Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Nie ufam mężowi, kłamie, oszukuje, ukrywa się z piciem, trwo
Autor Wiadomość
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-23, 08:25   

Dejzi............ spkojnie.On juz komfortu picia nie będzie miał,On ma zabrany komfort picia.
Nawet jak sie napił................ to wyleci z terapi.
Deizji..Twój maż jest ubezwłasnowolniony przez przymus picia.Potrzeba czasu by sie od niego uwolnić.
Czy Twój mąż chodzi na mityngi????
Wiesz???w AA jest takie powiedzenie-zalecenia-sugestia: aby skutecznie przerwać obsesję picia to 90 mityngów w 90 dni....czyli???codziennie mityng.
Znam takich co bywają po 2x dziennie na mityngu by tylko sie nie napić.

Jest tez takie powiedzenie:jak w niepiciu przeszkadza ci praca.....rzuć pracę.
Bo pijąc i tak cie z niej wyrzucą.

A TY??co robisz ze sobą? Jak Twoja terapia?jak Twoje mityngi???
dejzi napisał/a:
szla... bierze!!!!!!!!!!! oj jak ja jestem zła............ i chce mi się płakać i krzyczeć............

Płacz i krzycz............. uwolnij emocje......by nie rozerwały Cię.Ale krzycz dla samego krzyku............w poduszkę.........nie na dzieci,czy na chłopa alkoholika............on sam ma i tak poczucie winy................. powiedz mu że krzyczysz bo nie radzisz soebei z jego piciem.
Ale nie drzyj sie na niego............... bo to nic nie da......jemu możesz powiedzieć:dlatego że cie kocham to daję ci wolną rękę.............jak chcesz to pij..............jak chcesz to idz na terapie.

Pogody Ducha
 
     
dejzi
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-23, 10:42   

Nałóg............ ja byłam na terapii w poniedziałek i spotkaniu grupowym co trwało 3 godziny w sumie.... 1 godz terapii, 2 godz spotkania grupowego.
mąż też był na 2 godz terapi i 3 razy po 3 godz spotkań nie wiem czy to są mitingi AA ale tam się spotykają, ma ustalone że 2 razy w tyg po 3 godz,

Ja poprostu nie umiem mieć cierpliwości, rozumiem że to wymaga czasu, ale nie mogę znieść tego widoku że jest coś z nim nie tak... wygląda że ma wypite a twierdzi że nie...
jestem rozczarowana i grają we mnie emocje, złość, rozczarowanie, staram się opanować ale to wygląda jak walka z wiatrakami...
Chciałabym pójść do pracy ale nie mam co zrobić z Synkeim.... bo jest zamały na przedszkole, i trochę mi choruje,
Na męża liczyć nie mogę....
Nie mogę skupić się nawet na czytaniu książki
Tak..... wydarłąm się na męża wczoraj... bo mnie to tak poniosło.....że .......
pewnie nawet go obraziłam............ ja sobie z tym nie radzę
Moja praca ma charakter spotkania się z ludzimi miałabym pracować jako sprzedawca w sklepie spożywczym... boję się że jak podejme pracę to będe wyżywać się na klientach....
OJ nie wiem co robić?????????!!!!!!!!!!!!
Podziwiam ludzi ktrzórzy umieją pracować i żyją z alkoholikiem........... ja nie umiem.........
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-23, 10:54   

Dejzi........... a ja jestem alkoholikiem...i też chce żyć z moimi bliskimi...i żyje.Nawet dobrze.Powiem tak: jestem alkoholikiem i szczęśliwym człowiekiem...mężem,ojcem,synem,bratem,zięciem.

Wiesz........... piszesz że nie umiesz,że nie możesz się skupić na niczym...........
Popatrz na siebie........... Ty jesteś tylko współuzależniona i jak sie męczysz....
A Twój mąż dodatkowo strasznie meczy sie z obsesją picia.To straszna męczarnia.nawet sobie nie wyobrażasz jak straszna.
Do tego jeszcze Ty wrzeszcząca i rozdrażniona............ poprostu bomba z opóznionym zapłonem.
 
     
mada27
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-23, 12:12   

Dejzi a kto utrzymuje Waszą rodzinę skoro Ty nie pracujesz?
Z własnego doświadczenia wiem, że źle jest nie pracować. Ja na Twoim miejscu starałabym się bardzo o pracę. Oczywiście opieka nad dzieckiem i prowadzenie domu to też jest praca. Jednak rozejrzyj się-wiele kobiet (w sumie to chyba większość) daje rade pracować zawodowo. Nawet jak czasem w domu nie jest błysk i trzeba pokombinować co z dzieckiem zrobić. Zauważ że praca zawodowa daje coś więcej niż tylko samą wypłate. Daje poczucie większej godności i pomaga uniezależnić się częściowo (takie pozytywne uniezależnienie się mam na myśli).
Pamiętaj też o tym że za jakiś czas (on szybko zleci;) Twój mały będzie mógł iść do przedszkola, a Ty zostaniesz bez pracy bo jej nie podjęłaś kiedy nie mógł iść. Postaraj się szukać mu opieki na ten rok czy dwa czy trzy i nie rezygnuj z okazji. (chyba ze masz dobry zawód i nie musisz martwić się skąd będziesz miała prace jak mały pójdzie do przedszkola).
Ale tak prawde mówiąc widze u Ciebie strach przed pracą. Tak jakbyś bała się obowiązków. I tłumaczysz to mężem.I wydaje mi się, że to źle bo będziesz potem żałowała.

I myślę też że dużo ryzykujesz. Bo sama mówisz że nie możesz mężowi zaufać nawet w tym żeby w piecu napalił i dziecka przypilnował to możesz mu zaufaą że nie załapie ciągu picia np na miesiąc czy dwa i nie pójdzie gdzieć pić z kolegami???? albo że wypłaty całej nie przepije???
i wtedy to nie tylko nie będziesz miała z kim dziecka zostawić zeby iść do pracy ale może też i pracy tak szybko nie znajdziesz.
pozdrawiam i życzę dobrej decyzji
 
     
dejzi
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-23, 13:18   

Tak mada.... masz rację boję sie nadmiaru obowiązków.... utrzymuje nas narazie mąz....
boję się że nie poradzę sobie ze wszystkim....... czasami myślę że jestem ślilna i sobie poradzę a czasami to załamka....... i strach co to będzie, jak to będzie, do wczoraj miałam nadzieje że mogę zostawić dom pod opieką męza na czas kiedy ja bede w pracy, bo pracowałabym od 14.00 do 23.00 to długo
boję się tego że dzieci nie będą odpowiednio dopilnowane, najedzone, umyte idt.
o opiekunkę w tych wioskach to ciężko, wolałabym żeby byl to ktoś znajomy,
Przeraża mnie że byłabym ciągle na wysokich obrotach, na początku bym sobie poradziła a później to co.......... wysiadam.........
i te myśli że jak wrócę do domu to zobaczę męża wypitego wtedy to już wogóle wysiadam.................i załamka..........

Przerazają mnie słowa rodziny... po co ty go tam trzymasz... po co ty z nim jesteś....ty się przez niego wykończysz....itd....
Ciągle myśle, ciągle jestem zamyślona i nie moge się nad niczym skupić..........to jest sraszne....................ciągle wałkuję i przerabiam w myślach co zrobić z danym problemem......
Czasmi nie mogę poradzić sobie z prostmi sprawami, z prostmi decyzjami.............
 
     
mada27
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-23, 13:25   

A co zrobisz jak przestanie Was utrzymywać?
 
     
dejzi
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-27, 11:21   

witajcie
Jestem załamana nie wiem co robić............
w nic już nie wierze..............
pisze i płacze.............. nie mam sił!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
te kłąmstwa to wszystko mnie przerasta...................
nie moge normalnie funkcjonować
nic mi się nie chce.................boje się wszystkiego i nie wiem co się dzieje..................
do pracy nie moge pójść bo nie mam co zrobić z dzieckiem................
nawet gdy zapisze go do żłobka to nie będe miała go jak odebrać
wszystko idzie mi pod górkę.......wielką górę!!!!!!!!!!!!!!!
to jest straszne................nawet nie umiem się modlić.............i chyba dlatego Bóg nie chce mnie wysłuchać..............
Nie umiem patrzeć na męża jak na chorego człowieka...................on zrobi wszystko by wyłudzić ode mnie pieniądze Bóg wie na co............bo ja nie wiem........już nie wiem...........głupieje przez to wszystko....................miałam iść na terapie ale nie mam nawet kasy na bilet by tam dojechac
To jest jakiś koszmar............
chce iśc do przodu ale czuję siętak jakby mnie ktoś trzymał i nie pozwalał iść.............
jedno stwierdzenie: nie chce mi się żyć!!!!!!!!!!!!!!11


mam problem bo musiemy sie zameldować tymczasowo tutaj gdzie jesteśmy, ja nie chce meldować męża bo boje się ze jak go zamelduje to jak będze rozrabiał to go stąd nie wydowstane, boje się go!!!!!!!!!

mam ochote uciec jak najdalej stąd!!!!!!!!!!!!
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-27, 11:37   

Dejzi......... spokojnie.
Czy masz inne wyjście jak odciąć sie mentalnie od męża??? od jego prób wyłudzania kasy?
Wiesz że kłamie............ nic nowego.Tak maja czynni alkoholicy.Alkoholizm to choroba zakłamania i obłudy.
Aby w miare spokojnie żyć Ty podejmujesz działania by odciąć sie mentalnie od tych kłastw.
Jak??a no poprostu nie pytac,nie dociekać(co robuił,gdzie był,pił czy nie pił,kłamie czy nie kłamie.)
Zakomunikować mu że widzisz jego kłamstwa i że nie będziesz "walczyć" ani z nim....ani z jego kłamstwami.
I uznac ż ejesteś poprostu BEZSILNA wobec tego co on poczyna.
Bezsilna wcale nie oznacza bezradna.
Twoja "radność" to granice i twarda miłość.Najpierw wobec siebie ,a potem wobec męża.
I proś Boga o Pogodę Ducha.

ps.dla Ciebei Modlitwa o Pogodę Ducha(czyni cuda w odmawiającym z sercem bo daje spokój)

O Boże, użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym,
czego nie mogę zmienić,
odwagi, abym zmieniał to,
co mogę zmienić,
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.


a mężowi daj może ten wierszyk:



Modlitwa Piotrusia

Dobry nasz Panie Jezu Chryste,
Bardzo gorąco proszę Ciebie
Nie chcę żyć dłużej na tym świecie
Zabierz mnie prędko stąd do Siebie.

Tatuś pijany wrócił do domu,
Rozbitą flaszkę trzymał w dłoni
Mój Anioł Stróż gdzieś sobie poszedł,
Bo mnie przed biciem nie obronił.

Mamy od wczoraj nie ma w domu.
Nic nie mieliśmy na śniadanie,
Więc zabierz Nas do Nieba Jezu
Mnie i siostrzyczkę moją Hanię.

Tam sie spotkamy z babcią Rózią,
Co zawsze piekła nam kołacze.
I była dobra lecz umarła ,
Hania do dzisiaj za nią płacze.

Będziemy grzeczni i posłuszni,
Starczy nam trochę mleka ,chleba.
Kredki dla Hani jeśli będą,
A dla mnie..........dla mnie, nic nie trzeba.

Ja sam potrafię wszystko zrobić,
Garnuszki umyć, chleb pokroić.
Niech tylko zawsze będzie jasno,
Bo się po ciemku Hania boi.

Tatuś dziś rozbił trzy żarówki,
I świece się skończyły właśnie.
Więc zapaliłem gaz w kuchence
Żeby nam było troszkę jaśniej.

Lecz tatuś zgasił płomyk łokciem.....
Tak się zatoczył ,trzasnął drzwiami,
I poszedł sobie, a tu ciemno,
I my w kąciku całkiem sami.

Wiem że zakręcić kurek można,
Zaraz to zrobię , chwilka mała......
Niech tylko Hania mocniej zaśnie,
Tyle się dzisiaj napłakała.

Tu nam wygodnie na podłodze,
Za taboretem i ławeczką.
Nawet poduszkę Hani dałem,
Lecz trudno uspać głodne dziecko.

O jeszcze wzdycha, ciszej, ciszej....
A mnie tak słabo... Matko Święta.
Wszystko sie wokoł mnie kołysze,
Coś miałem zrobić? Nie pamiętam.

Gdzie jestem?.... Tak mi w uszach szumi,
Noc za oknami ciemna głucha.......
Jezu modliłem się do Ciebie,
Wiem, że wkrótce mnie wysłuchasz

Jezus usłyszał prośby Twoje,
Zaraz Wam wyjdzie na spotkanie,
Weźmie do Nieba Was Oboje---------
Ciebie i Twą siostrzyczkę Hanię
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-27, 14:19   

dejzi,
spokojnie.
To czego doświadczasz to namacalne zło.
Wielu z nas tak miało , gdy Zły zapędza nas w miejsce skąd nie widać wyjścia. Jeśli się poddasz polegniesz, ale jeśli najufniej jak potrafisz zawołasz do Boga i wyciągniesz ręce ku Niebu, natychmiast zaczniesz dostrzegać jasny punkcik. :evil: Chce pozbawić Cię nadziei, a Ona jest tuż obok.
Kto wierzy Jezusowi i ufa ten namacalnie doświadcza pomocy, to nie puste słowa tylko pewność.
Gdyby to zwatpienie i :evil: żądziły światem to nie byłoby go znacznie wczesniej przed naszym urodzeniem.

Czy pamiętasz z dzieciństwa piekną pieśń maryjną:
"Była cicha i piękna jak wiosna...."
Jeśli tak to w największym zwątpieniu zacznij ją nucić jak modlitwę, efekty poczujesz.
Albo zwyczajnie: "Maryjo ratuj..."
Gwarantuję,że obecność Maryi odczujesz natychmiast. To nie jest tylko moje przekonanie , to doświadczenie wszystkich, którzy się do Niej uciekają z ufnością od wieków.
Ona nigdy nie zawodzi dzieci swoich, a gdy już będziesz spokojniejsza poczytaj to co pisze nałóg, bo mądrze pisze.
 
     
Mikiwojt
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-29, 16:34   

Witaj Dejzi
Ewa Ha napisała że jak ktos sie ukrywa to wie, że źle robi...
ja powiedziałam to mężowi i przestal się ukrywać....
pije oficjaslnie codzienie kilka piw.
Na razie moje podejście do tej sprawy jest takie, że trzba się modlić o znak od Pana Boga o pomoc w podejmowaniu decyzji. Polecam róznież korodnkę wyzwolenia.
Przeczytałam Twoja historię i jest jak moja....tyle tylko, że ja się wacham czy męża zgłosić na leczenie. Nie mam po prostu pewności, że kocha nas na tyle, że jak go zgłoszę to pójdzie i że nie wybierze alkoholu. Z całego serca obejmuję Cię i prosze Boga o pomoc dla Ciebie i dla każdego małżeństwa gdzie króluje alkohol a nie Pan Bóg. Wiem tylko jedno.... wszytko wymaga czasu a uwierz mi, że jestem okropni niecierpliwa. Ale jak raz mentalnie odetniesz się od pewnych rzeczy tpo potem wejdzie Ci to niejako w krew. Ja np. nie moglam sobie wyobrazić jak mam przestać mu prać rzeczy.... no ale raz i drugi przestałam i zaczął sam prać. Musisz iść do ludzi. Oni tam Ci ę pokrzepią (sama siedzę z małym dzieciatkiem w domu także). Przeczytaj ulotkę al-anonu o dzieciach. Jeśki nie widzisz sensu nie robieia awantur to tam znajdziesz odbry powód dlaczego tego nie robić.... a jak będziesz po roku tak jak ja w al-anonie to nawet przeprosisz męża za różne rzeczy. Mój mąż nadal pije. Ja teraz stoję na rozdrożu bo wystaszył mnie odejściem jesli nie przestanę chodzić na al-anon. i czas do pójścia do przedszkola mojego dziecka to jeszcze 2,5 roku. ale nawet jeśli(ze sponsorem) jeśli nie mozeesz chodzić. Ale coś rób.... a przede wszytskim dużo módl się. To przynajmniej da Ci spokój w sercu.
 
     
Ewa Ha
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-30, 01:08   

witajcie drogie Panie.:)
Mikiwojt napisał/a:
Ewa Ha napisała że jak ktos sie ukrywa to wie, że źle robi...
ja powiedziałam to mężowi i przestal się ukrywać....
pije oficjaslnie codzienie kilka piw.


co lepsze, Mikiwojt?:)
masz przynajmniej z głowy dociekania i zastanawiania sie czy pił czy nie pił. to oczywiscie pol żartem.
masz teraz okazję na oficjalne stanowisko w tej sprawie.
mój mąż na początku przychodzil pijany, a ja nie miała siły( a tak naprawde nie chciałam )zostawic go za drzwiami. jak wchodził zachowywał sie głosno, utyskiwał i czepiał sie, albo wręcz przeciwnie, byl wielce zainteresowany moją osobą... i zaczynal sie złoscic kiedy ja nim nie bylam zainteresowana
kilka razy był policja, kilka razy odchodzilo do "przepychanek" niekoniecznie słownych.
aż przyszedł tydzien abstynencji i "miodowy miesiąc" byyyyłoooo cudownie i pewnie zadnej z Was nie muszę mówic ze bywają takie wspaniałe dni ...

znowu uwierzylam ze juz zawsze tak bedzie , i...
po tygodniu mąż wrócil pijany i wtedy cos we mnie pękło. tak jak siedzial na podlodze, wypchęlam go za próg i zamknęlam drzwi. od tego dnia pijany juz nie wszedł do domu. przychodził zabierał kluczyki i szedł spac do samochodu.

dojrzewanie do decyzji u mnie było długim procesem. ale wtedy dojrzałam do niewpuszczania a 5 miesięcy pozniej dojrzałam do tego, zeby poprosic łagodnie acz stanowczo o zabranie swoich rzeczy i wyprowadzenie sie...
przez trzy lata wyrzucałam i przy tym złoscilam sie przeklinalam, a On nie dał sie wyrzucic. jak poprosiłam to była spokojna zdecydowana i jednoczesnie w sercu miałam miłosc do Męża i decyzję, ze przyjmę Go jak podejmie leczenie, to mój Mąż spakował sie i wyprowadził sie.

tęsknię za nim bardzo, na róznych plaszczyznach zdrowych i chorych

tesknie z miłosci i pożądania
tęsknię za Nim jak za treścią mojego uzależnienia
itd...
ale nie zawrócę z Tej drogi, bo wiem ze DNO to najlepsze miejsce do podejmowania decyzju o życiu...
tam najlepiej widac wartośc życia. oby tylko starczyło powietrza zeby wyplynąć
a to pozostawiam Dobremu Bogu, który mojego Męża kocha bardziej niż ja, i chce dla niego dobra.
codzinnie w jednej ręce sciskam książkę Anonimowi Alkoholicy, a w drugiej rózaniec i tak zasypiam.
co zaraz zrobię :lol:
Niech Wam Jezus błogosławi :-)

[ Dodano: 2010-09-30, 01:11 ]
ale sie rozpisalam ;-)
przepraszam Cię Dejzi to przecież twój wątek.
wybaczysz Mi :-P
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-30, 08:15   

EwaHa,Mikiwojt.............piszcie,dzielcie się swoimi doświadczeniami.Dejzi bardzo sie przyda Wasze świadczenie.Poprzez analogię zobaczy siebie jak w lustrze .
Mikiwojt................ mąż zabrania Ci Al-anonu.............. to szantaz.Ale widocznie bardzo mu doskwiera ta wiedza jaką tam dostajesz ,bardzo mu tym dno podwyzszasz że ucieka sie do szantażu by Cie zmisić do zaprzestania.To sygnał że warto tam chodzić na mityngi.
Mikiwoijt??masz sponsorkę???


Pogody Ducha
 
     
dejzi
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-30, 09:58   

Dziękuję wam Kochane kobitki no i Nałóg tobie również.......
Bardzo mi pomaga wasze pisanie, bo jak to mówi Nałóg to zaczynam widzieć siebie i postrzegać siebie że mogę też być silna ja Wy..............
Tak jak Nałóg napisał piszcie do mnie swoje przeżycia, może z którychś podpowiedzi skorzystam jeśli mogę..........
Ewiniu nie jestem zła, lecz zadowolona że napisałaś mi nieco wiecej o sobie o swoich przeżyciach.......... tego też potrzebuję..........
Dziękuję Mikowit za twoją modlitwę........
Nałóg jeszcze raz dzieki za podpowiedzi za trafne spostrzeżenia.........

Wczoraj dowiedziałam się że mogę skożystać z pomocy dla rodzin z problemem alkoholowym i mają dofinansowania dla takich rodzin... :-D
Mąż nie był na dwóch spotkaniach grupowych......wczoraj był na indywidualnym nie wiem co z tego wyniknie, czy będzie chodził nadal czy raczej zrezygnuje lub go wyrzucą..........
Ja wiem jedno nie zamierzam przestać chodzić na terapię i też czytam Anonimowych Alkoholików ;-)

Dziękuję Panu Bogu że jesteście ze mną, że Was "tutaj mam"
Pozdrawiam serdecznie

[ Dodano: 2010-10-03, 14:32 ]
Witajcie.........
chciałam się troche wyżalić bo wczoraj chciałam wyżucić męża ale tego nie zrobiłam pod wpływem złych emocji wrzuciłam jego ubrania do siatek i wyrzuciłam na za drzwi.............
nabluzgałam mu, obraziłam.....wszystko robiłam pod silnym wzburzeniem.............
krzyczałam mimo że prosił mnie bym nie krzczała na niego.........a wszystko dlatego że nie chciał mi dać pieniędzy na życie.......a właściwie zabawił sie (bo z tego co mówił, to zrobił to dlatego że chciał zobaczyć co ja zrobię) dzień wcześniej powiedziałam mu że jak mi nie da pieniedzy to nie chce go widzieć w domu, zapytałam jak ma to teraz wygladać? czy to on teraz przejmie moje obowiazki robienia zakupów? robienia opłąt?..........nic mi nato nie opowiedziął konkretnego, tylko tyle że jak zaczne rozmawiać z nim normalnie to on mi da pieniądze........a we mnie się aż zagotowało..............
Jak to on kiedy on przepija pieniądze i teraz chce rządzić finansami????????????
NIe to jest za wcześnie bym mogła mu zawierzyć w tej sprawie..........
w wielu sprawach nie mogę mu ufać..........
dał mi w końcu te pieniądze wczoraj po mojej aferze.........ale nie odrazu po kilku godzinach..... gdzie już dla mnie miał coś wzięte lub wypite......bo teraz to już nie wiem co to????????????
chodzi jakiś pobudzony, ma niekontrolowane ruchy, jednocześnie jest przymulony i nie idzie z nim normalnie i rzeczowo gadać......
dzisiaj znowu jest w takim stanie i nie wiem co to jest...moim zdaniem ma wypite, ale..............
od rana jeździ gdzieś samochodem, byliśmy w kościele i po mszy zajechał do sklepu po zubki, ja mu na to dlaczego kupić chce zubki skoro mam nastawiony obiad...........
no to mi odpowiedział że jak ma ochote sobie coś zjeść to ja mu nie pozwalam.........i ze na obiad dostaje ochłapy..........co nie jest prawdą............i zdenerwowałam się strasznie bo nie poto robię obiad by on jadł zubki chińskie tylko żeby zjadł obiad............
powedziałam uniesionym głosem że zachowuje się jak pewien facet co to skarżył siepo ludziach że zona mu nie robi obiadu..........co rónież nie było prawdą............
wtedy to pojechał po te zubki i...........chyba jeszcze coś bo po zjedzeniu kilku łyżek zubki dosłownie padł na twarz..........spał na podłodze w kuchni około 1 godz............



mam takie pytanie co to są używki jak to wygląda .........bo zaczynam podejżewać że coś takiego bierze.....lub jest to narkotyk.........nie mam pojęcia co się z nim dzieje..............
czasami nie mogę odrużnić tego czy pił czy nie .............
pod wpływem tego czegoś wygląda tak jakby dzień wcześniej pił i to dużo.........jak by był na kacu..........niby to wesoły, mrózy oczy, słaby na nogi, niekontrolowane obracanie głowy i podnoszenie oczu,
Proszę powiedzcie mi co to jeżeli możecie............bo ja już nic nie wiem................
Proszę Was także o radę jeżeli macie takie wiadomości, jak mogę zabezpieczyć sie na następny miesiąc kiedy znowu nie będzie chciał mi dać pieniędzy na utrzymanie?

[ Dodano: 2010-10-03, 14:38 ]
muszę dodać że kiedy leżał na tej podłodze to widziały to dzieci.........synek przytulał się do taty.......kiedy go zabierałam od męża to krzyczał: (mój tata), a ja: tak twój tata, nic wiecej nie mogłąm powiedzieć
było mi strasznie żal Męża, poradzcie co robić w takiej sytuacji, jak mam wytłumaczyć dwulatkowi że tata jest chory kiedy ja do końca tego tak nie widzę...............
bo to co zrobił dzisiaj to, tak myślę że chciał mi zrobić na złość.........no i zrobił............

[ Dodano: 2010-10-03, 14:43 ]
myślę też że nie do końca mówi prawdę na terapii, powiedział że mam skontaktować się z jego psycholog, czy to możliwe skoro wiadomo że chodzę na terapię.......podobno moja psycholog i męża psycholog się znają......

Przepraszam za moje rozterki...........za to że tak szczegółowo.........ja poprostu tego potrzebóję, kiedy tak się wygadam, słównie lub pisemnie to jest mi lżej...............
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-04, 08:56   

Dejzi............ z tego co piszesz mąż może poprostu ćpać coś.Dlatego te niesoordynowane ruchy,te przymulenie.
dejzi napisał/a:
nabluzgałam mu, obraziłam.....

Dejzi............ i po co to ????
Wiem............. nerwy,emocje............wzburzenie.
Ale jak już podejmujesz decyzje to bądż konsekwentna.....jak pakujesz jego rzeczy to musisz być pewna tego że chcesz by go wyrzucić z domu.
Dejzi............. brak konsekwencji to przyzwalanie mu na picie czy ćpanie.Bo on przy Twojej pomocy przesuwa granice Twojej wytrzymałości.

Dejzi.....aby zweryfikować co bierze Twój maż to przy kolejnym lezeniu na podłodze zadzwoń poprostu po pogotowie i po policję.Pogodtowie zabierze go do szpitala i dowiesz sie czy bierze popalacze czy jakieś swiństwo pije.Jak pije to śmierdzi.........dopalacze nie śmierdzą.Objawy ćpania są podobne do tych co opisujesz.
A to że Twój mąż jest chory.......to fakt bezsporny.
Co do terpeuty męza................... nic Ci nie zaszkodzi kontakt z jego terapeutą .Możesz opowiedzieć terapeucie o wyczynach męża i dowiedzieć sie co sądzi terapeuta o jego postępach.

A co do finansów............. możesz porozmawiać z jego pracodawcą.Co prawda nie może Ci on wypłacić wynagrodzenia męża bez jego zgody,ale może wywrzeć presję na meża by przynajmnuiej częśc pensji zostałą wypłacona Tobie w jego obecności.

Miałem tak kiedyś.......... pensję pracownika w jego obecności odbierała matka..
W innym wypadku wymusiłem na pracowniku by podał konto żony i tam było wypłacane jego wynagrodzenie.Jednak musi zrobić to na piśmie do pracodawcy.

Dezji..........i pamiętaj o takim zachowaniu w realcjach z mężem(i nie tylko):bodziec.....pauza........ rozważenie konsekwencji wykonania bodżca................ pauza............... i dopiero wykonanie

Pogody Ducha
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9