Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Coś we mnie pękło już
Autor Wiadomość
aniagkoszalin
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-30, 21:34   Coś we mnie pękło już

Piszę znów , bo nie mam do kogo się odezwać. Każdy ma 1000 rad , a ja czuję,że sama jestem zagubiona.
Mój mąż odszedł bez słowa. A we mnie po 10 latach pękło. Walczyłam naprawdę modlitwą , byciem w małżeństwie pomimo wszystko. Dla synów dla sakramentu.
Ale pękłam. Już czuję, że nie mam sił.
Przez te lata mąż nie potrafił być. Uciekał i to w różne rzeczy. Komputer , praca, samochody, pieniądze i długi kredyty bez mojej wiedzy. Po 2 latach zdradził mnie z 16 letnią dziewczyną , przebaczyłam. potem urodziłam 2 syna mówiąc na to małżeństwo Bogu tak. Znów po 2 latach zakochał się, postawiłam warunek, że albo będzie mężem dla mnie a dla dzieci ojcem ,bo ja nie zgadzam się aby gorszył synów, bo chciał zamieszkać z nimi w pokoju. Więc wyprowadził się do miasta tej dziewczyny, zostawiając mnie bez pieniędzy bo ja nie miałam też pracy.
Byłam załamana .w depresji. Miałam myśli samobójcze.Ale podniosłam się .
Pojawił się po 6 miesiącach z torbami ,mówiąc ,że nie kocha mnie ale chce być mężem i ojcem. Przyjęłam. Mówiłam Tak Bogu.
Wrócił z długami którymi nie chciał się dzielić i znów zachowywał się tak, że wzbudzał podejrzliwość. Starałam się rozmawiać, ale mój mąż jest bardzo zamknięty i zazwyczaj to był monolog. Nauczyłam się milczeć, i żyć
Aż do czasu niby depresji. jeżdził na tirach choć cała rodzina prosiła ,żeby nie brał takiej pracy. dzieci małe i płakały też. Ale tata był co 3 -5 tyg. Nie potrafił utrzymać z nami kontaktu bo nie potrafił rozmawiać a co dopiero na odległość.
w sierpniu zrezygnował, nic mi nie mówić. Było z nim coraz gorzej więc zaproponowałam psychologa w poradni katolickiej. Nie potrafił tam się otworzyć i poszedł do psychiatry i psychologa w poradni. Zostawił kartkę że sobie nie radzi i wyjechał na tydzień. skierowali go na diagnostykę w szpitalu psychiatrycznym ,ale po tygodniu się wypisał i bez słowa odszedł.
Całkiem przestał się do mnie odzywać , pisać. Był 2 razy u dzieci ale właściwie pakował się na ich oczach i zaznaczył im na mapie ,gdzie mieszka ( b daleko od nas) Dzieci płakały ja też pytałam się i mówiłam, że wina też jest we mnie ale ja mówię tak na to małrzeństwo. A On mi powiedział, że on mówi nie.
Napisałam smsa , dlaczego , co go skłoniło . Napisał,że jego nie akceptacja mnie skłoniła go do tego. Kogoś poznał, ale to nie było przyczyną jego wyprowadzki.

I pękło we mnie. Już nie potrafię , nie mam siły, przyjąć odrzucenia.
Czuję i chcę się uwolnić.
A zarazem z niczym sobie nie radzę. Nie śpię po nocach , staram się być przy dzieciach. Choć już nie tłumaczę im taty. Mówię prawdę ,że tata nie chce, że nie potrafi nas kochać.
Starszy się zmknął .Powtarza mi że mnie kocha i jak widzi moje łzy to prosi, żebym zapomniała o tacie ,żebym nie płakała a jak on zobaczy ,że my sobie radzimy i będzie chciał wrócić to my wtedy taty nie przyjmiemy i zobaczy co my czuliśmy.
A młodszy emocjie ma na wierzchu , krzyczy, są problemy w przedszkolu. I krzyczy do mnie ,że czemu takiego strasznego tatę nam wybrałaś.
A ja nie daje już rady
 
     
annamaria64
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-30, 21:45   

Przytulam Cię mocno i obiecuję modlitwę.
Jesteś wspaniałą, silną kobietą i myślę, że teraz jest czas abyś zadbała o siebie i o dzieci, a męża oddaj w opiekę Matce Bożej.Poczujesz się spokojniejsza. TY zajmij się teraz sobą Aniu.
 
     
aniagkoszalin
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-30, 22:22   

dziękuję za te słowa. Ja chcę wnieść o separację sprawę. i proszę o modlitwę
 
     
annamaria64
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-30, 22:38   

Aniu, o dary Ducha Św. dla Ciebie, o rozeznanie i podjęcie słusznej decyzji ....
" Przyjdź Duchu święty ześlij z nieba wzięty i przemień nasze
wewnętrzne napięcie w święte odprężenie. Przemień nasz niepokój w kojącą
ciszę. Przemień nasze zatroskanie w spokojną ufność. Przemień nasz lęk w
nieugiętą wiarę. Przemień naszą gorycz, w słodycz twej łaski. Przemień mrok
naszych serc, w delikatne światło. Przemień naszą obojętność, w serdeczną
życzliwość. Przemień naszą noc w twoje światło. Przemień zimę naszych dusz w
twoją wiosnę. Wyprostuj nasze krzywe drogi, wypełnij naszą pustkę, oczyść
nas z pychy, pogłębiaj naszą pokorę, rozpal w nas Miłość, zgaś w nas
zmysłowość. Spraw, abyśmy widzieli siebie tak jak Ty nas widzisz, abyśmy
mogli poznać ciebie jak to obiecałeś i byli szczęśliwi według słowa twego,
"błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą."
 
     
Ife
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-01, 13:04   

Kochana mocno przytulam i pomodlę się za Was.
 
     
hankaolej
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-01, 13:17   

Droga Aniu,

to prawda musisz być silna i zająć się sobą i dziećmi, wiem, wiem.... łatwo się radzi, gdy Ty w jakieś swojej części umierasz, tracisz dech i motywację do wszystkiego.
Bo cóż to znaczy być silna, na początku musisz być wzorem i ostoją dla swoich skarbów-kochanych dzieci, ja zrobiłam błąd i zatraciłam się -skrzywdziałam swoje jedyne dziecko.
Masz wolną wolę, niech decyzje przez Ciebie podjęte będą słuszne.Dużo już zniosłaś naprawdę, podziwiam Twój upór dla ratowania rodziny.Rodzina,to świętość - walcz o nią modlitwą -o siebie, dzieci i męża.
Wierze w wielkie miłosierdzie Pana Boga,
Serdecznie pozdrawiam, :-D
 
     
aniagkoszalin
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-01, 13:59   

chciałabym uwolnić się emocjonalnie od męża, ale tak boli, że mam wrażenie ,że umieram. I już nie chcę go, bo czuję,że muszę powiedzieć dość. Najbardziej dręczą mnie myśli, jak dzieci płaczą a on sobie przy boku innej kobiety układa sobie życie.
Chcę iść i ruszyć tą separacjię , a tak ciężko mi. W sylwestra będzie 10 rocznica ślubu. I Chyba chcę przed tym postawić już granicę dla męża ale i dla siebie. żeby móc odbudować w sobie poczucie wartości. I spróbować na nowo cieszyć się życiem. Uśmiechać się.
Jestem tak słaba psychicznie,że już sama na siebie nie mogę patrzeć i inni na mnie. Bo już im wydawałoby się że powinnam dać sobie spokój dawno. I pewnie mają rację .
Mam też momenty, że tak mi brakuje mężczyzny,że teraz jak jestem sama to bym poszła w ramiona każdego. Toczę jakąś walkę sama o siebie. Widzą też to moi synowie, którzy po kilka razy mówią mi , mamo- kocham cię.
A czas dla mnie jakby się zatrzymał. Coś o co walczyłam i dobrze i często żle, teraz mam odwrócić i powiedzieć sercu dość. Koniec.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-01, 15:11   

A czy sprawę alimentów juz załatwiłaś?
 
     
aniagkoszalin
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-01, 20:25   

Nic jeszcze nie zrobiłam w sprawie alimentów. Mój mąż powiedział że od lutego mi będzie płacić, bo wraca na tiry. Muszę coś zrobić. On nie patrzy na nas już więc dlaczego ja mam taki paraliż?
 
     
annamaria64
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-01, 20:32   

Aniu, spróbuj może najpierw założyć sprawę o alimenty.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-02, 00:05   

aniagkoszalin,
Witaj,
tak trudna sytuacja jak Twoja zdarza się żadko, ale nie jest bez wyjścia. Bogu mówiąc tak otwierasz się na rozwiązanie tych zawiłych problemów.
Dzis już późno, więc życzę Ci spokojnej nocy i poproszę mego Anioła Stróża aby Cie przytulił.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-02, 06:22   

Radzę Ci - załatw najpierw sprawy formalne - alimenty na dzieci a nawet i na siebie. Mąż jest w pełni sprawny - wiec powinien płacić na dzieci. Wydaje mi się, że żal Ci go - temu zaniedbałaś te sprawę...
 
     
aniagkoszalin
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-03, 13:51   

Za bardzo jestem rozżalona ale na moje życie. Ze po co było tyle lat. Rozwalają mnie dzieci ich cierpienie.
Wczoraj postawiłam się mojej mamie,że nie ona będzie decydować o mnie i o moim domu. To są moje decyzje i potrzebuję po swojemu poukładać wszystko. Jeśli tego nie zrobię to będę jeszcze słabsza.
Więc czuję potrzebę mocy we minie i dziękuję Bogu za każdą taką chwilę. A te gorsze muszę nauczyć się przetrzymywać. PO swojemu. I wreszcie nie mieć wyrzutów sumienia,że mąż mnie nie akceptuje bo jestem do dupy.
I muszę też faktycznie przestać żałować czy jak to zwał i walczyć o to żebym godnie żyła z dziećmi, za które odpowiada też ojciec. A on do nich milczy , więc nauczyć się walczyć muszę ja.
Powinnam , jednak wiem ,że długa droga przede mną.
Ja leczę się. Czuję że będę upadać, ale chcę wierzyć nadal ,że kościół jest właśnie dla takich ludzi. Bo jestem słaba.
 
     
januszm31
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-03, 16:27   

Droga Aniu ja też już nie mam sił i tak masz większe nerwy o demnie,moja żoneczka woli internet od rana do nocy,zablokowałem kamerkę ale to nic nie pomogło klika i śmieje mi się w twarz.Sypia ze mną i mówi że jestem jej dobrym kolegom ja haruje czasem padam z sił z przepracowania miałem naderwane ścięgna wyłem z bólu i co nic ma to gdzieś.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9