Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Czytania i rozważania Pisma św. - O Biblii inaczej

Anonymous - 2010-08-29, 22:18

Był wysoki i miał warkocz
Eliza Litak

Przez wieki nie zwracano większej uwagi na wizerunek, który odbity jest na Całunie. Nic dziwnego - jest tak niewyraźny, że niemal zlewa się z płótnem. Nie badano też samej tkaniny. Ludziom wystarczała świadomość tego, że - jak wierzyli - Całun okrywał ciało Chrystusa i są na nim ślady Jego krwi.

Tajemnice Całunu zaczęto odkrywać dopiero na przełomie XIX i XX w. W 1898 r. włoski fotograf-amator Secondo Pia zrobił pierwsze w historii zdjęcie tej tkaniny. Gdy oglądał w ciemni negatyw, jego oczom ukazała się z niezwykłą wyrazistością postać człowieka, odsłoniły się niedostrzegalne szczegóły wizerunku. Zrozumiał, że Całun może wiele opowiedzieć...

To cud, że przetrwał

W pierwszym momencie patrzącemu rzuca się w oczy nie sam wizerunek postaci, lecz uszkodzenia płótna. Właściwie to cud, że tak delikatna tkanina przetrwała tyle wieków, i to pomimo burzliwych wydarzeń. Paradoksalnie, do najcięższych uszkodzeń Całunu doszło nie wtedy, gdy był przewożony i ukrywany, lecz w czasie, gdy go troskliwie przechowywano. Największe zniszczenia pozostawił pożar w kaplicy w Chambery w 1532 r. Ołowiana skrzynia, w której przechowywano Całun, zaczęła się topić. Kilka kropel metalu spadło na złożone płótno i wypaliło szesnaście dużych dziur. Gaszący pożar - dwaj franciszkanie, dworzanin i kowal - próbowali schłodzić relikwiarz, wylewając na niego wiadra wody. Ta, przedostawszy się do skrzyni, przemoczyła płótno i pozostawiła siedem czworokątnych jasnych plam. Po pożarze siostry klaryski naprawiły tkaninę, łatając ją kawałkami korporału i podszywając całość lnianym płótnem holenderskim.

Na Całunie są też starsze ślady ognia, rozłożone symetrycznie w czterech miejscach. Nie wiadomo jednak, kiedy i w jaki sposób powstały. Być może był to efekt dotknięcia nieostrożnie trzymaną kadzielnicą. Mówi się też, że jest to ślad po ordaliach, czyli "sądzie Bożym". Podczas takiego "sądu" przytykano do relikwii rozżarzony pręt, jeśli zapaliła się, uznawano ją za fałszywą. Nie ma jednak pewności, czy Całun był poddawany takim próbom.

Nietypowa tkanina

Samo płótno jest jedyne w swoim rodzaju, naukowcy nie znają podobnego. Najprawdopodobniej powstało na Bliskim Wschodzie, być może w Syrii, w pierwszych wiekach naszej ery. Jest to lniana drogocenna tkanina, tkana splotem ukośnym zygzakowatym, bardzo rzadko używanym, najczęściej w tkaninach wełnianych lub jedwabnych, nigdy zaś w lnianych. Ponadto, każda nić osnowy przechodzi kolejno nad trzema a potem pod jedną nicią wątku, co jest również nietypowe i jeśli się zdarza, to w materiałach o znacznie mniejszej gęstości niż Całun.

Płótno ma kształt prostokąta o wymiarach 4,36 na 1,1 m. Zauważono, że wymiary te stanowią wielokrotność łokcia, miary długości powszechnie stosowanej m.in. w starożytnej Palestynie (łokieć liczył ok. 54 cm). Nie wiadomo jednak, czy nie jest to czysty przypadek, tym bardziej że w przeszłości małe kawałki Całunu odcinano na relikwie. Przypuszcza się, że skrócono w ten sposób m.in. tę część, na której odbita jest przednia strona stóp.

Wzdłuż jednego z dłuższych boków Całunu doszyto pas o szerokości ok. 8 cm, krótszy od płótna o 46 cm. Pas ten wygląda na odcięty, a następnie starannie doszyty w to samo miejsce, o czym świadczy splot, który w obu fragmentach idealnie do siebie pasuje. Nie wiadomo jednak, dlaczego to uczyniono.

Tajemnicze litery U

Na Całunie zauważono prostokątne pasy, ułożone wokół twarzy mężczyzny, tworzące jakby dwie litery U. Naukowcy wciąż nie są pewni, co pozostawiło taki ślad. Najpopularniejsza teoria głosi, że są to odciski specjalnej podpórki, na której w starożytności i średniowieczu układano głowę zmarłego (wykonywano ją przeważnie z drewna lub słomy). Nie wiadomo jednak, z jakiego powodu na Całunie są odciśnięte dwie litery U, skoro nie znany jest przypadek użycia podwójnej podpórki.

„Pójdziesz na śmierć”

Na Całunie są również fragmenty napisów, ułożone głównie wzdłuż wspomnianych pasów. Nie wiadomo kto, kiedy i w jakim celu je tam umieścił. Nie jest pewne nawet, czy naniesiono je na Całun ,gdy jeszcze było w nim ciało, czy już później. Najprawdopodobniej pojawiały się w różnym czasie. Nie ma pewności co do ich znaczenia, gdyż litery są niewyraźne. Mimo wszystko, podejmowane są próby ich odczytania.

Po lewej stronie twarzy dostrzeżono napis przypominający starogreckie słowo PEZ, oznaczające „czynić, spełnić ofiarę” lub „zaświadczam”. Po prawej stronie znajduje się ciąg znaków, tworzących napis INNECE. Odczytuje się go przeważnie jako fragment łacińskiej formuły IN NECEM IBIS – „Pójdziesz na śmierć”. Obok widać znaki: NAZAPHNO lub NAZARENUS, czyli „Nazarejczyk”. Są też inne symbole, mogące określać tożsamość zmarłego: napis HEOY pod brodą, co może być fragmentem słowa Yheoi, czyli „Jezus”, i znajdujące się nad głową litery IC, uważane za skrót imienia Jezus Chrystus.

To nie wszystkie napisy, jakie znaleziono, są one jednak najistotniejsze dla badań. Wśród pozostałych warto wspomnieć fragmenty wezwania Sanctissime Iesu Miserere Nostri („Najświętszy Jezu, zmiłuj się nad nami”), znajdujące się nad prawym kolanem postaci. Jego powstanie tłumaczy się następująco: napis najprawdopodobniej przesiąkł z pergaminowej kartki, przytkniętej na jakiś czas do Całunu po to, by poświęcić ją przez kontakt z relikwią.

Kwitnąca Gundelia tournefortii

Na powierzchni Całunu przez wieki osadzały się mikroskopijne pyłki roślin. Są one bardzo trwałe, można je zidentyfikować nawet po setkach lat. W 1973 r. szwajcarski kryminolog Max Frei przeprowadził badania i na ich podstawie rozpoznał pyłki pięćdziesięciu ośmiu roślin. Siedemnaście z nich występuje we Włoszech i Francji, trzy czwarte w Palestynie: trzynaście spotyka się wyłącznie na pustyni Negew i w rejonie Morza Martwego, kolejne trzy tylko w okolicach Jerozolimy, np. Gundelia tournefortii. Na Całunie jest tak dużo jej pyłku, że można przypuszczać, że spadł na tkaninę prosto z kwitnącej rośliny. Część pyłków jest charakterystyczna dla roślin ze wschodnich obszarów dzisiejszej Turcji, m.in. z Konstantynopola. Znaleziono też pyłki pochodzące z Północnej Afryki i Sahary. Wyniki analizy pyłkowej wspierają przypuszczenia o wędrówce Całunu przez okolice Morza Śródziemnego.

To nie jest obraz

Na Całunie nie znaleziono żadnych śladów farby, barwnika ani substancji, którym wizerunek mógłby być namalowany. Z pewnością też nie powstał wskutek odbicia na tkaninie krwi pokrywającej ciało ofiary: plamy krwi i obraz ciała są od siebie „niezależne” i łatwo je odróżnić. Co więcej, w miejscach, w które wsiąkła krew, wizerunek nie powstał. Nie wiemy więc, dlaczego ciało odbiło się na płótnie; wiadomo tylko, że powierzchnia włókien ma zmienioną strukturę. Naukowcy mówią o rozpadzie celulozy we włóknach, wskutek czego powstały słomiano - żółte plamy.

Badając materiał, naukowcy znaleźli natomiast fragmenty tkanin, drobiny ziemi, bakterie, grzyby i owady. Najistotniejszą substancją organiczną jest jednak wspomniana krew, która z pewnością jest krwią ludzką. Specjaliści rozpoznali, która krew wypłynęła przed, a która po śmierci mężczyzny, odróżnili też krew tętniczą od żylnej. Niezwykłe, że krew widoczna na Całunie do dziś zachowała intensywny czerwony kolor, chociaż zazwyczaj z upływem czasu brunatnieje. Próbowano tłumaczyć to m.in. konserwującym działaniem mirry i aloesu, których ślady znaleziono na płótnie. Odkryto też, że krew z Całunu zawiera wyższy niż przeciętny poziom bilirubiny, mogącej wpływać na zabarwienie krwi. Substancja ta występuje w krwi osób, które przed śmiercią doświadczyły wycieńczających cierpień.

Możemy być pewni, że płótno okrywało zwłoki okrutnie torturowanego mężczyzny. Ale jak zginął? Kim był?

Wysoki i z warkoczem

Mężczyzna z Całunu w chwili śmierci liczył trzydzieści, czterdzieści lat. Był silnie zbudowany. Jego wzrostu i wagi nie da się dokładnie określić, gdyż płótno było wielokrotnie rozkładane i lekko się rozciągnęło. Ponadto wizerunek jest trochę zniekształcony, gdyż tkanina dopasowała się do budowy ciała. Ocenia się, że miał 175-180 cm wzrostu i ważył 75-81 kg.

Chociaż jego twarz jest wręcz zmasakrowana, wciąż widać, że miała bardzo proporcjonalne rysy. Oczy były osadzone blisko nosa, kości policzkowe są wysokie i nie wystające. Nosił wąsy i brodę, miał jasne, długie, lekko falujące włosy. Niedawno odkryto, że były one zaplecione w gruby, spuszczony na plecy warkocz.

Udało się określić grupę jego krwi: AB Rh+. To bardzo rzadka grupa, spotykana u 3-4 proc. ludzi na świecie, lecz znacznie częściej występująca wśród ludów Bliskiego Wschodu.

Wyrywano mu włosy

Twarz widoczna na Całunie jest jakby pokryta drobinkami krwi. Niektórzy uważają, że jest to ślad po „krwawym pocie” (hematidrozie), którego człowiek może doświadczać w sytuacjach skrajnego osłabienia, silnego wstrząsu psychicznego i strachu. Dalsza analiza wskazuje, że mężczyznę bardzo brutalnie bito po twarzy: oblicze jest zdeformowane, pokrywają je rany, prawdopodobnie uszkodzona jest czaszka. Uderzano przede wszystkim od lewej strony, dlatego prawa część twarzy jest szczególnie zniekształcona: na policzku widać trójkątną ranę, oko silnie spuchło, powieka została naderwana. Kości łuków brwiowych przecinają skórę, nos jest złamany. Przypuszcza się, że człowieka z Całunu mocno uderzono jakimś narzędziem, np. kijem lub biczem. To musiało spowodować obfity krwotok, o czym świadczy duża ilość krwi, która spłynęła na wąsy. Widać również, że wyrywano mu włosy z wąsów i brody, miejscami odrywając nawet kawałki skóry. Ten mężczyzna przewracał się i upadał na twarz, bowiem w okolicy nosa odkryto zmieszane z krwią drobiny ziemi. Są to kryształy aragonitu, rodzaj osadu wapiennego, przypominający ten, spotykany do dziś w okolicach Jerozolimy. Niewykluczone, że właśnie stamtąd pochodzi.

Monety Cezara Tyberiusza

Przez wieki ludzie oglądający Całun byli przekonani, że w odbitej na nim twarzy widzą ogromne szeroko otwarte oczy. Dopiero w 1977 r. zauważono, że postać bynajmniej nie ma otwartych oczu, lecz położono na nich leptony, monety z brązu, będące w obiegu w Cesarstwie Rzymskim w I w. n.e. Na monecie z prawego oka znajduje się rysunek lituus, tj. laski pasterskiej, na lewej zaś simplum – pucharu. Na obu z nich widnieje grecki napis Tiberiou Kaicapos – są to więc monety cezara Tyberiusza. Ta leżąca na prawej powiece zawiera błąd w nazwie, charakterystyczny dla monet wybijanych w prowincjach Cesarstwa: Caicapos, zamiast Kaikapos. Data wybicia wskazuje na szesnasty rok panowania Tyberiusza, tj. 29-30 r. n.e.

W okolicach Jerycha i Morza Martwego znaleziono przypadki pochówków, w których zmarłym kładziono na powiekach monety lub kawałki glinianych skorupek. Nie był to zwyczaj powszechny, nie miał też nic wspólnego z greckim mitem, głoszącym, że umarły musi mieć ze sobą pieniążek za przewiezienie przez Styks, rzekę umarłych. Żydzi kładli na powiekach zmarłym drobne pieniądze, żeby nie widzieli drogi, którą ich niesiono na miejsce ostatniego spoczynku.

Kolce poraniły głowę

Mężczyźnie z Całunu nałożono czepiec z gałęzi cierniowych (być może była to palestyńska roślina nazywana dziś spina Christi), pokrywający całą głowę. Na jego karku, czole i pod włosami jest wiele śladów po ranach kłutych, układających się w formę łuku. Najwięcej jest ich na karku, gdzie gałęzie ciernia najmocniej wbiły się w skórę. Na głowie, tam, gdzie biegną żyły i tętnice, plamy krwi są dużo większe, gdyż kolce spowodowały obfite krwotoki. Najwyraźniejsza strużka krwi znajduje się na środku czoła mężczyzny. Ma kształt odwróconej trójki. Prawdopodobnie w tym miejscu, jak u wielu osób, biegła u niego duża żyła, rozszerzająca się przy wysiłku. Jeśli uszkodził ją kolec, krew mogła płynąć długo po jego usunięciu. Przypuszczalnie, gdy zaczęła płynąć, mężczyzna z bólu odruchowo zmarszczył czoło, strumień krwi przesunął się i przybrał nietypowy kształt.

Przywiązany do słupa i ubiczowany

Na prawie całym ciele skazańca znajduje się około stu dwudziestu ran, pogrupowanych po dwie lub trzy. Naukowcy są zgodni, że są to ślady bicza, zwanego flagrum romanum, o dwóch, trzech rzemieniach, zakończonych ołowianymi kulkami lub haczykami, powodującymi rany tłuczone i szarpane. Skazany był w trakcie chłosty całkiem nagi, gdyż ślady uderzeń widoczne są nawet na pośladkach. Z układu ran wynika, że podczas biczowania miał skrępowane ręce i przywiązany był do niskiego słupa. Biczujących było dwóch, obaj wymierzali ciosy od tyłu. Stojący po prawej był nieco wyższy i chłostał bardziej brutalnie. Bito przede wszystkim po plecach, udach i łydkach, natomiast oszczędzono okolice głowy i serca, nie chcąc dopuścić do przedwczesnego zgonu. Niewykluczone jednak, że prawą stronę twarzy zmasakrowało ofierze przypadkowe uderzenie bicza.

Aby nie doprowadzić do zabicia, tradycja hebrajska ograniczała karę chłosty do trzydziestu dziewięciu batów. Wiek płótna, szacowany na I w. n.e., i odtworzone metody chłosty sugerują, że oprawcami byli Rzymianie. Nie przywiązywali wagi do tradycji żydowskiej i traktowali biczowanego z wyjątkowym okrucieństwem.

Dźwigał patibulum?

Mężczyzna najprawdopodobniej dźwigał ciężki chropowaty przedmiot, który boleśnie otarł jego skórę nad łopatkami. Uszkodzony jest zwłaszcza prawy bark: skóra i mięśnie są miejscami starte aż do splotów nerwowych. Ta rana ma kształt przypominający prostokąt, o wymiarach 10 na 9 cm. Otarcie nad lewą łopatką jest bardziej zaokrąglone i ma średnicę ok. 12 cm. Te rany nakładają się na ślady po biczowaniu, powstały zatem po karze chłosty.

Ale co pozostawiło te ślady? Najczęściej uważa się, że powstały pod ciężarem patibulum, poprzecznej belki krzyża. Skazańcy na własnych plecach zanosili ją na miejsce kaźni, gdzie przytwierdzano ją do pionowej belki wbitej w ziemię. Patibulum było przeważnie potężnym konarem drzewa, długim na ok. 2 m i ważącym ponad 50 kg. Nic dziwnego, że jego ciężar rozjątrzył rany po biczowaniu. Mężczyzna z Całunu, niosąc patibulum, musiał mieć na sobie ubranie, które trochę ochroniło jego ciało.

Prawy bark wygląda na zniekształcony i być może wybity. Niektórzy badacze uważają, że potwierdza to tezę, jakoby ten człowiek wykonywał zawód, który powodował nadwyrężanie prawej ręki, np. zawód cieśli. Według innych opinii to zniekształcenie wiąże się ze złożeniem do grobu. Po śmierci, kiedy ciało zaczynało sztywnieć, złączono szeroko rozłożone ręce skazańca, co spowodowało wybicie barku. Nie jest też wykluczone, że bark uległ deformacji pod wpływem dźwiganego ciężaru.

Pole Destota

Ślady na rękach dowodzą, że człowiek z Całunu został ukrzyżowany. Zastygłe strumienie krwi na ramionach świadczą o tym, że w czasie, gdy płynęła po nich krew, mężczyzna miał ręce wysoko wzniesione. Widać też, że próbował podciągać się do góry – wtedy kierunek strumienia krwi zmieniał się. Nie udawało mu się jednak podnieść się na długo, więc ponownie się osuwał.

Po zbadaniu płótna znaleziono miejsca, w które wbito gwoździe. Wbrew powszechnemu przekonaniu, nie przebijano dłoni. Gdyby tak było, ich mięśnie zostałyby rozerwane pod wpływem ciężaru ciała. Skazanemu przebito więc nadgarstek, trafiając w tzw. pole Destota, szczelinę między kośćmi nadgarstka. Gwóźdź bez problemu przeszedł przez ciało i mocno przytwierdził je do krzyża. Jednakże przebicie uszkodziło nerw środkowy, przez co kciuki automatycznie zgięły się do wnętrza dłoni (dlatego na Całunie nie widać kciuków). Grzbiety dłoni noszą ślady otarcia. Prawdopodobnie „szorowały” o drewno, wówczas gdy mężczyzna podciągał się na krzyżu, aby zaczerpnąć powietrza i choć na chwilę ulżyć nieznośnemu bólowi w przebitych nadgarstkach.

Nie mógł oddychać

Również wygląd klatki piersiowej świadczy o tym, że człowiek z Całunu zmarł na krzyżu: jest ona bardzo napięta i rozciągnięta, mięśnie przepony są uniesione a brzuch wklęśnięty. Najwyraźniej skazany z trudem walczył o każdy łyk powietrza, podpierał się na stopach i prostował. Robił to, dopóki miał siłę. Śmierć na krzyżu następowała najczęściej w wyniku uduszenia.

Kiedy męka przeciągała się, łamano skazańcom nogi. Bez tego konanie mogło trwać nawet ponad dobę. Kiedy ukrzyżowani nie mogli się już podnosić, dusili się. Możliwe jest też inne wytłumaczenie: po złamaniu nóg krew szybko spływała ku dolnym częściom ciała, a nagły spadek ciśnienia tętniczego i niedokrwienie mózgu (zapaść ortostatyczna) doprowadzała do śmierci. Wykazano, że człowiekowi z Całunu nie łamano nóg, najwyraźniej zmarł szybko.

Krew i woda

Na wysokości piątego i szóstego żebra widać na płótnie obszerną plamę krwi. Rana, której wynikiem był krwotok, jest owalna i stosunkowo nieduża. Wszystko wskazuje na to, że została zadana po śmierci mężczyzny, kiedy jego ciało znajdowało się jeszcze na krzyżu. Ostrze przeszło między żebrami i przebiło prawy przedsionek serca. Wypłynęły z niego dwa płyny: gęsta ciemna krew i niemal przeźroczysta ciecz, przypominająca wodę, która pozostawiła na Całunie jasne zacieki. Mogła być to albo surowica krwi, od której oddzieliły się czerwone krwinki, albo limfa. Zebrała się ona w prawym boku, po tym jak mężczyznę biczowano, lub podczas niesienia patibulum, gdy jego narządy wewnętrzne zostały bardzo poważnie uszkodzone.

Na plecach postaci widoczne są dwa strumienie, w których krew miesza się z wodą. One również pochodzą z rany na piersi. Krew spłynęła na plecy wówczas, gdy zmarłego zdjęto z krzyża i ułożono na boku.

Najprawdopodobniej serce skazańca przebił rzymski żołnierz. Po pierwsze mówi o tym wielkość rany, odpowiadająca rozmiarom ostrza lancei, włóczni używanej w rzymskim wojsku, o charakterystycznym kształcie liścia. Po drugie – wygląd rany wskazuje, że włócznię wbito z niewspółmiernie dużą siłą jak na cios zadany martwemu człowiekowi. Ten, kto przebił ciało, uczynił to automatycznie i rutynowo. Także fakt, że cios wymierzono w prawy bok, może świadczyć, że uczynił to doświadczony żołnierz, przyzwyczajony do uderzania w prawy bok wrogów, których lewa strona przeważnie była zasłonięta tarczą, chroniącą serce.

Na Całunie wygląda jak kulawy

Cząstki ziemi, które znaleziono na twarzy mężczyzny, pojawiają się również na jego stopach i kolanach – z pewnością przewracał się wielokrotnie. Upadki te były bardzo bolesne: nogi są poranione, kolana uszkodzone (zwłaszcza lewe jest zdeformowane i zakrwawione, rzepka uszkodzona), a staw biodrowy wybity. Najprawdopodobniej pod koniec drogi na miejsce ukrzyżowania mężczyzna nie był już w stanie iść o własnych siłach.

Podczas przybijania do krzyża jego stopy połączono na siłę i przymocowano jednym gwoździem. Lewą stopę wykręcono i ułożono na prawej, przyciskając do krzyża. W nienaturalny sposób wygięto nogi i w wyniku tego zwichnięto staw skokowy prawej stopy. Gwóźdź wbito tak, aby przeszedł między kośćmi śródstopia i – jak w przypadku nadgarstków – nie uszkodził żadnej kości. Wbity w ten sposób, mocno przytwierdzał skazanego do krzyża i podtrzymywał cały ciężar ciała.

Po zdjęciu ciała z krzyża, stopy dalej przylegały do siebie, gdyż zesztywnienie pośmiertne utrwaliło ich deformację. Może więc wydawać się, że prawa noga jest dłuższa o kilka centymetrów od lewej.

Czy to On?

Całun przez kilkadziesiąt godzin okrywał zwłoki człowieka, który był torturowany i zmarł na krzyżu – co do tego nie ma wątpliwości. Nie ma bowiem tak genialnego fałszerza, który byłby w stanie podrobić wszystkie szczegóły, jakie specjaliści najróżniejszych dyscyplin naukowych odkryli, prowadząc badania nad Całunem. A jednak przez wszystkie publikacje przewija się pytanie: czy postacią z Całunu jest Jezus Chrystus?

Zdumiewająca jest zgodność śladów męki, jaką przeszedł mężczyzna z Całunu, z ewangelicznymi relacjami o ostatnich godzinach życia Jezusa. Jedną z nich jest opis rany boku. Św. Jan pisze: jeden z żołnierzy przebił Mu bok, a natychmiast wypłynęła krew i woda (J 19,34). Płyn, który razem z krwią wypłynął z serca skazańca i zostawił ślad na Całunie, mógł być przez świadków ukrzyżowania uznany za wodę. Również fakt, że ciało mężczyzny przed owinięciem w płótno pogrzebowe nie zostało, wbrew zwyczajom, dokładnie obmyte, może wskazywać, że został pochowany w pośpiechu. Czy wynikało to z faktu, że starano się zdążyć z pochówkiem przed szabatem (por. Łk 23,56)?

Ale nie tylko zgodność z przekazem Ewangelii może wskazywać, że Całun okrywał ciało Jezusa. Znamienny jest charakter płótna, czas i miejsce jego powstania, wyniki analiz pyłkowej i mineralogicznej. Do tego dochodzą odtworzone rzymskie metody totur i ekspertyzy medyczne. Kolejna zbieżność dotyczy monet położonych na powiekach zmarłego: pochodzą z 29/30 r. n.e., a za najbardziej prawdopodobną datę Męki Chrystusa uważa się 7 kwietnia 30 r. Mężczyzna z Całunu bardzo przypomina Żydów sefardyjskich, pochodzących z Bliskiego Wschodu, Afryki Północnej czy Hiszpanii. Jego wzrost był nietypowy, ale znajdowano w Judei pochodzące z I w. szkielety mężczyzn o porównywalnym wzroście. Nawet warkocz nie powinien nas dziwić – była to popularna fryzura wśród Żydów.

Czy to wszystko dowodzi, że człowiekiem, którego wizerunek znajduje się na Całunie, był Jezus Chrystus? Trzeba wielkiej odwagi, aby jednoznacznie odpowiedzieć „tak” lub „nie”. Zbieżność informacji, które można „wyczytać” z Całunu, z tym wszystkim, co wiemy o Jezusie, jest ogromna. A jeśli nie jest to autentyczne płótno pogrzebowe Zbawiciela i – aby zdobyć taką „relikwię” – popełniono straszliwą zbrodnię i zamęczono kogoś w identyczny sposób? Vittorio Messori napisał kiedyś, że w przypadku Całunu „nauka zdaje się mówić: aut Deus, aut Diabolus, tertium non datur”, to znaczy „albo Bóg, albo diabeł, trzeciej możliwości nie ma”.

Eliza Litak

Źródła:
P. Baima Bollone, Całun Turyński. 101 pytań i odpowiedzi, Kraków 2002
A. Marion, A. Courage, Całun Turyński. Nowe odkrycia nauki, Kraków 2000
V. Messori, Wyzwania wiary. Teraźniejszość w perspektywie chrześcijańskiej, t.I, Kraków 1998
Z. Treppa, Całun Turyński. Fotografia Niewidzialnego?,
Warszawa 2004
I.Wilson, Całun Turyński, Kraków 1983

tekst pochodzi ze strony:
http://www.katolik.pl/ind...rtykuly&id=2036

Anonymous - 2010-10-04, 12:35

Spotkania z Biblią - Księga Prz 51
http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=23093

Anonymous - 2011-02-21, 00:33

Uwielbiajcie Boga i wyznawajcie go wobec wszystkich żyjących. Księga Tobiasza.
ks. Waldemar Chrostowski

Księga Tobiasza to historia deportowanej i udręczonej rodziny, żyjącej daleko od ziemi ojczystej. Ojciec rodziny, bogobojny i miłosierny Tobiasz, z szacunku dla świętości ludzkiego życia grzebał pomordowanych, narażając własne życie. Gdy stracił wzrok i majątek Bóg posłał mu archanioła Rafała. Chronił w trudnej podróży jego syna, uwolnił przyszłą synową Sarę od demona Asmodeusza, a jemu przywrócił wzrok. Księga kończy się dziękczynnym hymnem Tobiasza. Słuchacze są zaproszeni, aby w świetle Księgi Tobiasza rozważyć osobistą wierność Bogu w trudnych okolicznościach życia i Jego obecność w historii własnej rodziny.

Można posłuchać fragmentu tu:
http://www.sklep.katolik....06,produkt.html

Anonymous - 2011-03-02, 23:34

Świat apokryfów


Ostateczne ustalenie kanonu Pisma Świętego
(a więc oficjalne ogłoszenie zbioru ksiąg świętych), które dokonało się na soborze trydenckim w 1546 roku, wyznaczyło zarazem grupę pism zwanych apokryfami, które najczęściej świadomie naśladują księgi biblijne, nawiązując do opisanych w nich wydarzeń i bohaterów biblijnych.

Nazwa "apokryfy" określa pisma, które swoją formą i treścią przypominają księgi biblijne, lecz nie zostały zaliczone do kanonu pism natchnionych. Powstawały one w okresie dwu ostatnich wieków przed Chrystusem i w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Nazwa pochodzi z języka greckiego i oznacza: ukryty, tajemny, ciemny, niepojęty. Nazwę tę jako pierwszy do tego rodzaju pism zastosował w III wieku Orygenes. Dzieła tak nazwane w swoim czasie nie były pismami ukrytymi, wręcz przeciwnie, były bardzo popularne i przez wiele wieków oddziaływały na kształtowanie się ludzkich pojęć i wyobrażeń.
Protestanci literaturę tę nazywają literaturą pseudoepigraficzną, a termin "apokryf" odnoszą do ksiąg deuterokanonicznych Starego Testamentu. Apokryfy są rzeczywiście pseudoepigraficzne, tzn. ich autorstwo zostało przypisane różnym postaciom znanym z historii biblijnej, które jednak ich rzeczywistymi autorami nie były. Zjawisko to jednak jest obecne również w literaturze kanonicznej i innej tamtych czasów, stąd nazwa stosowana do apokryfów przez środowisko reformacji nie jest zupełnie adekwatna.

Istnieją apokryfy Starego Testamentu i apokryfy Nowego Testamentu, ale trzeba pamiętać, że kryterium tego podziału nie wynika z chronologii. Apokryfami Starego Testamentu są te pisma, które naśladują księgi starotestamentalne lub odnoszą się do starotestamentalnych postaci, natomiast apokryfami Nowego Testamentu są nienależące do kanonu ewangelie, dzieje, listy apostolskie i apokalipsy. Pisma treściowo związane ze Starym Testamentem pisane były także po roku 70 przez Żydów, zwłaszcza nawiązujących do zburzenia Świątyni.

Znaczenie apokryfów

Księgi apokryficzne powstawały w różnych kręgach, tak ortodoksyjnych, jak również w ramach nurtów heretyckich. Stąd przez długi czas uważane były za błędne i nie przywiązywano do nich większej wagi, chociaż średniowiecze powszechnie je znało. Reformacja i racjonalizm oświecenia doprowadziły ostatecznie do zaniku zainteresowania tymi pismami. W ostatnich dziesięcioleciach nastąpiło jednak duże ożywienie w zakresie badań nad apokryfami, co przyczyniło się do odkrycia ich znaczenia i wartości. Apokryfy stanowią bardzo cenne świadectwo myśli, które nurtowały judaizm i chrześcijaństwo w niezwykle ważnym okresie wieków przed i po Chrystusie. Apokryfy nowotestamentalne są również nieocenionym świadectwem Tradycji pisanej przez duże "T". Chociażby wydarzenie takie, jak np. Wniebowzięcie Maryi, którego autentyczność jest nam podana do wierzenia jako prawda dogmatyczna, jest poświadczone jedynie przez pisma apokryficzne i wiarę pierwotnego Kościoła.
Temat dotyczący ksiąg apokryficznych jest rozległy i niewątpliwie interesujący. Trzeba zaznaczyć, że obecnie jesteśmy już w posiadaniu dużej ilości apokryfów przetłumaczonych na język polski. Może to nam ułatwić dostęp do pism, które w dziejach kultury niejednokrotnie pełniły ważne funkcje.

Forma literacka apokryfów i ich tematyka

Forma literatury apokryficznej została zainspirowana pismami biblijnymi. Wiele apokryfów nawiązuje tytułem do pism biblijnych. Są to utwory pochodzące z różnych czasów, ortodoksyjne i nieortodoksyjne, na różnym poziomie intelektualnym i religijnym, o odmiennych spojrzeniach teologicznych. Apokryfy reprezentują wiele gatunków literackich. Jak pisze polski znawca apokryfów, M. Starowieyski: "Apokryfy stoją na granicy historii, hagiografii, legendy, folkloru i baśni, ale także teologii". Tak więc Ewangelie kanoniczne zainspirowały bardzo bogaty zbiór ewangelii apokryficznych, które wraz z Ewangeliami kanonicznymi stały się tworzywem licznych opowiadań o Jezusie, a szczególnie Jego dzieciństwie, o którym z obu Ewangelii Dzieciństwa (Mt 1-2; Łk 1-2) ostatecznie niezbyt wiele wiadomo. Listy apostołów zainspirowały bogatą kolekcję apokryficznych listów apostolskich, podobnie Dzieje Apostolskie i Apokalipsa świętego Jana. Ta ostatnia, należąca do pism apokaliptycznych, otwiera jeden z najbardziej popularnych gatunków w literaturze apokryficznej.

Warto tutaj szczególnie podkreślić istnienie ewangelii apokryficznych, które stanowią uzupełnienie skąpych nieraz danych Ewangelii kanonicznych oraz pozwalają na zaspokojenie ciekawości w odniesieniu do życia i działalności Jezusa, najważniejszej postaci w dziejach ludzkości. Istnieje wielka liczba utworów, które zaliczamy do ewangelii apokryficznych. Wiele z nich znamy jedynie z pozostałych po nich fragmentów, w niektórych przypadkach nowe odkrycia pozwalają na uzupełnianie tych fragmentów i składanie z nich większych całości. W Górnym Egipcie, w 1945 roku, odkryto jeden z bardziej popularnych apokryfów, a mianowicie gnostycką ewangelię Tomasza, w której znaleźć można sto czternaście mów Jezusa, z których wiele znajduje się w Ewangeliach kanonicznych.
Kilka lat temu głośno było o apokryficznej "Ewangelii Judasza".

Uważano, że rzuca ona zupełnie nowe światło na początki chrześcijaństwa. Tymczasem jest to apokryf gnostycki z drugiego wieku, odnaleziony w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku, który stał się natchnieniem dla wielu autorów piszących na temat Judasza. Treść apokryfu jest odmienna od treści kanonicznych Ewangelii, co wynika z wpływów gnostyckich i stąd w żaden sposób nie może kwestionować wiarygodności relacji ewangelicznych. Apokryf "Ewangelia Judasza" zyskał światowy rozgłos, gdyż ktoś - zresztą nie po raz pierwszy - zrozumiał, że na apokryfach można zarobić. A więc stało się tak, że naiwny Judasz zarobił na Panu Jezusie trzydzieści srebrników, sprytniejsi od niego dziennikarze zarobili na nim tysiące albo i miliony dolarów, a przy okazji - jak to słusznie zauważył M. Starowieyski - wytłumaczyli ludziom, że zło nie jest złem, a Judasz to był zupełnie porządny facet, tylko brzydki, a Watykan dotąd to ukrywał.

Mamy takie dzieła apokryficzne, kóre odwołują się do postaci występujących w pismach kanonicznych, rozwijając często miejsca niejasne, wieloznaczne lub potraktowane krótko, jak na gust ciekawskiego czytelnika. Dla przykładu, poczęcie z Ducha Świętego Syna Bożego było niewątpliwie "dobrym tematem" dla autorów piszących na zamówienie ludzkiej ciekawości. Równocześnie temat ten dotykał centralnej prawdy chrześcijaństwa - Jezusa Chrystusa, tego Kim był, Jego bóstwa i wcielenia. Z tych to powodów apokryficznych opracowań na ten temat jest stosunkowo dużo. W najbardziej znanej "Protoewangelii Jakuba", pochodzącej z II wieku, znajdujemy wątki uzupełniające dane Ewangelii, jak imiona rodziców Maryi (Joachim i Anna), motyw ofiarowania Maryi w świątyni, jej przebywania w Świątyni Jerozolimskiej, elementy cudowności, takie jak karmienie jej przez anioła, wreszcie oddanie Jej pod opiekę wdowcowi o imieniu Józef. Scena zwiastowania jest powtórzeniem sceny Łukaszowej z pominięciem niektórych wersetów, a z dodaniem szczegółu dotyczącego miejsca (miało to być w domu po przyniesieniu dzbanu wody ze źródełka). Motyw ślubu uczynionego przez Maryję jest wyeksponowany w apokryfie "Narodzenie Maryi". To ten apokryf zadecydował o tym, że przez długi czas w Kościele ślubem Maryi tłumaczono trudną kwestię, jaką jest zastrzeżenie "męża nie znam". Autor także zajmuje się szczegółowo wątkiem Józefa, rozwijając dane Ewangelii św. Mateusza. Ważne jest dla uzasadnienia dziewictwa Maryi zarówno to, że Józef jest stary, jak i to, że był wdowcem mającym dzieci (por. apokryf o Józefie Cieśli).

ks. Ryszard Kempiak SDB
http://www.katolik.pl/ind...rtykuly&id=2707

Anonymous - 2011-04-13, 00:15

Król Dawid
Pełna Wersja Filmu PL

1/13
http://www.youtube.com/wa...feature=related

Anonymous - 2011-06-11, 00:45

Wdzięk najpiękniejszej z niewiast
Stanisław Biel SJ

Pieśń nad Pieśniami sławi piękno ciała, przede wszystkim kobiety i w mniejszym stopniu mężczyzny. Ludzkie ciało opisane jest w kategoriach ówczesnego ideału piękna.

Zwyczajem poezji miłosnych poszczególne części ciała porównywane są do różnych roślin, zwierząt, zjawisk i rzeczy. Wdzięk najpiękniejszej z niewiast i miłego z najmilszych (por. Pnp 5, 9) sławi cała księga. Zatrzymajmy się jednak na dwóch pieśniach. Pierwsza z Pnp 6, 4–7, 10 sławi kobietę, druga z Pnp 5, 10-16 mężczyznę.



Oblubienica wzbudza w mężczyźnie podziw i zachwyt połączony z ekscytacją i lękiem. Przypomina mu ona widok łopoczących na wietrze sztandarów wojskowych, oznaczających triumf i zwycięstwo (Pnp 6, 4). Kobieta porównana jest do dwóch symbolicznych miast – Jerozolimy (oznaczającej „pokój”, „radość”) i Tirsy (etymologicznie oznacza „przyjemność”, „rozkosz”), starożytnego ośrodka kananejskiego i dawnej stolicy Królestwa Północnego. Oba porównania ukazują kobietę jako warownię, którą trzeba zdobyć.



Młodzieniec podkreśla niezwykłe piękno ukochanej porównując je do haremu Salomona (Pnp 6, 8n). Ten przeogromny i przebogaty harem składał się z trzech poziomów; najwyższy przeznaczony był dla „królowych”, księżniczek krwi królewskiej, ulubionych; drugi poziom należał do konkubin, a ostatni tworzyły niezliczone zastępy pięknych dziewczyn. A jednak ta parada piękności wszelkiego rodzaju i formy nie może zastąpić Jej, tej „jedynej”, tak jak tysiące umarłych bogów nie mogą zastąpić jedynego Boga żyjącego. Ona, umiłowana kobieta, jest absolutnie najdoskonalsza, niezastąpiona, niezapomniana. […] Miłość w swej najsilniejszej i najwznioślejszej formie jest monogamiczna i całkowita. I właśnie dla podkreślenia tego aspektu autor umieścił tę miłość czystą i doskonałą na tle haremu poligamicznego, gdzie jedyność i całkowitość są zdecydowanie nieobecne (G. Ravasi). Przepychowi haramu oblubieniec przeciwstawia intymność królewskiego sadu orzechowego (Pnp 6, 11nn). Jest nim w rzeczywistości ukochana.



Szczegółowy i symboliczny opis ciała kobiety dokonany jest podczas jej tańca w czasie uroczystości weselnych (Pnp 7, 1nn). „Taniec obozowy” wykonywany był przez pannę młodą przed gośćmi stojącymi po jej dwóch stronach („obozach”) lub przez dwa chóry tancerek lub tancerzy otaczających pannę młodą. Posługiwano się przy tym mieczami, lub nożem „aby pokonać ducha zła” (G. Ravasi). Taniec był doskonałą okazją do zaprezentowania przez kobietę swoich wdzięków.



Autor opisuje urodę kobiety ustami chóru, zaczynając od stóp, a kończąc na głowie: Jak piękne są twe stopy w sandałach, księżniczko! Linia twych bioder jak kolia, dzieło rąk mistrza. Łono twe, czasza okrągła: niechaj nie zbraknie w niej wina korzennego! Brzuch twój jak stos pszenicznego ziarna okolony wiankiem lilii. Piersi twe jak dwoje koźląt, bliźniąt gazeli. Szyja twa jak wieża ze słoniowej kości. Oczy twe jak sadzawki w Cheszbonie, u bramy Bat-Rabbim. Nos twój jak baszta Libanu, spoglądająca ku Damaszkowi. Głowa twa [wznosi się] nad tobą jak Karmel, włosy głowy twej jak królewska purpura, splecione w warkocze (Pnp 7, 2-6). Opis zawiera szereg obrazów symbolizujących płodność, witalność i życie, np. łono, stożek pszenicy, kwiat lotosu.



Do chóru kobiet przyłącza się pan młody: O jak piękna jesteś, jakże wdzięczna, umiłowana, pełna rozkoszy! Postać twoja wysmukła jak palma, a piersi twe jak grona winne. Rzekłem: wespnę się na palmę, pochwycę gałązki jej owocem brzemienne (Pnp 7, 7-9). Oblubieniec chwali urodę oblubienicy. Pochwała jest pierwszym językiem miłości, która ciesząc się z kochanej osoby, zapomina o sobie. Miłość jest wynalazcza; dzięki porównaniom umieszcza się ukochanego we własnym świecie wyobraźni lub raczej w sercu (A. Ohler). Oblubieniec wyraża pragnienie zjednoczenia się z oblubienicą. Odpowiedzią jest przyzwolenie i całkowite oddanie: Jam miłego mego i ku mnie zwraca się jego pożądanie (Pnp 7, 11). Szczęście zjednoczenia kochających się zostaje porównane do smaku i zapachu najlepszych owoców i wybornego wina: Tak! Piersi twe niech [mi] będą jako grona winne, a tchnienie twe jak zapach jabłek. Usta twoje jak wino wyborne, które spływa mi po podniebieniu, zwilżając wargi i zęby (Pnp 7, 9n).



Pieśń nad Pieśniami sławi również mężczyznę: Miły mój śnieżnobiały i rumiany, znakomity spośród tysięcy. Głowa jego - najczystsze złoto, kędziory jego włosów jak gałązki palm, czarne jak kruk. Oczy jego jak gołębice nad strumieniami wód. Zęby jego wymyte w mleku spoczywają w swej oprawie. Jego policzki jak balsamiczne grzędy, dające wzrost wonnym ziołom. Jak lilie wargi jego, kapiące mirrą najprzedniejszą. Ręce jego jak walce ze złota, wysadzane drogimi kamieniami. Tors jego - rzeźba z kości słoniowej, pokryta szafirami. Jego nogi - kolumny z białego marmuru, wsparte na szczerozłotych podstawach. Postać jego [wyniosła] jak Liban, wysmukła jak cedry. Usta jego przesłodkie i cały jest pełen powabu. Taki jest miły mój, taki jest przyjaciel mój, córki jerozolimskie! (Pnp 5, 10-16). Wzorem trzech pieśni sławiących kobietę, oblubienica zachwyca się pięknem całego ciała, a później za pomocą oryginalnych porównań i wyszukanych metafor opisuje jego piękno, zaczynając od głowy, a kończąc na stopach. Opis przywołuje posągi egipskich bogów i faraonów. W tradycji mistycznej interpretowany jest jako hymn na cześć samego Boga i wyraża miłość i uwielbienie oraz pragnienie zjednoczenia z Nim.



Opisując piękno ciała kobiety i mężczyzny Biblia zachęca nas, aby nie ograniczać seksualności i jej aspektu fizycznego wyłącznie do dwóch obszarów, a mianowicie anatomii medycznej i pornografii. Jest ona bowiem również konkretnym słowem miłości i głębokiej relacji wewnętrznej (G. Ravasi). Termin „miłość” bez wątpienia wywodzi się ze sfery relacji rodzinnych. Typowym, pierwotnym miejscem, Ew którym wyrażają się uczuciowe związki między osobami jest dom, oparty na miłości między małżonkami, rodzicami i dziećmi. Uczucie całkowitej przynależności, radość wzajemnego daru, bezinteresownego pragnienia dobra drugiego mówią o tym, czym jest prawdziwa miłość (P. Bovati).



Wolna, bezwarunkowa i wyłączna miłość mężczyzny i kobiety uzdalnia do głębokiej intymnej relacji z Bogiem. Bóg chce być kochany miłością totalną: Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił (Pwt 6, 5). Czasownik „miłować” ma podwójne znaczenie. Z jednej strony odnosi się do sfery uczuć. Ludzka duchowość, umysł, uczucia, zmysłowość, całe ciało i wszystkie siły psychiczne i duchowe mają stawać się miejscem przyjmowania i dawania miłości. Z drugiej strony dotyczy języka prawnego, języka przymierza i wyraża się w konkretnych czynach, np. szacunku, wierności, służbie. Kto kocha, przestrzega przykazań (por. J 14, 23).



Miłość zakłada całkowitość. W miłości nie można niczego zatrzymać dla siebie. Miłość oddaje wszystko: Wszystko Moje jest Twoje, a Twoje jest Moje (J 17, 10) mówi Jezus o swojej więzi z Ojcem. Jedynie jeśli dwoje tworzą jedno, jeśli życie jednego jest życiem drugiego, mamy realizację miłości ( P. Bovati). W miłości pełnej chodzi o całkowite przenikanie się osób. Człowiek zostaje przeniknięty Bogiem, a Bóg człowiekiem. Miłość zakłada również wierność. Tylko to, co jest wieczne może wyrażać prawdziwą głębię (Raguin). Kto nie angażuje się na zawsze, nie daje naprawdę samego siebie, ale tylko „wypożycza się na określony czas”.



Miłość Boga nie jest doświadczeniem spontanicznym, prostym i łatwym. Jest raczej długim procesem, który wymaga odwagi w odrzucaniu różnych bożków, zniewoleń i lęków. Wymaga również woli wybierania Boga w każdej sytuacji i gotowości poświęcenia tego, co najdroższe, także serca, umysłu, woli.



Pytania do refleksji i modlitwy:

Jak odbieram miłosne opisy ludzkiego ciała w Pieśni nad Pieśniami?
Czy cenię ciało, jego piękno i wartość?
Czy nie traktuję ludzkiego ciała w sposób instrumentalny?
W jakich słowach mógłbym opisać ukochaną osobę?
Czym dla mnie jest miłość?
Które cechy miłości cenię sobie najbardziej?
Jakie są moje przeżycia, radości i frustracje związane z miłością?
Jak rozumiem przykazanie Boga, aby miłować Go z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił?
Jak wygląda historia mojej miłości do Boga?

http://www.deon.pl/religi...z-niewiast.html

Anonymous - 2011-07-21, 01:18

Skupienie i uwaga małych dzieci gdy słuchają. Nie chcą stracić jednego słowa. Często proszą o powtarzanie tej samej opowieści, aż w nie głęboko zapadnie.

Rozproszenie i brak koncentracji starszych gdy słuchają. Często myślą "Ja to przecież znam. Nie tak dawno słyszałem / słyszałam. W kółko to samo czytają w Kościele...., nuda...."

Tęsknota za Słowem, nieustanne odczytywanie Go na nowo, w zmieniającym się kontekście własnego życia, pozwolenie aby Słowo przemieniało i nawracało. Coraz lepsze poznawanie Pana.

Znudzenie, rutyna, zamknięcie serca na zbawczą moc Słowa. Nieznajomość Pana i Jego oczekiwań.

Słuchanie i czytanie Słowa Bożego. Medytacja i kontemplacja. Lectio divina. Rozeznawanie według Słowa woli Bożej. Błogosławieństwo Słowa w życiu. Kto ma temu będzie dodane.

Zamknięcie na Słowo. Wykluczenie Go z własnego życia, lub pozwolenie na działanie jedynie w ograniczonym obszarze i czasie. Uproszczone, błędne poznanie Boga. Szukanie wskazówek i objaśnień dla własnego życia poza Bogiem. Kto nie ma, temu zabiorą również to co ma...

Pragnienie zrozumienie wymaga wysiłku, wierności, otwartości, szukania.

Zniechęcenie pierwszymi niepowodzeniami, brak wytrwałości, zamykanie się na wezwania do nawrócenia, opór na Prawdę. Jakże często słyszane "To nie dla mnie, nie mam na to czasu".

Bóg pragnie pociągnąć do siebie każdego, pragnie aby człowiek Go na ile to możliwe poznawał. Daj każdemu z nas codziennie szansę, rozpoczęcia na nowo albo pogłębiania istniejącej relacji. Od nas zależy jak odpowiemy na to zaproszenie. Poddamy się rutynie czy obojętności idąc za tym co nowe, co nas pociąga i stopniowo oddalając się od Boga ? A może właśnie w okresie wakacji, gdy mamy więcej czasu, mniej obowiązków odpowiemy na wezwanie Słowa. Ono ma moc przemiany, moc uzdrowienia serca, oczu, uszu... Ono sprawi, że odnajdziemy poszukiwane z takim trudem i wciąż nie znajdowane przez nas szczęście.

Barbara Karpińska
www.bog-w-moim-balaganie.blog.onet.pl

Anonymous - 2011-08-08, 13:05

Stare Prawo i Nowe Prawo, czyli Prawo ewangeliczne
o. Janusz Dyrek CSsR

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=26886

Anonymous - 2011-08-08, 13:27

Psalm 138
Halina Łabonarska

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=17445

Anonymous - 2011-10-03, 18:11

Cud Eucharystyczny w Polsce

http://wiadomosci.wp.pl/g...1d227&_ticrsn=5


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group