Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
Droga agentko J23 - mozna tak sie wymieniać cytatami i słownymi roszadami w nieskończonośc - ale ja mam tak naprawdę tylko jedno pytanie do Ciebie:
O CO CI CHODZI?
Nie bardzo rozumiem skad ta wielka potrzeba zmian tego forum. Kilka osób mniej lub bardziej delikatnie pisze Ci, ze osobom tu piszącym taka formuła odpowiada - dlaczego ciągle poddajesz to w watpliwośc?
Przed chwila mi napisałaś:"czy Ty tego nie widzisz, że tu właśnie nie ma miejsca na najmniejszą nawet krytykę?
Nie - nie widze tego.
Wielokrotnie sprzeczałam sie słownie na tym forum na wiele tematów - ostatnio w watku Izabelli z Kingą na temat nieslubnych dzieci.
Wątek był długi, każda z nas miała kompletnie inne zdanie a po skończonej dyskusji - kazda z nas pozostała przy swojej wersji. I wiesz? Kinga jest osoba moderującą to forum... wyobraź sobie, ze posiadając taką władzę nie usuneła mnie z forum, nie zablokowała, nie udzieliła nagany i z tego co wiem, nie nakłuwa w domu mojej laleczki woodoo ( nie robisz tego prawda?)
Piszesz bzdury - wynikajace najprawdopodobnie z niewiedzy lub złej woli. Róznimy sie tutaj w wielu dyskusjach i niekt za to nie jest napiętnowany - chyba, ze zaczyna robic sobie personalne niefajne wycieczki.
Wiesz - na mojej ulicy nowy sasiad pomalował dom na wsciekły fiolet. Ci którzy u mnie byli - wiedzą, ze to koszmar - bije normalnie po oczach... za każdym razem jak koło niego przejeżdżam zastanawiam sie jak mozna chciec mieć taki dom...robie to kilka razy dziennie od wiosny... ale wiesz co? jakos nie przyszło mi do głowy zaparkowac pod jego posesją, wejśc do niego i przekonywac go do zmiany koloru na beż... hmm - beż byłby super - tyle, ze to nie mój dom... jak mi sie nie podoba - moge sobie o tym pomysleć, sama pomalowac na inny ( mam biały) i ewentualnie odwaracać głowe jesli awersja bedzie naprawde wielka... Skoro sasiadowi sie podoba to ja to akceptuję...ok?
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-02, 20:25
XCC
Ostatnio zmieniony przez NORBERT 2010-12-03, 10:58, w całości zmieniany 1 raz
j23 [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-02, 20:40
malta napisał/a:
Droga agentko J23
o jakże pięknie to zabrzmiało. Nie bój się nie zostałem opłacony przez siły ciemności by rozbić to Forum. O co mi chodzi? Wyjaśniłem Nałogowi ale Tobie powtórzę jeszcze raz - Uważam, że zamykanie ludziom ust do niczego nie prowadzi i TYLE. Nie mam zamiaru zmieniać tego Forum, wyjaśniłem, iż szanuję to, że nawet ci co wzniecają jedynie kurz młócąc pustą słomę - mają do tego prawo. To też jest jakąś formą terapii. Dlatego rozumiem, że taka formuła niektórym odpowiada. Niekoniecznie jednak zgodzę się, że jest ona skuteczna.
malta napisał/a:
Piszesz bzdury - wynikajace najprawdopodobnie z niewiedzy lub złej woli. Róznimy sie tutaj w wielu dyskusjach i niekt za to nie jest napiętnowany - chyba, ze zaczyna robic sobie personalne niefajne wycieczki.
Dla jednych bzdury dla innych nie. Czy z niewiedzy - nie tobie to oceniać a czy ze złej woli - pomyśl trochę zanim kolejny raz wykreujesz sobie wroga, którego należy zwalczyć tylko dlatego że ma inne zdanie.
Co do fioletu - u nas jest niedaleko fioletowy dom w dodatku z wieżyczkami jak w zamku. Dla mnie koszmar. Podobnie jak ty nie idę właściciela nawracać na inne kolory. Kiedyś rozmawiałem, z architektem który ten dom projektował. Wyraziłem swoje zdanie, on wyraził swoje. Każdy z nas miał swoje racje ja że to obrzydlistwo, on że klient nasz pan. Każdy z nas pozwalał drugiemu te racje uzasadnić i wypowiedzieć. I pomimo tego że wspólnego zdania nie uzgodniliśmy żaden z nas nie skończył dyskusji ZAMYKAJĄC drugiemu usta.
Pozdrawiam
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-02, 21:37
XCC
Ostatnio zmieniony przez NORBERT 2010-12-03, 10:59, w całości zmieniany 1 raz
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-02, 22:03
J23.......... ja mam inne wrażenie jak Norbert............jak nawet manipulujesz to doś płytko.
Intrygować.....to tak.To intrygujesz.Czy skutecznie????
Wobec mnie mało skutecznie.
Mnie to nie bawi.Podbijasz Norbertowi EGO(pychę).Jego te zchyba to już nie bawi,a jak nawet podbiło mu pychę ,to raczej na krótko.
Poddajesz krytyce Admina............. to zawsze można.
Ale czy to coś Ci daje????Poza intrygą???
Młócenie słomy i huk cepa tylko(posłużyłem sie Twoim zwrotem).
Niczemu nie służy.
Admin nie zamknął watku Matury dlatego że Lustro poszła na "zielenszą trawkę",a dlatego -jak czytałem ze zrozumieniem-że Lustro była dość agresywana wobec innych.Za dużo wycieczek osobistych było.
Poczytaj J23..........ze zrozumieniem i wyciągnij wnioski.
Pogody Ducha.....mimo wszystko
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-02, 22:14
XCC
Ostatnio zmieniony przez NORBERT 2010-12-03, 10:59, w całości zmieniany 1 raz
ketram [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-02, 23:45
Norbert
Dlaczego reagujesz dopiero odrobiną samokrytyki, kiedy odzywa się nałóg? Przecież nie możesz wiecznie odwoływac się do jego autorytetu, który - owszem - pomógł Ci w określonym momencie życia, ale czy wtedy, kiedy uda Ci sie zrealizowac upragniony cel - i odzyskasz rodzinę (w co wierzę stary, zobaczysz :) - to wtedy też będziesz łapał za laptop, żeby potwierdzać u nałoga, czy robisz dobrze czy źle?
Przypomnę Ci, że już raz mało nie zostałeś wywalony z Forum na amen. Mnóstwo osób wstawiło się wtedy za Tobą - dostałeś szansę - i skorzystałeś z niej. Mimo, że ukrywałeś się pod innymi nickami itd. Chwała Ci za to, że z niej skorzystałeś.
Inni - o których wspomina J23 nie skorzystali z szansy, mimo że mogli.
Wydaje mi się Norbert, że Twoje posty mogą niejedną osobę, nieobytą ze zjawiskiem kryzysu prowadzić na jeszcze większe manowce. Pewnie niechcący tak Ci to wychodzi, ale liczy sie efekt. Ty przeżywasz poczucie misji, natomiast "pacjent" nabiera przekonania, że się przy Tobie usprawiedliwił i znalazł zrozumienie.
Równiez rozmawiałem z lustrem - nasze rozmowy oczywiście zostawiam dla siebie (czekam lustro kiedy się odezwiesz) - ale nie może być niedomówień w tak ważnej sprawie jakim jest małżeństwo zawarte przed Panem Bogiem.
Wszystkie argumenty przedstawione przez Ciebie lustro są zrozumiałe oprócz:
1. Twej zdrady, kłamstw i pozostawania w cudzołóstwie
2. Braku chęci do pojednania
Czas to zmieni - nie mam wątpliwości
j23 [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-02, 23:55
NORBERT napisał/a:
bo zrozum ze ktoś musi dojrzec dlaczego ma problm akceptowaniem zdania innych..a to nie jest latwe z początku.
ja to rozumiem. problem z akceptowaniem zdania innych widzę gdzie indziej.
NORBERT napisał/a:
J23 masz pewien talent....ale UWAGA on jest grożny....potrafisz manipulowac ludżmi...
nałóg napisał/a:
Intrygować.....to tak.To intrygujesz.Czy skutecznie????
Wobec mnie mało skutecznie.
Matko i córko.
Spisek sił ciemności zaatakował Forum Sychar.
nałóg napisał/a:
Poddajesz krytyce Admina............. to zawsze można.
Ale czy to coś Ci daje????Poza intrygą???
zauważ, że poddałem krytyce nie całość działalności Admina, nie krytykowałem za to, że stworzył to Forum, nie krytykowałem za to że wkłada w to swoje serce. Krytyce poddałem jeden wyjątek - ZAMYKANIE postów i nie usprawiedliwia tego Twoja argumentacja. Wycieczki ad persona pod adresem lustra też były. One są usprawiedliwione?
nałóg napisał/a:
Admin nie zamknął watku Matury dlatego że Lustro poszła na "zielenszą trawkę",a dlatego -jak czytałem ze zrozumieniem-że Lustro była dość agresywana wobec innych.Za dużo wycieczek osobistych było.
Poczytaj J23..........ze zrozumieniem i wyciągnij wnioski.
Ty czytałeś ze zrozumieniem, ja - mam poczytać ze zrozumieniem...
NORBERT napisał/a:
hmmmmmmm to nie jest PYCHA.....nie wiem czemu slowo pycha jest tak często naduzywana.....bo nawet opracowania na jej temt mówią jest bardzo trudnym materiałem do zobaczenia....
jak to nie wiesz czemu? słowo, które sprowadza rozmówcę do niższego poziomu.
jest taki świetny kawał pasujący do tej sytuacji:
Aryjczyk spotyka Żyda i oświadcza mu
- za obecny kryzys na świecie odpowiadają Żydzi.
Żyd na to - Nie Żydzi tylko cykliści.
oburzony Aryjczyk odpowiada
- Dlaczego cykliści?!!!
Na to Żyd - A dlaczego Żydzi?
Oj panowie - czy wszędzie musicie się dopatrywać drugiego dna? Czy to, że ktoś napisał - Adminie zamykanie postów nie jest odpowiednią drogą do przekonywania ludzi o swoich racjach, musi oznaczać u piszącego złą wolę? Ludzie i ktoś tu pisze że na tym forum jest miejsce na krytykę.
nałóg napisał/a:
Poddajesz krytyce Admina............. to zawsze można.
Ale czy to coś Ci daje????Poza intrygą???
Młócenie słomy i huk cepa tylko(posłużyłem sie Twoim zwrotem).
Niczemu nie służy.
czemu służy wyjaśniłem akapit wyżej. A czemu służy przypisywanie intryg i manipulacji? Czy to nie jest przypisywanie rozmówcy roli Żyda z kawału powyżej? Oj panowie - troszkę więcej luzu.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-02, 23:58
malta napisał/a:
i z tego co wiem, nie nakłuwa w domu mojej laleczki woodoo ( nie robisz tego prawda?)
To juz nie moja bajka.
(Voodoo nigdy mnie nie intrygowało do praktyk , bo to bardzo mroczna i niebezpieczna część magii oparta dobrowolnym na opętaniu brrr. )
Zamiast laleczek lepiej zastosować modlitwę do swojego Anioła Stróża i do A.S. "przeciwnika", a efekty przerastają potrzeby i to niesie błogosławieństwo do konstruktywnej dyskusji.
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-03, 00:04
XCC
Ostatnio zmieniony przez NORBERT 2010-12-03, 11:00, w całości zmieniany 2 razy
ketram [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-03, 00:08
Norbert
No comments
j23 [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-03, 00:18
Norbert chłopie wyhamuj.
Lewa noga na luz - prawa na hamulec.
I trzymaj dobrze kierownicę.
Stoisz?
weź parę głębokich oddechów i się uspokój.
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-03, 00:24
XCC
Ostatnio zmieniony przez NORBERT 2010-12-03, 11:01, w całości zmieniany 1 raz
Ife [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-03, 00:28
Widzę że nie warto jest otwierac się tu przed wszystkimi ,bo niekturzy to potem wykorzystują i wytykają nasze błędy. Zastanów się Norbert bo uderzasz poniżej pasa.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.