Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Trud to życie,życie to trud
Autor Wiadomość
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-01, 08:28   Trud to życie,życie to trud

Pragne podzielic się z wami moimi odczuciami,przemysleniami.
Nie będę wracał do czasu poczatków kryzysu,ani opisywał kto ile i czego winien.
Bo po to był czas,po to były wszystkie terapie ,zajęcia-by to zrozumiec i zmienic w sobie.

Rok i 10 miesięcy temu-na skutek pozwu zony nastapiła nasza formalna separcja.
Starałem się ten czas dokładnie wykorzystac dla siebie,na własna zmianę,na własne refleksje,na odszukanie tego wszystkiego-co zagubiłem w emocjonalnym ,bezpodstawnym,zagubionym działaniu.

To był czas powrotu do Boga,czas progrmu 12 k,czas istotnych zmian -w konkretach
-zazdrośc
-agresja
-kontrola
-złe emocje

Przez ten czas separacji wiele razy starałem sie pokazac i udowodnic żonie -że odszukałem cel i pełna świadomośc tego że jestem mężem i ojcem rodziny.

Starałem sie wielokrotnie pokazac -ze zasługuje na szansę,jakiej juz nie stracę-by miec mozliwośc bycia ojcem i mozolnie odpracowywac status męża.

Szansy nikt niestety mi nie dawał -a zona zamiast w staraniach budowac nasze relacje z każdym dniem oddalała się coraz bardziej.
Męczyłem się ja w tym oddaleniu i męczyli sie moi synowie.
Przyszedł dzien w jakim powiedziałem sobie stanowczo -TRUDNO-STOP
wracam do domu,ten dom to 5-osób .
Ja ,3-synów, zona.
Dlaczego tak ma być???skoro 4-członków rodziny chce żyć na codzien razem,chce ze soba przebywać i cieszyć się życiem,mamy byc podporządkowani tylko jednej osobie???
Czemu mamy wciąż wysłuchiwac że trzy lata temu mamie chciało się cos budowac ,a dzisiaj jej sie nie chce.
Czemu od powrotu mego do domu chłopcy maja kolejno słuchac jak to jest nieszczęśliwa,a ojciec jest szuja bo wrócił do domu-a chłopcy wyrażając na to zgodę przymuszają ją to takiego zycia,w jakim nie chce tkwić.
Mili forumowicze i gdzie tu logika???

Kto kogo zmusza???
kto kogo przymusza???
Przeciez to każdy z was zna z własnych sytuacji,własnych kryzysów ,jest mi żle-zmieniam to,jestem neszczęśliwy pracuję nad tym by byc szczęsliwy,nie pasuja mi relacje dokonuje wyboru i zmieniam te relacje.
Przeciez to jakas dziwna zależnośc samoograniczania się???
albo strach przed podjęciem decyzji???
Ja wiem że jest trudno,ja sam boleje nad tym że mimo upływu czasu nie umiemy naprawic relacji,komunikacji.
Wiem ze trudne jest życie pod jednym dachem jak pies i kot.
Nie chcę byc ochydny i uzuwac chocby takich słów -zono nie chcesz,nie pasuje ci,żle sie czujesz-masz przecież szanse podjąc decyzję o wyprowadzce.
I choć te słowa mnie samego bolą,bo niesa miłe memu uchu-jak mam inaczej pokazać,że przeciez wybór nalezy do Niej.

W zamian po co mam słuchac takich słów -to nie tak się robi,to trzeba najpierw naprwic relacje,nie wchodzi sie na siłę do domu.

O zgrozo -naprawic relacje????
cały czas sepracji czekałem na ta naprwę i gdzie była??
zamiast tego słowa..
-nie potrafie zaufać
-nie umiem z toba rozmawiac
-przebrałes miarkę całkowicie sie zamykam na ciebie
-nie chcę z toba żadnych relacji
-nigdzie z toba nie pójde by cos reperować

odpada kościół,terapie,zajęcia ,psycholodzy....
wszystko na NIE....

do tego dochodziły słowa
-nie masz prawa zadawac pytań
-nie masz prawa interesowac się mną
-to nie twoja sprawa
-co ci do tego jesteśmy w separacji

Czemu to napisałem tu na forum???
-by sie poskarżyć-nie
-by wskazać swoje skrzywdzenie-nie
-by sie utwierdzić jak jestem nieszczęśliwy-nie
-by się usprawiedliwic-nie

W zasadzie jeden przewodni cel(bo mało akurat tu na forum takich wypowiedzi)
-by pokazac jaki to trud,by pokazac innym facetom tu na forum-jak to cięzki temat,ile to wymaga pracy,samozaparcia,zdrowego i mądrego działania.
Aprzeciez w tak trudnych i specyficznych warunkach.
Nie w radości i szczęściu,nie w przyjęciu z otwartymi ramionami do domu-bo w takich relacjach łatwo jest pokazać jestem juz zdrowy,widzisz nie działam tak jak kiedyś,chce byc inny.
A mimo to......

Wiem jedno moja wewnętrzna praca nie poszła na marne,zmiany sa we mnie i są już zakorzenione.
Jak to mówią ziarno było zdrowe i dąło zdrowy plon.
choć jest jeszcze coś....



Nic to ......ehhhhh ......czas..czas....kiedys sprawy musza sie przecież rozwiązać...albo w tą...albo w drugą stronę.
Kolejny raz zaufam Bogu...skoro potrafił mnie naprawić,skoro Był tak cierpliwy...wierzę że nie opuści mnie i tym razem

pozdrawiam ;-) ;-)
Ostatnio zmieniony przez NORBERT 2010-07-02, 06:39, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-01, 08:36   

Cytat:
Kolejny raz zaufam Bogu...skoro potrafił mnie naprawić,skoro Był tak cierpliwy...wierzę że nie opuści mnie i tym razem

Pogody ducha Norbercie, dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, tyle tylko, że tak rzadko pokrywają się z naszymi niedoskonałymi pragnieniami.
Ufamy Panu bo wiemy, że wszystko co robi jest dla naszego dobra, choć czasem tak bolesne.
Pozdrawiam
Jarek
 
     
Agnieszka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-01, 08:57   

Nobert ....


O Boże, użycz mi pogody ducha,

abym godził się z tym,

czego nie mogę zmienić,


odwagi, abym zmieniał to,

co mogę zmienić,

i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.

Pozwól mi, cały ten dzień przeżyć

w świadomości upływającego czasu.

Pozwól mi rozkoszować się chwilą

w świadomości jej ograniczenia
.
Pozwól mi zaakceptować konieczność,

jako drogę do wewnętrznego pokoju.

Pozwól mi, za przykładem Jezusa,

przyjąć także ten grzeszny świat, jakim jest,

a nie, jakim ja chciałbym, aby był.


Pozwól mi Tobie zaufać,

że wszystko zrobisz dobrze,

jeśli zdam się na Ciebie i Twoją wolę.


Tak będę mógł być szczęśliwym w tym życiu

i osiągnąć pełnię szczęścia z Tobą

w życiu wiecznym.


Amen.


Norbert znasz to aż za dobrze , miałam wiele napisać , ale wystarczy . .......
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-01, 10:34   

NORBERT napisał/a:
O zgrozo -naprawic relacje????
cały czas sepracji czekałem na ta naprawę i gdzie była??
zamiast tego słowa..
-nie potrafie zaufać
-nie umiem z toba rozmawiac
-przebrałes miarkę całkowicie sie zamykam na ciebie
-nie chcę z toba żadnych relacji
-nigdzie z toba nie pójde by cos reperować

odpada kościół,terapie,zajęcia ,psycholodzy....
wszystko na NIE....


A kto Ci zagwarantował,że Twoja małżonka tak samo postrzega potrzebę terapii jak Ty i że przejdzie ją w tym samym czasie co Ty? Ona ma swój czas regeneracji, Ty swój.
Może właśnie ostateczny egzamin z Twojej terapii to powolne i cierpliwe doprowadzenie do przekonania żony o potrzebie terapii u niej i Waszej wspólnej, aby Wasze razem stało sie faktem.

Czy pomyślałeś,że Twój powrót do domu tak utęskniony przez Ciebie i synów żona mogła odebrać jako ograniczenie Jej wolności do decyzji o własnym życiu?
Nie oceniam czy zrobiłeś dobrze czy źle, tylko zamiast się denerwować pomyśl jak to wygląda z Jej punktu widzenia. Ludzie są różni, jednych Twoja postawa zmobilizowałaby do działania, u innych wywołała postawę obronną jak wycofanie lub atak bez względu na konsekwencje byle tylko odeprzeć napastnika.
Proponuję Ci, abyś w tej sytuacji postarał się o rozmowę z psychologiem-koniecznie kobietą, która być może lepiej Ci to wyjaśni i naszkicuje jak masz się teraz poruszać by nie zniweczyć efektów swojej terapii i doprowadzić do konstruktywnych rozmów z żoną. Poszukałabym terapeutki w ośrodku pomagającym współuzależnionym od Twojej dysfunkcji i poprosiła o taka krótką konsultację. Być może w Twoim zachowaniu potrzeba zmienić jakiś drobiazg lub go o coś uzupełnić,żeby żona się otworzyła na dialog z Tobą. Tak na odległośc raczej nikt Ci nie pomoże ( nie znamy Twojej zony :-( ), najłatwiej gdybyś w domu miał córkę to by Ci powiedziała co i jak, ale skoro są chłopcy to Ci nie podpowiedzą.

Całym sercem życzę Wam, aby komunikacja się u Was odrodziła. A do tego czasu worka cierpliwości i pokoju ducha. Niech Wam Bóg błogosławi i prostuje ścieżki.

W Waszej intencji:
Pomnij o Najświętsza Panno Maryjo,
jako nigdy nie słyszano, abyś opuściła Tego kto się do Ciebie ucieka....
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-01, 17:29   

Norbi, pare slow na 12 krokowym paplaku
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-02, 06:50   

kinga2 napisał/a:
Czy pomyślałeś,że Twój powrót do domu tak utęskniony przez Ciebie i synów żona mogła odebrać jako ograniczenie Jej wolności do decyzji o własnym życiu?
Nie oceniam czy zrobiłeś dobrze czy źle, tylko zamiast się denerwować pomyśl jak to wygląda z Jej punktu widzenia.

Kingo mam pełną swiadomość tego-i dokładnie to jest tak jak napisałaś....

post miał inny cel..nie chce pisac jaki???
ale napewno nie jest objawem nerwów....złości...porażki...
Decyzja o powrocie kingo mogła być???a mogło i jej nie być???

Ale dziś wiem jedno dla mnie to było ruszenie z miejsca...
pomijając już inne istotniejsze aspekty....(a to chocby efekt programu 12 k-życie)

A za odczucia żony- czy ja moge odpowiadać????

.........
dzięki Agnieszko...wiem to modlitwa o Pogode Ducha...w niej jest wszystko

pozdrawiam ;-) ;-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9