Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Życie duchowe - Bóg którego szukasz

Anonymous - 2010-05-20, 16:22

Stowarzyszenie Róża przyjaciół służebnicy bożej Rozalii Celakówny

http://www.intronizacja.pl/

Zapraszam Was do serwisu internetowego poświęconego Intronizacji Jezusa Króla Polski.
Ponieważ wzbudza wiele emocji w osobach wierzących i nie jest zbyt dobrze znana najlepiej poczytać samemu i zdecydować o własnym stosunku do objawień.

Anonymous - 2010-07-04, 13:12

Grupy Odnowy w Duchu Św. Archidiecezji warszawskiej:
http://www.archidiecezja....kaz_spotkan.pdf

Anonymous - 2010-07-07, 00:45

WYKŁADY - ciut słaba jakość, ale warto posłuchać.
aut. dr. Krzysztof Majdyło

1. Dzieło Strachu. Jak wyzbyć sie strachu ?
2. Emocje. Jak panować nad emocjami ?
3. Radość. Moc Radości !
4. Miłość usuwa Strach.
5. Chwyć swój cud.

wszystkie wykłady tu:
http://przeklenstwa.webno...c5%84sk%202010/

Wykłady w stylu Dereka Princ'a

Anonymous - 2010-10-05, 00:59

Wizja Boga, nieba i piekła u mistyków

Często myślę o tym dniu widzenia,
który pełen będzie zdziwienia
nad tą Prostotą,
z której świat jest ujęty,
w której przebywa nietknięty
aż dotąd
- i dalej niż dotąd
K. Wojtyła
Pieśń o Bogu ukrytym


Szaleni z miłości

Mistycy to ludzie szczególni: Boga najbliżsi, Bogiem żyjący i dopuszczani do Jego tajemnic. Bóg jest ich pasją, życiem i śmiercią. Stają na granicy przepaści pomiędzy widzialnym i niewidzialnym, by kosztować i rozkoszować się szczęściem zastrzeżonym. Dzięki nim burzony jest "zwyczajny" porządek rzeczy. Budzi się niepokój, który kwestionuje to, co dotychczasowe. Nasza wiara wydobywa się z uśpienia, zostaje rozbudzona i umocniona. Warto sięgać po pisma mistyków, bo ich słowa płomienne i szalone z miłości potrafią rozniecić Boski ogień.

cały tekst tu:
http://www.katolik.pl/ind...rtykuly&id=2543

Anonymous - 2010-12-10, 00:48

Szkaplerz – obroną przed złym


Potęgi nie przemogą ciemności piekła

Ciemność nie przemoże światła, bo to ciemność czeka na światło, a nie odwrotne. Takim światłem na ścieżkach życia jest święty Szkaplerz, którego zbawczej potęgi nie przemogą ciemności piekła. Ukorzeniony w wierze, przyobleka duszę w moc stania się "nowym człowiekiem" i niesie wielką obietnicę zbawienia. Należy do sacramentale Kościoła, i przez niego - jak przekazuje tradycja - Maryja "pełna łaski" wchodzi z człowiekiem w przymierze, dając mu uczestnictwo w swej duchowej pełni, pośrednicząc w odkupieniu i włączając w odkupieńczą misję Kościoła.

Dar Szkaplerza jest wprawdzie przywilejem, ale nade wszystko zobowiązaniem. Wymaga pogłębionej wiary, kształtowanej przez Tę, która – jak Abraham – stała się dla swej wiary błogosławioną, oraz pełnej odpowiedzialności za zbawienie własne i braci. Sama Maryja zdaje się to podkreślać w swoich wielkich objawieniach w Lourdes i w Fatimie. W Lourdes ukazuje się po raz ostatni Bernadecie Soubirous w dniu 16 lipca [1858r.], gdy Karmel obchodzi swe największe święto maryjne, a dla Łucji w Fatimie przyobleka się w habit karmelitański.

Z miłości ku Tobie i Twojej Rodzicielce

Ryt nałożenia Szkaplerza jest bardzo uroczysty i przypomina
karmelitańskie obłóczyny. Modlitwy przy jego poświęceniu mówią, że jest pomocą w walce z mocami ciemności.

Panie Jezu Chryste, Zbawco rodzaju ludzkiego, pobłogosław Twą prawicą ten Szkaplerz, który sługa Twój ma pobożnie nosić z miłości ku Tobie i Twojej Rodzicielce, Dziewicy Maryi z Góry Karmelu. Niech za przyczyną Twej Niepokalanej Matki dozna obrony przed złym duchem i wytrwa aż do śmierci w Twojej łasce.

Nakładając Szkaplerz, kapłan wzywa: Przyjmij ten święty Szkaplerz Matki Bożej z Góry Karmel. Noś go jako znak łączności z Najświętszą Maryją Panną i bądź wiernym świadkiem Chrystusa, do którego należysz od chwili chrztu świętego.

Przywileje szkaplerza

Warto przypomnieć, jakie przywileje niesie z sobą godne noszenie Szkaplerza.

- Kto umrze w jego szacie, według obietnicy Matki Najświętszej nie zostanie potępiony.

- Noszący Szkaplerz ma zapewnioną opiekę Maryi w życiu i szczególnie w godzinę śmierci: "Oto znak zabawienia, ratunek w niebezpieczeństwach, przymierze wiecznego pokoju".

- Każdy, kto pobożnie nosi Szkaplerz, zostanie wybawiony z czyśćca w pierwszą sobotę po swej śmierci.

- Należący do Bractwa Szkaplerza św. jest duchowo złączony z Karmelem i ma udział w jego duchowych dobrach (w Mszach Św., Komuniach Św., w modlitwach, postach i ofiarach), tak za życia, jak i po śmierci.

Szkaplerz Jana Pawła II

W dniu 23 listopada 2005 r., w kontekście świętowania jubileuszu 400-lecia obecności karmelitów bosych w Polsce, w Sanktuarium św. Józefa w Wadowicach, umieszczono przy ołtarzu Matki Bożej z Góry Karmel wymowną relikwię - Szkaplerz Jana Pawła II.

W 1988 r., Papież wspominając swój "pierwszy Szkaplerz", stwierdził, że "pozostał mu wierny" i że jest on "jego siłą". W r. 2001 z okazji jubileuszu 750-lecia "daru" Szkaplerza, wyjaśnił jego teologię. Papieskie wypowiedzi doktrynalne na ten temat znajdujemy już w przemówieniu do Kapituły Generalnej Karmelitów (O.Carm.) z 1983 r.: "W duchowości karmelitańskiej istnieje bardzo mocny i głęboko zakorzeniony pierwiastek chrystocentryczno-maryjny: iść za Chrystusem naśladując Maryję", czego widzialnym znakiem jest właśnie Szkaplerz.

Opieka Najświętszej Maryi Panny

W niedzielę 24 lipca 1988 r., w kontekście Roku Maryjnego, Ojciec Święty dodał, że Szkaplerz jest przewodnikiem czułej i synowskiej pobożności maryjnej, poprzez który czciciele Maryi wyrażają pragnienie kształtowania swojego życia w oparciu o Jej przykład jako Matki, Opiekunki, Siostry, Przeczystej Dziewicy, przyjmując z czystym sercem Słowo Boże i oddając się służbie braciom. Papież podkreślał, że znak Szkaplerza mówi o ustawicznej opiece Najświętszej Maryi Panny "i to nie tylko na drodze życia, ale także w chwili przejścia ku pełni wiecznej chwały oraz że przypomina i zobowiązuje do tego, by nasze maryjne nabożeństwo nie ograniczało się jedynie do modlitw i hołdów składanych Matce Chrystusa przy określonych okazjach, ale by było czymś stałym, habitualnym w naszym życiu. W ten sposób Szkaplerz stanie się znakiem przymierza i wzajemnej komunii pomiędzy Maryją i wiernymi".

Wieczorem 2 kwietnia 2005 r. cały świat obiegła wiadomość, że Jan Paweł II odszedł do domu Ojca. Zawsze nosił Szkaplerz i w nim też umierał, tak jak życzyła sobie Matka Najświętsza w wizji z 1251 r. Kiedy powtarzał swe Totus Tuus, na jego piersiach spoczywał karmelitański Szkaplerz – znak wybrania opieki Maryi nad życiem i śmiercią.

s. Immakulata Janina Adamska OCD

http://www.katolik.pl/ind...rtykuly&id=2613

Anonymous - 2011-01-05, 00:14

Gody, czyli prawdziwe świętowanie w rodzinie!
Aldona Plucińska, etnograf

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=24206

Anonymous - 2011-01-13, 17:15

Czy religia daje siłę

Chrześcijaństwo pełne jest konkretnych rad, które dają człowiekowi życiową siłę. Jakie to rady? Na przykład: nie martw się zbytnio o to, co będziesz pił, co będziesz jadł, dość ma dzień swoich zmartwień. Jezus mówi: „Patrz na lilie, na ptaki. Czy martwią się o to, co będzie? Nie, po prostu żyją. Rób tak samo. Nie drżyj o przyszłość". A w innym miejscu: „Jeśli ktoś prosi cię o płaszcz, daj mu i szatę. Jeżeli ktoś prosi cię, żebyś szedł z nim kawałek drogi, idź dwa razy dalej". Można na te zalecenia patrzeć wyłącznie przez pryzmat religii i obiecanej nagrody za ich wypełnianie. Można też spojrzeć na nie od strony psychologicznej. Jeżeli coś komuś dasz, pójdziesz z kimś dwa razy dalej, niż cię prosił, pokażesz, że masz naddatek energii. Dawanie powoduje, że rośnie w tobie poczucie swobody. Nie jesteś wtedy stłamszony, ściśnięty. Czujesz się wolny i mocny. Ludzie zbyt rzadko jednak korzystają z takiej możliwości.

http://www.list.media.pl/...eligia-daje-si/

Anonymous - 2011-01-21, 02:51

Cud Świętego Ognia w Jerozolimie


«Każdego roku w Wielką Sobotę tłumy wiernych gromadzą się w Bazylice Grobu Świętego w Jerozolimie, ponieważ tego dnia z Nieba zsyłany jest ogień, który zapala świece w bazylice.» Takie słowa można przeczytać w jednym z wielu przewodników zachęcających do odwiedzenia Ziemi Świętej w czas Wielkanocy. Przez wyznawców kościoła prawosławnego „Cud Świętego Ognia” nazywany jest „największym ze wszystkich cudów chrześcijańskich”.
Cud ten dokonuje się corocznie, dokładnie o tym samym czasie, w ten sam sposób i w tym samym miejscu. Żaden ze znanych nam cudów nie występuje tak regularnie i od tak długiego już okresu czasu. Informacje dotyczące tego cudu możemy odnaleźć już w zapiskach pochodzących z VIII wieku n.e.
Cud Świętego Ognia dokonuje się więc w Bazylice Grobu Świętego. Sama Bazylika jest dość tajemniczym miejscem. Zarówno teolodzy jak i historycy oraz archeologowie zgodni są co do tego, że Bazylika znajduje się na skałach Kalwarii: wzgórza, na którym Jezus został ukrzyżowany oraz pochowany, jak można przeczytać w Ewangelii. Stoi więc równocześnie w miejscu gdzie, według wiary chrześcijańskiej, Jezus zmartwychwstał.

Informacje o cudzie można odszukać w wielu zapiskach z podróży do Ziemi Świętej na przestrzeni wieków. Rosyjski opat Daniel, w swojej relacji, która powstała w latach 1106-1107 bardzo szczegółowo opisuje „Cud Świętego Światła” i ceremonie które mu towarzyszą.
Opisuje jak Patriarcha wchodzi do Kaplicy (zwanej Anastasis – czyli Zmartwychwstanie) z dwiema zgaszonymi świecami. Patriarcha klęka przed kamieniem, na którym Chrystus został złożony po śmierci i wypowiada słowa modlitwy, w czasie której dokonuje się cud. Niebieskawe, trudne do opisania światło, jakby wypływa ze środka skały i po jakimś czasie zapala zgaszone lampki oliwne i świece Patriarchy. To światło to „Święty Ogień”, który następnie przenosi się na wszystkich obecnych.
Obrzęd, który towarzyszy „Cudowi Świętego Ognia”, jest być może najstarszym niezmienionym obrzędem chrześcijańskim na świecie. Od IV wieku n.e. aż do czasów obecnych, źródła mówią o tym budzącym bojaźń cudzie. Z tych źródeł jasno wynika, iż cud odbywa się zawsze w tym samym miejscu i tego samego świątecznego dnia.
Czy będzie tak również w kolejnym roku? Aby to sprawdzić odwiedziłem Jerozolimę w 1998 roku, z zamiarem uczestniczenia w ceremoniach Wielkiej Soboty i ujrzenia cudu. Dzięki temu mogę teraz zaświadczyć, że cud miał miejsce nie tylko w kościele starożytnym, w średniowieczu, w późniejszych wiekach, ale na moich oczach dokonał się również 18 kwietnia 1998 r.
Od 1982 r. greckoprawosławnym patriarchą Jerozolimy jest Diodorus I. Odkąd sprawuje tę funkcję, to on każdego roku wchodzi do Kaplicy, aby otrzymać Święty Ogień i tym samym to on jest głównym świadkiem cudu.
Przed ceremonią w 1998 roku patriarcha przyjął nas na prywatnej audiencji, miałem wtedy okazję porozmawiać z nim o cudzie i dowiedzieć się, co dokładnie dzieje się w Kaplicy oraz jakie ten cud ma znaczenie dla niego i dla jego życia duchowego. Co więcej dzięki niemu miałem możliwość dokładnego obserwowania z balkonu kopuły Bazyliki tłumów zgromadzonych wokół Kaplicy w oczekiwaniu na „Wielki Cud Świętego Ognia”.
Jedna z najbardziej sławnych ceremonii w kościele Prawosławnym.

Cud odbywa się co roku w Wielką Sobotę – w dniu obchodzonym przez Kościół Prawosławny, do którego należą wyznawcy obrządków syryjskiego, armeńskiego, rosyjskiego, greckiego, a także koptyjskiego. Wewnątrz Bazyliki Świętego Grobu reprezentowanych jest siedem wspólnot chrześcijańskich. Data Wielkanocy w kościele prawosławnym ustalana jest zgodnie z kalendarzem juliańskim, a nie według kalendarza gregoriańskiego obowiązującego w zachodniej Europie. Oznacza to, że Wielkanoc przypada zwykle w innym dniu niż w kościele protestanckim i katolickim. Odkąd cesarz Konstantyn Wielki wybudował w sercu Jerozolimy „budowlę godną Boga”, czyli Bazylikę Grobu Świętego, w połowie IV w., wiele razy kościół ten był niszczony.
W czasach wypraw krzyżowych Bazylika uzyskała obecny kształt. Wokół Grobu Jezusa wzniesiono małą kaplicę z dwoma pomieszczeniami, jednym – w którym znajduje się kamień i do którego może wejść najwyżej 5 osób. Kaplica ta znajduje się w centrum cudownych wydarzeń. Uczestnictwo w obrzędach tego dnia w pełni uzasadnia użycie terminu „wydarzenie”, gdyż w żadnym innym dniu w roku kościół ten nie jest tak oblężony jak w prawosławną Wielką Sobotę. Jeśli chcemy dostać się do środka Kaplicy trzeba liczyć się z nawet sześciogodzinnym oczekiwaniem w kolejce. Każdego roku setki ludzi nie może dostać się do środka z powodu tłoku.
Pielgrzymi przybywają z całego świata, większość z Grecji, ale w ostatnich latach wzrosła ilość przyjeżdżających z Rosji i krajów byłego bloku wschodniego. Aby być jak najbliżej Grobu pielgrzymi koczują wokół, już od popołudnia Wielkiego Piątku oczekując na cud Wielkiej Soboty. Cud ma miejsce o godzinie 14:00, ale już od południa w Bazylice wrze.
Od około 11.00 do 13.00 arabscy chrześcijanie głośno śpiewają tradycyjne pieśni. Pochodzą one z czasów okupacji tureckiej w XIII wieku, gdy chrześcijanie mogli śpiewać pieśni tylko w kościołach. „Jesteśmy chrześcijanami, jesteśmy nimi od wieków i będziemy już na wieki. Amen!” – śpiewają najgłośniej jak potrafią przy akompaniamencie bębnów. Bębniarze siedzą na ramionach ludzi, którzy radośnie tańczą wokół Kaplicy. Ale około 13.00 pieśni milkną i powoli zapada cisza, napięta i naelektryzowana oczekiwaniem na wielki przejaw Bożej Mocy, której wszyscy będą świadkami.
O godzinie 13.00 przez zgromadzony tłum ludzi przeciska się delegacja lokalnych władz. Nawet jeśli przedstawiciele władz nie są chrześcijanami, zawsze uczestniczą w ceremonii. W czasie tureckiej okupacji Palestyny, byli to tureccy muzułmanie, dzisiaj są to Izraelici. Od wieków obecność przedstawicieli władzy jest nieodłączną częścią ceremonii. Mają oni określoną funkcję: reprezentują Rzymian w czasach Jezusa.
Ewangelia mówi o Rzymianach, którzy przybyli do Grobu Jezusa i opieczętowali go tak, aby uczniowie Jezusa nie mogli wykraść Jego Ciała i rozgłaszać, że zmartwychwstał. W ten sam sposób władze izraelskie przychodzą i pieczętują Grób woskiem. Jednak zanim to zrobią, zgodnie ze zwyczajem wchodzą do środka i sprawdzają, czy nie ma tam jakichkolwiek ukrytych źródeł ognia, które mogłyby wywołać cud, a tym samym skłonić niedowiarków do podejrzeń o oszustwo. Tak jak niegdyś Rzymianie mieli zaświadczyć, że nie było żadnej manipulacji po śmierci Jezusa, podobnie i w 1998 roku lokalne władze izraelskie miały zaświadczyć, że nie będzie żadnego oszustwa.

Świadectwo Patriarchy
Kiedy Grób został sprawdzony i opieczętowany wszyscy zaintonowali pieśń Kyrie Elejson. O 13.45 przybył Patriarcha. Podążając za dużą procesją obchodzi Grób trzy razy, po czym rozbiera szaty liturgiczne zostając tylko w białej albie.
Dzieje się tak na znak pokory przed wielką Mocą Boga, której będzie głównym świadkiem. Wszystkie lampy oliwne pozostają wygaszone od poprzedniego wieczora, a wszystkie źródła sztucznego światła gaszone są teraz, tak że prawie cała Bazylika pogąża się w ciemności. Mając ze sobą dwie duże świece Patriarcha wchodzi do Kaplicy, najpierw do małego pomieszczenia przed Grobem, a potem już do samego Grobu.
Ponieważ nie można obserwować wydarzeń dziejących się w środku Grobu, poprosiłem grekoprawosławnego Partiarchę Jerozolimy Diodorusa, aby opowiedział o tym co tam się odbywa.
– Wasza Błogosławioność, co dzieje się po wejściu do Kaplicy? – Wchodzę do Grobu, pobożnie i z bojaźnią klękam przed miejscem, gdzie Chrystus został złożony po śmierci i gdzie później zmartwychwstał. Modlitwa w tym wyjątkowym miejscu to dla mnie zawsze święta chwila. To właśnie w tym miejscu Pan powstał zmartwych w wielkiej chwale i stąd rozeszło się Jego Światło na cały świat.
Apostoł Jan napisał w pierwszym rozdziale Ewangelii, że Jezus jest Światłością Świata… Klęczenie w miejscu, w którym Chrystus zmartwychwstał daje nam poczucie bliskości Jego cudownego zmartwychwstania.
Katolicy i Protestanci nazywają ten kościół „Kościołem Grobu Świętego”.
My nazywamy go „Kościołem Zmartwychwstania”. Zmartwychwstanie Jezusa jest dla nas Prawosławnych centrum naszej wiary. Poprzez Zmartwychwstanie Chrystus ostatecznie zwyciężył śmierć, nie tylko własną, ale śmierć wszystkich tych, którzy w Niego wierzą. Wierzę, że nie jest to przypadek, że Święty Ogień pojawia się właśnie w tym miejscu. W Ewangelii według św. Mateusza (28,3) jest napisane, że kiedy Chrystus zmartwychwstał, „anioł Pański zstąpił z nieba… a postać jego jaśniała jak błyskawica, a szaty jego białe jak śnieg.”
Wierzę, że to zachwycająco piękne światło, które otoczyło anioła, gdy Chrystus zmartwychwstał, jest tym samym światłem, które cudownie pojawia się w Wielką Sobotę. Chrystus pragnie nam przypomnieć, że Jego Zmartwychwstanie jest prawdziwe, nie jest tylko mitem. On naprawdę przyszedł na świat, aby poprzez Swą śmierć złożyć potrzebną ofiarę i zmartwychwstał, aby każdy człowiek po śmierci mógł ponownie zjednoczyć się ze swoim Stwórcą.

Niebieskie Światło
Patriarcha życzliwie opowiedział mi, co dzieje się potem: – Znajdując drogę w ciemności wchodzę do Kaplicy i klękam na kolana. Modlę się słowami, które były nam przekazywane przez wieki. Czekam.
Czasami czekam kilka minut, ale najczęściej cud pojawia się zaraz po modlitwie. Z wnętrza kamienia, na którym spoczywał Jezus wylewa się światło, które zazwyczaj ma niebieskawy odcień, ale może także przybierać wiele różnych barw, lecz ludzkimi słowami nie można tego opisać. Światło wypływa z kamienia, tak jak mgła unosi się znad jeziora. Wygląda to tak, jakby kamień pokryty był wilgotną chmurą, ale to jest światło. Każdego roku to światło zachowuje się inaczej. Czasami tylko okrywa kamień, a czasami rozjaśnia cały Grób, tak że ludzie, stojący na zewnątrz widzą go wypełniony światłem. Światło nie płonie. Nigdy podczas tych 16 lat piastowania stanowiska Patriarchy i otrzymywania Świętego Ognia, nie przypaliło mi brody.
Światło ma inną konsystencję niż zwykły ogień, który płonie w lampkach oliwnych. Po pewnym czasie światło unosi się i tworzy kolumnę, w której Ogień przybiera inną formę, taką, że mogę zapalić od niego moje świece. Po zapaleniu świec wychodzę z Kaplicy i przekazuję ogień najpierw Patriarsze Armeńskiemu, a potem Koptyjskiemu. Następnie przekazuję ogień wszystkim zgromadzonym.”

Symboliczne znaczenie Cudu.
– Jak osobiście przeżywa Wasza Błogosławioność cud i jakie ma on znaczenie dla życia duchowego? – Cud porusza mnie tak samo głęboko każdego roku. Za każdym razem jest to dla mnie kolejny krok w kierunku nawrócenia. Mnie osobiście niezwykle pokrzepia rozważanie wierności Chrystusa, którą okazuje obdarowując nas co roku Świętym Ogniem, pomimo naszych ludzkich słabości i upadków.
W Kościele doświadczamy wielu cudów, nie są one niczym nowym dla nas. Często spotykamy się z tym, że ikony płaczą, kiedy Bóg pragnie nam objawić, jak jest bardzo blisko nas. Mamy także świętych, poprzez których Bóg obdarza nas wieloma duchowymi darami. Ale żaden z tych cudów nie ma dla nas tak przejmującego i symbolicznego znaczenia jak cud Świętego Ognia. Ten cud to prawie sakrament.
Dzięki niemu Zmartwychwstanie Chrystusa jest nam tak bliskie, jak gdyby miało miejsce kilka lat temu.

Cud w 1998 roku i nie tylko
Kiedy Patriarcha, klęcząc modlił się w Kaplicy, na zewnątrz panowała ciemność, ale nie – cisza. Słyszalne były dość głośne szepty, atmosfera była bardzo napięta. Gdy Patriarcha wyszedł, trzymając w dłoniach zapalone świece, które rozjaśniły panującą na zewnątrz ciemność, rozległ się prawdziwy ryk, porównywalny tylko do hałasu na stadionach.
Cud jednak nie ogranicza się tylko do tego, co dzieje się w środku małej Kaplicy, gdzie modli się Patriarcha. Bardziej znaczące może być także to, że niebieskawe światło pojawia się poza Kaplicą. Co roku wielu ze zgromadzonych w tym miejscu wiernych przyznaje, że to cudowne światło zapala świece, które trzymają w dłoniach. Wszyscy zgromadzeni czekają więc ze świecami w dłoniach w nadziei, że i one zapłoną same cudownym światłem.
Często zdarza się, że zgaszone lampy oliwne zapalają się na oczach pielgrzymów. Widać jak niebieski płomień przesuwa się w różne miejsca Bazyliki. Jest wiele pisemnych świadectw pielgrzymów, których świece zapaliły się same, potwierdzając wiarygodność tych relacji. Osoba, która doświadczy takiego cudu z bliska, zazwyczaj opuszcza Jerozolimę odmieniona, a wszyscy którzy uczestniczą w tej ceremonii, od tamtej pory liczą czas, dzieląc go na ten „przed” i „po” Cudzie Świętego Ognia w Jerozolimie.

Cud nieznany na Zachodzie?
Często nasuwa mi się pytanie: Dlaczego Cud Świętego Ognia jest tak mało znany w Zachodniej Europie? Na obszarach wiary protestanckiej można to w pewien sposób tłumaczyć tym, że w protestantyzmie nie ma tradycji cudów. Ludzie tak naprawdę nie wiedzą, gdzie zaszufladkować cuda i nie poświęcają im zbyt wiele miejsca w gazetach. Ale w tradycji chrześcijańskiej istnieje szerokie zainteresowanie cudami.
Dlaczego więc nie jest bardziej znany? Musi wystarczyć jedno wyjaśnienie: polityka Kościoła. Tylko przedstawiciele kościołów prawosławnych uczestniczą w ceremonii.
Cud pojawia się podczas Wielkanocy obchodzonej przez kościół prawosławny i bez udziału jakichkolwiek przedstawicieli władz kościoła katolickiego. Niektórzy prawosławni podają ten fakt jako dowód, że kościół prawosławny jest jedynym prawowitym kościołem Chrystusa na świecie. To stwierdzenie z kolei nie może być przyjmowane ze spokojem w kręgach katolickich…

Problem autentyczności cudu
Jak często ma to miejsce w przypadku innych cudów, wielu jest ludzi, którzy uważają, że to oszustwo i nic więcej poza arcydziełem prawosławnej propagandy. Wierzą, że Patriarcha ma przy sobie zapalniczkę. Jednak owi krytyczni sędziowie muszą zmierzyć się z kilkoma zasadniczymi problemami. Zapałki czy też inne metody pozyskiwania ognia są raczej niedawnymi wynalazkami. Jeszcze kilkaset lat temu rozpalanie ognia było przedsięwzięciem, które trwało o wiele dłużej niż kilka minut, podczas których Patriarcha przebywa w Kaplicy.
Ktoś mógłby jednak powiedzieć, że ma on być może w środku płonącą lampkę oliwną, od której odpala świece. Jednak przedstawiciele lokalnych władz potwierdzają, że sprawdzili Kaplicę i nie znaleźli w niej żadnego źródła ognia. Największym argumentem przemawiającym za autentycznością są świadectwa kolejnych patriarchów.
Największe wyzwanie, jakie staje przed obliczem każdego krytyka Cudu, to tysiące niezależnych świadectw pielgrzymów, trzymających podczas Cudu świece, które zapaliły się samoistnie. Tego nie da się w jakikolwiek sposób wyjaśnić.
Z naszych dociekań wynika, że nigdy nie udało się zarejestrować kamerą żadnego przypadku samoistnego zapalenia świecy czy lampy oliwnej. Jednak, posiadam film video nakręcony przez inżyniera z Betlejem, Souhela Nabdiela. Pan Nabdiel uczestniczy w ceremonii od wczesnego dzieciństwa.
W 1996 r. został poproszony o zarejestrowanie ceremonii z balkonu kopuły Bazyliki. Razem z nim na balkonie znajdowała się siostra zakonna i czterech innych wiernych. Zakonnica stała po jego prawej stronie. Na filmie widzimy tłumy stojące na dole. W pewnej chwili wszystkie światła gasną. To chwila, w której Patriarcha wchodzi do Kaplicy i ma otrzymać Święty Ogień.
Podczas gdy przebywa w Kaplicy możemy nagle usłyszeć okrzyk zaskoczenia i zdumienia siostry stojącej obok Nabdiela. Obraz zaczyna drżeć, możemy usłyszeć podekscytowane głosy innych wiernych obecnych na balkonie. Następnie kamera przesuwa się w prawo i możemy zobaczyć, co jest przyczyną tych emocji. Duża świeca trzymana przez rosyjską siostrę zapaliła się, zanim Patriarcha wyszedł z Ogniem z Kaplicy.
Drżącymi rękami trzyma świecę powtarzając z szacunkiem w powietrzu znak krzyża, czując ogrom mocy której jest świadkiem. W tej chwili prawdopodobnie nie ma innego filmu, który zarejestrowałby Cud.

Cudów nie można dowieść.
Ten cud, jak większość innych cudów, jest otoczony niewytłumaczalnymi okolicznościami. Kiedy spotkałem w Jerozolimie arcybiskupa Tybru Alexiosa, powiedział mi: «Cud nigdy nie został sfilmowany i pewnie nigdy nie będzie. Cudów nie można dowieść. Aby cud przyniósł owoce w życiu człowieka potrzebna jest wiara.
Bez aktu wiary nie ma cudu w pełnym tego słowa znaczeniu. Prawdziwy cud w tradycji chrześcijańskiej ma tylko jeden cel: rozszerzyć Łaskę Bożą wśród stworzenia, a Bóg nie mógłby rozszerzać Swej Łaski gdyby nie wiara jego stworzeń. Tak więc nie może być cudu bez wiary.»

Tekst opublikowany w Berlingske Tidende numer z 15 września 1998.

Źródła pomocnicze: 1) Meinardus, Otto. Ceremonia Świętego Ognia w średniowieczu i obecnie. Bulletin de la Société d’Archéologie Copte, 16, 1961-2. 242-253 2) Klameth, Dr. Gustav. Das Karsamstagsfeuerwunder der heiligen Grabeskirche. Wien, 1913.
Autor: Niels Christian Hvidt – duński teolog, który pisze doktorat na Uniwersytecie Gregorianum w Rzymie. Orędzia „Prawdziwe Życie w Bogu” doprowadziły go do nawrócenia na katolicyzm w r. 1990 i skłoniły go do rozpoczęcia studiów teologicznych. Za pracę licencjacką z teologii mistycznej otrzymał złoty medal Królowej Danii.

http://dzieckonmp.wordpre...-jerozolimie-2/

Anonymous - 2011-02-17, 20:31

Wartość cierpienia
ks.Feliks Folejewski, ks. Szymon Mucha, s.Wioletta Ostrowska, Dorota Krawczyk - redaktorzy miesięcznika "Różaniec"

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=24828

Anonymous - 2011-03-31, 20:03

Paciorek dla Jezuska…

Chwile ciszy

Górskie wędrówki sprzyjają myśleniu i marzeniom… Kiedy wyłączy się komórkę, a odtwarzacz mp3 zostawi w domu, można w górach odkryć coś niezwykłego. Góry uczą pokory i ciszy! Górska wędrówka, podczas której kropelki potu spływają po policzkach, a każdy łyk wody jest bezcenny, pozwala pochylić się nad tym, co tak naprawdę w życiu jest ważne, a co tylko pozorne… Chwile ciszy, które zbieram do plecaka, jak szlachetne kamienie, pomagają odkrywać to, co w duszy gra, jak również to, co jeszcze nie gra za dobrze. Nie powiem, że zawsze jest to przyjemne i łatwe, ale z pewnością potrzebne, bo człowiek w zaganianym świecie rozproszeń potrzebuje od czasu do czasu spojrzenia w dół ze szczytu Kasprowego, czy Giewontu, odetchnięcia rześkim powietrzem Tatr… Po co to wszystko?! By mógł zejść spowrotem do swoich spraw – tych wielkich i tych bez większego znaczenia – z wypoczętą duszą, odnowionym spojrzeniem, pokrzepionym umysłem…

Kto był, ten wie

Jedna z ostatnich, wrześniowych wędrówek po Tatrach ze studentami zapadła mi głęboko w pamięć… Wspinaczka na Kasprowy to nie chleb z masłem – kto był, ten wie… Uśmiechnięte zaś twarze turystów wjeżdżających na szczyt kolejką bynajmniej nie dodają zapału do pieszej wędrówki. Droga w górę, znaczona momentami bardziej stromych podejść, kończyła się ponad godzinnym etapem w lepkim i śliskim śniegu. Taka trasa sprzyja trudnym przemyśleniom! Po pytaniach: "czy warto?" i "czy trzeba?" przyszedł czas na rozmyślanie o modlitwie… Temat ważny, bo potwierdzony wieloma wątpliwościami, jakimi dzielili się młodzi, których spotykałem w Polsce, w czasie tegorocznych wakacji. Niestety na pytanie: "jak się modlić?" nie ma jednej odpowiedzi… Nie ma metody, sposobu, czy schematu, jak to zrobić, by było dobrze! Z resztą takie podejście do tematu modlitwy – "by było dobrze" – stawia ją samą w roli czynności mechanicznej, tymczasem modlitwa jest rozmową. Tak, tak… Słyszeliśmy to już na katechezie w szkole podstawowej! Czemu więc, nawet jako już ludzie dorośli, wciąż mamy z tym problem?

Monologi czy dialogi?

Pomyśl, że rozmawiasz z kimś bardzo dla ciebie ważnym, przy tym niesamowicie mądrym i dowcipnym. Pomyśl jeszcze, że ta osoba jest bardzo zainteresowana tym, co mówisz. W miarę rozwoju dialogu czujesz, jakbyś mógł przegadać z nią całe życie… A teraz odpowiedz sobie na pytanie: Jak się ma taka rozmowa do twojej modlitwy? Czy modląc się czujesz to samo?! Często tak bardzo jesteśmy zamknięci w schematy modlitewnych formuł, że zapominamy o podstawowej prawdzie dotyczącej modlitwy: to rozmowa z Bogiem, który jest naprawdę zainteresowany tym, co chcemy Mu powiedzieć, a jeszcze bardziej interesuje Go to, byśmy chcieli posłuchać, co On sam ma nam do powiedzenia… Jeśli dzwonisz do kogoś, to zakładam, że nie odklepujesz całej rozmowy na jednym oddechu, w stylu: "Cześć. Co tam u ciebie? Dobrze jak zawsze? Fajnie. Normalna sprawa. U mnie też dobrze. Do usłyszenia. Cześć." Po takim kilkusekundowym monologu twój rozmówca poczułby się obrażony, a w najlepszym wypadku stwierdziłby, że coś jest z tobą nie tak. Przekładając teraz nasz przykład na życie modlitewne: Czy myślisz, że "odklepany paciorek" podoba się Bogu?

TO czyńcie, a nie co wam się podoba

W tym miejscu warto wspomnieć o modlitwie "tradycyjnej", w której używamy wyuczonych modlitw takich jak: Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, czy Aniele Boży… Nie powinniśmy, przy okazji tematu modlitwy, wywołać wrażenia, że ta forma dialogu z Bogiem jest gorsza, albo niepotrzebna. Bez ustalonych formuł ciężko byłoby się modlić, zwłaszcza we wspólnocie. Wyobraźcie sobie Mszę Świętą, którą kapłan odprawiałby swoimi słowami. W którym miejscu byłby czas na wiernych obecnych w Kościele, co mieliby mówić, kiedy skończyć? Jeden wielki bałagan… Spójrzcie na przykład Jezusa – On sam ustanawiając Eucharystię powiedział: "To czyńcie na moją pamiątkę", co znaczy: TO czyńcie, a nie co wam się podoba…

Drugim argumentem przemawiającym za wartością modlitwy ustalonymi formułami jest fakt, że taka modlitwa to początek życia w dialogu z Bogiem dla większości wierzących. Dla wielu z nas pierwszą modlitwą, nauczoną przez rodziców, babcię, katechetę w szkole, była modlitwa do Anioła Stróża albo Zdrowaś Maryjo… Z pewnością nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, jak bogata w znaczenie jest ta modlitwa, ale wiedzieliśmy, że jest ważna, więc odmawia się ją z pięknie złożonymi rękoma. Niestety w miarę upływu czasu, u niektórych katolików ręce już tak pięknie się nie składają – zostaje natomiast ta błoga nieświadomość głębi modlitwy i tu właśnie zaczyna się problem z "odklepywaniem paciorka".

Wejście na niebezpieczny teren

Modlitwa to rozmowa dwóch osób, która zakłada zarówno mówienie, jak i słuchanie… Zdarza się, że człowiek nie potrafi uwolnić się od bezmyślnego "klepania modlitwy", bo to oznacza wejście na niebezpieczny teren – wręcz grunt podminowany tym wszystkim, co mogłoby łatwo wybuchnąć, gdyby Bóg tylko zechciał o tym porozmawiać… Bezpieczniej jest odmówić to, czy tamto, niż wejść z Bogiem w rany serca, które latami nie mogą się zagoić. Łatwiej jest odśpiewać najdłuższą litanię, niż przespacerować się z Bogiem w ciemne zakamarki duszy. Pytanie więc, na które trzeba sobie odpowiedzieć w pewnym momencie życia NIE brzmi: jaką formą modlitwy się modlić? Pytanie najważniejsze to: Czy moja modlitwa jest dla mnie prawdziwym dialogiem z Bogiem? Takiej modlitwy Bóg oczekuje i tylko poprzez taką modlitwę będzie potrafił przemówić wprost do serca. Bóg słucha cierpliwie i mówi prostym językiem…

Słuchanie na modlitwie to trudny element – cóż bowiem lepiej nam wychodzi niż gadanie?! Słuchanie to wczytywanie się w Słowo Boże, adoracja Jezusa Eucharystycznego, odkrywanie prawdziwego znaczenia zdarzeń, kontemplacja drugiego człowieka…

Dobre wzorce są... dobre

Na koniec trzeba jeszcze wspomnieć o jednej sprawie… Warto przyglądać się dobrym wzorcom. Ta rada jest aktualna również w życiu modlitwy. Warto poszukiwać i naśladować dobre przykłady. Spójrz w Pismo Święte (Stary i Nowy Testament) i zobacz, jak ludzie na przestrzeni wieków rozmawiali z Bogiem – w bardziej bezpośredni lub pośredni sposób. Spójrz na świętych – każdy z nich miał swoją drogę modlitwy – dialogu z Bogiem. W tym miejscu chciałem przywołać jedną postać ze Starego Testamentu – Hioba! Historia tego prawego człowieka jest znana: był bogaty, dobrze mu się powodziło i był przy tym bardzo pobożny… Bóg przyzwala Szatanowi, by odebrał mu wszystko, by udowodnić, że Hiob czci Boga nie tylko dla tego, że Ten błogosławił mu przez całe życie. Hiob w cierpieniu (duchowym i fizycznym) nie złorzeczy Bogu… W końcu Bóg, po tej wielkiej "próbie", przywraca mu to, co miał, przymnażając jeszcze swojego błogosławieństwa. Księga Hioba w skrócie! Wczytując się jednak dokładniej w samą księgę, a przede wszystkim w modlitwy Hioba, jakie zanosi on do Boga, możemy doszukać się tam postawy modlitwy odważnej, pełnej emocji i przesyconej dramatyzmem sytuacji cierpiącego człowieka (Polecam przeczytanie rozdziału 13 i 14 Księgi Hioba).

Modlitwy pełna zaangażowania

Nikt nie powiedział, że nasza modlitwa ma być obdarta z emocji. Poszanowanie Boga wszechmogącego nie oznacza, że nie możemy przed nim otworzyć serca i wylać naszą radość, smutek, żal, czy nawet postawić Mu trudne pytania w czasie cierpienia… Modlitwa Hioba daleka jest od przysłowiowego "paciorka"! Wzywasz, bym się z Tobą sądził (Hi 14,3b) Hiob żali się Bogu, pyta, szuka, rozważa i próbuje zrozumieć, jaki jest Boży plan i gdzie tkwi sens tego, co go dotknęło. Pan oczekuje od człowieka modlitwy pełnej zaangażowania! W dialogu, w którym jednej ze stron nie bardzo zależy na tym, co się mówi i o czym się rozmawia nie będzie iskry zrozumienia. Nudnego bełkotu nikt nie chce słuchać!

Stąd przykład za przykładem, na kartach Pisma Świętego, ludzi, którzy modlili się "na serio" – zaangażowani w dialog z Bogiem!

Pamiętasz, jak Jakub walczył z aniołem Bożym? Nie puszczę cię, aż mi pobłogosławisz (Rdz 32,27b).

Czy to nie była modlitwa? Oczywiście, że była i zobaczcie, jaka skuteczna! Warto więc próbować ożywiać swój dialog z Bogiem – może nawet obudzić się z duchowego marazmu i zacząć rozmawiać z Nim o tym, co naprawdę w moim życiu jest ważne. Odstawić na bok paciorek i wziąć przykład z Hioba?!

Tylko dla odważnych!

Adam Piekarzewski SDB

http://www.katolik.pl/ind...rtykuly&id=2739

Anonymous - 2011-05-15, 19:59

Tu mówi BÓG...

Historia tego stopniowego objawiania się Boga zawarta jest na kartach Biblii w Starym i Nowym Testamencie. Wszystkie etapy zbliżania się Boga do człowieka, poprzez przymierze z Noem, wybór Abrahama i danie Prawa Mojżeszowi miały na celu zjednoczenie świata ze Stwórcą, które dokonało się przez wcielenie Syna Bożego.

Błażej Tobolski
całość tu:
http://www.katolik.pl/ind...rtykuly&id=2787

Anonymous - 2011-05-18, 22:22

Definicja miłości chrześcijańskiej
ks. prof. dr hab. Franciszek Drączkowski

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=25910

Anonymous - 2011-05-20, 23:14

Oko za oko Karol Madaj

Czy możemy te słowa Jezusa rozumieć jako zachętę do kompromisów z szatanem?


Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi. Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz. Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące! Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie.
(Mt 5, 38-42)


http://www.katolik.pl/ind...rtykuly&id=2792

Anonymous - 2011-08-26, 01:11

"Poświecenie świata Niepokalanemu Sercu Maryi - trudne wezwanie Fatimy"

ks. dr Zenon Hanas SAC, w-ce Prowincjał Prowincji Chrystusa Króla Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego w Warszawie; ks. dr hab. Marian Kowalczyk SAC, wykładowca UKSW i WSD w Ołtarzewie; ks. dr Krzysztof Czapla SAC, Dyrektor Sekretariatu Fatimskiego w Zakopanem; ks. dr Marian Mucha SAC, kustosz Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Zakopanem na Krzeptówkach i proboszcz parafii

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=27052


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group