Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - to ja zdradzalam

Anonymous - 2011-01-08, 14:22

Norbert napisał:

Cytat:
Wiadomo każdy szuka wszak przebaczenia


Na pewno, w głębi serca - każdy człowiek szuka i pragnie przebaczenia.
Dlaczego więc nie każdy o nie prosi, czyli - nie każdy przyznaje się do winy?

Na bazie własnych obserwacji... Ta trudność - spowodowana jest najczęściej lękiem przed odrzuceniem, lękiem przed brakiem akceptacji na przyszłość siebie - właśnie takim: winnym; lękiem przed wypominaniem, upokarzaniem z powodu tejże winy. Może to owoc smutnych doświadczeń... Czyż nie zdarzyło się nam płakać z powodu szczerego wyznania, a tym samym żałować, że zdobyliśmy się na ten gest? Nauka na przyszłość została wyniesiona, prawda? Że nie warto, że nie opłaca się...
Kiedy dziecko przyznaje się do winy przed matką, ta raczej nie myśli, jak je teraz ukarać, ale raczej współcierpi z nim, przytula - okazując mu swoją miłość. Piękna postawa, na pewno mobilizująca dziecko do niepopełniania na przyszłość takich, czy też innych błędów (akceptacja - uwalniająca od lęku przed prawdą o sobie). Ze względu na jej miłość... A w relacjach małżeńskich - nie zawsze tak jest... Bywa, że małżonek oczekuje wyjawienia prawdy, żeby ugrać coś dla siebie - aż po ...szybkie orzeczenie o rozwodzie. Więc tutaj, w przypadku kłopotów z uznaniem/wyznaniem winy małżonka dobrze jest zadawać sobie często pytanie:dlaczego?? Czy przypadkiem nie jest tak, że problem jest we mnie: moje zachowanie napawa słusznym lękiem - jest przeszkodą dla odkrycia siebie prawdziwym przez męża/żonę? Może właśnie podążając ze swoim myśleniem w tym kierunku - łatwiej jest zrozumieć tę konkretną postawę krzywdziciela, a potem stąd już coraz bliżej do przebaczenia. Najpierw jednak - zrozumienie, uważne przyjrzenie się sobie samemu. Czy ja chciałabym/chciałbym odsłonić swoje serce przed kimś, kto zachowywałby się wobec mnie tak, jak czynię to dziś ja wobec swojego męża/żony?

Ideałem pewnie byłoby, gdyby przepraszany potrafił przyjąć postawę matki...

Przeproszenie świętego - to byłoby zapewne bardzo proste. Żywienie urazy, wypominanie - święty na pewno nie uciekałby się do takich zachowań. Tymczasem, na ogół potrafimy...
Moim zdaniem - nie tylko na przebaczenie trzeba sobie niejako zasłużyć, ale na przeprosiny - również. Zasłużyć - miłością, czasem - miłością mimo wszystko... Miotający się krzywdziciel ...skłania do refleksji nad moją postawą wobec niego.
Eh, trudne sprawy, bo rozgrywające się w głębi naszego sumienia, więc często to, co widać na zewnątrz - to zaledwie strzępki prawdy.
Gdybyśmy potrafili kochać miłością idealną... Ci, którzy żyją wokół nas też kochaliby pewnie miłością idealną, bądź bliską idealnej...

Anonymous - 2011-01-08, 18:38

róża napisał/a:
Norbert napisał:

Cytat:
Wiadomo każdy szuka wszak przebaczenia

Tak,to jest możliwe........tylko ,że nie każdy szukający chce stanąć w prawdzie o sobie,o swoim udziale ,w uznaniu tego swojego udziału w dokonanej krzywdzie.Często racjonalizowana jest ta krzywda,poszukiwane są okolicznośći łągodzące by zminimalizować wymiar własnego udziału w krzywdzie.
A potem jest tez często coś takiego.........szukający wybaczenia mówi:przepraszam,wybacz mi....................
A następnie oczyszczony w swoim działaniu i umyśle oczekuje natychmiastowego przebaczenia i pojednania.
Wymazania krzywdy,zapomnienia o krzywdzie.
Wybaczenie nie jest tożsamym z zapomnieniem.
Napisze przwrotnie tak: krzywda nie może być zapomniana........ale nie może być też i narzedziem kary w rękach skrzywdzonego na i dla krzwdziciela.
Znam taką sytuacje: wybaczam Ci ale .....wybacz........nie jestem w stanie z tobą żyć pod jednym dachem.
Nawet pojednani ze sobą nie możemy żyć w jednym domu,pokoju,łóżku.

I tak bywa ......niestety

Anonymous - 2011-01-08, 23:16

różo - piszesz dużo o rozterkach krzywdziciela i dobrze. Każdy takie rozterki ma.
Skrzywdzony ma je również.
Nie wolno jednak zapomnieć kto skrzywdził.
nałóg zgoda mogą być sytuacje, że skrzywdzony ma swój udział w doznanej krzywdzie. Tylko czy można porównywać sytuacje których porównać się nie da??
nasuwa mi się pewne porównanie:
Spada samolot. Wiadomo że były błędy po obu stronach. Ktoś ginie. Kogo dyskwalifikuje i czemu ma służyć zdanie: "po co tam leciał"?
Inna sytuacja - ginie człowiek, morderca przyznaje się do winy i do pobudek które nim kierowały.Nawet jeżeli ostre słowa padały po obu stronach, kogo dyskwalifikują słowa: "on był u mnie w biurze i chciał zabić najpierw mnie". Czemu ma służyć takie kłamstwo?

Nałóg - zgoda bywają sytuacje, kiedy skrzywdzony ma swój udział w doznanej krzywdzie. Ale bardzo często nawet jeżeli jego postępowanie jest już wynikiem tego iż to krzywdziciel krzywdzi.
Abp. Nycz powiedział:
To nie kryzys jest przyczyna zdrady - tylko zdrada jest przyczyną kryzysu.
Podpisuje się pod tym.
To że ktoś ma problemy z wybaczeniem nie jest jego widzimisię - jest podyktowane postawą krzywdziciela.
ktoś kto boleśnie krzywdził musi być przygotowany na to iż usłyszy parę gorzkich słów.
Nie może być tak iż krzywdziciel żąda od krzywdzonego zapomnienia iż dany czyn kiedykolwiek miał miejsce.
Nie można mieć pretensji o słuszny gniew osoby skrzywdzonej. Oczywiście nie może on trwać wiecznie. I skoro wybaczenie jest procesem - to ono w swoim czasie nastąpi.
Oglądałem wczoraj kolejny raz film "Prymas".
kard. Wyszyński zakazuje księdzu Stanisławowi szukać zdrajcy - również w sobie. Ksiądz Stanisław jednak po ludzku nie wytrzymuje. Znajduje dziennik siostry Leoni i udaje mu się go przemycić na zewnątrz. Ujawnienie zdrady ratuje życie kardynałowi.
Relacje międzyludzkie to procesy złożone. Słuszna jest postawa kardynała - kierującego się szeroko pojętym miłosierdziem ale i postawa księdza Stanisława jest szlachetna pomimo złamania zakazu.
A siostra Leonia zawsze można usprawiedliwić jej czyn - ot, "macie mnie za głupią bo zamiast czytać książki wolę pracować." I znalazł się ktoś kto ją docenił, dał jej pończoszki. Czy to ją usprawiedliwia?? przecież kś. Skorodecki powiedział z drwiną:
"ja wiem siostra pracuje, a może siostra jest klasa pracującą". Czy to ją usprawiedliwia.
różo, nałogu można szukać wiele usprawiedliwień dla zdradzaczy, dla ich czynów.
Sprawa wygląda jednak tak - siostra ze łzami w oczach pyta kard "ojcze co będzie ze mną po tym wszystkim" wyznaje swoją winę i doznaje przebaczenia. Inna sprawa że wystąpiła z zakonu. Może sumienie ją gryzło???

Anonymous - 2011-01-09, 08:03

j23 napisał/a:
To że ktoś ma problemy z wybaczeniem nie jest jego widzimisię - jest podyktowane postawą krzywdziciela.
ktoś kto boleśnie krzywdził musi być przygotowany na to iż usłyszy parę gorzkich słów.

J 23 odniosę sie jak posty czytam Ja
róże czytam tak.......bez mocnej wiary w Boga.....bez prawdziwej miłości w sercu wątpliwym jest gest wybaczenia...........

według mnie nałóg pisze prościej
nałóg napisał/a:
krzywda nie może być zapomniana........ale nie może być też i narzedziem kary w rękach skrzywdzonego na i dla krzwdziciela.


A jak myślisz j23 że łatwo jest ustrzec sie przed takim uczuciem karania krzywdziciela????

J23 a czy przypadkiem???
wybaczamy człowiekowi na jakim nam zależy,jakiego nadal w sercu nosimy-potrafimy nawet zrozumiec jego zło i zadaną nam krzywdę ,ale jej nie tolerujemy,głosno mówimy o jej złym działaniu na nas.

J23 tylko gest miłości może pokazac prawdę.......a gestem miłości jest........

kocham Cię,pragnę dac ci szansę,pragnę wybaczyc-ale dojrzyj jak mocno mnie zraniłeś-zmień to dla naszego dobra.

natomiast to?????



nałóg napisał/a:
wybaczam Ci ale .....wybacz........nie jestem w stanie z tobą żyć pod jednym dachem.
Nawet pojednani ze sobą nie możemy żyć w jednym domu,pokoju,łóżku.


czy to nie brzmi tak????
.....wybaczam Ci ale mam cię gdzieś.....



J23 wybaczanie i pojednanie to dla obu stron ciężar działań i mega wolnej woli ,oraz mocnych chęci........i bliskośc Boga


bez tego ani rusz

pozdrawiam

Anonymous - 2011-01-09, 08:46

NORBERT napisał/a:
kocham Cię,pragnę dac ci szansę,pragnę wybaczyc-ale dojrzyj jak mocno mnie zraniłeś-zmień to dla naszego dobra.

Norbert wszak piszemy o tym samym
j23 napisał/a:
Czyż nie lepiej -skoro zależy nam na relacjach z tą osobą - powiedzieć:
"słuchaj ja bardzo bym chciał ci wybaczyć, ale twoja postawa mi w tym przeszkadza. Zastanów się nad tym."

NORBERT napisał/a:
.....wybaczam Ci ale mam cię gdzieś.....

oczywiście o wiele prościej wybaczyć osobie na której nam już nie zależy.
to będzie akt jednostronny.

natomiast jeżeli zależy nam na relacjach z krzywdzicielem to gestem miłości jest już sama gotowość wybaczenia. Reszta zależy w znacznej mierze od niego.
Nie jest to żadne karanie.
Nie jest to trwanie w poczuciu skrzywdzenia.
Postawa krzywdziciela ma ogromny wpływ na uzdrowienie relacji.
Skrzywdzony wyciągnął rękę - dał sygnał reszta zależy od krzywdziciela.

Anonymous - 2011-01-09, 17:28

j23 napisał/a:
To nie kryzys jest przyczyna zdrady - tylko zdrada jest przyczyną kryzysu.
a tu to ja bym polemizował.Bo to wcale nie jest tak jednoznaczne.
Bardzo często najpierw jest kryzys(często bagatelizowany,wypychany) a potem jest zdrada najpierw emocjonalna a potem fizyczna
j23 napisał/a:
Postawa krzywdziciela ma ogromny wpływ na uzdrowienie relacji.
Skrzywdzony wyciągnął rękę - dał sygnał reszta zależy od krzywdziciela.


A jak nie ma tej postawy dążenia do uzyskania przebaczenia i ewentualnego pojednania,to pozostaje tylko oddać Bogu swojego krzywdziciala.Niech On z nim "po negocjuje".

Polecam książkę:"Uzdrawiająca moc przebaczenia"

Pogody Ducha

Anonymous - 2011-01-09, 20:29

J23 napisał:

Cytat:
To że ktoś ma problemy z wybaczeniem nie jest jego widzimisię - jest podyktowane postawą krzywdziciela.


Wydaje mi się, że w przebaczeniu i pojednaniu tak naprawdę chodzi o zrozumienie siebie nawzajem. Im bardziej rozumiem (siebie, drugiego czlowieka) - tym łatwiej przyznać mi się do winy, tym łatwiej wybaczyć.
Pewnie ci, którzy potrafią kochać miłością mądrą, dojrzałą - nie czynią kochanemu krzywdy. Może więc, skoro wszystko wskazuje na to, że mam do czynienia z człowiekiem nie do końca sprawnym w miłości :-D , a ja jestem tym bardziej obdarowanym/ną :-P warto zaryzykować i nie czekając w nieskończoność - wykonać ten ostatni, decydujący krok ku zgodzie (zakładam, że krzywdziciel też już co nieco potrudził się). Bo wyrządzenie/doznanie krzywdy oddala od siebie ludzi, trzeba im spotkać się od nowa. Czasem naprawdę już blisko im do siebie... Tylko brak odwagi na ..ten ostatni krok.
Im większe poczucie własnej godności - tym większa łatwość przekraczania siebie, własnego "ego", a tego tutaj potrzeba...
Nie wiem o jakie krzywdy chodzi w Twoim przypadku, ale jeśli o zdradę - to nie łudź się, że jakieś - nawet najbardziej szczere gesty ze strony zdradzacza mogą ją w pełni zrekompensować, zadziałać na zasadzie cudowności, że przestanie boleć - szybko... Owszem - piękne gesty "przepraszam, żałuję" mogą przynieść ulgę. Nie ma jednak leku na "chorobę" zdradzonego. Ona musi "wyboleć" swoje... i minie. Największym sprzymierzeńcem jest czas i wytrwała moditwa skutkująca ( jakże upragnionym wówczas) - pokojem ducha.

nałóg napisał:

Cytat:
Znam taką sytuacje: wybaczam Ci ale .....wybacz........nie jestem w stanie z tobą żyć pod jednym dachem.
Nawet pojednani ze sobą nie możemy żyć w jednym domu,pokoju,łóżku.


Czy w takiej sytuacji zaistniało tak naprawdę przebaczenie? Taka postawa też wynika zapewne z lęku - skrzywdzonego. Wiem już, że ogień parzy, więc uciekam od ognia jak najdalej ...Tymczasem - z ogniem można i trzeba nauczyć się obchodzić...

Norbert napisał:

Cytat:
czytam tak.......bez mocnej wiary w Boga.....bez prawdziwej miłości w sercu wątpliwym jest gest wybaczenia...........

Podzielam Twoje zdanie, Norbercie :-D
Z Bogiem wszystko łatwiej, nawet niemożliwe staje się możliwym.......

Anonymous - 2011-01-09, 21:17

nałóg napisał/a:
Bardzo często najpierw jest kryzys(często bagatelizowany,wypychany) a potem jest zdrada najpierw emocjonalna a potem fizyczna

czy ten kryzys- brak porozumienia, niedomówienia itp sytuację- usprawiedliwia zdradę? czy ją tłumaczy?
A może to jest tak że ten kryzys -nieporozumienia i niedomówienia - można jeszcze leczyć.
kryzys wywołany zdradą jest najczęstszą przyczyną rozpadu małżeństw w Polsce.
Zdrada jest traumatycznym przeżyciem które niszczy relacje między ludźmi.

Zgoda, że do zdrady coś popycha. Może to być wychowanie, mogą być narastające problemy ale czy to upoważnia do kroku który niszczy rodzinę, małżeństwo?
Czy łatwiej jest się dogadać dwojgu ludzi, których kryzys jest wywołany innymi czynnikami niż zdrada, czy małżonkom którzy poprzez zdradę są tak poranieni, że często już nie maja sił na wspólne życie?
Nie nałóg - ja popieram zdanie kard Nycza:
"To nie kryzys jest przyczyna zdrady - tylko zdrada jest przyczyną kryzysu."
Kryzysu, który jak już wcześniej napisałem niszczy relacje w rodzinie.
Nie okłamujmy się wzajemnie - jaki odsetek małżonków wraca do siebie po zdradzie?
Nawet jeżeli jest to 20-30 procent to 70% rodzin zdrada pogrążyła w głębokim ciągnącym się latami kryzysie. Dzieci które nie wiedzą po której ze stron stanąć. Nałóg kryzys wywołany zdradą to koszmar. Zgoda w jakimś stopniu dla zdradzacza też. Ale - trzeba mieć proporcjum Mocium Panie.
Natomiast - wiele małżonków wraca do siebie po pokonaniu kryzysu - nawet alkoholizmu, dopóki nie nastąpiły zdarzenia dyskwalifikujące jedność i obracające w gruzy zaufanie.

[ Dodano: 2011-01-09, 21:29 ]
róża napisał/a:
Owszem - piękne gesty "przepraszam, żałuję" mogą przynieść ulgę.

różo - jesteśmy w podobnym wieku. Czy Ciebie rajcują jeszcze piękne gesty nie poparte czynami?
Tu nie idzie o jakieś deklaracje ze strony krzywdziciela - niekoniecznie musi to być zdradzacz, niekoniecznie małżonek - tu chodzi o zrozumienie iż jego postępowanie wyrządza bolesną krzywdę i przeszkadza w wybaczeniu i pojednaniu.

Anonymous - 2011-01-09, 22:27

Zgadzam się z J23, że to zdrada wywołuje kryzys, a nie kryzys wywołuje zdradę i nie twierdzę tego dlatego, że moje małżeństwo się rozpadło. Nie rozpadło się, budujemy już dwa lata, jest dobrze, jest mądrzej, jest dojrzalej. Wydaje mi się jednak, że zbyt często zdradę podciąga się pod wcześniejszy kryzys. W życiu, jak to w życiu są lepsze i gorsze dni, raz słońce, raz deszcz, ale nie od razu kryzys. Przez te dwa koszmarne lata przeszłam wiele: bólu, żalu, warsztat 12 Kroków, spotkania z psychologiem i terapię rodzinną (ta jest w trakcie) i wiem, że nie tak dużo było winy po mojej stronie. Tak uświadomiłam sobie jakie popełniłam błędy, ale żeby zaraz kryzys? Nie, takiego nie było. Może to jest tak, że osoba, która zdradza i sama podejmuje decyzję za całą rodzinę jest po prostu w kryzysie sama ze sobą. Często terapia odsłania wiele: przeszłośc, wychowanie, zasady, nie dowartościowanie itp. Jeśli nawet komuś coś nie pasuje to się po prostu o tym mówi i to jest dla mnie dojrzałe i odpowiedzialne załatwienie sprawy. Nigdy tego nie zrozumiem…
Tak więc, więcej dojrzałości, odpowiedzialności, powagi złożonej przysięgi i mniej egoizmu a zdrad będzie znacznie mniej ;-) .
Pozdrawiam

Anonymous - 2011-01-09, 22:29

J23, zgadzam się Tobą, że kryzys wywołany zdradą to koszmar, nieporównywalny zapewne z żadnym innym kryzysem małżeńskim. Te różnice charakterów itp. to wobec zdrady - bajka. I na pewno często jest tak, że to zdrada jest początkiem problemów - już takich nie do przezwyciężenia, rozkręca często jeszcze mały, niezauważalny wręcz gołym okiem kryzys do rozmiarów monstrualnych. Wejście na równię pochyłą... Wiem, wiem ile wysiłku, samozaparcia - kosztuje wyjście z tego bagna.
A piękne gesty - fajna sprawa, ale jeśli w ślad za nimi nie idą czyny - to tylko kolejne narzędzie kłamstwa w rękach zdradzacza, ohydna manipulacja. O czyny tu chodzi, przede wszystkim o czyny...
Gdzieś z miejsca, w którym zdradzacz już nieco pojmuje - co uczynił, ile wyrządził szkody swojej rodzinie - można mówić o pojednaniu. Inaczej - nawet etap pierwszy, czyli przebaczenie - jest baardzo trudnym... A jeśli czasem wydaje się, że mimo wszystko już zadziało się ono, za chwilę trzeba nazwać je jedynie iluzją przebaczenia.

Anonymous - 2011-01-10, 10:24

Ela,J23............... jak Wam tak wygodniej uznawać że zdrada jest przyczyna a nie skutkiem kryzysu............ to tak uznajcie.Przy tym trwajcie.To ,że zdrada bywa najczęściej "gwożdziem do trumny" małżeństwa, to jest faktem.Bo trudno najczęściej oswoić sie ze zdradą,zapomnieć,przebaczyć i żyć dalej ze zdradzaczem.
Chylę czoła przed tymi którzy tak uczynili,którzy przebaczyli i pracują nad pojednaniem lub już się pojednali.

Masz racje Ela............. zdrada jest efektem jakiegoś kryzysu wewnętrznego "zdradzacza", jest szukaniem czegoś ,najczęściej ułudy,wynaturzeniem,jest objawem często nie sprecyzowanych braków wewnetrznych w człowieku.Może "wdrukowanej" postawy????
Niskiej samooceny???Poszukiwaniem wrażeń? zauroczeniem?? adrenaliną??
A czasami zwykłej głupoty...............

Ale czy w tym nie ma kryzysu???
Może tylko/albo aż kryzysu wiary????

[ Dodano: 2011-01-10, 10:40 ] http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4718
PS.
Pozwoliłem sobie na skopiowanie fragmentu z postu Kingi.Jest to wypowiedż x.Dziewięckiego w temacie zdrady i jej wpływu.

Całość:http://www.katolik.pl/index1.php?st=ksiazki&id_r=169&id=602 i w wątku Kingi:"Moralność"

Warto zapamiętać:

"....... Zdrada małżeńska oznacza złamanie przysięgi małżeńskiej i wyrządzenie bolesnej krzywdy współmałżonkowi oraz samemu sobie.

. Podłożem zdrad małżeńskich może być lekceważenie wierności i dziewictwa przed ślubem, masturbacja, oglądanie pornografii, a także kryzys wewnętrzny oraz osłabienie więzi w małżeństwie.

. Podłożem zdrady małżeńskiej może być również somatyzacja, czyli próba doraźnego odreagowania życiowych napięć i niepowodzeń przez współżycie pozamałżeńskie.

. Zdrady małżeńskie powodują dotkliwe konsekwencje fizyczne, psychiczne, moralne, prawne, finansowe. Jednym z nieodwracalnych skutków współżycia pozamałżeńskiego może być choroba AIDS. Wtedy chory jest moralnie zobowiązany do powstrzymania się od współżycia seksualnego do końca życia.

. Zapobieganie zdradom małżeńskim wymaga prawego myślenia, eliminowania niewłaściwych bodźców, kontaktów czy zachowań oraz pogłębiania więzi ze współmałżonkiem i z Bogiem.

. Jeśli doszło do zdrady małżeńskiej, wtedy przebaczenie i pojednanie jest możliwe i dojrzałe wtedy, gdy małżonek, który dopuścił się zdrady, uzna swoją winę, nawróci się i dokona zasadniczej zmiany swego postępowania.

. Dochowanie wierności małżeńskiej nie powinno być traktowane jako zewnętrzny nakaz czy narzucony obowiązek, ale powinno stanowić oczywistą konsekwencję miłości do współmałżonka oraz szacunku do siebie samego......."

Anonymous - 2011-01-10, 13:23

nałóg napisał/a:
Ela,J23............... jak Wam tak wygodniej uznawać że zdrada jest przyczyna a nie skutkiem kryzysu............ to tak uznajcie.Przy tym trwajcie.To ,że zdrada bywa najczęściej "gwożdziem do trumny" małżeństwa, to jest faktem.Bo trudno najczęściej oswoić sie ze zdradą,zapomnieć,przebaczyć i żyć dalej ze zdradzaczem.
Chylę czoła przed tymi którzy tak uczynili,którzy przebaczyli i pracują nad pojednaniem lub już się pojednali.

to nie jest kwestia wygody. Uważam tak gdyż nie można porównywać przesolonej zupy z poważnym kryzysem.
ktoś kto rozchodzi sie z powodu przesolonej zupy jest zwyczajnie niedojrzały.
ktoś kto nie umie sobie poradzić z doświadczeniem zdrady ma prawo czuć gorycz i nawet wstręt do zdradzacza.
Owszem nawet po zdradzie mozliwe jest pojednanie - iloma wyrzeczeniami okupione wiedzą tylko ci co tego doświadczyli. I czy trwałe?

pogody ducha

[ Dodano: 2011-01-10, 13:36 ]
również uzasadnianie zdrady "kryzysem" wywołanym niedosoloną zupą jest nadużyciem i niedojrzałością.

[ Dodano: 2011-01-10, 14:35 ]
i jeszcze jeden cytat z Gościa Niedzielnego, który akurat pasuje do naszych rozważań:
"Problemem współczesnych ludzi nie jest to, że popełniają grzechy, tylko to, że w tym co czynią nie dostrzegają zła i nie czują, że potrzeba im Bożego Miłosierdzia."
Szukają usprawiedliwień, relatywizują swoje grzechy poprzez dysfunkcje. Ja rozumiem, że nie należy nikogo potępiać, za długo żyje na tym świecie i zbyt wiele doświadczyłem.
tylko, że... - uwielbiam Fredrę więc kolejny raz za nim powtórzę - "trzeba mieć proporcjum Mocium Panie".

nałóg napisał/a:
Jeśli doszło do zdrady małżeńskiej, wtedy przebaczenie i pojednanie jest możliwe i dojrzałe wtedy, gdy małżonek, który dopuścił się zdrady, uzna swoją winę, nawróci się i dokona zasadniczej zmiany swego postępowania.

a więc są warunki przebaczenia zdrady - jasno napisane jeżeli uzna swoją winę i dokona zmiany postępowania.
Więc wydaje się być uzasadnione twierdzenie, że "pragnę ci wybaczyć ale twoje postępowanie mi w tym przeszkadza"

Anonymous - 2011-01-10, 17:22

j23 napisał/a:
więc są warunki przebaczenia zdrady


ks. Dziewiecki napisał/a:
"przebaczenie i pojednanie jest możliwe i dojrzałe wtedy, gdy małżonek, który dopuścił się zdrady, uzna swoją winę, nawróci się i dokona zasadniczej zmiany swego postępowania."


To są warunki wyraźnie do wybaczenia i pojednania, nie tylko do wybaczenia. A to spora różnica. I nie można tego spłycać. Niemniej rozumiem Twoje odczucia j23.

Anonymous - 2011-01-10, 18:40

J23.............. ja odbieram - z tego co Ty piszesz-że masz problem z zaakceptowaniem faktów ze swoim udziałem w kryzysie ,oraz problemu wczesnych faz kryzysu a w efekcie zdrady .
Czy się mylę???
Wyparcie,wymazanie pierwszego kryzysu,wcześniejszych jego faz........... bezrefleksyjne i bezkrytyczne ufanie współmałżonkowi po zdradach niczego nie uczy "zdradzacza".
Nadmierna spolegliwość,zapatrzenie się w zdradzającego i powierzchownie powracającego "krzywdziciela-zdradzacza" skutkuje nawrotem(i choć nie bardzo akceptujesz moje widzenie dysfunkcji i nałogów) jak w nałogu i uzależnieniu.
A nawrót zaczyna się od drobnych spraw........ kryzys małżeński też zaczyna się najczęściej od błachych spraw........... a przesolona zupa.......nie umyta wanna.......żle zakręcona tubka pasty.......są tylko kroplą przelewającą pełne naczynie .
Kryzys zaczyna się od zaniku dobrej komunikacji pomiędzy małżonkami.

Czy dobrze wnioskuję ,że nie jesteś jeszcze(i może nigdy nie będziesz) gotowy na przebaczenie ???? Że przebaczenie uzależniasz od powrotu zdradzacza na kolanach??

Nie musisz się odnosić do tego co napisałem.......jak nie chcesz.

Pogody Ducha


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group