Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Nie ufam mężowi, kłamie, oszukuje, ukrywa się z piciem, trwo
Autor Wiadomość
dejzi
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-25, 01:20   

Witam, dzisiaj pierwszy raz zawitałam tutaj. Szukam pomocy!!
Nie wiem co mam robić. Jesteśmy małżeństwem od prawie 7 lat. Mamy dwóje dzieci, kochamy je. Problem w tym że nie możemy sie dogadać. Ja nie ufam mężowi, kłamie, oszukuje, ukrywa się z piciem, trwoni pieniądze, którcy nie mamy za dużo. Przez 6 lat znosiłam jego kłamstwa, prosiłam byśmy poszli na leczenie do poradni AA. Prosiłam, błagałam, szantażowałam rozwodem i odejściem. Myślałam że jak pojawi się drugie dziecko to sie zmieni jego popijanie po kontach ( nie zmieniło się). Wymagałam od niego odpowiedzialności za rodzinę. Nie wytrzymałam i zostawiłam go na 4 miesiące. Uciekłam do rodziców i wygadałam się jaki to mój mąż jest naprawde. Zaczął wydzwaniać, przyjeżdżać, że niby do dzieci, czasami był trzeźwy a czasami pod wpływem alkoholu. zakazałam mu przyjeżdżac pod wpływem i .........

napisze później reszte pozdowionka
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-25, 13:29   

dejzi,
Witaj
założyłam Ci odrębny wątek,abyś miała gdzie gromadzić własne posty i odpowiedzi od Sycharków.
Witaj na forum.

Napisz nieco więcej o swojej sytuacji, bo to co opisałaś daje nieco światła na waszą sytuację, ale zbyt mało aby radzić coś więcej niż wizytę w poradni AA w grupie dla osób współuzależnionych.

Poczytaj nieco inne wątki, a wiele problemów zapewne wyda Ci się podobnych do Twoich. Są tam tez spostrzeżenia Sycharków dotyczące tych sytuacji.
Jak zdradzisz miejscowość zamieszkania pomożemy Ci znaleźć poradnie AA i rodzinne. :-D
 
     
Ewa Ha
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-28, 02:14   

witaj. :-)
nie wiem co dalej sie wydarzyło i chętnie przeczytam jesli coś jeszcze napiszesz. teraz zaś mogę napisać to, jestem żoną alkoholika i ważne jest w takim związku wiedzieć ze alkoholizm to choroba i warto o tej chorobie wiedziec jak najwięcej. czytac , chodzić na spotkania. jest to choroba alkoholika, ale uwiklana jest w nią również jego rodzina.
pozdrawiam serdeczie
odwagi
ewa
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-29, 09:14   

Dejzi........
Tak dla porządku i jasności-jako trzeżwiejący alkoholi- chcę uporządkować nazewnictwo.
AA jako program i ruch nie prowadzi poradni dla alkoholików.
AA to ruch samopomocowy poprzez mityngi a nie terapia profesjonalna.
To tyle dla porządku...........
a teraz do sedna:

Alkoholizm tpo chorba ciął ,umysłu i duszy.
Alkoholizm to choroba zakłamania i obłudy.
Ja nie zanam alkoholika ,który zaprzestał czynnego nałogu tak sam z siebie.Podjęcie leczenia,podjęcie wysiłku wyjścia z czynnego uzaleznienia jest poprzedzone bólem,wstydem i konsekwencjami(przykrymi).
Alkoholik(uzależniony chyba każdy) nie przestaje tkwić w uzależnieniu do czasu aż przyjemności związane z piciem są większe od bólu i konsekwencji jakie niesie picie(czynny nałóg)
Czyli............... konsekwencje i ból picia musi być tak duży by pijący zaliczył "dno",by tyłek opadł mu poniżej kostek.
Przykre????.........ale prawdziwe.................
Piszesz o 6 latach zmagania sie z uzależnieniem męża................ uciekłaś od niego..... nie chcesz z nim kontaktu gdy jest pijany czy wypity.........super.Bo to jest tzw.podnoszeniu/podwyższanie mu dna.
Tylko -mam nadzieję- nie odrzuciłąś go jako człowieka,jako męza,jako ojca Twoich dzieci.
Odrzucać należy uczynki,stawiać granice,pozwalać ponosić konsekwencje ale nei odrzucac jako człowieka.
Czyli??? kochasz go jako człowieka ale nie pozwalasz..........albo raczej nie przyzwalasz na jego picie.Stawiasz granice.
Podajesz mu adres poradni dla uzależnionych......nawet idziesz z nim tam jak poprosi....podajesz mu adresy mityngów.................ale nie zmuszasz............... on sam musi zechcieć zacząć sie leczyć,zacząć trzeżwieć.
A zacznie wtedy jak ból spowodowany piciem bedzie zdecydowanie większy od przyjemnosci z picia.
Przykre??przerażające?? ale prawdziwe............

A Ty? a dla Ciebie Al-anon....czyli ??mityng Al-anon.Tam dostaniesz wsparcie,spotkasz osoby o podobnych problemach.Naprawdę warto.........

I poczytaj o alkoholizmie www.aa.pl i www.alanon.pl
Pogody Ducha
 
     
dejzi
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-29, 23:28   

witam; dziękuje za słowa otuchy wszystkim którzy przeczytali mój post. Dokańczając to co zaczęłam pisać: zakazałam mu przyjeżdżać pod wpływem i nie przyjeżdżał. Pisała esemesy nie przyjemne i grożące mi. Złożyłam pozew o alimenty dla rodziny bo nie chciałam od razu wszystkiego przekreślać. On po otrzymaniu tego pozwu przyjechał do mnie z pretensjami co zrobiłam. Ja mu na to, że nie możemy tak dalej żyć, że tak sie nie należy. Wtedy to mój tata sie odezwał i mu pare słów, powiedział żeby się zmobilizował, przestał pić i utrzymywał rodzinę tak jak się należy. Nie ma przecież 20 lat tylko prawie 40 a zachowuje się jak małe dziecko. Mąż wtedy chyba to przemyślał i próbował ze mną porozmawiać. Tęsknił za dziećmi na pewno, kocha je to wiem, tylko nie rozumiem dlaczego nie potrafi przestać dla nich pić. 4 miesiące bez nas chyba dały mu do myślenia. Zgodziłam się na tą rozmowę, postawiłam warunki, że wrócę do niego ale musi nam znaleźć mieszkanie no i przestać pić (żadnego alkoholu) i kłamać. Oczywiście mieszkania nie znalazł, znalazłam go ja. No i zaczęliśmy próbę "życia" od nowa. Nie ufałam mu, choć próbowałam zaufać. Sprawdzałam i kontrolowałam, podchodziłam znienacka by go przyłapać na piciu. On bardzo tego nie lubił, że go sprawdzam i kontroluje. Postanowiłam przestać. Nawet pozwoliłam sobie na wypicie piwa od czasu do czasu razem z nim. Przecież zapewniał mnie że nic mu nie jest i nie musi się leczyć. Na jakiś czas powstrzymywałam się od kontrolowania go, ale nie wytrzymałam, bo zaczęły się znowu pobieranie zaliczek i brak pieniędzy. Wydatki nie wiadomo na co, nie umiał mi się przyznać co kupował. Zaczęłam znowu go sprawdzać, kłótnie i awantury, przykre słowa z jego strony i mojej. Coś potwornego. Dzieci na to słuchają. Ileż już go prosiłam żebyśmy poszli się leczyć oboje, żebyśmy mogli normalnie żyć, ile go prosiłam żeby przestał pić!!!!!! Leciały prośby, groźby, błagania, szantaże, wszystko co możliwe!!!!
Dzisiaj go wyrzuciłam z domu bo znalazłam paragon w samochodzie z zakupem alkoholu. Wcześniej zagroziłam że jak nie przestanie pić to koniec z nami. Próbował się tłumaczyć że był na komendzie i dał się zbadać i że nic nie pił. Powiedziałam mu, że jak podejmie się leczenia i będzie się chciał leczyć to mogę mu pomóc. Nie wiem co dalej, jak sobie poradzę, boję sie że go wpuszczę do domu i nic to nie zmieni w nim, że on dalej będzie pił. Co mam robić, Chcę pójść do psychologa ale nie wiem czy taki w pobliżu mnie się znajduje. Modle się i załamuję się, brakuje mi wiary, cierpliwości.
Proszę doradźcie mi co robić. Pozdrawiam
 
     
Ewa Ha
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-30, 01:39   

Witaj Dejzi
rozumiem CIe doskonale. jeszcze raz powiem ze jak czytam Twoj post, to trochę jakbym czytała o sobie. moj mąz wyprowadził sie 1,5 tygodnia temu po 3 latach picia, kłamania, obiecywania i łamania obietnic.przepijał swoje pieniadze, moje i nasze. fundował huśtawke emocjonalą , bo albo było super źle, ze go nienawidziłam, albo sielana, do utraty tchu. od pewnego czsu przestałam go wpuszczac do domu jak był pod wplywem, ale to zaklada, ze to ja musiałam kontrolowac jego stan. jest to taka sama kontrola, jak sprawdzanie ile alkoholu wypił z kim pil i za co.
Postanowiłam sprawę postawic radykalnie i poprosilam męża żeby sie wyprowadził. .powieziałam ze moze wrócic po conajmniej pięciu misiącach absynecji i udokumentowanego leczenia. wyprowadzil sie ,a co bedzie dalej czas pokaże. jedno wiem napewno juz sie nie cofne.bo bardzo mi na nim i na naszym małzeństwie zależy. a to co było do tej pory to była równia pochyła.
codziennie modlę sie za niego i za nas.

to co opisujesz wyglada jak typowe uwiklanie w CHOROBĘ ALKOHOLOWĄ. rodziny pijących nadmiernie przezywają to latam z takim lub innym skutkiem.
pisze ten przydługi wstęp, zeby Ci powiedzieć ze nie jestes sama i ze nie musisz zostac sama z tym problemem. bardzo ważne jest to, zebys( i tu sie powtórze) dowiedziała sie czeegos wiecej o tej chorobie.

piszesz:
- Tęsknił za dziećmi na pewno, kocha je to wiem, tylko nie rozumiem dlaczego nie potrafi przestać dla nich pić
a alkoholik nie przestanie pic, ani dla żony ani dla dzieci,
jesli przestanie, to dlatego ze usiadl na dnie,i poczuł, ze albo cos zrobi ze sobą, albo umrze.
jesli chcesz coś zrobic idz na spotkanie Al-anonu( w internecie poszukaj) Nałóg podal strony:)

do mojej wyobraźni trafilo kiedyś takie wyobrażenie rodziny z problemem alkoholowym: na środku pokoju stoi butelka wódki, przytulony do niej alkoholik, kręci sie dookola niej. za alkoholikiem żona, próbująca alkoholika odciągnąć od flaszeczki- ciągnie go za rękaw- a co za tym idzie kreci sie dookola razem z nim, do tego obraz mozna wzbogacic o dzieci w rożnym wieku, ktore też tam są i też są uwiklane w ten taniec śmieri.
idac dalej za tym obrazem, to co powinna zrobić żona alkoholika, to go puścić!!! przekladając to na słowa z życia, to przestac kontrolowac, wylewac alkohol, i pozwolic, aby dosięgły go skutki jego wyborów i czynow.
a przedewszystkim nie słuchac obietnic i nie wymuszac na nim obietnic, bo nie moze i ch spełnic. alkoholik zrobi wszystko zeby sie napic i Ty mu w tym nie przeszkodzisz. bedzie ktadł, klamał mówił czułe słowka. jak to nie pomoże bedzie sie stawiał i groził.ważne jest żeby wiedziec o tym i miec plan działania. zeby bezpiecznie wyjsc z sytuacji.Dobrze jest byś konsekwentna i żeby on zobaczył, ze to co powiesz to zrobisz. żona ma szanse "wygrać"życie i swoje i męża i dzieci, jesli bedzie działała, a nie tylko mowiła.
wszystko to i jeszcze wiecej usłyszałam na wszystkich terapiach, mitingach i spotkaniach na jakich byłam przez ostatnie 3 lata.
z całego serca przytulam Cię.
szukaj pomocy na mitingach, u psychologa, u Boga Wszechmogącego, który kocha i Ciebie i Twojego męża i dzieci. i chce waszej wolności. modl sie prosząc o ratunek, bo sama sobie nie poradzisz.
moje doświadczenie jest takie, że Bóg wysluchuje próśb.:)
jesli chcesz możesz do mnie napisac. mogę też podać Ci mój nr tel
odwagi
ewa
 
     
laura_33_31
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-30, 07:22   

Witaj dejzi!
Podpisuję sie pod tym co napisała Ewa Ha.U mnie było to samo ......przez ok. 19 lat!
Nie było mowy o leczeniu! Nie chciał nawet słuchać, przepijał wszystkie pieniądze.........i tak dalej.
A ja cóż mogłam zrobić 4 dzieci bez pracy , bez jakiejkolwiek pomocy ze strony rodziny, same pretensje, brak pieniędzy, mój Boże jak było ciężko.

Przez tę sytuację "wpadłam w nałóg modlenia się"!Tak ciągle , bez końca Błagałam , płakałam złościłam się , dlaczego mnie spotkał taki los!?

Kiedy byłam z córką na pielgrzymce komunijnej w Leżajsku, w pięknej świątyni, odprawiona była Msza Św. w intencji dzieci to zamiast modlic sie w intencji mojego dziecka, modliłam sie o trzeżwośc dla mego męża!!!Robiłam to chyba nieświadomie, bo właśnie tego dnia , w tej świątyni uswiadomiłam sobie co ja robię!Bardzo się wtedy przestraszyłam!Poczułam sie tak jakbym sama odsunęła dzieci na drugi plan, a przecież bezgranicznie je kocham od początku!

Przestał pić! Dlaczego nikt nie wie!Od ok. 5 lat żyje w trzeżwości. Nie leczył się nie chodzi do Koscioła , nie klęka do modlitwy- nie widzę tego.Ale nie pije. Mało tego nie ciągnie go do alkoholu co widzę i sam przyznał,czasami jak do syna przyjdą koledzy mają piwo, często przynoszą mu w szklance i co ? niby ma ochote a jak szklanka do ust- odrzuca go - nie wypije!Cud?Mój Boże może to Ty sprawiłeś?Nie wiem.

Ale wracając te 19 lat!Piekło nie warto tego przerabiać!

I wydaje mi się,że musisz to wszystko przemyśleć ale ze specjalistą.
Mój mąż powiedział mi kiedyś,że bał się ,żę go wyrzucę z domu bo wtedy zapił by sie na śmierć i nie dałby rady sam - bez dzieci i mnie - sie podnieść.

Każdy jest inny, ale trzeba działać rozważnie bo alkoholizm to choroba a nasi mężowie to nasi bliscy.

Polecam gorąco modlitwa, Komunia Św,Pierwsze Piątki miesiąca, Pierwsze Soboty miesiąca, Różaniec.....i leczenie.

Powodzenia życzę i wytrwałości. Pozdrawiam z Panem Bogiem.
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-30, 09:17   

dejzi napisał/a:
Powiedziałam mu, że jak podejmie się leczenia i będzie się chciał leczyć to mogę mu pomóc

Dejzi, wejdź tutaj i sobie poczytaj: http://www.al-anon.org.pl/
Jak mieszkasz w jakimś większym mieście, to znajdziesz taką grupę, a jak w mniejszym to spróbuj raz na 1-2 tygodnie dojeżdżać.
Tam ci wszystko powiedzą co masz robić i poradzą w sprawie terapii - nie pchaj się do pierwszej lepszej osoby, bo wielu psychologów nie ma doświadczenia w pracy z uzależnieniami, ja miałem wiele lta temu sam przykre doświadczenia z osobą, która regularnie jako psycholog udzialała się w mediach, a okazała się niekompetentna.

Sprawa jest bardzo trudna, ale nie jest beznadziejna.
Poczytaj co pisze nałóg - to stary (doświadczony), porządny alkoholik (ja tez alkoholik, ale nie taki porządny).

Generalnie - musisz zrobić porządek po swojej stronie, bo wtedy u niego będzie musiało się zmieniać.
Z tego co piszesz to masz nieźle poukładane w głowie, ale MUSISZ miec w tym wsparcie innych kobiet z podobnymi problemami. I po to jest ALANON.

To że on oszukuje - niestety normalne, to są jego chore mechanizmy obronne, co gorsza - on jest święcie przekonany że ma rację, a top ty stwarzasz mu jakies problemy.
Mnie kiedyś na terapii uczyli rozpoznawać głównie takie trzy, służą temu żeby sobie alkoholik komfortowo pił:
- iluzja i zaprzeczenie (wszyscy tak robią, nie jest tak źle, dam sobie z tym radę, nie mam problemu itd)
- nałogowe regulowanie uczuć (picie - bo coś tam, bo mi źle, bo mam sukces, bo się dziecko urodziło, bo ktoś umarł, po latach - jak nie wypiję, to nic nie czuję)
- mechanizm dumy i kontroli (to jest najbardziej pokręcone, taka walka nadętego ego - ja to pan, władca, ja rządzę - z małym, przestraszonym facecikiem który musi wszystko kontrolowac żeby si nie rozsypało i zeby nie bylo widac jaki jest kiepski)

Ale w/w to jego problem i zmartwienie, jest też tak że dopóki on nie zechce i nie zobaczy że nie ma innej sensownej drogi, to nic ze sobą nie będzie robił.

Mi się wydaje, że masz dobre podejście, że się nie zgadzasz i mówisz dość - ale poszukaj tym fachowego wsparcia i pomocy, bo możesz sobie nie poradzić, to jest naprawdę trudne, ale też dość dobrze rozpoznane. Na przykład - jesli zacznie jakies leczenie czy terapię, to będzie miał tzw. miesiąc miodowy i będzie super, a potem znowu źle (bo to taka huśtawka emocji, z której w końcu trzeba zejść). To może znaleźć sobie inne uzależnienie - od seksu, sportu, komputera ect.
To dalsze problemy, ale piszę bo to jest naprawdę nieźle rozpracowana choroba i w Polsce jest sporo dobrych specjalistów od takich spraw.
No i jest wspólnota AA dla niego... żeby tylko zechciał.

Powodzenia!
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-30, 11:05   

Dejzi........
Mały Książe spotkał alkoholika i go pyta:
-czemu pijesz?
-bo sie wstydzę.....
A czemu sie wstydzisz??
-bo pije....

Kilka myśłi Al-anon:
Ko-alkoholicy-1 Krok

_I Krok I. Przyznaliśmy ,ze jesteśmy bezsilni wobec alkoholizmu naszych bliskich ,ze przestaliśmy kierować własnym życiem

Celem Pierwszego Kroku jest rozpoznanie i zaakceptowanie w głębi duszy własnej bezsilności wobec alkoholika oraz faktu, że przestaliśmy kierować .naszym życiem. Przerabiając "ten Krok postarajmy się usunąć wszelkie wątpliwości i całkowicie pogodzić się. z rzeczywistością_. Osiągnięcie tego celu ża1eży tylko od nas samych. Wzbudzone czasie tej pracy bolesne uczucia ujawnimy w czasie pracy nad Krokami I i lI, Odpowiedz na poniższe pytania
Bezsilność

1. Czy kiedykolwiek myślałaś, że za picie bliskiej ci osoby ponosisz
winę?. Wyjaśnij?
2. Podaj przykłady, w jaki sposób zwracałaś uwagę na
częstotliwość i ilość wypijanego przez bliską Ci osobę alkoholu.
3. Wymień wszystkie sytuacje kiedy nie udało ci się powstrzymać bliską osoba od picia lub
ograniczyć ilość wypijanego przez nią alkoholu.
4. W jaki sposób usiłowałaś zmienić swoje postępowanie mając na celu ograniczenie lub
zaprzestanie picia przez bliską osobę?
5.Czy w jakikolwiek sposób zmieniałaś swoje życie towarzyskie ze względu na bliską osobę
nadużywającą alkoholu? Wyjaśnij.
6. Czy kiedykolwiek kłamałaś wobec zwierzchników, dzieci, znajomych, rodziców, innych osób,
w celu ochronienia bliskiej osoby nadużywającej alkoholu? Podaj przykłady.
7, W jaki sposób reagujesz na przykre lub kłopotliwe zachowania bliskiej osoby nadużywającej
alkoholu?
8. Jakich gróźb używałaś usi1ując narzucić kontrolę na bliską osobę uzależnioną od alkoholu? .
9. W jaki sposób "tuszujesz" kłopotliwe sytuacje po to, aby nie zdenerwować bliskiej osoby
nadużywającej alkoholu?
10. Podaj przykłady, jak chroniłaś bliską osobę nadużywającą alkoholu przed przykrymi
konsekwencjami picia,

Sporządź dwie rubryki pt. "Zdrowe sposoby. I "Niezdrowe sposoby Np.

. Zdrowe. Niezdrowe
Zabrałam kluczyki od samochodu.
Otworzyłam własne konto w banku Zapłaciłam jego długi.
Kłamałam przed jego szefem
 
     
dejzi
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-30, 19:16   

Nałóg odpowiadając na twoje pytania:
1. Czy kiedykolwiek myślałaś, że za picie bliskiej ci osoby ponosisz
winę?. Wyjaśnij?
Tak. Zastanawiałam się co robię nie tak, że on musi pić. Czy naprawdę jestem temu winna, myślałam że on nie potrafi sobie poradzić z życiem z obowiązkami.
2. Podaj przykłady, w jaki sposób zwracałaś uwagę na
częstotliwość i ilość wypijanego przez bliską Ci osobę alkoholu.
Np: Dlaczego pijesz?
Nie mamy na to pieniędzy żeby sobie piwkować.
Możemy sobie wypić wtedy kiedy będzie nas na to stać lub od czasu do czasu a nie na co dzień czy co drugi dzień.
Zobacz ile jest opłat a ile ty przetrwoniłeś pieniędzy na piwko czy ćwiartkę.

3. Wymień wszystkie sytuacje kiedy nie udało ci się powstrzymać bliską osoba od picia lub
ograniczyć ilość wypijanego przez nią alkoholu.
Tych wszystkich sytuacji jest zbyt wiele, więc podam kilka.
Ne udało mi się go powstrzymać wtedy kiedy miałam kolizję i rozwaliłam auto. On potrafił pojechać tym rozwalonym autem po piwo, że niby chciał ze mną wypić, ja nie chciałam. Na pytanie dlaczego chce pić odpowiedział bo taką ma ochotę. Tłumaczyłam mu że piciem niczego nie naprawi. Nie posłuchał.
Zmarł mu ojciec, strasznie się załamał i pił, wtedy miał wyrzuty sumienia że go w szpitalu nie odwiedził jak chorował. Ważniejsze było jego zmeczenie bo jechał z pracy. Chodził i popijał.
Przy każdej prawie wypłacie nie jestem w stanie odciągnąć go od wypicia przynajmniej piwa.
O ograniczeniu nie ma mowy. Ograniczyć to tylko siłą moge, wylewając mu resztę do zlewu, wyrzucając znaleziony alkohol do śmietnika. To jest podejście drastyczne ale tak jest. Może udało mi się parę razy go odciągnąć od tego ale nie pamiętam takich faktów.

4. W jaki sposób usiłowałaś zmienić swoje postępowanie mając na celu ograniczenie lub
zaprzestanie picia przez bliską osobę?
Starałam się mu tłumaczyć, tłumaczyć i tłumaczyć że alkohol to nie lekarstwo na problem. Ostatnio zmuszałam się do okazywania mu czułości by nie miał powodu do picia. Udawałam, ze poprzedni dzień nie miał miejsca byleby się nie kłócić. Namawiałam go by pobawił się z dziećmi by nie miał okazji do dostania się do sklepu( w nadziei że zdążą zamknąć sklep).
Próbowałam z nim rozmawiać o przyszłości naszej, dzieci, naszym wspólnym życiu. Wszystko na nic.
5.Czy w jakikolwiek sposób zmieniałaś swoje życie towarzyskie ze względu na bliską osobę
nadużywającą alkoholu? Wyjaśnij.
Jeżeli chodzi o kontakty towarzyskie moje to ich specjalnie nie było. Spotykałam się z koleżankami przy piaskownicy z dziećmi lub umawiałyśmy się na spacery w czasie gdy mąż był w pracy. Po jego pracy starałam się spędzić czas z nim i dziećmi. Odkąd jesteśmy na mieszkaniu u starszej babci( bo to nie należy do nas), na własnym utrzymaniu to nie mam specjalnie tutaj koleżanek. Za to częściej jade do rodziców, od czasu do czasu spotykam się na urodzinkach w rodzinie z bliskimi. Kilkakrotnie chciałam pojechać do koleżenki żeby ją odwiedzić ale nie pojechałam bo zawsze coś. To popsute auto, to mąż zmęczony i nie chce jechać, to ma wypite i wstyd się z nim pokazać.

6. Czy kiedykolwiek kłamałaś wobec zwierzchników, dzieci, znajomych, rodziców, innych osób,
w celu ochronienia bliskiej osoby nadużywającej alkoholu? Podaj przykłady.
Tak, chroniłam, raczej ukrywałam jego picie przed znajomymi, tłumacząc, że jest lepiej że nie pije i że chcemy się pobudować.
Raz pojechałam do rodziców, żeby pomóc im w pracach polowych( rodzice mają gospodarstwo), dzieci zostały ze staruszką z którą mieszkamy, mąż rano jadąc do pracy podwiózł mnie do rodziców. Będąc tam napisał mi esemesa że nie pojechał do pracy bo go strasznie noga rozbolała. Rodzice mnie się spytali czy on pojechał do pracy a ja że tak.
Takich incydentów było kilka, że nie pojechał do pracy bo coś tam, a ja go kryłam że on jeździ do pracy.
7, W jaki sposób reagujesz na przykre lub kłopotliwe zachowania bliskiej osoby nadużywającej
alkoholu?
Jeżeli chodzi o zachowanie przy ludziach, to udaje, że wszystko jest ok. Staram się wtedy uciekać szybko do domu by nie czuć wstydu za niego.
Jeżeli chodzi moją reakcje w domu widząc go podpitego to albo się nie odzywam, albo zaczynam się domagać by mi wyjaśnił czy pił i dlaczego, gdzie są pieniądze.
Wtedy krzyczę, wymawiam mu wszystkie występki, ubliżam mu, zarzucam mu żeby przynajmniej nie kłamał, bo to że wypił to ja i on wiemy.

8. Jakich gróźb używałaś usi1ując narzucić kontrolę na bliską osobę uzależnioną od alkoholu? .
Nie pij wtedy będzie dobrze, chcesz ze mną być to koniec z piciem inaczej wynocha z domu.
Idziemy się leczyć bo tak już nie może być dalej. Nie chcesz się zmienić to pakuj się i wy...
Nie kłam i nie pij. Nie możesz sam sobie z tym poradzić to idziemy się leczyć, jest na to rada.
niestety nic nie dociera.
9. W jaki sposób "tuszujesz" kłopotliwe sytuacje po to, aby nie zdenerwować bliskiej osoby
nadużywającej alkoholu?
Nie wiem czy już teraz tuszuje kłopotliwe sytuacje, raczej nie. jeżeli leży mi coś na sercu to mu mówię, czasami powstrzymuję się od "gderania" jak on to nazywa.
Kiedyś to nie odzywałam się, i udawałam że wszystko jest dobrze.
10. Podaj przykłady, jak chroniłaś bliską osobę nadużywającą alkoholu przed przykrymi
konsekwencjami picia,
Nie wiem czy dobrze rozumiem to pytanie:
Zabierałam mu kluczyki od samochodu by nie jeździł pod wpływem, wyciągałam mu pieniądze z kieszeni by nie wydał reszty na picie. Tłumaczyłam wskazując na przechodzącego pijanego do utraty sił że to czeka męża jeżeli nie przestanie pić. To czeka naszą rodzinę ( cierpiącą żonę z dziećmi bez ojca-bo pije)jeżeli nie przestaniesz kłamać i pić. Namawiałam do leczenia, to nie zbrodnia iść sie leczyć, to nic złego, nikt nie musi o tym wiedzieć, to może być między nami( ale juz nie jest).
Wiele jeszcze takich gestów, tłumaczeń, próśb i gróźb i wszystko na nic.....
Wygoniłam go z domu i boje sie co dalej mam robić, rodzice mnie namawiają bym zaczęła wszystko załatwiać sądownie, bo on już się nie zmieni. Ja się waham. Ciągle mam gdzieś nadzieję że może coś da się zrobić, tylko nie mam już cierpliwości z tym mam problem. Wszystko rozumiem że nie od razu da się naprawić zło że trzeba czekać ale ja nie umiem. Do domu go wpuścić nie chcę od razu, bo to nic nie zmieni. chciałabym żeby zaczął się leczyć, żeby mi to udowodnił że był na spotkaniach ( nie tak jak ostatnio, że niby był ale nie udokumentował mi tego, do końca to nie wierze, że był chociaż raz na terapii) Twierdził że mu nic nie jest że ma jakąś depresje, że nie jest alkoholikiem, aja jestem niedobrą żoną bo go nie rozumiem, tak mu rzekomo powiedziano.
Nie upija się codziennie, nie upija się tylko podpija, Chowa się z ćwiartkami, teściowa twierdzi że nie ma faceta który nie pije a on tak dużo nie pije. Tylko coś powoduje że jest strasznie nerwowy, o sprawach poważnych nie umie rozmawiać, ucieka od odpowiedzialności za utrzymanie rodziny.
Co mam robić? dzieci go kochają, tęsknią, chcą by był w domu, co mam córeczce powiedzieć jeżeli mnie pyta czy tata wróci?
Pytanie czy ja go kocham, czy chce by wrócił? Tak chcę by wrócił, ale zmieniony na lepsze. Kochać chyba też go kocham, chcę mu pomóc. Czy zrobiłam źle że go wygoniłam, bo przecież tak dużo nie pije? Nie mam zbytnio możliwości na rozmowę z psychologiem, bo to mała miejscowość a do miasta jest jakieś 20km, jeśli trzeba będzie to i to się da załatwić, tylko trochę brakuje mi odwagi.
Dziękuje za podsunięcie mi pomocy, postaram się coś z tym zrobić. Proszę nie opuszczajcie mnie, wasza słowa wsparcia dużo mi dają. Dziękuje i pozdrawiam.
 
     
katblo
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-30, 19:27   

Pozdrawiam!
 
     
dejzi
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-30, 19:41   

Ewa Ha dziękuję ci za te słowa nadziei, dziękuję że jesteście ze mną, tego mi teraz potrzeba i nie tylko.
Boję się że nie poradzę sobie. jak tylko się pokaże to ja ulegnę ze względu na dzieci, bo je kocham i chciałabym zeby miały ojca. Tylko pytanie jakiego....
Próbowałam mu to wytłumaczyć nie raz. Chcę żeby był odpowiedzialny za dzieci za rodzinę i nie patrzył tylko na potrzeby swoje. Czasami zastanawiam się, że może nie radzi sobie z piciem bo ja za bardzo nalegam, naciskam by starał się o nasz własny dach. Może to zbyt wiele, ale czy to jest powód do picia? To że mało zarabia, tylko gdyby przynosił do domu całą pensję to byś dali radę wyżyć, a tak to ciągle jesteśmy na pożyczkach i długach, bo auto jest popsute i wzięliśmy kolejne na kredyt. Ciągle mało pieniędzy a to przez to ze mąż żyje ciagle na zaliczkach. Te kłamstwa!!!!!!!!!!!!!!
Chciałabym być taka odporna na to wszystko. Wierze i nie wierze że się zmieni na lepsze. Ciągle się waham, mam nadzieję i jej nie mam. Chce mi się płakać i jestem wściekła. Jak zmienić swoje nastawienie na tą sprawę? Co zrobić mam z emocjami? Może źle się modlę, może za mało, a może zasłużyłam sobie na to.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-30, 21:39   

Dejzi.....ja nie stawiałem Ci pytań byś odpowiedział na forum.........ale zrobiłaś to.....super.Napisałas sobie to ........teraz powoli zaczniesz odnosić sie do tego co tylko pgłebia jego picie.Alkoholizm to choroba "okienna" dla żon/męzów pijących.Dlaczego okienna?bo chodż ai patrzą.....idzie?przyjdzie mniej czy bardzije pijany??zrobi piekło w domu???a może pójdzie spać??
Wklejam Ci list alkoholika do żony......przeczytaj go uważnie.........:

....List alkoholika
Jestem alkoholikiem. Potrzebuję Twojej pomocy.
Nie rób mi wymówek, nie obwiniaj mnie, nie złorzecz mi. Nie byłabyś zła na mnie, gdybym był chory na gruźlicę lub cukrzycę.
Alkoholizm to też choroba. Nie wylewaj mojego alkoholu, to po prostu strata, ponieważ ja zawsze znajdę sposób na zdobycie dalszej porcji alkoholu.
Nie pozwól mi wywołać u Ciebie złości. Jeśli zaatakujesz mnie słownie lub fizycznie, będziesz mnie tylko upewniała w złej opinii, jaką mam o sobie.
Ja już wystarczająco nienawidzę siebie. Niech Twoja miłość do mnie i lęk o mnie nie doprowadza Ciebie do robienia tego, co sam powinienem robić.
Jeśli weźmiesz na siebie odpowiedzialność za wszystko, oduczysz mnie podejmowania odpowiedzialności. Będę miał coraz większe poczucie winy, a Ty będziesz się czuła urażona.
Nie przyjmuj moich obietnic, obiecam cokolwiek, by wyjść z kłopotów. Ale charakter mojej choroby powstrzymuje mnie przed dotrzymywaniem obietnic nawet tych, o których mówię z początku serio.
Nie gróź mi, jeśli nie masz zamiaru spełnić groźby. Jeśli raz podjęłaś jakąś decyzję trzymaj się jej.
Nie wierz wszystkiemu, co mówię o Tobie, to może być kłamstwo. Zaprzeczenie oczywistym faktom jest symptomem mojej choroby. Co więcej najczęściej łatwo tracę szacunek dla tych, których zbyt łatwo można oszukać.
Nie pozwól mi mieć nad Tobą przewagę, nie daj się wykorzystywać przeze mnie. Miłość nie może długo istnieć bez wymiaru sprawiedliwości.
Nie ponoś za mnie lub nie próbuj oddzielić mnie od konsekwencji mojego picia.
Nie kłam za mnie, nie płać za mnie rachunków. Takie postępowanie zmniejsza lub zapobiega kryzysowi, który mógłby zmobilizować mnie do szukania pomocy.
Dopóki będziesz mnie ratowała z każdej opresji, będę mógł zaprzeczać temu, że mam problem alkoholowy.
Ponad wszystko, ucz się wszystkiego, co tylko możliwe o alkoholizmie i Twojej roli w stosunku do mnie.
Przychodź na otwarte zebrania AA.
Uczęszczaj na spotkania Al-Anon regularnie. Czytaj literaturę i utrzymuj osobisty kontakt z członkami Al-Anon.
To są ludzie, którzy mogą dopomóc zobaczyć jasno całą Twoją sytuację.
Kocham Cię
Twój alkoholik"....

Pogody Ducha
 
     
laura_33_31
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-31, 11:24   

dejzi napisał/a:
Chciałabym być taka odporna na to wszystko


jeśli spojrzysz na męża jak na chorą osobę staniesz się odporna na to wszystko.

Czytaj jak najwięcej o tej chorobie,tak byś o niej wiedziała wszystko , może wtedy łatwiej będzie Ci przekonac męża co do terapii.W mojej rodzinie był taki przypadek, to pomaga, tylko oni nie byli wytrwali w Bogu i leczenie skonczyło sie...../ pozwolisz ,że nie napiszę czym, przykre bardzo/

Jestes o tyle w "dobrej' sytuacji,że jest to pewnie początek choroby warto byłoby juz rozpocząć leczenie.
Ale to po ludzku. Aby sie udało w tym wszystkim musi byc obecny Bóg!Zawsze i wszędzie! Powodzenia.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,08 sekundy. Zapytań do SQL: 8