Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Zdrada i przebaczenie.. ale
Autor Wiadomość
a1305
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-17, 23:27   Zdrada i przebaczenie.. ale

przypadkiem trafiłem na to forum.... zacząłem czytać, aż wreszcie postanowiłem napisać. Jesteśmy małżeństwem od 10 lat. Mamy córkę. Od 7 tygodni wiem o zdradzie. pierwsze dni były wypełnione jednym wielkim bólem, ale przetrwałem to, wróciła odrobina spokoju, jakaś pomoc z nieba i powiedziałem: wiem, wybaczam, wróć do nas. Czekamy na Ciebie. Powiedziała tak, byłem szczęśliwy i ufny, że uda nam się wszystko odbudować. po kilku dniach zaczęły się problemy, które trwają do dzisiaj. Dlaczego?
Chyba najważniejszym powodem jest niewiara, że można coś jeszcze zrobić. Ona uważa nadal, że do zdrady "pchnął" ją rozpad naszego małżeństwa. Tzn., że byliśmy już tylko na papierze a faktycznie nic już nas nie łączyło. Dużo by o tym pisać, co się działo, ale uznaję, że oboje zbłądziliśmy: ona nie potrafiąc dać mi poczuć się mężczyzną a ja nie potrafiąc dać jej poczuć się kobietą. Zanurzyła się w pracy, w dodatkowych kursach, zawsze było coś do zrobienia - coraz bardziej zostawaliśmy sami z córką. Do tego oczywiście przemęczenie, nerwy, częste awantury, moje zaskorupianie się, by nie dawać się ranić, brak tego codziennego pojednania, powiedzenia sobie zwykłego "przepraszam".
Ale nieustannie miałem nadzieję, za kilka dni, za kilka miesięcy skończy jakiś tam etap, będziemy znowu mieli czas dla siebie, znowu będzie lepiej.
Niestety nie zdążyłem się doczekać. zamiast tego odkryłem ból i rozpacz.
Niczym dwie połówki pomarańczy pokochali się, oboje w związkach z dziećmi. W domu były tylko nerwy a poza domem, ktoś, kto rozumie, ktoś, kto jest dobry i taki mądry.
Zdradę odkryłem stosunkowo wcześnie, bo zaledwie po chyba 3 miesiącach - czyli w tym najpiękniejszym okresie zakochania. Zdaję sobie sprawę, że to też nadal działa na moją niekorzyść.
Moja żona niby próbuje, ale coraz bardziej widzę, że mnie po prostu nie kocha. Do dzisiaj nie otrzymałem zapewnienia, że między nimi jest absolutny koniec. Ile to rodzi podejrzeń i frustracji nawet nie będę pisał.
No i nieustannie w przypadku jakichś poważnych rozmów, których tylko ja jestem inicjatorem, słyszę, że to ja jestem wszystkiemu winny. A poza tym to moje przebaczenie to jakby było nieplanowane, a ja muszę po raz kolejny wytaczać argumenty, że ta ich "miłość" to nie było nic czystego a coś opartego o kłamstwo i zdradę. pytanie, czy zdrada może być dobra?
Wszystko to traktuję jak cud i robię wszystko co tylko jest w moich siłach, by walczyć o nas. Bardzo ją kocham, kocham naszą córkę i nie wyobrażam sobie życia bez nich obu.
Ale jak długo wytrzymam? A jeśli nawet wytrzymam a ona to zakończy? Co wtedy zrobić?
Napiszcie kilka słów, może swoich doświadczeń, może odrobiny modlitwy.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-18, 10:31   

a1305 napisał/a:
przypadkiem trafiłem na to forum....

Zdecydowanie nie przypadkiem, na świecie przypadki są jedynie w gramatyce ;-)
Witaj na forum :-)
Czytaj forum, zwłaszcza te działy mówiące ogólnie o kryzysie, o byciu mężczyzną i kobietą, o dojrzałości do małżeństwa...

a1305 napisał/a:
Ale jak długo wytrzymam? A jeśli nawet wytrzymam a ona to zakończy? Co wtedy zrobić?

Przyszłości nikt z nas nie zna. Natomiast najlepsze jest osiągnięcie postawy pełnego zawierzenia Bogu - że On wie, jak powinno być dobrze, i nas poprowadzi, a my z NIm współpracować jedynie mamy. To jest tak naprawdę najtrudniejsze - jak współpracować, i nie przeszkadzać, i jeszcze zająć się tym co do nas, i tylko do nas należy...
Pozdrawiam!
 
     
a1305
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-18, 15:10   

Dziękuję za tych kilka słów, to prawda - trzeba zrobić to co jeszcze od nas zależy.

Ode mnie niestety coraz mniej - dzisiaj rano wydało się, że tamto nie jest skończone. Znowu taki znak Boga.
I chcę, chciałem i to wybaczyć - żeby budować na prawdzie.
Niestety spotkał mnie atak nienawiści - i chyba znowu tylko po to, by udowodnić za wszelką cenę, że moje przebaczenie i miłość i uczciwość to tylko puste frazesy. I że wszystko źle zacząłem - czyli to ja jestem nieuczciwy i niegodny wiary.
Czy ktoś się spotkał z czymś takim. Ja coraz bardziej czuję się silny w Bogu, wiem co jest prawdą a co rodzi ból. Jestem coraz bardziej spokojny - a moja zona coraz bardziej rozbudza w sobie do mnie nienawiść.
 
     
izabela1115
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-18, 15:43   

REFREN: Nie zapomnij o ubogich, Panie

Dlaczego z dala stoisz, o Panie,
ukrywasz się w czasach ucisku,
gdy występny się pyszni, biedny jest w udręce
i ulega podstępom, które tamten uknuł.

Bo chełpi się grzesznik swą pożądliwością,
bluźni drapieżca i pogardza Panem.
Pyszniąc się mówi występny:
"Nie pomści, nie ma Boga".
Oto całe jego myślenie.

Jego usta pełne przekleństwa, zdrady i podstępu,
a pod jego językiem złość i krzywda.
Czai się w zasadzkach przy drogach
i zabija niewinnego z ukrycia,
oczy jego wypatrują biedaka.

A Ty to widzisz: i trud, i boleść,
patrzysz, by wziąć je w swoje ręce.
Tobie poleca się biedny,
Tyś opiekunem sieroty.
(PS10,1-4,7-8,14)
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-19, 00:00   

a1305,
Witaj,
po sytuacji zaistniałej zdrady dobrze jest zapoznać się z tym tematem przemysleć i zastosować, bo pomaga odbudować jedność i intymność:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4784

Modlitwa o uzdrowienie relacji w rodzinie:

Może nie zawsze układało się dobrze w Twojej rodzinie: z rodzeństwem, z rodzicami czy może z dziadkami. Jeżeli nazbierało się w Tobie wiele obciążających uczuć, złych słów, lekceważenia, złości czy niechęci, to zacznij odmawiać poniższą modlitwę:
Duchu Święty, potrzebuję Twojej pomocy. Przyjdź do mnie i oświeć mnie. Proszę Cię o uzdrowienie naszego życia rodzinnego. Pomóż nam przebaczyć sobie wszystko, co nas zabolało. Zobacz nasze rany i ulecz je. Uwolnij nas od przykrych uczuć i niedobrych doświadczeń. Pomóż nam, Duchu Święty, otwierać się na siebie nawzajem. Naucz nas akceptować siebie takimi, jakimi jesteśmy. Przytul całą moją rodzinę do Bożego Serca. Przynieś nam wszystkim wewnętrzne ukojenie. Ogarnij nas swoją nieskończoną miłością. Prowadź nas drogą zgody, zrozumienia i przebaczenia. Amen.

Modlitwa o uzdrowienie z cudzołożnego współżycia płciowego:
Jeżeli zszedłeś/zaszłaś na drogę cudzołóstwa, to wzbudź w swoim wnętrzu szczerą intencję uzdrowienia z tego śmiertelnego grzechu:

Duchu Święty, który OGNIEM MIŁOŚCI uzdrawiasz zranionych, dotknij moich ran zadanych przez cudzołożne współżycie płciowe. Przebaczam osobie, z którą dopuściłem/am się tego grzechu. Uzdrów nas, aby to doświadczenie nie niszczyło w nas ZDOLNOŚCI DO MIŁOŚCI. Duchu Święty uwolnij nas od skutków łamania VI przykazania. Pragnę kochać, ale potrzebuję oczyszczenia i głębokiego wewnętrznego nawrócenia. Naucz mnie żyć w czystości, by tę czystość ofiarować Bogu oraz, jeżeli taka jest Jego wola, współmałżonkowi po ślubie. Amen.

Te modlitwy mogą się przydać.
 
     
katblo
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-19, 00:03   ..

Dzięki za obie perełki
 
     
Michaił
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-20, 06:36   

a1305, parę odpowiedzi znajdziesz tutaj: http://kryzys.org/viewtop...439edbc8de60504

to moja historia, trochę podobna do Twojej.

a1305 napisał/a:
Moja żona niby próbuje, ale coraz bardziej widzę, że mnie po prostu nie kocha. Do dzisiaj nie otrzymałem zapewnienia, że między nimi jest absolutny koniec. Ile to rodzi podejrzeń i frustracji nawet nie będę pisał.


to jest najtrudniejsze: od nowa zaufać. od razu Ci to nie wyjdzie, ale staraj się, na to potrzeba czasu, ja się wciąż tego uczę.

no i nie będę oryginalny: módl się! o siebie, żonę, o was.
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-20, 07:30   

a1305 napisał/a:
a ja muszę po raz kolejny wytaczać argumenty ...


Cześć! Po co Ci to? Zajmij się sobą, żonę powierz Panu Bogu. Tyle możesz na razie zrobić. Ewentualne awantury nie rozwiążą problemu.
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-20, 10:51   

"No i nieustannie w przypadku jakichś poważnych rozmów, których tylko ja jestem inicjatorem, słyszę, że to ja jestem wszystkiemu winny."

Te poważne rozmowy, których jesteś inicjatorem - myślę, że to może być to, co powoduje w żonie złość, czy też - jak to nazywasz "ataki nienawiści" . W tych rozmowach tak łatwo o moralizowanie, bo przecież Ty jesteś mężem wiernym...
Daj żonie czas na wyciszenie, na analizę tego, co było... Bądź pewny, że ona jest w stanie dokonać tego sama, potrzebny tylko spokój.
Jeśli nadal będziesz te rozmowy inicjował - nie licz na skruchę, na bicie się w piersi.
Jeśli chcesz dobra dla Was - zamilknij... Pozwól jej usłyszeć samą siebie, bicie swojego serca... Sumienie budzi się w ciszy.
A że jest Ci bardzo ciężko - wiem :-(
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-20, 12:10   

róża napisał/a:
Sumienie budzi się w ciszy.


:-D takie piękne.
Bóg tez przemawia do nas w ciszy,więc jedno z drugim ma dużo wspólnego.
pozdrawiam ,Różo i czytam u ciebie dużo mądrych rzeczy,które warto zapamiętać bo pochodzą jak piszesz z autopsji
 
     
a1305
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-21, 14:18   

Dziękuję wszystkim za wspaniałe rady.
Bardzo dużo cudownych rzeczy rodzi się właśnie w ciszy...
To prawda, łatwo mi moralizować i łatwo budzić tym złość.
Wiem, że Bóg ma na pewno jakiś plan w tym wszystkim i może kiedyś razem z żoną, o której nie śmiem teraz napisać "moja", dostąpimy spokoju, znajdziemy to nowe uczucie.
I wiem już też po tym wszystkim, gdzie końca jeszcze nie widać, jak mało mogę dokonać sam, jak moje plany i, wydaje mi się, heroiczne czyny, są drobne - bo tak naprawdę niczego nie zmieniają a niekiedy coś pogarszają. Tylko Bóg może swoim jednym dotykiem zmienić wszystko.
A ja muszę czekać i modlić się
I proszę Was też o modlitwę za mnie.
 
     
ewulek
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-21, 16:45   

"Sumienie rodzi się w ciszy" tak to prawda, le jak trudno czasem być cicho... :cry:
 
     
Ela K.
[Usunięty]

Wysłany: 2010-08-03, 12:40   

Witaj,
nie wiem, czy to pomoże Tobie czy nie, ale jak mój mąż mnie tak zwodził po zdradzie i wciąż "wywijał" numery nie kończąc tamtej relacji (tak naprawdę wciąż pracy nie zmienił,więc chcąc nie chcąc wciąż kontakt ma z tą panienką) to w końcu nie wytrzymałam tego i zaczęłam się "przygotowywać" do rozwodu, w tym odwiedziłam Sąd Metropolitarny, napisałam wniosek o unieważnienie, zbierałam materiał dowodowy do prawy rozwodowej. Zapowiedziałam mężowi, że wszystko to będzie do wglądu dla córki gdy zechce w dorosłości zobaczyć dlaczego rodzice się rozwiedli. Nie złożyłam tych wniosków. Mąż zmienił zachowanie, przestraszył się.
Tamta nie odpuszczała, jeszcze pod koniec maja wysyłała puste smsy do męża.
Ale ja jestem obecnie na takim etapie, że dopuszczam, iż z mężem nie będę, że będę sama z córką. Choć się nie zamykam, dalej razem mieszkamy. Jest w mojej opinii coraz lepiej między nami. Mąż się stara, szczególnie w stosunku do dziecka, z czego niezmiernie się cieszę.
Może i Ty spróbuj dopuścić do siebie taką ewentualność, że nie będziecie razem, że to Ty będziesz wychowywał dziecko. Może wtedy żona się opamięta. W końcu jest matką. Jak zobaczy, że przestało Ci zależeć na niej to może ją to kopnie. Bo teraz jest tak, że Ty się starasz a tamten dalej kuszący. Nie można mieć ciastka i zjeść ciastko. Albo mąż i dziecko albo niech się boryka z opinią tej, która odeszła od własnego dziecka dla jakiejś mżonki.
Drugi pomysł to skontaktuj się z żoną tamtego pana. Może ona o niczym nie wie, a może coś podejrzewa. Ja bym tak zrobiła, bo z tymi ludźmi to trochę jak z niewolnikami nałogu: muszą poczuć dno by się otrząsnąć. Choć jest ryzyko, że się nie otrząsną niestety.
 
     
agnicha
[Usunięty]

Wysłany: 2010-08-03, 22:08   

Ela K. napisał/a:
Może i Ty spróbuj dopuścić do siebie taką ewentualność, że nie będziecie razem, że to Ty będziesz wychowywał dziecko. Może wtedy żona się opamięta. W końcu jest matką. Jak zobaczy, że przestało Ci zależeć na niej to może ją to kopnie. Bo teraz jest tak, że Ty się starasz a tamten dalej kuszący. Nie można mieć ciastka i zjeść ciastko. Albo mąż i dziecko albo niech się boryka z opinią tej, która odeszła od własnego dziecka dla jakiejś mżonki.


wybacz, ale dla mnie to manipulacja...
działać? TAK!!! - ale w prawdzie

z modlitwą
agnicha
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8