Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
co zrobic ,czy rozwód czy ratowac małżenstwo , błagam pomóżc
Autor Wiadomość
andzelika831
[Usunięty]

  Wysłany: 2010-11-27, 21:02   co zrobic ,czy rozwód czy ratowac małżenstwo , błagam pomóżc

witam, mam 28 lat, mójm mąż jest starszy odemnie o 3 lata. jestesmy małżeństwem os 3 lat mamy 3 letnie dziecko które bardzo kochamy ale juz od 3 miesięcy mój mąż nie mieszka za mną i naszym synkiem.nawet niewiem od czego zacząc żeby to wyjaśnić. miedzy nami zawsze było różnie, zanim się pobraliśmy chodziliśmy ze sobą 6 lat , to chyba jednak za dużo bo ja do ostatniej chwili się zastanawiałam czy dobrze robie no ale go kochałam napewno wtedy.od tego czasu kiedy się pobraliśmy a to juz 3 lat juz 5 razy się wyprowadzał, zdarzało się że to ja go wyrzucałam albo sam odchodził, ponieważ mieszkamy w jednym domu z moimi rodzicami tzn mamy własne piętro z oddzielnym wejściem to on przy każdej kłótni obwinia moich rodziców za to co się dzieje,tym razem pokłucił się z moim ojcem ale nikt mu nie kazał się wyprowadzac, a on spakował się i uciekł, jeszcze mi na koniec powiedział ze jestem kó....ą, chociaz nie miał do tego żadnych powodów, miedzy nami czesto bywało żle, o pieniądze się kłucilismy o to że za cześto popijał sobie ale to co ja do niego mówiłamogólnie miał gdzies , zawsze po powrocie po takiej wiekszej kłutni jest przez jakis czas dobrze a potem znowu to samo, ale ja wiem ze go kocham i nie zniosła bym mysli ze on mógłby byc z kims innym, ja nie widze zeby on chciał tu wrucić w, wydaje mi się ze jemu tak jest dobrze bo ma syna i zone raz w tygodniu bo czasem się z nim spotkam a puźniej przezcały tydzien cisza, on mówi ze mnie kocha ale chonor nie pozwala mu tu wrucic, no ale ja schowałam chonor w kieszen po tym co mi powiedział to on by tez przeciez mugł, niweiem co mam robic mija juz 3 miesiąc jak nie jestesmy ze sobą, pomóżcie
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-27, 21:20   

Witaj na forum :-)
Na początek polecę Ci dużą dozę lektur, możesz zacząć od tego co jest na forum zamieszczone w linkach, w działach Sakrament Małżeństwa czy Porady Psychologa. Jest tam mnóstwo materiałów, dotyczących tego jak w zamyśle Bożym powinno wyglądać małżeństwo, oraz mnóstwo rzeczy dotyczących komunikacji w małżeństwie, czy obecności rodziców w małżeństwie ich dorosłych dzieci. Mam wrażenie, że sporo pracy w tym temacie przed Wami (ale Ty zacznij ;-) ), ale to praca dająca wymierną satysfakcję, a w perspektywie - szczęście. A wszystko to oprzyj na Panu Bogu, to w jeszcze dalszej perspektywie - szczęście wieczne jest... :-)
 
     
andzelika831
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-27, 21:27   

ja niewiem czy mam jeszcze na to siłe czy to wogóle ma sens
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-27, 22:04   

andzelika831 napisał/a:
ale ja wiem ze go kocham
- to jest najważniejsze. O siły i o dary proś Ducha Świętego, warunek jest tylko taki, że powinnaś być otwarta na Jego działanie, spowiedź i częsta Komunia Św. - to ważne.
A sens? Oczywiście że ma to sens :-) przypomnij sobie słowa przysięgi małżeńskiej" ...w zdrowiu i w chorobie... w dobre i złej....". Teraz właśnie je realizujesz, zła dola, kryzysy są wpisane w nasze życie w ogóle, a w małżeńskie w szczególności. Teraz właśnie uczysz się jak z nimi sobie radzić - konstruktywnie.
Jeśli wciąż masz wątpliwości, polecam książkę Jacka Pulikowskiego
"Warto naprawić małżeństwo"
 
     
andzelika831
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-28, 00:04   

no ale przecież nie można zmusić kogos to bycis razem, on nic nie robi zeby to naprawic, ja sie starałam tłumaczyc mu, ale on widzi tylko to co cchce i to co mu odpowiada.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-28, 10:36   

andzelika831 napisał/a:
on nic nie robi zeby to naprawic

Andzelika, a co TY robisz??? Przeczytałaś coś z działów, które Ci poleciłam? Może jakąś z książek?, oprócz tej co zalinkowałam wyżej, jest jeszcze mnóstwo polecanych w dziale Dobre książki. Czy mając wiedzę stamtąd zdobytą, zaczęłaś rozmawiać z mężem INACZEJ?
Bo to:
andzelika831 napisał/a:
ja sie starałam tłumaczyc mu, ale on widzi tylko to co cchce i to co mu odpowiada.
- jak zauważyłaś, nie działa! Więc trzeba INACZEJ! Inaczej rozmawiać! I inaczej żyć! Czy poprosiłaś Pana Boga o to, aby wszedł TERAZ w Wasze małżeństwo, tak jak zaprosiliście Go w dniu ślubu?
Andzelika - pierwsza i podstawowa zasada działania w kryzysie: nie masz wpływu na innych ludzi, masz wpływ jedynie na siebie. Możesz zmieniać tylko SIEBIE, ale za tą zmianą zmieni się świat otaczający, albo co najmniej - Twoje widzenie tego świata.
Zatem - dość malkontenctwa! Działaj! :-)
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-28, 10:59   

andzelika831 napisał/a:
to on przy każdej kłótni obwinia moich rodziców za to co się dzieje,tym razem pokłucił się z moim ojcem ale nikt mu nie kazał się wyprowadzac, a on spakował się i uciekł,


Andzeliko, a czemu Ty nie słuchasz swojego męża? Przecież podaje Ci powód nieporozumień między Wami i powód ucieczki.

Odpowiedz szczerze na pytanie, chociaż już w poście wyznałaś, że "kilka razy go wyrzucałaś z domu"

Czy kiedykolwiek - chociaż RAZ - Twój mąż usłyszał od Twoich rodziców (bądź od Ciebie), że to ich dom i ma się wynosić, jeśli coś mu się nie podoba?

Raz wystarczył - by mąż dobrze znał swoje miejsce w szeregu, które dla MĘŻCZYZNY, głowy rodziny jest nie do przyjęcia. A mianowicie to, że jest zależny do kogoś i nie ma wpływu na swoje życie, które ma być dostosowane pod innych, bo inaczej won.
Jak ma budować cokolwiek człowiek, jeśli czuje, że nie jest u siebie i że nie ma wsparcia ze strony małżonki w różnego rodzaju konfliktach z teściami?

Ty to widzisz inaczej, ale ON INACZEJ. To są jego odczucia, jego wrażenie - mylne lub nie - ale takie są i nie możesz nakazać mu myśleć, czuć inaczej.

Postaw się na jego miejscu - ale tak szczerze, bez usprawiedliwiania się, bez zakłamywania.


Wiesz - wiadomo, że do kłótni potrzebne są dwie osoby, a rodzicom należy się szacunek i wdzięczność, że przygarnęli pod dach. Jeśli jednak już przygarnęli, winni traktować Was jako osobną rodzinę i nie powinni się wtrącać.

Według mnie, powinniście jak najszybciej się wyprowadzić i zbudować własne gniazdo. Wspólne mieszkanie z teściami (bez znaczenia, z której strony) baaaardzo rzadko zdaje egzamin i jeszcze rzadziej nie wpływa na młode małżeństwo.

To mąż jest teraz Twoją rodziną, jego wybrałaś i przy nim jest Twoje miejsce, a nie przy rodzicach.

To pierwsza sprawa.

Druga - to fatalna komunikacja. Wyzwiska, kłótnie - to nie jest dojrzały sposób na rozwiązywanie problemów i znajdowanie porozumienia z małżonkiem. Za komunikację też odpowiadają dwie osoby - więc i Ty masz tutaj dużo do wypracowania.

Jak prawidłowo przekazywać komunikaty.
Jak SŁUCHAĆ?
Jak rozmawiać, nie raniąc.

Tego wszystkiego można się nauczyć. Skorzystaj z porad i linków Nirwanny, byś wiele spraw z Waszego życia zobaczyła trochę w innym świetle.

A jak u Ciebie wyglądają kontakty z Bogiem? Jaką rolę pełni on w Twoim życiu, w życiu Waszej rodziny?

Powodzenia!
 
     
andzelika831
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-28, 13:20   

ja jestem bardzo wierząca i dlatego do tej pory może nie zdecydowałam się na rozwód bo wydaje mi się ze to byłoby gdzechem i nie mogłabym w pełni uczestniczyc we mszy św. tzn np przyjmowac komunii św, niewiem jak to jest jak rozwód ma się ko Kościoła, wracając do mojego męża to on mówi ze jest katolikiem ale do kościoła nie chodz, kiedys nawet się o to kłuciliśmyzse nie chodzi ze mnbą i z naszym dzieckiem do kościoła no bo jaki on u przykład tym daje, padły kiedys z jego ust bardzo obraźliwe słowa na kościół, nawet się wtedy przeraziłam i barzdo o to się pokłuciliśmy, tak myśle ze to może jakaś kara ze nam się nie układa za to co on powiedział no ale dlaczego to i ja musze za to cierpiec.nigdy nie usłyszał zod moich rodziców zr ma się wyprowadzac a odemnie usłyszał bo poprostu zwyczajnie złapałam go na zrdadzie, on się oczywiście do niczego nie przyznał ale ja wiem ze to zrobił bo czytałam jego wiadomości do tej dziewczyny ale ja po jakims czasie postanowiłam go przyjąć do domu bo nie chciałam rozbijac rodziny, chociaz boli to do dzisiaj. wtedy w tej konkretnej sytuacji moja mama coś mu powiedziała i on wymagał zeby go za to przeprosiła , to nie dośc ze zdradził to jeszcze go moi rodzice przepraszali, wyglądało to tak jakbysmy mimo tej całej krzywdy co mi zrobił jeszcze go błagali o powrót, on za kaźdym razem co ma do moich rodziców ale niem aracji,jego celem jest tylko to wydaje mi się aby im nażłość zrobić,ale przecież ja nie moge się odwrucić od moich rodziców bo w nich zawsze miałam oparcie a moim męzu nigdy, nigdy nie mogłam na niego liczyc w żadnej sprawie, o niczym mi nie mówił i wogóle nie traktował mnie jak kogos bliskiego tylko jak kogos kto mu syna wychowuje, upierze i ugotuje, to jest przykre bardzo.ja zawsze starałam się życ po bożemu, i nie wyobrażam sobie życia bez Boga czy Kościoła i za kaazdym razem będąć w kośćioele modle się o to żeby mi się ułożyło z mężem.wydaje mi się ze nie zasłużyłam na to co mnie spotyka.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-28, 13:31   

Satine napisał/a:
Według mnie, powinniście jak najszybciej się wyprowadzić i zbudować własne gniazdo. Wspólne mieszkanie z teściami (bez znaczenia, z której strony) baaaardzo rzadko zdaje egzamin i jeszcze rzadziej nie wpływa na młode małżeństwo


Andzelika....
hmmmmm mój kolega kiedys mawiał rodzina najcudowniejsza jest na zdjeciach....i w wizyty świateczne......

I powiem uczciwie jest w tym głeboki sens......

No i mimo ze nawet bardzo boli i sciska w serduszku
to dla dobra swego małzeństwa
...tatunia i mamunie....trza oddzielic................


zrób to !!!! i zobacz dopiero co wówczas dzieje sie z mężem.

Bo wniosek jest bardzo prosty jak chce sie nadal miec mocny związek emocjonalny z rodzicami.....to dla dobra wszystkich najlepiej nie wychodzic za mąz...lub zenic sie

andzielika....nawet nie wiesz ile to małzeństw rozwaliło sie własnie przez zbytni udział rodziców...w codzienności tych małzeństw

pozdrawiam

[ Dodano: 2010-11-28, 13:38 ]
andzelika831 napisał/a:
ale przecież ja nie moge się odwrucić od moich rodziców bo w nich zawsze miałam oparcie a moim męzu nigdy,

I co tu dalej myslec???...ot krótka wypowiedz i mówi wszystko....miła Pani.....od momentu jak zostałas meżatka...e tam męzatka- od momentu jak zakonczyłas..nauke..i stanełas na własnych nogach podjełas krok w doroslośc...a dorosłośc..... to własnoreczne podejmowanie decyzji...oraz zaradnośc w zyciu....
tekst typu mogałam na wszystko liczyć???
a na kogo bedziesz liczyc jak zabraknie rodziców co?????

Zastanów sie nad zbytnia więzia z rozdicami ......bo według mnie - chyba to zbyt mocne i dziwne
Ostatnio zmieniony przez NORBERT 2010-11-28, 13:41, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-28, 13:38   

Andzielika...................a ja Ci napisze tak:na początek,w trybie expresowym przeczytaj ksiązklę Jacka Pulikowskiego "Warto pokochać teściową".
Tam jest sporo o relacjach rodzice/teściowie i młode małżeństwa.
andzelika831 napisał/a:
padły kiedys z jego ust bardzo obraźliwe słowa na kościół, nawet się wtedy przeraziłam i barzdo o to się pokłuciliśmy

Kłótnią jeszcze nikt nikogo nie nakłonił do uwierzenia .Mieczem tez nie.

Andzelika.............. a gdzie Ty miałaś oczy? Był inny w narzeczeństwie????
Przy Tobie sie tak zmienił???? na gorsze???


Kobieto ....zacznij od siebie???????????????????????? bo na to co Ty robisz to Ty masz wpływ.Na to co robi Twój mąż ..........masz bardzo ograniczony wpływ.
Jaki wniosek????Jak pokazujesz palcem na męża(jaki to on zły-ja nie twierdze że jest dobry) to spojrzyj na wewnętrzną stronę dłoni.............Na kogo wskazują 3 palce???czy czasami nie na Ciebie?????Wniosek??????? zacznij od siebie................ zmieniaj siebie a pod wpływem Twoich zmian ma szansę zmienić się Twoje otoczenie(mąż).A juz napewno zmieni się Twoje postrzeganie otoczenia(męża też)

Pogody Ducha
 
     
andzelika831
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-28, 13:41   

nawt jak bym chciała to niemam gdzie się wyprowadzic bo tam gdzie on mieszka niema na to warunków zeby z dzieckiem mieszkac, ale tak myśle ze dlaczego to ja mam się poświęcac kiedy to on źle robił, jak mnie traktował, czy to juz się nie liczy, czy o tych czestych chwilach poniżenia przez męża mam od tak sobie zapomniec?

[ Dodano: 2010-11-28, 13:48 ]
wiem może sama jestem sobie winna bo w nażeczeństwie teżbyło nie zawszw dobrze dlatego do ostatniego dnia zastanawiałam się czy dobrze robie, no ale kochałam go i miałam nadzieje ze się zmieni
 
     
malta
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-28, 13:57   

andzelika - ale tak szczerze - nie musisz odpowiadac na forum - mozesz przed własnym sumieniem... CZY TY W OGÓLE DOSTRZEGASZ PROBLEM?...

Zdrada, kłótnie, alienacja, pyskówki - to pochodne... to sa skutki a nie przyczyny...

Piszesz, że nie bardzo masz się gdzie wyprowadzic bo słabe warunki itp... przecież to nieprawda - to zasłony dymne - dla chcącego nie ma nic trudnego. Ja zawsze powtarzam wszystkim, ze najszczęsliwasza byłam w malusieńkiej wynajetej kawalerce zaraz po slubie i pomimo, ze za kuchnie robiła nam postawiona na krzesle kuchenka - to były najcudowniejsze miesiące naszego małzeństwa - uczylismy sie siebie ...

Niedawno pisała tu dziewczyna, która w ogóle mieszka oddzielnie z mężem - każde z nich ze swoimi rodzicami - nie wiem jak potoczą się ich losy - ale krzepiące jest to, że zona dostrzegła problem i pozwoliła sobie na przyjecie argumentów - wykonała juz jakis krok...
U Ciebie tego kroku nie widzę - myslę, ze jestes uzalezniona od Rodziców - to się leczy odpowiednia terapią - pewnie to nawet nie twoja wina - ale ich... niemniej rzutuje na twoje zycie i Twoją Rodzinę...

Kiedys usłyszałam od kuzyna który mieszka z Tesciami stwierdzenie, ze czuje sie jakby był wykastrowany bo nawet sam nie moze decydować o temperaturze we własnej sypialni, ponieważ to Teść "zarządza" piecem w kotłowni...
Pomyśl o tym... piszesz " dlaczego ja mam sie poswięcać"... uszczęsliwianie męża, budowanie pełnej Rodziny to poświęcenie?

Andżelika - ale tak szczerze - a moze ty panicznie boisz sie ze wyprowadzka mogłabyś UNIESZCZĘSLIWIĆ Mamę?... zastanów sie czy nie ma w tym co pisze troche prawdy...
 
     
andzelika831
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-28, 14:03   

Malta może jest w tym troche prawdy co piszesz ale tez niechce pokazac mężowi ze to ja zawsze ulegne i zeby nie myślał ze dlej może sobie robic co chce, ze zobaczy ze co by nie zrobił to i tak za nim pójde tego się boje najbardziej
 
     
malta
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-28, 14:19   

dobrze andżeliko - to odwrócmy ta sytuację...
Postawisz juz dzis krzyżyk na swoim mężu, stwierdzisz - nie bedę uległa, nie ustąpię.
Twoi Rodzice z pewnoscia beda Cie wspierać ( nie twierdzę, ze sie cieszyć) - ale pomogą Ci przy dziecku, wesprą finansowo i utwierdza w przekonianiu, ze on nie rokował... minie rok, może dwa... wierz mi - znienawidzisz Rodziców za to co sie stało... bedziesz miała do nich zal, ze kiedy było jeszcze mozna cos ratować nie pomagali Ci, ze pochwalali pospieszne rozzstanie, nie walczyli z Tobą... moze sie okazac ze zostaniesz w ich domu jak w złotej klatce - bo co prawda w dobrych warunkach ale bez kochanego człowieka i ze swiadomoscią, ze moza było chociaż spróbować...
Zrozum - ja twardo stoje na stanowisku, ze są takie sytuacje w małzeństwie które uniemozliwiają dalsze wspólne zycie - ze czasem po prostu sie nie da... że trzeba ze sceny zejść... - tyle, ze to nie wydaje mi się Twoja sytuacja...
jesteś króciutko po slubie, nie poznaliscie sie z mężem tak naprawdę - bo rodzice, bo szybko dziecko, bo kłopoty...
Nie patrz na małżeństwo jak na szachy - on mi tu - to ja szast, prast i szach mat... Mysle sobie, ze potrzebna jest Wam długa poważna rozmowa.
Powiedz mu, ze chcesz dać mu szanse - ze to moze ostatnia taka szansa - nie traktuj tego jak łaske - ale jak szansę dla Was. Zastosuj TWARDĄ MIŁOŚĆ - określ swoje granice - powiedz mu o nich. Niech on poczuje ze zrobiłas cos specjalnie dla niego - niech poczuje sie wyrózniony...
To bedzie też ważne dla Ciebie i dla Waszego dziecka - jeslby sie Wam nie udało - bedziesz miała ta pewność, że zrobiłas wszystko co było po ludzku mozliwe...

Wczoraj była msza na Skaryszewskiej i w kazaniu ksiądz madrze powiedział, ze modlitwa nie załatwi za nas wszystkiego, ze Pan Bóg nas nie wyręczy... Modlitwa to wiele, bardzo wiele - ale jest też działanie, wolna wola, nasze decyzje... To jest własnie ten moment u Ciebie - gdzie potrzebna jest decyzja - bo sama modlitwa nie wystarczy...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8