Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak zachęcić męża ?
Autor Wiadomość
Aleksandra1001
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-23, 20:28   

basilicum napisał/a:
A jak mu to wytkne to sie obrazi i zostawi na przyklad dziecko w trakcie przewijania mowic urazony, ze skoro nie pomaga to sobie idzie do komputera.

Jeżeli wytykasz mu, kiedy coś robi (przewijanie dziecka), to na pewno się obrazi...
W takiej chwili na pewno nie należy czegokolwiek wytykać, a tylko zachwycać się, jak ładnie wygląda z dzieckiem.
W ogóle, zamiast wytykać (choćby i było co), to lepiej chwalić nawet najmniejsze przejawy dobrych czynów...
Pozytywny przekaz jest bardziej skuteczny, wytykanie często przynosi odwrotny skutek
 
     
basilicum
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-25, 12:32   

kinga2 napisał/a:
basilicum,
Czy Twój mąż ma jakiś pokój komputerowy czy chodzi po mieszkaniu np. z laptopem?


Maż ma komputer stacjonarny, wszystkie te kombajny programistyczne jakie ma tam zainstalowane (no i oczywiscie gry komputerowe) wymagaja mocnej maszyny.

Co do krytyki... Ten proceder sam sie nakreca. Maz jest bardzo krytyczny do mnie, cokolowiek robie robie źle. Dochodzi do tego, ze np. wczoraj bylismy u kolegi w odwoedzinach i zaczelam otwierac okno, ale do konca nie wiedzialam jak to zrobic i zrobilam to niepoprawnie. Maz wsiadl na mnie przy koledze, ze zaraz mu drzwi zepsuje. Koledze najwyrazniej zrobilo sie gupio widzac mnie z stłamszona krytyką i zaczal mowic, ze spokojnie mam sie nie martwicte drzwi ciezko chodza. Potem wracalismy od kolegi i mąz zgubil trase i oczywscie ja bylam winna, bo nie wzielam mapy. A potem sie dziwni, ze jstem nadąsana.

Wczoraj kolega pokazywal nam swoj nowy dom (a raczej mieszkanie w szeregowcu) i mąż ciagle mu udzielal rad jak reklamowac to i owo. Kolega byl pod wrazeniem i mowi do mnie, ze ten twoj maz to ma duza wiedze i umie walczyc o swoje. Tak, ale kolega nie wie, ze to tylko w teorii. Moj maz nie zabierze sie za zakup wiekszego mieszkania, tylko bedzie mieszkal w mieszkaniu ktore kupili moi rodzice, dopoki ja sie za zajme. Strasznie mnie to meczy, że nie umie nawet o tym rozmawiać. Nie umie planować. A moze nie chche, bo przeciez ma żonę - jędzę wiecznie nadąsaną.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-25, 13:19   

basilicum napisał/a:
Maż ma komputer stacjonarny,

A zatem podpowiem Ci jak możesz nieco ostudzić mężowskie przesiadywanie przed kompem i przekierować jego aktywność na uzdrowienie sytuacji.
Polecam Ci pobłogosławienie pokoju i sprzetów tam stojących poprzez pokropienie ich wodą święconą, i namaszczenie ich olejem. ( Tylko z umiarem,żeby nie zaklajstrować sprzętu :mrgreen: ) Umocz delikatnie palec w oleju i postaw na sprzęcie znak krzyża, a krzesło na którym siaduje od spodu możesz także tak namaścić albo napisać znak krzyża kredą święconą. Zrób to pod nieobecność męża.
Prosząc codziennie Boga o pomoc, aby te przedmioty pobłogosławione przez znak krzyża, służyły ku pożytkowi rodziny, a nie ku jej upadkowi z ufnościa czekaj na rozwój wypadków.
Ponadto możesz gdzieś w pokoju umieścić dyskretnie Cudowny Medalik i prosić Maryję o pomoc dla męża i Twojej rodziny.
Gwarantuję Ci,że odczujesz pomoc ze strony Nieba. Nie wiem na czym to będzie polegało, sama zobaczysz, ale z pewnością Bóg nie pozostawi Cię samej z problemem.
Gdyby mąż zaczął być mocno niespokojny podczas pobytu w pokoju ponawiaj święcenie pomieszczenia, a jeśli masz jeszcze kadzidło to okadź mieszkanie. Możesz dołączyć do tego jeszcze post w intencji uwolnienia męża od nałogowego użytkowania komputera i nie ustawaj w ufnej modlitwie.
Powoli zaczną dziać się rzeczy i zdarzać sytuacje, które umożliwią Wam pokonanie tego problemu.
Sama jednak dobrze, abyś nieustannie była w łasce uświęcającej to pomoże Ci w trudniejszych chwilach.
Wykorzystuj teraz czas na pogłębianie wiedzy o uzależnieniu od komputera i sposobach leczenia tej przypadłości, zapoznaj się też z zachowaniami osób współuzależnionych. ;-)
 
     
basilicum
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-25, 13:47   

kinga2, dziekuję za podsunięcie pomysłu. Z świetym medalikiem nie bedzie problemu, bo mąż sam zawiesił takowy nad tym własnie biurkiem z komputerem :) Do komunii chodzę regularnie, mąż zresztą też, tylko jakoś nie może się chłop uwolnic od tego kompa. Uważa , ze to relaks, tylko, ze ten relaks to pasożyt, ktory odbiera Go rodzinie i tego jakos nie widzi.
 
     
asinek
[Usunięty]

Wysłany: 2010-08-01, 22:51   

Basilicum,

Byłam w szoku, gdy czytałam Twoje wypowiedzi. Jakbym czytała o sobie. Też mam męża informatyka, też mnie nie szanuje, dołuje, nie pomaga.
Szczyt nastąpił w ubiegłym roku, gdy miałam wypadek. Lekarze nie dawali mi szansy na przeżycie. Mąż mnie nie odwiedzał, przyjechał po 7 dniach i zrobił mi awanturę :"jak głupia mogłaś spowodować wypadek". Zostawił zapłakaną. Przez wiele miesięcy dochodziłam do siebie (uczyłam się od nowa chodzić, poruszać) Po wypadku mam problemy z pamięcią - mąż nie omieszka co chwilę mi przypominać jaka to jestem głupia.

Mąż pochodzi z rozbitej rodziny - matka zostawiła męża i dzieci, gdy były nastolatkami. Zajmował się nimi ojciec. Człowiek bardzo dobry - niestety jego dzieci nie odziedziczyły zbyt wielu cech ojca. Nie wiem co musiało się dziać w tym domu, że mąż jest teraz taki w stosunku do mnie. Wydaje mi się, że nienawidzi kobiet, zwłaszcza matki - a mnie odbiera jako obraz swojej matki z najgorszymi cechami.

Z perspektywy czasu wydaje mi się, że wiem co źle zrobiłam - chciałam za wszelką cenę go uszczęśliwić, był miłością mojego życia i myślałam, że im wiecej mu dam tym będzie lepiej. Niestety straciłam przy tym poczucie własnej godności i wartości.

Nie wiem co dalej robić, nie chcę dalej być poniżana, nie chcę budzić się i zastanawiać jaki humor ma mąż, czy mi znowu nie "dopiecze".
Najgorsze, że wiem,że gdy będę potrzebowała pomocy, to nie poda mi szklanki wody do łóżka.

Poradźcie co robić...?
 
     
katblo
[Usunięty]

Wysłany: 2010-08-01, 23:08   

basilicum,
oglądałaś "Ognioodpornego"?
Scena z komputerem - niepowtarzalna :-D

Znam problem - w tym momencie nie mam wpływu na to, jak mąż spędza czas wolny, ale znam pewien rodzaj gier - gdzie tworzy się nową rzeczywistość - mojego męża swego czasu ciężko było od tego oderwać.
Pozdr!

ognioodporny
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-08-02, 00:50   

asinek,
wszystko zacznie sie układać , gdy swoje zycie powierzysz Maryi, a po ludzku nadal bedziesz się rehabilitowała jak dotąd.
Zobacz: wypadek, brak szansy na życie w ludzkich oczach, a jednak zyjesz i powoli wracasz do zdrowia. :mrgreen:
Trzeba Ci spokoju i nadziei i wiary i cierpliwości. Nie trać wiary. Bóg już okazał swą moc, a teraz pozwól mu rozwiązać sprawy według planu, który ma dla Ciebie. Mąż także jest wpisany w ten plan i tylko ufaj Bogu, a odczytasz co ma dla Was. Ofiaruj mu swoje cierpienie za zbawienie Was obojga i szczęśliwe rozwiązanie kryzysu. Jak to sie potoczy nikt z ludzi tego nie wie, ale będzie najlepsze dla Was obojga tylko trzeba czasu. :-D
Teraz dbaj o siebie najlepiej jak umiesz i nie produkuj czarnych scenariuszy przyszłości, żyj tym co masz i ciesz się chwilą. :-D
Bóg jest w każdej Twojej drobnej radości. :mrgreen:
 
     
basilicum
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-19, 02:00   

Nie wiem dlaczego tak sie dzieje,że po czasie kiedy jest dobrze, a nawet bardzo dobrze następuje recydywa. Chcodze do pani pscyholog katolickiej i ona poradzila mi 2,5 tygodnia temu, aby codziennie chwalic meza. Nie wiem co sie stalo, ale maz na wiesc o wizycie u pani psycholog zrobil sie mily, uczynny, przez dwa tygodnie kiedy stosowalam sie do cieczenia nasze zycie zmienilo sie nie do poznania. Moj maz wyrazil nawet chec uczestnictwa w spotkaniach malzenskich. W tym tygodniu bylam znowu u pani psycholog i od tego czasu jak reka odjal, znowu wszytko wrocilo do dawnego stanu. Maz mnie denerwuje, jak go o cos prosze to tego nie robi. Pani psyhcolog nakazala mi spisc 10 zlate meza. Tylko, ze ja juz przy 3 mam problem. Maz mowi, ze powinnam dopisac, ze nie wloczy sie z kolegami, a tymczasem dzis od 17 jest na spotkaniu z kolegami, , jest 2 w nocy wiec to prawie 10 h. jutro znowu przespi pol niedzieli, nie zajmie sie dzieckiem, nie poswieci czasu mnie. jestem rozzalona i zla. Nie wiem czy to sie moze naprawic. sa jakies postepy, ale tak wolne. Zal mi dziecka, ktore czeka na czas z ojcem, kterogo jest bardzo malo, bo w tygodniu po 2 h dziennie, a jak nadchodzi weekend to On woli spedzic go z kolegami. Przykro mi. Nie moge spac.
 
     
Jedna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-19, 11:00   

Basilicum czekamy na ciebie dzisiaj o 18 w kaplicy za kościołem św. Floriana!
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-19, 14:48   

Basilicum, wydaje mi się, że nie do końca prawidłowo kojarzysz powody "przemiany" męża i niepotrzebnie łączysz je z Twoimi wizytami u pani psycholog.

Piszesz, że raz jak poszłaś, to był miły i uczynny, drugi raz poszłaś i wszystko się zmieniło na gorsze... Szczerze wątpię, by zachowanie męża zależało od Twoich wizyt u psychologa.

Wydaje mi się też, że troszkę źle odbierasz te swoje spotkania z psychologiem. Odnoszę wrażenie, że głównym celem ich ma być naprawa męża, a to niemożliwe i niewłaściwe. Terapia jest dla Ciebie, a nie dla męża i nawet jeśli zachowanie męża nie zmieni się nawet o milimetr, to nie ma to znaczenia. To Twoja terapia.

Jak rozumiem (piszesz trochę nieskładnie) przez dwa tygodnie chwaliłaś męża i było cudownie. Potem się zepsuło.

I znowu - może źle Cię rozumiem - ale widzę to jakbyś sztucznie coś robiła wbrew sobie, by osiągnąć u męża pożądany efekt - np, żeby siedział w domu i zajmował się dzieckiem. Wyznaczyłaś sobie termin dwa tygodnie chwalenia, potem koniec kuracji i powrót do normalności. No i "lek" nie zadziałał....

No nie zadziałał, bo to nie chodzi o tworzenie sztucznych sytuacji. Nie chodzi o manipulację drugim człowiekiem, by w efekcie dostosował się do Twoich wyobrażeń o tym, jak powinien zachowywać się dobry mąż.

Skoro piszesz, że trudno znaleźć Ci trzy zalety męża, to może problem tkwi w Tobie, że ich nie widzisz. Jak zatem masz docenić coś, co dobrego robi Twój mąż? Tak naprawdę docenić?

Kochana, dwie godziny dziennie - to się rzadko który ojciec dzieckiem zajmuje. Uwierz mi. Mój mąż w życiu się tyle czasu nie zajmował, czasami wracał z pracy i szedł od razu spać. Nigdy nie pomyślałam, że to za mało. Jakoś nam wszystkim to wystarczało. Nawet nie przyszłoby mi do głowy, by się na to skarżyć....Może powinnam? Sama nie wiem. Po prostu nie działo się nic złego, to była jakaś norma u nas. Nie narzekałam na nawał obowiązków, lubiłam przebywać ze swoim dzieckiem, mieliśmy tyle rzeczy do zrobienia, tyle zabaw....Odwiedzaliśmy moje przyjaciółki z dziećmi, jeździliśmy na wycieczki, jak syn dorósł to rowerowe....Mąż ciężko pracował i zrozumiałe było to nie rzuci się w wir domowych obowiązków... Ale za to, kiedy zajmował się dzieckiem, czy organizował mu czas, wiedziałam, że robi to z przyjemnością i to było dla mnie najważniejsze. Na siłę miałam mu dziecko wciskać, skoro wiedziałam, że czasu tego nie spędzi produktywnie i ciekawie? Jaki to sens?

Jak masz docenić działania męża, skoro mimo tego, co już robi, nie widzisz w tym nic dobrego i ciągle Ci mało. Oczekujesz jakichś spektakularnych efektów, a przecież i tak z tego co piszesz, dużo dobrego się wydarzyło. Z tego, co piszesz - mąż wiedział, że masz problem wypisać jego zalety, sam Ci "podpowiadał", jakie ma. Jak ma go to zmotywować do działania - że żona nie widzi w nim więcej niż trzech zalet...

Czy zaletą męża jest to, że "poprosiłaś go i coś zrobił"? A jak nie zrobił, to wada? Nie ma prawa odmówić Ci wykonania polecenia? Czy zaletami męża są te cechy, które uprzyjemniają, ułatwiają Ci życie lub też są zgodne z Twoimi oczekiwaniami? Tak to wiesz - nigdy tych dziesięciu zalet nie uzbierasz....

Dla Ciebie to, że wychodzi z kolegami to wada. Dla kogoś innego to samo może oznaczać, że jest towarzyski i otwarty.

Basilicum, może zweryfikuj swoją postawę - czy nie za dużo chcesz od innych ludzi, by grali według Twoich zasad...Czy nie za bardzo kurczowo trzymasz się męża - piszesz, że będzie spał do południa i nie zajmie się Tobą i dzieckiem....A czy Ty jesteś dzieckiem, by się Tobą zajmować? Nie masz hobby, zainteresowań, pasji, które mogłabyś rozwijać, nie oglądając się na męża? Co by było, gdyby Twój mąż był marynarzem i przez trzy bite miesiące, albo i więcej, nie było go w domu? Jak byś spędzała czas?

Ja wiem, że by się chciało, by ten mąż więcej angażował się w sprawy domowe, ulżył nam w obowiązkach - ale najpierw trzeba chyba uporządkować swoje chcenia i zrozumieć, że świat niekoniecznie musi dostosowywać się do naszych standardów....Nawet jeśli my uważamy, że są one słuszne i właściwe.....

[ Dodano: 2010-09-19, 15:01 ]
Taka refleksja.... Wydaje mi się, że wielką krzywdę robią ludziom współczesne media, kreując za pomocą filmów, reklam - jakiś wzorzec rodziny nierealnej, gdzie tatuś w fartuszku gotuje, a mama pije kawkę, gdzie rodzina sobie spędza wspólnie każdą chwilę razem na kwietnej łące, rzucając się sobie w ramiona, uśmiechając się do siebie i bez kłótni rozwiązuje najtrudniejsze problemy, trzymając się za ręce....gdzie pokazuje się urywki z życia - sugerując, że tak ono wygląda w całości....

A przecież, jeśli spojrzymy na nasze życie i mielibyśmy utkać z dobrych momentów "reklamowy filmik", to też wyszłaby piękna produkcja, czyż nie? ;) A co z życiem poza tymi wspaniałymi momentami? Stanowi kontrast z tymi, co pokazują media i powodują frustracje - no tak, ja to mam przerąbane życie jednak. Wówczas przyjmujemy rolę reżyserów i według swojego scenariusza nakazujemy innym aktorom grać, tak jak wymyśliliśmy, by nasza reżyserska wizja się spełniła. Aktorzy nie zawsze chcą grać. Może mają swoje filmy do zagrania, może za mało im płacimy (dobrym słowem, uśmiechem, wyrozumiałością), może są po prostu inni niż my.... A wcale nie musi tak być! Od nas zależy, ile tych pięknych momentów sobie stworzymy i jaki filmik sobie nagramy. Rządźmy swoim życiem (i tylko swoim) na chwałę Pana i nie oglądajmy się na innych, męcząc chceniami otoczenie i wpadając w depresje....

Z Panem Bogiem....
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-19, 16:50   

basilicum pozdrawiam :-D milo czytac ze maz sie zmienia, Ty sie zmieniasz, maz wyraził chec pojscia na spotkania małzenskiej!
I ten pomysl chwalenia męza, polecam gorąco, u mnie już działa powoli, maz spokojniejszy, uwazniejszy na moje potrzeby.
I 10 dobrych rzeczy, chocby to ze jajecznice umie usmazyc, takie drobne pozytywy, one tworza nasz świat :-D
tez swietne cwiczenie, poamaga spojrzec zyczliwwszym okiem na meza, zone gdy mamy go dosyc chwilwo :-P
Cwicz kochana, nie tygodnie ale miesiace a efekty w postaci glebszej wiezi miedzy Wami beda widoczne, no i Pan Bog, On zawsze na pierwszym miejscu!

asinek Witaj, moze zalozysz osobny watek? poruszylo mnie to co piszesz, bede pamietac w modlitwie.
 
     
basilicum
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-19, 21:52   

Jedna, dziękuję za zaproszenie po raz kolejny. Dziś nie dałam rady, ale postaram sie wreszcie dotrzeć za miesiąc.

Satine, masz rację te wizyty to zapewne nie do końca są związane z przemiana męża. Zresztą chodzę tam nie po to, aby się dowiedzieć jak manipulować mężem, ale , aby się dowiedzieć co mam w sobie zmienić, aby mi i jemu było w tym małżeństwie dobrze.

To zalecenie psychologa dotyczące chwalenia męża miałam na początek stosować przez dwa tygodnie. Przepraszam- piszę nieskładnie, bo albo dziecko biega, albo pisze w nocy:) - no, a potem cały czas. Ale tak się zbiegło, że najpierw mąż z pracy poinformował mnie, ze zostaje po pracy, bo koledzy zostają. Myślałam, ze maja cos ważnego do zrobienia, ale potem okazało się , że zostali, aby grac w pokera...zrobiło mi sie przykro, że poker z kolegami z pracy, z którymi spędza cale dnie jest ważniejszy ode mnie i naszego dziecka. A potem okazało się , ze kolega, który się niedługo żeni zaprasza kolegów z pracy na wieczór kawalerski, mąż powiedział, że wróci około 24 a wrócił o 3 w nocy. W jego przypadku to nie jest tak, że jest towarzyski, ja to odbieram tak: koledzy zapraszają trzeba jechać. A jak ja rzuciłam pomysł, aby jechać na wycieczkę, za tydzień to mąż zrobił minę zniechęcona i powiedział: zobaczymy. A chciałabym, aby reagował z entuzjazmem, a jak nie ma ochoty to , aby wyjaśniał dlaczego nie, a on mówi NIE i basta.

Ni jest tak, że na nim wiszę. Po macierzyńskim zaczęłam rozkręcać firmę, pół roku temu utworzyłam ze znajomym spółkę i wszystko zaczyna się kręcić. Ale mój mąż twierdzi, ze ja cały czas zajmuję sie wychowaniem dziecka, powinnam dziecku poświęcać czas, bo to co w tej chwili zarabiam to niewiele. Tak na razie nie są to cuda, ale jest perspektywa, że będzie dużo lepiej. Sama więc płacę za opiekunkę, aby móc pracować, bo pracy coraz więcej.

Nie chodzi mi o to, aby mąż się mną zajmował, ale jak w tygodniu nie mamy dla siebie czasu, to chociaż weekend zostaje...A jak jak proszę, aby coś naprawił w domu, aby to nie leżało pół roku. Czy mój mąż czeka na obiad pół roku? Sama sprzątam, sama gotuję, płace rachunki, naprawiam...mąż jest tylko od chodzenia do pracy? Przecież ja tez pracuję.

[ Dodano: 2010-09-19, 21:55 ]
Danka 9, cieszę się , że u Ciebie są postępy. Ja również oddaję wszytko Panu Bogu, bez Niego nie ma nic.
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-20, 00:35   

basilicum napisał/a:
Po macierzyńskim zaczęłam rozkręcać firmę, pół roku temu utworzyłam ze znajomym spółkę i wszystko zaczyna się kręcić. Ale mój mąż twierdzi, ze ja cały czas zajmuję sie wychowaniem dziecka, powinnam dziecku poświęcać czas, bo to co w tej chwili zarabiam to niewiele. Tak na razie nie są to cuda, ale jest perspektywa, że będzie dużo lepiej. Sama więc płacę za opiekunkę, aby móc pracować, bo pracy coraz więcej.


No widzisz. Mąż wyraził swoje zdanie na temat tego, jak powinno według niego wyglądać Twoje życie - życie żony i matki, a Ty powiedziałaś "nie" - bo myślisz inaczej (bardzo słusznie zresztą, super!!!!) Zrobiłaś coś po swojemu, choć mąż widzi to inaczej - że dziecko jest z obcą osobą, zamiast z mamą, a także nie ma to ekonomicznego przełożenia, bo na razie zarabiasz za mało, więc jaki sens. Obiektywnie ma rację - każdy wie, że obecność matki w pierwszych latach życia daje nieprawdopodobne rezultaty w rozwoju dziecka, a także - skoro mało zarabiasz i musisz z tego opłacać opiekunkę - więc nie ma to większego sensu. Ale jako kobieta absolutnie Cię popieram - swój własny biznes jest Ci potrzebny jako kobiecie i choć nie ma to przełożenia na jakieś duże efekty, oczekujesz zrozumienia i wsparcia. I chodzi mi tylko o to, że tak samo ma mąż. Jeśli on też robi coś, co Tobie się wydaje przeciwko rodzinie czy zgodnie z jego głupimi zachciankami - to robi to nie na złość, tylko, że tak uważa, że powinien, że chce i że nikomu to nie szkodzi.

Rozumiesz, o co mi chodzi? Mężczyźni tacy są. W większości. Wolne ptaki, mają swoje jaskinie, lubią mieć poczucie władzy, choćby nad swoim życiem, nie lubią wykonywania poleceń, źle znoszą krytykę. Kobiety też mają kilka z tych cech - ale u mężczyzn jest to wpisane w ich kod płci.

Jeśli płacisz za opiekunkę, to mąż może zapłacić za fachowca. Są teraz firmy skupiające tzw "złote rączki" - za kilkadziesiąt złotych za godzinę, naprawią Ci kontakty, kran, przykręcą, odkręcą, przymocują itd. W końcu kto powiedział, że mąż musi naprawiać coś w domu? To taki sam stereotyp, jak to, że żona musi gotować obiad. Nie musisz. Gotujesz - jeśli chcesz, z własnej woli - a wtedy nie oczekuje się wdzięczności przecież. A jeśli "musisz" - no to tu trzeba obgadać zasady wzajemnych "muszeń" w domu. Co kto musi i jakie są konsekwencje zawalenia. Po to są rozmowy, negocjacje... i KONSEKWENTNE przestrzeganie ich. Umowa - że jeśli jedno zawala, drugie z tego układu także jest zwolnione. Nie wet za wet - tylko normalna, partnerska umowa.
basilicum napisał/a:
A chciałabym, aby reagował z entuzjazmem, a jak nie ma ochoty to , aby wyjaśniał dlaczego nie, a on mówi NIE i basta.


A on by chciał, byś kolację mu podawała w samym fartuszku na przykład. I co zrobisz? ;) Albo na przykład reagowała z entuzjazmem, że wychodzi z kolegami. Wspaniała żona - dzwoni mąż i mówi: Kochanie, dzisiaj idę na wieczór kawalerski. A żona: Kotku, baw się wspaniale, pozdrów przyjaciół. W lodówce będzie czekała na Ciebie kolacja.

No skarb nie żona, prawda? Tak jak skarbem byłby mąż, który powiedziałby na Twoją propozycję: Wycieczka? Ale to wspaniały pomysł, dawaj mapę, zrobimy plan. Już nie mogę się doczekać....

Jesteś kobietą, on mężczyzną. Macie inne potrzeby, inne chcenia, inne oczekiwania.


Oczywiście to tylko takie przerysowane przykłady. Nie ma co bronić na przykład lenia i egoisty....To jasne.

Ale myślę, że warto jednak trochę obniżyć poprzeczkę swoich chceń, doceniać pozytywy, mniej skupiać się na mężu, a bardziej na sobie...Mniej się na niego oglądać - przy organizacji wolnego czasu - choćby dlatego, że skupianie się nic nie daje poza frustracją, a dni mijają i nikt ich Ci nie zwróci. Warto spędzać czas przyjemnie bez względu na to, czy mąż będzie w tym uczestniczył, czy nie....

Basilicum, pozdrawiam Cię cieplutko. :)
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-20, 10:00   

Basilicum........... życie małżeńskie to taki zbiór oczekiwań indywidalnych,osobistych oraz wspólnych.
Kobiety mają tak najczęciej,że od dnia ślubu oczekują zmian i w pewnym sensie wymuszają je u swoich wybranków(mężów).
I dobrze................ bo kobiety ze swoją warażliwością ,skomplikowaniem emocjonalnym,seksualnością uwrażliwiają facetów.Ale czasami wymuszają kompulsywnie zmiany.A jak nie mogą wymusić to są ....nieszczęśliwe i uważają ,że mąż przestał je kochać.
Mężczyzni natomiast pragną by ich wybranki pozostały w sposób trwały takie jakie były przed ślubem.Czyli??? najczęściej zakochane,spolegliwe,zalotne, czarujące, młode,uległe,pożądane ,wabiące,czasami prowokujące swoim seksapilem.
Kobiety wykorzystują(często) te atrybuty i dary od Boga by zwabić mężczyznę.
A jak nie uzyskują zaspokojenia swoich chciejstw to się buntują i często obwiniają za to mężów.

Basilicum............. w czasie wchodzeniaw kryzys,w kryzysie który powstaje w części w wyniku zobojętnienia na postrzeganie zalet u partnera,widzisz najostrzej zespół
wad.
Zalety sa tzw.normalnością,czymś co powinno być i już....................nie dostrzegasz pewnie ich........bo zobojętniałas na te zalety.To co było zaleta przed śłubem ,dziś jest/wydaje Ci się czymś normalnym.Czyms czego tak naprawdę nie dostrzegasz poprzez przyzwyczajenie sie do tego że to jest .......i koniec.
Natomiast bardzo ostro widzisz zespół wad........bo te chcesz dostrzegać.........podbijasz ich znaczenie poprzez wyparcie zalet.
Nawet 3 trudno Ci znależć w mężu.................. o czym to świadczy???? czy czasami nie jest to Twoja "ślepota" życzeniowa?
Pomyśl................
Pogody Ducha
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4