Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak ratować naszą rodzinę - jak wzbudzić miłośc żony?
Autor Wiadomość
Grażka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-01, 20:42   

Rafcik
wiesz ja mam pracę przy ktorej cos na palcach przeskadzało mi.Do tej pory obrączkę też nie nosiłam wiele lat ,bo zwyczajnie nie potrzebowałam obrączką potwierdza ,że jestem zamezna. Od roku zaczęłam zakłada sporadycznie na jakieś wyjścia z mężem i chodziło mi bardziej,żeby to jemu przypomniec ,ze ma żonę.
Teraz od wakacji noszę cały czas i gdy nawet uwiera przy pracy tym lepiej. Potrzebuję tego im jest mi ciężej i im więcej trudnych dni. Noszę dla siebie. Ma mi wciąż przypominac moją przysięgę małżeńską abym w chwilach zwątpienia i bezsilności nie poddała się... i wiesz co ...pomaga:)
mąż nie nosi obrączki już kilkanaście lat
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-01, 21:24   

Skoro o obrączkach, to... Na jakieś dwa lata 'przed'- stwierdziłam, że pora wreszcie dostosować swoją obraczkę do paluszka obecnych wymiarów. Zaniosłam ją do poszerzenia... Jakież było moje zdziwienie, kiedy nie mogłam odebrać jej w ustalonym terminie, bo ... popękała na kawałki. Złożono ją jednak w całość, czyli w kółko :-D , ale na wewnętrznej stronie pozostały ślady wielu pęknieć w postaci strzałek, wyglądało to bardzo smutno. Po nałożeniu na palec swierdziłam, że dalej jest za mała, a złotnik twierdził, że już więcej poszerzyć nie może. Więc nie mogłam jej nosić... Zaniosłam do innego zakładu, gdzie jednak poszerzono (tu - zbyt mocno), przy tym tak oszlifowano, że z 7 -gramowej stała się dużo lżejsza, mniejsza, a przy tym dziwnie ostra. Niestety, nadal nie mogłam nosić... Postanowiłam 'przejąć' obrączkę męża (była idealna), bo i tak nie nosił (na niego też była za mała). I tak już pozostało. Okazało się, że ta moja jest w sam raz na palec męża i teraz czasem ją zakłada. Jednym słowem - nie z własnej woli, dokonaliśmy po latach zamiany obrączek. Potem przyszedł czas innych zmian...
Dlaczego to piszę?
:evil: nie lubi obrączek.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-01, 23:00   

róża napisał/a:
Potem przyszedł czas innych zmian...
Dlaczego to piszę?
nie lubi obrączek.


To fakt rózo nie lubi!!!!! i najbardziej podsyca i buntuje kiedy tylko może ......
niby to zwykła obrączka...niby to symbol
.....lecz brak tego na palcu????.....

daje nieraz uczucie uwolnienia sie od malżeństwa......pozwolenie sobie na zapomnienie
przysięgi........siebie można oszukać....ale czy Boga????......

wiem jedno po coś zostały poswięcone...po coś załozone w dniu slubu w asyscie Boga.........zatem brak ich na palcu.....zaprasza zło do małżeństwa


Ja swojej Rafcik latami nie nosiłem.....ale zawsze widziałem ja na palcu zony....
cos w tym jenak jest....bo brak jej na mym palcu sprowadzilo ZŁO......

jakie sie zagniezdziło.....po czasie znikneła obraczka z palca zony
.....był czas kiedy ja swoja ponownie nosiłem.....wierzyłem ze ten symbol na mym palcu....da rade uzdrowic nasze małżeństwo.....zwatpiłem :-( :-(

moze zby mało wiary????? może zbyt mała cierpliwośc????moze ginaca nadzieja????

teraz tych obraczek brak na mym i zony palcu......i wciaż nie da sie naprawic relacji....wciaz nie da sie nic zbudowac.........wciaz nie potrafi zapukac do naszych drzwi MIŁOŚĆ........

A tylko zło TRIUMFUJE..........i zaciera ręce......i sie cieszy

pozdrawiam ;-) ;-)
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-02, 08:44   

Norbert napisał:

Cytat:
niby to zwykła obrączka...niby to symbol

Symbol - miłości, wierności, uczciwości... Symbol piękna.
Zło, które jest jego przeciwieństwem, bo brakiem miłości, kłamstwem, nieuczciwością, samą brzydotą - nie lubi tego błyszczącego kółeczka na palcu...

W sytuacji pokusy, już jedno spojrzenie na obrączkę - potrafi zaniepokoić, przywołać rozsądek.
Nośmy więc obrączki, nie wstydźmy się piękna :-D
 
     
rafcik
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-03, 21:13   

róża napisał/a:

W sytuacji pokusy, już jedno spojrzenie na obrączkę - potrafi zaniepokoić, przywołać rozsądek.


no właśnie i tego się boję
bo mimo prób, walki o miłość żony, całej siły wkładanej w ratowanie naszego małżeństwa sytuacja zostaje bez zmian a nawet pogarsza się.
.... tracę wiarę
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-04, 17:15   

Cytat:
Oczywiście nie jest do końca idealnie, nie ma z jej strony słów kocham itp. jednak ja co jakiś czas ją o tym zapewniam i często chwalę oraz komplementuję.

Rafcik, może chwalisz za dużo... :-D Nawet najlepszego człowieka można zepsuć - nadmiarem pochwał. Zalecana ostrożność, podobnie jak z krytyką.
Czytając Twój wątek odnoszę wrażenie, że zbyt mocno napierasz na żonę... Może chciałbyś, żeby Twoim wzorem - mówiła często 'kocham' i komplementy, a ona patrząc w siebie stwierdza, że jej uczucia nieco przygasły i jakoś trudno o to słowo... Ty z kolei popadasz w panikę, że to już koniec miłości... Spirala nakręca się.
Myślę, że więcej spokoju z Twojej strony dobrze by Wam zrobiło. Może mniej komplementów - ze strachu, więcej spokoju i wiary w siebie...
Przecież żona nie ma zamiaru odejść od Ciebie. Może to tylko Twoje przesadne lęki, Rafcik. Takie niże uczuciowe w małżeństwie to rzecz zupełnie normalna.


Cytat:
sytuacja w domu poprawiła się, spedzamy z żona więcej czasu (rozmowy, wspólne sprzątanie, gotowanie, zakupy


Super!
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-04, 22:31   

rafcik napisał/a:
no właśnie i tego się boję
bo mimo prób, walki o miłość żony, całej siły wkładanej w ratowanie naszego małżeństwa sytuacja zostaje bez zmian a nawet pogarsza się.
.... tracę wiarę


Rafcik lęk to odczucie naturalne ...ale nieraz moze tez i wiele zła...

lęk-strach np.paralizuje.....a wtedy co????przychodzi niemoc,zagubienie
lęk-strach podpowiada filmy w umysle,wzbudza systemy obronne ..a wtedy co???

widzimy i słyszymy to co nieraz niezgodne z rzeczywistościa,działamy obronnie a sami nie wiemy czemu....

Rafcik piszesz.... próbuje,walcze,działam.....i co???

byc może to??...

-brak efektów,
-brak oczekiwanej zmiany

.....i pewnie nastepuje to??

- rozczarowanie,
-odrzucenie,
-prawie wizja konca.....


Rafcik nieraz warto zatrzymac się,złapac oddech,dac sobie odpocząc -bo te ganianie potwornie męczy......

jest takie powiedzenie CO MA WISIEC NIE UTONIE.....co ty na to???
a jak puścisz to z rąk.....oddasz dzieło Bogu.....zobaczysz co Pan z tym zrobi.....

Rafcik-zaufasz?????

jeżeli tak!! to jedno jest wazne -do tego trzeba mieć ogromna WIARE.....zatem nie trac jej juz więcej i zaufaj Bogu........co ma być....to pewnie i będzie


pozdrawiam ;-) ;-)
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-05, 08:14   

Cytat:
mimo prób, walki o miłość żony, całej siły wkładanej w ratowanie naszego małżeństwa sytuacja zostaje bez zmian a nawet pogarsza się.

Rafcik, tam, gdzie walka, tam są wygrani i przegrani, tam - utrata sił... Może już to masz - poczucie bezsilności, zmęczenie.
Rafcik, moim zdaniem - wyluzuj nieco... :-)
Ciężko pracujesz, oceniasz efekt swoich wysiłków i ...zawód. Może to nadmierne oczekiwania - nie do spełnienia dla pochłoniętej pracą kobiety? Może większą wagę należałoby przykładać do jakości czasu spędzanego razem (a piszesz, że tu jest dobrze), a mniejszą do wyobrażeń, co dzieje się, kiedy jest poza domem?
 
     
rafcik
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-05, 09:44   

NORBERT napisał/a:


lęk-strach podpowiada filmy w umysle,wzbudza systemy obronne ..a wtedy co???

widzimy i słyszymy to co nieraz niezgodne z rzeczywistościa,działamy obronnie a sami nie wiemy czemu....

Rafcik piszesz.... próbuje,walcze,działam.....i co???

byc może to??...

-brak efektów,
-brak oczekiwanej zmiany

.....i pewnie nastepuje to??

- rozczarowanie,
-odrzucenie,
-prawie wizja konca.....




trafiasz Norbert, trafiasz w 10tke.....

Jak jest dobrze, a sa takie chwilę, że myślę że jest idealnie, to nie ma lęku, złych myśli, zrezygnowania. Ale wystarczy seria smsów, wyjazd, "inne" zachowanie żony i budza sie demony.
Staram się od tego odcinać.
- Nie przejmować.
- Nie szpiegować.
- Nie pytać o nic.
- Nie naciskać.
- Odpychac złe myśli.
Po prostu odpuścić.

Ale przecież razem mieszkamy, żyjemy, wychowujemy dzieci. I chcę wiedzieć, jak żona pracuje jutro, o której lub kiedy wróci z wyjazdu (czy dzis czy jutro). Przecież to ja będę z dziecmi przez te dni. Staram się już nie pytać z kim jedzie, w jakim hotelu śpi itp. bo to może być już jakaś forma szpiegowania. Po za tym ona i tak sie gubi w odpowiedziach. Kłamie, kombinuje, zmienia wersje.... to dział troche na moja wyobraźnie.

róża napisał/a:

Rafcik, tam, gdzie walka, tam są wygrani i przegrani, tam - utrata sił... Może już to masz - poczucie bezsilności, zmęczenie.
Rafcik, moim zdaniem - wyluzuj nieco... :-)
Ciężko pracujesz, oceniasz efekt swoich wysiłków i ...zawód. Może to nadmierne oczekiwania - nie do spełnienia dla pochłoniętej pracą kobiety? Może większą wagę należałoby przykładać do jakości czasu spędzanego razem (a piszesz, że tu jest dobrze), a mniejszą do wyobrażeń, co dzieje się, kiedy jest poza domem?


Różo wydaje mi się że jestem w połowie drogi, w tym najgorszym miejscu, kiedy właśnie przychodzi zmęczenie, bezsilność, zrezygnowanie. Pojawiają się pokusy (pasożyty).
Myśli o skończeniu tego, wyprowadzce, znalezienie kogoś innego..... Ale modlę się, walczę z sobą i potrze optymistycznie na wszystko.
I owszem wieksza wage przekładam na czas spędzony razem, ale tego czasu jest strasznie mało. To są dosłownie chwile, minuty. Praca, wyjazdy,smsy, praca, wyjazdy, sms...to tak wygląda.
Mi wielka przyjemnośc sprawia ostatnio przebywanie w kuchni, prowadzenie domu. Sprzątanie, gotowanie, zakupy, no i wiadomo roboty typowo "męskie".
Zauważam, że polubiła moje zmiany, że co chwila ja zaskakuję. Cieszy mnie to bo pokazuje to, ze są jakieś pozytywy moich zmian, a i z pozytkiem dla mnie (nauczyłe sie gotować itp. :))


Wydaje mi sie, ze największym moim problemem jest zbytnie naciskanie, zasypywanie pytaniami, wiec w tym tygodniu obiecałem sobie i chce tego dotrzymac, ze za nim cos powiem, co mogło by trochę popsuć sytuację itp. 2 razy się zastanowie, 5 razy ugryze sie w język i zadne demony mi nie straszne.......... 1 dzien poniedziałek juz za mną i było OK

A co do chwalenia zony.
Nie ma tego dużo, ale staram się też co jakiś czas coś miłego powiedzieć, żeby wiedziała, że nadal jest dla mnie atrakcyjna.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-05, 10:53   

rafcik napisał/a:
trafiasz Norbert, trafiasz w 10tke.....


Rafcik czy trafiam??? widzisz tak jakos odniosłem twoje obecne doznania ...do własnych jakie czas temu przechodziłem.

Mając problemy z zazdrością -poprostu wiem jak można się w tym wszystkim zatracić.
I choc nieraz trudno ocenić gdzie zazdrośc ma zdrowa podstawe i winna zaistnieć....a gdzie może przybrać chorobową odmianę - przytłaczać i zniechęcać do Siebie.

zatem tu sie zgadzam z Tobą -w poniższej treści

rafcik napisał/a:
Staram się od tego odcinać.
- Nie przejmować.
- Nie szpiegować.
- Nie pytać o nic.
- Nie naciskać.
- Odpychac złe myśli.
Po prostu odpuścić.


Rafcik wiadomo że to trzeba chocby dla samego siebie,dla własnego zdrowia,dla własnego zycia.
No cóz nieraz pozostaje jedno- oczekiwanie na zrozumienie.
Zrozumienie tego że każdy jest inny i jeżeli nawet faktycznie ktos swoim postępowaniem nie robi nic złego,bo ma taki styl zycia,bo ma taką potrzebę,bo teraz akurat tego mu brak-to także trzeba to zrozumieć że może byc ktos kogo to boli,kto sie z tym zle czuje,ktos kto nie rozumie takiego postępowania.

Rafcik nie pierwszy i nie ostatni jestes mający te objawy....

rafcik napisał/a:
Różo wydaje mi się że jestem w połowie drogi, w tym najgorszym miejscu, kiedy właśnie przychodzi zmęczenie, bezsilność, zrezygnowanie. Pojawiają się pokusy (pasożyty).
Myśli o skończeniu tego, wyprowadzce, znalezienie kogoś innego..


Ale to niestety najprostrza i najbardziej banalna droga...myślę że nie tolerujesz łatwizny..pójścia na skuśki..nie chcesz wybrać tego..prawda???

Rafcik ....niejednokrotnie tu na forum padało hasło wypalenie.....
Czego dotyczy to hasło..ano tego że ktos w malżeństwie nagle się wypala...
ma poczucie wykorzystania,poświęcenia,straconych lat,braku zrozumienia.
Miał swoje własne oczekiwania-ale pewnie nie spełniły się..zatem następuje wybór.

Albo to naprawiać,albo odbic sie od tego-uciec.
Wiesz ostatnio czytałem powstała teraz taka nowa moda kobieca... czytałem to nawet w necie w wypowiedzi A.Młynarskiej....

Nazywa się to ZDROWYM EGOIZMEM....a jak sie objawia???
ano odczucie że się poświęciłam,oddałam swe najlepsze lata rodzinie,zaniedbałam siebie ,własne hobby,własne marzenia,swój drogocenny czas.

Zatem następuje własna zmiana-obrót o iles stopni....i super!!! i fajnie!!!to naturalne!!
ale trzeba pamiętać że to także można dokonac we dwoje..nie koniecznie w pojedynkę

i czasami by ktoś inny zrozumiał że może też bładzi -trzeba i tak

rafcik napisał/a:
Wydaje mi sie, ze największym moim problemem jest zbytnie naciskanie, zasypywanie pytaniami, wiec w tym tygodniu obiecałem sobie i chce tego dotrzymac, ze za nim cos powiem, co mogło by trochę popsuć sytuację itp. 2 razy się zastanowie, 5 razy ugryze sie w język i zadne demony mi nie straszne


A po co??

by druga strona gdzieś odnalazła i ta radośc w małżeństwie....że szczęście można przeżywać we dwoje,radośc życia doznawać we dwoje,smutki dzielic we dwoje,niepowodzenia losu przyjmowac we dwoje......
By odszukać radośc w małżeństwie

Rafcik na to nieraz trzeba czasu...zatem nie zonie...nie malżeństwu...nie byciu razem.

Tylko daj Sobie ten czas......a wiesz czemu Sobie????
Dając tylko Sobie ten czas ...będziesz pogodzony z własnymi oczekiwaniami i chciejstwami


pozdrawiam ;-) ;-)
 
     
rafcik
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-05, 11:19   

NORBERT napisał/a:


Ale to niestety najprostrza i najbardziej banalna droga...myślę że nie tolerujesz łatwizny..pójścia na skuśki..nie chcesz wybrać tego..prawda???


hehehe, na pewno nie pójde ta drogą... to by było zbyt proste.
Nie po to zakładałem rodzinę, nie po to walczę teraz o miłośc żony, by pójśc na łatwizne.
Tego jestem pewien :)
Po za tym w tym kryzysie zblizyłem się do Boga, najbardziej z całego mojego zycia i wątpie żebym sie teraz od niego odwórcił.Wręcz przeciwnie to ja teraz jestem taką chrześcijańską głowa rodziny.

NORBERT napisał/a:
Rafcik ....niejednokrotnie tu na forum padało hasło wypalenie.....
Czego dotyczy to hasło..ano tego że ktos w malżeństwie nagle się wypala...
ma poczucie wykorzystania,poświęcenia,straconych lat,braku zrozumienia.
Miał swoje własne oczekiwania-ale pewnie nie spełniły się..zatem następuje wybór.

Albo to naprawiać,albo odbic sie od tego-uciec.
Wiesz ostatnio czytałem powstała teraz taka nowa moda kobieca... czytałem to nawet w necie w wypowiedzi A.Młynarskiej....

Nazywa się to ZDROWYM EGOIZMEM....a jak sie objawia???
ano odczucie że się poświęciłam,oddałam swe najlepsze lata rodzinie,zaniedbałam siebie ,własne hobby,własne marzenia,swój drogocenny czas.

Zatem następuje własna zmiana-obrót o iles stopni....i super!!! i fajnie!!!to naturalne!!


Myślę, że to "dotknęło" moja żone. Przez lata to ja żyłem swoim hobby. Swoim życiem. Koledzy, mecze, treningi, imprezy. Miesiac za miesiacem. I w pewnym momencie zrobiłem STOP. Obróciłem sie o ileś stopni i stałe się "rodzinny". Spedzałem czas w domu z rodziną i wydaje mi się że to był dla niej szok........ może teraz przyszedł czas, a ja po prostu nie potrafię sie przestawić, przyzwyczaic....pogodzic.
Tylko, że ja nie miałem szefa-przyjaciela, z którym pisze dziesiątki smsów dziennie. Bo co innego praca i hobby, a co innego jak do tego dochodzi ktoś 3
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-05, 12:40   

rafcik napisał/a:
hehehe, na pewno nie pójde ta drogą... to by było zbyt proste.
Nie po to zakładałem rodzinę, nie po to walczę teraz o miłośc żony, by pójśc na łatwizne.
Tego jestem pewien :)
Po za tym w tym kryzysie zblizyłem się do Boga, najbardziej z całego mojego zycia i wątpie żebym sie teraz od niego odwórcił.Wręcz przeciwnie to ja teraz jestem taką chrześcijańską głowa rodziny.

Rafcik to czytam z miłą chęcią....i kurde takiego chcę Cie widzieć chłopie!!!

Witaj zatem w gronie tych co spaprali ,ale sie opamiętali....

A to klub elitarny bo Prezesa mamy jednego ..jak spojrzysz wysoko ku górze...

a co do tego???
rafcik napisał/a:
Myślę, że to "dotknęło" moja żone. Przez lata to ja żyłem swoim hobby. Swoim życiem. Koledzy, mecze, treningi, imprezy. Miesiac za miesiacem. I w pewnym momencie zrobiłem STOP. Obróciłem sie o ileś stopni i stałe się "rodzinny". Spedzałem czas w domu z rodziną i wydaje mi się że to był dla niej szok........ może teraz przyszedł czas, a ja po prostu nie potrafię sie przestawić, przyzwyczaic....pogodzic.
Tylko, że ja nie miałem szefa-przyjaciela, z którym pisze dziesiątki smsów dziennie. Bo co innego praca i hobby, a co innego jak do tego dochodzi ktoś 3


no cóz jak zapewne Ty jak zapewne Ja i byc może wielu innch musimy przełknąc gorzką ślinę.......nie biadolić...nie wyliczyć kto co,kto więcej....

Hmmmmmmm Rafcik...pewnie to słyszałeś ...uczeń przerasta mistrza..jak bardzo pojętny...

ufffff z tym trzeba sie pogodzić....czy wiesz ile razy mi wypisywano....
czemu się dziwisz skoro zona miala taki wzorzec..sam na to zapracowałeś...

Rafcik...i kurcze dawno to juz zrozumialem...ba chcialem odwrócić proces...
ale machiny nie da się zatrzymać...
wiesz czemu??? zatrzymując przetrącisz sobie lapy...a czym bardziej będziesz zatrzymywać tym większy BÓL
nie jest tak???

co pozostaje???

Rafcik CZAS.....CZAS....czekać aż pasażer w machinie zechce sam zatrzymac machinę....

zatem powodzenia w tym bys zaprzyjaznił sie z tym CZASEM :mrgreen: :mrgreen:

pozdarwiam

p.s pewnie oglądałes Ognioodpornego.....pamiętasz zwrot jaki nastąpił???..i kiedy nastąpił???

komu zawierzył i oddal swe bolączki,próby zmian,chciejstwa -główny bohater

....a jedyne co sobie pozostawił -to co???
czyż nie kroczenie drogą jaka obrał
..jaką uznał za właściwą.....

cierpliwość ma szanse byc nagradzana..mówią do cierpliwych świat należy... :lol: :lol:
 
     
rafcik
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-05, 13:51   

NORBERT napisał/a:


cierpliwość ma szanse byc nagradzana..mówią do cierpliwych świat należy... :lol: :lol:


Moja główną wada jest brak cierpliwości...

... a czas leci nieubłaganie
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-05, 14:05   

rafcik napisał/a:
Moja główną wada jest brak cierpliwości...


Rafcik bez paniki- moja wadą też był...byłem jak w gorącej wodzie kąpany....
a i moja niecierpliwośc robiła wiele zła....podpowiadała złe rozwiązania,złe zachowania.....

jaki finał????

ano nastąpił czas wyboru

-albo stać sie cierpliwym i zaufać
-albo poddac się i zmarnować wsio do reszty.

wybrałem CIERPLIWOŚĆ..a co z tego bedzie???

wracamy do punktu wyjścia CZAS....da rozwiązania

sorry ale to zawężony plan działania jak widać... :-P :-P

pozdrawiam
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8