Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
dostaliśmy szansę, czy ją wykorzystamy?
Autor Wiadomość
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-14, 08:05   

laura_33_31 napisał/a:
a spotkania żony z kolegami.....no z tego "nałogu " to "pomóż jej szybko wyjść i nie zgadzaj się na kolejne......z pożytkiem fizycznym i duchowym dla was dwojga.


A w jaki sposób wyjść????

Nie zgadzaj sie na kolejne???
Lauro a na czym według Ciebie polega wolnośc człowieka???
czy nie jest to czasem mozliwośc wolnego wyboru???

Czy według Ciebie małżonek -to własnośc przypisana mi na mocy Boga -jaką mogę zarządzać???? kontrolować??? nakazywać??? zakazywać???.
Wiesz Lauro a ja napisze tak
laura_33_31 napisał/a:
Michaił- podziwiam ciebie bardzo
-wiesz chłopie Ja też a wiesz za co???
,no własnie -za ta przestrzeń jaka mądrze dajesz żonie-cierpisz,kochasz,wkurza cię jeden z drugim (gnój-tak chyba będzie dobrze co??)-ale zonie dajesz przestrzen,mozliwośc wyboru,dokonania decyzji.

Bez ingerencji,bez moralizowania,bez nacisku na.............(odpowiednie wstaw).
Z drugiej strony pokazujesz że kochasz,trwasz,będziesz czekać.
I powiem od siebie -mało jest takich osób,mało jest ludzi tak podchodzących do sprawy.

By być wolnym od traktowania przedmiotowego współmałzonka-ale tacy własnie wygrywają..........powodzenia chłopie i z Bogiem w sercu(ale tak prawdziwie)...wszystko mozliwe


pozdrawiam ;-) ;-)
 
     
Michaił
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-14, 14:45   

NORBERT napisał/a:
Michaił napisał/a:
Różo znowu cytuję siebie z postu wyżej: ja zrozumiałem jak krzywdziłem żonę, a żona uznała swoje winy, przeprosiliśmy się, wybaczyliśmy sobie i obiecaliśmy nie wypominać sobie tych spraw.

To w czym problem ze nadal żle?????

Michaił powiedzielismy,obiecalismy,przeprosilismy i co????
Moz ei ja czepliwy??? ale widzi mi sie że cos nie do konca..cos nie od serca...cos nieprawdziwie............skoro Bóg nie wkracza ....



pozdrawiam ;-) ;-)


a ja się znowu muszę tłumaczyć że nie jestem wielbłądem :-P ten post był tylko tytułem wyjaśnienia.

laura_33_31, to co się stało to również pośrednio zasługa moich rodziców. traktowałem żonę dokładnie jak mój ojciec przez długie lata traktował mamę. ostatnimi laty się uspokoił ale nadal mu się zdarza. obiecywałem sobie że nie będę taki jak on, ale widocznie taką mam naturę. ojciec pił kiedyś dość dużo, ja nie piję alkoholu od lat. myślałem w swojej naiwności że to wystarczy... skupiłem się na alko, na nie ślęczeniu przed TV cały dzień, a zapomniałem że mam żonę z jej problemami :cry:

jeszcze jedno. żona mi zarzucała że nie przychodzę do niej ze swoimi problemami. miałem spory problem z pornografią, z oglądaniem, głównie fotki, filmy nie. prosiłem wiele razy żonę żeby jakoś pomogła mi z tego wyjść. usłyszałem: a oglądaj sobie, ja ci nie żałuję... więc skupiłem się na walce z pornosami, ba nawet się udało, dziś już nie mam tego problemu. ale też po drodze zapomniałem o żonie...

[ Dodano: 2010-07-14, 15:10 ]
żona jest osobą wolną, już raz to udowodniła. naiwnie czy nie ale zaufałem jej znowu, wierzę że jeśli mówi że idzie z kolegami na piwo to tak jest. nie mogę jej zabronić wychodzić, zresztą zawsze mogłaby wtedy powiedzieć że idzie na kawę z koleżanką, zresztą może mi mówić co chce, ja jej kontrolować czy śledzić nie będę. jeśli ona będzie chciała zdradzać dalej to ja nie mam na to żadnego wpływu, niestety.

NORBERT napisał/a:
Bez ingerencji,bez moralizowania,bez nacisku na.............(odpowiednie wstaw).
Z drugiej strony pokazujesz że kochasz,trwasz,będziesz czekać.


nie wiem tylko na jak długo starczy mi sił żeby czekać? mama mi wczoraj powiedziała że wyglądam fatalnie, przez 3 lata małżeństwa schudłem z 85 do 65kg, a teraz boję się na wagę wchodzić :shock:
no ale rzeczywiście, trwam przy niej, chcę trwać, kocham ją, będę czekał ile dam radę, na ile mi psychika pozwoli. ale jeśli będzie się ze mną źle dziać to niestety ale sam to skończę. ksiądz mi powiedział że trwanie w takim stanie (tzn. gdy głowa chora) to grzech przeciwko sobie.

[ Dodano: 2010-07-14, 15:13 ]
jak mi żona powiedziała o zdradzie (3 tygodnie temu), dodała że nie będzie mieć pretensji jak ja też ją zdradzę... :cry:
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-14, 15:40   

Michaił napisał/a:
jak mi żona powiedziała o zdradzie (3 tygodnie temu), dodała że nie będzie mieć pretensji jak ja też ją zdradzę


Michał a co ty na to!
 
     
Michaił
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-14, 16:04   

gogol napisał/a:
Michaił napisał/a:
jak mi żona powiedziała o zdradzie (3 tygodnie temu), dodała że nie będzie mieć pretensji jak ja też ją zdradzę


Michał a co ty na to!


byłem wtedy w takim szoku że nawet nie zwróciłem na to uwagi zbytnio. pewnie powiedziałem jej coś w stylu że ja bym jej tego nigdy nie zrobił. teraz myślę że naprawdę nigdy bym tego nie zrobił, nie że jej, sobie.

żona obiecała że wybierze się do lekarza po pomoc, w niedziele. zresztą już pisałem. ale jakoś się nie kwapi do tego. teraz tym bardziej, ma tydzień L4 bo kostki skręciła... mówi jedno, robi drugie.
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-14, 18:41   

powiem tobie tak jak mnie mówiono ,nic na siłe musi sama zadecydowac.Daj czas czasowi- może pracuje na waszą korzyśc.Mniej nadzieje w Bogu :lol:
 
     
Michaił
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-16, 17:27   

byłem wczoraj się wyspowiadać. była to spowiedź generalna z małżeństwa. trochę mi ulżyło że powiedziałem na głos co robiłem i czego nie robiłem przez te 3 lata. cieszę się że w niedziele znowu pójdę do komunii.

niestety nastrój wciąż raz dobry a raz kiepski.

ciężko żyć z kimś kogo się bezgranicznie kocha bez poczucia odwzajemnienia tej miłości. wiem wiem, miłość cierpliwa jest itp. ale czuję się jak zakochany gówniarz czekający aż jego sympatia raczy odwzajemnić uczucia.

proszę na mnie teraz od razu nie naskakiwać, po prostu mam zły humor, jutro będzie lepiej.

mało mam teraz okazji pisać, żona na L4 i nie odstępuje NAS, tj. monitora i mnie na milimetr, wie że tu piszę i tego nie lubi.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-16, 17:40   

Michaił napisał/a:
ciężko żyć z kimś kogo się bezgranicznie kocha bez poczucia odwzajemnienia tej miłości.


Michaił............ależ Ty fajnie piszesz............... Ty kochasz żonę??czy swoej poczucie miłości?Ty kochasz ją??czy włąsne poczucie i potrzeby? bo jakbyś tak bardzo ją kochał to byś chciął by była wolna i kochała Ciebie z własnej woli.
To o czym Ty piszesz raczej mało ma z czystej miłości....takiej Boskiej miłości.
Michaił.........kochaj i rób co chcesz
 
     
Michaił
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-16, 17:57   

nałóg, bardzo łatwo przychodzi Ci osądzanie innych. bo ja bardzo chcę żeby ona mnie kochała z własnej woli, gdzie ja piszę że ją zmuszam, osaczam? po prostu opisuje stan mojego umysłu, wciąż nie do końca zdrowego. ciekaw jestem czy Tobie tak łatwo to przychodziło? wiem wiem użalam się nad sobą, ale tak jest czasami łatwiej...

Cytat:
proszę na mnie teraz od razu nie naskakiwać, po prostu mam zły humor, jutro będzie lepiej.


tak, jutro będzie lepiej.
 
     
Jedna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-16, 21:45   

Michaił napisał/a:


mało mam teraz okazji pisać, żona na L4 i nie odstępuje NAS, tj. monitora i mnie na milimetr, wie że tu piszę i tego nie lubi.


Może Twoja żona chciałaby przedstawić swoją wersję? Może nie wie co dokładnie tu się odbywa i czuje się oskarżana, potępiana? Nie chce napisać, to może chce z kimś porozmawiać? Albo korespondować na pw, na gg, żeby jej też dać głos?

Może uda ci się namówić ją na to:
http://www.spotkaniamalzenskie.pl/
Albo na jakieś spotkania czy rekolekcje sycharowe? Tylko powolutku, po kropelce zachęcaj.
 
     
Michaił
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-17, 11:05   

Jedna napisał/a:
Michaił napisał/a:


mało mam teraz okazji pisać, żona na L4 i nie odstępuje NAS, tj. monitora i mnie na milimetr, wie że tu piszę i tego nie lubi.


Może Twoja żona chciałaby przedstawić swoją wersję? Może nie wie co dokładnie tu się odbywa i czuje się oskarżana, potępiana? Nie chce napisać, to może chce z kimś porozmawiać? Albo korespondować na pw, na gg, żeby jej też dać głos?

Może uda ci się namówić ją na to:
http://www.spotkaniamalzenskie.pl/
Albo na jakieś spotkania czy rekolekcje sycharowe? Tylko powolutku, po kropelce zachęcaj.


ona nie chce z nikim rozmawiać, włącznie ze mną. to że kilka razy rozmawialiśmy to była moja inicjatywa.
ale może rzeczywiście to że tu piszę jakoś jej przeszkadza? może masz rację. chyba będę pisał tylko z pracy...

[ Dodano: 2010-07-17, 14:31 ]
wiem że muszę być cierpliwy i czekać i pracować nad sobą. ale jestem tylko człowiekiem i mam też załamania formy.

wygodniej jest myśleć negatywnie, wygodniej jest się obwiniać, bo w to nie trzeba wkładać wiele pracy.

myśleć pozytywnie, zaufać Bogu, to już jest wyzwanie! tu się trzeba napracować. wczoraj był gorszy humor, a dziś jest troszkę lepszy, a jutro będzie jeszcze lepszy.

[ Dodano: 2010-07-20, 19:57 ]
najpierw podniosłem się z ziemi, potem powoli udawało mi się dojść do pozycji na kolanach. w niedziele znowu miałem małe załamanie. teraz podnoszę się i z kolan. łatwo nie jest, ale jeśli Bóg ze mną to kto przeciw mnie? :-)

poza tym Bóg mi zaplanował urlop za mnie: najpierw szkolenie z pracy w Gdyni od 28.07 do 31.07, potem chyba Kalwaria Zebrzydowska 01.08. (http://mezczyzni.net/main/) a os 02.08 do 04.08 jadę na kolejne szkolenie z pracy do Niemiec :mrgreen: wszystko oczywiście bez żony, więc sobie troszkę od siebie odpoczniemy, no i jak mi żona na początku kryzysu powiedziała (a propos swojego przyszłego wyjazdu do rodziców na urlop - beze mnie) zobaczy czy się za mną wtedy stęskni... teraz mamy taką szansę oboje...
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-24, 11:49   

Michaił napisał:

Cytat:
najpierw podniosłem się z ziemi, potem powoli udawało mi się dojść do pozycji na kolanach. w niedziele znowu miałem małe załamanie. teraz podnoszę się i z kolan. łatwo nie jest, ale jeśli Bóg ze mną to kto przeciw mnie?



Czas po zdradzie to - upadanie i powstawanie... I tak w kółko, aż nauczysz się stać - mimo wszystko... Trudne to! :mrgreen:


http://www.youtube.com/wa...feature=related
 
     
Michaił
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-26, 13:48   

wczoraj długo rozmawialiśmy, bardzo szczerze, wreszcie.

dopiero po rozmowie zrozumiałem że teraz nic już ode mnie nie zależy. żona powiedziała że chce iść do psychologa żeby najpierw dać sobie radę ze sobą, a potem jak zrozumie jak do tego wszystkiego doszło zobaczy czy jest sens naprawiać małżeństwo. powiedziała to w tak chłodny sposób, zupełnie bez emocji.

zrozumiałem też że mój fatalny stan nie był spowodowany traumą po zdradzie, no może troszkę, ale ogromnym poczuciem winy za to jak traktowałem żonę przez długi okres czasu. i to poczucie winy znowu wróciło wczoraj.

nie ma już we mnie tyle żalu za zdradę, wybaczyłem żonie, a żona mi. ale żona mi powiedziała, zgodnie z prawdą zresztą, że jej zdrada to nie przyczyna a skutek kryzysu.
jest żal do samego siebie. wciąż nie potrafię zrozumieć kim ja byłem przez ostatnie 3 lata? dlaczego mimo tego iż tak kochałem żonę tak bardzo ją raniłem? ona dała mi całą siebie, zaufała mi, a ja ją zniszczyłem, zniszczyłem jedyną osobę która kocham, zniszczyłem osobe która mi ufała. Boże kim ja jestem?

gdybym mógł zmienić to co było chciałbym się nie urodzić, w swoim życiu zraniłem tyle osób i to z taką łatwością. powolne zabijanie żony przyszło mi tak łatwo...

jestem przerażony tym że mogę zostać sam, tak bardzo boję się najgorszego. podziwiam wielu z Was za wielką wiarę w Boga, że mimo samotności, opuszczenia (a moja żona jest nadal ze mną) potraficie zaufać Bogu że wszystko się jakoś ułoży. ja wolę się męczyć z poczuciem winy, bo tak mi łatwiej. może po cichu liczę że w razie najgorszego wpadnę w jakiś stan depresyjny i trafię do psychiatryka?

wciąż proszę Boga o jeszcze jedną szansę dla mnie, dla Nas, ale nie wiem czy nie jest już za późno. po stanie w jakim jest żona widzę że chyba jednak jest. zresztą czy ja potrafię się zmienić? chcieć to nie móc...

Panie Boże, ja już nie mogę ze sobą wytrzymać, nie mogę wytrzymać tego jaki byłem i jestem. Napraw proszę moje życie, ja bardzo chciałbym Ci je powierzyć i zaufać, tylko że ja nie wiem jak? Ja nigdy nikomu nie umiałem zaufać, nawet mojej kochanej żonie, która tak bardzo zaufała mi, a ja ją odrzuciłem... Ja nie wiem co to znaczy zaufać komuś...
przepraszam że zniszczyłem życie mojej żony...

[ Dodano: 2010-07-26, 13:59 ]
tak sobie myślę że ja zasługuję na to żeby być sam do końca życia. dla bezpieczeństwa, mojego, żony i każdej innej potencjalnej kobiety która wpadłaby na genialny pomysł spędzenia ze mną reszty życia.

najbardziej w tym szkoda mi mojej żony, bo zmarnowałem jej szansę na bycie z kimś kto na nią zasługuje. a ja na nią nie zasłużyłem z pewnością. nie wiem czy chciałem z nią być bo byłem samotny i bałem się że zostanę sam do końca życia czy dlatego że ją kochałem?

żona tez powidziała że gdy mnie zdradzała to czuła że szatan jest przy niej i nie potrafiła i nie chciała powiedzieć NIE.
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-26, 14:34   

Cytat:
tak sobie myślę że ja zasługuję na to żeby być sam do końca życia. dla bezpieczeństwa, mojego, żony i każdej innej potencjalnej kobiety która wpadłaby na genialny pomysł spędzenia ze mną reszty życia.


Na żadną inną kobietę - poza żoną to oczywiscie, że nie "zasługujesz"...
Michaił, zaprzestań obwiniania siebie, bo zaraz tu pomyślę, że żyjesz z Aniołem, nie z człowiekiem...
Wiem, że jest Ci bardzo ciężko, że huśtawka już buja pod same niebo, że aż w głowie kręci się... Takim myśleniem :evil: rozhuśtasz ją ją jeszcze bardziej. Chcesz tego ??
STOP - schodź powoli na ziemię :!:

http://www.youtube.com/watch?v=uFnDEGZA9yg
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-26, 14:36   

Michaił napisał/a:
Napraw proszę moje życie, ja bardzo chciałbym Ci je powierzyć i zaufać, tylko że ja nie wiem jak?


Michaił , spokojnie

http://www.youtube.com/wa...feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=gp9l1BmRYZ8

Pamiętam w Modlitwie
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 5