Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
dostaliśmy szansę, czy ją wykorzystamy?
Autor Wiadomość
Michaił
[Usunięty]

Wysłany: 2010-06-28, 21:00   

zawsze się szybko regenerowałem, ale zobaczymy co będzie jutro. lepiej nie zapeszać.
ale jeśli chodzi głowę to boję się że ta regeneracja może oznaczać kolejne zamknięcie się w sobie, jakoś tak mam że potrafię wszystko w sobie zdusić, zapomnieć i właśnie zobojętnieć :| w końcu tak robiłem ostatnie 3 lata...
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-06-28, 21:13   

Cytat:
tak mam że potrafię wszystko w sobie zdusić, zapomnieć i właśnie zobojętnieć :| w końcu tak robiłem ostatnie 3 lata...

Uff, to niezdrowe... Pora z tym coś zrobić. Może za mało było szczerych rozmów, za mało dzielenia się tym, co w sercu... Teraz trzeba będzie powolutku to zmieniać, bo już widzisz - po owocach, że to nie było dobre... Być może tak też było ze strony żony, że dusiła w sobie, próbowała zapomnieć i ...
Tu znajdziesz poradniki dla Was:

http://kmt.pl/ksiazki/?GD=5&GM=801&kstr=3
 
     
Michaił
[Usunięty]

Wysłany: 2010-06-29, 15:56   

byłem dziś u księdza. powiedział mi że muszę z nią pogadać szczerze czego ona chce: ratować małżeństwo, odejść czy czasu. konkretnie, bo mam wrażenie że ona ściemnia. jeśli jej zależy, to niech powie, jeśli jej nie zależy to też niech powie.

muszę to zrobić bo się wykończę, żyję w potwornym napięciu, nie mogę pracować normalnie, muszę wiedzieć na czym stoję, czy to w ogóle mam sens, bo nie chcę się kiedyś obudzić a jej już nie będzie, bo nie wiem co wtedy zrobię, wtedy dopiero stracę głowę i nie daj Boże coś sobie zrobię.

wóz albo przewóz.

módlcie się za nas. a przed rozmową sam się pomodlę do Boga o natchnienie.

[ Dodano: 2010-06-29, 16:34 ]
nie chcę też zapytać kiedyś Boga: dlaczego dopuściłeś żeby nam się małżeństwo rozpadło? a On mi odpowie: przecież ksiądz którego posłałem Ci radził co zrobić.
nie mogę po prostu trwać w bezczynności. tak czy inaczej zapewne spotykamy się nadal niezależnie od jej decyzji :)
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-06-29, 19:06   

Michaił,
Pod Twoją Obronę....
 
     
Michaił
[Usunięty]

Wysłany: 2010-06-30, 18:23   

rozmowa była, spokojna choć dużo emocji było, gadaliśmy chyba ze 3h. ale nadal nie wiem na czym stoję. żona tylko powtarzała że chce czasu, że się zastanowi, nie powiedziała ile.

trochę rzeczy powyjaśnialiśmy sobie ale nadal sytuacja patowa. powiedziała że żałuje że mnie skrzywdziła (zdradziła) i że sama tym siebie też skrzywdziła.

żona czuje się bardzo przeze mnie skrzywdzona, ma rację niestety, zamieniłem jej życie w piekło, bardzo żałuję że taki byłem :( jest teraz bardzo zamknięta w sobie, powiedziała że mi już nie ufa, ja myślę że raczej się boi powtórki tego że ją znowu zaszczuję, w sumie ja też się boję. powiedziała mi że najpierw musi się sama jakoś odnaleźć, zacząć czuć cokolwiek bo teraz jest pusta w środku. powiedziałem że chcę jej w tym pomóc ale nie chciała, powiedziała że sama sobie poradzi...

tak więc wciąż wiem że nic nie wiem. targają mną wciąż skrajne emocje, w pracy ogromny dołek, jak zobaczyłem żonę najpierw ulga, potem znowu złe myśli mnie nawiedzały (zdrada, kto to był, jak...) koszmar.
 
     
Lidka10
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-01, 15:24   

Michaił skopiowałam z mojego wątku:


Witaj Michaił. Przeczytałam Twoje posty. Moja sytuacja jest podobna do Twojej. I nie zabrzmi to dobrze ale czeka Cię jeszcze wiele miesięcy i wiele różnych przejść. Będą pozytywne i negatywne chwile. Ale nie ma innej rady. Czas po zdradzie to proces, a Ty będziesz przechodził kolejne etapy. Ważne by nie czuć się winnym. Trzeba wsiąść współodpowiedzialność za kryzys i doprowadzenie do niego. Ale to mój mąż ( Twoja zona też) wybrała formę taka a nie inną by nam o tym opowiedzieć. My mamy już za sobą od tego czasu setki rozmów, a i tak mam czasem wrażenie ze rozmawiamy o tym samym i nic z tego nie wynika. Przeszliśmy terapie par - kosztowało trochę ale polecam. Stawia na nogi. Na początku byłam jak Ty - zrobiłabym wszystko by zatrzymać męża przy sobie. Trwało to bardzo długo. W końcu wypuściłam z klatki (mówi sie ze jak wypuścisz ptaka z klatki i wróci to zostanie z Tobą na zawsze, a jak nie wróci - to znaczy że nigdy nie był Twój) i jakoś nie odlatuje. A czasem już mam dość całej tej sytuacji i chciałabym żeby odleciał. Kocham go bardzo, ale miłość to jednak nie wszystko. Przeczytaj kilka książek bo pomagają (Miłość potrzebuje stanowczości, "Porozumienie bez przemocy polecam bardzo) ale każda sytuacja jest inna i tak naprawdę nikt Ci nie powie co robić. Jesteśmy bardzo poranieni ale i nasi współmałżonkowie też. I trzeba wiele cierpliwości. Pewno będziesz miał troszkę łatwiej bo z kobietami się jednak lepiej rozmawia. Z mojego męża coś wydusić to trzeba czekać 20 minut na dwa nieskładne zdania z których nic nie wynika :-) aha no i weź pod uwagę że Twoja zona naprawdę nie wie co robić. Daj sobie i jej troszkę więcej czasu. ja dałam za dużo - tak myślę. Nikt nie ma prawa igrać z naszymi emocjami, w końcu jesteśmy dorośli i każdy odpowiada za siebie. Ale się rozpisałam... Chyba chaotycznie strasznie.
 
     
Michaił
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-01, 16:31   

Lidka10 napisał/a:
Michaił skopiowałam z mojego wątku:


czytałem, dzięki :)
na razie moja żona nie chce podejmować jakiegokolwiek leczenia nas, z księdzem też nie chce rozmawiać. powiedziała mi że wierzy w Boga ale uważa że ją oszukał.

byłem dziś znowu u księdza. powiedział mi tak: Boże dziękuję Ci za celibat!

niestety, moja obecna relacja z żoną jest bardzo skomplikowana, w żaden sposób nie potrafię do niej dotrzeć, ciągle słyszę: nie wiem.

pociągnąłem troszkę księdza za język i mi powiedział że widzi pewne podstawy do unieważnienia małżeństwa. nie pytałem o co chodzi z grzeczności.

kiedyś moja żona, gdy jeszcze ze sobą nie chodziliśmy zapytała jak się widzę w wieku 30 lat? odpowiedziałem: żona i dwójka dzieci. niestety jest prawdopodobieństwo że w wieku 30 lat nie będę mieć już pierwszego ani nadal drugiego :cry:

niestety nie wyobrażam sobie bycia sam do końca życia :shock: nie jestem tak silny jak inni. kocham żonę ale jeśli ona nie chce być dalej ze mną to jej nie zmuszę.

to wersja na dziś, wersja jutrzejsza może się diametralnie zmienić...

[ Dodano: 2010-07-01, 22:24 ]
3 dni przed "dniem zagłady" zamówiliśmy sobie z żoną komplet kanap skórzanych. dziś przyszedł mi do głowy mały żarcik. skoro żona trzyma mnie w szachu, bo "nie wiem" zapytałem czy mam anulować zamówienie na te kanapy? ale miała minę :mrgreen: ale otrzymałem znaną mi już odpowiedz: "nie wiem".
 
     
Lidka10
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-02, 08:50   

Mój drogi trochę się powymądrzam, bo jestem "mądrzejsza" o tych parę długich miesięcy kryzysu... oczywiście, że przeżyjesz i co dziś wydaję Ci się nie do przeskoczenia - jesteś w stanie żyć bez żony. Bo jeśli zdecyduje się odejść to po prostu nie będziesz miał innego wyjścia... Przepraszam że tak ostro. Zacznij szukać samego siebie, swoich marzeń, pasji... Nie mówiąc oczywiście o Bogu bo to wiadomo. Żyłeś bez niej pewnie z 20 lat to i dasz radę. jak sobie to uświadomisz to przestaniesz ją trzymać kurczowo i ona będzie się mogła zastanowić co chce. Być może czuje się teraz osaczona. Ale wiesz co - skoro dziś nie wie to jest tego taki plus,że na pewno nie chce odejść już. Nie wie co robić i tu punkt dla Ciebie. Musi czuć, że chcesz się dla niej zmienić (te rzeczy które doprowadziły do kryzysu), ze warto z Tobą zostać (bo przecież warto prawda?!), no i przede wszystkim ze sam się cenisz i masz własna godność. Każde małżeństwo jest inne i nie znam Twojej zonki, ale chyba gdyby mąż przede mną klęczał i błagał zostań to nie miałabym do niego szacunku. Nie wiem czy dobrze to przekazuje co chciałabym. taka sytuacja jak z kanapami skłania ją do myślenia - że i Ty bierzesz pod uwagę rozstanie, a to z kolei ja zastanawia czy jednak nie warto jeszcze raz spróbować. Skomplikowane to wszystko, ale mamy modlitwę :-) I mam jakieś przeczucie, ze się wam uda czego Ci oczywiście życzę. Mój mąż myślał 10 miesięcy i w końcu wymyślił, ale to było bardzo dłłłłłuuuuuugggggiiiiieeeee 10 miesięcy. Więc cierpliwości.
 
     
irracja
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-02, 13:05   

Michaił napisał/a:
czego ona chce: ratować małżeństwo, odejść czy czasu. konkretnie, bo mam wrażenie że ona ściemnia. jeśli jej zależy, to niech powie, jeśli jej nie zależy to też niech powie.

muszę to zrobić bo się wykończę, żyję w potwornym napięciu, nie mogę pracować normalnie, muszę wiedzieć na czym stoję, czy to w ogóle mam sens, bo nie chcę się kiedyś obudzić a jej już nie będzie, bo nie wiem co wtedy zrobię, wtedy dopiero stracę głowę i nie daj Boże coś sobie zrobię.



mialam tak samo, doprowadziłam do ostatecznej konfrontacji - uslyszalam tak duzo złych słów, tak bardzo mną wzgardzil, nie wykazał nawet odrobiny zainteresowania...doprowadziłam do uzyskania odpowiedzi, a teraz żałuje...bo wczesniej byla nadzieja, bo nie mowił o rozwodzia a odkad padly slowa że "nie ma już związku" stał się tak stanowczy i obcy że nie moge pozbierać się!
 
     
Michaił
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-02, 21:08   

irracja napisał/a:
mialam tak samo, doprowadziłam do ostatecznej konfrontacji - uslyszalam tak duzo złych słów, tak bardzo mną wzgardzil, nie wykazał nawet odrobiny zainteresowania...doprowadziłam do uzyskania odpowiedzi, a teraz żałuje...bo wczesniej byla nadzieja, bo nie mowił o rozwodzia a odkad padly slowa że "nie ma już związku" stał się tak stanowczy i obcy że nie moge pozbierać się!


nie chcę się łudzić, nie chcę trwać żeby trwać. chcę żyć, mieć rodzinę. musi zdecydować, musi, nie będę czekał wiecznie. ksiądz mi powiedział że ona wie, tylko się zastanawia, bo zostawiła sobie furtkę, niezakończoną miłość sprzed ślubu. i teraz ma do wyboru: mnie lub jego. chciałbym żeby to była nieprawda...
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-02, 22:09   

Michaił, irracja - z tą konfrontacją jest tak, że aby do niej dążyć, to trzeba być świadomym w pełni, że może się ona skończyć nie tak jak byśmy chcieli. Trzeba sobie zadać pytanie - czy jestem gotowa/y na to że współmałżonek na pytanie "ja czy on/ona - wybieraj", wybierze tamtą osobę. Czy jesteśmy na to na pewno gotowi?
Michaił, piszesz, że w nie chcesz się łudzić, chcesz żyć, chcesz mieć rodzinę. A co jeśli żona jednak wybierze tamtego? Radykalnie się zdecyduje, wyprowadzi się, odetnie się od Ciebie? Czy jesteś na to gotów? Czy najgorsza świadomość będzie lepsza niż ta huśtawka emocjonalna, na której teraz jesteś?
 
     
Hanusia
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-02, 22:24   

Michaił! Czytam Twój wątek od początku, bo trochę przypominał mi mój własny i Twoja postawa podobna do mojej sprzed 4 miesięcy. W końcu postanowiłam napisać, bo widzę, że bardzo wyrywny jesteś. Chciałbyś znać wszystko tu i teraz... A tak niestety się nie da :-( Powiem Ci tylko jak było u nas: też chciałam, żeby mi mąż powiedział, czego chce, żeby dokonał wyboru, naciskałam go bardzo, a on sam nie wiedział. A ja dalej każdego dnia suszyłam mu głowę, mając nadzieję, że to mu uświadomi, że rodzina najważniejsza. Niestety skutek był taki, że miał mnie serdecznie dość, aż w końcu się wyprowadził :-( Teraz jego romans kwitnie w najlepsze i jest przekonany, że to jego jedyna, prawdziwa miłość. Bo ja w tamtym okresie zamiast wziąć się najpierw za siebie, popracować nad swoim charakterem, zmieniać wady a przypomnieć o zaletach, to ja suszyłam i suszyłam ... no i wysuszyłam... tak że jestem teraz dla niego jedynie pomyłką. Teraz czasu już nie cofnę, ale być może gdybym tę pracę, którą teraz wykonuję mozolnie każdego dnia, rozpoczęła wcześniej, to teraz sytuacja wyglądałaby inaczej. No ale tego nie wiemy...
W każdym razie, poczytaj to forum, posłuchaj, co radzą ludzie i zajmij się sobą i swoim rozwojem, a kobiecie daj czas na przemyślenia w spokoju.
Ja w marcu myślałam, że bez męża nie przeżyję ani jednego dnia. Nadal to boli bardzo, bardzo, ale minęły już 4 miesiące, a ja radzę sobie coraz lepiej i czasem mnie taka radość ogarnia, bo popatrz wokół... naprawdę jest pięknie i każdy dzień jest jeden jedyny i nigdy więcej nie będzie nam dany. Szkoda samemu sobie marnować ten czas.
Mnie dużo radości daje pomoc innym, szukam okazji, gdzie tylko mogę. Możesz zostać wolontariuszem i pomagać przy półkoloniach dla dzieci, możesz pomagać kolegom w pracy itd... Naprawdę szkoda marnować czasu... Apropos marnowania czasu - moja koleżanka z pracy była w środę normalnie w pracy, w czwartek już szpital, a dziś nie wiadomo, ile jeszcze jej życia zostało... Więc doceń, że dany jest Ci dzisiejszy dzień, bądź dobrym człowiekiem, a może z czasem i żona pójdzie w Twoją stronę.
Pozdrawiam
 
     
izabela1115
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-02, 22:26   

Owocem Ducha jest: miłość,
radość,pokój ,cierpliwość, dobroć ,życzliwość,wierność,
łagodność i opanowanie.
Ga5,22-23
Więcej cierpliwości ,zarówno w stosunku do siebie,jak i do żony
Opieraj swe życie na tym ,czemu ufasz ,a nie na tym ,czego się lękasz. ;-)
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-03, 08:33   

Hanusia napisała:

Cytat:
Mnie dużo radości daje pomoc innym, szukam okazji, gdzie tylko mogę. Możesz zostać wolontariuszem i pomagać przy półkoloniach dla dzieci, możesz pomagać kolegom w pracy itd...

Pomagając innym pomagamy też sobie.
Dostrzec drugiego człowieka, jego - często większe problemy od naszych, to zapomnieć na chwilę o tym, co mnie boli, a tym samym odpocząć od siebie samego.
Ofiarowana innym radość, nadzieja - powraca do nas ze zdwojoną siłą. A czasami, uczestnicząc w cierpieniu innego człowieka - dochodzimy do wniosku, że ten nasz problem nie jest aż takim znowu wielkim...
Pomagając człowiekowi bardzo cierpiącemu fizycznie - dziękuję Bogu za zdrowie, którego może na co dzień nie doceniam; pomagając człowiekowi bezdomnemu - dziękuję Bogu za dom, który posiadam; pomagając osobie starszej, schorowanej, samotnej - dziękuję Bogu za ludzi, których spotykam na swojej drodze itp.
W zderzeniu z cierpieniem innych ludzi łatwiej o obiektywną ocenę swojej sytuacji. Czasem okazuje się, że nie jest ona aż tak beznadziejną , jak to wydawało się wcześniej.

Cytat:
Niestety okazuje się, że najlepszą żoną dla mojego męża będzie jego mama.

Dobrre! :-D Hanusiu, pomodlę się dziś dla Ciebie o to, żebyś to była jednak ...TY :-D
Miłej niedzieli.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8