Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Proszę o pomoc
Autor Wiadomość
toto1372
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-16, 13:05   Proszę o pomoc

Witam, mam na imię Tomek czytam tu wątki od dłuższego czasu, ale dopiero teraz postanowiłem napisać . Proszę o pomoc w odzyskaniu zaufania mojej żony, która doszła do wniosku, że nasze wspólne życie nie ma już sensu. Po ślubie jesteśmy już 16 lat, mamy córkę, która ma 14 lat. Kocham je obie najbardziej na świecie.
Bardzo ciężko mi jest o tym pisać, bo dużo mam sobie do zarzucenia. Powodem decyzji jaką podjęła moja żona jest moje niezbyt przyjemne zachowanie, z którego nie jestem dumny i bardzo, ale to bardzo się tego wstydzę. Nie wiem jak mam to opisać, ale postaram się jak najbardziej szczerze.

Ze względu na moje zachowanie, które się powtarzało kilkakrotnie, a mianowicie - jak prawie każdy mężczyzna - lubiłem sobie wypić. Były czasy, że wypiłem i sobie poszedłem spać, ale ostatnie dwa lata, jak zaczęło się przebywanie mojej osoby w pobliskim barze na przysłowiowym piwie (na którym niekiedy się nie kończyło) już nie były tak kolorowe dla mojej żony. Muszę powiedzieć, że nie uderzyłem jej nigdy, broń Panie Boże, ale to i tak nie tłumaczy tego co robiłem, a mianowicie byłem podły gdy przychodziłem już tak mocno wstawiony niekiedy (zdarzyło się to aż kilka razy przez te dwa lata - piszę, że aż, bo i jeden raz to jest za dużo i nie pochwalam się za to) przesadzałem z wyzwiskami, krzyczałem, że ją wyrzucę z domu, że to mieszkanie jest moje, używałem wyrazów, których się teraz bardzo wstydzę, nawet łapałem za gardło i to mnie to mnie boli najbardziej, że byłem aż tak głupi. Nie raz mi to wybaczyła.

Niestety od początku roku, bo w tedy ostatni raz tak się zachowałem (styczeń) życie moje się zmieniło - żona zdecydowała, że to już koniec, że nie może ze mną żyć, bo ją zawiodłem, zawiodłem jej zaufanie, że nie kocha mnie i nigdy mnie nie kochała, czuje do mnie obrzydzenie. Ja wiem, że ma rację, że zachowanie osoby kochającej nie powinno tak wyglądać - wiem o tym bardzo dobrze, niestety prośby, błagania żeby jednak się jeszcze zastanowiła - nic nie pomagają. Muszę powiedzieć, że przestałem po ostatniej sytuacji z początku roku chodzić gdziekolwiek, przestałem pić co jest najważniejsze, robię rzeczy, które robiłem rzadko.

Kiedyś jak przychodziłem z pracy praktycznie nic mnie nie interesowało. Żona twierdzi, że to jest już jej ostateczna decyzja, że jej nie zmieni, że kiedyś jej zależało, ale teraz już przestało. Teraz wiem, że wszystko czego nie robiłem dobrze było złe. Nawet sprzątanie w domu, które robiłem kiedyś bardzo sporadycznie teraz sprawia mi przyjemność, cieszę się, że ona nie musi przychodząc z pracy sprzątać lub zmywać naczynia. W pewnym momencie a mianowicie koło miesiąca marca wydawało mi się że już jest lepiej ale niestety od lipca zaczęła spać z córką. Bardzo mało odzywała się do mnie. I doszło do najgorszego dwa tygodnie temu w piątek przyszedłem z pracy i szok w domu było wszystko prócz żony córki i ich rzeczy.

Naprawdę nie wiem co mam teraz robić, jak naprawić to co zniszczyłem swoim niedojrzałym i głupim zachowaniem - czy można to jeszcze zmienić? Co mam robić? Mam ogromny żal do samego siebie i nie potrafię sobie tego wybaczyć. Wiem też że nie mogę żądać wybaczenia od niej, bo na to muszę sobie teraz zasłużyć. Proszę o pomoc.
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-16, 16:10   

Toto, co to znaczy, że nie możesz wybaczyć sobie, że byłeś aż tak głupi? To trąci egoizmem. Przecież o żonę tu chodzi, o żonę! Że cierpiała z Twojego powodu, może nawet dziś nazywa siebie słusznie - ofiarą przemocy?
Raz piszesz, że nigdy nie uderzyłeś, potem, że łapałeś za gardło... Czyli jak to jest naprawdę? Przesadzałeś z wyzwiskami. A czy jest jakaś norma, jeśli chodzi o wyzywanie własnej żony? Jeśli tak, napisz ile razy można :-?
Wybaczyć sobie jest łatwiej, kiedy wybaczy skrzywdzony i proponuję wokół tego skupić wysiłki. Może na początek trzeba norrmalnie przeprosić żonę i córkę, a potem ..dłuuuuga droga.
Czytaj uważnie, co napisze Ci Norbert - on wykonał w tym względzie kawał pięknej pracy nad sobą. Możesz od niego wiele nauczyć się.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-16, 18:34   

witaj!

POlecam wnikliwa lekturę forum, ksiazek polecanych tutaj
może grupę AA, moze grupe dla ludzi uzaleznionych od przemocy?
jesli jest w Twoim miescie, jest niebieska linia dla ofiar przemocy, na pewno maja tez adresy pomocy dla sprawców
tu potrzeba fachowej najlepiej pomocy, terapii,
kinga zamiescila duzo takich adresow na forum, mozesz wyszukac lub spytac ja na priv o swoje miasto, na pewno pomoże
tradycyjne zaczac od siebie....a zona kto wie moze wybaczy jak bedziesz sie zmieniac?
Z panem Bogiem wszystko jest mozliwe...
 
     
toto1372
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-16, 18:52   

róża napisał/a:
Toto, co to znaczy, że nie możesz wybaczyć sobie, że byłeś aż tak głupi? To trąci egoizmem. Przecież o żonę tu chodzi, o żonę! Że cierpiała z Twojego powodu, może nawet dziś nazywa siebie słusznie - ofiarą przemocy?
Raz piszesz, że nigdy nie uderzyłeś, potem, że łapałeś za gardło... Czyli jak to jest naprawdę? Przesadzałeś z wyzwiskami. A czy jest jakaś norma, jeśli chodzi o wyzywanie własnej żony? Jeśli tak, napisz ile razy można :-?
Wybaczyć sobie jest łatwiej, kiedy wybaczy skrzywdzony i proponuję wokół tego skupić wysiłki. Może na początek trzeba norrmalnie przeprosić żonę i córkę, a potem ..dłuuuuga droga.
Czytaj uważnie, co napisze Ci Norbert - on wykonał w tym względzie kawał pięknej pracy nad sobą. Możesz od niego wiele nauczyć się.


róża
co to znaczy już ci mówię jak mam sobie wybaczyć to co robiłem nigdy sobie nie wybaczę nawet jeśli dostanę wybaczenie od żony i córki choć jak na razie nie mogę tego dostać i nawet nie oczekuję tego szybko to ja dalej będę to brzemię nosił w sercu
i zawsze będę starał się im to wynagrodzić czynami i miłością choć dziwnie to brzmi z moich ust ale naprawdę ją kocham
Z tym że na razie muszę postarać się żeby przynajmniej zaczęły ze mną rozmawiać
bo żona jest bardzo ciężką osobą bardzo upartą i jak się zaprze to koniec ale mam nadzieję i pokładam wszystko Bogu
wiem że łapanie za gardło to też przesada i to bardzo wielka i słowa też nie powinny być wszystko to jest złe
Przez to żałuję wszystkiego i nigdy nie dopuszczę do takich sytuacji
Dziękuję za te słowa
Pozdrawiam

[ Dodano: 2010-11-16, 19:00 ]
Danka 9 napisał/a:
witaj!

POlecam wnikliwa lekturę forum, ksiazek polecanych tutaj
może grupę AA, moze grupe dla ludzi uzaleznionych od przemocy?
jesli jest w Twoim miescie, jest niebieska linia dla ofiar przemocy, na pewno maja tez adresy pomocy dla sprawców
tu potrzeba fachowej najlepiej pomocy, terapii,
kinga zamiescila duzo takich adresow na forum, mozesz wyszukac lub spytac ja na priv o swoje miasto, na pewno pomoże
tradycyjne zaczac od siebie....a zona kto wie moze wybaczy jak bedziesz sie zmieniac?
Z panem Bogiem wszystko jest mozliwe...


Danka
Co do lektur to już kilka czytałem
co do AA wiem że może to zabrzmi dziwnie ale nie sądzę że naprawdę mi to potrzebne bo mam samo zaparcie jak już pisałem od początku roku nie wziąłem kieliszka do ust
co do przemocy to czekam na terapię i już jestem zapisany na 30 tego miesiąca
mam nadzieję że mi dużo pomoże
A żona mam nadzieję że jak odpocznie odemnie i przemyśli co teraz robię z pomocą Bożą wróci bo teraz wszystko jest w jego rękach
Dziękuję za odpisanie
Pozdrawiam
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-16, 19:01   

toto1372,
Witaj na forum.
Czy oprócz uświadomienia sobie problemu zrobiłeś w realu coś dla siebie, aby oddalić się od alkoholu? Spotkania AA, inna terapia? Czy szukałeś pomocy w poradni małżeńskiej?
Nie rozgrzeszaj się z AA. Jesli straciłeś żonę przez alkohol(tak czujesz ) to AA jest dla ciebie już choćby po to aby nauczyć się czegoś o sobie i o otoczeniu ( jego reakcjach) gdy w grę wchodzi używka. Nie myśl,że sama silna wola wystarczy, aby rozwiązać problem. To tylko kawałek sukcesu. Odwaga to szukać pomocy, nie wymówek. Jeśli fachowiec powie Ci,że nie potrzebujesz AA, wtedy odpuścisz, jeśli zaś nie...
Czytaj forum w części informacyjnej, znajdziesz tam namiary na odpowiednie poradnie. Odbudowę małżeństwa zawsze trzeba zacząć od siebie.
Poczytaj posty nałoga adresowane zarówno do alkoholików jak i do współuzależnionych małżonków.Zawierają cenne wskazówki. :->
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-16, 19:28   

Toto, brak przebaczenia sobie samemu nie świadczy bynajmniej o pokorze. Proponuję zastanowić się przy okazji, czy potrafisz przebaczać innym, bo może okazać się, że tu też jest problem...
Żeby zacząć naprawdę inne, piękniejsze życie - musisz (!) przebaczyć sobie samemu. To punkt wyjścia do wszystkich pozytywnych zmian. Z nastawieniem j/w możesz - zacząć pić jeszcze więcej, popaść w jeszcze większą agresję (teraz względem siebie), i wogóle działać na własną szkodę. Tymczasem tak czyniąc działasz również na szkodę innych ludzi, nadal też szkodzisz żonie, córce. A Ty przecież chcesz zmienić się, prawda?

Dobra spowiedź z dotrzymaniem wszystkich jej warunków powinna ułatwić Ci przebrnięcie przez trudny proces przebaczenia samemu sobie.

Trudna sytuacja, w jakiej teraz znajdujesz się - nie ma służyć pognębieniu Ciebie ( a masz za swoje! :-) ), ale otwarciu oczu i co za tym idzie - uświadomieniu sobie potrzeby pracy nad sobą.
Na bazie dokonanych releksji - masz zmienić swoje życie... Nie obwiniaj się, nie użalaj się nad sobą - jaki to ja jestem do niczego, ale ZMIENIAJ SIĘ.
 
     
toto1372
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-16, 20:26   

kinga2 napisał/a:
toto1372,
Witaj na forum.
Czy oprócz uświadomienia sobie problemu zrobiłeś w realu coś dla siebie, aby oddalić się od alkoholu? Spotkania AA, inna terapia? Czy szukałeś pomocy w poradni małżeńskiej?
Nie rozgrzeszaj się z AA. Jesli straciłeś żonę przez alkohol(tak czujesz ) to AA jest dla ciebie już choćby po to aby nauczyć się czegoś o sobie i o otoczeniu ( jego reakcjach) gdy w grę wchodzi używka. Nie myśl,że sama silna wola wystarczy, aby rozwiązać problem. To tylko kawałek sukcesu. Odwaga to szukać pomocy, nie wymówek. Jeśli fachowiec powie Ci,że nie potrzebujesz AA, wtedy odpuścisz, jeśli zaś nie...
Czytaj forum w części informacyjnej, znajdziesz tam namiary na odpowiednie poradnie. Odbudowę małżeństwa zawsze trzeba zacząć od siebie.
Poczytaj posty nałoga adresowane zarówno do alkoholików jak i do współuzależnionych małżonków.Zawierają cenne wskazówki. :->


Witam Cię kingo2
Pytasz czy zrobiłem coś w realu dla siebie oddaliłem się od alkoholu wiem że wam ciężko w to uwierzyć ale jestem co do tego bardzo pewny że alkohol dla mnie nie musi istnieć i od początku roku miałem nie raz okazję wypić i przyjść znowu na przysłowiowej bani ale niestety umie odmówić
Może w pierwszym poście troszkę przesadziłem z tym piciem ale tak się czuje bo choć pisałem o piciu to miałem na myśli piątki lub soboty i to nie wszystkie nie zawsze piłem do upadłego bo są to tylko wyjątki ale i przez te wyjątki czuję się winny
Jestem osobą która nie toleruje pijanych kierowców picia w pracy a niestety to jest po części moja praca odpowiadam za grupę ludzi i nie ma picia w pracy czy przychodzenia na cyku a ja zawsze jeżdżę autem
wiem że wasze rady nie są złe przez to się ty wpisałem i liczę na waszą pomoc nie ważne czy to dobre słowo czy krytyka
umie przyjąć wszystko
Co do poradni małżeńskiej ja jestem skłonny iść i nawet proponowałem to żonie niestety ona nie chce słyszeć o tym bo jak twierdzi jej jest to nie potrzebne i nie wiem jak ją przekonać
teraz jest jeszcze trudniej bo ciężko mi się z nią rozmawia o ile jest jakakolwiek rozmowa

[ Dodano: 2010-11-16, 20:35 ]
róża napisał/a:
Toto, brak przebaczenia sobie samemu nie świadczy bynajmniej o pokorze. Proponuję zastanowić się przy okazji, czy potrafisz przebaczać innym, bo może okazać się, że tu też jest problem...
Żeby zacząć naprawdę inne, piękniejsze życie - musisz (!) przebaczyć sobie samemu. To punkt wyjścia do wszystkich pozytywnych zmian. Z nastawieniem j/w możesz - zacząć pić jeszcze więcej, popaść w jeszcze większą agresję (teraz względem siebie), i wogóle działać na własną szkodę. Tymczasem tak czyniąc działasz również na szkodę innych ludzi, nadal też szkodzisz żonie, córce. A Ty przecież chcesz zmienić się, prawda?

Dobra spowiedź z dotrzymaniem wszystkich jej warunków powinna ułatwić Ci przebrnięcie przez trudny proces przebaczenia samemu sobie.

Trudna sytuacja, w jakiej teraz znajdujesz się - nie ma służyć pognębieniu Ciebie ( a masz za swoje! :-) ), ale otwarciu oczu i co za tym idzie - uświadomieniu sobie potrzeby pracy nad sobą.
Na bazie dokonanych releksji - masz zmienić swoje życie... Nie obwiniaj się, nie użalaj się nad sobą - jaki to ja jestem do niczego, ale ZMIENIAJ SIĘ.


różo
jak mam sobie wybaczyć skoro czuję się winny i nie dostaję wybaczenia od żony
co do przebaczenia innym ja raczej nie żywię urazy do innych ludzi
picie w moim życiu naprawdę nie ma bytu tego jestem pewny choć może się mylę
nie mam zamiaru robić krzywdy swojej rodzinie a co dopiero innym
Co do spowiedzi to wiem że muszę iść i pójdę
wiem że nie piszecie by mnie gnębić tylko pomóc i cieszę się bardzo
pracuję bardzo nad sobą i będę pracował bo moim celem jest odbudowa rodziny wiary i zaufania które utraciłem oczy mi się tak otwarły jak nigdy dotąd
czy się nad sobą użalam tego nie wiem z mojej strony to wygląda raczej na żalu złego czynu którego nie powinno nigdy być
Dziękuję wam że jesteście
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-17, 08:26   

toto1372 napisał/a:
co do AA wiem że może to zabrzmi dziwnie ale nie sądzę że naprawdę mi to potrzebne bo mam samo zaparcie jak już pisałem od początku roku nie wziąłem kieliszka do ust

Znam takich co to na tzw.dupościsku przeżyli kilka lat........tylko otoczenie nie było w stanie z nimi żyć.
Ale nie każdy pijak czy pijący nawet dużo jest alkoholikiem.
Ale fakty coś świadczą.Przemoc po pijanemu.Może to poprostu tylko uwolnienie bestipo wpywem alkoholu?????? puściły hamulece????

A co wybaczenia.............. do pełnego wybaczenia i pojednania potrzebne sa dwie strony.
Do przyjęcia postawy ,do wyznania swoich win,zrozumienia wymierzonych krzywd,szczerego się przyznania,żalu,szczerej skruchy potrzebny jest winowajca.A czy od razu dozna wybaczenia?????? czasami potrzeba lat zanim przyjdzie pojednanie które jest następstwem wybaczenia.Czasami następuje wybaczenie ,ale wybaczjący ma w sobie mocno zakorzenione lęki przed zbliżeniem w realcjach z krzywdzicielem.
CZAS........................ proś o wybaczenie i daj czas Czasowi.
 
     
toto1372
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-17, 08:51   

nałóg napisał/a:
toto1372 napisał/a:
co do AA wiem że może to zabrzmi dziwnie ale nie sądzę że naprawdę mi to potrzebne bo mam samo zaparcie jak już pisałem od początku roku nie wziąłem kieliszka do ust

Znam takich co to na tzw.dupościsku przeżyli kilka lat........tylko otoczenie nie było w stanie z nimi żyć.
Ale nie każdy pijak czy pijący nawet dużo jest alkoholikiem.
Ale fakty coś świadczą.Przemoc po pijanemu.Może to poprostu tylko uwolnienie bestipo wpywem alkoholu?????? puściły hamulece????

A co wybaczenia.............. do pełnego wybaczenia i pojednania potrzebne sa dwie strony.
Do przyjęcia postawy ,do wyznania swoich win,zrozumienia wymierzonych krzywd,szczerego się przyznania,żalu,szczerej skruchy potrzebny jest winowajca.A czy od razu dozna wybaczenia?????? czasami potrzeba lat zanim przyjdzie pojednanie które jest następstwem wybaczenia.Czasami następuje wybaczenie ,ale wybaczjący ma w sobie mocno zakorzenione lęki przed zbliżeniem w realcjach z krzywdzicielem.
CZAS........................ proś o wybaczenie i daj czas Czasowi.



nałóg
może masz rację co do tej besti
Co do wybaczenia wiem że tu trzeba dwóch osób i boję się że jak na razie jestem sam i że tak może już zostać wiem że nawet jeśli wybaczy to rany będą bardzo długo
wiem że trzeba czasu i rozmowy o którą teraz mi jest bardzo ciężko bo żona do tej rozmowy się nie kwapi dla niej już jest na wszystko za późno
wiem że jestem winien ale wiem że mogę wszystko odzyskać tylko czy ona jeszcze będzie tego chciała ???
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-17, 18:38   

toto1372 napisał/a:
Co do poradni małżeńskiej ja jestem skłonny iść i nawet proponowałem to żonie niestety ona nie chce słyszeć o tym bo jak twierdzi jej jest to nie potrzebne i nie wiem jak ją przekonać

Witaj,
czasem do poradni małżeńskiej czy na rekolekcje małżeńskie, małżonkowie najpierw zaczynają uczęszczać sami, uczą się tam wiele o małżeństwie, bo choć istnieją nauki przedmałżeńskie to niestety wielu problemów nie poruszają-już choćby z braku czasu. Ci co chcą poprawić jakość swojego małżeństwa szukają pomocy i to jest objaw pozytywny.
Jeśli żona nie chce chwilowo Ci towarzyszyć to zacznij sam. Nawet nie zauważysz ,że zaczniesz się zmieniać jeśli tylko będziesz otwarty na prawdę o sobie i o Was.Żona też dostrzeże zmiany, a wtedy łatwiej będzie nawiązać rozmowę i być może namówić ją na wspólną terapię. Możesz także zacząć czytać pozycje polecane na forum jak Miłość wymaga stanowczości Dobsona czy Dzikie serce Eldriga, Urzekająca tego samego autora. Żona zapewne zainteresuje się Twoją lekturą i jeśli sama w niej zatonie to tylko będzie z pożytkiem dla Was.
Słuchaj audycji zamieszczanych na forum, może twoja połowica także ich wysłucha-tylko jej do tego nie zmuszaj.( mamy tu na forum takie przykłady,że małżonkowie od niechcenia z początku słuchali, a potem sami zaczęli sięgać po następne materiały.
Nastaw się jednak na działanie długofalowe, im dłużej i powolniej przychodzą zmiany tym bywają trwalsze. :->
 
     
toto1372
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-18, 21:50   

Może ktoś zna metodę delikatną żeby przynajmniej żonę namówić na terapię rodzinną o której nie chce słyszeć
 
     
Winny
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-18, 22:15   

Mnie podpowiedziała pani z poradni małżeńskiej abym w celu przekonania żony do pójścia ze mną do poradni powiedział tak:
"należy mi się to od ciebie żono po wspólnie spędzonych 20 latach".
Zadziałało.
 
     
toto1372
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-18, 22:24   

Winny napisał/a:
Mnie podpowiedziała pani z poradni małżeńskiej abym w celu przekonania żony do pójścia ze mną do poradni powiedział tak:
"należy mi się to od ciebie żono po wspólnie spędzonych 20 latach".
Zadziałało.


Winny
Dziękuję za odpowiedź
tylko jakoś nie mam pewności co do tego że zadziała to na moją żonę bo ona w takie rzeczy nie wierzy i jak to ona słowa żony "powiedziała że jej takie rzeczy są nie potrzebne bo ona jest zdrowa i wie co robi i mówi "
Ale dziękuję może spróbuję ale chyba jeszcze nie teraz bo żona jak na razie nawet na normalną rozmowę nie ma ochoty
Nie wiem czy dobrze chcę zrobić ale chcę jej dać na razie spokój nie dzwonić nie pisać sms-ów
i nie pokazywać jej się może to coś pomoże
Jak na razie poświęcam się modlitwie za nią i za naszą rodzinę
 
     
Wujt
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-18, 22:43   

Ja na takie słowa, że mogłaby choć tyle dla mnie zrobić żeby pójść do poradni usłyszałem:
- ja nie chcę niczego naprawiać,
- jak masz jakiś problem to idź sobie sam
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9