Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Zagrożenia dla Twojej duchowości - NEW AGE

Anonymous - 2011-06-24, 19:42

Andrzej Zwoliński
LEKSYKON WSPÓŁCZESNYCH ZAGROŻEŃ DUCHOWYCH
ISBN: 978-83-7505-132-2

wyd.: WAM 2009

--------------------------------------------------------------------------------

AKUPUNKTURA(łac. acus — igła i punctus — punkt, punctura — zastrzyk; chińska nazwa: chen-chin oznacza igłę i ciepło)

— starochińska sztuka uzdrawiania, opierająca się na manipulowaniu energią ciała (pobudzenie lub uspokojenie), a polegająca na nakłuwaniu igłami o właściwej grubości odpowiednich miejsc na ciele pacjenta. Tradycyjnie do tego celu używa się igieł ze stali nierdzewnej, a współcześnie niekiedy przepuszcza się przez nie dodatkowo prąd elektryczny o niskiej częstotliwości w celu wzmocnienia stymulacji. Stosuje się też wstrzykiwanie wody destylowanej, morfiny, witamin lub roztworów homeopatycznych. Używa się także promienia laserowego (laseropunktura), wbija igłę w małżowinę uszną (aurikuloterapia — czyli terapia ucha, w której każdy fragment ucha odpowiada określonemu organowi ciała) lub stosuje naciskanie dłońmi (akupresura).

Jest ściśle związana ze specyficzną chińską koncepcją człowieka i świata. Klasyczna chińska medycyna sięga swymi korzeniami do tradycji szamanistycznej i astrologicznej religii, którą później kształtował zarówno taoizm, jak i konfucjanizm. Już w chińskiej epoce kamiennej (ok. 3 tys. lat przed Chr.) stwierdzono, że nakłuwanie lub opalanie pewnych punktów ciała ludzkiego wspomaga proces leczenia. Początkowo znano kilka takich punktów i nakłuwano kamiennymi igłami. Dzisiaj znane są 722 punkty symetrycznie rozłożone na obydwu połowach ludzkiego ciała.

Najważniejszy tekst medyczny Nei Cing — Księga medycyny wewnętrznej Żółtego Cesarza (ok. 26 w. przed Chr.), zawiera przejrzystą teorię ludzkiego organizmu oraz teorię medycyny. Jest w niej wzmianka, że wiele oddzielonych od siebie punktów ciała wpływa na zdrowie każdego organu. Te wzajemnie połączone punkty nazwano cing — szczytami. Początkowo znano dwanaście szczytów, później dodano dwa dalsze. Wszystkie szczyty posiadają własne cechy charakterystyczne związane z ich wpływem na organy, mięśnie czy skórę w ciele ludzkim bądź zwierzęcym.

Zarówno jednostka, jak i społeczeństwo są w medycynie chińskiej nieodłączną częścią wielkiego, zbudowanego na pewnych regułach, ładu. Choroba jawi się jako wyraz dysharmonii na poziomie jednostki, jak i społeczeństwa. Prawidłowości kosmiczne wyznaczone są za pomocą skomplikowanego systemu zgodności i powiązań wyrażonego w symbolizmie jin—jang oraz systemu Wu sing — Pięciu Żywiołów, które odpowiadają: drewnu (wątroba, pęcherzyk żółciowy), ogniowi (serce, jelito cienkie, osierdzie, potrójny ogrzewacz), ziemi (żołądek i śledziona wraz z trzustką), metalowi (płuca i jelito grube) i wodzie (nerki i pęcherz moczowy). Każdy z żywiołów reprezentuje cechy, z których jedna pociąga za sobą drugą, a wszystkie nawzajem na siebie oddziałują w ściśle określonym cyklicznym porządku.

U Chińczyków ciało jest rozpatrywane zawsze w kategoriach funkcjonalnych, skupiając uwagę medyka na wzajemnych zależnościach między poszczególnymi jego częściami, a nie na dokładnościach anatomicznych. I tak np. pojęcie płuc obejmuje nie tylko płuca właściwe, lecz ponadto cały układ oddechowy, nos, skórę i wydzieliny produkowane przez te narządy. W systemie zgodności zaś płuca kojarzą się z metalem, kolorem białym, smakiem pikantnym, zgryzotą i negatywizmem oraz wieloma innymi cechami i zjawiskami.

Całość kondycji zdrowotnej człowieka jest analizowana jako przepływ qi — często tłumaczone jako „ciecz”, „gaz”, „eter” czy „życiodajne tchnienie”, „energia witalna ożywiająca kosmos”. Może też oznaczać „wilgotny podmuch” lub „parę”. „Qi” nie jest substancją, nie ma też ilościowego charakteru, a używane jest do określenia dynamicznej rzeczywistości ciała, różnych prawidłowości przepływu i fluktuacji w ludzkim organizmie oraz nieustannej wymiany zachodzącej między organizmem a środowiskiem.

Choroba jest traktowana jako konsekwencja splotu ważnych przyczyn prowadzących do dysharmonii i braku równowagi organizmu. Istnieje w medycynie chińskiej przekonanie o naturalnej tendencji do dynamicznego przywracania stanu równowagi w kosmosie. Oddalenie od stanu równowagi i zbliżenie do niego uważa się za naturalny proces trwający przez cały okres cyklu życia. Nie ma więc ostrej granicy między zdrowiem a chorobą, które traktuje się jako naturalne i nierozłączne etapy ciągłości. Są to jedynie różne aspekty tego samego procesu. Nieuchronność choroby łączy się z przekonaniem, że ostatecznym celem pacjenta czy lekarza nie jest nienaganne zdrowie, lecz raczej najlepsze z możliwych przystosowanie się do całego środowiska. W dążeniu do tego stanu bardzo ważną i aktywną rolę odgrywa sam pacjent. To on sam ponosi główną odpowiedzialność za stan przywróconej równowagi, a lekarz jedynie mu w tym towarzyszy. Zachowanie zdrowia jest obowiązkiem każdego człowieka, a osiąga się to, żyjąc zgodnie z regułami obowiązującymi w społeczeństwie i dbając o własne ciało w sensie praktycznym. Lekarze chińscy odmawiają leczenia takich pacjentów, u których choroba osiągnęła poważny stopień zaawansowania, widząc w tym zaniedbania ze strony pacjenta. Nei Cing tłumaczy: „Podawanie lekarstw w chorobach, które już się rozwinęły, można porównać do postępowania tych osób, które zabierają się do kopania studni, gdy odczuwają pragnienie, i tych, którzy zaczynają odlewać broń, gdy walka już trwa. Czyż nie jest to za późno?”.

W medycynie chińskiej lekarz jest mędrcem rozumiejącym występujące we wszechświecie prawidłowości. Każdego pacjenta traktuje indywidualnie, a diagnozuje opisując możliwie najpełniej stan jego umysłu, ducha, ciała i jego stosunek do środowiska. Wśród subtelnych metod diagnozy chińskiej dużą rolę przypisuje się analizie wszystkich wydzielin (zwłaszcza ustnych) oraz odczytywaniu pulsu (jako rytmu przepływu qi wzdłuż kanałów — meridianów, a więc określeniu dynamicznego stanu całego organizmu) i oddechu przez osłuchanie, dotyk i obserwację chorego. Stosuje się wiele technik leczniczych, których celem jest zawsze przywrócenie stanu zachwianej równowagi. Jedną z zasad chińskiej medycyny jest stosowanie zawsze najłagodniejszych z możliwych terapii, dostosowując je do reakcji pacjenta.

Ważnym środkiem leczniczym w medycynie chińskiej, często wspomagającym akupunkturę, są zioła, klasyfikowane zgodnie z systemem jin—jang w powiązaniu z pięcioma podstawowymi smakami, które oddziałują (zgodnie z teorią Pięciu Faz) na określone narządy. W praktyce przyrządza się mikstury dostosowane do przepływu qi pacjenta. Istotnym elementem troski o własne zdrowie jest też kuchnia chińska, oparta również na koncepcji pięciu przemian oraz jin i jang. W zależności od potrzeby pożywienie poddaje się „jangizowaniu” — wykorzystując siłę ognia, a więc dłużej gotując, gotując we własnym sosie, gotując bez wody, pod ciśnieniem, smażąc lub prażąc, albo „jinizacji” — gotując z dużą ilością wody i owoców, jedząc surówki, stosując małe ilości mięsa (rzędu 10%), którego naturę przesuwa się z poziomu zwierzęcego do roślinnego przez używanie minimalnej ilości soli i gotowanie z dużą ilością grzybów i warzyw. Podobnie korzystny wpływ na stan zdrowia ciała ludzkiego może mieć głodówka czy też kontrolowanie ilości snu, a także wilgotność pomieszczenia, w którym się przebywa, oraz zimno i gorąco otoczenia. Przy czym żadnej z zasad nie uważa się za niewzruszoną, zachowując możliwość zmian i indywidualnych przystosowań każdej z reguł. Na przepływ qi poza akupunkturą mają także wpływ masaże i okłady z płonącej moksy — wykorzystujące punkty ciśnienia wzdłuż linii meridianów. Okłady z moksy, zwane moksybustią, polegają na spalaniu w punktach ciśnienia na ciele pacjenta stożkowych pojemniczków ze sproszkowanym zielem o nazwie moksa. Dodatkowo w te same miejsca można wkłuwać igły o różnej grubości i długości. Wszystkie sposoby leczenia wspomagające akupunkturę łączy jedna wspólna cecha: nie są one skierowane na leczenie konkretnych objawów, oddziałują na warstwy o najbardziej podstawowym znaczeniu, a ich celem jest przeciwdziałanie zakłóceniom równowagi, które uważa się za źródło złego zdrowia.

Popularność akupunktury na Zachodzie zaczęła się po wizycie prezydenta R. Nixona w Chinach w 1972 r. System medycyny chińskiej, jako typowo holistyczny (› Holizm), stał się także ważnym elementem poszukiwań w ramach medycyny New Age. Badania laboratoryjne, w kontrolowanych warunkach, potwierdzają małą skuteczność akupunktury w leczeniu chronicznego bólu (w samych Chinach akupunktura jest wykorzystana tylko do 5-10% narkoz), a także nie potwierdzają jej skuteczności w leczeniu uzależnień od nikotyny, heroiny i alkoholu — co często jest tematem obietnic jej reklam.

Wielu badaczy akupunktury stwierdza, że jej skuteczność zależy od stopnia wiary w moc podejmowanych działań, sugerując skuteczność opartą na samosugestii. Inni wskazują na jej okultystyczny charakter (dotąd niejasne pozostają cechy, definicja oraz anatomia i fizjologia tzw. punktów akupunkturowych, można je postrzegać jedynie duchowo) i powiązanie ze starożytną magią. Badacze medycyny wskazują też na związek akupunktury z hipnozą (monotonne bodźce stwarzające odpowiedni klimat, wprowadzanie w rytuał i używanie sugestii). Nie można też wykluczyć, że sukces akupunktury może być wynikiem mocy spirytystycznych. J. Dike, lekarz amerykański, stwierdził: „Lekarz akupunktator traktuje życie każdego pacjenta jako część niepodzielną wszechświata. Zdrowie jego pacjenta nie jest jedynym celem, ale również przywrócenie wszechświatu równowagi” — pacjent zatem staje się nosicielem i propagatorem filozofii wschodniej.

http://www.opoka.org.pl/b...agrozen_02.html

Anonymous - 2011-07-09, 01:48

Kiedy zabawa staje się życiową tragedią
O zagrożeniach duchowych z Andrzejem Wronką rozmawia Anna Mularska

Anna Mularska: Kościół ostrzega nas przed różnymi zagrożeniami duchowymi, używając często pojęcia "New Age". Jak wytłumaczyć ten zwrot?

Andrzej Wronka: Pojęcie to dotyczy stworzenia ogólnoświatowej religijności, duchowości, filozofii, sposobu myślenia, który miałby dać podstawę takiej strukturze globalistycznej. Żeby rządzić ludźmi, potrzeba ujednolicenia władzy nad nimi w konkretnym punkcie. Przede wszystkim na punkcie religii, ponieważ motywacje religijne stanowią najmocniejsze motywacje człowieka. Wiemy, że za szczere przekonania religijne ludzie są w stanie oddać wszystko, nawet życie.

W procesie globalizacji potrzeba stworzenia struktur gospodarczych, społecznych, politycznych i ekonomicznych, które będą ponadpaństwowe, a nawet ponadkontynentalne. Na płaszczyźnie duchowej intelektualiści chcą stworzyć "nową epokę", czyli uniwersalny światopogląd bez dogmatów i "Watykanu". Wszelkie obowiązujące w niej zasady będzie ustalało grono mędrców, osób wtajemniczonych, które będą decydować m.in. o prawdzie, sprawiedliwości, dobru i złu czy pokoju społecznym. Brzmi to jak spiskowa teoria dziejów. Z takimi zarzutami od dawna się spotykam.

Jednak niedawno wyszedł dokument Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego "Jezus Chrystus Dawcą wody żywej. Chrześcijańska refleksja nt. New Age", gdzie w rozdziale drugim dokument ten wprost mówi o zapędach do stworzenia ogólnoświatowej, postmodernistycznej religijności. Jest ona całkowicie sprzeczna z katolicyzmem, którzy głosi, że istnieje obiektywna prawda. New Age zaś uważa, że każdy tworzy "swoją prawdę", a rzeczywistość jest relatywna. Bóg objawił pełnię prawdy w Jezusie Chrystusie, a człowiek jest powołany do odkrywania tej prawdy. Dlatego oba te światopoglądy są nie do pogodzenia ze sobą.

Jak możemy rozpoznać w codziennym życiu praktyki, które zaliczane są do grupy zachowań niechrześcijańskich? Jak mamy rozpoznać nurty okultystyczne i gnostyczne?

Dziś jest tego bardzo wiele, a proponuje je nam głównie komercja. Przede wszystkim do okultyzmu trzeba zaliczyć wszystko to, co odwołuje się do bóstw, bogów, duchów zmarłych, duchów przodków, a także do energii kosmicznej, która nie ma nic wspólnego z prawami fizyki. Z katolicyzmem nie ma to nic wspólnego, choć niejednokrotnie używane są w tych nurtach wyrazy kojarzące się z chrześcijaństwem: Bóg, Chrystus, Kościół, medytacja, modlitwa, aniołowie… Na tym właśnie polega manipulacja, ponieważ okultyści pod tymi pojęciami rozumieją zupełnie inne rzeczywistości niż przeciętny katolik. Podając przykład - jeśli my mówimy o modlitwie, mamy na myśli modlitwę do Boga Trójjedynego za przyczyną Matki Bożej czy świętych, zaś oni często pod pojęciem modlitwy ujmują kontrolę oddechu, rytualne pozycje ciała, skupianie się na sobie. Duchowość ma mnie doprowadzić do Boga i to jest jej naczelne zadanie. W katolicyzmie mamy wiele środków służących pomocą w drodze do zbawienia: asceza, pokuta, modlitwa, sakramenty, kierownictwo duchowe… Okultyzm proponuje w zamian: jogę, medytację transcendentalną, reinkarnację, bioenergoterapię, relaksację, feng shui itd., które nie mają nic wspólnego z wiarą ani z nauką. Oczywiście, pomijam elementy okultyzmu, które dla katolika powinny być bezdyskusyjne tj. magia, horoskopy, talizmany, satanizm, wywoływanie duchów, astrologia. To odrzucamy z miejsca; zaś często katolicy nie zwracają uwagi na to, co jest zakamuflowane "pod płaszczykiem" duchowego rozwoju.

Mówiąc o praktykach, musimy wspomnieć o ich konsekwencjach. Skąd bowiem nazywanie tego "zagrożeniem duchowym"? Do czego doprowadzić może zaangażowanie w świat wiedzy tajemnej?

To zagrożenie może być bardzo różne, a zależeć będzie np. od stopnia zaangażowania w te praktyki, rodzaju przedsięwzięć albo od stanu naszego życia duchowego. Pierwsza płaszczyzna, na której nas to dotyka - to ekonomia. Mówiąc dosadnie, za głupotę się płaci. Często spotykamy w mediach oferty różnych wróżek i "doradców duchowych", którzy w zamian za poradę dotyczącą przyszłości każą sobie słono płacić. Ludzie tak często dają się na to nabrać i wkładają nieraz ogromne sumy pieniędzy w słuchanie "bajdurzeń". Kolejne zagrożenie tkwi na poziomie zdrowia psychicznego. Znam przypadki uzależnienia się od bioenergoterapii albo psychozy na punkcie horoskopów, która uniemożliwia normalne funkcjonowanie. To są przypadki skrajne, gdy człowiek każdą decyzję irracjonalnie konsultuje nie z własnym rozumem, ale z ,,kimś", kto wprost nim manipuluje.

Koszty okultyzmu ponosi się także na płaszczyźnie społecznej czy rodzinnej, co skutkuje rozpadem małżeństw, brakiem relacji z bliskimi, zerwaniem przyjaźni. Skutkiem zaś intelektualnym jest "ogłupianie" społeczeństwa na masową skalę poprzez promowanie czegoś płytkiego i uczącego nieprawidłowego zachowania. Najważniejszy jest zaś aspekt duchowy. Za zaangażowanie w okultyzm można zapłacić trudnościami w modlitwie, niechęcią do sakramentów, myślami bluźnierczymi czy wręcz rozpaczą… W rzadszych przypadkach pojawiają się zniewolenia lub dręczenia przez złego ducha, czego skrajnym przypadkiem jest opętanie demoniczne. Tam nie wystarczy już tylko spowiedź i podjęcie pokuty, ale konieczna jest interwencja kapłana-egzorcysty. To nieraz wiele miesięcy walki o przywrócenie normalnego funkcjonowania takiemu człowiekowi; a zaczynało się tak niewinnie np. od założenia Pierścienia Atlantów albo przywiezienia maski afrykańskiej z pogańskiego kraju. To wszystko są jednak konsekwencje doczesne. Patrząc w wymiar wieczności, musimy być świadomi, że za zdradę Chrystusa (bałwochwalstwo) możemy zapłacić wiecznym potępieniem. Pismo Święte zalicza grzechy przeciwko pierwszemu przykazaniu Bożemu np. magię czy spirytyzm - do najcięższych grzechów człowieka. Zbyt łatwo człowiek z tego rozgrzesza się, a nawet bywa, że się z tego nie spowiada.

Już dzieci i młodzież stykają się z okultyzmem, czytając takie pozycje książkowe jak "Harry Potter", "Zmierzch", "Witch" oraz oglądając programy telewizyjne promujące treści ezoteryczne, okultystyczne czy nawet satanistyczne. Na czym polega tu niebezpieczeństwo?

Książki te - za pomocą różnej fabuły o wątkach kryminalnych, romantycznych, przygodowych, sensacyjnych - promują myślenie okultystyczne i wróżbiarskie, co jest wstępem do satanizmu ubóstwiającego człowieka. Ta ideologia zostaje zachowana w jakiejś części w umyśle młodej osoby. Spotykamy się także z "wybielaniem wampirów", czyli ten, kto od zawsze był uważany za związanego z siłami piekielnymi, jest przedstawiany jako nieszczęśliwy, piękny i romantyczny. Prowadzić może to także do "wybielenia samego szatana". Bardzo dobrą analizę tych dzieł - w odwołaniu do źródeł, a jednocześnie w kontekście duchowości chrześcijańskiej, estetyki, klasyki bajki - prowadzi polska pisarka pani Małgorzata Nawrocka. Zachęcam więc zainteresowanych tym tematem do sięgnięcia po jej opracowania dostępne także w Internecie.

Obok literatury młodzieżowej spotykamy się także z muzyką, która także kształtuje rozwój psychofizyczny młodych ludzi. Wzrasta zainteresowanie ciężkim rockiem, metalem, gotykiem czy techno. Jak ocenia Pan ten wpływ?

Każda muzyka stanowi pewien nośnik idei i treści. Jej poziom intelektualny jest tragiczny, depresyjny oraz deprawuje młodych. Treść śpiewanych utworów wpływa na podświadomość słuchaczy.

Wystarczy spojrzeć na okładki płyt albo na gwiazdy zespołów muzycznych, które promują określony sposób życia przesycony narkotykami, satanizmem, "wolną miłością", wyuzdaniem. Młodzi tego nie widzą. Wydaje im się, że jest to nowe, awangardowe; jednak po paru latach zobaczą wyraźnie płytkość tego przesłania. Warto tu wspomnieć o badaniach psychiatrów, którzy odkryli, że imprezy techno powodują nieodwracalne zmiany w mózgu, niszczą jego komórki, pogłębiają zachowania agresywne czy wywołują perwersję seksualną. Ciężki rock czy metal jest śmiercionośną trucizną, która niszczy w człowieku instynkt samozachowawczy, pogłębia pesymizm i depresje, prowadzi do wzrostu liczby samobójstw, co zbadał prof. Simone Morabito.

Niektórzy ludzie mają zbyt lekceważące podejście do okultyzmu i tłumaczą to "niegroźną zabawą", "jednorazowym przypadkiem" albo "tradycją społeczeństwa". Jak rozumieć taką interpretację magii?

Czasem zabawa może stać się czyjąś tragedią, która ma swoje konsekwencje przez wiele lat. Na pewno różnica pomiędzy laniem wosku na Andrzejki, a uczestnictwem w obrzędach satanistycznych jest diametralnie inna. Ja sam przeczytałem wiele horoskopów, przygotowując materiał źródłowy do krytycznej publikacji na ten temat. Natomiast podstawowa rzecz to teologiczne, duchowe i intelektualne przygotowanie do tego zadania. Wiele osób uważa, że nie wierzy w przepowiednie, ale czyta je z ciekawości. To wewnętrzna sprzeczność, gdyż przyznaje przez to, że jest jakieś prawdopodobieństwo spełnienia się tych słów. Gdybym na 100% wiedział, że horoskopy są wymyślane przez redakcję gazety, to bym nie był tych treści taki ciekawy. Po kilku miesiącach czytania literatury z przepowiedniami, człowiek zaczyna w to głęboko wsiąkać i nagle okazuje się, że bardzo mocno w to wierzy. Należy więc nieustannie pogłębiać swoją świadomość w tym temacie.

Jednak talizmany i amulety ciągle są w modzie. Ludzie noszą je, by zapewnić sobie bezpieczeństwo, szczęście albo bogactwo. Jak to wygląda ze strony naukowej i duchowej? A co z przesądami, które są niejednokrotnie częścią kultury?

To przejaw myślenia folklorystyczno - magicznego. Czasem te przedmioty występują jako coś, co zostało nam podarowane przez bliską osobę i mają one dla nas wartość sentymentalną. Wtedy traktuję to "z przymrużeniem oka". Jednak przywiązywanie szczęścia lub nieszczęścia dopracowuje postawę automatyzmu tj. zrobię konkretny ruch, by osiągnąć pożądany skutek. Jest to całkowicie irracjonalne, ponieważ ani kominiarz nie ma wpływu na nasze szczęście w pracy, ani czarny kot nie jest winny naszemu pechowi… Od strony duchowej jest to głęboko sprzeczne z chrześcijaństwem.

Człowiek w takim momencie stawia się w miejscu Boga. Mając tajemną wiedzę np. o piątku trzynastego, albo o czarnym kocie, albo powołując się na konkretny talizman, może sam decydować o swoim życiu i wtedy Bóg nie jest mu do niczego potrzebny. Wydaje mu się, że ma Boską wszechwiedzę, a o tym właśnie mówi New Age, który przyznaje ludzkiej podświadomości wszechmoc, jeśli się ją odpowiednio ćwiczy. Ma to dać ludziom panowanie nad światem i energiami kosmicznymi. Jest to wykroczenie przeciwko pierwszemu przykazaniu, kiedy ma się więcej wiary w moc kawałka metalu lub w kominiarza, niż w Boga-Stwórcę. Biblia tego typu rzeczy nazywa: "obrzydliwością w oczach Boga". Nie możemy nosić w sobie pragnienia bycia bogami za pomocą magicznych sztuczek!

Czym się różni noszenie krzyżyka, poświęconego medalika czy szkaplerza karmelitańskiego od amuletu? Przecież wielu ludzi jednemu i drugiemu przypisuje "wartość ochronną".

Medalik czy krzyżyk są wyrazem naszej wiary i przypominają, że zadaniem katolika jest dawanie świadectwa życia zgodnego z wyznawaną wiarą. Nie działają one same z siebie, ale źródło ich mocy płynie z Boga. Jednak tu także istnieje pewne niebezpieczeństwo.

Popaść w zabobon możemy także poprzez przywiązanie do krzyżyka czy medalika magicznego działania z pominięciem dyspozycji wewnętrznych. Przykładem może być chodzenie na Mszę świętą przed maturą, aby zapewnić sobie jej zdanie, a nie by powierzyć Bogu swoje umiejętności i wiedzę. Świadczy to o przekonaniu człowieka, iż może wymusić na Panu Bogu pewne rzeczy. Jezus jest jedynym Panem, który może nam darować szczęście w tym i w przyszłym życiu. Od talizmanów zaś ich twórcy oczekują samoistnego działania, do którego konieczne jest noszenie ich stale przy sobie.

W wielu szkołach jako zajęcia dodatkowe prowadzone są ćwiczenia z jogi albo ze sztuk walki np. taekwondo, aikido, karate. Młodzież jeździ na zgrupowania, doskonali technikę, intensywnie się w to wgłębia. Jak katolik powinien na to patrzeć?

Zawsze powinien patrzeć na rzeczywistość krytycznym okiem. Sztuki walki pochodzą z zupełnie odmiennego kręgu kulturowego, a owa kultura jest zanurzona w różnych wierzeniach i koncepcjach Boga, człowieka czy świata. Te pokłony, rytualne pozycje ciała niepochodzące z praw fizyki czy fizjonomii ciała, wdrażanie w pewną ideologię… Staje się to popularne dzięki filmom amerykańskim. Ale to ślepa droga, bo poziom intelektualny tych sztuk jest nijaki, skoro głosi się dorastającej młodzieży bajki o "energiach przepływających przez kosmos, ziemię i człowieka". Alternatywą dla sztuk walki jest dobrze rozumiany skauting, który uczy samoobrony, radzenia sobie w terenie, samoorganizacji, dyscypliny, wyrzeczeń od używek oraz wychowuje do prawdziwego patriotyzmu i myśli chrześcijańskiej. Sztuki walki są dla ludzi mających niskie aspiracje intelektualne. Natomiast joga jest całkowicie nie do przyjęcia, gdyż ukierunkowuje człowieka ku pogańskim bóstwom.

W wielu stronach Polski ozpowszechnione jest zjawisko szeptuch. Stosują one uzdrawiające działanie modlitwy z podejrzanymi zabobonnymi praktykami tj. wyrzucanie chleba na rozdrożach albo palenie ziół nad głową. Jak Pan oceniłby to zjawisko?

Jest tu pomieszanie dwóch różnych rzeczy - katolickiej modlitwy i staropogańskich wierzeń tradycyjnych. Patrzmy, jakimi metodami posługują się szeptuchy - modlitwą czy gusłami. Forma zabobonna musi zawsze przez katolika zostać odrzucona! Co ma wspólnego tupnięcie nogą, spalenie zioła albo rzucenie chleba z odejściem takiej choroby?! To nie jest nauka ani chrześcijaństwo! Ludzie z naiwności, ciekawości albo głupoty chodzą do szeptuch, nie zdając sobie sprawy z tego, że poprzez takie wizyty pogarszają swój stan fizyczny oraz duchowy. O wiele lepiej jest korzystać z modlitwy, także o uzdrowienie, oraz z sakramentu namaszczenia chorych, który jest umocnieniem w ciężkiej chorobie. Coraz częściej wierzymy w bzdury, a nie wzywamy kapłana do osoby ciężko chorej! Warto korzystać z czegoś bardziej mądrego np. ziołolecznictwa, a nie oddawać swoje zdrowie w ręce osoby praktykującej gusła i zabobony.

A czym się różni modlitwa o uzdrowienie prowadzona przez katolickie wspólnoty charyzmatyczne od bioenergoterapii czy szeptuchy?

Praktycznie wszyscy odwołują się do Boga, ale pytanie brzmi: jak tego Boga nam przedstawiają? Przepisy Kościoła podają nam pewne obowiązujące normy dotyczące takich modlitw. Poza tym treść tych modlitw nie może być sprzeczna z dogmatami, moralnością czy wiarą chrześcijańską. Wspólnota kościelna używa różańca w swojej modlitwie, a szeptucha patyka, chleba czy kamienia, więc patrzmy, jak to się ma w odniesieniu do wiary katolickiej? Sprawdzajmy zawartość modlitw i zewnętrzną formę obrzędu! Musimy uważać, bo naleciałości błędów chrześcijańskich doprowadzą nas nie do Boga, tylko na manowce wiary.

Anna Mularska

Andrzej Wronka pochodzi z Węgrowa, absolwent Papieskiego Wydziału Teologicznego w Siedlcach. Specjalizuje się w dziedzinach sekt, a szczególnie Świadków Jehowy oraz szeroko rozumianego okultyzmu, tj. magii, psychomanipulacji, satanizmu, wróżb i New Age. Od kilku lat prowadzi w całej Polsce prelekcje i konferencje oraz jest autorem wielu publikacji na ww. tematy. Prezes stowarzyszenia "Effatha", którego celem jest obrona wiary katolickiej przed błędnymi duchowościami oraz zarzutami różnych ruchów pseudoreligijnych. Twórca strony internetowej.

http://www.katolik.pl/ind...rtykuly&id=2844

Anonymous - 2011-12-29, 21:39

Propaganda wschodniej duchowości (cz.I)
s. Michaela Pawlik OP

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=28853

*************************************************************************

Propaganda wschodniej duchowości (cz.II)
s. Michaela Pawlik OP

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=28854


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group