Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak ratować naszą rodzinę - jak wzbudzić miłośc żony?
Autor Wiadomość
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-15, 10:54   

Cytat:
Otóż szef mojej żony poinformował ją że prawdopodobnie zmienia pracę na lepszą. Zbieg

Rafcik, oby tak stało się. Może sobotnie wydarzenia nie pozostały bez wpływu na tę decyzję? W końcu ten pan ma swoją rodzinę, którą pewnie chce ustrzec - mimo wszystko...
To są te największe cegiełki, które sam Pan podaje, żeby dom porządnie odbudować... :-D

http://www.youtube.com/wa...fusL3xTKn4&NR=1
 
     
rafcik
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-15, 12:40   

róża napisał/a:

To są te największe cegiełki, które sam Pan podaje, żeby dom porządnie odbudować... :-D


Najwazniejsze teraz to nie popełnić błędów ostatnich tygodni, gdy wszystko szło ku dobremu, a czarny potrafił wsadzić swe łapska i znów wszystko rozbić.

Teraz tez aż mnie korci żeby znów porozmawiac z żoną na temat naszego kryzysu, ale cos mi podpowiada : "jeszcze nie, jeszcze poczekaj, pracuj nad sobą i poczekaj"
I myślę, że to dobre rozwiązanie. Małymi kroczkami do przodu. Nie tak jak do tej pory, kiedy po kilku dniach wszystko było ok, by znów się zepsuć. Niech sie teraz "naprawia" swobodnie. Tym bardziej, że z dnia na dzień wydaje mi się że nasze stosunki sie ocieplają. Mniej zimna i odepchnięcia. Więcej uśmiechu. Rozmów.

Nie zamierzam jej tez namawiac do spowiedzi, rekolekcji itp. Myślę, ze t o nie ten czas. Może kiedyś. Zresztą sama musi chcieć, czuć potrzebę.

A co do "nowej" pracy jej szefa. Wiadomo, że to nie jest pewne. Aczkolewiek temat się pojawił. Żona gdy mi to mówiła czekała (widac było) na jakąś moją reakcję. A ja mimo, że była to miła wiadomośc i ZNAK, nie skakałem z tego powodu do góry. No bo co jak przyjdzie nowy szef przyjaciel???Przyjąłem to do wiadomości, cos tam powiedziałem, ale bardziej zainteresowałem się tym że może awans dostanie albo coś :)) Będzie co Bóg zechce.......
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-15, 12:57   

Cytat:
Teraz tez aż mnie korci żeby znów porozmawiac z żoną na temat naszego kryzysu, ale cos mi podpowiada : "jeszcze nie, jeszcze poczekaj, pracuj nad sobą i poczekaj"

Słuchaj głosu swojego sumienia, serca ... Zwłaszcza teraz, po spowiedzi, kiedy jest czyste, otwarte na dobre natchnienia...
Cierpliwe czekanie bywa trudne, ale zwykle opłaca się...
Wreszcie 'przyjaźń' staje pod znakiem zapytania - zachowaj spokój... :-D


http://www.youtube.com/wa...feature=related
 
     
cola
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-15, 14:57   

rafcik napisał/a:
Teraz tez aż mnie korci żeby znów porozmawiac z żoną na temat naszego kryzysu, ale cos mi podpowiada : "jeszcze nie, jeszcze poczekaj, pracuj nad sobą i poczekaj"
I myślę, że to dobre rozwiązanie. Małymi kroczkami do przodu.


Cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość, poczekaj nie śpiesz się do rozmowy o "poważnych sprawach".....................W kryzysie rozmawiamy na tematy bezpieczne , nie wymuszamy niczego i wyczekujemy przebudzenia u partnera. Wszak nie jestesmy sami , autorem scenariusza jest Bóg - my tylko gramy w tym filmie. Pozwól Bogu , dajac mu czas podziałać trochę, poprzemieniać, pouzdrawiać wasze serca................................................. ;-)
 
     
rafcik
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-19, 08:47   

cola napisał/a:


Cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość, poczekaj nie śpiesz się do rozmowy o "poważnych sprawach".....................W kryzysie rozmawiamy na tematy bezpieczne , nie wymuszamy niczego i wyczekujemy przebudzenia u partnera. Wszak nie jestesmy sami , autorem scenariusza jest Bóg - my tylko gramy w tym filmie. Pozwól Bogu , dajac mu czas podziałać trochę, poprzemieniać, pouzdrawiać wasze serca................................................. ;-)


Powoli zaczyna wszystko wracać do normalności. Cierpliwość zaczyna mi się podobać.
Wiele razy gryze sie w język, ale warto.
Myślę, że jesteśmy na dobrej drodze, a wszystko dzieki modlitwie i wierze.......
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-19, 09:16   

rafcik, to niesamowite. Duch Święty współdziała. W tytule napisałeś: "jak wzbudzić miłość żony", a skierowany zostałeś na "jak przemieniać siebie, być cierpliwym, pokornym, spokojnym i UFNYM Tacie naszemu". Im nasze serducha czystsze, tym też ciało jakim jest nasze małżeństwo lepiej oddycha i w ogóle się dobrze czuje i ŻYJE :-) Wspieraj nas Tato, który Jesteś, dziękuję CI :!:
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-19, 11:17   

rafcik napisał/a:
Powoli zaczyna wszystko wracać do normalności. Cierpliwość zaczyna mi się podobać.
Wiele razy gryze sie w język, ale warto.


No cóż rafcik....kiedy zawodzi i nie idzie już ani prośbą......ani grożbą....


przychodzi to co ma być....cisza...spokój...pokora....wtedy przemienia sie nasze serce.....a potem pozostaje czekać tylko na jedno
-ano na to co napisała cola-przebudzenie serca partnera.....pozdrawiam ;-) ;-)


czas.....czas.....wiara..nadzieja i moze wreście oczekiwana miłość :lol: :lol: :lol:
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-20, 07:56   

Cytat:
Cierpliwość zaczyna mi się podobać.

Rafcik, to już coś więcej, niż 'jestem cierpliwy, bo mi się opłaca, bo sytuacja wymaga' itd. Odkrywasz piękno cnoty cierpliwości - jednego z darów Ducha Świętego.
Być blisko Boga, żeby móc stawić czoło trudnościom życia.... Sami z siebie - niewiele możemy.


Wtedy rzekł: Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana! A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały [szła] przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze – trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi.
Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu – szmer łagodnego powiewu.
1 Krl 19, 11-12


http://www.youtube.com/watch?v=wr3YuawflGw

"Panie! czymże ja jestem przed Twoim obliczem? -
Prochem i niczem;
Ale gdym Tobie moją nicość wyspowiadał,
Ja, proch, będę z Panem gadał."

A. Mickiewicz
 
     
rafcik
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-21, 12:18   

róża napisał/a:

Wtedy rzekł: Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana! A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały [szła] przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze – trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi.
Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu – szmer łagodnego powiewu.
1 Krl 19, 11-12


...piekne....

Niestety, zona po powrocie z delegacji znów "inna".
Przed wyjazdem było super. Wspólne plany, rozmowy, uśmiech. Nawet w dzien wyjazdu było "normalnie". Telefony od niej, smsy......Kolejny dzień juz nie był taki miły, i tak też jest od wieczornego powrotu. Jakaś zimna. Jakby była daleko.
Cały wieczór, mimo że rogaty podpowiadał drażniące pytania, gryzłem sie w język, nawet gdy pisała smsy z szefem. Po jej powrocie znów wróciły wątpliwości, pytania.....

Coraz częściej zaglądam jednak do działu "Świadectwa" i z tego co wyczytałem, takie wahania w kryzysie są normalne. Więc nadal pracuje nad sobą nie patrząc na przeciwności. Co będzie to będzie. Czas pokaże.
Dałem żonie przed wyjazdem książkę do poczytania "Dwanaście kłamstw, które żony mówią mężą". Sam fakt że wzięła na wyjazd cieszy. Niestety nie miała czasu zajrzeć...
W sobotę mamy iść na nauki dla małżeństw w naszym kościele. Wiele po nich siebie nie obiecuję, ale na pewno nie będzie to dla nas czas stracony, a może cos się ruszy.
 
     
Giaur73
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-21, 12:32   

Jednym z naszych wrogów są nasze oczekiwania, pragnienia. Kiedy nie jest tak jak sobie wymyślimy, szarpiemy się, złościmy itd. To bardzo trudne, ale własne plany trzeba odsunać i nieustannie powtarzać: "...bądź wola Twoja...".
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-22, 16:51   

rafcik napisał/a:
Dałem żonie przed wyjazdem książkę do poczytania "Dwanaście kłamstw, które żony mówią mężą". Sam fakt że wzięła na wyjazd cieszy. Niestety nie miała czasu zajrzeć...


Według mnie fatalna propozycja lektury dla Żony w tej sytuacji, w tym stanie i przy Twojej obecnej postawie. Ale to moje zdanie. Tytuł oskarżycielski, skazujący. Czy masz taką samą książkę dla mężów? ;)

Rafciku, za mocno wisisz na żonie (nie chodzi o fizyczne czy słowne wiszenie). Chodzi mi o Twoje oczekiwania i to, że wszystko, co robisz, podporządkowujesz jednemu celowi: żona ma się zmienić/wrócić/ma być lepiej/ma przestać smsować itd.

Za dużo kwestii dotyczących żony w Twoich wypowiedziach, tak, jakbyś dzielił się z nami efektami z tresury....Piszesz, że cierpliwość zaczyna Ci się podobać, ale to chyba tylko słowa. Żona, z żoną, o żonie, co powiedziała, co robiła, jaka była, jaka jest. Jak jest miło - to jesteś zadowolony, jak jest chłodniej - zaczynasz panikować.

Moim zdaniem, nie tędy droga.

Puść spódnicę żony - ale PSYCHICZNIE. Żona to nie Bóg, by uzależniać swoje nastroje, humory, pogodę ducha od niej. Nie będzie efektów, bo to co robisz, jest zbyt powierzchowne, zbyt fasadowe - tak mi się wydaje. Stąd te huśtawki, stąd karmienie się nadzieją opartą na pozorach, stąd irytacja i złość, jeśli coś jest nie po Twojej myśli....

Myślę, że powinieneś popracować na uniezależnieniem się emocjonalnym od żony....
 
     
rafcik
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-22, 18:36   

Satine napisał/a:

Według mnie fatalna propozycja lektury dla Żony w tej sytuacji, w tym stanie i przy Twojej obecnej postawie. Ale to moje zdanie. Tytuł oskarżycielski, skazujący. Czy masz taką samą książkę dla mężów? ;)



tak, ja swoją już zacząłem czytać.....

Satine napisał/a:

Rafciku, za mocno wisisz na żonie (nie chodzi o fizyczne czy słowne wiszenie). Chodzi mi o Twoje oczekiwania i to, że wszystko, co robisz, podporządkowujesz jednemu celowi: żona ma się zmienić/wrócić/ma być lepiej/ma przestać smsować itd.

Za dużo kwestii dotyczących żony w Twoich wypowiedziach, tak, jakbyś dzielił się z nami efektami z tresury....Piszesz, że cierpliwość zaczyna Ci się podobać, ale to chyba tylko słowa. Żona, z żoną, o żonie, co powiedziała, co robiła, jaka była, jaka jest. Jak jest miło - to jesteś zadowolony, jak jest chłodniej - zaczynasz panikować.


wiem, wiem,
może za duże nadzieje robię sobie jak jest ok.
a jak zaczyna się trochę gorzej dziać panikuję
Jednak brak bliskości, normalnego życia boli.

Pisząc, że cierpliwość zaczyna się podobać, miałem również na myśli poniższe
Satine napisał/a:

Myślę, że powinieneś popracować na uniezależnieniem się emocjonalnym od żony....


nie nalegam na nic, nie narzucam się i zaczynam żyć swoim życiem. Swoimi problemami, pracą, szkoła....
Ale nie da się emocjonalnie uniezależnić od kogoś kogo się kocha...


dzieki za wpis - bardzo mi było potrzebne tego typu oblanie zimną wodą.
Bo choć wiem co jest nie tak, co mam naprawiać i co robić to nie zawsze rogaty pozwala na zachowanie spokoju i wprowadza niepotrzebne emocje :-/
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-22, 19:18   

rafcik, Pan stwarza wszystko nowe, dlatego nie patrz za siebie. Poza tym miej na uwadze pragnienie Ojca, żebyś żył w Błogosławieństwie i każdego dnia żył Dobrem i obfitością. Jeśli jest trudno, to On wie, że sobie dasz radę i że się w ten czas wzmocnisz, oczyścisz, nabierzesz "skrzydeł". I do przodu ♥ :!:

A propos, uzależnienia - jest nie dobre, bo wiąże naszą wolność i wolność ukochanej osoby. Miłość w wolności, wierze w drugiego człowieka, w to dobro, które w nim JEST. czasem zachlapane błotem, ale kto z nas jest bez winy?
Słyszałam takie powiedzenie, że diament szlifuje się drugim diamentem. Małżonkowie wydaje się, że są dla siebie takimi diamentami, skarbami, a bycie razem czasem może zaboleć.
 
     
Ewa Ha
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-22, 19:55   

tu współuzalezniona.

ja jestem żoną alkocholika i uwierz mi, ze to co napisałeś szczególnie w ostatnim poscie to doskonale znane mi uczucia.

jak jest "dobrze" między nami to super - miodowy miesiąc, obietnice całowanki, sex ze czapke zrywa, itd.
a jak jest źle to nie przytoczę całego potoku syfu, który mysle o moim mężu.

to "dobrze" to marzeniia jak u dziecka, bez realneg o osądu. to iluzja w której trwam kiedy samotnos mi dopiecze. to fikcja, jak w kinie

przed chwilą ukochany , a za chwile łajdak... i inne duuuużo gorsze.

a jak w głowie wyzywam go od najgorszych to znowu agresja, która ma początek w lęku, który czerpie siłe z poczucia bezsilnosci.
a z bezsilnosci może wziąc sie juz tylko szczescie, pod warunkiem, ze tą bezsilnosc zaniesiemy przed boży tron i powiemy RATUJ!!

to sytuacja doskonała i każdy kto juz przezedł tę drogę wie ze dalej jest CUD przemiany

ja zaś moją sytuację widze tak, ze jestem nadaluzależniona od Niego moje szcze scie lub nieszczescie zalezy od tego jak zachowa sie moj mąz
a
to
jest...
CHORE!!

pisze to, bo mi sie otworzyło w głowie kolejne okienko!
i zeby mi sie utrwaliło o co chodzi z uzależneniem.
:

Stawałam przed Bogiem w postawia bezsilnego dziecka, jednak widocznie jeszcze we mnie tyle pychy, ze wale tyłkiem w dno, i jeszcze nie dos boleśnie widocznie.

z całego serca życzę Ci Jezusa na każdym kroku Twojej drogi.

[/b]
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8