Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
A ja chciałabym podziekować Tobie Ellfik za jakże cenny post ( nie ma to znaczenia czy jest on pierwszy - jak wylicza diagoras ) Ważny jest przekaz bardzo jasny i konkretny szczególnie dla Nas katolików....
Dziękuję też Maciusiowi, że pokazał swoimi spontanicznymi wypowiedziami, że są mężczyzni, którzy oprócz "samca" w sobie, posiadają też i co najwazniejsze pielęgnują w sobie pierwiastek ludzki oparty na Panu Bogu ...
katblo [Usunięty]
Wysłany: 2010-07-28, 18:56 Prośba
Bardzo proszę o zaprzestanie jałowych dyskusji
Diagoras - za kilkanaście lat będziesz miał prawdopodobnie nastoletnie dzieci - jak będziesz im tłumaczył kwestie miłości i odpowiedzialności w narzeczeństwie i małżeństwie? Dałbyś im do przeczytania swoje wypowiedzi odnośnie urozmaicania życia seksualnego?
Wyobraź sobie że Twoją córkę zdradził mąż - czy naprawdę radziłbyś jej tak jak powyżej?
Fetyszyzm jest grzechem.
Macius - nie bierz tak wszystkiego do siebie
Satine [Usunięty]
Wysłany: 2010-07-28, 19:20
Ellfik, dziękuję. :)
diagoras [Usunięty]
Wysłany: 2010-07-28, 21:43
Milczenie jest złotem. diagoras milcz
Ostatnio zmieniony przez diagoras 2010-07-30, 16:27, w całości zmieniany 1 raz
Ife [Usunięty]
Wysłany: 2010-07-28, 21:56
Ale dyskusja......A ja stanę w obronie Diagorasa. (nie znam go,nigdy nie pisałam z nim ani do niego,to tak na wszelki wypadek,nie jestem zmanipulowana)Tak sobie czytam i widzę że Diagoras napisał poprostu jak On by to zrobił ,raczej jak by chciał by o niego żona walczyła.Nie podobał mi się jego pomysł ,i nie zgadzam się by iść po zdradzie z mężem do łóżka, a już napewno nie udowadniać mu że jestem lepsza od kochanki. Ale jesteśmy na forum i Diagoras miał prawo napisać jak to widzi, cały czas pisał grzecznie,większość nie zgadza się z jego zdaniem i ja też ,ale to nie daje mi powodu do atakowania go, wyzywania od manipulantów. Sądzę że Macius przesadził i uparł się na niego. Tak nie można!!! Każdy ma prawo sądzić inaczej, ale nie można sobie ubliżać. A wracając do tematu ,Diagorasie ,postaw się w odwrotnej sytuacji, jak by to Ciebie żona zdradziła,czy byłbyś w stanie tak szybko zawalczyć o nią w taki sposób jak proponujesz to koleżance?
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2010-07-28, 22:15
diagoras napisał/a:
Co jednak się stanie, gdy zapragnę zabawić się odbytnicą mojej zony, której wykorzystanie byłoby przecież -jak ojciec pisze- naturalną właściwością ludzkiego ciała. Nie jest to żaden gadżet ale jeden z narządów, który mąż chciałby np. wykorzystać w kontaktach seksualnych.
Czy męża nie nauczono co to jest naturalność? Od kiedy odbytnica jest organem seksualnym u kobiety? Pan Bóg odbytnicę stworzył jako naturalne zakończenie przewodu pokarmowego, a nie jako organ seksualny w którym składa się męskie nasienie.
Szanując to,że mamy rózne doświadczenia i przyzwolenia z małżeńskiej alkowy nie traktujmy ludzkiego ciała jak toru eksperymentalnego. Czy dlatego,że mamy otwory w czaszce zakończone małżowiną uszną to znaczy,że także mają nam służyć jako organ seksualny? A może potencjalne zapalenie ucha powstrzyma eksperymentatorów od wykorzystania ich jako miejsca do złożenia nasienia?
Zgodnie z nauką KK jedynym miejscem przeznaczonym do złożenia męskiego nasienia są drogi rodne kobiety czyli pochwa.
Zanim pociągniesz zatem dalej swoje wywody diagorasie, proszę abyś zapoznał się z tym nauczaniem choćby poprzez materiały zawarte na forum.
A co do polemiki z ks. Knotzem to pozwolę sobie nie zgodzić się z Tobą, gdyż choć jako małzonek posiadasz jakoweś doświadczenie w tym względzie, to zwracam Ci delikatnie uwagę, że oprócz huci katolików obowiązuje zawsze etyka i moralność względem współmałżonka, w każdej sytuacji. I choć księży obowiązuje celibat to właśnie dzięki temu są szczególnie wyczuleni na czystość pożycia małżeńskiego w mowie, gestach, myślach oraz czynach.
Nie trzeba byc opętanym , aby stać się autorytetem teologicznym w kwestii demonów.
A zatem nie trzeba zaznać cielesnego zbliżenia, aby być autorytetem w sprawach intymności małżeńskiej.
Ja osobiście uważam,że właśnie ks. Ksawery Knotz jest takim autorytetem i udowodnił to wielekroć , choćby poprzez poradniki wydane drukiem. Ponadto jako duszpasterz rodzin ma doczynienia na codzień z ludzkimi problemami i na bieżąco pomaga ludziom.
Ty chyba nie masz takiego dorobku?
A zatem takie podejście, jakie prezentujesz wobec Jego wypowiedzi jest conajmniej zastanawiające. Czy nie wynosisz zbyt wysoko swoich doświadczeń i poglądów?
Nie odbieram Ci prawa do własnych poglądów, ale chyba powinieneś nieco stonować własne wypowiedzi, gdyż nieco wchodzą na teren prowokacji. Na tym forum zaś nie ma na nie miejsca.
diagoras [Usunięty]
Wysłany: 2010-07-28, 22:34
Milczenie jest złotem. diagoras milcz
Ostatnio zmieniony przez diagoras 2010-07-30, 16:28, w całości zmieniany 1 raz
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2010-07-28, 22:50
diagoras napisał/a:
czy gdybyś szła na kurs prawa jazdy, to czy wolałabyś żeby odbywał się on pod kątem instruktora który wie jak praktycznie samochód wykorzystać
Oj diagoras, chyba nie oczekujesz od księdza nauki w praktyce. Książki z natury rzeczy są teoretyczne i tylko opisują praktykę.
Instruktor nauki jazdy nie manipuluje przy ciele tylko przy maszynie, a to ogromna różnica.
diagoras napisał/a:
Tej praktyki nie zastąpi studiowanie mądrych gazet czy nawet oglądanie filmów porno (co mam nadzieję, w przypadku osób duchownych nie ma to miejsca).
Tylko,że każde ciało może reagować inaczej, ale duch i etyka dla wszystkich pozostaja niezmienne. I tu z pomocą przychodzi Duch Św. oraz delikatność i empatia przez Niego udzielone.
diagoras napisał/a:
Wyraziłem już swoją opinię i nie muszę więcej dopowiadać
Wszystko można wyrazić, ale trzeba tylko dobrac do tego odpowiednią formę. To zwykłe ćwiczenie z komunikacji. Przekaż wiadomość i intencję nie obrażając i nie krzywdząc odczuć wspóldyskutantów.
Nie chodzi o to byś milczał tylko o to by dobierać słowa i argumenty zgodnie z dezyderatą.
diagoras napisał/a:
Nie gniewaj się Kinga.
Ani mi to w głowie. Ani jestem z cukru, ani z porcelany. Każdy ma swoją ekspresję i Ty też.
Ja tylko dbam o to, aby na forum nie było nowych ostrzeżeń i zbytnio zapełnionego kosza.
Macius [Usunięty]
Wysłany: 2010-07-29, 08:20
Ife napisał/a:
Diagoras miał prawo napisać jak to widzi, cały czas pisał grzecznie,większość nie zgadza się z jego zdaniem i ja też ,ale to nie daje mi powodu do atakowania go, wyzywania od manipulantów. Sądzę że Macius przesadził i uparł się na niego.
Tak szczerze - zirytowało mnie, że rady Diagorasa miały tak ogólnikowy i mało praktyczny charakter, a przecież mogą się przydać nie tylko zdradzonej Ilonnie.
Tutaj ludzie naprawdę szukają pomocy w sytuacjach nieraz krytycznych.
Po cennej praktycznej wskazówce:
Diagoras napisał/a:
Zaopatrz się w jakieś akcesoria do WASZEJ sypialni. Magiczne kulki, kajdanki, odpowiednie żele, bawole oczka itp.
jak dla mnie - ortodoksa - zabrakło bardziej konkretnych wskazań:
Co i w jakiej kolejności zrobić, żeby było dobrze i żeby mąż już nie zdradzał?
Czy najpierw zakuć go w kajdanki (faktycznie - chłopina może nie chcieć dobrowolnie, przecież poszedł do innej), a potem zaspokoić go bawolim oczkiem? Czy może lepiej przykuć się do niego i zachęcać do skorzystania z magicznych kulek?
Pole na popełnienie poważnego błędu jest dla laika ogromne, a konsekwencje użycia "gadżetów" w niewprawnych rękach - trudne do przewidzenia!
Do akapitu podkreślającego jego religijność niepotrzebnie się odniosłem, z pokorą przyjąłem już zgłoszone uwagi, wszak z wypowiedzi tego pana przebija tak głębokie przywiązanie i szacunek do nauk i instytucji KK, że mu się to pewnie ot tak przypadkiem napisało. Spontanicznie
A wczorajszych dokoła-odbytniczych dywagacji czy podważania wartości celibatu - a w ten sposób również autorytetu w sprawach moralności - komentować po prostu nie warto. Osobiście przypuszczam, że Diagorasowa skłonność do perwersji będzie się pogłębiać... jak mu coś w końcu do KK definitywnie przestanie pasować, to zawsze może znaleźć inną, bardziej postępową chrześcijańską wspólnotę.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2010-07-29, 08:32
diagoras napisał/a:
czas wywołuję kontrowersję swoimi wypowiedziami i chyba w końcu włączę STOP
Najwyzszy czas Diagorasie.......bo piszesz czasami głupoty...........oczywiście,masz prawo je pisać............. bo nawet "...głupcy i ignoranci mają swoją opowieść...."
Wynaturzenia nie są normą....w seksie też.Są wynaturzeniami.
róża [Usunięty]
Wysłany: 2010-07-29, 09:06
Wydaje mi się, że niewiele małzeństw - młodych, planujących pierwsze bądź kolejne dziecko - ma problemy w swojej sypialni. Przychodzi jednak czas, kiedy wszystkie planowane dzieci pojawiły się już na świecie, a wraz z tym - pora na samoograniczanie się w kwestii pożycia. Rozbudzające gadżety (moim zdaniem - zbędne udziwnienia, ciało ludzkie jest tak piękne, że te wszystkie plastikowe dodatki nie przystoją mu) nie są już potrzebne, bo przecież powściągliwości nie służą... I to jest pewnie ten czas, kiedy w niejednej sypialni małżeńskiej zaczyna coś zgrzytać, niby ta sama żona, a jednak nie tyle otwarta na męża, co kiedyś. Właśnie żona może wydać się inną - oziębłą, bo mężczyzna - on cały czas taki sam, pewnie chciałby, żeby było, jak dawniej... Tymczasem seks z kalendarzykiem nie jest już tak beztroski, jak dawniej.
Nie wiem, czy to nie jest ten czas, kiedy pokusy w męskiej głowie stają się coraz silniejszymi i trudniejszymi do odpędzenia... Czasem pojawia się wtedy niezrozumienie dla żony. Może wtedy to już dzieją się pierwsze zdrady - w myślach, potem już bardzo blisko do tych - w czynie. Pewnie, że można powiedzieć, że w dobrych małżenstwach decyzje w tej kwestii są przedyskutowane i świadomie podjęte przez obydwoje małżonków, tylko przecież - nie wszystkie małżeństwa są tak dobre i zgodne, a bywa, że i te dobre - z czasem 'uboga alkowa' podzieli.
Owszem - małżeństwo powinno być zawsze otwarte na nowe życie , ale są przecież w życiu różne sytuacje, nie wyłącząjąc przeciwskazań lekarskich.
Decydujemy się na życie bez antykoncepcji (niepopularne to w dobie wszędobylskiego plastiku) i często jedna ze stron (mężczyzna), choć nie przyznaje się - nie potrafi tego unieść.
Diagoras, proponuję Ci wybiec myślą do przodu i pomyśleć, jak wtedy będzie wyglądał seks w waszym małżeństwie? Jak to widzisz? Oczywiście - zakładamy zero antykoncepcji! Ja już wiem - zdrada nie zadziała się przez przypadek...
Moim zdaniem, warto od samego początku w małżeństwie - zdobywać naukę panowania nad własnymi żądzami, bo one - rozpalone do wielkich rozmiarów, bywają bardzo trudnymi do ugaszenia, nawet wtedy, gdy naprawdę jest taka konieczność...
Zapraszam do dzielenia sie własnymi refleksjami na ten temat.
Macius [Usunięty]
Wysłany: 2010-07-29, 09:25
Teraz to dostanę za czepianie się ad personam, ale... najwyżej proszę to wyciąć.
Z Wikipedii pod hasłem Diagoras:
Diagoras z Melos (Διαγόρας ὁ Μήλιος) był greckim poetą i sofistą z V wieku p.n.e. jest znany jako pierwszy ateista http://pl.wikipedia.org/wiki/Diagoras_z_Melos
Przypadek? Spontaniczność?
Kim jesteś Diagorasie?
Wracając do tematu wątku, jeśli z KK nie jest ci po drodze, to są tez inne, niereligijne - czy wręcz ateistyczne źródła - dot. perwersji: http://www.skuteczna-psyc...seksualnych.php
Pan Damian Janus, mocno udzielający się na jednym z niereligijnych forów pisze tam m.in. tak:
W perwersjach wygląda to tak, że perwert pragnie rzeczy, która nie jest po prostu stosunkiem seksualnym, osobową relacją z drugim człowiekiem, związkiem, partnerstwem, czy jakkolwiek byśmy to nazwali. Normalna seksualność nie jest bowiem dla niego pociągająca. Jednocześnie nie wie on dlaczego pociąga go to, co go pociąga, oraz dlaczego zwyczajna płciowość nie jest dla niego atrakcyjna, a często wręcz go odpycha.
róża [Usunięty]
Wysłany: 2010-07-29, 09:54
Gdybyśmy na co dzień przykładali więcej uwagi do tego, jak być coraz bardziej kochającym mężem/żoną, czyli myśleli o tym największym pragnieniu drugiej połowy - bycia kochaną/kochanym w sercu małżonka, seks małżeński byłby coraz mniej skomplikowanym...
Tymczasem - my lubimy myśleć o sobie... A stąd już blisko do zdrady małżeńskiej - ona wynika przecież z myślenia o sobie.
Pycha pochodząca od złego - przeciwieństwo miłości. Matką miłości - pokora.
laura_33_31 [Usunięty]
Wysłany: 2010-07-29, 11:51
diagoras!uważam,że gdybyś odszedł z tego forum, przynajmniej na jakis czas, to zachowałbyś resztki honoru , bo czytając twoje posty odnoszę wrażenie, że tylko tyle masz!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.