Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - parę słów na dowidzenia

Anonymous - 2011-01-09, 23:54

witajcie
Podobnie jak kolega przeżywam kryzys małżeński. Moja żona opuściła mnie w Maju zostawiając mi naprędce napisanych kilka słów na odwidzenia.
Ale od początku mieszkam na wsi prowadzę gospodarstwo rolne (co za tym idzie nie mogę sobie pozwolić na ściśle określone godziny pracy tak jak przy pracy na etacie) mieszkaliśmy w domu moich rodziców zajmując górną kondygnację domu nie było lekko na wszystko brakowało pieniędzy (każdy chyba wie ile kosztuje wykończenie mieszkania) Ja chcąc jakoś sprostać wszystkiemu starałem się zarobić gdzie się da wykonywałem usługi dla innych gospodarzy a żona po jakimś roku zaczęła mieć pretensje że nie ma mnie w domu-może i słusznie. Do tego dołożył się stres związany z tym, że nie mamy dzieci, pomimo że według lekarzy wszystko jest jak trzeba i nie znają przyczyny. Drugi rok małżeństwa nałożył się na kryzys w drobiarstwie, a czarę goryczy, zwątpienia u żony przelała katastrofa budowlana jaka miała miejsce w naszym gospodarstwie 14 Lutego 2010 pod naporem śniegu walą sie nam 2 kurniki z 30000kurczakami które były już za tydz do sprzedania. Jak by było mało Hiobowych nieszczęść ubezpieczyciel odmawia wypłaty całego odszkodowania, zaczynają się problemy finansowe (trzeba zapłacić za pasze , pisklęta , prąd, dochodzą kredyty inwestycyjne)
Po Lutym wokoło nas zrobiła się pustka chyba to prawda co mówi przysłowie "Sukces ma wielu przyjaciół; klęska jest sierotą" znajomi się odeszli żona po wyprowadzeniu sie do swoich rodziców zerwała kontakt ze mną ani nie dzwoni ani nie odbiera telefonów teściowie też za niepowodzenia obwiniają mnie że nie zarabiałem na utrzymanie rodziny
A ja? chyba jak Ślimak z Placówki tkwię na gospodarstwie dalej uprawiając ziemię, święta przeżyte w samotności, wigilia przełamana ze łzami samotności, chyba zła passa, przekleństwo jakieś trwa przy mnie dalej bo niedawno od wspólnego znajomego dowiedziałem się że żona chce się rozwieść ze mną:(
jeśli ktoś przeczyta proszę o dobre słowo, modlitwę
pozostaje mi tylko nadzieja bo ona podobno umiera ostatnia
pozdrawiam Marek z lubelskiego

Anonymous - 2011-01-10, 17:14

Marek75,
witaj na forum, wydzielam Ci własny wątek na porady i wylanie smutków. Dobrze,że dołączyłęś do nas.
Panowie zapewne Ci podpowiedzą jak się zachować w Twoim przypadku , by było z pożytkiem dla Waszego małżeństwa i dla Ciebie.

Anonymous - 2011-01-10, 20:05

Marku, przeczytaj księgę Hioba...
Pozdrawiam!

Anonymous - 2011-01-10, 20:35

Marku jesteś z lubelskiego, a może mógłbyś przyjść na spotkanie naszego ogniska w Lublinie. Nie obiecujemy ci cudu, ale będziesz miał okazję przekonać się, że w grupie jest naprawdę raźniej. :-)


Zapraszamy gorąco ciebie i wszystkich chętnych na kolejne spotkanie, które odbędzie się w dn. 16.01.2011 niedziela, godz. 14.00 w salce przy kancelarii parafialnej kościoła Sw. Urszuli Ledóchowskiej ul. Roztocze 1, k Tesco w Lublinie

Anonymous - 2011-01-21, 00:50

Marku przyjdź na spotkanie ogniska w Lublinie, w sobotę 22.01.2011 w parafii U.Leduchowskiej ( za Tesco ) ja też się wybieram, po raz pierwszy.
Anonymous - 2011-01-21, 08:38

Mareczku
przyjdź na spotkanie w sobotę o 15 ej! Wszedłeś na forum więc Pan już Cię prowadzi....szukaj pomocy i ludzkiej i boskiej. Nie poddawaj się!!!

Anonymous - 2011-01-21, 09:34

Marek75 napisał/a:
żona po jakimś roku zaczęła mieć pretensje że nie ma mnie w domu-może i słusznie.


Marku nie ważna ilość czasu a jakość,
mówiąc wprost nawet chwila odpowiednio przeżyta z rodziną ze wspólmałzonkiem, z bliskimi da o niebo więcej od godzin razem nieefektywnie spędzonych, bez radości z jej spędzania.
Jeśli bliska mi osoba radośnie przezywa ten czas po przyjściu do domu, to ilość czasu nie ma tu żadnego znaczenia. Kazdy bowiem czuje twoją bliskość i zaangażowanie w życie rodziny,
ale jeśli ktoś przychodzi do domu, wywala dopiero w nim swoje flustracje, i niepowodzenia, lub zamyka sie w sobie to sprawia, iż bliscy nie mają dostępu do nas.
Oni odczuwając to zaś odsuwają sie od nas, czują osamotnienie i bezradność. Szukają możliwości dotarcia, pomocy ale jak wciąz są odsuwani przez nasze nieświadome agresywne, milczące zachowania po czasie sami sie odsuwaja i zatraca sie u nich chęć do dalszych relacji.

Marek75 napisał/a:
a czarę goryczy, zwątpienia u żony przelała katastrofa budowlana
...

jak wyżej, znów nie są problemem katastrofy, konflikty jakich doświadczamy tylko sposób ich przeżywania, jeśli robiłeś to w samotności, nie pozwalając sobie pomóc, nie szukałeś wsparcia u żony, to żona jako kobieta czuła się pominięta.
Kobiety z racji swojej natury pragną w tym czasie wspierac bliską sobie osobe czułością bo tylko w taki sposób umią okazywać swoje cierpienie i ból.
Z mężczyznami jest inaczej, wy w momencie problemu szukacie rozwiążań, i to jest ok,
Bóg tak to juz pięknie poukłał, że każdemu dał fajne możliwości wychodzenia z takich złych doświadczeń jakie ich spotkało, ale tylko pod warunkiem, że sami potrafią z nich korzystac.
Mężczyźnie siłe do działania dzięki właśnie czułości i wsparciu duchowemu ze strony żony, ale pod warunkiem tylko, że każda ze stron będzie potrafiła z nich skorzystac.
Zastanów się jak dzieliłeś sie w trudnych momentach swojego życia swoimi emocjami, smutkiem, złością z żoną,
jakie sam dawałeś wsparcie żonie?

to znaczy jak okazywałes te uczucia żonie w momentach kryzysu, jak okazywałeś ból związany z oczekiwania na dziecko.
Jesli zabrakło w tych momentach właśnie tego dziś możesz to zmienić, by na nowo odzyskać zaufanie i bliskość żony.
Umiejętności okazywania uczuć wielu z nas niestety musi sie nauczyc, by ich relacje były prawidłowe i doprowadzały do pełni szczęscia.
Zastanów sie jakie odczucia toba targały, co czułes?
czy czułeś sie winny z racji niepowodzen, jak je okazywałeś, jak te zachowania mogły wpływać na żonę, która mogła sie czuć odsunieta, pomijana w ich przezywaniu z tobą.
Może ona chiała pomagać a ty jej nieświadomie tego zabraniałeś samemu myślac, iż to twój obowiązek zadbać by w rodzinie, domu było dostatnio i dobrze.
W taki sposób naprawde trudno tworzyć coś razem, jak druga strona nie pozwala nam być blisko w takich momentach.
Dając sobie pozwolenie na okazywanie bezsilności, jak i dając sobie pozwolenie na branie od bliskiej osoby pomocy i wsparcia nie tylko czynnego ale także duchowego, jesteśmy silniejsi i wcale w ten sposób nie okazujemy sie poprzez to w oczach współmałżonka słabości.

Okazywana słabość i chęć szukania pomocy i wsparcia u współmałżonka to właśnie to co nas do siebie zbliża i umacnia zwiazek.
Tak naprawde właśnie wspólne przeżywanie bólu z racji niepowodzeń życiowych, niespełnionych oczekiwań mocniej cementuje zwiazek niż cokolwiek. W takim związku każdy czuje sie bezpiecznie bo wie, że ma zrozumienie u bliskiej mu osoby, że może sie dzielić kazdym swoim niepowodzeniem, wie, że może liczyc i otrzyma wsparcie duchowe, które jest potężnym zastrzykiem i motywacją dopiero do działania.
A bez tej motywacji i świadomości niestety czujemy sie samotni w zwiazku, bezradni wobec niepowodzeń jakie nas spływaja a poprzez to nie mamy siły działań potrzebnych do wychodzenia z tego.
Dzis to już wiesz, czujesz sie samotny ze swoim bólem, porażkami życiowymi, i porzuceniem, może jak kiedyś żona..bo doświadczyłeś kolejnego uczucia braku tego wsparcia od żony.
Może jak to "przerobisz w sobie" twoje życie się całkowicie odmieni, i odzyskasz utracone marzenia o szczęsliwej rodzinie i zonie

Dziś pozwól sobie pomóc każdej osobie, chwytaj każdą wyciągniętą ręke ku tobie, nie tylko tą która da ci jakiś pomysł do działania, ale właśnie tą, która będzie cie podnosić na duchu, wzmacniać twój stan psychiczny, otaczaj sie ludźmi nie samotnością.
Pozdrawiam nie musisz sam w pojedynke zmagać sie z przeciwnościami losu, Bóg po to stworzył ludzi by otaczali nas jak anioły i dodawałay nam skrzydeł.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group