Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
czy uda się uratować moje malżeństwo?
Autor Wiadomość
Grażka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-20, 08:54   

Czytam i biorę do serca wszystkie Wasze uwagi,porady ,całą tą dobrą energię.

Z natury jestem wojowniczką i w sytuacjach kryzysowych najpierw działam ,a dopiero później organizm reaguje na stres. Tak było i wtedy gdy wg mnie "stało się".Z tym ,ze nie walczyłam gniewnie,ze złością ,nie okazywalam wściekłości. To był tak ogromny ból,że tylko miłośc mogła zwyciężyc to całe zło . Wydawało mi się ,że zwycieżyła. Potem moze i organizm odreagował ,bo przestałam jeść i spałam2-3 godz dziennie. I wtedy dodatkowo dopoadł mnie ten strach. To jest właśnie to ,ze ja jestem z tych łabądków co jeden partner na całe zycie. Napewno mam problem depresji a i przede wszystkim nerwicy lękowej ale to wynik zaistniałej sytuacji a nie wczesniejszych zdarzeń. Zreszta skąd moge wiedziec.mam omdlenia,drgawki ,na codzień coraz trudniej mi funkcjonować,pracować.Mam głupie myśli aby skończyc to wszystko kończac ze sobą To wszystko z tego strachu. Pilnuję się ,zeby te myśli nie zwyciężyły bo mam dzieci i nawet jak nie będę miała meza muszą one mieć matkę.
Wcześniej postanowiłam cieszyc sie każda chwilą gdy jesteśmy razem z mężem . Gdy jest ze mną to nie jest z nią ,więc trzeba tak robić aby chciał byc ze mna i takich chwil było jak najwięcej.
Logiczne podejście ;-)
Jednak teraz po tym jak skojarzyłam konkretną osobę i przypominam sobie gdzie była tzn na wakacjach w tym samym domu czy ośrodku co my z dziećmi.Gdy temat zdrady wyszedł ale nie wiedziałam o kogo chodzi jezdziliśmy kilka razy w tyg. na basen ona tez wtedy była(potem po zdjęciu ją poznałam) i siedziała w bąbelkach. z moim mężem gdy ja pływałam.To znaczy ,że nawet wtedy gdy myslałam,ze jestesmy tylko sami ona i tak była z nami . To chyba zachwiało moją nadzieją na to,ze wcale temat nie jest zamkniety i że to ja jestem zbędna w tym trójkącie. Strach mnie paralizuje. Przeraza mnie też wizja przyszłości ,rozbitej rodziny,samotności,szukanie dachu nad głową,pracy itd. A najbardziej to to moje złamane serce i utracona miłośc.
Wcześniej skupiałam sie tylko na jednym dniu ,próbować przeżyc jeden dzień pielęgnować rytuały iść utartym planem dnia aby pracą zająć myśli i nie pozwolić sobie na chwile słabości.Działało ale w tym poczatkowym okresie gdy myślałam,ze jest po wszystkim i próbowałam poradzić sobie z bólem.
Wiem ,ze pojechałam juz prawie do emerytury:) nie mając pewnosci jaki jest stan faktyczny dziś ale ...to wszystko dzieje się w mojej głowie i efekty jak widac są opłakane . No ale trafiłam do Was i jakoś moze się pozbieram.Szukam też specjalisty,maż sam mówił dwa dni temu że pójdzie ze mną,chociaz uważa ,ze wbiłam sobie do głowy i nikt nic na to nie poradzi.
Jak się Wam wygadam ,to moze mąż nie bedzie musiał tego wysłuchiwać ;-) i wróci normalność
Będę tu do Was zaglądać na forum.
Dziękuję
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-20, 10:29   

Witaj Grażko :-)

Grażka napisał/a:
Napewno mam problem depresji a i przede wszystkim nerwicy lękowej ale to wynik zaistniałej sytuacji a nie wczesniejszych zdarzeń. Zreszta skąd moge wiedziec.mam omdlenia,drgawki ,na codzień coraz trudniej mi funkcjonować

wydaje mi się, że nie ma znaczenia, czy obecny Twój stan jest efektem tego, co się dziś dzieje, czy tego co się ewentualnie wydarzyło kiedyś...
Potrzebujesz lekarza... i to nie dlatego, żeby męzowi coś tam udowadniać, ale żeby pomóc sobie.
Zacznij od lekarza pierwszego kontaktu, a on Cię pokieruje dalej...
Grażka napisał/a:
.Mam głupie myśli aby skończyc to wszystko kończac ze sobą To wszystko z tego strachu.

Grażko... oprócz lekarza, który postawi twoje ciało na nogi, potrzebujesz też Lekarza :-) który odrodzi Twoja duszę...
Polecam Ci nalepszą terapię na świecie...

Słoneczną Terapię przed Najswiętszym Sakramentem :lol:

Idziesz do kościoła... siadasz w pierwszej ławce... i przez godzinę wpatrujesz się w Tabernakulum... lub w Monstrancję, jeśli trafisz na adorację z wystawieniem Pana Jezusa...
Nie odmawiasz żadnej litanii, żadnego różańca... poprostu jesteś tam i pozwalasz otulić się Jego Miłością :-)
Jeśli chcesz, możesz z Nim rozmawiać... możesz się z Nim kłócić ;-) możesz wypłakać cały swój ból... a możesz też tylko słuchać, co On chce Ci powiedzieć :-)

Pamiętaj Grażko, że nie jesteś sama :-)

Pozdrawiam serdecznie :-D :-D :-D
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-20, 10:33   

Cytat:
Napewno mam problem depresji a i przede wszystkim nerwicy lękowej ale to wynik zaistniałej sytuacji a nie wczesniejszych zdarzeń. Zreszta skąd moge wiedziec.mam omdlenia,drgawki ,na codzień coraz trudniej mi funkcjonować,pracować

Grażko, czym prędzej do lekarza pierwszego kontaktu - potrzebne są badania, nie możesz zamęczać tak dalej siebie, męża, a może i dzieci...
Radzę Ci usłuchać męża, on naprawdę chce Twojego dobra - uwierz mu; to, co robi zdaje się mocno o tym świadczyć. Pozwól mu poprowadzić się, bo zagubiłaś się, kochana...
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-20, 11:01   

Grażka napisał/a:
I wtedy dodatkowo dopoadł mnie ten strach. To jest właśnie to ,ze ja jestem z tych łabądków co jeden partner na całe zycie. Napewno mam problem depresji a i przede wszystkim nerwicy lękowej ale to wynik zaistniałej sytuacji a nie wczesniejszych zdarzeń. Zreszta skąd moge wiedziec.mam omdlenia,drgawki ,na codzień coraz trudniej mi funkcjonować,pracować.Mam głupie myśli aby skończyc to wszystko kończac ze sobą To wszystko z tego strachu. Pilnuję się ,zeby te myśli nie zwyciężyły bo mam dzieci i nawet jak nie będę miała meza muszą one mieć matkę.

Oprócz wizyty u lekarza, która jest tu niezbedna polecam jak najszybszy kontakt z osoba duchowną. Proszę nie odkładaj tego. Uczciwie przedstaw całą sprawę, okoliczności i to co się teraz z Toba dzieje. Te objawy moga być wynikiem zarówno problemów w ciele jak i w duchu, a to juz wygląda bardzo niepokojąco.
Cokolwiek leży u podstaw takich reakcji wymaga natychmiastowej pomocy, bo jest już realnym zagrożeniem dla życia.
Nie napisałaś skąd jesteś więc nie podpowiem Ci ,gdzie szukać pomocy, ale na stronie internetowej swojej diecezji znajdziesz zarówno poradnie rodzinne, a w nich lekarzy psychologów, a także kontakt do osób duchownych, które mogą służyć Ci pomocą i radą. Szukaj najlepiej księdza związanego z Odnową w Duchu Św., modlitwą uwolnienia i uzdrowienia lub ks. egzorcysty. Ci duchowni szybko zoriętują się w rodzaju pomocy jakiej potrzebujesz i nie będzie konieczne odsyłanie Cię w kolejne miejsce.
Do tego dobrze byłoby zrobic komplet badań ogólnych i potuptać do lekarza pierwszego kontaktu-te drgawki nie wyglądają niewinnie.
Proszę nie zlekceważ tego. :-|
 
     
Kaczor
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-20, 21:43   

Grażka napisał/a:
.Mam głupie myśli aby skończyc to wszystko kończac ze sobą To wszystko z tego strachu. Pilnuję się ,zeby te myśli nie zwyciężyły bo mam dzieci i nawet jak nie będę miała meza muszą one mieć matkę.


Pan Bóg wiedział, co robi, "wszczepiając" kobietom poczucie odpowiedzialności za dzieci. :-)

Nie napiszę nic mądrego, ale pomyślałem sobie, że poprę przedpiśczynie ;-) w sprawie szukania pomocy lekarskiej i duchowej. Im więcej osób Ci to mówi, tym jest to ważniejsze. A wg mnie sprawa jest poważna: szukaj dziewczyno pomocy.

Masz moją modlitwę.

Kaczor
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-21, 11:04   

Kaczor napisał/a:
przedpiśczynie

Kaczor, jesteś słowotwórcą :-D
dobrą chwilę zajęło mi "załapanie" o co chodzi... a potem z lekka poturlałam sie ze śmiechu :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Grażko, jak się dziś miewasz?
Jakieś nowe przetwory czynisz? ;-)
 
     
Grażka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-21, 11:19   

Witajcie :-)

Zacznę od ostatniego pytania ;-) Tak dziś ogóreczki świeżutkie ląduja w słoikach i z tego bardzo się cieszę (one tez ;-) )

A tak na powaznie bardzo dziękuję wszystkim za troskę o mnie. Muszę się Wam pochwalic ,ze zrobiłam dziś pierwszy krok.
Znalazłam poradnię z grupą specjalistów. Mamy po niedzieli spotkanie na wstępną konsultację z dwoma naraz psychologami,którzy dobiorą do naszych potrzeb terapię małzeńska i byc moze indywidualną i potem co 2-3 tyg. będziemy się tam spotykać. Są specjaliści z różnych dziedzin więc mam nadzieję,ze zbiorą odpowiedni zespół.
Cieszę się ,ze cos robię w tym kierunku ,a nie tylko popadam w coraz większą rozpacz.
Nie wiem co dadzą te spotkania ale chociaz nadzieja wróciła.
Bardzo wszystkim serdecznie dziękuję i pamiętam o Was w modlitwie.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-21, 12:23   

Grażka,
:mrgreen:
Niech Wam Bóg błogosławi na drodze ku uzdrowieniu
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-21, 16:12   

Grażka..ważnie jest to aby chciało się chcieć.
A Pan Bóg pomaga szczególnie tym co sobie sami chcą pomóc.
Pogody Ducha
 
     
Grażka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-22, 11:11   

Dziś chciałam zrobić kolejny mały krok.Właściwe zrobiłam ale trafiłam chyba na nieodpowiednią osobę duchowną. Przedstawiłam problem ale chyba nie był przygotowany na taką sytuację. Szukałam poradni ale te najbliższe są tylko dla narzeczonych .
Trochę mnie to przybiło ,bo skoro odważyłam się to oczekiwałam jakiegoś zaangażowania i próby pomocy zwłaszcza osoby duchownej.No ale byłam chociaż u spowiedzi i porannej mszy.To wazne.
Cóż muszę szukac pomocy gdzie indziej.
Piszę o tym ,zebyście widzieli ,ze nie spoczęłam na laurach i pomału próbuję wszystkich dróg ,które mi wskazujecie.
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-22, 11:16   

Cytat:
nie spoczęłam na laurach i pomału próbuję wszystkich dróg ,które mi wskazujecie.

i oby tak dalej...
Powodzenia :-)
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-22, 11:22   

Grażka,

poradnie rodzinne - nasza baza diecezjalnych poradni tu:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=1276

Jesli nie znajdziesz tu nic interesującego - z uwagi na przerwę wakacyjną to daj znać z jakiej jesteś diecezji, sprubóję pogrzebać i może coś znajdę. :-D

Gdy chodzi o osoby duchowne najlepiej poszukaj w duszpasterstwie rodzin, obeznani z problemami i do tego na bieżąco z poradniami oraz dobrymi fachowcami. :-D

Cieszę się z Twojego udanego podejścia do Sakramentu Pokuty i Pojednania, wiem jakie to ważne gdy Bóg z Miłością pogładzi po głowie. :-) Chwała Panu.
 
     
Grażka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-22, 12:03   

Bardzo dziękuję,spróbuję .
 
     
cola
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-22, 15:48   

Grażka napisał/a:
Wcześniej postanowiłam cieszyc sie każda chwilą gdy jesteśmy razem z mężem . Gdy jest ze mną to nie jest z nią ,więc trzeba tak robić aby chciał byc ze mna i takich chwil było jak najwięcej.


I do tego Grażka potrzebne jest to , co robisz - Bóg , psycholog, dziewczyno musisz stawac na nogi , znów stac się radosna i piękna kobieta , bo taka jesteś tylko zakrywa cię ochronna skorupka ( ale poniekad nie dziwie się temu ).

To , co cie tak paraliżuje to lęk - irracjonalny, powstajacy w twojej głowie pod wpływem , dostrzeganych faktów, pisanych scenariuszy, niespełnionych oczekiwań......................To błedne koło......ty się lekasz opuszczenia i swoim zachowaniem uwieszasz sie przy mężu , on zamęczony uwieszaniem , kontrolowaniem odsuwa się, ty masz w zwiazku z tym kolejny powód do lęku........................ktoś musi powiedzieć stop........................jestes swiadoma , juz działasz mów stop i zmieniaj swoje reakcje na otaczajace bodxce zewnetrzne, czyli pracuj nad sobą....................z Bogiem :-D
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9