Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
Wysłany: 2010-09-06, 12:04 Nie mam pomysłu na budowe miłości
Witam wszystkich mam na imie krzysztof jesteśmy z żona od 13lat z czego 6 po ślubie , mamy czteroletnią córeczke.
Od zawsze mieliśmy trudności w porozumiewaniu sie. Żona będąc jeszcze panną zdradziła mnie z swoim kolegą ze szkoły
chodziliśmy wtedy ze sobą około 2lat. Wróciliśmy do siebie po kilku miesiącach i to była moja zasługa i moje starania
i moje wybaczenie. Już wtedy zaczoł mnie zastanawiać jej brak poczucia winy z powodu zdrady. Tłumaczyła się że nie wie
dlaczego to zrobiła itd. napewno to znacie. Po siedmiu latach znajomości wzieliśmy ślub i zamieszkalismy u moich
rodziców tak zwany klasyczny błąd. Stosunki między tesciową a synową nie układały sie najlepiej delikatnie mówiąc.
Po ośmiu miesiącach po ślubie przyłapałem żonę na drugiej zdradzie takzwany kolega z pracy i niby tylko smsy.
Zrobiłem awanture nie na żarty poprostu nie wytrzymałem gdyż pół roku wcześniej do rodzinnego domu wróciła siostra
bo jej mąż zrobił sobie dziecko z inną kobietą i była w trakcie sprawy rozwodowej i atmosfera w domu była ciężka.
Żona odeszła do swojej babci ale tylko na jeden dzień , oczywiście ja pojechałem po nią i zabrałem do domu.
I znów tłumaczyła że nie wie dlaczego i tak dalej. Powiedziałem że jej wybaczam i powiedziałem że ją kocham.
Ona nie odpowiedziała nic nawet mnie nie przeprosiła za drugą zdrade. Zaczołem sie zastanawiac , analizować szukać błędu.
Doszedlem do strasznego odkrycia a mianowicie żona tak naprawde nigdy nie powiedziała że mnie kocha tak sama spontanicznie
nie na zasadzie "ja Ciebie też". Dalej analizowałem i uprzytomniłem sobie że nigdy do mnie nie przychodzi się sama
poprzytulać , pogłaskać. Życie seksualne mieliśmy udane (tak mi się wydawało :) ) Po dwoch miesiącach od zdrady zaszła w ciąże
to jakby ze strachu przed jej odejściem przyśpieszyłem decyzje o poczęciu dziecka. Myslałem że to zcementuje nasz zwsiązek
na zawsze. Po urodzeniu dziecka kontakty na lini teściowa-synowa sięgneły dna a nawet niżej , po 9 miesiącach w wielkiej
awanturze wychodziłem a raczej uciekałem z dzieckiem na ręku i z płaczącą żoną do jej matki na dwu pokojowe mieszkanie
z jej synem i synową. Szwagier i szwagierka pracowali na nockach tzn w dzień spali a w nocy ich nie było.
Jednym słowem wyszliśmy z bagna prosto w szambo. Po pół roku awantur i różnych scen szwagier się wyprowadził i tesciowa
również poszla mieszkać do swojej matki żeby się nią opiekować. Nareszcie sami nie na swoim ale sami. Myślałem że nic
więcej nie trzeba do szczęścia. Ale moja zona jest bardzo pracowitą osobą i tylko jak mogła iść do pracy od razu poszła
Z moimi rodzicami się pogodziliśmy bardzo szybko , praktycznie po 2 miesiącach. Z moją tesciową też byl dobry kontakt.
Wracając do pracy żony , przychodziła zmęczona zajmowała się dzieckiem i szła spać z dzieckiem. Ja byłem odsunięty odtrącony.
Zaczołem walczyć o zmiane tej sytuacji. Na początek banalnie wypad do teatru na kolacje do kina płatki róż w łóżku szampan
Nic nie pomagało niby bylo dobrze ale to nie to , dodam że przez cały czas nie bylo kocham cie i spontanicznych przytuleń.
Założyłem temat na forum kafeterii i tam pewna kobieta zrobiła mi tak zwaną ostrą jazde że to wszystko moja wina gdyż w
jej oczach nie byłem meszczyzną ponieważ po urodzeniu dziecka nie zapewniłem jej intymnosci i nie ustawiłem teściowej do pionu
i nie pokazałem wszystkim kto jest dla mnie najważniejszy. Dowiedziałem sie o sobie że wogóle jej nie pomagam tylko wrecz utrudniam
jej życie. Mniej więcej wszystko się zgadzało. Postanowiłem radykalnie zmienić się i swoje życie. Zaczołem sprzątać gotować myć naczynia
pomagać przy dziecku nie dąsać sie na odmowy sexu itd. W konću przeprowadziliśmy poważną rozmowe i ja zapytałem się dlaczego ona nigdy
nie mowi mi że mnie kocha? Powiedziała że nigdy tego nie czuła i nie czuje!! Świat mi się lekko zawalił.
Ale mimo to zmieniałem się i czekałem. Efekty moich zmian były widoczne tak bardzo że nawet moja rodzina to zauwazała
i znajomi również. Żona zaczeła zmieniać podejście do mnie , zaczeło naprawde żyć sie nam lepiej. Jakos pogodziłem się z tym
że nie mowi mi że mnie kocha ale widocznie ten "model" tak ma.Ja przez to również przestałem jej to mówić.
I przyszedł cudowny rok 2009 zrobiliśmy oboje prawo jazdy ja na autobus ona na osobowe kupiliśmy sobie nowe auto
bylismy na super wakacjach i pod koniec roku kupilismy nasze własne mieszkanie. Rok 2010 zaczoł się duzym wyciszeniem był duży
spokój , spokój który mi się nie podobał i nie pomyliłem się wybuch nastąpił w rocznice powstania warszawskiego. W tym dniu
mialem własne powstanie przyłapalem żone o 5rano jak wysyła smsa do kolegi z pracy. Chyba nikt nie ma wątpliwości że o 5 rano nikt nie
pisze służbowych smsów.Tym razem chciałem sprwe wyjaśnić raz na zawsze albo mnie kocha albo nie.Powiedziała że nie wie co
do mnie czuje że chciała by poczuć to zakochanie zauroczenie ale nie czuje tego do mnie i nigdy nie czuła nawet w dniu ślubu.
Walczyłem z tym aż do wczoraj kiedy odnalazłem to forum i wysłuchałem rekolekcji pt "Kryzys w małżenstwie" Zostawiam wszystko Panu Bogu bo
już nie mam pomysłów na walkę i sam już sobie z tym nie poradzę. Przyjmuje to cierpienie i będe czekał. Dodam że czuje się jak główny bohater z filmu American Beauty bo niby mam wszystko a tak naprawdę to nie mam nic.
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2010-09-06, 14:25
Krzysztof1506 napisał/a:
Zostawiam wszystko Panu Bogu bo
już nie mam pomysłów na walkę i sam już sobie z tym nie poradzę.
W sumie - najważniejsze już wiesz I zrobiłeś już bardzo dużo, tak po ludzku patrząc....
Pozdrawiam
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2010-09-06, 19:14
Witaj Krzysztofie na forum , to wielka kopalnia wiedzy , a w Poznaniu masz nasza sycharowską grupę ,
Dziękuje za miłe przyjęcie i zaproszenie i za to że jesteście
Pozdrawiam
m.z. [Usunięty]
Wysłany: 2010-09-06, 20:07
Witaj!
Ja zacznę od kilku Twoich słów:
"Wróciliśmy do siebie po kilku miesiącach i to była moja zasługa i moje starania
i moje wybaczenie."
Nie mamy nic czego nie dał by nam Bóg,mówisz "MOJE" zapomnij o moje pomyśl o "WASZE, NASZE itd."
Wiesz dobrze że się zmieniasz bo w sumie na drodze do Boga i naprawy małżeństwa trzeba zawsze zaczynać od siebie.mogę Ci polecić ten film http://www.youtube.com/re...nioodporny&aq=f
warto go zobaczyć, może z żoną
pozdrawiam
Z Panem Bogiem
m.z.
Krzysztof1506 [Usunięty]
Wysłany: 2010-09-08, 18:53
Pisałem że nic nie będę robił ale jednak nie potrafię usiedzieć na miejscu i załatwiłem
terapie małżeńską i żoneczka się nawet bardzo chętnie zgodziła. Zaczynamy za tydzień trochę się tego boje , ma strach że usłyszę znowu że to moja wina. Wczoraj się kochaliśmy i było cudownie na końcu powiedziałem jej że ją kocham a ona znowu to przemilczała. To jest okropne nienawidzę tego nie mogę tego znieść. Na szczęście Pan Bóg zabrał jej poprzednią prace ale za to dał jej teraz pracę gdzie będzie jeszcze większy kontakt z mężczyznami :(
co o tym myśleć ? Czy to jest wystawienie na próbę? ale jej czy mnie? Nie wiem
Agnieszka [Usunięty]
Wysłany: 2010-09-09, 07:26
witaj Krzyszto
Lektura nr 1 James Dobson " Miłość potrzebuje stanowczości "
Krzysztof1506 [Usunięty]
Wysłany: 2010-09-20, 20:08
Dziś jesteśmy właśnie po pierwszej wizycie u psychoterapeuty. Mam mieszane uczucia:(
Wyszło na to że żona nie będzie się przy mnie otwierać na terapii tylko raczej osobno będziemy musieli chodzić. A po wyjściu z gabinetu powiedziała że ona nie widzi sensu dalej tam chodzić razem czy osobno. Zaznaczę że terapeuta powiedział że mamy poważny problem. Żona dostała propozycje pracy kelnerki w restauracji tzn praca na weselach i innych imprezach tzn noc,alkohol,hotel,faceci z każdego rodzaju. Zgodziłem się wbrew sobie. Przez to poczułem się silniejszy i ostatecznie ją uwolniłem jak ma kogoś znależć to niech znajdzie i odejdzie ode mnie. W nic już nie wierze że sam mogę cokolwiek zmienić. Czytając wiele artykułów na temat zdrad itd często padają sformułowania że ktoś zdradził bo ona on nie dawal jej tego smego itd że to zdradzeni mają się zmieniać poprawiać itd. Mam takie odczucie że ze zdradzonych robi się winnych a ze zdradzających ofiary. To by znaczyło że jak ja zdradzę to ta druga będzie się dla mnie zmieniać? heheh Dziś mam ochotę się poddać. Coraz częściej wyobrażam sobie w marzeniach kobietę która mnie kocha ponad życie dla której jestem wszystkim i widzę jak jej oczy błyszczą na mój widok. Coraz częściej zaczynam patrzeć na swoją żonę innym spojrzeniem , zaczynam sam siebie pytać dlaczego ja ją tak bardzo kocham? i nie wiem.
katblo [Usunięty]
Wysłany: 2010-09-20, 21:14
No, jest taka mądra sentencja "ile grzechów w narzeczeństwie, tyle krzyży w małżeństwie".
Warto odpowiedzieć sobie na pytanie: Czy naprawdę chcę ratować to małżeństwo?
Jeśli tak, trzeba zacząć od Boga, bo jak On jest na swoim miejscu, to wszystko inne jest na swoim miejscu...
Przechodziłam niedawno piekło, teraz wierzę że żeby zbudować coś na nowo, coś na fundamencie prawdy i prawdziwej Miłości, to co było tylko grą pozorów i fasadą, musiało lec w gruzach...
Witaj na forum, pozdrawiam!
Krzysztof1506 [Usunięty]
Wysłany: 2010-09-21, 13:26
Jestem sam w domu i czuje jak ta samotność otacza mnie ze wszystkich stron. Siedzę teraz i płacze a raczej wyje. Zawsze miałem tyle pomysłów a teraz zupełna pustka. Powoli dociera do mnie że nikt mi nie pomoże ani terapeuta ani to forum. Jestem skazany na czekanie co będzie dalej. Życie bez miłości jest takie bezsensowne i puste. "Każdy chce być kochanym a nikt nie chce kochać" Mam pytanie czy istnieje jakaś dobra lektura jak być wzorowym mężem napisana przez psychologów?
w.z. [Usunięty]
Wysłany: 2010-09-21, 20:30
Krzysztof1506 napisał/a:
Powoli dociera do mnie że nikt mi nie pomoże ani terapeuta ani to forum.
Dokładnie tak, tą siłę musisz sam znaleźć w sobie.
Z tego co napisałeś odniosłem wrażenie, że Twoja żona jest jeszcze bardzo niedojrzałą osobą. Niestety praca, o której napisałeś może być gwoździem do trumny Waszego małżeństwa.
Musisz chłopie "na sygnale" lecieć do Jezusa i Maryi i prosić o łaskę uzdrowienia i nawrócenia żony.
Tu po ludzku ciężko już coś doradzić.
Oglądałeś American Beauty, mam nadzieję, że Ognioodpornego też.
Agnieszka [Usunięty]
Wysłany: 2010-09-21, 21:46
Krzysztof1506 napisał/a:
Mam pytanie czy istnieje jakaś dobra lektura jak być wzorowym mężem napisana przez psychologów?
Miłość i szacunek Emmerson Eggerich
Co każdy mąż chciałby aby jego żona wiedziała o mężczyźnie J. Dobson
Dzikie serce J Eldrege
Pełnia serca
Moc modlitwy męża Omartian Stormie
Tylko dla mężczyzn. Prosty i jasny przewodnik po duszy kobiety
Shaunti Feldhahn, Jeff Feldhahn
Witaj,
starasz się i zabiegasz, ja robię to samo, tylko jestem tą która zdradziła. Chyba nie można starać się w nieskończoność, sam w pierwszym wpisie napisałeś, że oddajesz to Bogu.
Życzę Ci aby Twoja żona przejrzała na oczy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.