Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
prawdziwa miłość przetrwa wszystko...?
Autor Wiadomość
laura1981
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-14, 11:06   prawdziwa miłość przetrwa wszystko...?

Byłam z męzem 10 lat przed ślubem, mieszkaliśmy razem także przed ślubem.. dwa miesiące po ślubie on powiedział mi że nie chce żadnych zobowiązań i że zakochał się w koleżance w pracy, zażądał rozowdu... działo się to wszystko w ciągu jednego tygodnia.. ja byłam w szoku, nigdy nawet się nie kłóciliśmy.. wyprowadził się ze wspólnego mieszkania, dzieci nie mamy..przez 4 misiące prosiłam, błagałam, żeby wrócił, brałam winę na siebie, on jednego dnia przychodził i mówił że mnie kocha i że chce ze mną być, a drugiego że nie kocha i nie chce już mnie... tak przez 4 miesiace.. powiedziałam dość.. odciełam się od niego, zaczęłam żyć własnym życiem... chciał rozwodu to bardzo proszę, powiedziałam żeby napisał pozew i gł zlożył do sądu, zrobił tak, ale widziałam że tego nie chce.. czekamy na termin rozowdu...ostatnio spotkaliśmy się od jego odejscia minął już rok.. powiedział, że b. tęskni i że być może dopiero teraz dorósł do rozmowy, widziałam w jego oczach, że dalej mnie kocha, ale ma ze sobą straszny problem, jest niesamowicie dziecinny, a do tego b.wrażliwy i wiem że nigdy nie będzie potrafił przyjsc do mnie i powiedzeić przepraszam, spróbujmy to naprawić.. jeśli ja powiem rozwód to się rozwiedzie.. to ja zawsze o w wszystkim decydowałam, on bał się strasznie odpowiedizalności, nigdy nie podejmował żadnych nawet najdrobniejszych decyzji... jego matka jest alkoholiczką, rodzice się rozwiedli.. byli bogatymi ludzmi, nie mieli czasu dla dzieci, więc rekompensowali to drogimi zabawkami, były też zdrady w ich małżeństwie.. w koncu się rozstali,ale rozwód to było piekło dla calej rodziny.. nie utrzymuje już kontaktu z matką... myślę, że ja jestem osobowościowo podobna do jego matki, tyle że nie piję i b. dbałam o dom, pracę, jestem b. ambitna, mam świetną prace.. a on dalej żyje nie mając żadnego planu, nie wiedząc czego chce... widze to w jego oczach- myśle, że mnie kocha dalej, ale boi się tylko nie wiem czego... w każdym bądz razie w grudniu rozwód (tak jak chciał) tylko wiem, że dalej się kochamy,że on chyba zrozumiał w koncu że jestem dla niego b. wazna.. ale jest zbyt dumny,żeby przyznać się do błędu (tak jak jego matka) a ja już jestem zmęczona tym wszystkim, uslyszlam tyle raniących słów... nie potrafię z nim porozmaiwac szczerze bo on nie potrafi rozmawiac o swoich uczuciach.. rozwiedziemy się mimo, że wiem że dalej się kochamy....hmm chyba jednak miłość nie przetrwa wszystkiego, choć wiem że to prawdziwa miłość...
 
     
Wujt
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-14, 17:25   

Wiesz co może mu trzeba twardo wprost powiedzieć czego oczekujesz.

Z tego co piszesz to on potrzebuje pomocy.

Może na początek możesz powiedzieć, że oczekujesz przeprosin, uważasz, że powinien szukać pomocy i że to jest początek do tego żeby być razem. Ciężko się dopominać o przeprosiny, ale jak mówisz, że sam na to nie ,,wpadnie'' to inaczej chyba nie ma jak tego mu zasygnalizować.

Moja żona ma ten sam problem, przez 8 lat związku może cztery razy usłyszałem przepraszam, w tym 3 razy przed zawarciem małżeństwa.
 
     
laura1981
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-14, 17:40   

Oczywiście,ze mu powiedzialam, ze mógłby mnie przeprosić za to co zrobił, al on uważa że postąpił właściwie i nie zamierza mnie przepraszac..
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-14, 19:18   

Mawiają, ze jak sie ożeni to sie odmieni...i od razu dodają, ze nie prawda...
oj prawda, prawda...tylko nigdy nie na korzyść - co widać...

Cokolwiek zrobisz Laura1981 będziesz żałować...
miłości, która nie przetrwała wszystkiego - przez jakis czas, bo sie rozstaliście...
zmarnowanych lat i wszystkiego co mogło byc dobre - przez resztę wspólnego zycia...

pytanie - czego chcesz...
chcesz człowieka, który tak bardzo jest nieskłonny do odpowiedzialności? niestały? niestabilny?
człowiek, za którego bedziesz musiała całe życie decydować, pchać go przed sobą albo ciągnąć za sobą...?
człowieka, który tak bardzo nie potrafi Ciebie zrozumieć ...? (czy taki był zawsze ?)

cokolwiek zrobisz - bedzie to Twoja decyzja...
tutaj, na tym forum nie ma ludzi idealnych, bez winy - każdy z nas coś bardziej lub mniej popsuł...
i chyba wszyscy wiemy jak bardzo może ciążyć taki związek...

mozna powiedzieć, ze wybór, że krzyż...ze obowiązek...

na razie jesteście tylko Wy...
co będzie jak będą dzieci?
czy można sobie pozwolić na jakiś eksperyment?
...tak całkiem po ludzku na to patrząc...?
co będzie dalej, jakie to daje szanse skoro teraz juz jest az tak...?


pozdrawiam
 
     
Wujt
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-14, 19:21   

No cóż każdy ma jakiś defekt. Ten ma akurat taki. Jak jest skłonny gdzieś z Tobą pójść, to idźcie, bo chyba ciężko Wam będzie samym jakoś ruszyć z miejsca.
 
     
laura1981
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-14, 20:27   

Jasne, że nie jestem bez winy, mam tego świadomość i powiedziałam mu to..chodzi oto że on ma 30 lat a zachowuje się jak małe dziecko...po prostu zero odpowiedzialności, nie potrafi przyznać się do błędu, nie rozmawia o uczuciach jedyne co to bardzo często się do mnie przytulał i uwielbiał glaskanie po glowie..nigdy nie powiedział mi, że jest jakiś problem,cały czas mówił że mnie kocha i że wszystko jest ok.. po prostu pewnego dnia przyszedł do domu i oświadczył mi że odchodzi i że chce rozwodu, tyle.. nawet nie wiem czemu odszedł i pewnie się nie dowiem, bo do konca nie wierzę w tą inną. Nigdy ze mną nie rozmawiał, nawet przez te lata nigdy nie podniósł na mnie głosu, zawsze tylko mnie przytulał, a o tym że jest jakiś problem oświadczył mi w ten sposób że odszedł a właściwie uciekł... a teraz mieszka u rodziców, o nic nie musi się martwić bo rodzice majętni i go rozpieszczają..a ja czekam na rozwód, a on teskni i chce się przytulić..jakiś koszmar...

[ Dodano: 2010-11-14, 20:28 ]
Nie rozmawiał w sensie rozmowy o swoich uczuciach i potrzebach:) To ja o wszystkim decydowałam a on się dostosowywał bez żadnego ale.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-14, 21:02   

laura1981,
Witaj,
tak bardzo zamotał się Wasz związek małżeński,że aby wytrwał musi zostać zbudowany od zera.
Przez wspólne mieszkanie przed ślubem zabraliscie sobie pewien obszar życia, który należałoby odbudować. Niestety jego brak bardzo szybko doprowadza do ostrych kryzysów. Ten obszar nazywa sie czystością....
Co do dojrzałości Twojego męża to niestety On sam musi nad tym popracować, a Ty nie powinnaś podejmować wszystkich decyzji. Nie możesz być mężczyzna w związku, bo dla Niego nie zostaje w nim miejsca. Zapraszam do zgłębienia materiałów z forum.
Ale abyś skorzystała z nich w pełni to najpierw w sercu musisz rozważyć czy rozwód jest tym czego oczekujesz od swojego małżeństwa i dlaczego nasza wspólnota stoi na straży małżeńskiej nierozerwalności. Gdy to zrozumiesz i podejmiesz decyzję będziesz wiedziała, czy przysiega to tylko słowa czy program na całe życie....
Pomożemy Ci przejść tę droge jeśli zostaniesz z nami, ale aby podjąć dobre decyzje potrzeba wsparcia od Boga, którego Ci obficie udzieli, gdy sie do Niego zwrócisz.... :-D
 
     
laura1981
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-29, 20:54   

Przegrałam... nie ma już o co walczyć...15 stycznia rozwód.
 
     
katblo
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-29, 22:02   

Pozdrawiam z modlitwą...
Najważniejsze jest, czego Ty pragniesz, Lauro.
Czego pragnie Twoje serce?
Trudno mi powiedzieć coś więcej, 2 miesiące po ślubie to czas krótki, uważam że powinnaś porozmawiać z mądrym kapłanem, może doradcą małżeńskim - czy to małżeństwo było ważne?
Prawdziwa miłość wszystko znosi, we wszystkim pokłada nadzieję, nigdy nie ustaje.
Do ratowania małżeństwa potrzeba jednak Bożej Łaski i dwojga ludzi.
Obiecuję modlitwę, niech Duch Święty napełni Cię swoimi darami
 
     
izabela1115
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-29, 22:05   

Laura zawsze jest o co walczyć, nie wiesz co się wydarzy 15 stycznia :?: http://pierzchalski.eccle...0-03&ident=2582 :-) A gdzie wiara, nadzieja ,bo gdzie jest wiara,nadzieja wszystko jest możliwe.
 
     
laura1981
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-30, 00:19   

znam się doskonale na prawie - wiem mogę domagać się stwierdzenia nieważności, tylko po co? on zawsze zostanie dla mnie bliskim, ślubowałam mu świadomie i szczerze wobec Boga i jemu powierzam los naszego małżeństwa .. wiem wady oświadczeń woli i itp. ale Pan Bóg nie sprzeciwil się tej przysiędze... On skrzywdził mnie, ale mimo wszystko wiem że zostanie mi bliski.. ale miłość to wolność i ja oddam mu tą wolność.. bo skoro odszedł tzn. że nie był ze mną szczęśliwy:(...
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-30, 08:18   

Laura......Twój mąż jest DDA poprostu.Potrzebuje terapi.

Wklejam Ci trochę o DDA
TOMASZ KOGUT

Kilka myśli o Dorosłych Dzieciach Alkoholików



DDA… skrót który dla jednych brzmi jak wyrok, dla niektórych nic nie znaczy, dla innych brzmi jak wyzwanie. Dlaczego tak jest i co kryje się za tym skrótem?

DDA – czyli Dorosłe Dzieci Alkoholików. Mówiąc prosto, osoba z wyglądem dorosłego człowieka, który może mieć 20, 30, 40 i więcej lat… lecz w środku, w sercu kryjące przerażone dziecko, bojące się życia, spragnione ciepła, miłości i potwierdzenia swojej jedyności i wartości.

Dlaczego tak się dzieje? Powodem jest dorastanie w domu, gdzie jedno lub dwoje z rodziców jest uzależnione od alkoholu. Nie ma tutaj znaczenia czy rodzic pije tylko piwo i jest prostym człowiekiem, czy też dzieci są wychowywane przez niezmiernie inteligentnego prawnika, który sączy tylko drogie trunki… Jedno jest ważne, jest to osoba chora na chorobę alkoholową, powodującą, że rodzic nie wywiązuje się ze swoich obowiązków wobec dziecka i nie daje mu tego, czego tak naprawdę potrzebuje. Dramat polega na tym, iż dziecko przeżywa pasmo cierpień i dźwiga na swoich barkach problemy dorosłych ludzi… na które zupełnie nie jest przygotowane… Dramat jest tym większy, iż zabierane zostaje mu coś najbardziej cennego – beztroskie dzieciństwo, w zamian otrzymuje role, w dorosłego… rolę, za którą płaci cenę własnego zdrowia, poczucia godności a czasami nieudanego życia. Bywa też tak, iż wyrasta z dziecka alkoholika ktoś niezmiernie wartościowy, osoba idąca przez życie z podniesionym czołem, przeżywając jego głębię, osoba ze szlachetną duszą i ogromną wrażliwością.

Można wobec tego zapytać – czy DDA to szansa, czy tez piętno na całe życie? Dlaczego tak się dzieje, że niektórym udaje się przeżyć swoje życie w sposób satysfakcjonujący, bogaty, wartościowy, gdzie nikt nawet nie domyśla się, że w tle kryje się DDA… niektórym zaś nie wychodzi właściwie nic a w dodatku wpadają w pułapkę uzależnienia i kontynuują dramat wyniesiony z domu…

Odpowiedzi można doszukiwać się w historii swojego życia, w tym co tak naprawdę wydarzyło się w moim domu. To jednak jest trudne… ponieważ trzeba stanąć w prawdzie o swoim pijącym rodzicu, i zaakceptować fakt, iż jest on alkoholikiem… niestety nie wszystkich na to stać. Dlatego dalej żyją w nieprawdzie, cierpiąc i szukając winnych… Drugi problem pojawia się, gdy ktoś uświadamia sobie, iż jego trudności wynikają z alkoholizmu rodzica i wszystkich mechanizmów związanych z tą chorobą, lecz nie wie co z tą wiedzą zrobić… Dobrze, jeśli taka osoba zaczyna szukać, pytać, czytać literaturę o dda. Najlepiej jeśli trafi na profesjonalną terapię, gdzie pod fachowym okiem może zacząć proces uzdrawiania własnych uczuć, brać odpowiedzialność za swoje życie, w końcu wybaczyć alkoholikowi.

Niestety zdarzają się osoby nieuświadamiające sobie, że są dorosłym dzieckiem alkoholika a jednak doskonale radzi sobie w życiu, z którego jest zadowolony. Jest to jakiś dar losu, ale niewielu tego doświadcza…

Jakie problemy mają DDA?

Przede wszystkim ogromne poczucie winy… że to przeze mnie tato pije… że to ja jestem do niczego. Kolejna rzecz – niskie poczucie własnej wartości, które zwyczajnie utrudnia życie, które jak na złość nie chce sobie pójść. Dodajmy także ciągłe poczucie niepewności, szukanie uznania swojej wartości w oczach innych… Następnie cała gama lęków, które zabijają radość z życia, kontakty z innymi, zwłaszcza wchodzenie w bliskie relacje. Do tego poczucie inności, bezradności, niezrozumienia, pewna życiowa sztywność, nieufność wobec ludzi, poczucie ogromnego osamotnienia i niesprawiedliwości. Można tutaj wyliczać jeszcze wiele. Oczywiście nie każdy ma takie trudności i nie u każdego występują one w takim samym stopniu. Z takim bagażem jest zwyczajnie trudno żyć a jeszcze trudniej być szczęśliwym… „tylko” dlatego, że ktoś w domu pił ponad miarę….

Uczciwość jednak nakazuje podać pozytywne cechy DDA, bo takich jest wiele. Przede wszystkim wielka wola walki, o swoje życie, o innych. Ogromna wrażliwość i głębia, pracowitość, zaradność i umiejętność radzenia sobie w sytuacjach stresowych, gdzie inni już dawno potracili głowy… ale nie DDA, którzy takie sytuacje przerabiali wcześniej w rodzinnym domu. DDA są z reguły dobrymi pracownikami, przyjaciółmi którzy potrafią słuchać. Dużo w nich empatii i poświęcenia dla innych, dlatego też duża cześć z nich wybiera zawody wymagające poświęcenia… te cechy, a także wiele niewymienionych to piękny dar, to perła która wyrosła z cierpienia, z ogromnych trudów i traumatycznych doświadczeń.

Mimo tych wszystkich przykrych doświadczeń, bagażu, braku wsparcia i małego wyposażenia na życie wiele DDA potrafi żyć pięknie, co jest ich największym bogactwem i osobistym zwycięstwem w walce o własne życie.

Te kilka akapitów to jedynie lekkie dotknięcie tematyki DDA, na szczęście we wszelkich mediach coraz więcej mówi się tych, którzy niewinnie doświadczyli dramatu czyjegoś alkoholizmu.

Tomasz Kogut


I jeszcze chechy DDA:

Cechy charakterystyczne dla osób z syndromem DDA
- Lęk przed utratą kontroli
- staram się nie reagować zbyt emocjonalnie
-lubie kiedy wszystko jest na swoim miejscu
-czuję się zaniepokojony, kiedy mam świadomość, że nie panuję nad wszystkim
-czułbym się znacznie lepiej, gdybym miał większy wpływ na to, co się dzieje
-ktoś w mojej rodzinie nie panował nad sobą
-w mojej rodzinie miała miejsce przemoc fizyczna lub emocjonalna
-w mojej rodzinie chaos wybuchał zupełnie niespodziewanie

Lęk przed uczuciami
-trudno mi wyrażać uczucia
-często nie jestem świadom swoich uczuć
-czasami myślę, że uczucia są wyłącznie ciężarem
-przeraża mnie, czego mógłbym się dowiedzieć, gdybym pozwolił sobie na jakiekolwiek uczucia
-w mojej rodzinie nie należało wyrażać uczuć takich jak: wina, skrucha, wstyd, lęk, radość, ból
miłość, złość, smutek

Lęk przed konfliktem
-jeśli pojawia się konflikt, staram się rozładować sytuację
-uważam, że konflikty są czymś złym i prowadzą do przemocy
-za wszelką cenę staram się uniknąć konfliktu, dostosowuję się, zmieniam plany
-konflikt w mojej rodzinie oznaczał przemoc
-konflikt oznaczał, że ktoś się na kogoś wydzierał
-w mojej rodzinie konflikt oznaczał, że ktoś mógł mnie opuścić fizycznie/emocjonalnie



-Nadmiernie rozwinięte poczucie odpowiedzialności

-mam skłonność do poczucia odpowiedzialności za wszystko
-jeżeli trzeba wykonać jakąś dodatkową pracę, zgłaszam się na ochotnika
-trudno mi odmówić, kiedy ktoś prosi mnie o pomoc
-pomagałem wszystkim i troszczyłem się o wszystko w mojej rodzinie
-w mojej rodzinie chwalono mnie, gdy zachowywałem się jak dorosły
-to ja w mojej rodzinie fizycznie i emocjonalnie troszczyłem się o mojego ojca/matkę

Poczucie winy

-czuję się winny za odczuwanie jakichkolwiek własnych potrzeb
-często czuje się winny za bycie ciężarem dla innych
-ciągle za wszystko przepraszam
-przepraszam za rzeczy, które nie wymagają przeprosin
-w mojej rodzinie ktoś zawsze był obwiniany
-w mojej rodzinie to właśnie mnie obciążano odpowiedzialnością za rzeczy, za które nie powinienem
odpowiadać
-w mojej rodzinie brałem na siebie winę za to, czego nie popełniłem, po to jedynie, by zakończyć kłótnię

Niezdolność do odprężenia się oraz do spontanicznej zabawy

-zabawa jest dla mnie trudnym zadaniem
-kiedy ludzie śmieją się zbyt głośno, zaczynam odczuwać niepokój
-w znacznej mierze jestem samotnikiem
-mam skłonność, by nie śmiać się bez uprzedniego sprawdzenia, czy inni też się śmieją
-w mojej rodzinie głośny śmiech oznaczał, że sprawy wymykają się spod kontroli
-w mojej rodzinie, kiedy tylko odprężyłem się zawsze zdarzało się coś złego
-w mojej rodzinie zabawa zawsze oznaczała picie

Ostra, bezlitosna samokrytyka

-jestem dla siebie najsurowszym krytykiem
-zbyt szybko się osądzam
-jestem swoim najgorszym wrogiem
-w mojej rodzinie nigdy niczego nie robiłem dobrze
-naturalną reakcją na problemy w mojej rodzinie było obwinianie, "ciche dni" i odrzucenie
-w mojej rodzinie za każdy błąd ponosiło się straszne konsekwencje

Życie w świecie zaprzeczeń

-nie stosuję żadnych zaprzeczeń
-kiedy czuję się zagrożony, przyjmuję pozycję obronną
-czasem wolę skłamać, niż przyznać się do popełnionego błędu
-w mojej rodzinie nikt nie przyznawał się do tego, że ma jakieś problemy
-w mojej rodzinie nigdy nie wiedziałem czego ode mnie chcą
-w mojej rodzinie wszyscy staraliśmy się unikać zajmowania się naszymi problemami

Pozostawanie w roli ofiary

-często czuję się bezradny
-mam wrażenie, że cokolwiek bym nie zrobił, niczego to nie zmieni
-zawsze sprzątną mi sprzed nosa to, czego potrzebuję
-w mojej rodzinie miała miejsce przemoc fizyczna
-w mojej rodzinie na porządku dziennym były wrzaski, krzyki, wzajemne obwinianie
-w mojej rodzinie miało miejsce wykorzystanie seksualne

Zachowania kompulsywne

-mam nałogowy (obsesyjny) stosunek do: punktualności, seksu, schludności, jedzenia, alkoholu, ---pracy, robienia zakupów, korzystania z podręczników autoterapeutycznych, gromadzenia majątku, -hazardu, praktyk religijnych
-Tendencja do mylenia miłości z litością
-przyciągają mnie ludzie, którym mogę pomóc lub których mogę wyleczyć
-mam skłonność do nawiązywania bliższych znajomości z osobami, które zostały zranione lub są trudno dostępne
-największą bliskość odczuwam wówczas, gdy komuś pomagam
-w mojej rodzinie zawsze ktoś miał kłopoty
-w mojej rodzinie byłem dla wszystkich powiernikiem
-w mojej rodzinie być blisko kogoś, oznaczało pomagać mu

Lęk przed porzuceniem

-odejście jest dla mnie niezwykle trudne
-nienawidzę mówić "żegnaj"
-pozostawałem w bliskich związkach o wiele za długo, niż powinienem
-kiedy ktoś bliski wyjeżdża, boję się, że nigdy więcej go/jej nie zobaczę
-w mojej rodzinie ojciec/matka odeszli prawie bez słowa
-członkowie mojej rodziny pojawiali się i znikali bez specjalnego uprzedzenia, a ja musiałem się jakoś dostosowywać
-w mojej rodzinie byłem pozostawiony sam sobie


Myślenie kategoriami "białe" lub "czarne"

-gdy staję wobec jakiegoś problemu, trudno mi wymyśleć więcej niż jedno rozwiązanie
-mam skłonność do myślenia w kategoriach dobro-zło
-zawsze wydaje mi się, że tylko jedna odpowiedź jest prawidłowa
-jeżeli ty masz rację, to ja napewno się mylę
-życie w mojej rodzinie było albo martwą ciszą, albo piekielnym sztormem
-w mojej rodzinie stale posługiwaliśmy się takimi terminami, jak: zawsze, nigdy, bezwzględnie, całkowicie

Zalegający żal

-staram się unikać mówienia o swojej rodzinie
-często myślę "przeszłość jest już zamknięta, nie warto się nią zajmować"
-tak bardzo próbuję nie myśleć o przeszłości, a wciąż mnie ona prześladuje
-pamiętam jak mówiono mi "nie denerwuj się"
-w mojej rodzinie smutek był zabroniony
-w mojej rodzinie smutek był uważany za przejaw słabości
-kiedy opowiadam historie o mojej przeszłości, mam tendencję do odcinania się od swoich uczuć

Zdolność przetrwania

-często czuję się jak bojownik, któremu udało się przetrwać
-często mam wrażenie, że po tym, co przetrwałemw dzieciństwie dam sobie radę z każdą sprawą
-w mojej rodzinie wróg był w domu
-przetrwanie umożliwiła mi moja niezależność
-nauczyłem się, że nie mogę na nikim polegać
-pomimo moich gorących modlitw, nikt w mojej rodzinie nie przyszedł mi z pomocą

Zapoznanie się z tą listą może pomóc w określeniu swoich cech. Niektórzy uważają, że wszystko co ich dotyczy jest "dysfunkcyjne". Może warto jednak dokonać rozróżnienia na te cechy, które mogą być "obciążeniem" oraz na te, które mogą pomagać, być korzystne.
Na te które są mimo wszystko do pozytywnego wykorzystania od zaraz ,oraz na te które sa do poprawy, do”przepracowania”
 
     
laura1981
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-30, 10:08   

Wiem, że on jest DDA, najgorsze że ja też..:( tyle że ja w przeciwieństwie do niego jestem ekstrawertyczką.. zawsze miła, uśmiechnięta, dużo mówię.. ludzie raczej mnie lubią.. on jest cichy, spokojny introwertyk, emocjonalny analfabeta ze tak brzydko powiem, ja starałam się być odpowiedzialna za siebie, za niego, za nas.. on strasznie unikał odpowiedzialności i podejmowania decyzji.. dwa zupełne przeciwieństwa, dwie przeciwstawne osobowości, a jednak jest coś co nas łączy, coś co powoduje że jak się widzimy to chcemy się do siebie przytulić i zapomnieć o wszystkim.. tylko, że on potem wychodzi i wraca do domu rodzicow, tak jakby bał się bardzo zostać w naszym mieszkaniu...chyba jednak lepiej bedzie jesli pozwole mu odejsc, może spotka kobietę przy której będzie czul się szczęśliwy i spełniony... para DDA to nie jest dobry układ::(
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-30, 15:18   

No to oboje na terapię.Oboje do wspólnoty DDA na mityngi.
Ile z siebie ,w sobie odczyatałaś tych cech z tekstu wyżej????

Lauro.........za kryzysy małżeńskie odpowiadają dwie strony........mąż i żona.
I nie jest najbardziej istotne w jakim %...............
Za zdradę ,za rozwód odpowiada ta strona(chyba że jest to obrona konieczna-[u]tu poprawiam dla jasności użyte sformułowanie[/u]-ROZWÓD NIE JEST JEDYNYM I NAJLEPSZYM SPOSOBEM OBRONY KONIECZNEJ-MOŻE BYĆ NIM W RÓWNYM STOPNIU SEPARACJA PRAWNA) która złożyła pozew.Dla ludzi wierzących separacja jest rozwiązaniem zgodnym z nauką kościoła.
Ale jest jeszcze odpowiedzialność ukryta.Niejawna.
Manipulacja,mobing emocjonalny.

Piszesz że jesteś DDA............... jak piszesz jesteś ta "lepszą"DDA.

Wiesz???ja jestem alkoholikiem,trzeżwym alkoholikiem.I też kiedyś wydawało mi sie że ja jestem tym innym,'lepszym "alkoholikiem.........bo nie leżałęm(jeszcze) pod płotem,bo nie piłem tanich win,bo piłem tylko tzw.lepsze alkohole.

Nic bardziej mylnego.Ekstrawertyk....introwertyk.........jak jest DDA to jest DDA.Cechy ma tożsame.Tylko jeden się bardziej(podświadomie) maskuje........drugi mniej.Ma poprostu inny temperament.

Jest takie powiedzenie,slogan........że DDA zawsze szuka jako partnera albo DDA albo alkoholika(czasami potencjalnego).

I to prawda.Wy tez sie szukaliście.............. oboje poranieni...........

Sugeruję ....zanim sie rozejdziecie,to idzcie na terpię.......osobno.....każde na inną grupę.........dajecie sobie np.rok czasu na podjęcie decyzji ostatecznej.

Wybór należy do Was(do Ciebie też)


Pogody Ducha
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 10