Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Nie ufam mężowi, kłamie, oszukuje, ukrywa się z piciem, trwo
Autor Wiadomość
dejzi
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-01, 22:18   

Witajcie
podjełam krok, poszłam na miting na AA
muszę przyznać że było fajnie, ludzie tam naprawde mówią to co czują, to jak im bylo źle kiedy pili, udaje im się narazie panować nad piciem,
chciałabym by mój mąż umiał i zechciał rozmawiać w ten sposób co oni.
Dzisiaj byłam u psychologa, i doradził mi że raczej trarzeba będzie oddać męża na przymusowe leczenie, dzisaj mąż pokazał znowu pazurki, gdy przyjechałam chciał kluczyki do samochodu bo chce kupić sobie papierosy, a ja mu na to że może je kupić jutro bo dzisiaj jest już późno, on mi na to że pójdzie na piechotę i kupi sobie "pół litra" jak mu nie dam kluczyków i mam wybierać, ja mu na to że niech idzie ale po pijaku nie wpuszczę go do domu, i nie wpuściłam, nie wiem czy ma wypite bo nie widziałam go, zadzwonieł do mnie czy otworze drzwi, a ja mu na to że jak jest pod wpływem to go nie wpuszczę i się rozłączył, nawet nie próbwał się tłumaczyć, poprostu sie rozłączył. Boję się go apuścić bo się przed wyjściem dziwnie zachowywał, był strasznie zdenerwowany i biła od niego abresja.
co robić?
nie wycofam się z przymusowego leczenia. tu klamka zapadła.
 
     
justyna1973
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-01, 22:33   

proponuję zakupić ksiązkę pt. Miłość potrzebuje stanowczości Dobsona. Mozna zamówić przez internet. Świetna pokazuje jak postępować własnie w takich sytuacjach jak Twoja.

pozdrawiam
 
     
Ewa Ha
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-01, 23:10   

JESTEŚ ŚWIETNA, DZIELNA I SILNA.
poszlas na miting i to super.
postawilas granice i wytrzymalas.
bardzo sie ciesze.


czerp sile dla siebie!! zeby umiec nadal byc konsekwentną w najmniejszych rzeczach

przymusowe leczenie wedlug prawa nie istnieje :-( jest tylko zobowiązanie do leczenia, ktore doprowadza( o ile wogóle) alkoholika do osrodka, ale zmusic go by tam pozostal i korzystał jesli bedzie chcial stamtąd wyjscnie ma szans.:-(

jak najbardziej mozesz go zglosic na leczenie
.
super że dzialasz.
mysle o Tobie i pozdrawiam
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-02, 07:19   

Dejzi........... twarda miłość........... pokazanie konsekwencji związanych z piciem....... to jest najlepszy "przymus'.
Sądowe zobowiązanie do leczenia jest przymusem zewnętrznym.Alkoholicy raczej rzadko sie poddają przymusowi zewnętrznemu,a jak już to kłamia i manipulują aby sie wyłagać od przymusu.
Ale super że byłaś na mityngu.
 
     
dejzi
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-02, 11:06   

Nałóg.... to że jest coś takiego jak przymusowe leczenie to powiedział mi psycholog. także nie wiem jak to wygląda, mówił że będą wzywać go żeby się stawił danego dnia i o danej godzinie, jeśli nie przyjdzie któryś lraz z kolei to sąd się tym zajmie.
może tak bedzie lepiej bo juz nie wiem co mam robić konsekwentna miłoś ni zawsze skutkuje przynajmniej w moim przypadku, to chyba dlatego że ja nie jestem konsekwentna.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-02, 18:14   

Dejzi............ on sam musi chcieć,on musi wyć z bólu spowodowanego piciem,to jemu musi wyrywać wnętrznosci,to on musi zobaczyć sie na dnie i poczuć te dno aby wyciagnąć łapę po pomoc..............by uznać swoją bezsilność wobec alkoholu,by rzucić ręcznik na ring alkoholowi................ Sąd.......sąd nie zmusi go do trzeżwienia jak sam nie będzie chciał trzeżwieć.
A nawet jak zakręci flaszkę ,to będzie pijany na sucho.

Ale każda droga jest dobra o ile daje dobre efekty....................
Moje doświadczenie mówi coś trochę innego............ale może psycholog ma rację....choć nie sądzę że był to psycholog-terapeuta od uzależnień

Pogody Ducha i TWARDEJ MIŁOŚCI.....dal siebie i męża
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-02, 21:00   

ja powiem troche inaczej, by nie zyć w iluzji, iż przymusowe leczenie to koniec z uzależnieniem

to prawda co mówi psycholog ze strony prawnej tu więcej i bardziej przejrzyście http://www.eporady24.pl/p...y,8,31,306.html

z doświadczenia jednak niewiele o daje bo jak sam zainteresowany tego nie chce żadne leczenie pod przymusem niczego nie zdziała i w praktyce wiele osób po takim leczeniu nadal pije,
idą na odwyk, jakaś tam terapia i powrót do uzależnienia
przymusowe poddanie leczenia kogoś istotne jest dla tych co na prawde żyja z alkoholikiem utrudniającym im życie do granic wytrzymałości, lub dla tych uzależnionych, którzy na prawde chcą i widza, że mają z tym problem... lub dla tych co moga z takiego przymusu pod wpływem przemyśleń dojść, iż mają z alkoholem problem i powinni się leczyć

smutne ale prawdziwe, znam osoby zmuszone do przebywania w zamkniętych zakładach jak i otwartych, którzy nadal piją, i znam tylko dwie osoby, które pod wpływem terapii wyszły z uzależnienia ale tego same chciały, bo zobaczyły ogrom strat jakie poczynił alkohol w ich zyciu, dziś są wspaniałymi ludźmi.

Ale im terapia pomogła bo sami tego chcieli, gdy byli już na dnie...
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-03, 08:38   

Znam alkoholika.........dostał zaświadczenie po przymusowym leczeniu że jest już "wyleczony"........w drodze do domu spił sie jak.................... dziś nie pije już kilkanaście lat................... ale dopiero po swoim 'dnie".
Dejzi........ale może ten wniosek Komisji w gminie czy starostwie do sądu,ewentualny wyrok może być tym "dnem" dla twojego męża.
Jak by nie patrzeć to jest to podwyższanie mu dna............działąj............ lepsze to jak czekanie i uzalanie sie nad sobą.
Ale nie zapomnij tez o mityngach................
Pogody Ducha

[ Dodano: 2010-09-03, 08:42 ]
Niedawno na mityng przyszedł facet,a raczej podwiozła go żona.Pierwszy raz........... żona od 8 lat w Al-anonie.........wyprowadziła sie od niego............. nic nie pomagało.........aż osiągnął swoje dno na stole operacyjnym z perforacją żołądka.
Na tym 1 mityngu kpił trochę z żony.A na tym ostatnim opowiadał jak bardzo 'ruszył" go program AA........żona przyjeżdza do niego do domu....rozmawiają........... a była tym największym wrogiem....................
Nadzieja................ umiera ostatnia.Ale wiedz tez to ,że Pan Bóg pomaga szczególnie tym co sobie sami chca pomóc.
Pomagaj sobie.............
 
     
dejzi
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-03, 15:52   

Witam Was wszystkich i pozdrawiam
Dzisiaj mój mąż pojechał ze mną na spodkanie z psychologiem, nie wiem czy jest psychologiem terapełtą raczej tak bo działa w klubie AA
Mąż rozmawiał z tym psychologiem, dostaliśmy kilka dobrych, tak myślę rad,
Liczę i wierzę że sie nam uda z tego wyjść,
Mąż wyraził zgodę że będzie się leczył i tego chce, zobaczymy czy z tego skorzysta. Ja zamierzam się trzymać swoich zasad i stawiać granice. pójdę taż na terapię dla współuzależnionych.
Z Bożą pomocą będe sie zmieniać

[ Dodano: 2010-09-03, 20:58 ]
Ach taką miałam nadzieję że mąż chce przestać pić, no niestety napił się..............
strasznie jestem zawiedziona, jest mi źle z tym że się napił, chyba to przymusowe leczenie nic nie da, on sam musi tego chciec, ja niestety go nie zmuszę do tego,

co innego powiedział psychologowi, a co innego robi, mieliśmy porozmawiać na ten temat wieczorem, no ale............. nic z tego, on pijany śpi a ja z dziećmi obok w pokoju, bo nawet interwencja policji nic nie pomoże, bo nie chcieli interweniować, bo się nie awanturował
nie wiem czy takie drastyczne posunięcia z mojej strony są słuszne, ale ja już nie mam cierpliwości..........
chyba będe zmuszona postarać się go wyrzucić z domu.............
Ostatnio zmieniony przez dejzi 2010-09-06, 10:56, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-03, 21:41   

Dejzi - a idźże Ty na tę dla współuzależnionych!!! I nastaw się, że efekty zobaczysz za PARĘ MISIĘCY! I to mikre będą te efekty. O ile będą. Nic się w ciągu jednej rozmowy z psychologiem nie zdarzy! NIC!
Popatrz - Ty nawet piszesz, że "będziesz zmuszona postarać się go wyrzucić". Tu nawet gram decyzji nie brzmi w tym zdaniu. To straszak tylko! Wiesz jak brzmi decyzja? "WYRZUCAM GO!!!" Tak brzmi konsekwentna decyzja. Ja nie mówię, że masz go koniecznie wyrzucić. Ale nad sobą, swoją decyzyjnością i konsekwencją popracować powinnaś, i to czym prędzej.
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-03, 22:53   

między tym co chce a co alkohol z jego wolą robi jest duża różnica, chcieć to on nawet i chce, wykazał dobrą wole i poszedł, ale od woli do konca wyjścia z uzależnienia jeszcze daleka droga, tym bardziej, dziś sam zobaczył iż ma problem, wolał emocje niekomfortowe zapić, by nie czuc nic...

to tak nie działa, terapia to nie ródżka czarodziejska i sie bez bólu z uzależnienia nie wychodzi. Potrzebny jest czas, by sam mógł zdecydować co dla niego dobre, bo co jest wedłog zdrowej osoby, ciebie, mnie innych to każdy wie, ale on musi poczuć ten ból bycia alkoholikiem, który ma problem i musi coś z tym robić.
Inna rzecza jest twój problem, jestes osoba współuzależniona, twoja kontrola nad jego piciem tu czytaj nawet posunięcia jak piszesz.."bo nawet interwencja policji nic nie pomoże, bo nie chcieli interweniować, bo się nie awanturował
nie wiem czy takie drastyczne posunięcia z mojej strony są słuszne, ale ja już nie mam cierpliwości..........
chyba będe zmuszona postarać się go wyrzucić z domu............."
sa czystą formą przejęcia kontroli nad jego piciem a to zastępcza i inna forma właśnie świadcząca o współuzależnieniu.
"Zdrowa" osoba, która nauczyłą się żyć z alkoholikiem, radzić sobie ze swoimi odczuciami, wyszła lub wychodzi ze swojego współuzależnienia
potrafi powiedzieć koniec ale i tą decyzje wcielić w zycie, osoba współuzalezniona tylko w momencie trwania traumy, na drugi dzień przechodzi i wstepują w nią nowe pokłady nadzieji, mimo, iż alkoholik robi zupełnie co innego niż tego sobie zyczymy, marzymy i wierzymy.

zamiast zajmować sie nim masz zajmować sie soba, zaczac prace nad sobą, dlaczego trwam i pozwalam na złe traktowanie, skąd u mnie wiara i nadzieja dziś, że bedzie lepiej, skoro teraźniejszość przeczy temu, słowa "Ach taką miałam nadzieję że mąż chce przestać pić, no niestety napił się.........." są oznaką tego.
To wazne byś sama zaczęła swoja terapie byś w ten sposób nauczyła sie innych zachowań, zaczeła racjonalnie myśleć, prawidłowo oceniać sytuacje, bez jej zbytniego tragizowania /musze go chyba wyrzucić/ a potem tego nie robiła
czy tez wyolbrzymiania/ miałam nadzieje/
jaką? że po pierwszym spotkaniu coś zaskoczy? i mąz sie zmieni z dnia na dzień?
Niestety na to trzeba czasu, dla niego i ciebie, byś nauczona w mechanizmy obronne przed własnymi zgubnymi zachowaniami, myślami nauczyłą sie żyć z osoba uzależniona, w bezpośrednim czy pośrednim kontakcie, byś swoimi zachowaniami "nie psuła" jego powolnej drogi wychodzenia z uzależnienia, bo często współuzalezniona sama podkopuje sobie i uzależnionemu ten proces.
Symptony współuzależnienia nie znikają wraz z ustaniem problemu alkoholowego same od siebie... w błędzie jest ktoś, kto myśli, iż jak ktoś zaprzestanie pić to ja jako osoba współuzależniona przestane nią być... tu potrzebna jest twoja praca nad sobą byś to w sobie zmieniła.

Czytałaś coś na temat współuzaleznienia, na czym ono polega? ile cech w sobie zobaczyłaś, zaczęłaś nad tym pracować... pewnie to trudne dla ciebie...zmieniac te wszystkie formy kontrolii na zdrowe podejścia... tak samo to trudne dla alkoholika.
dlatego potrzeba każdemu z was terapii, duzo literatury w zakresie tego tematu, wiedzieć dlaczego ktoś tak a nie inaczej sie zachowuje, dlaczego ja sie tak zachowuje, co chce uzyskać poprzez to? czy w taki sposób to uzyskam?

wiele drogi przed wami, ale wszystko jest możliwe, dla chcących, nawet jak mąz nie bedzie chciał to ty zykasz...odzyskasz swój spokój i szczęscie, i radość życia mimo wszystko
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-04, 16:32   

Dejzi........upił sie......to znaczy że jest alkoholikiem.
I dobrze że i on i Ty już wiecie.

Nawet nie masz pojęcia jak trudno przestać pić........jak trudno poradzić sobie z przymusem picia,z ubezwłasnowolnieniem alkoholem........

I sądze że to co mówił u psychologa to mówił bardzo szczerze na tamtem czas.......wierzył w to co mówił....... nawet szczerze wierzył..........ale przymus picia był jeszcze większy.
Znam te stany.............teraz może mu pomóc drugi alkoholik,trzeżwy alkoholik.
może uda mu sie pójść na mityng????
Ale Ty nie koniecznie z nim na ten sam mityng................

Komfort picia już ma zachwiany.więc jeszcze trochę musi się dopić.
Dejzi..........mam znajomego..........spory biznes,nieprzeciętna inteligencja,wiedza,sukces zawodowy............. i wrócił do picia .Po kilku latach bycia 'suchym".Ale nie chodził na mityngi.......... czuł sie mocny..........i zapił,i pije.I dzwoni do mnie ,rozmawiamy.............. i wiem że mnie okłamuje... wiem też że alkoholizm to choroba zakłamania i iluzji............ i on wierzy w to co mówi do słuchawki ....wierzy w to co mówi mi w oczy.........ale alkohol robi z niego szmatę,kłamcę.............. bo on nie chce jeszcze uznać swojej bezsilności wobec alkoholu.
On jeszcze musi się dopić,musi poprosić o pomoc...............ale bezwarunkowo.
Twój maz tez musi sie dpoić........musi zaliczyć swoje dno.
Przykre to........ale tak jest.
Ty też musisz zaliczyć swoje dno by uznać sie za koalkoholiczkę,by pójść na terapię dla koalkoholiczek.
Współuzaleznienie to choroba "okienna". Męża nie ma w domu.............a Dejzi chodzi od okna do okna i wygląda.......i pisze scenariusze............bo lęk.......bo wstyd...........bo gniew.........bo złość..........ból.......wróci pijany na spokojnie???czy na awanturnie??? pójdzie śać???czy będzie chciał być mężem.......ojcem........... i zacznei egzekwować swoje prawa...............
 
     
dejzi
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-04, 21:55   

Proszę o modlitwę za mnie i mojego męża
pójdę na miting dla współuzależnionych ale muszę poczekać bo nie mam jak dojeżdżać, nie mam czym...............
Nałóg proszę cię byś mi dawał nadal jakieś wskazówki, bo jakoś ty jesteś po tej drugiej sronie no i ja chciałabym zrozumieć jak myśli alkoholik, jak mu pomuc w osiąganiu swego dna, bo narazie to chyba jeszcze go nie dosięgł, bo się buntuje i odgraża,
Proszę o modlitwę za nasze małżeństwo, z góry dziękuję.

[ Dodano: 2010-09-06, 10:55 ]
Jestem silna tak czuję,
mąż zamiast jechać do pracy to przyjechał pijany, w pracy nie był,
nie wiem jak mam sie zachować, zabrałąm mu kluczyki żeby nie ruszył gdzieś w takim stanie.
czy dzwonić po pilicję???????????
tak włąśnie to zrobiłam, nie wiem co bedzie dalej???????/// ale nie pozwolę żeby mąż zabił kogoś i siebie będąc nietrzeźwy. koniec z tym!!
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-06, 18:27   

Dejzi......trudna decyzja......ale mądra.Co będzie dalej????/ na dziś złość i pretensje......może awantura ......za jakiś czas pewnie Ci podziekuje.
Znam wiele takich wyznań wdzięcznośći żónom za twardą miłość trzeżwiejących alkoholików.
Kochaj siebie ................a bliżniego swego jak siebie samego.Odzielaj czyn od człowieka.
Kochaj mądrą miłością.A mądra miłość to..........twarda miłość.....tak wobec siebie jak i wobec męża.

Pogody Ducha
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 5