Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Zamknięty przez: administrator
2010-11-30, 12:59
Lustro i matura
Autor Wiadomość
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-06, 17:16   

Macius napisał/a:
bzykać się z kochankiem


malta napisał/a:
Moze i lustro przeplata swoje wypowiedzi górnolotnym słownictwem co daje złudzenie jej wielkiej inteligencji ( sama sie nabrałam) ale tak naprawde pisze rynsztokowe obelgi do każdej kobiety która się do niej odezwie.


Macius i malta sorry ale chyba przsadzacie.......

potraficie powstrzymac emocje????

...Macius ty przeciez potrafisz.....jakis niz dzisiaj????
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-06, 18:55   

Mam sugestię............... Lustro prosi o nie kontynuowanie wątku......choć czy ma do tego prawo????To watek założony przez Maturę.
Więc nie ma takiego prawa.
Ale sugeruje aby odpuścić juz Lustro-do czasu aż znowu ciekawość ,poczucie krzywdy,poczucie winy wepchnie ją na forum.
Bo tak naprawdę to Lustro ma raczej juz zepsuty komfort bycia "zdradzaczem"(od zdrady)................
Maciuś.......plissss..... nie wulgaryzuj...jakoś mi się tak żle czyta wulgaryzowanie.

Malta...........bądż miłosierna może bardziej.................choć pewnie wiesz ,że miłosierdzie ma niewiele wspólnego ze sprawiedliwością

Lustro.........jak chcesz to idż do kochanka,zdradzaj....racjonalizuj...usprawiedliwiaj się...........manipuluj winą i krzywdą,ich poczuciem.....................rób co chcesz.

A na koniec..................Lustro..........Matura.
Traktaty pokojowe zawierajązwykle dotychczasowi wrogowie.
Przyjaciele nie mają potrzeby zawierać paktów pokojowych.
Do zawarcia układu pokojowego potrzbne są zwaśnione strony.............. jak są w miarę równorzędne siły,to bez warunków wstępnych.Jak jedna czuje się zwycięzcą .....to zmusza drugą stronę do kapitualcji.
Wy macie wybór ..................możecie zacząć bez warunków wstępnych.....albo dalej trwać na własnych okopach.

Wybierajcie...............

Pogody Ducha
 
     
malta
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-06, 19:49   

wiem nałóg - wiem.... juz w momencie klikniecia "wyslij" wiedziałm, ze źle zrobiłam bo dałam sie sprowokować... tylko, ze lustro przychodzi tu w momentach kiedy chce sobie podnieść adrenalinę i "dziubie" zawsze te osoby które jej sie "nie odszczekną"... a to mnie ogromnie boli...
wiele dziewczyn proponowało jej modlitwę, rozmowę, wysyłało jej linki a ona kpi sobie z nich... czyta stare posty, watki poszczególnych osób - nie po to aby pomóc, porozmawiać, dopasowac to do siebie - ale po to aby wiedzieć gdzie kogo uderzyć... jak dowalić żeby zabolało... dla mnie to podłość bo ludzie otwierają sie tu z najintymniejszych tematów ...

Dla mnie bez znaczenia jest co lustro zrobi ze swoim zyciem - nie ma po prostu mojej zgody, zeby wyzywała się na ludziach którzy wyciągneli do niej pomocną dłoń...
To tak jakby przyszła do czyjegos domu i napluła na dywan...
 
     
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-06, 21:17   

lustro

Polecam Ci lekturę wątku "to ja zdradzałam" autorstwa wiary47, na naszym forum, w dziale "Odbudowa związku ...". Jeśli oczywiście jeszcze tego nie czytałaś.

Ciekaw jestem, co doradziłabyś wierze47, aby uratowała swoje małżeństwo
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-06, 21:28   

OK
mili Państwo

zapytajcie maturę skoro to jego wątek
ja ze swojej strony naprawde proponuję go zamknąć

a co do malty - odezwała sie do mnie jedna pani...tak normalnie
a obrywa sie wszytskim - nie tylko paniom...niektórzy coś o tym wiedzą
nigdy sie nie wybielałam...tak dla ścisłości - ale moralizatorstwo moge przyjąc od kogoś, kto moze powiedziec - popatrz na mnie i ucz sie, pozbierałem/am swoje zycie, ta druga strona do mnie wróciła...udało sie!

nie emabluje panów, nie zgadzam sie z wieloma wypowiedziami...pytanie tylko dlaczego oni są mniej rozjuszeni moją osobą?
moze po prostu potrafią czytac - bardziej analityczny umysł?

nie wazne

pozdrawiam wszystkich - pogody ducha kochani

KONIEC
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-06, 23:38   

lustro napisał/a:
moralizatorstwo moge przyjąc od kogoś, kto moze powiedziec - popatrz na mnie i ucz sie, pozbierałem/am swoje zycie, ta druga strona do mnie wróciła...udało sie!

To tak u mnie było - między innymi dzięki temu forum, i pewnie u wielu innych osób.

I o czym to świadczy? Jakąś mądrość wielką uzyskałem i szczególne prawo do 'moralizowania', bo udało mi sie uratować moje małżeństwo? Ja nie mam takiego poczucia... ale może gdzieś znajdziesz takich przepełnionych pychą moralizatorów... może... gdzieś w necie... tacy są.

A generalnie jak się udało - to pewnie ludzie znikają z tego forum. Jest dział Świadectwa od tego żeby zostawić jakiś ślad, tam możesz poczytać, jeśli naprawdę cię to interesuje. Poza tym jest też wielu takich, którzy tylko czytają i z tego jakieś wskazówki dla siebie próbują wyciągać.

A w ogóle - co to za argument? Przecież można pozbierać swoje życie, zmienić co było nie tak - a tej drugiej strony już nie ma... Ot tak sobie lekką ręką skreślasz tych, którzy czekają, są wierni i wierzą że to jeszcze ma sens... ufają, że Bóg ich nie opuści, choć po ludzku nadziei już nie ma. A może to jest najbardziej wartościowy przykład?
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-06, 23:49   

lustro napisał/a:
nie emabluje panów, nie zgadzam sie z wieloma wypowiedziami...pytanie tylko dlaczego oni są mniej rozjuszeni moją osobą?
moze po prostu potrafią czytac - bardziej analityczny umysł?


Jakby było co tu analizować. Nie przesadzajmy, żadnych przecież argumentów nie dałaś do analizy. A sama sytuacja banalna i stara jak świat jest.... Nie Ty pierwsza i niestety nie ostatnia tak postępujesz przecież...

I nawet Twoja postawa jest dość typowa dla osoby w takiej sytuacji i na tym konkretnym etapie. Wiele już takich przewinęło się przez forum, na szczęście sporej grupie w końcu opadają klapki z oczu... Czasami naprawdę pięknie widać przemianę. :)

My i tak czekamy. Nie dzisiaj, to za rok, za dwa z życzliwością i radością powitamy Cię Lustro znowu na forum. Może w dziale Świadectwa? :) I piszę to absolutnie bez cienia ironii, żeby nie było. ;)

Dobrej nocy wszystkim...
 
     
matura
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-07, 01:33   

No właśnie przeczytałem.
Można powiedzieć ręce opadają.
Dlatego na samym początku prosiłem Was wszystkich o modlitwę.
Ciężko się porozumieć.
Każdy może powiedzieć KONIEC ale nie oto przecież w tym wszystkim chodzi.
Postanowiłem zrobić wszystko co w mojej mocy żeby Lustro odzyskać i nie opuszczać choć jest źle.
Proszę Boga żeby jej obmył oczy, przecież dla Niego jest wszystko możliwe.
Kiedyś wcześniej napisałem, że jestem ciekaw czy z nami zostanie do dziś miałem nadzieję.
Zobaczymy.
Odnoszę wrażenie jak by to Ona chciała nas wszystkich zmienić.
Staram się nie tracić wiary w to ,że będzie dobrze, cały czas ją przecież kocham.
Przestaję to wszystko rozumieć i ogarniać.
Ktoś z Was napisał " Twoja żona w tej chwili inaczej nie potrafi" staram się to rozumieć.
Pozdrawiam.
Ten paskudny, okrutny, bezwzględny mąż. Ale zatroskany i szukający rozwiązania.
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-07, 06:55   

Maturo,

w pierwszym swoim poście Lustro przedstawiła nam (i Tobie) kilka swoich zarzutów skierowanych pod Twoim adresem.
Nie zdementowałeś ich, nie sprostowałeś.

Żona zarzuciła Ci kilka bardzo nieciekawych rzeczy - piszę to, jako kobieta.
Trudnych do wybaczenia, zrozumienia - i nie chodzi tu o szczegóły (dlatego nie cytuję, sprawdź sam i sam sobie odpowiedz) - czy to tylko Żonie Bóg ma oczy przemywać?

To, że w żaden konkretny sposób nie odniosłeś się do tych zarzutów, sugerować może właśnie, że jej NIE SŁUCHASZ. A nawet lekceważysz jej punkt widzenia na tę sprawę.
To, że grzeszy teraz i łamie przysięgę małżeńską - to jedno. Nie przekreśla to jej w żaden sposób i nie uprawnia Ciebie, to obrastania w pychę - że Ty nie zdradzasz, więc jesteś punkt do przodu. Nie ma tak.


Owszem, trwa w grzechu - ale to jest jej sumienie i jej decyzja, kiedy z niego wyjdzie.

A co z Twoimi grzechami?

Na ten poważny kryzys, jaki wyniknął - pracowaliście OBOJE i nie wykręcaj się teraz przypominaniem o grzechu małżonki i odwracaniem uwagi od własnych problemów.

Co zrobiłeś sam ze sobą od momentu założenia tematu poza modleniem się i próbą "przemawiania do rozsądku" żonie?

Jakieś refleksje na swój temat? I co dalej po refleksji - jakaś decyzja o terapii, lektury może jakieś?

Co zrobiłeś ze swoim ogródkiem, zanim znowu zaczniesz wypatrywać chwasty w żoninym ogrodzie?

Zanim zaczniecie pracować nad swoim małżeństwem - winniście zacząć pracę nad sobą. Każdy sam musi przerobić najpierw swoje dysfunkcje, stanąć w prawdzie o sobie samym.

Matura - agresja, może hipokryzja, przedmiotowe traktowanie (używanie) żony
Lustro - brak szacunku do siebie samej (poprzez przyzwalanie na przemoc), ale i poprzez przygodny seks

Oboje - braki w komunikacji !!!! Niewłaściwa hierarchia - Boga tam za dużo nie było w tej rodzinie....

Matura - nakłanianie do antykoncepcji
Lustro - cudzołóstwo

Na razie między swoimi ogrodami postawiliście gruby mur. Wzajemnych uraz, niechęci, żalu - mniej lub bardziej uzasadnionego, do tego dochodzą chciejstwa, egoizm, wreszcie grzech. Po co burzyć mur TERAZ?

Po to, by jedno zobaczyło jeszcze wyraźniej, jak zapuszczony jest ogród współmałżonka i wciąż zwracać uwagę na cudze chwasty?

Maturo - kochasz żonę, więc....zajmij się sobą i stań się lepszym człowiekiem. Przede wszystkim dla siebie - ale dobrze by było, gdyby Lustro znowu ujrzała w Tobie tego chłopaka, w którym się kiedyś zakochała i któremu ślubowała.

Ale nawet gdyby nie doceniła zmian. Czy to nie pięknie stawać się lepszym?

Na początek polecam gorąco lekturę "Warto być ojcem".
Tam dowiesz się, że to mężczyzna prowadzi kobietę przez życie w małżeństwie...Tyle, że wiesz - bez wiedzy o sobie samym - kim jestem, jaki jestem dla siebie, innych, żony, dzieci, kim jest dla mnie Bóg - to taki mąż prowadzi żonę, jak kierowca z opaską na oczach prowadziłby auto. MOŻE by jakoś dało się uniknąć kolizji - ale to chyba tylko przypadkiem....

Jedyne czego nie można naprawić, cofnąć - to śmierć.
Reszta jest do naprawienia. Trzeba tylko podjąć decyzję - chcę spróbować i zrobię wszystko, co w mojej mocy.

Eleni przebaczyła mordercy swojej jedynej córki, oczka w głowie całej rodziny. Tyle, że bez zbliżenia się do Boga i oddania mu swoich spraw - nie udałoby się jej to.

A więc....

Najpierw Bóg i wzmocnienie duchowe. bez zbliżenia się do Chrystusa, nie jesteśmy w stanie dostrzec naszych wad i błędów tak wyraźnie. Im dalej od Niego, tym łatwiej nam usprawiedliwiać swoje postępki. "On/ona mnie zmienił", "on/ona tak wpłynął", "bo on/ona".
A przecież to słabość jest - kiedy jakiś inny, ułomny przecież i grzeszny człowiek nas zmienia. To jest do naprawy właśnie. Bez Boga - bez sensu.

Potem my - nasze zmiany. Takie prawdziwe, wewnętrzne, a nie pozorne, malowane wodą.

Potem małżeństwo - z nieustającą pracą nad sobą - bo to jest zadanie już dla nas do końca życia...
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-07, 12:09   

matura napisał/a:
Postanowiłem zrobić wszystko co w mojej mocy żeby Lustro odzyskać i nie opuszczać choć jest źle.
Proszę Boga żeby jej obmył oczy

Ale tego się może nie da zrobić tak jabyś chciał?
Już nigdy nie będzie między wami tak jak kiedyś, nawet jeśli się porozumiecie, zejdziecie i wybaczycie... oby tak się to skończyło...

A ta prośba do Boga... może spróbuj zamówić Mszę Świętą w intencji 'obmycia oczu żonie' to ci ktoś w kancelarii parafialnej zweryfikuje czy to prawidłowe myślenie.
Brzmi to strasznie roszczeniowo... jest twoją żoną, ty ją kochasz (to już dotarło), będziesz się już starał, no to ci się przecież należy.... chyba widzą tam na górze???

matura napisał/a:
Ten paskudny, okrutny, bezwzględny mąż

Tak poważnie było... a na koniec to tak brzmi jakbyś patrzył na to co się u Was dzieje z przymrużeniem oka. Przecież i tak wszyscy wiedzą, że to jej wina...
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-07, 18:06   "Dobre rady czyli jakie ?" ks.M.Dziewiecki

"Nie jest łatwo udzielać dobrych rad. Nie jest łatwo zwłaszcza dlatego, że każdy z nas jest inny i to, co dla jednego jest dobrą radą, dla drugiego może okazać się błędną sugestią. Im dojrzalszy jest człowiek, tym mniej jest skory do radzenia innym ludziom i do mówienia im, co by zrobił na ich miejscu. Taki człowiek wie, że nikt z nas nie może znaleźć się na miejscu kogoś innego. Najchętniej udzielają nam rad ci, którzy sami nie radzą sobie z własnym życiem, na przykład ludzie nieszczęśliwi, rozwiedzieni czy uzależnieni. Nie jest łatwo znaleźć kogoś, kto udzieli nam mądrej rady i kto potrafi zmobilizować nas do skorzystania z tejże rady. Rzeczą jeszcze trudniejszą niż udzielenie mądrej rady jest posłuchanie kogoś, kto takiej rady udziela. Im bardziej ktoś błądzi i im bardziej potrzebuje mądrej rady, tym bardziej chowa się przed ludźmi, którzy potrafią poradzić coś mądrego."

"Najlepsze rady daje nam ten, kto nas najlepiej rozumie i kto nas najbardziej kocha. Tym kimś jest Syn Boży, który stał się człowiekiem po to, by nas upewnić, że jest naszym niezawodnym przyjacielem.
On nam najpierw radzi, byśmy nie czynili zła: nie stawiaj niczego ani nikogo w miejsce Boga! Nie zabijaj! Nie cudzołóż! Nie kradnij! Nie kłam! Nie pożądaj! Chrystus nie tylko radzi nam powstrzymać się od czynienia zła. On radzi nam, byśmy w każdej sytuacji czynili dobro i byśmy Go naśladowali. Radzi nam, byśmy od Niego uczyli się mądrze myśleć, dojrzale kochać i solidnie pracować. Dobra rada to zatem coś więcej niż tylko przestrzeganie przed wyrządzaniem krzywdy samemu sobie czy innym ludziom. Dobra rada to ukazywanie optymalnej, najlepszej, czyli ewangelicznej drogi życia.

Takich mądrych rad w imieniu Jezusa udzielają nam zwykle rodzice, rodzeństwo, przyjaciele, księża, nauczyciele i znajomi pod warunkiem jednak, że każdy z nich sam najpierw słucha rad Jezusa i że sam te rady wypełnia. Wzorem w udzielaniu rad jest dla nas Maryja - Matka Dobrej Rady. Ona słucha Boga bardziej niż samą siebie i daje nam najmądrzejszą radę, jakiej można udzielić człowiekowi na tej ziemi: czyńcie wszystko, cokolwiek Syn mój wam powie! (por. J 2, 5). Warto codziennie modlić się do Ducha Świętego o dar mądrej rady, a także o dar mądrej pokory w przyjmowaniu mądrych rad od innych ludzi."

http://www.opoka.org.pl/b.../md_dobrer.html

Drodzy Lustro i Maturo :)
Dobrze by się stało gdybyście w jednakowym czasie zechcieli pójść do KAPŁANA i poprosić o szczera rozmowę i pomoc, najlepiej zaczynając od spowiedzi.
Nie wiem z jakim mieście mieszkacie, ale polecam KARMELITÓW jesli to możliwe.
Całym sercem jestem z Wami i Waszymi owocami miłosci, dziećmi w modlitwie.

Ufam Bogu ,że doda Wam obojgu odwagi , siły i cierpliwości do usuwania gruzów , by na nowo odnaleźć to co być może tak naprawdę do odkrycia przed Wami.
DACIE RADE !!!:) Tylko najpierw trzeba w to uwierzyć RAZEM przy Panu Bogu !!!
Jesteście oboje wspaniali i wspaniałe macie dzieci, macie teraz i tu , przeszłość niech Was nie przygniata, przyszłość jest Waszą nadzieją ... i nie ważne jest co , kto powie...najważniejsze jest co powiecie sobie nawzajem w ciszy, w kąciku własnych spraw nawet tych rozsypanych...
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-07, 21:12   

[quote="Wujt"]Super wątek! Chyba jeden z lepszych. Mam nadzieję, że lustro i matura to prawdziwe postacie.


tak dla wyjaśnienia...bo mi to umknęło

wujt - ja jestem prawdziwa, całkiem realna i namacalna...

co do matury - jako go ostatni raz widziałam, jakieś 10 min temu, tez był prawdziwy...ale moze lepiej spytac jego samego.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-07, 22:06   

matura napisał/a:
Ktoś z Was napisał " Twoja żona w tej chwili inaczej nie potrafi" staram się to rozumieć.

Matura .....Ja to napisałem ...a skoro starasz sie zrozumiec podpowiem....choc w dużej częsci opisała to satine..........


Matura...chcesz czy nie do takiej postawy doprowadziłes zonę.....decyzje związane z nowym związkiem podjeła sama (i to jest faktem i jej winą).....ale sorry motorem do skrajnych działan byłes ty.....nie słuchasz,a nawet nie starasz sie zrozumiec zony....

postawiła konkretne zarzuty.....

pracowałes na to pewnie przez lata....myslac że bezkarnie można robic ..co robisz...

a zona pokornie bedzie dalej zoną....bo twoja własnośc???....bo tak ma byc???...bo tak musi???....

Matura ale zona zbuntowała sie ...moze i w najgłubszy sposób jaki mozna dokonac ...ale sie zbuntowała....i narazie tego nie zmienisz

i co z tym zrobisz????

-zmusisz do powrotu????
-zmusisz do kochania ciebie????
-zmusisz do poczucia sie zoną????

Matura twoja zona napisala w jakims miejscu ciekawe zdanie....i prywatnie podpowiem ci jako facet -który sam ma cos na sumieniu ....to głównie zwróciło moja uwagę....

o grzechu zaniechania.....i dodatkowo wyjaśnienie do nałoga.....czy jedyna forma zdrady....musi byc zdrada fizyczna.......

hmmmmm a ja myslę matura że tu bardziej idzie o zdrade emocjonalną-rozumiesz poczucie emocjonalne bezpieczeństwa

Matura idac tropem myslowym satine...napiszę tylko to
straciłes zaufanie.....odebrałes w zonie poczucie bezpieczenstwa.....zaburzyłeś wartośc kobieca.....zamiast ochraniac dobijałeś........

Wiec nie dziw się że nagle pan od kawy....staje sie super facetem.....

Nie popieram bynajmniej ZDRADY(jakiejkolwiek)

....ale to jest tak jak byc łasym dzieckiem i stac przed wystawa sklepu ze słodyczami.....czy rozumiesz??? ....trzeba mieć albo wielki upór wewnętrzny by nie poddac sie łakomstwu....albo miec w sobie wielka wiare że to dla mnie szkodliwe.........

A wiare w zonie niestety zaburzyłes i pewnie wielokrotnie zaburzałeś.....
zatem utrata wiary...utrata nadzieji.....spowodowała złe ruchy.....jakie z czasem cisną

I jak znam zycie ???? to lustro juz sama to powoli odczuwa.
A czym wiekszy bunt w niej samej na dokonywane moralizowanie jej na forum...tym bardziej widać jej strach na wiarę że mozesz dac jej spokój i bezpieczenstwo.

Co zatem dalej???

chłopie bierz sie za siebie...naprawiaj siebie....ustal dokładnie co i za co ma do ciebie żal zona .....a dopiero dalej szukaj drogi by przemyc oczy zonie.....
i pamietaj jak to napisał Macius jak będzie tego przemycia chciała sama

A teraz lustro....

echhhhhh to ze ktos jest fajny...to ze z kims fajnie mi sie gada....to ze ktos mnie rozumie....to ze ktos odnalazł kobiecośc.....

Nie znaczy fcale ze ten ktos w konfrontacji zycia codziennego ..prawie 24 godziny zyjac obok....bedzie wciaz taki sam...
wyrozumiały,zabawny,smieszny,troskliwy,zakochany,pomocny........


Bo zwiazek to tak jak pisze nałog pernamentny kryzys....a ja dodam wiecej to poligon sprawności.....i gdy radość dzieje sie tylko z doskoku...to zasze jest kolor..i cudnie....
starcie w codziennosci pokazuje dopiero ile z tego sie zatraca....

i łapiac sie za to trzeba przede wszystkim zadac sobie pytanie

Czy stac mnie na kolejne rozczarowanie????



pozdrawiam i Pogody Ducha
 
     
matura
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-08, 00:59   

Witam Was wszystkich.
Przeczytałem co napisał NORBERT w ostatniej sentencji i wygląda na to, że on najlepiej to czuje.
To prawda, że nie dałem mojej żonie potrzebnego oparcia , zachwytu jej kobiecością, zapuściłem się. Nie wiem jak i kiedy dokładnie tak się stało.
Jak powiedziała moja żona, że kiedyś byłem zupełnie innym człowiekiem.
Może zgubiła minie rutyna codzienność życia.
Wiem też, że bardzo żałuję tego co się stało i próbuję to jakoś ogarnąć.
Będąc z Wami zdałem sobie sprawę z tego co tak naprawdę się stało.
A prosząc Boga o pomoc w mojej zmianie wiele rzeczy odkrywam.
Próbuję rozmawiać z żoną ( bardzo Jej za to dziękuję, że nie odsyła minie na przysłowiowe drzewo) na ile to możliwe.
Wieżę i mam nadzieję, że jeszcze nie jest pozamiatane.
Ze jeszcze wszystko przed nami a nie za nami.
Ze wszystko można jeszcze uratować naprawić i że nie jest jeszcze za późno
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 11