Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - kryzys wieku średniego mojego męża- pomocy

Anonymous - 2011-01-14, 00:30

airam napisał/a:
Trudno powiedzieć jaki będzie skutek. Jest poprawa ale on nadal nie tak blisko mnie jak był.

Byłaś na spotkaniu i z tego się ciesz, a resztę zostaw Bogu. Zapewniam Cię,że Jezus już pracuje nad Jego sercem tylko nie odpuszczaj i módl sie szczerze, a po ludzku pracuj nad soba i pogłębiaj wiedzę o małzeńskiej komunikacji.Przełom przyjdzie tylko nie przyspieszaj go na siłę, aby nie zburzyć tej jeszcze wielce delikatnej budowli jaka powstała podczas spotkań małżeńskich.

Anonymous - 2011-01-18, 10:00

Tak cieszę się. Kingo twoje słowa dają wiele otuchy.

czy jest sens mówić mężowi ,że widzę jego zangażowanie w inną " stronę" ? jak mu powiedzieć, że powinien się opamiętać bo to jest coraz silniejsze od niego. kiedy mu mówię ,że cierpię to tak jakby kamień w wodę i irytuje sie obraża i unika mnie. a ja czuję się taka samotna . zaczynam tracić nadzieję ,że mnie pokocha tak jak dawniej- czy to możliwe jeszcze?

Anonymous - 2011-01-18, 10:47

Zawsze jest sens mówienie o widzianym dobru,o tym co dobrze czyni....nawet gdy to są małe rzeczy,małe sprawy.
Naprawde warto pochwalić...nawet za coś co wydaje sie oczywiste np.za zrobioną herbatę.
Może to wyglądać na manipulowanie.......ale jest to otwieranie sie na drugiego człowieka.
Airam............ czy lubisz przebywać z cierpiącymi ludżmi???? czy lubisz jak ktoś ciagle płaczliwym głosem (lub z pretensjami w głosie) coś do Ciebie ciągle mówi?gdera?pyta?
airam napisał/a:
zaczynam tracić nadzieję ,że mnie pokocha tak jak dawniej- czy to możliwe jeszcze?

Ja odpowiem Ci że nie!!!!!! bo to co było wczoraj już dziś nie może się zdarzyć.Tak jak Ty nie możesz być taka jak wczoraj-bo jesteś o ten jeden dzień starsza.
Pytasz czy on Cie pokocha jak kiedyś???
A TY??? czy Ty go kochasz tak jak w narzeczeństwie? jak na poczatku Waszego związku małżeńskiego? Czy to uczucie jest takie same???

NIE!!!!!!!!!!! bo nic nie jest takie samo jak wczoraj.
A czy Ty siebie kochasz?dojrzale? zdroworosądkowo?Nawet twardą,stanowczą miłością?
A jak tak...........to czy tak potrafisz kochać męża???
Kochać to otwierać sie na drugiego bezinteresownie(tak kocha Bóg),ale bezinteresownie to wcale nie znaczy nie rozsądnie!!!!.
W miłość ,w związek jest z góry wkalkulowana możliwość zranienia i bólu.Bo miłość to otwarcie się ,odsłonienie,wpuzczenie na swoje terytorium ,w siebie drugiego człowieka z jego oczekiwaniami,przywyczajemniami,wadami,szorstkością czy żądzami i popędami.

Kochaj siebie i swoich bliskich mądrą,twardą ,konsekwentną miłością,a masz szansę być tez kochaną.

Pogody Ducha

Anonymous - 2011-01-18, 16:15

airam napisał/a:
ja czuję się taka samotna . zaczynam tracić nadzieję ,że mnie pokocha tak jak dawniej- czy to możliwe jeszcze?


Jak dobrze,że tego wina zabrakło

http://www.kazaniaksiedza...tycznia-2010-r/

Ja też uważam ,że identycznie będzie. To zresztą bez sensu, wszak to doprowadziło do kryzysu, módl się z całej siły by to Jezus budował po swojemu, a wtedy budowla będzie idealna i zamieszkacie w niej bezpiecznie i szczęśliwie.

Anonymous - 2011-01-18, 17:50

te kazanie jest piekne!!!!!!!!!! dziękuję!!!!!!!!!!!!!! .

[ Dodano: 2011-02-04, 13:11 ]
tak mi ciężko. Tak trudno być szczęśliwą . tak bardzo bym chciała aby wszystko wróciło do czasu kiedy byliśmy szczęśliwi. on twierdzi ,że nie ma nikogo ale jest ciągle myślami gdzieś indziej, często pisze sms i mówi że mam zwidy, unika ze mną zbliżeń twierdząc że ma problemy w pracy, itp... ja nie wariuję- czuję jak oddala sie ode mnie , udawać nie potrafię a on twierdzi że z nim jest ok ,że to ja ciągle się czepiam, osaczam go swoją miłością. tak kocham go i nie mogę się z tym pogodzić, że nie jest już taki mój. jak do niego dotrzeć aby podjął decyzję o ratowaniu małżeństwa- sama czuję się bezsilna. tak wiele od niego zależy.

[ Dodano: 2011-04-01, 14:38 ]
Minęło trochę czasu... Dziś wiem ,że muszę ratować samą siebie. Jest mi trudno bo w moim miasteczku wszyscy sie znaja a ja nie chcę dzielić z miastem moimi problemami... chętnie udałabym się do psychologa.
Po tylu latach małżeństwa tylu pięknych wspomnieniach, mamy kochane bardzo dzieci... - chcę po prostu się odkochać. Dziś walczę ze sobą i próbuję tłumić uczucia, staram się zapomnieć jak bardzo go kocham...
Trudno jest bardzo bo razem mieszkamy ,śpimy (bez zbliżeń) i pracujemy . typowa rodzinna atmosfera bez zaangażowania uczuciowego..( coś w tym rodzaju) on ma swoje tajemnice, nie chcąc mnie ranić ukrywa swoje kontakty i uczucia do innej. sami wiecie że po ok. 20 lat małżeństwa trudno jest nie widzieć takich zmian u drugiej osoby... myślałam ,że zdrada fizyczna to najgorsze co mnie mogło spotkać- i tu się pomyliłam i to bardzo... zdrada emocjonalna to jest najgorsza ze zdrad. zaczynam powoli się godzić z tą sytuacją ale to nie znaczy że akceptuję. nic innego nie mogę zrobić jak dać mu spokój- nie mogę zabronić mu być szczęśliwym, nawet tego mu bardzo życzę. nie mogę się pogodzić ,że te szczęście nie dotyczy mnie.
Na dzień dzisiejszy bardzo chcę raczej potrzebuję się odkochać. bo ta moja miłość zabija mnie , popadam w depresję i cierpią na tym dzieci.
najgorsze w tym wszystkim, ze popaprany mąż mówi że mnie kocha i jestem najważniejszą osobą w jego życiu. w takich chwilach mam okropnego doła bo jak pytam go czy zrobi dla mnie wszystko i skończy z tymi matactwami to twierdzi że to moja chora wyobrażnia-" ale do psychiatry mnie nie posyła" wręcz mówi że jest mi nie potrzebny.
tak odkochać się- tylko jak ? masakra!
potrzebuję odpoczynku od niego i chciałabym wyjechać gdzieś na miesiąc- ale nie chce się zgodzić, szantażuje mnie, że popełnię błąd swojego życia. ale ja już się duszę......... mam dość poczucia bezpowrotnie staconej miłości, chcę żyć i nie cierpieć, chcę się śmiać a nie płakać. i co ja głupia mam robić.....

[ Dodano: 2011-04-01, 14:40 ]
Minęło trochę czasu... Dziś wiem ,że muszę ratować samą siebie. Jest mi trudno bo w moim miasteczku wszyscy sie znaja a ja nie chcę dzielić z miastem moimi problemami... chętnie udałabym się do psychologa.
Po tylu latach małżeństwa tylu pięknych wspomnieniach, mamy kochane bardzo dzieci... - chcę po prostu się odkochać. Dziś walczę ze sobą i próbuję tłumić uczucia, staram się zapomnieć jak bardzo go kocham...
Trudno jest bardzo bo razem mieszkamy ,śpimy (bez zbliżeń) i pracujemy . typowa rodzinna atmosfera bez zaangażowania uczuciowego..( coś w tym rodzaju) on ma swoje tajemnice, nie chcąc mnie ranić ukrywa swoje kontakty i uczucia do innej. sami wiecie że po ok. 20 lat małżeństwa trudno jest nie widzieć takich zmian u drugiej osoby... myślałam ,że zdrada fizyczna to najgorsze co mnie mogło spotkać- i tu się pomyliłam i to bardzo... zdrada emocjonalna to jest najgorsza ze zdrad. zaczynam powoli się godzić z tą sytuacją ale to nie znaczy że akceptuję. nic innego nie mogę zrobić jak dać mu spokój- nie mogę zabronić mu być szczęśliwym, nawet tego mu bardzo życzę. nie mogę się pogodzić ,że te szczęście nie dotyczy mnie.
Na dzień dzisiejszy bardzo chcę raczej potrzebuję się odkochać. bo ta moja miłość zabija mnie , popadam w depresję i cierpią na tym dzieci.
najgorsze w tym wszystkim, ze popaprany mąż mówi że mnie kocha i jestem najważniejszą osobą w jego życiu. w takich chwilach mam okropnego doła bo jak pytam go czy zrobi dla mnie wszystko i skończy z tymi matactwami to twierdzi że to moja chora wyobrażnia-" ale do psychiatry mnie nie posyła" wręcz mówi że jest mi nie potrzebny.
tak odkochać się- tylko jak ? masakra!
potrzebuję odpoczynku od niego i chciałabym wyjechać gdzieś na miesiąc- ale nie chce się zgodzić, szantażuje mnie, że popełnię błąd swojego życia. ale ja już się duszę......... mam dość poczucia bezpowrotnie staconej miłości, chcę żyć i nie cierpieć, chcę się śmiać a nie płakać. i co ja głupia mam robić.....


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group