Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
Leno, i to jest piękna modlitwa, bo pragnieniem Twoim było również - nie skrzywdzić... Czyli myślenie o "trudnym" - z miłością
Jakże często blisko nam do postawy Jonasza - śmiertelne zagniewanie, bo "krzew rycynusa" (wierność) więdnie...
A Pan Bóg mówi:
" Tobie żal krzewu, którego nie uprawiałeś i nie wyhodowałeś, który w nocy wyrósł i w nocy zginął. A czyż Ja nie pownienem mieć litości nad Niniwą, wielkim miastem, gdzie znajduje się więcej niż sto dwadzieścia tysięcy ludzi, którzy nie odróżniają swej prawej ręki od lewej, a nadto mnóstwo zwierząt? " Jon 4, 10-11
Myślenie z miłością, czyli miłosierdzie...
Ostatnio zmieniony przez róża 2010-12-29, 13:40, w całości zmieniany 1 raz
lena [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-29, 13:30
Niezupełnie tak Różo......może...podświadomie
róża [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-29, 13:43
Leno, kiedy grunt pod nogami usuwa się - taka modlitwa jest wielką łaską... Na inne przychodzi cierpliwie poczekać...
Każda rzecz ma swój czas
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-29, 13:46
Jarek321 napisał/a:
A ja uważam, że warto poczytać "dlaczego tak", bo choćby w tych linkach podanych przez Kingę2 są nie tylko oceny, ale rzeczowe argumenty (m.in. negowanie przez Coelho 1. przykazania i boskości Jezusa). A warto dlatego, by pogłębić własną wiarę
Jarek ufffff.....nikt nie neguje ocen twórczości Coelho......ale z tych linków ja nigdzie nie wyczytuję stanowiska choćby polskiego kościoła.......to opinia jednego z wielu jego
nazwijmy"pracowników" toc człowiek i ma szanse byc omylny
prawda????
dopuszczasz to???
a co do literatury Coelho....czy czytając odrazu stane sie ateistą(to napisał także j23)......czy czytając to strace wiarę w Jezusa..Boga.....
o kurcze skoro jestem tak płochy..i mizerny jak trzcina to gdzie mi do chocby do 2 punktów wypisanych przez różę..albo trzeciego dopisanego przez Ciebie..
A dalej czy czytając kryminał odrazu staje się przestępca,mordercą....
czy oglądając film HANNIBAL....będe seryjnym -psychopatycznym kryminalista.......
czy oglądając film DRACULA...staje sie krwiopijcą........
czy słuchając nieraz muzy mego syna Metalu czy Hard Rocka....jestem odrazu zły,sztywny i odstraszający..........
Jarek Ja miałem wiele własnych błędów ...powiem tak (naleciałości rodzinnych)
......ale
ile sie dało wycinałem ,pozmieniałem,oszlifowałem i teraz moge sobie pozwolić na twórczośc Coelho...bo jestem
-dorosły
-świadomy
-w miare stabilny
a że nieraz (nawet tu na forum) taki
UCZUCIOWY-EMOCJONALNY........no cóż???
.....każdy chce kochać i byc kochany...i to tak po ludzku...i to tak po Bożemu
pozdrawiam
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-29, 14:21
NORBERT
Cytat:
nigdzie nie wyczytuję stanowiska choćby polskiego kościoła.......
Kościół jest powszechny (katolicki), a nie tylko polski. Poza tym poczytaj te linki, to doczytasz - kto szuka ten znajdzie. Czy chcesz poszukać? To Twoja sprawa.
Poza tym - to Twoje życie (wieczne) na Ciebie czeka, a obowiązkiem każdego katolika, a już na pewno bierzmowanego jest zwracanie bliźniemu uwagi na sprawy, które mogą odciągnąć od Boga.
Rób co chcesz.
"Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść" (1 Kor 6, 12).
I doprawdy: nie wiem dlaczego wersalikami zwracasz uwagę, że niby "uczuciowy-emocjonalny". Czy ja cokolwiek na ten temat powiedziałem?
Te uwagi, że staniesz się "kryminalistą, krwiopijcą" jak obejrzysz czy przeczytasz coś są manipulacją. Ja nic takiego nie powiedziałem.
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-29, 14:42
Jarek321 napisał/a:
nie wiem dlaczego wersalikami zwracasz uwagę, że niby "uczuciowy-emocjonalny".
Jarek to Ty czytasz że wersaliki ...i to twój problem jak czytasz...
ja nie widze wersalików a tym bardziej robię...
tak samo jak razi mnie schemat nawracania i połuczania..........
Czy kolejny raz moge zapytać o KWALFIKACJE.......
a to chyba zbyt mało
.
Jarek321 napisał/a:
a obowiązkiem każdego katolika, a już na pewno bierzmowanego jest zwracanie bliźniemu uwagi na sprawy, które mogą odciągnąć od Boga.
Jarek czasami zbyt głeboka interpretacja wiary jest też zła
spotkałeś się z tym????
Jarek321 napisał/a:
Te uwagi, że staniesz się "kryminalistą, krwiopijcą" jak obejrzysz czy przeczytasz coś są manipulacją
manipulacją???? a to ciekawe ..dopatrujesz się manipulacji......
Jarek staram sie wyrazic swoja opinie,pogląd...moje odczucia co do twórczości....
i nie mogę bo ZAKAZ.....BO BEEEEEEEE......
odrazu pada mrowie haseł....zakazów..nakazaów.....
heeeeee i widzisz we mnie jeszcze manipulację????
a to ciekawe ...a nie widzisz jak mnie się stara zmanipulować bym zmienił własny pogląd-punkt widzenia......a przeciez mam prwo do niego co??
Jarek to forum katolickie ..zatem winno być pełne tolerancji.....a tu jest chyba jej coraz mniej????
dajcie ludziom nieraz oddychać???..zyć???
..nawet jak zechcą napisać cos innego na forum..i nie koniecznie pod wasze(moderatorów) dyktando????....
OKI.........
Pogody Ducha
p.s chodziło mi o POLSKI KOŚCIÓŁ......bo wypowiedz Kingi wiązała sie z polskim duchownym
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-29, 14:57
Ależ ja Ci daję żyć.
To Ty ze mną polemizujesz, w sytuacji gdy ja z Tobą nie polemizuję, tylko wskazuję na sprzeczne z nauką Kościoła treści w tym co pisze Coelho.
Pytaj: o kwalifikacje, czy to "polski" kościół tak mówi; możesz też sprawdzić w słowniku co to znaczy "wersaliki", którymi ciągle piszesz w każdym poście. Możesz wreszcie nie czytać ze zrozumieniem moich (i niektórych innych osób) postów.
"to forum katolickie ..zatem winno być pełne tolerancji....."
Nie wiem skąd pogląd, że katolik ma być tolerancyjny. Chyba, że „Tolerować nie znaczy zapominać, że to, co tolerujemy na nic więcej nie zasługuje.” Miłość to nie jest tolerancja; więcej w wykładzie ks. Dziewieckiego: http://www.kryzys.org/vie...er=asc&start=14
Tolerancja nie oznacza milczenia wobec propagowania kogoś, kto głosi poglądy sprzeczne z nauką Kościoła.
Obiecuję publicznie, że to mój ostatni "ping-pong" z Tobą.
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-29, 15:11
Uffffff Jarku najprostrza forma .....
brak argumentów ???
to....zdyskredytować rozmówcę
ale ..oki sprawdze w słowniku co to sa wersaliki...
by ich nie stosować
Jarku polemika o jakiej piszesz..komunikacja międzyludzka....to także zrozumienie dla drugiego rozmówcy...zrozumienie jego poglądu i zdania.....czasami nawet jak jest wbrew mojemu poglądowi....
Ja nie stosuję ping-ponga ....zatem zastanów się czemu tak to czujesz..czy nie dziwne???
Tolerancja ...a szkoda że mało czujesz największy zasób i wiedza o tolerancji to wszystko związane z JP II........
Jarek z łaćińskiego tolerancja to"cierpliwa wytrwałość"""" a to to chyba wielu z nas jest potrzebne co????
zatem chcesz byc tolerancyjny???? czy nie???
pozdrawiam i Pogody Ducha
róża [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-29, 15:27
Cytat:
On jest miłością i kocha tego "trudnego" tak jak mnie
Jarku, ale jeśli ktoś nie doświadczył Miłości Bożej, nie dostąpił jeszcze tej łaski - skąd ma wiedzieć, że Pan Bóg "trudnego" kocha i jak kocha? Tak, żeby sam mógł go pokochać... Na kim ma wtedy wzorować się?
Może więc póki co - ta miłość ludzka, która nie czyni drugiemu, co i jemu samemu nie jest miłe. Taka zwykła, ludzka - empatia...
annamaria64 [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-29, 15:33
Wykład ks.dr Dziewieckiego jest ogromnie wartościowy.Dziękuję Jarku za przypomnienie o nim, przeczytałam go po raz drugi i po raz drugi jestem pod ogromnym wrażeniem.
Dzięki
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-29, 15:49
Różo, wydaje mi się, że miłość wobec drugiej osoby, w tym wobec "trudnej" osoby zakłada stały rozwój (dla mnie np. nie jest to łatwe, widząc choćby mój dialog z Norbertem . Jezus chyba mi Cię zadał, Norbercie - tylko nie myśl broń Boże, że jesteś "trudny", chodzi mi o to, że nie umiem do Ciebie trafić). Myślę, że warto wejść najpierw w ścisłą relację z Jezusem (sakramenty, modlitwa) i powoli uczyć się tego, jak kochać Boga, a On we własny sposób wskaże nam (np. myślami, natchnieniami), co robić, by umieć tak kochać jak On.
Zastanawiałem się kiedyś co to znaczy kochać Boga. W Dzienniczku św. Faustyny znalazłem takie wyjaśnienie:
"Dał mi Bóg poznać, na czym polega prawdziwa miłość, i udzielił mi światła, jak ją okazać Bogu w praktyce. Prawdziwa miłość Boga zależy na wypełnieniu woli Bożej. Ażeby okazać miłość Bogu w czynie, trzeba, ażeby wszystki uczynki nasze, chociażby były najmniejsze - muszą płynąć z miłości dla Boga" (279).
I teraz znowu - co to znaczy Wola Boża - dekalog, nauka Kościoła i jak najmocniejsze zaufanie w sens i pożytek wynikający z norm zawartych tam. Ale oprócz tego Wola Boża, jestem przekonany, wynika też z wyznaczonego nam przez Boga miejsca i zadań na tym świecie: "Nikt zaś z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie" (Rz 14, 7).
Tak to rozumiem, że tylko miłość do Boga uzdalnia nas do miłości wobec innego człowieka. Dlatego cenne są forumowe rady "zacznij od siebie", bo "porządkując" nasze stosunki z Panem Bogiem, uporządkujemy wszystkie pozostałe sprawy w życiu, tzn. będziemy wiedzieli jak to zrobić i dostaniemy (wierzę w to mocno), tyle siły i światła ile trzeba.
Dla mnie odpowiedzią też jest zachowanie Jezusa opisane w Ewangelii - by nie traktować Jego nauki jako szczytów niemożliwych do osiągnięcia, tylko jako rzeczywiste prawidła zachowania (np. kazanie na górze o błogosławieństwach z Mt 5, zachowania możliwe do spełnienia - z pomocą łaski Bożej).
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-29, 20:13
Z uwagi na bardzo dalekie odejście od pierwotnego tematu wątku mufinki został on podzielony na dwa.
Osoby zainteresowane dalszą dyskusją zapraszam tutaj, gdyż w pierwotnej lokalizacji wyjątkowo nabałaganiliśmy właścicielce.
j23 [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-29, 22:00
kinga2 napisał/a:
(Tym bardziej,że tu nie ma indeksu ksiąg zakazanych tylko spis pozycji , których czytanie, oglądanie, używanie czy korzystanie z nich w jakiś inny sposób może sprowadzić na człowieka i jego bliskich kłopoty.)
Oj kingo użyłem słowa "indeks" być może bardziej odpowiedni byłby spis - więc niech będzie spis.
kinga2 napisał/a:
Zostawmy zatem te dywagacje o niedojrzałości, bo tego forum raczej nie czytaja młodociani , zbuntowani tylko ludzie szukający pomocy w kłopotach . Dla nich właśnie podawane są linki, tytuły, adresy itd, aby mogli u fachowego źródła zasięgnąć wiedzy i skorzystać z pomocy takiej jakiej im trzeba w danym momencie.
no właśnie skoro czytają je ludzie ukształtowani wiedzący na czym polega krytycyzm - jaki ma cel upominanie iż twórczość Coelho jest szkodliwa?
Jarek321 napisał/a:
I doprawdy: nie wiem dlaczego wersalikami zwracasz uwagę, że niby "uczuciowy-emocjonalny".
Jarku - ja również nie lubię wersalików, wytłuszczeń, bicia po oczach kolorowym tekstem. Staram się tego unikać - bo uważam, ze każdy swój rozum ma. Nie rozumiem tylko dlaczego NORBERT - akurat w jego postach zdarza się to rzadko. Są inne gdzie jest o wiele bardziej kolorowo, tłusto i wersalikowo.
El napisał/a:
Co to jest prawdziwa miłość ??
Czy ktokolwiek z ludzi może to wiedzieć ?? Nie łudźcie się !
Może "kochaj bliźniego swego jak siebie samego".
A czyż my nie kochamy bliźniego takim jakim chcielibyśmy go widzieć? Czyż czasem nie chcemy go ulepić jak plastusia?
izabela1115 [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-29, 22:40
Są dwie kategorie ludzi wierzących ci, którzy zbierają zasługi,i ci,którzy próbują po prostu kochać -a kochać to znaczy nie tylko dawać,ale jeszcze bardziej przyjmować miłość drugiej osoby.Kochać Boga to przyjąć Jego miłość,Jego zazdrosną miłość o ciebie-miłość zazdrosną i szaloną chcącą uchronić cię od wszystkiego, co może być zagrożeniem twojej wolności i twojej wiary
Cytat z książki Ks Tadeusza Dejczera
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.