Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Pomóżcie

Anonymous - 2011-01-12, 16:58

Wujcie, każdy z nas jest na jakimś tam etapie drogi...
Tak, jestem pewna, że dochowam małżeńskiej przysięgi - bo miłość to decyzja, mój wybór, a nie przyjemność i bycie szczęśliwym. Zupełnie nie wiem, czy kiedykolwiek dojdzie do pojednania z mężem - ale tylko ode mnie zależy moja postawa jako żony (oczywiście nie mówiąc o Bożej łasce, która pomaga walczyć ze złymi pokusami)...
Też było we mnie kiedyś wielkie poczucie krzywdy i żalu i pragnienie "bycia szczęśliwą", ale to przeminęło...
Powiedzieć - mam dwójkę super dzieci a powiedzieć jestem mamą dwójki super dzieci, bardzo je kocham i jestem przy nich to niby to samo a dwie różne rzeczy...
Nie liczy się stan posiadania, na tamten świat zabierzemy ze sobą tylko i aż tę miłość, którą daliśmy innym...jest takie poczucie szczęścia i radości, które jest niezależne od żadnych okoliczności, a które może dać tylko życie w zgodzie z Bożymi przykazaniami.

Po kilku latach "zajmowania się sobą" umiem spojrzeć na siebie oczami męża, z jego perspektywy, nie wiem, jak do tego doszło, ale dzięki temu przyszło przebaczenie i oczyszczenie.
Nie da się tak po prostu wstać, otrzepać się z przeszłości i pójść dalej, trzeba krok po kroku przepracować kryzys.
I uwierzyć, że mój mąż to człowiek, którego postawił na mojej drodze sam Pan Bóg - jak zadanie i tylko ja mogę je spełnić, jeśli wytrwam w postanowieniu.

Nadziejo86, zaufaj Panu już dziś, a nie zawiedziesz się NIGDY!

Anonymous - 2011-01-12, 17:35

Kochani jutro mam się spotkać z Mężem, rozmawiałam z Nim chwilę przez tel., mówi, że zdania już nie zmieni, podjął decyzje i chce rozwodu. No i co ja mam zrobić? Mam trzymać Go na siłę, tłumaczyć jak i tak nic nie dociera do niego. Czemu jest taki uparty?
Anonymous - 2011-01-12, 18:10

Nadzieja86 napisał/a:
No i co ja mam zrobić? Mam trzymać Go na siłę, tłumaczyć jak i tak nic nie dociera do niego. Czemu jest taki uparty?


nie masz takiej mocy, nie ma takiej magicznej różdżki, która by sprawiła, by on chciał
ale masz moc, która jest w tobie, która moze sprawic, że zaakceptujesz dziś to, że on nie chce.

Pytasz czemu jest taki uparty...zastanawiałaś sie czasem dlaczego doszło do rozstania?
Analizowałas w ciszy i spokoju jego uwagi pod twoim kierunkiem, co mu sie w twoim zachowaniu względem niego nie podobało?
Teraz właśnie jest ten czas, na podsumowanie waszych wzajemnych relacji, tego co z twojej strony było błedne i zmienianie tego,
i nie po to by on wrócił choc to jest celem, ale po to by zmieniać w sobie to co budzi u innych złość, upór niechęć do nas.
To właśnie jest to co się mówi każdej osobie na tym etapie pozostaw współmałżonka sobie, zajmij sie soba i pracą nad soba.
Często właśnie dopiero zmiana naszego zachowania dopiero jest pierwszym sygnałem chęci rozmowy z nami, bo dopiero wtedy druga strona widząc iż sie ją rozumie, szanuje i wtedy dopiero pragnie rozmowy, a często nawet pojednania.
Zatraca sie wtedy między ludźmi upór do rozmowy, a na czoło wychodzi chęc dojścia do zrozumienia siebie na wzajem, bez poczucia winy, chęc rozwiązywania problemów, bo czuje sie po prostu każdy zrozumiany, i chętny do mówienia o tym czego naprawde pragnie, czego nie otrzymywało sie w małżeństwie a co było tak ważne dla nas.
Długa droga przed toba, ale jak podejmiesz krok ku zmianom zdążyć może sie wszystko.
pozdrawiam

Anonymous - 2011-01-12, 19:57

[quote="Wujt"]
Co do zasady zgoda. Myślę, że jednak warto też mieć na uwadze wrażliwość innych osób. Przykładowo: jeżeli kogoś nazwiesz idiotą, to nie powiesz, że to jego problem, że poczuł się dotknięty, bo Ty nie czujesz żeby miało go to dotknąć i nie to było Twoją intencją.



[quote]

Zgoda ale nazwanie kogoś idiotą to jest już mocno obrazliwe....ale jak widzisz wyczucie wrazliwości i nastąpiło stonowanie....

kiedys były problemy dzis nie....

Nieraz trzeba umieć obronić własne, ale też nieraz trzeba dać sobie spokój, bo więcej szkody z tego niż pożytku.

Własnie dlatego odstąpiłem od dalszego pisania mego punktu widzenia....szanując twoje odmienne zdanie

Nie zgodzę się. Podjęli szeroko rozumianą krytykę, ale w trochę odmienny sposób niż Ty. Norbert nie śledzę jakoś dokładnie Twoich wypowiedzi, ale trafiłem na takie wątki gdzie chyba zupełnie niepotrzebnie uczestniczysz w takich wymianach zdań jak ta.
Cytat:


no i to niepotrzebne co napisałeś...ale wujcie wszak jestem duży facet zatem odpowiadam konsenkwentnie za to co robię.....skoro decyduję że piszę...to piszę...zdecyduję nie pisac to koniec....


Jedna refleksja nad sobą samym. Gdybyśmy rozmawiali na żywo to pewnie byłbym bardziej bojowo nastawiony i wdawałbym się w słowne przepychanki, bo lubię to robić, ot taka rozrywka. Niestety wiele osób podchodzi do tego zbyt osobiście.


nie wchodze juz w przepychanki ot nauka na własnej skórze




Pozdrawiam



ja też pozdrawiam

Anonymous - 2011-01-12, 20:03

W tym jest właśnie problem, że mój Mąż nigdy nie lubił rozmawiać i mówić o swoich problemach, nawet teraz nie chce ze mną rozmawiać, wiem, że jutro to ja będę mówiła, on tego wysłucha, a i tak zrobi swoje. Chce zmieniać siebie na lepsze, chciałabym udoskonalić nasz związek, ale on tego nie chce, nie chce zmieniać siebie i chyba dla nikogo nie będzie tego robił.
Anonymous - 2011-01-12, 20:26

Nadziejo zrozumiałaś słowa bywalca? przeczyaj jeszcze raz i pomyśl

nie masz takiej mocy, nie ma takiej magicznej różdżki, która by sprawiła, by on chciał
ale masz moc, która jest w tobie, która moze sprawic, że zaakceptujesz dziś to, że on nie chce.

ZAKCEPTUJ ,ŻE ON NIE CHCE, ......ale Ty o sobie możesz stanowić i pracować nad sobą prawda?

Anonymous - 2011-01-12, 21:43

Nadzieja86 napisał/a:
mój Mąż nigdy nie lubił rozmawiać i mówić o swoich problemach


może nie, nie lubił, a nie potrafił mówić...wtedy
to już kolosalna róznica, jak i problem z komunikacją potem

dalej

Nadzieja86 napisał/a:
nie chce ze mną rozmawiać, wiem, że jutro to ja będę mówiła, on tego wysłucha, a i tak zrobi swoje


można uważać, że się prowadzi z kimś rozmowe, a jednak to nie jest rozmowa, tylko monolog, ty mówisz, on mówi, ale nikt nikogo nie słucha
ile razy padały słowa typu
- ty zawsze wiesz najlepiej
- w ogóle mnie nie zrozumiałaś, nie słuchasz mnie, zawsze masz inne zdanie i nie moge mieć swojego byś mnie nie skrytykowała
- nie pozwalasz mi dojść do słowa, tylko wciąż sama mówisz
ot taka mała podpowiedź ku kolejnym przemyśleniom
ludzie dużo mówią ale nic z tego nie wynika, bo nie słuchają sie w tej rozmowie dlatego jest bezsensowna,

jak to było kiedyś, jak wyglądały wasze rozmowy w narzeczeństwie, czy w ogóle mieliście jakieś wspólne tematy?
jak komunikuje sie z innymi, czy z nimi tez ma problemy z rozmową,
nie każdy jest elokwentny,
a czasami to problemy danej osoby z okazywaniem uczuć, których nie potrafi bo sam nie został ich nauczony,
może komunikował sie z toba w swój wyuczony sposób, który tobie był nieznany, niezrozumiały,
ciebie denerwowało, że z toba nie rozmawia, tłumaczyłaś sobie, jestem mu juz obojętna, przestał mnie kochac, zadręczałaś go tym /tu czytaj problem z samooceną twoja/
a on...
jego denerwowało, że przeciez okazuje ci dowody miłości a ty ich nie doceniasz, ba nie widzisz, rozumiesz i masz nieuzasadnione pretensje...
przez to były ciągłe powody do kłótni,
ty mówisz do niego nie kochasz mnie już, nie rozmawiasz ze mna, uciekasz ode mnie..
a on w duchu słucha i nie rozumie niczego, myśli, przeciez okazuje jej miłość dlaczego tego nie widzi..
po czasie takiej relacji w związku może sie rodzić konflikt, szczególnie jak w gre wchodza osoby trzecie, te "pomocne" które im sie w tym czasie wydają że w końcu ta osoba to dopiero mnie rozumie, jest stworzona dla mnie, a poprzedni związek to pomyłką.
Po czasie okazuje sie i ta osoba pomyłka...

to taka nadinterpretacja z mojej strony, przecież nie znam historii ale jeśli cokolwiek jest ci znajome analizuj wasze relacje w ciszy i spokoju, dochodź sama do tego czego on nie chciał mówić albo o czym nie potrafił powiedzieć, i pracuj nad tym na co masz wpływ...czyli nad zmianą swoich zachowań,

Anonymous - 2011-01-12, 23:21

bywalec napisał/a:
mocno posunięta psychoanaliza, na podstawie tylko tego, że ktoś sobie nie radzi z samotnością,
u osób słabych może wpędzać w mocne poczucie winy, zaniżac i tak już słabą samoocene, a to prosta droga biernego trwania w krzywdzie, braku podejmowania trafnych decyzji wiodących do wyjścia z kryzysu, z trudnej sytuacji w jakiej sie znalazło, z traumy po przezytym doświadczeniu,
a wszystko tylko dlatego, iż odczuwa się naturalne potrzeby i emocje z tym związane...ku czemu ma słuzyc taka pomoc? bo chyba nie pomocy tym bardziej radzeniu sobie samemu.
To nie myśli powinny nami kierować, mamy na nie wpływ, przychodzą odchodzą, nastrajają nas, ale możemy z nimi wlaczyc, nie musismy się im poddawac...
Problem nie w myślach a w uczynkach, w odpowiedniej interpretacji...
od mysli do uczynków jeszcze daleka droga...
jaka? zalezy od nas samych jak i też od stanu naszego ducha, nastroju i wartości siebie samego
niektórzy lubią dużo rozmyślać, marzyć i mówic ale...mało robić
inni więcej czynią niż mówią, tych drugich cenie bardziej.

Pozwólcie ludziom na wyrażenie siebie, swoich pragnień, i problemów z tym związanych, bez zbędnego dołowania jeszcze ich i etykietowania,
tylko tak każdy z nas potrafi uporac sie z tym, a nie mieć poczucie, że tylko dlatego, iż odczuwa lęk przed samotnością dolepiać mu jeszcze etykiety ...
Kto z porzuconych nie boi sie samotności, nie pragnie czułości, bliskości drugiej osoby, bezpieczeństwa, ten ma większy problem od tego co mimo iż nie radzi sobie z tym, otwarcie przyznaje sie do problemu... ten bowiem wie już z czym ma problem, teraz potrzebuje tylko czasu by sie z nim uporac...


nadziejo sorki ......... ;-) ;-) pozwole sobie jeszcze na małe wtrącenie głosu.....

tylko chwila


bywalec super tekścior i mnogo napisane...brzmi to prawie jak głos obrony niewinnych istotek....

ale czy istotka jest zawsze niewinna????

wiem trudno ocenic fakty z paru wypisanych słów....(patrz )przez wujta.....

ale te pare słów pokazało mi jednak już wiele.
...a w zasadzie to....

jak mało znaczy dla niego żona...skoro tak latwo podjąc myśli by wymienic ją na inną........


jak łatwo dojrzec wady i niedociągniecia żony ...a trudno poszukac cos w sobie co spowodowało że zona dzis jest taka jaka jest..........


choc to śmieszne -ale najbardziej zwrócił uwage moja ten fragment o szykowaniu domu na święta i bierności wujta (oraz ocene jego naburmuszenia) dojrzał sedno ??? zostal wyciągnięty wniosek ? czy faktycznie taki byłem ??? czy tez poszedł w nim bez echa.......

jak dla mnie

Wujt poprostu nic nie widzi....poza oczywiście żalem własnym.....


bywalec piszesz psychoanaliza?????...hmmmmmmm :-D :-D :-D

no nie pomyślałem tak..... :idea: :idea:

bo jak dla mnie to moja prosta ocena pisaniny wujta.......
i oparta na tym co sam napisał ......

a przeciez zaznaczył że czuje sie egocentrykiem

...a kazdy egocentryk jest samolubem i osobnikiem skupionym na sobie...mega egoistą
.....zatem to stwierdzenie faktów......


finał jest taki ...jak wujt zechce ,to wyciągnie wnioski z tego co naskrobałem i i jak to obronnie ocenił NAPASTLIWE POSTY a także może pomysli....czy cos w tym jest...

dodam tylko jedno.PRAWDA O SOBIE ...najbardziej boli ...i sczególnie gdy innośc wytykaja inni...

pozdrawiam
i jeszcze
raz przepraszam nadzieje za zabranie czasu z jej postu

[ Dodano: 2011-01-12, 23:38 ]
Nadzieja86 napisał/a:
W tym jest właśnie problem, że mój Mąż nigdy nie lubił rozmawiać i mówić o swoich problemach, nawet teraz nie chce ze mną rozmawiać, wiem, że jutro to ja będę mówiła, on tego wysłucha, a i tak zrobi swoje.


nadiejo hmmm widzisz może dlatego że faceci z reguły nie lubia gadac o problemach.....to takie męskie ego ...poza twardziela ....oczywiście na zewnątrz bo w środku co innego.....

mało jest facetów ot takkkkk nawijających ...grono analizuje co mówic...czy warto mówic......lepszymi sa słuchaczami i to jest fakt.......


czytalas juz ...'' Mężczyzni są z Marsa,kobiety sa z Wenus"......tam sa fajnie opisane te róznice.........

pozdrawiam

Anonymous - 2011-01-13, 12:46

Wujt napisał:


Cytat:
Naprawdę trudna jest dla mnie samotność


Samotność wymaga zagospodarowania... Inaczej, jak pole nieuprawiane zarasta chwastami, tak samotność zarośnie "chwastami" przeróżnych pokus... I nie chodzi o to, żeby z nimi walczyć, bo na nic ta walka, kiedy w ugór nadal nie pada ziarno...
Czym zasiać to pole? Może to będzie rozwijanie swojej zapomnianej pasji/odkrycie nowej, pomoc drugiemu człowiekowi - jeszcze bardziej cierpiącemu niż Ty? Pogłębianie relacji z Bogiem (czytanie Pisma Świętego), żeby odkryć największą Miłość, bo Miłość Bożą... I radować się Nią...
Czego jak nie radości - spełnienia szukamy w kontakcie z drugim człowiekiem? I nieważne, czy w naszym mniemaniu tym spełnieniem będzie blond piękność, serdeczny przyjaciel - zawsze chodzi o radość.
Więc jeśli pole samotności (smutku) ciągle "nieobsiane" - trudno wygrać z pokusami. Rozumiem, że ten zasiew jest trudny, a zwłaszcza, kiedy (tak, jak w Twoim przypadku) samotność spada nieoczekiwanie, jako niechciana...
Samotność jest wyzwaniem do życia na innym niż dotąd - głębszym poziomie. Jeśli dotychczas pływałeś, teraz pora na naukę nurkowania. Pomyśl, co jeszcze (poza byciem przy boku kobiety) daje Ci radość i ...rozwijaj to coś, aż wypełni Twoje serce po brzegi. :-D

Anonymous - 2011-01-13, 14:07

Roża, ja mam naprawdę czas zagospodarowany. Zacząłem też robić kilka rzeczy, na które zawsze miałem ochotę, ale w kieracie codzienności jakoś nigdy nie było czasu i siły. Znajduję w tym radość.

Mnie ta samotność nie prześladuje jakoś tak, że o niczym innym nie myślę, ale mi stale towarzyszy, a czasem gwałtownie się odzywa i wówczas tęsknota za kimś bliskim wyciska łzy.

Mi żona do niczego nie jest potrzebna. Daję sobie radę. Nie potrzebuję jej, tylko chcę z nią być. Chcę być z kimś blisko.

Adam w raju też miał wszystko, a dopóki nie pojawiła się Ewa to mu czegoś brakowało, co nie?

Anonymous - 2011-01-13, 14:16

Wujt napisał:
Cytat:
Mnie ta samotność nie prześladuje jakoś tak, że o niczym innym nie myślę, ale mi stale towarzyszy, a czasem gwałtownie się odzywa i wówczas tęsknota za kimś bliskim wyciska łzy.

Z czasem można pokochać tę niechcianą damę :-D . To na pewno nie ta ...pociągająca blondyna, ale też fajna - nastrajająca refleksyjnie towarzyszka.......
Wujcie, Ty masz wiele bliskich Ci osób. Przede wszystkim - dziecko... Niebawem będzie potrzebowało Cię coraz więcej i myślę, że zapełni wszystkie luki w sercu.

Anonymous - 2011-01-13, 14:28

Daj Boże...
Anonymous - 2011-01-13, 14:54

Wujt napisał/a:
Adam w raju też miał wszystko, a dopóki nie pojawiła się Ewa to mu czegoś brakowało, co nie?

Haaaa

wujcie cos dla Ciebie ;-) ;-)
jest taka opowieśc(może troche przeinacze -ale to co pamietam)


Żył sobie człowiek Adam...i tak różnie sobie żył
pewnego dnia przychodzi do Boga i mówi.
Boże jest mi tak smutno i przykro bo jestem sam -możesz coś zrobic -dać mi kogoś do towarzystwa.

Bóg pomyślał i dał mu Ewę-mówiąc masz Adamie tą istotę bys teraz nie był juz sam.
Adam zabrał Ewe do domu-ale przychodzi po 2 tygodniach do Boga i mówi....

o nie Panie Boże zabieraj sobie spowrotem ta istotę do siebie -bo mam jej dośc chodzi,śpiewa,gdera,wszystko zmienia,wszystkim rządzi,nie słucha mnie....nie chce jej.

Dobrze Adamie
I bóg zabrał spowrotem Ewę.......

mijaja następne tygodnie ...a Adam przychodzi znów do Boga ,staje przed nim i mówi...

wiesz Boże przemyślałem to oddaj mi spowrotem ta istotę ...bo jakos tak smutno,cicho,samotno...nikt nie śpiewa,nikt nic nie zmienia,nikt mnie nie kieruje...

A Bóg na to -Adamie jestes pewny że chcesz spowrotem istote???

tak Panie Boże chcę...i znów poszedł z istota do domu...

Mijaja znów tygodnie i znów Adam staje przed Bogiem ...Boże wiesz???
...ale ja sie wkoncu rozmysliłem ,wiem że zmieniałem zadnia-ale nie chce tej istoty,bo mnie wykańcza..zabierz ja sobie.

A Bóg odwrócony plecami milczy,Adam znów mówi Boże zabierz ta istote do siebie....

a Bóg tyłem i milczy...
Adam wkoncu zozłoszczony krzyczy.....Boże czy słyszysz co mówię!!!!!!

Bóg sie odwraca i mówi -słysze ale ty Adamie sam nie wiesz czego chcesz....żle ci z istota,jeszcze gorzej bez niej...

Nie umiem ci pomóc do momentu az sam poczujesz co chcesz i pragniesz

pozdrawiam i Pogody Ducha

Anonymous - 2011-01-14, 00:51

Bywalec....jestem pod wrażeniem Twojego pisania......mądre,wyważone wypowiedzi, pełne zrozumienia i współczucia.
Nie tak dawno toczyła się na forum bardzo burzliwa dyskusja dotycząca wyrażania siebie,swoich pragnień i problemów z tym zwiazanych.....
Jak dziwną i niestabilną jest ludzka natura,raz walcząca o ów prawa, innym razem zaciekle je zwalczając.

Kto z porzuconych nie boi sie samotności, nie pragnie czułości, bliskości drugiej osoby, bezpieczeństwa....

otóż to.....ilu z nas ma odwagę się do tego przyznać publicznie......żeby nie wyjść na egoiste,egocentryka...itp...wedle innych.????

Wychodzi na to ,żem niezłe ziółko....

Wójcie.....współczuje i podziwiam,radze jednak odrobiny powściagliwości zważając na charakter tego forum.

Nadziejo.....na siłe nic nie zrobisz...wyraź swoje stanowisko,kocham,nie chce rozwodu...i tyle....CZAS...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group