Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Zamknięty przez: administrator
2010-11-30, 12:59
Lustro i matura
Autor Wiadomość
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-30, 09:51   

lustro napisał/a:
tak włąsnie wyglada swiat w oczach mojego męża...
półprawy...półfakty...manipulacje...kłamstwa...
od marca okłamałes mnie tyle razy, ze juz nie wierze w ani jedno Twoje słowo
i okłamujesz nadal przy byle okazji...w prostych małych rzeczach...wciąż


Matura czy słuszysz słowa ŻONY

lustro napisał/a:
nie ma powrotu w ten krąg... ja do niego nie wrócę...
byłes głuchy i slepy i nadal w tym trwasz


hmmm??? lustro te słowa"ja do niego nie wrócę"""- na dziś pozostawy to bez odpowiedzi......oki

matura oto twój wyznacznik...........

BYŁES GŁUCHY I SLEPY I NADAL W TYM TRWASZ
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-30, 10:52   

Bez sensu jest teraz wzajemne obrzucanie się odpowiedzialnością za popełnione PRZEZ SIEBIE grzechy.

Jedno zdradziło, drugie było podłe - bo:

od Boga daleko
zło zagościło w życiu rodziny
oboje wykazują brak umiejętności rozwiązywania w poprawny sposób własnych problemów - czyli poprzez dojrzałą komunikację i postępowanie zgodnie z chociażby etyką, jeśli już dekalog jest mało ważny
oboje wykazują też skrajny egoizm pt. po trupach do szczęścia, cel uświęca środki

A nie dlatego, że mąż/żona był/była taki/taka.

Tak to by było za prosto.

A teraz zamiast poprawiać na każdym polu właśnie te punkty, które przecież zależą od nich samych! - obrzucają się wzajemnie błotem, przerzucają na siebie wzajemnie odpowiedzialność za swoje grzechy, usprawiedliwiają i relatywizują zło, które stało się ich udziałem.

Czy to jest potrzebne do ozdrowienia związku (jeśli już nie małżeńskiego, tylko tako czysto ludzkiego, związku dwojga RODZICÓW (o tej funkcji to już oboje zapomnieli) - nie sądzę.... Kolejne słowa wypowiadane w gniewie....

Tak jakby w życiu liczyło się tylko wyrko, chucie, związki damsko-męskie. Istota życia człowieka - czy to nie smutne?

Są dzieci - ale co z tego? Żryjmy się i rańmy nawzajem, one tego zapewne nie rozumieją, nie dostrzegają, nie biorą wzorców - w przyszłości będą miały zdrowe, szczęśliwe związki - bo to się przecież samo dzieje i przykład mamy, taty nie ma kompletnie żadnego znaczenia.

A to jest moje życie i ja mam prawo do szczęścia w objęciach "mojego pana".
A to jest moje życie i mam prawo do bycia podłym.

Może tak każde zostawi w spokoju przewiny współmałżonka i zajmie się naprawianiem siebie? Wychodzeniem ze swojego własnego bagna?

Smutne.
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-30, 11:18   

Lustro, przy ocenie danego czynu należy uwzględnić motywację.
Odpowiedź tutaj:

Cytat:

Nadal nie chcę jej tracić.


Cytat:
bałem się ,że żona zabierze dzieci i się wyprowadzi.


Kiedy czyni się drugiemu człowiekowi zło, wypadałoby przynajmniej nie oczekiwać, że ten pozostanie bierny.

Cytat:
chroniłam Was - moje dzieci, moich bliskich...ale przede wszystkim Ciebie matura, bo nie chciałam, zeby swiat sie z Ciebie smiał...ze Twoja żona poszła w długą...


Bzdury, kłamstwa :!: Niech nie uważa się za ochroniarza rodziny ten, kto ją niszczy. A wstyd? Winien wstydzić się ten, kto w "długą" poszedł. Bo nie dojrzał do roli, jakiej podjął się, bo okłamał (zdrada to kłamstwo ogromne), bo zamiast szukać rozwiązań problemu - poszedł na łatwiznę, bo przedłożył własne "JA" nad dobro rodziny itp.
To wszystko (zdrady) nie zadziało się samoistnie (można by odnieść takie wrażenie czytając Ciebie), to przecież Ty wybierałaś, to Ty i dziś wybierasz...
Jakże daleko od Prawdy...
Lustro, okłamujesz przede wszystkim siebie samą. Stanąć w Prawdzie o sobie - to bywa bardzo trudne, ale konieczne, jeśli chcesz zobaczyć również w Prawdzie - drugiego człowieka... Na razie tego nie chcesz. Dlaczego :?:
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-30, 11:51   

róża napisał/a:
Lustro, okłamujesz przede wszystkim siebie samą. Stanąć w Prawdzie o sobie - to bywa bardzo trudne...

Jasne że trudne
...a ile tu z tego forum zrobiło to z siebie i naprawde uczciwie co???

pomijam tych jacy skończyli program 1 2 kroków-choc i tu jak skończony po łebkach i mało spójnie to tez nie do końca jest ta parwda....(ale ten program wczesniej czy pózniej wyciągnie to z człowieka i choć to pozytywne)

pisząc to z nagłośnieniem do lustro..napiszmy to samo i do matury...STAŃ W PARWDZIE....chocby dlatego że jego zona o to woła ..o to prosi.....

Rózno napisze tak szczerze od serca..bo przynajmniej jak tak to czuję..

Ja tak łatwo nie wiem kto gorszy,tak łatwo ocena tego mi nie pzrychodzi
bo najzwyczajniej nie wiem.....
..czy ten zdradzający..obierający jawnie z własnego wyboru grzech...

czy ten niby uczciwy ,moze i wierny -ale zakłamany,zaniedbujący i poniżający drugiego człowieka(męża,żonę)...

ale napewno wiem jedno nie nam to OCENIAĆ.....i zadziwia mnie że tak prosto przychodzi niektórym wchodzic w role Boga.......

nieraz warto byc pełnym pokory...

by wysłuchac wołanie dwojaga i ich problemy...........


Pogody Ducha


pozdrawiam

[ Dodano: 2010-11-30, 12:04 ]
Satine napisał/a:
Tak to by było za prosto.

a wszystko zaczyna sie od prostych sparw....
alkoholizm od pierwszego kieliszka
narkomania od pierwszego skreta
pzremoc od pierwszych wzorców z domu....

może niera ztrzeba się zastanowic zatem od czego zaczeła się ZDRADA.....

ale rozumiem ze najprościej jest prawde odsuwac od siebie.....
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-30, 12:09   

Norbercie, nie wiem i nie chcę wiedzieć kto jest lepszym, kto gorszym i uważam, że takie dywagacje nie mogą tu mieć miejsca. Mogłyby co najwyżej utwierdzić w błędnym przekonaniu jedną, bądź obydwie ze stron sporu. Takie oceny nie do nas należą...
Chodzi mi jedynie o Prawdę, żeby nie nazywać grzechu - miłosiernym uczynkiem, bo to dwie bardzo różne sprawy...
Gdzieś tu przewija się piękne, a pominięte zupełnie słowo - przepraszam. Czyżby już utraciło ono swój wydźwięk?

Zdrada jest tak wielkim szokiem dla zdradzonego, że zdradzający nie powinien oczekiwać od niego w taaakim momencie - działań bardzo racjonalnych, roztropnych... Tonący brzytwa się chwyta.
Zdradzający, po prostu nie wiecie, jak to boli... Wiele z sytuacji, jakie wynikają "po" to skutek tej niewiedzy... A ileż kolejnych cierpień niosą one zdradzonemu...
Gdyby tak zastosować prostą zasadę: nie kopie się leżącego?
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-30, 12:34   

róża napisał/a:
Chodzi mi jedynie o Prawdę, żeby nie nazywać grzechu - miłosiernym uczynkiem, bo to dwie bardzo różne sprawy...


Rózo ale nikt nie chce nazwac tego miłosiernym uczynkiem.....
grzech jest grzechem..a miłosierne uczynki??? to najczęściej odzywające sie sumienie

róża napisał/a:
Gdzieś tu przewija się piękne, a pominięte zupełnie słowo - przepraszam. Czyżby już utraciło ono swój wydźwięk?

Oki -ale co zrobic ???jak słowo przepraszam jest w nadużyciu...i jedynie co powoduje to efekt "wymiotny"...
i człowiek nie chce juz słyszeć tego przepraszam bo to jest puste słowo mało oparte na czynach.......

echhhh ..no dobra koniec....tyle mogę...

Pogody Ducha
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-30, 12:40   

Cytat:
Rózo ale nikt nie chce nazwac tego miłosiernym uczynkiem.....

O "ochronę" mi chodzi...
Znam to z autopsji, że przecież w planie było również - chronić... Kłamstwem.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-30, 12:55   

Serdecznie witam:)

Tak Różo
Cytat:
nie wiem i nie chcę wiedzieć kto jest lepszym, kto gorszym i uważam, że takie dywagacje nie mogą tu mieć miejsca.


stacja VII ks.Bronisław Mokrzycki

Przy tej stacji lepiej rozumiemy
prawo zycia duchowego,
że człowiek
choć chce czynic dobrze, czyni źle
i bedąc słabym, upada nie tylko raz,
może upaść po raz drugi.

Powinnismy zatem
uzbroić sie w cierpliwość i wielkoduszność
inie mówić o innych,
a nawet nie myślec w ten sposób:
"Przecież juz raz powiedziałem,
przeciez juz raz przebaczyłem."

Nie szkodzi.
Po raz drugi mozna upaść
i po raz drugi mozna powstać.
I trzeba pomóc bliźniemu
przy drugim powstaniu.

Nie wykorzystujmy cudzej słabości,
że raz i drugi powinęła sie komus noga.
Ponadto ,nie dodawajmy do bólu
i upadków ludzkich
jeszcze jednego upadku,
że popchniemy,
że upokorzymy,
że coś wypomnimy.

Nigdy nie dobijajmy innych.
To podpowiada kultura ludzkiego serca,
a serce chrzescijańskie
jest juz do tego zobowiazane!

Nie wracajmy więc do przeszłości,
chyba ,że jest to konieczne
dla zrozumienia teraźniejszości
i zrobienia odpowiedniego kroku
w przyszłości.
Ale wtedy - w dyskretnej rozmowie
i nigdy po to żeby poniżyć."

Maturo i Lustro bardzo Was pozdrawiam i modlitwa otulam, ufam Chrystuswi i wierzę w siłę modlitwy, szczególnie w Adwencie, i wierzcie mi ,że wszystko będzie się działo ,żeby wasze rany były pozywką dla ZŁEGO , to od WAS zalezy czy chcecie mieć BOGA w małżeństwie, w rodzinie...jeśli nie potraficie ze soba na ten moment rozmawiac , to razem rozmawiajcie z Bogiem w jednej modlitwie ...zapewniam Was , nie ma lepszego lekarstwa ...wszystko zaczyna sie od modlitwy...
Życzę Wam wszystkiego co najlepsze...zblizaja sie ŚWIĘTA, rodzi sie Bóg, obyście zechcieli żeby narodził się w Waszych sercach :) dla Was,a Wy dla Niego :)
Ostatnio zmieniony przez Mirela 2010-11-30, 13:00, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
administrator 
Administrator


Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 154
Wysłany: 2010-11-30, 12:59   Nastąpi ciąg dalszy?

Zamykam wątek na wyznaniu skruchy przez maturę:

matura napisał/a:

Nadal nie chcę jej tracić.
Niestety moje działania rozpocząłem zanim znalazłem się na tej stronie , i gdybym wcześniej się tu znalazł nie popełniłbym wielu błędów.
Niestety jak wielu z Was przeżywam taką sytuację po raz pierwszy.
Okłamałem żonę o sposobie skontaktowania się z teściową tego człowieka ale dlatego , że bałem się ,że żona zabierze dzieci i się wyprowadzi.
Jak widzicie same błędy.
Jeżeli mogę to proszę moją żonę o wybaczenie.
Wiem , że co się stało to już sie nie odstanie. Tak się stało ale bardzo tego żałuję.

Pozdrawiam wszystkich matura


Aby mówić o pojednaniu i przebaczeniu sobie nawzajem krzywd potrzebne jest zaangażowanie obojga małżonków. Warunkiem koniecznym do pojednania z Bogiem i małżonkiem jest przyznanie się do własnych błędów, okazanie skruchy i prośba o przebaczenie - i to bez względu na zachowanie drugiego współmałżonka. To jest warunek minimum. Nie ma w małżeństwie większej krzywdy i podeptania tego małżonka, któremu ślubowało się bezwarunkową wierność jak permanentna zdrada! I nic tej zdrady nie usprawiedliwia. Nic nie usprawiedliwia życia w grzechu ciężkim.

Pozytywem w tej dyskusji na Forum (nie najlepszym miejscu konfrontacji, ale może z woli Bożej w przypadku tych małżonków dobrym) jest otwarcie tej drogi do pojednania na razie przez jedną stronę. Miejmy nadzieję, że i druga strona zechce skorzystać z tej szansy...

A jak zechce skorzystać, to będziemy się wszyscy razem z NIEBEM radować. :) I może wtedy będzie można kontynuować ten wątek...

Może warto sobie wziąć do serca słowa Mireli:
Mirela napisał/a:

Drodzy Lustro i Maturo :)
Dobrze by się stało gdybyście w jednakowym czasie zechcieli pójść do KAPŁANA i poprosić o szczera rozmowę i pomoc, najlepiej zaczynając od spowiedzi.
Nie wiem z jakim mieście mieszkacie, ale polecam KARMELITÓW jesli to możliwe.
Całym sercem jestem z Wami i Waszymi owocami miłosci, dziećmi w modlitwie.
.


Andrzej-admin
_________________
A powiadam wam: Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych; a kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja wobec aniołów Bożych. Każdemu, kto mówi jakieś słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie przebaczone, lecz temu, kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie przebaczone. Kiedy was ciągać będą do synagog, urzędów i władz, nie martwcie się, w jaki sposób albo czym macie się bronić lub co mówić, bo Duch Święty nauczy was w tej właśnie godzinie, co należy powiedzieć. (Łk 12:8-12)
Posłuchaj... (mp3 – 0,94 MB)
Przeczytaj...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10