Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Wszystko runęło...
Autor Wiadomość
iżik
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-21, 08:54   Wszystko runęło...

Witajcie kochani. Nigdy nie myślałem, że będę szukał kontaktu w sprawach najważniejszych w moim życiu - a jednak.
Jesteśmy małżeństwem od 7 lat, mamy 5 i pół letnią córkę. Od około dwóch lat nasze więzi osłabły. Mocno obciążajaca nas psychicznie praca, rozpoczęta budowa domu podczas której żona wogóle się nie angażowała w tak przecież trudne, ąle i radosne działania.
Sylwia zaangażowała się w działalność związaną z wykonywaną pracą, ale jej samorealizacja w tym zakresie ma miejsce poza jej godzinami. Częstsze wyjścia, wracanie do domu znacznie późniejsze niż deklaracja, wielokrotne pytania dziecka " kiedy wróci mama" byLy nie do zniesienia. Zacząłem sobie lekko podpijać, wtedy też rozwiązywał mi się język - zarzuty, obelgi, wzajemne poniżanie, czasem policzek.
I ta budowa - umowa kredytowa prawie podpisana, wiara że dom i przeprowadzka uzdrowi nas. Potem jej kolejny wyjazd, moja agresja, poniżenie...
Zostawiła mnie 1,5 tygodnia temu. Zabrała dziecko i mieszka teraz u rodziców. Odrzuciła przyznany prawie kredyt, zostawiając mnie z długami (część rozpoczętych prac miało być uregulowanych z kredytu), niszcząc psychicznie moich starych już rodziców - to oni prawdopodobnie skończą budowę...
Przebywając w otoczeniu ludzi mi nieprzychylnych nie potrafi myśleć samodzielnie. Ona i ja radzimy się adwokatów, ja motam się nie wiedząc jak zyć. Kontakt z dzieckiem jest osłabiony- ona już coś poukładała sobie w malutkiej główce...
Cały czas próbuję mediacji - chcę ratować naszą rodzinę, ona - tego nie pragnie. Zarzuca mi przemoc psychiczną - ja usprawiedliwiam siebie po części brakiem wsparcia. Wzajemnym zarzutom nie ma końca. Żona uruchomiła chyba już jakieś mechanizmy, unika kontaktu ze mną.
Tak dobrze miało być. Budowa, potem przeprowadzka do rodzinnego miasta, drugie dziecko...
Chce rozwodu - ja naiwnie wierząc w nas - tego nie chcę.
Dlaczego nie dała nam szansy?
Co robic? Usunąć sie czy jeszcze walczyć?
Trzymajcie sie.
 
     
Giaur73
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-21, 10:04   

Witaj,

wg mnie nie mogłeś znaleźć lepszego miejsca. Sychar to wspólnota ludzi wierzących, że małżeństwo to środek, jaki Bóg daje na drodze do Zbawienia. Mam nadzieję, że będziesz często zaglądał na to forum. Znajdziesz tu mnóstwo historii oraz świadectw, które pokazują, że jeśli zawierzysz Jezusowi to całe życie sie zmienia na lepsze, powiedział bym, że zmienia się na najlepsze.

Po Twoim wpisie rzucają się w oczy następujące sprawy - pytania:
- co dotąd było Twoja wartością najwyższą? (budowa, małżeństwo, szukanie szczęścia)
- czy nie szukasz usprawiedliwienia dla siebie? (za kryzys odpowiadaja obie strony)
- czego chcesz?

Kiedy w życiu spotyka nas porażka, kiedy nasze plany zostaja pokrzyżowane zadajemy pytanie: dlaczego? dlaczego ja? miało byc tak pięknie! Plan był doskonały! I czesto udzielamy sobie odpowiedzi, ze to inni są winni. I to są sidła zastawione na człowieka. A to każdy z nas największy problem ma ze sobą. Na kogo masz realny wpływ? Na siebie.
To co się dla nas wydaje dobre, wcale dobrym byc nie musi.

Moje życie jeszcze stosunkowo niedawno było jak lot w przepaść. Po ludzku nie było widać światełka w tunelu. Łaskawy Bóg pozwolił jednak na przemianę. Przemiane samego siebie, a przez to mogło się przemieniać życie mojej rodziny.

Zachęcam jeszcze raz do lektury zamieszczonych tu tematów. Przede wszystkim jednak zachęcam do szczerej rozmowy z Jezusem.
 
     
malek
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-21, 10:28   

Iżik małżeństwo, rodzina nie jest na próbę! Musisz trwać jako mąż, obiecywałeś być nim na dobre i na złe!
Twoja żona teraz tak ma, nie chce dać Wam szansy. Sam przyznajesz, że też mocno nawaliłeś....picie, agresja, poniżanie. Jak myślisz czy ona chętnie wracała do domu, gdzie czekały ją zarzuty? Może ona nie potrafiła udźwignąć psychicznie budowy domu....nie każdy jest typem Boba Budowniczego. Gdy coś człowieka przerasta- trudności w domu, budowa- często ucieka w pracę. Nie chcę jej tłumaczyć, bo przecież jej nie znam, nie znam też Ciebie.... ale czy Ty nie skupiłeś się na swoim "tak miało być" jak na bożku? Czy tego chciał dla Was Bóg, żona?
Iżik musisz najpierw popracować nad sobą...żona musi dostrzec Twoją zmianę na lepsze. Odbuduj relacje z Bogiem, wycisz się, nie oskarżaj. Co kryje się pod Twoją wolą walki? Czy Twoja obecna zbroja nie zniechęca?
W moim małżenstwie dopiero gdy przestałam walki, odpuściłam, zaczęły się zmiany.
Poczytaj, posłuchaj zasobów forum, znajdziesz tutaj taką pomoc jaką dostałam ja i do roboty...ale tym razem skup się na budowaniu siebie i komunikacji z żoną. Budowa domu poczeka.... ;-)
Pozdrawiam i obiecuję modlitwę w Waszej intencji.
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-21, 11:06   

Tak wiele i to ostrych zarzutów w stronę żony, że nie dziwię się jej ucieczce... Nawet posądzenie jej o niszczenie psychiczne Twoich rodziców :shock: . Iżik, wiesz co zarzuca Ci żona - przemoc. Rzeczywiście - czuje się ją wręcz w Twoich słowach. To ona jest przyczyną: późnych powrotów z pracy, ignoracji przez żonę spraw związanych z budową itd. To są tylko efekty. Może już dawno żona czuła, że ten dom nie będzie Waszym domem......Tam gdzie przemoc, tam raczej brak planów na przyszłość, tam raczej marzenia o świętym spokoju, szacunku. Uciekła przed poniżaniem i tak dobrze... A Ty, Iżik - przyjrzyj sie teraz sam sobie... Jakim mężem byłeś tak naprawdę? Rozumiem, że budowa, że stresy z nią związane, ale to jeszcze nie usprawiedliwienie. Może ten problem (skłonność do przemocy) był w Tobie od dawna, a teraz dopiero w 'sprzyjających' okolicznościach - ujawnił się z całą mocą? Napisać 'wymierzyłem policzek', a przyjąć go, to dwie różne sprawy! Tam, gdzie przemoc - tam cierpienie. Przemoc mocno boli.
Odnoszę wrażenie, że nadal - mimo widocznych już smutnych efektów, uciekasz przed prawdą o sobie. Jeśli taką postawę przyjmujesz również wobec żony, a chyba tak - nie dziw się, że nie myśli o powrocie, że nie chce dalszego życia z Tobą.
Pora przejrzeć, na nic zda się myślenie, że żona nie wraca, bo jest pod wpływem nieżyczliwych Ci osób. To oszukiwanie siebie. Nie wraca, bo taka decyzja na dziś - jest mądra... Jako matka ma chronić własne dziecko, ma chronić swoje zdrowie, żeby dla niego być.
Moim zdaniem, żeby oczekiwać ze strony żony jakichkolwiek optymistycznych gestów - najpierw przeprosiny za to, co było...

http://www.youtube.com/watch?v=RY4JEZASxY0
Ostatnio zmieniony przez róża 2010-10-21, 12:32, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
szuszkin
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-21, 11:40   

Witaj
Czytając Twój list mam wrażenie że ktoś opisał moja historie,więc chyba wiem co czujesz.Robiłeś wszystko żeby było dobrze,poświęciłeś się budowie domu.Być może czujesz się wypalony,na pewno zraniony,oszukany,winny.Ja dwa lata temu jak zostałem sam dokładnie w ten sam sposób się czułem(żona odrzucała wszelkie próby mediacji do tego sprawa w sądzie o przemoc)coś mnie pchnęło abym poszedł na pielgrzymkę.Przez dziewięć dni chłonąłem naukę kościoła z "otwarta buzią"do tego życzliwość całkowicie obcych ludzi robiła cuda w mym sercu.Wróciłem z pewnością że mam przepis na szczęśliwe małżeństwo,niestety żona nie podzieliła mego entuzjazmu(przeraża ja ma religijność,tak twierdzi)Nie chcąc żeby skończyło się ta moje umocnienie po 9 dniach postanowiłem dalej szukać i wzrastać nauką kościoła.Słuchałem kazań z mp3.rozgłośni katolickich,czytałem książki,no i modlitwa,post.Zostawiłem wszystkie prace dodatkowe które wykonywałem przy naszym domu i zafundowałem sobie swoisty detoks od tego co mi do tej pory podpowiadał świat i narzucała żona.Niestety dalej nie jesteśmy rażeń ale ja dziś jestem innym człowiekiem.na pewno mocniejszym psychicznie.Żony nie zmienisz jeśli ona nie będzie chciała się zmienić.Możesz jedynie pracować nad sobą.Cierpienie wyzwala w nas dobro,to boli,jest bardzo ciężkie ale jest jakaś jasność umysłu motywacja i determinacja do działania.To trudna i długa droga ale warto.Bóg dlatego miesza w naszym życiu aby zwrócić nam na coś uwagę.musimy tylko poddać się jego woli i próbować odczytywać znaki czasu,a wtedy przemienisz swe rany na duszy w perły
Trzymaj się.
Ps:Drogie panie nie krytykował bym tak ostro,widać że kolega szuka pojednania,poczuwa się do swych win,a co robi żona,ucieka i pali mosty.Do zgody potrzebne są dwie osoby niestety małżeństwo może zniszczyć jedna.Przeciwieństwem miłości jest egoizm.Czy nie realizowała się żona gdzieś poza domem nie patrząc że jest potrzebna w domu dla dzieci dla męża.Czy to nie jest egoizm?Małżeństwo to wspólnota w kilku poziomach materialnych też jeśli nie pomagała mężowi w budowie nawet jeśli by była to tylko wsparcie duchowe to tej wspólnoty chyba nie było.Chce zwarcic paniom uwagę ze są osoby które boja się bliskości,szczerości,intymności.Po stepowanie takich osób będzie zawsze zmotywowane tym strachem
Ostatnio zmieniony przez szuszkin 2010-10-21, 12:10, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-21, 11:46   

Pewnie nie powinnam sie wypowiadac...bo na tym forum to ja jestem ta zła...

ale mam tylko dwie rzeczy do powiedzenia...

po pierwsze - sam sie nie przedstawiając z imienia wymieniłes imie swojej zony - ktos dał Ci takie prawo? Nie wiem czy zgromadzeni tu mają wiedzę jak to działa na kogoś, kto tu trafia i odkrywa, ze jego "biedny mąż" wywala wszytsko tak ofen...
ja wiem jak to działa - bardzo kiepsko działa na wzajemne relacje
wiec módl sie, zeby Twoja zona tu nie trafiła...

po drugie - uważaj
bo jezeli Twoja zona tu trafi jakims cudem i poczyta co inni Tobie radzą juz nigdy nie uwierzy w szczerośc Twoich intencji i prawdziwiśc zmian...
wtedy wszystko zaczyna byc rozgrywką...taktyką...

wiem, ze to bardzo sie nie spodoba wszytskim tu obecnym, ale ostatecznie to ja jestem ta zła wiec sobie moge na to pozwolic...

pozdrawiam
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-21, 12:39   

Lustro- dlaczego ciągle prowokujesz ,jaki jest twój cel.Widzę,że nie jest ci komfortowo z tym jak żyjesz.Ciągle nazywasz sie ta zła.A nikt na forum ciebie tak nie nazwał ,bo każdy z nas jest słaby i potrzebuje pomocy,każdy wchodzi na forum najpierw aby sie wyżalić ,bo każdy z nas tego potrzebuje,potrzebuje byc wysłuchanym ,bo w rodzinach tego brak.Jednak,kiedy emocje opadną czas otworzyć oczy i spojrzeć na siebie- czy jesteśmy tacy kryształowi ,ze winny jest tylko współmałżonek-nie .Winę za kryzys ponoszą dwie osoby a prace nad kryzysem możemy podjąć tylko wtedy ,kiedy zaczniemy prace nad sobą a nie nad tym ,ze chcemy kogoś zmieniać- nie mamy takiej mocy i władzy aby kogoś zmieniać,jedynie przejrzenie na oczy może nam pomóc.Różnie to u wszystkich wygląda,jedni szybko orientują sie ,że nie ma sensu biadolić i narzekać tylko próbować ratować co jest jeszcze do uratowania.Masz fajny nick LUSTRO- więc spojrzyj w nie i dokładnie sie przypatrz kogo zobaczysz- siebie i sama sobie odpowiedz co z tym własnym lustrem zrobić- na pewno nie oskarżać innych bo tym nic dobrego nie zyskasz.pozdrawiam.
 
     
malek
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-21, 12:49   

Nie wiem skąd lustro bierzesz wiedzę na swój temat.
Po ponad roku bytności na tym forum nauczyłam się od ludzi, którzy wiele w sobie przepracowali, że złe to może być postępowanie ludzi, a złych ludzi po prostu nie ma...
Zaczynasz post od oceny siebie? Dlaczego? Sama czujesz, że coś w Twoim postępowaniu jest nie tak? Proszę i nie odbieraj tego jako atak, bo nim nie jest :-D

Większość z nas rejestrując się wpisało imię męża....wszak jeżeli pisze się prawdę (nawet "swoją" :-) ) to czego mamy się wstydzić, obawiać? Mój mąż w końcu znalazł forum, mój nick i dobrze się stało.
Dlaczego zmiana pod wpływem rad byłaby nieszczera? Człowiek często jest nieświadomy swoich błędów. Ja dopiero jak mi bezstronni ludzie z forum zaczęli je wytykać, zaczęłam je dostrzegać i zmieniać się. Przeczytaj moje początkowe posty- same pomyje na męża....
I do lustra i do żika:
Trzeba jednak w końcu dostrzec "belkę w swoim oku"....a że to niemiłe, że boli...cóż!
 
     
Giaur73
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-21, 12:55   

lustro,
na tym forum nie ma tych złych! Lustro kiedys też tak myślałem, że jestem ten zły, ale to nie prawda. Cieszę się, że sie pojawiłaś znowu :) śledziłem wątek lustro i matura

Iżik,

dziewczyny zapewne maja dobre intencje. Na tym forum często tak jest, że aby pobudzić do spojrzenia z innej perspektywy, pisze się bez ogródek, naciska na czułe miejsca. Jednak doświadczenie większości jest takie, że to bardzo pomaga w procesie samooceny. Tu nie atakuje sie ludzi a jedynie zwraca uwage na problemy, które są do rozwiązania.

Najważniejsze to stanąć w prawdzie przed sobą, a więc trzeba być pokornym. Wiem po sobie, że źródłem wiekszości grzechów, błędów jest pycha.
Zatem, pomyśl, pomódl się, stań w prawdzie. Zobaczysz jak z czasem wszystko zacznie sie zmieniac na dobre - ale nie takie jak Ty sobie sam wymyslisz, tego bądź pewien :)

z modlitwą
 
     
szuszkin
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-21, 13:13   

Ten post nie został założony aby dyskutować o lustrze.Być może lustro osiągnęła to co chciała.zwrócić uwagę na siebie.wydaje mi się że aby spojrzeć na się nie krytycznie trzeba być silnym.Może mamy autorowi postu pomóc podnieść się,zrozumieć sens w tym co się stało,podsunąć jakiś dobry film z morałem książkę czy stronę www. Nie kopać go na początek bo być może widzi się w nim swego męża.zrozumieć własne błędy to długa droga i nie da się zamknąć tego w jednym poście.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-21, 13:57   

róża napisał/a:
Nie wraca, bo taka decyzja na dziś - jest mądra... Jako matka ma chronić własne dziecko, ma chronić swoje zdrowie, żeby dla niego być.
Moim zdaniem, żeby oczekiwać ze strony żony jakichkolwiek optymistycznych gestów - najpierw przeprosiny za to, co było...

hmmmm zgadzam sie z postem rózy w 100%....ano izik i chyba szuszkin....drodzy Panowie wasze posty niestety zdradzają typowe stereotypy i motory osób uzaleznionych przemocą....do tego szuszkin napisał nawróciłem się ..jestem inny a zona nie wraca...dlaczego??? wypada może- jeszcze wypowiedzieć za Linda bo to zła kobieta była ....co??
.Niestety mili Panowie żon brak bo czuja lęk..zon brak bo czuja strach..zon brak bo boja sie wierzyć.....

kiedy pada posądzenia żony o przmoc...o potwornośc to WARTO ZASTANOWIC SIE NAD TYM GŁĘBOKO.....i zmieniac to



p.s lustro burzliwie zapisałaś protest na forum ..o podawanie imienia...hmmmm

wiesz ja mam taką zasadę...jeżeli jestem niewinny,czuje że jestem prawy..a ktos napisze o mnie głupotę...to spływa to po mnie....

Bo zazwyczaj bardzo nas porusza...uwiera cos co jest PRAWDĄ


pozdrawiam ;-)
 
     
szuszkin
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-21, 14:27   

Zastawiam się co chcą niektóre osoby w swych postach powiedzieć iżikowi Zgadzam się w 100 z różą (a co ty norbert wnosisz do dyskusji)poza poparciem.Nie wydaje ci się że iżik szukając pomocy trafił na grono kłótliwych pyszałków którzy tylko oceniają i krytykują,Pozdrowienia z przymrożeniem oka co ma oznaczać (błogosławieństwo czy przekleństwo)to co próbowałeś mi zasugerować hmmm z płynęło po mnie
Pozdrawiam
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-21, 15:08   

Co zasugerować iżikowi???
..szuszkin może i masz sznse to odnieśc do siebie....

Prawda o sobie wyzwala ,a nie bajdurzenie..jeżeli żona odchodzi..zabierając dzieci....nikt nie ucieka od idealnego męża....
od idealnego męża odchodzi się za instynktem-zdrady ale bez dzieci

I taka jest prawda....stanąć w prawdzie to przerobić własne braki...własne usterki...własne wynaturzenia...nikogo nie posądza sie o przemoc,pijaństwo,porgnografie itp ..itd...

Jak jest niewinny..piszesz szuszkin dużo o Bogu......odnalazłes go tak???
Wiesz czemu pozwoliłem sobie na ocenę???
bo z postów osób uzaleznionych od przemocy
często bije kontrolowanie,podporządkowanie,stawianie sie ponad innych.....twój tekst co prawda w nawiasie żona nie zrozumiała mojej wiary....a czemu nie zrozumiała???
daj Bóg by prawdziwej..uczciwej.
A co dla izika.....niech znajdzie przyczynę prawdziwa ..faktyczną..jaki był co robił i czemu żona miala prawo uciec...

przerobi to,zrekompensuje,zadośćuczyni....wówczas ma szanse zbudować związek..nie zrozumie tego to całe życie będzie zamieniał swoją winę na krzywdę wobec siebie..


polecam program 12 kroków....by zmienić swe życie na nowe...prawdziwe

zobacz szuszkin piszesz tyle spokoju w sercu..tyle ciszy danej mi od Boga..a tak rozeżlił cie mój post????

gdzie spójnośc???
gdzie prawda???

a co do iżika..nieraz zamiast poklepać po pleckach..
czy odszukać własne echo małżeństwa w innym poście
warto wnieśc włąsne doświadczenia....co zrobic..jak to zmienic..jak temu zaradzić....

ale wczesniej trzeba znać o sobie PRAWDĘ....
 
     
Giaur73
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-21, 15:53   

Dlaczego stosunkowo często, między "starszymi" uczestnikami forum dochodzi do emocjonalno-osobistych przepychanek?

iżik,
mam nadzieję, że wyciagniesz dla siebe pożyteczne rzeczy z tego naszego pisania. Każdy z nas ma wiele do zrobienia. Każdy z nas codziennie jest na początku drogi. Każdy z nas jest tylko uczniem, który próbuje naśladować Nauczyciela. I to jest wspaniałe, że każdego dnia można zacząc od nowa :-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 10