsze "odradzałam" się w trakcie dróg krzyżowych przed wielkanocą, może to chore, ale ta cisza, te słowa, wszystko co zawsze wtedy się działo w kościele działało na mnie kojąco. Na ostatnich drogach nie mogłam być, nie miał kto się zająć dzieckiem, mąż nie potrafił go uspokoić,a moja mama leżała w szpitalu po operacji. Męża rodzina nigdy nie zaproponowała że zajmą się dzieckiem (jego babcia i brat, bo Michała- męża rodzice są po rozwodzie, ojciec wyprowadził się jak miał 5 lat, a matka 2 lata temu wyszła z domu zostawiając dzieci swojej matce, czyli Michała babce)

Anonymous - 2011-01-13, 13:32

Jeżeli Michał był taki przed ślubem, to cięzko spodziewać się czegoś lepszego po ślubie...

I nie pisze tego po to, żeby powiedzieć chciałaś to masz - bo to nic nie wnosi i jest uszczypliwe.
Tylko po to, ze wydaje mi się, że musisz nastawić się na dość trudną "przeprawe", bo Twój mąż chyba zawsze taki był.. Jak Kinga napisała chłopiec.
I też po to, że jak zastanowisz się nad tym, że takigo chłopca właśnie wybrałaś na swojego męza, to będzie Ci łatwiej zaakceptować tą sytuacje (nie w sensie ze jest ok i tak musi zostać) ale w sensie takim, że może będzie Ci łatwiej zauważyć swoją odpowiedzialność w tym, że wybrałas takiego męża sama i co za tym idzie, łatwiej i chętniej przyjdzie Ci podjęcie pracy nad związkiem (komunikacją, odbudowaniem wiary i mnóstwie innych rzeczy jakie musicie poprawić).

Mi na to zwrócił uwagę Nałóg jak trafiłam na to forum, na moją odpowedzialność za wybór taki a nie inny (za co bardzo Ci Nałóg dziękuję - wczesniej jakoś nie było sposobności;)
I dla mnie to był punkt wyjścia.

Anonymous - 2011-01-13, 14:49

caterina2011 napisał/a:
Całkowicie zaczęłam się zastanawiać nad tym czy On w ogóle jest po tym co przeszłam, po operacji dziecka, po tych wszystkich ciężkich sytuacjach które nas spotkały, po tych kłótniach, awanturach.

Witaj,
na takie dylematy, które masz, odpowiedzia dla mnie ( kiedy mnie się zdarzały ) była księga Starego Testamentu-Pieśń nad Pieśniami. Przeczytaj ją jak córka, którą afirmuje Ojciec,że piekna, że godna miłości i uwielbienia, że duchowo niezwykle pociagająca.A drugi raz ( i to także podpowiedź dla innych) poczytaj jak list od męża. Zobaczysz jak bardzo zmieni się odczuwanie wielu spraw.

caterina2011 napisał/a:
Zawsze "odradzałam" się w trakcie dróg krzyżowych przed wielkanocą, może to chore, ale ta cisza, te słowa, wszystko co zawsze wtedy się działo w kościele działało na mnie kojąco. Na ostatnich drogach nie mogłam być, nie miał kto się zająć dzieckiem, mąż nie potrafił go uspokoić,a moja mama leżała w szpitalu po operacji.


Przecież i poza Wielkim Postem są w Kościele Drogi Krzyżowe, możesz też sama przeżyć ją na indywidualnej modlitwie. Na forum jest parę rozważań w części Zycie duchowe.

caterina2011 napisał/a:
męża rodzice są po rozwodzie, ojciec wyprowadził się jak miał 5 lat, a matka 2 lata temu wyszła z domu zostawiając dzieci swojej matce, czyli Michała babce


Myślę ,że tu tkwi sedno pewnej niedojrzałości męża. Brak wzorców zdrowej rodziny położył się cieniem na dzisiejszym zachowaniu, a zabrakło mu dobrej woli aby szukać takich 100% wzorców np. wśród wspólnoty Kościoła.To wszystko można jeszcze naprawić, ale do tego potrzeba terapii i tu pomocny byłby psycholog pracujący z dziećmi np. z domów dziecka. Tacy fachowcy uczą jak budować na brakach emocjonalnych trwałe więzi.Samej będzie Ci niezwykle trudno omijać te rafy, poszukac możesz też pomocy w grupach DDD,bo tam spotkali się z takimi problemami.
Pomocna także będzie literatura naświetlająca problem przekazywania wzorców negatywnych z rodziców na dzieci oraz pozytywnych tą samą drogą- nieco pogadanek i audycji jest tu na forum.
Od strony duchowej to trzeba odbudować silna więź z Bogiem. Bez Niego nie udźwigniesz problemów i tylko możesz pogorszyć sytuację.Zachęcam Cię do lektury tekstów na temat grzechów międzypokoleniowych-tam zapoznasz się ze schematem przekazywania zła po linii krwi, a następnie z tym materiałem jaki traktuje o błogosławieństwie i przekleństwie-myslę,że będzie pomocny w Twojej sytuacji. ( tam jest też pewien rys psychologiczny jaki zafunkcjonował w Twojej rodzinie)
http://www.kryzys.org/arc...opic.php?t=4789
Sporo trudu przed Tobą ale dla dobra rodziny i Twojego dzieciatka warto się go podjąć.

Oprócz bliskiego przylgniecia do Jezusa i Maryi, po ludzku zachęcam Cię do poszukania kontaktu z psychologiem, ale nie przypadkowym tylko z chrześcijańskim, albo z grup wsparcia o jakich pisałam.Naświetli Ci rzeczowo drogę jaka najbezpieczniej się poruszać, aby leczyć- nie kaleczyć.
Nie będzie łatwo, bo podczas takiej terapii wiele dowiesz się także o własnych ułomnościach i niedostatkach- to bolesne, ale konieczne aby uzdrowić zaistniałą sytuację, czego Ci z całego serca życzę.
Bez względu jednak na drogę jaką wybierzesz zostań na forum, będziemy się wspierać wspólnie- to ułatwia odnalezienie się w trudnych chwilach, no i jestesmy tu 24 godziny na dobe. :-D

Anonymous - 2011-01-13, 17:04

Wszystko ekstra, tyllko Michał jest jak kamień, nic do niego nie dociera, nie chce z nikim rozmawiać, on juz przekreślił małżeństwo, jak to już mówiłam wielokrotnie, na rękę mu wyprowadzka z domu.
Dzieki tym, którzy doradzają, Wasze rady są cenne, ale dla osób które chcą byc ze sobą, a dla tych którzy olali rodzinę to są "gadki szmatki" mam nadzieję, że w końcu ktoś do neigo dotrze.

Anonymous - 2011-01-13, 19:52

caterina2011 napisał/a:
Wszystko ekstra, tyllko Michał jest jak kamień, nic do niego nie dociera, nie chce z nikim rozmawiać, on juz przekreślił małżeństwo, jak to już mówiłam wielokrotnie, na rękę mu wyprowadzka z domu.
Dzieki tym, którzy doradzają, Wasze rady są cenne, ale dla osób które chcą byc ze sobą, a dla tych którzy olali rodzinę to są "gadki szmatki" mam nadzieję, że w końcu ktoś do neigo dotrze.


Wydaje Ci się, że dorosłemu człowiekowi ktoś ma prawo nakazywać, jak ma żyć?
Czemu tak sądzisz?
Szukasz odpowiedzi: jak i co zrobić, by mąż wrócił...by był lepszy...by się poprawił.

Jeśli tak - to odpowiedzi nie dostaniesz, bo.... to po prostu niemożliwe. Niemożliwe, by ktoś z nas wiedział, jakie czary masz wykonać, jakie ruchy, jakie słowa powiedzieć, by jakiś inny dorosły człowiek zrobił to, co Ty uważasz za stosowne w danym momencie (nawet, jeśli to co chcesz, jest szlachetne i dobre: naprawa małżeństwa)

Wiesz, chowanie kabla do komputera wcale nie świadczy o tym, że jesteś jakoś bardziej dojrzała od męża - bez urazy. Tak samo dziecinne było myślenie, że mąż pełen wad przed ślubem, po ślubie zmieni się w idealnego pana domu i odpowiedzialnego męża. Tak jak pisze Mada - czas przyjąć na siebie konsekwencje swoich wyborów, to po pierwsze. A po drugie - przestać oczekiwać, że mąż będzie spełniał wszystkie nasze wymagania.

Może nie chcieć (Bóg dał mu wolną wolę)
Może nie umieć (nikt go tego nie nauczył)
Może chcieć i umieć, a może Ty swoją postawą go do tego zniechęcasz lub uniemożliwiasz (jesteś wiecznie nadąsana, nie prosisz, a rozkazujesz, nie mówisz, a krzyczysz, nie potrafisz umiejętnie komunikować swoich potrzeb)

To już sama rozważ.

Te rady, jak je nazywasz "gadki-szmatki" nie są dla Twojego męża i nigdy nie były. Tu wszyscy radzą czy wspierają Ciebie, bo to Ty tu jesteś i tylko ze sobą możesz coś zrobić.

Pytasz, czy małżeństwo, które, cytuję: "głownie opiera się na sexie, braku rozmowy, wyłudzaniu pieniędzy, i grach ma prawo istnieć?"

A co to jest sakrament według Ciebie? Ślub kościelny

Piszesz, że przed ślubem byłaś blisko Boga - ale ślub zawierałaś będąc w ciąży. To jak to jest z tą bliskością? Nazywajmy rzeczy po imieniu - łatwo jest wybielać siebie, pokazywać się w dobrym świetle - tylko, że to nie przybliża nas do prawdy.

Jaka Ty jesteś w tym wszystkim? Czy poczytałaś coś z zakresu uzależnień od gier internetowych? Czy podszkoliłaś się w komunikacji?

Wiesz, nie chodzi o to, by Cię dołować, pouczać. Te pytanie są dla Ciebie, nie musisz tu się z tego tłumaczyć, wyjaśniać - chodzi o to, byś dojrzała swój udział w tym wszystkim i zrozumiała, że wiele od Ciebie zależy - od nikogo innego.

Narzeczony był nieodpowiedzialny - należało zastanowić się nad sensem ślubu.
Mąż nie pracuje i zabiera pieniądze - może należało zrobić rozdzielność majątkową, by się chronić przed takimi praktykami.

I tak dalej i tak dalej.

Każdą decyzję należy podejmować tak, by przewidzieć konsekwencje.

Piszesz "wywaliłam go z domu" - przemyślałaś konsekwencje?
Przy takiej jego nieodpowiedzialności i braku wkładu w dom - współżyjesz z nim. Myślisz o konsekwencjach (drugie dziecko)?
Zamieszkaliście z rodzicami - pomyślałaś o konsekwencjach?

Dojrzałość właśnie widać w myśleniu o konsekwencjach, zwłaszcza tych długofalowych.

Któreś z Was musi zacząć pracę nad sobą, by "zarazić" tą naprawą małżonka lub choćby po to, by samemu być silniejszym, dojrzalszym i znosić przeciwności losu.

Pozdrawiam. :)

Anonymous - 2011-01-14, 00:40

caterina2011 napisał/a:
Wszystko ekstra, tyllko Michał jest jak kamień, nic do niego nie dociera, nie chce z nikim rozmawiać, on juz przekreślił małżeństwo, jak to już mówiłam wielokrotnie, na rękę mu wyprowadzka z domu.

Tak jak napisała Satine, nie mozesz wpłynąć bezpośrednio na zachowanie męża. Możesz za to wpływać na siebie i siebie zmieniać. Pod wpływem zmian jakie zajdą w Tobie, niejako automatycznie zmieni się mąż, gdyż granice jakie postawisz będzie musiał uszanować jeśli bedziesz ich skutecznie bronić.
Mozesz także zmieniać Wasze relacje duchowe i tu masz wspaniałego orędownika w postaci św. Michała Archanioła-patrona Twego małzonka- a ten Anioł nigdy nikogo nie zostawia bez pomocy i walczy o każdego kogo się mu powierzy.
Święty Michale Archaniele, wspomagaj nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź nam obroną. Oby go Bóg pogromić raczył, pokornie o to prosimy! A Ty wodzu niebieskich zastępów, szatana i inne złe duchy, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, Mocą Bożą strąć do piekła. Amen.

(Michał jest archaniołem, którego wierni przyzywają w walce przeciw siłom zła. Wierzą, że pomaga odnaleźć wewnętrzne światło. Historycznie jest obrońcą zarówno Izraela, jak i Kościoła katolickiego. Jest patronem policjantów, żołnierzy i małych dzieci, a także opiekuje się pielgrzymami i obcymi ludźmi. Archanioł Michał jest ognistym wojownikiem, Księciem Niebiańskiej Armii, która walczy w imię sprawiedliwości i prawa. Daje wsparcie wszystkim, którzy znajdują się w strasznym ucisku. Michał jest też dawcą cierpliwości i szczęścia.)

Anonymous - 2011-01-14, 13:30

Satine, to co napisałaś to dla mnie hmmm kubeł przydatnej zimnej wody, całkowicie racjonalnie na to patrzysz, w wielu kwestiach masz rację. Wiele mogłam, wiele przegapiłam, wiele nie przemyślałam,
Każdy dzień jest innym jednego dnia rozmawiamy, drugiego lecą słowa po których nie widać ensu tego co było.
Wiecie co za młoda jestem na to wszystko roli matki nauczyłam się szybko, roli żony nie, mąż mi napisał, że nie myśli o mnie, że nie czuje w sobie żadnych uczuć w stosunku do mnie, a już szczególnie tych dobrych. Gdybym wiedziała, że on chce chociaż trochę odbudować to, walczyła bym, a tak? Poczekam, nie robię nic, zobaczymy co będzie dalej.
Mam wiele w sobie winy przyznałam to przed nim, wiele mogłabym zmienić, ale dla kogo? Dla kogoś kto i tak nie nauczy się ze mną rozmawiać? Dla kogoś kto ma ważniejsze priorytety niż rodzina?

Anonymous - 2011-01-14, 14:20

Teraz tak czuje. Teraz tak mówi. Bo tak czuje. TERAZ.

Obietnice, przeprosiny nic nie zmienią - bo gdyby zmieniały, nie byłoby kryzysów, rozstań.

Zaakceptuj taki stan na teraz i miej nadzieję, że jutro ten stan może się zmienić.

Więc odpuść i zajmij się sobą, tym co możesz u siebie poprawić, ulepszyć. Ot, choćby relacje z Bogiem. Zbliżenie do Boga niesamowicie wycisza, uspokaja, po jakimś czasie przychodzą jasne, rozsądne decyzje, spokój. Czytaj sobie jakieś ciekawe lektury, które opisują relacje małżeńskie, najczęstsze błędy, drogi wychodzenia z kryzysu. Tu na forum znajdziesz prawdziwą kopalnię tytułów. Dobsona, Pulikowskiego fajnie się czyta, jak powieść, nie jak psychologiczne podręczniki.

To co mąż ma do przerobienia - nie ucieknie. I tak za niego tego nie zrobisz, ale rób wszystko, by samej wyjść z tego kryzysu silna, mocna, z wiedzą jak rozmawiać, jak wybaczać, jak szanować, jak kochać, jak być żoną, matką, przyjaciółką. Co będzie, to będzie - to wie tylko Bóg, ale Ty będziesz wiedziała, że zrobiłaś wszystko, co mogłaś. :)

A kto wie, co się będzie działo, kiedy mąż zobaczy Ciebie taką odmienioną. Może (MOŻE) sam będzie chciał się przemienić, kto to wie, jaki pomysł na to ma Bóg.

PO COŚ ten kryzys jest, PO COŚ Bóg się upomniał o Ciebie. Ciesz się, że teraz, kiedy jesteś młodziutka. I do roboty. Wszyscy tutaj jesteśmy z Tobą. :)

Pozdrawiam


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group