Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
nie chce rozwodu...
Autor Wiadomość
rozalka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-09, 10:46   nie chce rozwodu...

znów tu wróciłam.Jest mi cięzko i nie mogę sie pozbierac. moj maz już 2 mc z nami nie mieszka.Ale zamiast być lepiej jest coraz gorzej. on chiał odpoczac a przez ten czas wszyscy na niego naciskali..tak sie nie robi,nie możesz zostawić dzieci i żony,wracaj do nich..ja też z nim wiele razy rozmawiałam ale on uparty powtarzał..nie będę z Wami mieszkał...I im bardziej na niego naciskaliśmy tym bardziej uciekal.Nawet wyłączył na 4 dni tel i zniknął.nikt nie wiedział gdzie jest nawet kumpel u którego ponoć mieszka..ponoć bo dostałam w piątek informację ze on tam nie mieszka...no to gdzie. ZApytac go nie mogę bo wiem ze zmyśli nową bajke.a tak naprawdę podejrzewam ze to będzie romans. Juz wcześniej tak myślałam ale on za każdym razem sie wypierał.nawet jak wyprowadzał się z domu powiedział ze nie ma romansu i pewnie gdyby go miał to łatwiej byłoby mi go wyrzucić z domu ale on NIESTETY nie ma romansu.Ale ja się straszeni nakręciłam. Sprawdzałam czy stoi jego auto u kumpla i niestety nie...ale u przyjaciółki też nie...nie wiem jak sprawdzić gdzie mieszka czy znów mnie kłamie...on twierdzi ze nie ma nic do ukrycia i po co miałby kłamać skoro i tak z nami nie meszka...przez ten czas mówił ze nie chce rozwodu bo on do niczego mu nie jest potrzebny a wczoraj przyznał mi się ze od jakiś 2 tygodni myśli o rozwodzie.a do mnie to nie dociera...ja poporstu nie wierze ze to się tak może skończyć. byłam u psychologa.trochę mi pomógł.wiem gdzie jest problem ale niestety mój mąż musiał by chcieć cos zrobić zeby ratować nasze małżeństwo a on nie chce...jak to stwierdził czuje się zaszczuty przeze mnie przez swoją matkę i moja...ma dosyc wszystkich i wszystkiego. i psycholog powiedział ze tak może być i jedyne co mogę zrobić to pozwolić mu złapać oddech...ale ja nie mam sily.Ciągle o nim myślę, tęsknie.mateusz przychodzi do dzieci ma z nimi dobry kontakt.Kiedy jesteśmy wszyscy razem nikt kto stałby z boku nie powiedział by ze jest coś nie tak...ja już nie ma siły.jestem strzępkiem nerwów.nie mam ochoty na nic.najchetniej spalabym.to chyba moj sposób na ucieczkę od tego...prosze Was powiedzcie jak się z tym pogodzić...ja nie chce zeby on odszedł od nas.. wiem ze to jest mężczyzną z którym chcę spędzić cale zycie a nei tylko 6 lat...jak się pozbierac?
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-09, 16:03   

A może jednak sięgniesz do Dobsona i "Miłość wymaga stanowczości"?????
Bo jak narazie to sama kompulsja bije od Twojego postu.
rozalka napisał/a:
wiem gdzie jest problem ale niestety mój mąż musiał by chcieć cos zrobić zeby ratować nasze małżeństwo a on nie chce...


Oj,oj,oj......mam wrażenie że tak naprwdę to nie wiesz.
A jak on nie che zaczynać...to Ty zacznij od siebie.
Otwórz klatkę.........ale do tego to pewnie musisz dojrzeć.

Pogody Ducha
 
     
januszm31
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-09, 18:19   

witaj Rozalko,u mnie jest lepiej ale sam snuje podejrzenia,bo ciągle brak mi zaufania do żonki.Ale całe swoje życie plany swoje marzenia,powierzyłem Panu Bogu Jezusowi i Matce Najświętszej,dla nas są rzeczy nie możliwe ale nie dla Pana Boga.Obiecuje modlitwę.
 
     
rozalka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-09, 21:15   

nałóg...bardzo zainteresowała mnie Twoja odpowiedz...Do pozycji mam nadzieję ze uda mi się sięgnąć i poczytać trochę.

Piszesz żebym zaczęła od siebie.Próbuje naprawdę.Nawet Mateusz mówi mi ze widzi jak się zmieniłam na dobre ale widocznie to za mało.Musze nadal pracować nad sobą. Zaczęłam chodzić do psychologa,uczę się jak nie być toksyczną żoną. to dopiero początki terapii i mam nadzieje ze pomoże mi w otworzeniu klatki.

Klatkę powoli też otwieram ale masz rację muszę do tego dojrzeć...jeśli możesz napisz mi
coś więcej jak to zrobić...

a co do moich kompulsji- wiem ze nie powinnam tego robić i sama bym na to nie wpadła...pierwszy raz "sprawdziłam" gdzie jest mój maż po wizycie u ....psychologa...Tak tak trafiłam do złego specjalisty który stwierdził ze z tego co mówię to wygląda na to ze mój mąż ma romans a nie stany depresyjne o które ją pytałam i to ona mi zasugerowała żebym sie temu lepiej przyjrzała...a potem wszyscy dookoła pytali "a co wyprowadził się bo ma kogoś?"..kiedy tłumaczyłam ze nie to się zaczynało...a ja się nakręcałam...

Powiedz mi jak mam nad sobą pracować bo tak naprawdę to sama siebie nie poznaję..ja taka nigdy nie byłam...

[ Dodano: 2010-11-09, 21:23 ]
Janusz
dziękuję za modlitwę, wiesz ja cały czas mocno wierzę w to ze nasze małżeństwo da się naprawić. I choć mój mąż mówi, ze tego nie da sie uratować ja wierzę ze dla Pana nie ma rzeczy niemożliwych i kiedyś wysłucha mojej modlitwy.Wiem ze nic nie dzieje się bez przyczyny.Pan wystawił nasze małżeństwo na ciężka próbę ale ja się nie poddam i będę ciężko pracowała żeby nasz związek się odrodził na nowo...
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-10, 08:18   

Rozalka.........zacznij najprościej............od lektury Dobsona"Miłość wymaga stanowczości".I zachowaj spokój -jak dasz radę.A dasz jak powiesz że tylko dziś,tylko 24 godziny spokojnie............a jak za długo 24 h to podziel sobie dobę na 4 czy 6 częsci..............4 czy 6 godzin wytrzymasz na szpilkach..........a potem ???tak samo........tylko dziś,tylko 24 h.
I czytaj .......... czytaj forum,czytaj lektury,straj sie być wypoczęta,wyspana(HALT).
A dalej ???zobaczysz .Naważniejsze jest dziś!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Pogody Ducha
 
     
rozalka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-10, 09:56   

Nałog masz rację najważniejsze jest dziś...a dziś zapowiada się przyjemne.Ja jestem z dziećmi w domu bo chorują niestety ale za to przyjedzie do dzieci tata i spędza razem trochę czasu.Ja planuje chwilkę z nimi posiedzieć a potem mam do załatwienia kilka spraw to chętnie skorzystam z okazji i wyjdę z domu...przynajmniej Mateusz nie bedzie miał poczucia ze cały czas patrzę mu na ręce. Choć w kwestii dzieci nie mam nic do zarzucenia mojemu mężowi..Wiem ze bardzo kocha nasze bliźniaki.A z drugiej strony to ja tak naprawdę nie wiem jak to powinno wyglądać.Czy jak on przychodzi do dzieci powinnam wychodzić z domu czy siedzieć z nimi ,zajmując sie swoimi sprawami. nie wiem zupełnie jak to powinno wygladac...moze ktos ma jakieś doświadczenie i mi coś poradzi
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-10, 10:32   

Rozalko, to jest Wasz - cenny czas. Co chcesz zademonstrować wychodząc z domu? Że obojętną jest dla Ciebie obecność męża, że już nie kochasz? Przecież to nieprawda! Możesz w ten sposób zaszkodzić sobie, bo utwierdzić męża w przekonaniu o słuszności podjętych przez niego decyzji. Bądź szczera, bądź po prostu sobą.
Najpierw wyciszenie, potem spokojna rozmowa o Was i może o swoich uczuciach - prawdziwych...
Może stąd ucieczka męża, bo nie czuje miłości, a tylko chłodne naleganie, kontrolowanie.
Kiedy powiedziałaś mężowi, że go kochasz? Zrób to dzisiaj.

Nie inicjuj rozmów o rozwodzie! To tylko słowa, które nigdy nie powinny paść. Zignoruj je.
 
     
ania4
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-10, 12:46   

rozalka napisał/a:
A z drugiej strony to ja tak naprawdę nie wiem jak to powinno wyglądać.Czy jak on przychodzi do dzieci powinnam wychodzić z domu czy siedzieć z nimi ,zajmując sie swoimi sprawami. nie wiem zupełnie jak to powinno wygladac...


Prawde mowiac mam ten sam problem, z jednej strony wiem ze nalezy otworzyc klatke, dac troche wlasnej przestrzeni, zajac sie soba, nie zmuszac go do mojego towrzystwa. Ale z drugiej przeciez nie chce okazywac obojetnosci, budowac muru i spowodowac ze bedziemy zyc "razem ale osobno". I juz dylemat gotowy: wychodzic? (=zajac sie soba) czy nie wychodzic? (=okazac zainteresowanie)
straaaaasznie to trudne.

Ciekawa wypowiedz Danki 9 kiedys znalazlam tu (post z 20 sierpnia): http://www.kryzys.org/vie...er=asc&start=14
 
     
rozalka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-10, 13:54   

Różo posłuchałam Twojej rady i zostałam w domu.Było tak normalnie.Zrobiłam kawę posiedzieliśmy troszkę opowiadając co u nas.Potem maż bawił się z dziećmi ja gotowałam zupkę.Nie rozmawialiśmy o nas bo on ucieka od tych rozmów wiec nie chce go do niczego zmuszać.Teraz pojechał ale jutro chciałby zabrać dzieci i zostać z nimi do piątku wieczorem.Zabierze ich do teściów bo oni jadą na weekend i dom będzie pusty.
Było fajnie tylko teraz jest tak pusto jak wyszedł.I jak się pojawia i znika to wtedy boli najbardziej...
A i jak wychodził spojrzałam na niego i powiedziałam mu ze ja i tak bardzo go kocham ..i wiesz co usłyszałam...to niedobrze... i pojechał...

Aniu myślę ze klatkę będziemy musiały kiedyś otworzyć i nie po to żeby ptaszek z niej wyfrunął tylko żeby poczuł się wolny.A potem musimy się modlić i prosić Pana żeby ptaszek nie chciał odlecieć na zawsze...

byłam dziś w empiku nie mają niestety Dobsona...szkoda....
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-10, 14:18   

Cytat:
jak wychodził spojrzałam na niego i powiedziałam mu ze ja i tak bardzo go kocham ..i wiesz co usłyszałam...to niedobrze... i pojechał...

Rozalko, czyli myślał, że nie kochasz i w związku z tym to, co robi - nie jest aż tak złe? Skoro kochasz - jest jednak problem... Tak zrozumiałam te słowa.
I dobrze, przyda się mężowi ten niepokój... Może być niepokojem twórczym.
 
     
malta
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-10, 14:20   

Rozalko - na Dobsona w Empiku sie nie doczekasz. Najszbciej jest zamówić przez Merlin - ja miałam z dnia na dzień.
Nie wiem gdzie mieszkasz - bo ostatecznie jak nie dostaniesz - oddam Ci swojego :-)
 
     
rozalka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-11, 12:24   

Dałam radę...wczoraj nie sprawdzałam męża choć bardzo mnie kusiło...ale powiedziałam sobie spokojnie i tak nic tym nie osiągnę a jeszcze pogorszę sytuacje...Dziś Mateusz zabrał dzieci na 2 dni. Przyjechał uśmiechnięty,zadowolony. Za to dzieci troszkę były smutne ze mamusia nie jedzie z nimi. Zresztą jak już jak ich ubierałam to Filip nie chciał jechać.Serducho chciało mi pęknąć. ... nie wiem jak mój mąż wytrzymuje bez dzieci kilka dni. Teraz będzie z nimi całkiem sam teściowa mu nie pomoże.Może tez da mu to coś do myślenia...a ja mam czas dla siebie...muszę odpocząć...
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-11, 12:44   

Rozalko, ostrożnie z tym otwieraniem klatki.
Skoro opanowała Cię aż tak wielka niepewność, że nie wiesz, co będzie lepsze - wyjść, czy pozostać kiedy mąż przychodzi, myślę, że będziesz skłonna do 100% podporządkowania się radom zawartym w książce ... A to mogłoby być niebezpieczne...
To zaledwie dwa m-ce pobytu męża poza domem, póki co brak dowodów na tę trzecią, brak logicznego wytłumaczenia jego ucieczki z domu. Jeszcze wszystko do uratowania, byle działać mądrze...
Każdy człowiek jest inny, nie ma więc sztywnej reguły, według której działając, uratujesz swoje małżeństwo.
Ktoś ucieka z domu, bo rzeczywiście czuje się w nim, jak w klatce... Ktoś ucieka, bo szuka miejsca, gdzie będzie akceptowany, doceniony, kochany. Jeszcze ktoś inny ucieka, bo nuda, bo protestuje przeciwko czemuś tam... Trzeba najpierw skupić siły na dotarciu do przyczyny odejścia, żeby wiedzieć co dalej z tą klatką i czy ona w ogóle tutaj była... Jeśli teraz skupisz się na sobie samej, pokażesz mężowi, że czujesz się świetnie, dasz mu tę "wolność" przypieczętowując ją uśmiechem - on gotów pomyśleć, że jego posunięcie było tym dobrym, a i ewentualne wyrzuty sumienia możesz w nim stłumić... Potrzeba tu bardzo roztropnego działania. Przecież to Ty znasz najlepiej swojego męża, więc i Ty, mając możliwość obserwować jego reakcje (to cenna wiedza i tylko Ty masz do niej dostęp) - powinnaś samodzielnie z niewielkim wsparciem kompetentnej osoby w realu - opracowywać z dnia na dzień plan przywrócenia Wam męża i ojca.
Ostrzegam, bo wiem, że nie należy aż tak mocno brać do serca rad zawartych w jakiejkolwiek książce, czy zaleceń osób trzecich. Gdybym tak czyniła, nie wiem, czy dziś bylibyśmy razem... Masz swoje serce, masz swoją kobiecą intuicję i to (moim zdaniem) na nie powinnaś zdać się w głównej mierze. A każdą radę, owszem - przemyśleć, rozważyć za i przeciw w Twojej konkretnej sytuacji.
To tak na podstawie tego, co powyżej, bo zrobiłaś identycznie, jak Ci podpowiedziałam :-D . Mam nadzieję, że podpowiedziałam dobrze...
Kiedy czujesz się zagubiona, nie wiesz, jakie kroki podjąć... Polecam modlitwę do Ducha Świętego z prośbą o Jego Światło i Radę.
Wolność to stan serca, sumienia, tu się rodzi... To owoc pracy nad sobą, a przede wszystkim - owoc Łaski...
Czy w klatce, czy poza nią - wszędzie mogę być wolnym człowiekiem...

"Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli." Gal 5, 1
 
     
rozalka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-12, 11:09   

RÓżo myslę ze wiem dlaczego mój mąż się wyprowadził...po części na pewno czul się jak w klatce,wiem ze nie czuł się kochany,nie doceniałam go. Powiedział mi kiedyś ze czuje się zaszczuty i gdyby było coś takiego jak samotnia to on chętnie by skorzystał. Czytałam informacje na forum,szukam czegoś dla siebie ale tak naprawdę nie wiem co mam robić.Wszyscy dookoła mówią mi ze mam zadbać o siebie,uśmiechać się i pokazać mu kogo może strącić..ale tak jak piszesz to może być niebezpieczne.z drugiej strony jak się odsunę to może pomyśleć ze pogodziłam się z tym i akceptuje to co robi...powiesz mi a jak Ty " walczyłaś " o powrot Twojego męża.Z tego co czytam Wam się udało...ja chciałabym wierzyć, ze nam też się uda ale czasem jest to takie trudne...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,06 sekundy. Zapytań do SQL: 8