Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
juz po wszystkim ?.....cdn
Autor Wiadomość
anabell
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-01, 12:58   juz po wszystkim ?.....cdn

Dodano: 2010-09-01, 13:53 ]
Chciałam powiedzieć....że jest ciężko.......trudno jest kochać człowieka po rozwodzie.......w sercu jest samotność, ból, dodatkowo przychodzą wątpliwości czy to ma sens......czy jest sens cierpieć i modlić się......za człowieka który nieustannie atakuje. Człowiek zaczyna myśleć, że jemu też może należy się szczęście, człowiek u boku kochający, szanujący.
Jestem w takim nastroju, może przez pogodę....przez deszcz i panującą szarość.
Nie rozumiem tego wszystkiego.............gdy nie chciałam się zgodzić na rozwód....było źle....wyzwiska, ataki, szantaże.......gdy zgodziłam się........bo nie miałam siły na tą straszną szarpaninę przed sądem............też jest źle.................mąż widocznie ma potrzebę jakiegoś chorego kontaktu ze mną.....zaczęły się dyskusje......że jak bym była taka czy inna to byśmy się nie rozeszli.....dalej ataki....jakieś wyzwiska......jakieś niepochlebne opinie na mój temat......pretensje, że za wysokie alimenty, za wysokie poniósł koszty na prawnika itp jakieś próby zainteresowanie mnie na siłę jego życiem kochanki życiem....jakby mi chciał pokazać, patrz co straciłaś....jak mi się świetnie układa.....choć jego zachowanie i agresja i złość którą ma w sobie mówi co innego.
Staram się nie reagować....odcinać emocje.....odpowiadać rzeczowo, logicznie albo wcale.....nie kontynuować rozmowy jak zaczynają się wyzwiska itp......jednym słowem wyznaczać granice.......jesteśmy jednak skazani na kontakt ze sobą, mamy córkę więc musimy się komunikować.....nie daje się prowokować........nie chcę atakować.....nie płaczę.....nie dzwonię.....nie wyzywam .......nie szukałam i nie szukam kontaktów z jego kochanką.....chociaż powiem szczerze myślałam o tym........ale jest mi tak smutno.....staram się znosić z godnością....spokojem......radzić sobie......on widzi, że się nie daję.....że rozwiązuje problemy....że chociaż odszedł i mnie okrutnie zranił........i dalej chce ranić.....nie poddaję się....nie załamuję....a dlaczego tak postępuję......ma to czego pragnął.........czego jeszcze chce ode mnie? Nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem.
_________________
Bóg jest Miłością.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-01, 17:03   

Nie sposób tego zrozumieć. Próby to strata energii. Próbowałam sama bardzo długo, i bezskutecznie. Granice wyznacz. Przyjmij, że to Twój krzyż. Ten najbardziej do Ciebie pasujący, własny i jedyny. Przytulam!
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-01, 21:53   

anabell napisał/a:
dlaczego tak postępuję......ma to czego pragnął.........czego jeszcze chce ode mnie? Nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem.
_________________



to akurat proste,
chce przerzucić cała wine i odpowiedzialność za wasze małżeństwo i jego rozpad na ciebie, byś czuła sie winna, pogrążyć cie całkowicie,
tylko, że twój spokój pozorny jaki widzi nie daje mu tej satysfakcji,
i o to chodzi, byś nie dawała mu powodów do takiego odczuwania,
plus byś sama zaczęła myślec pozytywnie o sobie,
co zapewne czytając twój post idziesz powoli w tym kierunku, swoim krokiem
bo jak piszesz powoli sie wyciszasz i zaczynasz akceptować swoją sytuacje w jakiej sie znalazłaś.
Najgorszą rzecza jaką można robic w takiej sytuacji to dać sie pogrążyć a co za tym idzie drastycznie obniżyć poczucie własnej wartości, i czuć sie winnym i wciąz usprawiedliwiac.

to pogrążenie byś jeszcze bardziej czuła się winna,
pamiętaj, ty odpowiadasz tylko za siebie za to jaką byłaś żona a nie za to jakiego masz męża. co robi czy czego nie robi
To jego problem i nie staraj sie nawet zrozumieć dlaczego?
bo to jego braki jakie on musi przepracowac by byc dojrzałym dorosłym odpowiedzialnym za swoje czyny człowiekiem.
Nie przepracujesz tego za niego, żadna, nawet największa miłośc, twoja chęć pomocy nie sprawi, że bedzie chciał sie zmienić jesli on sam nie uzna, że ma problemy i powinien coś z tym zrobić.

A osoby takie,które chca pomóc takiemu człowiekowi wpędzają sie tylko niepotrzebnie w poczucie bezradności, niemocy, zaniżając swoją wartośc tylko dlatego, że im to nie wychodzi, ze mimo licznych starań, poświęceń nic to nie daje oprócz poczucia skrzydzenia i niemocy,
udaje sie to tylko wtedy gdy osoba zainteresowana tego sama chce dla siebie,
wtedy taka pomoc jest zasadna i ma moc sprawczą
ale
- tak wiele robie, poświęcam się a on tego nie widzi tylko jeszcze mocniej pogrąża i obwinia sama osobe pomagającą,
bo często dochodzi do sytuacji nadmiernej nieświadomej oceny zachowań tej osoby i poprzez to staje sie pomoc fanatyczna i z góry skazana na przegraną

Tak to działa, osoba mająca problemy ze soba widząca starania innych gdy tego nie chce czuje tylko wewnętrzną krytyke i osąd siebie, który mu sie nie podoba,
i chce sie widziec fajnym i uczciwym bez względu na to co robi.
I nalezy mu pozwolić widziec sie takim jakim chce sie sam widzieć, z podkreśleniem stawiania granic krzywdzenia mnie takimi czynami.
Jedni dochodza do prawdy o sobie inni nigdy tego uczucia nie doświadczają, zyją w poczuciu iż ktoś ich niesprawidliwie osądza, krytykuje co jeszcze mocniej wzmacnia w nich poczucie iż świat i ludzie sie na nich jeszcze nie poznali.
Nie chcą znac prawdy o sobie, a starania takich osób chcących im pomóc są dlatego bezowocne i skazane na klęske.
jak tu mówią poduche spod tyłka zabrac i pozwolić zyc swoim zyciem ze wszystkimi konsekwencjami tego, i pozwalaniem na zycie we własnym świecie iluzji tego kim naprawde jest.
w mysl zasady
Świat, ludzie, ja nie jestem po to by zaspokajać twoje potrzeby. Dzieci mają to szczęście by przez kilka lat ktoś je zaspokajał. Ty jesteś już duży i możesz zadbać o swoje potrzeby..SAM!.
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-02, 23:04   

Twój mąż ma poczucie winy - wie , że źle zrobił i chce Ciebie w to "ubrać"- że to Twoja wina bo nie chce myśleć , że to z nim jest coś nie tak. Nie chce wziąć na siebie ciężaru w postaci rozbitej rodziny . Im bardziej będziesz spokojna i wyważona i w porządku - tym bardziej będzie się wściekał - nie ma kogo "ubrać" w swoje uczynki- prowokuje Cię , żebyś zrobiła coś , co mógłby obrócić przeciwko Tobie - żeby mógł do kogoś powiedzieć : widzisz jaka ona jest , dlatego musiałem się rozwieść. Kiedy nie może tak powiedzieć czuje się źle bo poczucie winy - to bardzo przykre uczucie , dające dyskomfort .
Zajmij się sobą - nie daj mu sie wyżywać na sobie. Dziecko narozrabiało a teraz tupie nóżkami . niech tupie - byle daleko od Ciebie.

[ Dodano: 2010-09-03, 00:06 ]
Nie uważam tego za Twój krzyż - to jego emocje i jego krzyż.
 
     
artuana
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-03, 18:01   

Mój mąż zachowuje się podobnie jak Twój, Anabell, bo też okazuje mi tylko złość i agresję.
Dzięki Bywalec ;-) za Twoją odpowiedź, bo odnoszę ją też do mojej sytuacji.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-03, 18:33   

anabell, artuana,

Módlmy się o uzdrowienie relacji międzyosobowych
Jezu, Ty nas wzywasz do miłości braterskiej a szczególnie do
miłości rodzinnej i małżeńskiej; prosimy Cię, ulecz łaską swoją chore
relacje trapiące powyższe osoby. Usuń wrogość serc, rozprosz mroki
podejrzeń i oskarżeń. Niech w naszych rodzinach, wspólnotach i
miejscach pracy zapanuje błogosławiony pokój. Ześlij na nas Ducha
Swego, Ty, który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

Módlmy się. dla osób dorosłych, o uzdrowienie z ich chorób,
bądź fizycznych, bądź psychicznych, bądź moralnych:

Panie, Ojcze Święty, Wszechmogący Wieczny Boże, który z
nieprzebraną dobrocią ojcowską strzeżesz swoich stworzeń,
przybądź łaskawie z pomocą na wezwanie Twojego Imienia. Uwolnij
wspomniane sługi Twoje od chorób, które je dręczą i obdarz pełnym
zdrowiem. Podźwignij ich. swoją prawicą, utwierdź mocą; ochraniaj
potęgą i przywróć ich Świętemu Kościołowi Twojemu w stanie
upragnionej pełni sil. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
 
     
anabell
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-07, 10:43   

Dziękuję wszystkim za odpowiedzi....
Nirwana masz rację nie sposób tego zrozumieć.....i może lepiej nie starać się rozumieć i analizować zachowania męża.......póki on nie będzie chciał .....zastanowić się nad sobą.....lepiej zająć się sobą....co też staram się robić.....
czerwona......nie będę dawała się ubrać w jego gierki......niech sobie tupie....ciekawe co wytupie ....może jedynie nasypać sobie więcej piasku w oczy..... mam chwilami taki obraz jego jako małego chłopca w piaskownicy...............
bywalec dzięki za Twój głos.....
bywalec napisał/a:
to pogrążenie byś jeszcze bardziej czuła się winna,
pamiętaj, ty odpowiadasz tylko za siebie za to jaką byłaś żona a nie za to jakiego masz męża. co robi czy czego nie robi
To jego problem i nie staraj się nawet zrozumieć dlaczego?


Tak zastanawiam się jaką byłam żoną.....skąd wynikało moje zachowanie....do
czego prowadziło.....w jaki sposób przyczyniłam się do kryzysu.......masz rację bywalec....odpowiadam za swoją działkę.......za swoje czyny.....nie za jego wybory....i decyzje. Stwierdzam, że byłam sfrustrowaną i zagubioną żoną i niejednokrotnie zranioną.... w momencie kryzysu zamiast szukać fachowej pomocy....skupiłam się na swoich emocjach....brakach ......oczekiwaniach.....dając wciągać się w niepotrzebne kłótnie lub wywołując je sama.......pozwalałam na bezsensowne ranienie i sama raniłam.....teraz może troszkę jestem mądrzejsza......ale teraz już po wszystkim.....między nami wielka przepaść......stoimy na dwóch odległych brzegach.....i nie ma mostu.......

Kinga2 dziękuję za przepiękne modlitwy.....skąd Ty je bierzesz....:) na prawdę są potrzebne.....

Chciałam powiedzieć....że w sobotę spędziliśmy z mężem kilka godz. chyba pierwszy raz od rozstania w tamtym roku.......spotkanie przebiegło jakoś miło jak na całą sytuację. Musieliśmy załatwić zakupy dla córki....i mój mąż był przy tym bardzo sympatyczny....chociaż początkowo.....nie chciał słyszeć....o wykładaniu dodatkowych pieniędzy....bo jak stwierdził mam alimenty....zaczął jak zwykle wykładać swoje racje w sposób bardzo przykry w e-mailach do mnie....ale się nie dałam...odpowiadałam bardzo spokojnie.....używając logicznych argumentów........odwołując się do potrzeb i dobra córki....nie wyzywałam jego......w ogóle staram się tego nie robić....odkąd nie jesteśmy razem najwyżej odnosiłam się krytycznie do jego zachowania....tak by nie obrazić....go bezpośrednio.......trochę wjechałam na jego ambicję.....i efekt był taki, że wyłożył dodatkowe pieniądze....zakupił potrzebne rzeczy.....a nawet dołożył trochę więcej niż to było przewidziane.......
po za tym był wyjątkowo miły jak na niego.....puszczał nawet piosenki....które lubię....a jak poprosiłam....aby coś powtórzył,......tzn którąś z piosenek....to nie było problemu....na koniec obdarował....mnie płytą z bardzo ładną muzyką.....której do tej pory nie miałam okazji słuchać........i tak spędzając ten dzień....stwierdziłam, że on nie jest mi obojętny...w pewnym momencie zrobiło mi się przykro....że nie mogło i nie może tak być......miałam nawet ochotę siedząc w samochodzie.....dotknąć męża......za rękę....tak jak kiedyś....ale oczywiście powstrzymałam się......na koniec podziękowałam za zakupy za płytę i tyle.....
wiem że to jego zachowanie nic specjalnego nie znaczy....staram nie analizować nadmiernie i nie zastanawiać się...nad tym...ciszę się, że udało się załatwić to co zaplanowałam dla córki....i że dla odmiany było spokojnie i miło.....
mała była z nami....i cieszyła się ....miała obojga rodziców przez chwilę razem.....
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-07, 19:18   

anabell napisał/a:
stoimy na dwóch odległych brzegach.....i nie ma mostu.......


jest tylko go nie widzicie - to sakrament - niewidzialny most - kto pierwszy z was go zobaczy ???? może Ty ???? :mrgreen:
http://www.youtube.com/wa...eature=email,,,
Z Modlitwą
 
     
midziulka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-07, 20:29   

by wróciło dobro trzeba wypędzić zło .....

[ Dodano: 2010-09-07, 21:31 ]
tylko jak ?
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-07, 22:26   

anabell napisał/a:
między nami wielka przepaść......stoimy na dwóch odległych brzegach.....i nie ma mostu.......




adekwatnie do metafory,
poprzedni most był niestabilny i pod wpływem wiatru, lekkiego nawet podmuchu wywołał lęk przejścia po nim, i lepiej było zawrócić z powrotem na brzeg niż kolejny raz upaść z wysoka i sie poobijać,
taki most nawet dobrze, że został zniszczony, bo prędzej czy później spowodował by ciąższy upadek.
A brak dziś mostu może być równie dobrym doświadczeniem bo może motywować do budowy nowego, ale takiego po którym każdy idzie śmiało, bez lęków z poczuciem bezpieczeństwa.
Cóz jednak na to trzeba wytrwałości i cierpliwości, a tego nade wszystko brak ówczesnemu człowiekowi. Chce wszystko szybko i łatwo. A tak sie nie zbuduje ani porozumienia ani nie dokona powolnych zmian na lepsze w sobie.
Powoli każdy sam, w swoim czasie musi dojrzeć do swoich zmian, i budować taki most, który przede wszystkim będzie zgodny z własnymi potrzebami, bez ograniczania też i potrzeb małżonka.
Człowiek nie lubi zmian, bo budzą lęk, mózg lubi co znane i za wszelka cena dąży do tego co "stare", nawet jak już wie, iż stary most był zły, to jednak wspomina go raczej, że dobrze, że był, bo teraz nie ma wcale.
nie jesteśmy w stanie zmienić nikogo, co najwyżej siebie ale nie wtedy gdy stare nawyki i wzorce usilnie pielęgnujemy.

Jesli damy sobie prawo do zmian, to i nasz mózg zaakceptuje te zmiany, i zacznie sie nowy okres w naszym życiu, budowania mostu porozumienia fajnego i miłego dla każdego z nas.
Warto dać sobie taki prezent, pokazując tym samym współmałżonkowi efekty, zacząc od siebie, od zmiany oczekiwań, nauczyć sie akceptacji innego człowieka bez emocji, które w niej wywołują odruch ucieczki czy obrony.
i Tak powoli stajemy sie przez to dla innych przyjemni w odbiorze a co za tym idzie zmieniają sie tez ich emocje w stosunku do nas.
Zaczyna sie nowa nić porozumienia, mostu łączącego nas ale jakże inna od poprzednich relacji, nacechowanej przedtem krytyka, manipulowaniem i obwinianiem. Zmieniając się na lepsze w kontaktach z małżonkiem szybko rośnie akceptacja obopólna i ludzie dziwnym trafem nawet nie wiedzą kiedy i jak most porozumienia zbudował nowe podwaliny i stabilne fundamenty do przetrwania na długie lata.
Cierpliwości w pracy nad sobą, więcej samoświadomości, iż to co robię jest słuszne a jedynie w czasie odwleczone
I nawet jak dwoje ludzi nie połączy sie, to ich dzieci będą swobodnie po tym moście do nich chodzić, bez obaw dla ich rodziców o ich rozwój psychiczny, emocjonalny
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-08, 08:22   

Anabell.jest takie fajne opowiadanie.......

Była dwójka młodych ludzi...kochali się mocno,było szczęście i radość,i nagle cos ich porózniło....pojawiły sie kłótnie,wrzawa,zarzuty,złość....ponieważ mieszkali po dwóch stronach rzeki...chłopak w złości zniszczył most łączący dwa brzegi.......

Każde z osobna tupiąc noga i krzycząc już nigdy razem-poszło w swoją stronę.......

Mineły miesiące....przemija pierwszy rok..
i nagle chłopak siedząc na brzegu swojej części rzeki...myślał,marzył...wszak tyle było wspólnego i fajnego....
pomyslał..kurcze jaki jestem głupi-czy warto było???
nic musze zbudować most....i tak wykonał....nie wiedział tylko że dziewczyna po drugiej stronie pomyślała to samo......

Zatem zbudowali mosty na przeciwległy brzeg...i przeszli na drugą stronę....
niestety nadaremno sie szukali bo przecież ...szukali sie tam gdzie ich nie było.....

zburzyli znowu w złości swe mosty...bo przeciez nikt na nich nie czekał na drugim brzegu...
znowu mija czas a przemyslenia i żal straconego wraca

Wtedy chłopak usiadł na brzegu rzeki i powiedział Panie otwórz me serce ,napełnij miłością...prosze cie o pomoc w zbudowaniu mostu do mej lubej....
nie wiedział że dziewczyna w tym samym czasie poprosiła Boga o to samo.....

Rozpoczeli zatem budowe mostów....i po dwóch dniach ku ich zdiwieniu ich mosty złaczyły sie razem..........


pozdrawiam ;-) ;-)
 
     
anabell
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-03, 16:40   

Bardzo rzadko mam okazję pisać...w domu nie mam póki co internetu.
Wszystkim, którzy do tej pory zechcieli mnie wesprzeć i wspomnieć o mnie w swych modlitwach - dziękuję.
Proszę o modlitwę....za mnie.....bo nas tzn. mnie i mojego męża ...już nie ma.....pisałam wcześniej, że między nami nie ma mostu i dostałam piękne odpowiedzi...od Was
ale ja chyba nie wierzę...nie wierzę, że może być jeszcze dobrze w moim życiu.....jestem po rozwodzie o czym pisałam....zgodziłam się....choć nie chciałam takiego rozwiązania......uległam strachowi....szantażom.....miałam świadomość.....że nie zatrzymam męża na siłę......obecnie jestem załamana....taki gorszy okres......mąż wprowadził się do kobiety, z którą.....był już po wyprowadzce z domu....do sprawy rozwodowej wynajmował pokój....aby nie wyglądało to tak, że ma jakiś intymny bliższy kontakt z tą osobą......wiem, że ona nie była i nie jest jedyną przyczyną naszego kryzysu......wiedziałam, że pewnie po sprawie oficjalnie się z nią zwiąże....ale to mnie przerasta .....to tak boli....bardzo...niewyobrażalnie......chodzę do psychologa....staram się wytrwać w wierze....modlę się.....ale nie jestem wolna od pokus....trudno mi żyć w tej samotności....trudno bez drugiej osoby....bez kontaktu fizycznego i psychicznego, porozumienia, bez czułości .....mamy córkę....po z tym w Warszawie...jesteśmy prawie same....moja rodzina daleko....rodzice nie żyją......mam potworną huśtawkę nastrojów....i wszystko wydaje mi się bez sensu.....nie wiem penie źle się modlę...lub nie umiem tego przepracować.....potrzebuję uzdrowienia.....i nie mam już siły
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-03, 17:05   

Anabell........dobry adres to Skaryszewska i wspólnota Sychar.Tam mityngi...spotkania...warsztaty.
Wybór należy do Ciebie

Pogody Ducha
 
     
Mirka5
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-03, 17:32   

anabel, nie trać nadziei!! :-)
Bóg jest MIŁOŚCIĄ i potrafi wyprowadzić DOBRO z każdej trudnej i nawet beznadziejnej(patrząc po ludzku) sytuacji, przecież Dobro musi zwyciężyć zło...,prawda!?
Potrzebujecie czasu, uzdrowienia...
Skorzystaj z tego, że masz "u siebie" Wspólnotę Sychar, tam na pewno otrzymasz pomoc, której potrzebujesz!
Dobrze, że tu jesteś!! :-D
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9