Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Od czego zacząć ?
Autor Wiadomość
Karol K
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-18, 17:45   Od czego zacząć ?

Witam,

Zacznę od tego, że czytam wypowiedzi forumowiczów od jakiegoś czasu ale do tej pory nie miałem odwagi aby napisać o swoim problemie.
Jesteśmy z Kasią małżeństwem od 20 lat. Mniej więcej rok temu moja żona powiedziala mi, że mnie nie kocha i ,że chce rozwodu. Kasia stwiedziła, że chce być wolna(co to konkretnie dla niej oznacza do tej pory nie wiem, bo nie chce mi powiedzieć).
Przyznaje, że wina za nieporozumienia w związku leży po obydwu stronach ale nie chce nic naprawiać, małżeństwo nie ma szans na przetrwanie i ,że chce rozstać sie w kulturalny sposób.
Oznajmiła dzieciom (a mamy ich czworo), że nie kocha ich tatusia i ,że mogą wybrać z kim chcą być bo ona się wyprowadza z domu.
Mnie udało się dowiedzieć, że przez te wszystkie lata była ze mną nieszczęśliwa ale przed odejściem powstrzymywała je myśl o dzieciach.
Teraz jak twierdzi nie ma to już żadnego znaczenia bo dzieci są tylko moje :shock: i ,że w sądzie zgodzi się na wszystko byle tylko dostać rozwód.
Starszymi dziewczynami nie interesuje się już od czerwca tego roku (nie rozmawia z nimi ze wszystkim odsyła je do mnie i otwarcie im mówi, że jej nie obchodzą). Najwiekszy szok przeżyłem wczoraj gdy wyszło na jaw ,że nasza najmłodsza córka (12 letnia) jej oczko w głowie też nie zasługuje na miłość bo dziecko ze strachu przed mamą przyszło do mnie i opowiedziało, że próbowała palić papierosa. Córka jest załamana bo mama powiedziała jej ,że już jej nie kocha tak jak starszych sióstr. Nie pomogły moje tłumaczenia. Dziecko nie może spać , ciagle powtarza ,że to jej wina i , że lepiej by było jakby umarła. Na nic się zdają nasze tłumaczenia tzn.moje i starszego rodzeństwa, że mama już od dawna jest ciągle w złym humorze i ,że to nie jest jej wina.
Dzisiaj rano zapytałem żonę dlaczego tak traktuje dzieci, co one jej zrobiły. Jedyna odpowiedź żony to taka , że już niedługo się wyprowdzi i będziemy mieli świety spokój (nie wiem czy to jest wogóle możliwe ale powiedziała, że w sądzie chce zrzec sie prawa do opieki nad dziećmi).
Wiem, że jest jej ciężko chociaż nie wiem dlaczego. Od dawna nie rozmawia ze mną. Na wszelkie próby umówienia się z mediatorem odpowiada, że nikomu nie będzie opowiadać co się z nią dzieje.
Na koniec dodam, że jestem niemalże codziennie w kościele na adoracji i na mszy świetej i modlę się w intencji uratowania naszej rodziny ale w takich momentach mam po ludzku dosyć.
Jeśli ktoś zechce podzielić się swoimi przemyśleniami co dalej robić to będę wdzięczny.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-18, 18:17   

Karol witaj.................
Dobre miejsce.
 
     
Winny
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-18, 18:50   

Witaj Karol.
Twoja sytuacja jest bardzo podobna do mojej tylko, że ja jestem już dwa lata później.
Gdy dwa lata temu usłyszałem take same słowa jak Ty, było to dla mnie całkowitym zaskoczeniem. Znajomi mówili mi, że musi kogoś mieć, ale ja w to nie mogłem uwierzyć.
Niestety dopiero rok później, gdy żona wyprowadziła się z domu zostawiając mnie i dzieci, znalazłem przypadkowo dowód na to, że już od dawna mnie zdradzała.
Twoja sytuacja może być inna, choć też nie możesz zrozumieć postępowania żony.
Zastanów się. Może żona jednak kogoś ma i do niego jej tak śpieszno.
Nie mogę jednak zrozumieć kobiet, które z dnia na dzień przestają interesować się własnymi dziećmi.
W przypadku mojej żony istniał i nadal istnieje problem medycyny niekonwencjonalnej, medytacji, noszenia tzw. pierścienia Atlantów, czytania gazety Szaman itp.
Tłumaczę sobie, że ona nie jest obecnie sobą i dlatego tak traktuje własne dzieci.
W przypadku Twojej żony pewnie nie ma tego co u mojej żony, ale musi być jakiś powód, bo to nie jest normalne zachowanie matki w stosunku do dzieci.
Wiem, że jest Ci obecnie ciężko i trudno doradzić coś co by przyniosło szybko ulgę.
Mnie bardzo pomogło czytanie tego forum, słuchanie wykładów i kazań, o których jest mowa często na tym forum. Bardzo pomogło i nadal mi pomaga zbliżenie się do Boga i modlitwa, ale to już jak piszesz zrobiłeś.
Nie potrafię Ci pomóc w inny sposób jak opisując w urywkach moją historię, która jest podobna do Twojej. Może coś Ci to pomoże.
Acha, zanim zaczniesz oceniać jednoznacznie negatywnie swoją żonę, popatrz na swoje postępowanie wobec niej w przeszłości. Napewno znajdziesz tam również wiele swojej winy obecnej sytuacji. Postaraj się coś w sobie zmienić, czyli jak Wszyscy na tym forum by Ci powiedzieli - zajmij się pracą nad sobą.
Obojętnie jak Twoja sytuacja się rozwinie pamiętaj, że czas goi rany (choć niestety nie całkowicie) i nie jest to pusty slogan.

Będę pamiętał o Tobie w modlitwie.

[ Dodano: 2010-11-18, 19:14 ]
Karol - jeszcze jedno.
Pytasz co robić. Ja na początek znalazłem katolicką poradnię małżeńską i udało mi się namówić żonę aby tam ze mną poszła. Pomimo, że nie pomogło to w utzymaniu naszego małżeństwa, to wiele zrozumiałem dzięki tym spotkaniom w poradni.
Warto posłuchać obcej osoby, która zobaczy Wasz problem z innej perspektywy.
Może Wam, a w szczególności żonie pozwoli zrozumieć swoje błędy.
 
     
Karol K
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-18, 19:50   

Dzięki Winny,

Rzeczywiście, był 9lat temu pewien mężczyzna w życiu mojej żony. Gdy to się wydało prosiła mnie abym jej nie odtrącał. Wtedy to był szok bo wierzyłem swojej żonie jak nikomu.
Przeprowadziliśmy się do innego miasta, zaczęliśmy wszystko od nowa ale przyznaję, że długo nie mogłem sobie z tym poradzić.
Zacząłem być chorobliwie zazdrosny, sprawdzałem jej pocztę, sms-y.
Teraz wiem, że to było głupie. Osaczyłem swoją żonę i "zabiłem" swoją zaborczością.
Dzięki Waszemu dzieleniu się swoimi doświadczeniami "dorosłem" do tego aby nie zatruwać życia mojej żonie i już nie kontroluję , nie pytam dokąd idzie i kiedy wróci ale dla mojej żony to za mało.
Ona ignoruje zmiany które we mnie zaszły i wciąż powtarza ,że potrzebuje wolności.
Co do pomysłu aby udać się do poradni małżeńskiej. Niestety, moja żona nie godzi się na takie rozwiązanie.
Co gorsza twierdzi ,że przysięga złożona w kościele przed Bogiem nie ma dla niej najmniejszego znaczenia.
Żal mi żony bo widzę, że jest jej źle ale nie wiem jak jej pomóc . Nie znam też osoby która byłaby dla niej autorytetem. Czasem myślę, że zgoda na rozwód byłaby tym czego jej trzeba aby była szczęśliwa( wiem ,że nie jest szczęśliwa ze mną).

[ Dodano: 2010-11-18, 19:52 ]
Witam,
Zgadzam się z Tobą Nałóg ,że to forum to świetne miejsce i dziękuję za podpowiedź :lol:
 
     
Winny
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-18, 22:03   

Rozwód nie da jej szczęścia - nie myśl tak bo to nieprawda.
Prawdopodobnie nie jest z Tobą obecnie szczęśliwa, ale to się może zmienić.
Niestety do tanga trzeba dwojga. Jeżeli obecnie nie chce słyszeć o naprawie małżeństwa to nie nalegaj. Twoja żona mówi, że potrzebuje wolności. Myślę, że ma na myśli życie wolne od Twojego kontrolowania. Tak jak napisałeś, osaczyłeś ją, a ponieważ trwało to długo to nie myśl, że jak tylko przestałeś ją kontrolować, to od razu ona się odblokuje w stosunku do Ciebie.
Dałeś jej już wolność nie kontrolując jej. Tak trzymaj dalej. Teraz czas powinien pracować na Twoją korzyść. Martwi mnie tylko postawa Twojej żony w stosunku do dzieci, ale nie odważę się stawiać "diagnozy" - nie jestem osobą kompetentną w tym temacie.
Dobrze byłoby gdyby żona uwierzyła, że zrozumiałeś że kontrolując ją krzywdziłeś ją. Powiedz jej to. Niech usłyszy to od Ciebie. Prawdopodobnie nie uwierzy Ci w twe słowa, ale usłyszeć od Ciebie je powinna.
Zastanawiam się też, czy nie powtarza się jednak sytuacja z przed 9 lat? Obym się mylił.

A tymczasem - Bóg, modlitwa i czas, to to co jest Ci teraz najbardziej potrzebne.
 
     
Wujt
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-18, 22:38   

Smutna historia. Żal strasznie dzieci.

Nie zadręczaj się, zawsze mogłeś być lepszym mężem, ale to nie Ty nawaliłeś.

Na podstawie własnych doświadczeń i dziesiątków historii, które przeczytałem tu i na innych forach, mogę Ci powiedzieć tylko tyle, że nie masz żadnego większego wpływu na swoją żonę. Nie przekonasz jej logicznymi argumentami, płaczem, prośbami, dziećmi, niczym.

Pozostaje Ci jej nie zatrzymywać, jasno jej powiedzieć, że robi źle, że Ty na nią czekasz i dzieci również, że się pogubiła i jak kiedyś się ocknie z tego amoku, w którym się znalazła, to Ty i dzieci ją przyjmiecie z otwartymi rękami i żeby nie bała się wrócić.
 
     
Ife
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-18, 22:39   

Karol witaj. Jestem pewna że z Twoją żoną dzieje się coś złego, nie można przestec ot tak sobie kochac swoje dzieci, nie mieści mi się to w głowie poprostu. Żona Twoja musi miec jakiś powód by tak mówic.Jest kilka żeczy które przychodzą mi do glowy.Jak byłam kiedyś w depresji i koniecznie chciałam ją zataic przed mężem taż wygadywałam takie głupoty chociaż nigdy nie do dzieci,one zawsze czuły moją miłośc, ale myślałam tak choro że jak zrobie wszystko by mnie znienawidzieli to potem łatwiej mi będzie zrobic to co planowałam (samobójstwo)i że nie będą mnie opłakiwac ,byłam wtedy bardzo nieprzyjemna, ale to przez chorobę ,na szczęscie nie trwało to długo.Druga myśl to że Twoja żona jest opętana, wpadła w jakąś sekte czy coś podobnego, a na końcu że kogoś ma,ale nie rozumiem dlaczego przestałaby wtedy kochac dzieci. Może u Ciebie tego nie ma to tylko moje myśli, ale radzę obserwowac żonę , może ona cierpi,spojrzec w przeszłośc co sie wydarzyło że ona tak dziwnie się zachowuje,bo dla mnie to bardzo dziwne, zdrowi tak nie przestają kochac swoje dzieci z dnia na dzień,jeszcze do tego niewinne. Zalecam modlitwę ,ofiarowanie Komuni Świętej w jej intencji. Ja obiecuję modlitwę za Was a w szczególności za wasze dzieci bo to musiało ich strasznie zabolec gdy usłyszały takie słowa od mamy.Wytłumacz im że ona tak nie myślała i że nie jest teraz sobą.Pozdrawiam.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-19, 00:45   

Karol K,
Witaj na forum.
Zgadzam się z Ife, twoja żona wykazuje nietypowe i bardzo niepokojące podejście do życia.
Oprócz tego co napisała Ife ja mam jeszcze jedno spostrzeżenie. Wróć do tego czasu gdy do Waszego związku weszła zdrada. Czy oprócz osaczania żony zrobiłeś coś konkretnego dla ratowania małżeństwa? Rekolekcje, wspólnota, terapia?
Czy wogóle pracowaliście wspólnie ad zadośćuczynieniem Bogu za grzech cudzołustwa i próbowaliście odzyskać czystość małżeńską? Jesli nie to znaczy, że problem nie został wyleczony tylko zasypany piachem i zwyczajnie zropiał.
Każda zdrada wymaga zadośćuczynienia Bogu, wybaczenia ludziom i odzyskania czystości małżeńskiej. Bez tego nie da się budować czystej miłości.
Na naszym forum jest temat o RCSM-poczytaj wszystko co tam jest i postępuj według zaleceń. Wtedy zaczniesz oczyszczać część duchową Waszego małżeństwa, ale do ludzkiej i doczesnej niezbędna będzie terapia-najlepiej w chrześcijańskim ośrodku psychologicznym lub na rekolekcjach- w zależności od możliwości.
Zapraszamy do terenowych kól Suycharu-poszukaj czy jest w Twoim mieście, jeśli nie nasze forum jest otwarte 24 godz. na dobę. Terapia darmowa i wielotorowa. :mrgreen:
Wracając do Twojej żony, oprócz problemów duchowych może by jeszcze jakiś typowo cielesny.Pomyśl czy kryzys nie zaognił się od jakiegoś konkretnego momentu, a jeśli tak, sprawdź dyskretnie co się wtedy wydarzyło.
Podpytaj delikatnie swoje córki od kiedy mama jest taka inna i czy czegoś nie skojarzą.Dzieci są bardzo bystre i ich spostrzeżenia mogą być bardzo pomocne przy ratowaniu rodziny.
A tak od siebie zachęcam Cię do mobilizacji wszystkich dzieci do modlitwy różańcowej w intencji rodziny-choćby dziesiątka, ale razem.Wszyscy módlcie się o pomoc dla Was.
To pomoże nie tylko rodzinie, ale i tej córce, która ma dziś problemy ze stresem.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-19, 09:43   

Karol K napisał/a:
Zacząłem być chorobliwie zazdrosny, sprawdzałem jej pocztę, sms-y.
Teraz wiem, że to było głupie. Osaczyłem swoją żonę i "zabiłem" swoją zaborczością.
Dzięki Waszemu dzieleniu się swoimi doświadczeniami "dorosłem" do tego aby nie zatruwać życia mojej żonie i już nie kontroluję , nie pytam dokąd idzie i kiedy wróci ale dla mojej żony to za mało.
Ona ignoruje zmiany które we mnie zaszły i wciąż powtarza ,że potrzebuje wolności.
Co do pomysłu aby udać się do poradni małżeńskiej. Niestety, moja żona nie godzi się na takie rozwiązanie.
Co gorsza twierdzi ,że przysięga złożona w kościele przed Bogiem nie ma dla niej najmniejszego znaczenia.


Karol piszesz i nic nie rozumiesz...

Człowieku czy twoja zona zachowuje się dziwnie???? a czy dziwnie zachowuje się zwierzyna osaczona na polowaniu???

jak chce przezyc..jak ucieka za swoją wolnością....zanim zastanowisz sie co leczyc w swojej zonie...to biegiem sememu do specjalisty....
zanim do specjalisty to poczytaj tematy ,fora zazdrośc i umieranie związku...
do czego to prowadzi.....ufffff Karol wiesz jaka najczęściej dawana jest rada??...tym jacy zyja z chorobliwie zazdrosnymi -----to ratuj się i zmykaj.

Karol piszesz zona nie chce pojąc twoich zmain tak???
-a ja zapytam sa faktyczne???
-a sa prawdziwe????
-a sa skuteczne????

Tylko uczciwie przed soba....odpowiedz..nawet nie nam i nie tu

Nie pytasz..nie kontrolujesz,nie przeszukujesz
....no to ja zapytam bez leczenia i terapi ile wytrzymasz????

Karol pewne doznania życiowe otwieraja w nas niekiedy dysfunkcje....no cóz byc może zdrada zony otworzyła tylko furtkę jaka istaniała ,lecz była przymknieta z napisem ZAZDROŚĆ.........

Napisze tak .........
zona nie uwierzy ..do momentu az nie będzie pewna ..a teraz czego chce ucieczki..wolności..swobody.

Piszesz dalej nie wierzy w sakrament..malżeństwo nic dla niej nie znaczy.
A ja zapytam a co ma znaczyć???
..a dla Ciebie cos znaczy???...
bo przeszukujesz,bo nie ufasz...bo żyjesz w grzechu zwanym ZAZDROŚĆ...

Karol zacznij ty od siebie....i swojego prostowania.......a zonie daj oddech
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-19, 11:53   

Cytat:
Starszymi dziewczynami nie interesuje się już od czerwca tego roku (nie rozmawia z nimi ze wszystkim odsyła je do mnie i otwarcie im mówi, że jej nie obchodzą). Najwiekszy szok przeżyłem wczoraj gdy wyszło na jaw ,że nasza najmłodsza córka (12 letnia) jej oczko w głowie też nie zasługuje na miłość bo dziecko ze strachu przed mamą przyszło do mnie i opowiedziało, że próbowała palić papierosa


Karol, przebaczyć zdradę trudno. Jeśli uda się - pojednać się trudno. A jeśli i to już stanie się - trzeba jeszcze nadal ciężko pracować nad sobą. Przede wszystkim nad tym, żeby nie popaść w pychę i ciągle - SZA NO WAĆ. Chyba przyznasz mi rację, że łatwo o ten brak szacunku, nie żeby pogardzać w taki jawny sposób, ale np. wychowanie dzieci... Już może być trudno o zgodność w tym względzie, bo ja mogę wiedzieć lepiej, ja mogę rozumieć dzieci lepiej, ja mogę kochać lepiej, to ja jestem miłosierny :-D . Nic dziwnego, że córka przyszła z problemem do Ciebie... Tata jest lepszy.
A dlaczego mama karze brakiem miłości za przewinienie? Choć przecież na pewno pozornie... Może sama jest karana od lat - brakiem miłości z Twojej strony? Czy nie to chciała Ci w tej sytuacji przekazać "skoro ten, kto zgrzeszył nie zasługuje na miłość - nie mogę teraz kochać córki", "zapaliłaś raz, będziesz palić dalej - nie wierzę w twoją zmianę; nie wierzę, że to jednorazowy wybryk".
- Bo i wasz tatuś mi nie wierzy................ Hmm, to przecież Twoja "filozofia" - życia po zdradzie.
Może tu kryje się rzeczywisty powód odejścia żony?
Przemyśl ten incydent z papierosem... Tam znajdziesz mnóstwo odpowiedzi co do Was. Będziesz nieustannie kontrolował córkę? Chyba jednak zaufasz...
A dzieci, jak postrzegają swoją mamę? Dbasz o jej piękny wizerunek w ich oczach?
Czy potrafisz, kiedy różnica zdań pomiędzy Wami w kwestii wychowaczej - przyznać żonie rację lub chociaż zamilknąć, aby potem, już tylko we dwoje - przedyskutować problem?
 
     
Karol K
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-19, 13:00   

Różo,
Dziękuję ,że zechciałaś podzielić się swoimi przemyśleniami. Zacznę od końca Twojej wypowiedzi:Czy dbam o piękny wizerunek żony w oczach dzieci ? Chyba nie ale zawsze staram się tłumaczyć "humory" mojej żony cieżką pracą chociaż to trudne bo od dawna wraca do domu jak na ścięcie, wiecznie skwaszona, niezadowolona.Na pytania odpowiada skrótami, niechętnie. Podzieliliśmy się opieką nad dziećmi w ten sposób, że ja pracuję tylko w nocy a w dzień jestem z dziećmi. Kasia wieczorem wraca z pracy a ja wychdzę do. To naturalne ,że jak dzieciaki wracają ze szkoły to chcą opowiedzieć co się wydarzyło w szkole. To ja jestem nieustannie do ich dyspozycji.Odwożę i przywożę z dodatkowych zajęć. Chodzę na zawody w których biorą udział.Żony nie ma w tym czasie bo jest w pracy.
Jeśli chodzi o podejście do wychowywania dzieci to tu rzeczywiście bardzo się różnimy. Kasia przewinienia dzieci traktuje jak niemalże "koniec świata" a ja jestem dużo bardziej wyrozumiały.Na tym tle często dochodzi do nieporozumień.
Jeśli chodzi o okazywanie uczuć to wydaję mi się ,że często daję jej odczuć ,że ją kocham, że troszczę się o nią ,że mi się podoba i zależy mi na niej. To nie tylko słowa - oprócz pracy zawodowej zmywam naczynia (teraz już wspólnie z dziećmi bo są dyżury) piorę, prasuję, sprzątam mieszkanie.
Tak było od początku bo tak wychowała mnie moja matka, żebym był samodzielny.
Ale to nie jest to czego potrzebuje moja żona.
Zdradę wydaje mi się,że przebaczyłem i nie myślę o tym nieustannie.(nie zatruwa mi to życia).
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-19, 13:11   

Karol K napisał/a:
Chyba nie ale zawsze staram się tłumaczyć "humory" mojej żony cieżką pracą chociaż to trudne bo od dawna wraca do domu jak na ścięcie, wiecznie skwaszona, niezadowolona.

Tłumaczyć???? tłumaczy się wówczas gdy cos niezozumiałe....
a czy żona nie ma prawa do złego humoru????

A gdzie wtedy miejsce kochającego męża co????
..czy przypadkiem nie winien zadbac o konfort odpoczynku...umilic ten zły humor,zając się domem i dziecmi
Ja widze błędy miły Panie w przekazach....błędy w zachowaniu i własnie tych błedów pewnie ma dośc żona...

sorry ale zweryfikuj uczciwie swa postawę i zachowanie..a dopiero potem zastanawiaj sie CZEGO POTZREBUJE TWOJA ZONA.....
 
     
Karol K
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-19, 13:27   

Norbert,
Zgadzam się, że błędów popełniłem całą masę. Ja się staram jej "dogodzić".Pytam jak ci minął dzień, może jesteś głodna itd, itp. A jeśli chodzi o zajmowanie się dziećmi i domem to przeczytaj moją odpowiedź do Róży.
Nawet dzieci mi mówią: przestań jej tak nadskakiwać ,miej swój honor. Ona i tak cię nie pokocha, i tak to nic nie da.
Jeśli chodzi o pracę nad sobą. Chodzę na spotkania z psychoterapeutą (chrześcijańskim) na Kinową. Należę do grupy wsparcia dla mężczyzn na Rakowieckiej która realizuje program 12 kroków (pozdrawiam Nałoga). Byłem na kilku kursach typu Poznaj siebie no i co uważam za b.skuteczne to częsta obecność na mszy św. inaczej już bym się poddał. Bo z natury jestem niecierpliwy :mrgreen:

[ Dodano: 2010-11-19, 13:39 ]
Masz rację. Czuję to wyraźnie, że po ludzku niewiele mogę już zdziałać oprócz tego ,że będę pracował nad swoim rozwojem abym był silniejszy i gotowy aby przyjąć swoją małżonkę jeśli zechce wrócić.
Czytam to forum i jestem bardzo wdzięczny za wszystkie wpisy bo one pokazują ,że można inaczej na przkór temu co proponuje świat.
Jeszcze nie tak dawno wydawało mi się ,że mogę zacząć życie z inną osobą, że też mam prawo być szczęśliwy, że przecież to nie ja opuszczam rodzinę.
Bogu dzięki, że mnie tu przyprowadził :lol:
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-19, 14:00   

Karol K napisał/a:
Jeszcze nie tak dawno wydawało mi się ,że mogę zacząć życie z inną osobą, że też mam prawo być szczęśliwy, że przecież to nie ja opuszczam rodzinę

Bez paniki każdy tak myślał....ale już pewnie wiesz czego chcesz...zatem ralizuj to
Karol K napisał/a:
Należę do grupy wsparcia dla mężczyzn na Rakowieckiej która realizuje program 12 kroków


I świetnie choc grupa mitingowa ..a praca z programem 12 k to dwie rózne rzeczy....
ale skoro jestes w rękach nałoga to super......może i zmobilizuje cie do pracy w samym programie 12 k........

wie co z tym zrobić i jak zmotywowac człowieka
Karol K napisał/a:
Byłem na kilku kursach typu Poznaj siebie


fajnie fajnie ale mam pytanko co z zazdrością????
wiesz Karol to niestety nie jest taka krostka jaka się pojawia i zaraz znika.....
to jest mocny temat do przepracowania.....czemu jest ta zazdrośc,,,co jest jej powodem......

Rozmawiałes na ten temat z nałogiem????
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8