Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
problem..
Autor Wiadomość
Tasty
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-13, 10:38   problem..

Witam wszystkich na tutejszym forum

Może nie najlepiej trafiłem bo to forum głównie od dyskusji na temat małżeństw... Ale chciałbym zadać pytanie odnośnie mojego problemu.

Od 7 miesięcy jestem ze swoją dziewczyną, pierwsze uniesienia były oczywiście na tle
zakochania, było pięknie, zawsze robiłem wszystko tak by czuła się wspaniale, a także, żebym
ja miał z tego satysfakcję, że jej pomagam, że ją uszczęśliwiam, bardzo się cieszyłem tymi
chwilami. Było Nam ze sobą bardzo dobrze. W pewnym momencie pod koniec czerwca tego roku, coś nagle mnie dopadło, coś jakby ktoś wyssał ze mnie całe szczęście i radość życia, radość z tego, że ją mam. Próbowałem znaleźć na to pytanie odpowiedź, bezskutecznie. Z dnia na dzień oddalałem się od niej chociaż nie chciałem! Nie wiedziałem co się dzieję, przestałem czuć to co czułem wcześniej a to stało się w pewnym momencie po pięknym dniu spędzonym razem we dwoje. Zastanawiałem się, czy to zakochanie się skończyło ? Czy popadłem w jakąś chorobę ? Czy już nie potrafię się cieszyć z tego, że wkładam sobie z nią trawę do nosa i się śmieje ? Dlaczego ? Dlaczego to uczucie mnie opuściło... Potem zacząłem widzieć w niej wady, ma je... jak każdy, kiedyś też je widziałem ale nie zwracałem na to zbyt wielkiej uwagi. Zacząłem mieć też złe myśli, myśli, których nie chciałem mieć, które same mieszały mi w głowie. Lekarz mi powiedział, że mam tzw. Nerwice Natręctw, poczułem się jeszcze bardziej beznadziejnie. Analizowałem różne myśli... Czy ją kocham, Czy ona nadal mi się podoba etc. I mam teraz prośbę do wszystkich obecnych to na tym forum. Chciałbym wiedzieć jak czujecie miłość ? Czy to jest w ogóle uczucie takie jak przy zakochaniu ? Przede wszystkim chce być z nią dalej, bo z nią mi najlepiej spędza się czas, zresztą jest taka o jakiej zawsze marzyłem... Ale nie przynosi mi to radości, dlaczego ?

Proszę o pomoc. Pozdrawiam, Tasty
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-13, 10:47   

Ja odpowiem Ci krótko,tez po wielu latach bo dopiero teraz i tu nauczyłam sie jednego i jedno zrozumiałam.Miłość to nie tylko zakochanie,które często jest mylone z miłością.miłość to postawa - czyli twoja postawa wobec tej drugiej osoby co jesteś dla niej w stanie zrobić,jak ja widzisz z tymi wadami,czy jesteś w stanie to zaakceptować taka jaka jest a nie swoje marzenia i wyobrażenia o niej.One szybko mina i pozostanie goła prawda,szare życie,które wymaga często rezygnacji z samego siebie.to jest ważne odpowiedz sobie co będzie jak znajdziecie się w trudnej sytuacji,jak ona cie zawiedzie bo ty sobie wyobrażałeś inne jej zachowanie,co będzie jak przydarzy się choroba,czy twoje działania to będzie tylko suchy obowiązek czy będziesz to czynił z radością bo tak chcesz nie patrząc czy ona odpowie ci ty samym.wiele trzeba sobie zadać pytań i wiele przemodlić,to najważniejsze dla mnie bez Boga trudno jest kochać?
 
     
Tasty
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-13, 10:54   

Miłość to postawa, tak wiem, ale jak to czujemy ? Czy czujemy to przez to, że np zrobimy dla tej osoby wszystko, że chcemy się nią opiekować ? Czy tak to czujemy czy to jest zupełnie inne uczucie? Tak ciężko mi to zrozumieć, szkoda, że zakochanie nie trwa wiecznie.
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-13, 11:04   

Wiesz pierwsze problemy po przebudzeniu sie z zakochania często to pierwsze kryzysy bo miało być tak pięknie a nie jest,tu kłania nam sie dojrzałość do miłości,dojrzałość do małżeństwa czy bycia razem.codzienność dostarcza nam wiele atrakcji niekoniecznie przyjemnych.
Pytasz jak sie to czuje- trudne pytanie,jedno wiem na pewno ,jeżeli kocham to to wszelkie działania na rzecz innej osoby nie sa dla mnie ciężarem,nawet nie traktuje je jako obowiązek lecz czerpie z tego radość dla siebie,ze mogę buc obok,przy ,razem itp...
Można to poznać ,mimo,ze ciężko to czujesz lekkość w sercu.Pozdrawiam i życzę szybkiego rozeznania.
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-13, 11:11   

Cytat:
Dlaczego to uczucie mnie opuściło... Potem zacząłem widzieć w niej wady, ma je... jak każdy, kiedyś też je widziałem ale nie zwracałem na to zbyt wielkiej uwagi.

Może więc dlatego uczucie opuściło Cię na chwilę, żebyś dostrzegł w tej dziewczynie mniej piękną jej stronę, czyli wady, które posiada... Ona i Ty, i każdy z nas... To jest naprawdę nieocenione dobrodziejstwo - dostrzec te wady przed ślubem... To dobrze rokuje... Nie wszyscy tego dobrodziejstwa doświadczają, a potem niepotrzebna frustracja, czasem - dramat ...
Czy to koniec miłości? A może to było tylko zakochanie? Czas pokaże....

[ Dodano: 2010-09-13, 12:19 ]
Cytat:
Od 7 miesięcy jestem ze swoją dziewczyną,

Możesz wyjaśnić co kryje się za słowem 'jestem'?
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-13, 12:18   

Tasty,
Witaj na forum.
Przenoszę Twój temat do kącika narzeczonych, jako że tu bardziej pasuje. Nie jesteście jeszcze małżeństwem, ani tak naprawdę z tego co piszesz jeszcze i narzeczeństwem, więc temat tu bardziej pasuje.
W swoim poście zawarłeś parę tematów, które tak naprawdę są tu do rozwiązania.
Po pierwsze: zauroczenie, które w Twoim wypadku trwało wobec Twjej dziewczyny jakieś 5 m-cy. Skończyło się, zobaczyłeś wady wybranki i dobrze. Różowe okulary czas zdjąc, by podjąć decyzję czy chcesz teraz się zakochać czy czas delikatnie zakończyć znajomość, bo nie rokuje nadziei na założenie rodziny . ( Ty sam nie wspomniałeś o tym,że oprócz zakochania w Twoim sercu zakwitła potrzeba i chęć przemiany tej znajmości w rodzinne więzy )
Po drugie zakochanie: teraz jest czas decyzji, albo zakochanie i żeglowanie w kierunku narzeczeństwa, albo wygaszenie emocji. To co przeżywasz jest być może spowodowane postępowaniem dziewczyny, która być może nie mysli o Tobie jak o przyszłym Ojcu swoich dzieci, a tylko o przyjemności spędzenia fajnie czasu lub ma jakieś inne motywacje, które choć niejasno to jednak wyczuwasz i stąd takie odczucia.
Po trzecie: Miłośc to nie uczucie tylko postawa. Co się czuje, gdy podejmujemy decyzję o Miłości. Czujemy, że ta druga strona ( narzeczona, żona, narzeczony, mąż) to osoba dla której chcemy zrezygnować z siebie i swoich oczekiwań, swoich potrzeb ( ale tylko w zakresie rozsądnym )aby ta druga strona czuła się z nami dobrze, kochana, potrzebna i ważna oraz doceniona jako człowiek, mąż, ojciec, matka,żona. Aby rodzina, którą tworzymy, stworzymy była trwała i szczęśliwa.
Czujemy, że to jedyna osoba z którą obnażeni duchem chcemy stać przed Bogiem, wzrastać w wierze i Miłości i z tą osobą chcemy pokonywać problemy przez całe nasze życie, bez względu na to co Bóg ześle. Czujemy, że to jedyna osoba, która staje się naszą integralną częścią będac jednocześnie wolnym człowiekiem, który ofiarowuje nam zaufanie i wszystko co w sobie ma najlepsze.
Tak naprawdę to trudno opisać co czujemy ponieważ każdy czuje to nieco inaczej. Kobieta naczej i mężczyzna inaczej.
(Gdy poczujesz ,że za kobietę i potomstwo gotów jesteś oddać swoje życie to znaczy,że znalazłeś swój skarb :-D )
A na końcu chcę Ci jeszcze napisać,że teraz jest czas ,abyś zajął się sobą. Dla kobiety Twojego życia warto najpierw zacząć się leczyć z nerwicy natręctw zanim znajomość zajdzie zbyt daleko w emocjach i czasie. Uczciwość wymaga w związek wnosić nie tylko oczekiwania wobec własnego dobrego samopoczucia, ale przede wszystkim odpowiedzialną chęć uczynienia z drugiej połowki szczęśliwej osoby. Każda choroba niesie jednak w tym względzie jakieś ograniczenia i dlatego uczciwie jest leczyć się tak intensywnie jak to tylko możliwe, byś ofiarował się , przyszłej żonie, w najlepszej możliwej kondycji. :-D
 
     
Tasty
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-14, 12:12   

róża napisał/a:
Możesz wyjaśnić co kryje się za słowem 'jestem'?


jesteśmy w związku od 7 miesięcy

kinga2 napisał/a:
Po pierwsze: zauroczenie, które w Twoim wypadku trwało wobec Twjej dziewczyny jakieś 5 m-cy. Skończyło się, zobaczyłeś wady wybranki i dobrze. Różowe okulary czas zdjąc, by podjąć decyzję czy chcesz teraz się zakochać czy czas delikatnie zakończyć znajomość, bo nie rokuje nadziei na założenie rodziny . ( Ty sam nie wspomniałeś o tym,że oprócz zakochania w Twoim sercu zakwitła potrzeba i chęć przemiany tej znajmości w rodzinne więzy )


Ale wg. mnie ja byłem w niej zakochany, nie chce jej zostawiać, bo ona nadaje się na dobrą towarzyszkę reszty mojego życia, ja zawsze chciałem stworzyć rodzinę opartą na miłości...


kinga2 napisał/a:
Po drugie zakochanie: teraz jest czas decyzji, albo zakochanie i żeglowanie w kierunku narzeczeństwa, albo wygaszenie emocji. To co przeżywasz jest być może spowodowane postępowaniem dziewczyny, która być może nie mysli o Tobie jak o przyszłym Ojcu swoich dzieci, a tylko o przyjemności spędzenia fajnie czasu lub ma jakieś inne motywacje, które choć niejasno to jednak wyczuwasz i stąd takie



Dużo rozmawialiśmy o przyszłości, ta dziewczyna jest mi bliska tak jak rodzina, znam ją dobrze, może to wynika, z tego że bardzo dużo czasu spędzamy razem.. To jest jakieś 10 godzin dziennie, wg mnie trochę za dużo... może stąd ten brak radości, że za długo czasu spędzam z Nią ?


kinga2 napisał/a:
Po trzecie: Miłośc to nie uczucie tylko postawa. Co się czuje, gdy podejmujemy decyzję o Miłości. Czujemy, że ta druga strona ( narzeczona, żona, narzeczony, mąż) to osoba dla której chcemy zrezygnować z siebie i swoich oczekiwań, swoich potrzeb ( ale tylko w zakresie rozsądnym )aby ta druga strona czuła się z nami dobrze, kochana, potrzebna i ważna oraz doceniona jako człowiek, mąż, ojciec, matka,żona. Aby rodzina, którą tworzymy, stworzymy była trwała i szczęśliwa.



Wiem, że miłość to postawa i chce zrezygnować z siebie i pokonać swój egoizm choć to czasami trudne i czasami mam dość i znów pojawia się pytanie, "może za dużo czasu z Nią spędzam ?" i pragnę tego, pragnę szczęśliwej rodziny razem z Nią, wiem, że dla jej szczęścia zrezygnowałbym ze wszystkiego, nawet z własnego życia...
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-14, 12:30   

Cytat:
Ale wg. mnie ja byłem w niej zakochany, nie chce jej zostawiać, bo ona nadaje się na dobrą towarzyszkę reszty mojego życia, ja zawsze chciałem stworzyć rodzinę opartą na miłości...


Tasty, jej miłość to jeszcze za mało, bo wtedy - przyszłość by była nastawiona raczej na branie... A w małżeństwie trzeba głównie dawać, dawać coś z siebie, czyli - kochać... Chyba większość młodych ludzi ma takie dylematy, a już zwłaszcza, kiedy zaczynają wiązać ze sobą jakieś poważne plany... Czy to już miłość, czy tylko zakochanie?? To dobrze, że analizujesz, że niepokoisz się...
Myślę jednak, że powodem Twoich problemów może być nerwica natręctw, o czym piszesz i warto podjąć leczenie - także w ramach przygotowania się do czekającej Cię kiedyś roli męża i ojca, nawet niekoniecznie z tą dziewczyną... Najpierw zrób to w ramach troski o siebie samego.
Jesteście w związku... To słowo kojarzy mi się jakoś ze związkiem - małżeńskim :-) Może więc lepiej użyć po prostu określenia - jesteśmy parą, chodzimy ze sobą? To zmienia obraz sytuacji, bo związek znaczy - już złączeni, a chodzimy ze sobą - to jeszcze możemy rozstać się w każdej chwili i chodzić z kolejną dziewczyną/chłopakiem. Fajne to chodzenie... ;-)
Hmm, związek.... Podaliśmy sobie prawe dłonie, nałożyliśmy obrączki, ślubowaliśmy, że już na zawsze - w dobrej i złej doli, dalej - ksiądz splótł nasze dlonie stułą... I jest związek!
Nienowocześnie? :-D
 
     
Tasty
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-17, 21:22   

Chyba znalazłem odpowiedzi na wszystkie swoje pytania...

Po prostu nie umiem być szczęśliwy, nie czuje szczęścia, uczucie do mojej ukochanej jest gorące i wielkie, gotów jestem zrobić wszystko żeby była szczęśliwa i czuła się kochana, potrzebna, oddałbym za to własne życie.

Byłem szczęśliwy kiedy trwało zakochanie, myślę że wtedy wszystkie te hormony szczęścia "szalały" A teraz ? Chciałbym również poczuć się szczęśliwie, chciałbym czuć to szczęście, choć zdarzają się chwile kiedy na prawdę byłem, mama mi mówiła (również jest zarejestrowana na forum jako "cola" ) że powinienem czuć szczęście z tego powodu, że mam ją, że ją kocham i że ona mnie kocha...

Na prawdę nie wiem co się ze mną dzieje, kiedy czuje szczęście to czuje, że mogę przenosić góry dla swojej ukochanej, a tak to jestem jakby sparaliżowany, ale dla niej jestem gotów żyć tak nawet do końca życia, byleby była spełniona i uradowana

Jakieś rady ? Proszę o pomoc
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-18, 07:50   

Twoja mama jest wspaniała kobieta znam ja osobiście- jak bys zdobył sie na szczera rozmowe to ona jest w stanie dużo ci powiedziec i wyjaśnic.
Miłosc to trudny temat szczególnie w tak młodym wieku,często mylona jest z zakochaniem ,które mija i wtedy miejsce zajmuje miłośc badz nie.
Miłośc to postawa,poprzez swoje czyny,gesty i to co swiadczysz dla drugiej osoby bez oczekiwania zwrotu i zysku dla siebie - to miłosc- ale nie jest to łatwe rozeznanie wymaga powaznych decyzji a poza tym zakochanie w miłośći tez jest ważne bo przecież od tego sie zaczyna - ażeby trwało nadal trzeba to uczucie pielęgnować i tu ogromna rola mężczyzny,każde uczucie trzeba pilęgnowac bo one nie jest dane raz na zawsze-prawda.to tyle tak na szybko- a rozmowa z mamą może byc przyjemna- tego ci życzę. :-D
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-18, 17:48   

Witaj!
Istotne wydaje mi sie te 10 godzin razem, to sporo, nawet na etapie poznawania się.
Oprocz milosci warto miec czas na nauke, prace, przyjaciół, lekturę, rozmowy z bliskimi (rodzina), modlitwę.
Sam stawiasz taka teze ze moze za dużo czasu. Swiat nie moze krecic sie wokol jednej osoby.
Ja popelnilam kiedys ten blad i teraz wiem ze to nie jest zdrowe dla obu stron.

Zatem proponuje mniej czasu razem, dla dobra waszego, wiecej w gronie rowniesnikow razem ( to b dobre) i powierzenie Was panu Bogu, on juz pokieruje Tobą :-D

Polecam jak zawsze ksiazki Pulikowskiego, o malzenstwie, ale tez moga nauczyc jak ono ma wygladac, na co sie decydujesz w przyszlosci.
Z modlitwą :-D
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-21, 20:14   

Tasty napisał/a:
Lekarz mi powiedział, że mam tzw. Nerwice Natręctw


Tasty - ponieważ z nerwicą natręctw jestem "za pan brat" od wielu lat, czuję się uprawniony by Ci odpowiedzieć - nie zmuszaj się do uczuć, nie zastanawiaj się nas tym czy czujesz tą "miłość" czy nie. Po prostu bądź ze swoją dziewczyną, a resztę zostaw Bogu. Im bardziej będziesz zastanawiał się nad tym czy kochasz czy nie - będziesz dochodził do wniosku, że jednak nie i depresja gotowa ;). Po prostu bądź z nią z otwartym sercem i jeśli serce Ci powie, że to Ta to już sam będziesz wiedział.

Z drugiej strony takie chwilowe wygaśnięcie uczuć to dobry moment by chłodnym okiem ocenić na ile udany może być Wasz związek, więc i większa szansa na dojrzalszą decyzję.

A tak na marginesie z perspektywy kryzysu mogę Ci powiedzieć, że nie da się porównać uczucia tego przed kryzysem z tym, które jest teraz już po kryzysie. Mam wrażenie, że z każdym dniem kocham żonę coraz bardziej choć jeszcze tyle jest do zrobienia ...
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-22, 09:31   

Tasty, a gdybyś tak umówił się z ojcem - na długą rozmowę o swoich problemach? Wiesz, to mogłoby być i dla niego - z korzyścią... Ustalić 'definicję' miłości - z własnym ojcem... Może odpowiadając na Twoje pytania miałby okazję zweryfikować swoją postawę - męża, ojca :?:
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 10