Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
gdzie jego sumienie???
Autor Wiadomość
Jola90
[Usunięty]

Wysłany: 2010-05-27, 20:32   

Tak różo, może ona go szantażuje i nakłania do spotkań, ale mąż, jakby chciał, to powiedziałby już stop, przestałby dzwonić itd., ale on nie chce i szuka tylko powodów do wyjścia z domu. Dziś też pojechał mimo tego, że bolał go żołądek-pojechał po to swoje cudowne lekarstwo :(.
Kilka razy też się wypierał, że mnie nie zdradził i tylko w to mu wierzę, choć były i są momenty, że nie ma ochoty na sex, więc coś dalej z nim nie tak. Największą ochotę ma po alkoholu, wtedy jest jakby bardziej czulszy.

Tak nałóg wyjąłeś mi to z ust, czuję się jak przedmiot, bo podczas zbliżenia nie ma gry wstępnej, nie chce mnie nawet pocałować, ja to minimalnie wymuszam od niego, bo nie potrafię inaczej.
Różo w tym momencie, to ja spełniam jego zachciankę, czując się jak przedmiot, mąż patrzy tylko na siebie, żeby się zaspokoić i nic poza tym :((((.

Jeszcze najważniejsze jest to, o czym nie pisałam wcześniej, że coraz częstszym staje się picie. Przez tę jego znajomość pije częściej i w tej chwili coraz więcej niż kiedyś i to mnie też martwi. Psycholog ostatnio powiedziała mi, że mam postawić warunek, albo kończy z babą i picie, albo na odwyk, bo to alkoholik itd. Sama nie wiem, co Wy na to???
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-05-28, 14:42   

Jola90 napisał/a:
Przez tę jego znajomość pije częściej i w tej chwili coraz więcej niż kiedyś i to mnie też martwi


Nie oszukuj się. Alkoholik potrzebuje wymówek dla otoczenia,żeby pić zamiast przyznać się że pije, bo nałog nim rządzi i że stracił władzę nad Swoim życiem.
Za jednym grzechem zaraz stoi drugi i nie pozostaje bezczynny stąd od picia do zdrady niedaleko.

Co do intymności to u nałogowca ona przestaje istnieć. Zaczyna się liczyć tylko fizjologia i to w ograniczonym stopniu. Jesli nie chcesz rozdrapywać ran i pozwolić na nowe to jedynym wyjściem dla Ciebie jest Al-anon, a dla męża odwyk. Ale to musi być szczere pragnienie wyzdrowienia.

Na rozmowie z psychologiem postaraj się dowiedzieć jak najwięcej o sposobach jak zachęcić męża do podjęcia terapii, ale już dziś mogę Ci powiedzieć,że na pewno nic nie da stawianie ultimatum. Tu może pomóc tylko uswiadomienie mu jego problemu. Wszelki przymus bez zrozumienia zaowocuje tylko oporem i ucieczką od prawdy, a nie zawróceniem ze złej drogi.
Czy jesteś gotowa na to,że ultimatum może zaowocować najgorszym z możliwych scenariuszy?
Gdy znajdziesz sposób na przekonanie męża do trzeźwego sposobu życia to i kochanka przestanie być taka jak widzi ją po pijaku. I rozum i wstyd i odpowiedzialność wróci. Nastaw sie jednak na długotrwały proces, w którym i Ty musisz zadbać o siebie i swoją godność.
 
     
Jola90
[Usunięty]

Wysłany: 2010-05-28, 16:29   

Tak Kingo masz rację, ale on o psychologu itd, nie chce słyszeć, twierdzi, że nie pije tyle, że mu wmawiam.
Wczoraj wyrzuciłam go z sypialni, po tym jak wrócił prawie o 1 w nocy. Czuł się zadowolony :-? .

[ Dodano: 2010-05-28, 16:48 ]
Też tak myślę, że to ultimatum to jeszcze pogorszy sprawę i mąż całkiem upadnie na dno. Tak naprawdę, to nie jestem pewna na 100%, że mąż jest nałogowcem, bo tak rozmawiałam nawet wśród znajomych i ich mężowie też sobie popijają piwko codziennie. Wydaje mi się, że mąż piciem zabija swoje sumienie i wygłusza sytuację, bo naprawdę wcześniej nie pił tyle, pije przez nią. Nie są to też jakieś duże ilości.
To uświadomienie jest trudne, jak to zrobić, masz jakieś pomysły?
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-05-28, 17:23   

Cytat:
Wczoraj wyrzuciłam go z sypialni, po tym jak wrócił prawie o 1 w nocy. Czuł się zadowolony

Jolu, wydaje mi się, ze Twój mąż bardzo dobrze zna Twoje słabe punkty (bo przecież takowe punkty mamy wszyscy).
- Wyrzuciłaś go z sypialni, dla mężczyzny to jest obraźliwe, ale zobacz - on wiedział, że dopiero okazując zadowolenie - rozzłości Cię... To była "zapłata" za odmowę, zamierzony efekt został osiągnięty.
Wrzucając męża z łóżka nie moża spodziewac się, że będzie płakał, czy coś w tym stylu; męska duma da o sobie znać w zupełnie inny sposób.
Jednak zadowolony to Twój mąż na pewno nie był i chyba dobrze zrobiłaś Jolu, tak czyniąc; tu aż prosiło się - zastosować miłość twardszą. :-D
 
     
Jola90
[Usunięty]

Wysłany: 2010-05-28, 21:27   

Jestem zadowolona, że go wyrzuciłam. Kolejny raz swym nocnym powrotem pokazał swój brak odpowiedzialności i szacunku wobec mnie. Mam czyste sumienie i nie rozzłościł mnie, byłam w stosunku do niego opanowana i spokojna, choć w sercu oczywiście smutek, bo on dziś zachowuje się jak gdyby nigdy nic. Zawsze po takich nocnych powrotach tak się zachowuje. Od rana nawet nie miałam ochoty z nim rozmawiać, ale trochę musiałam, jak coś się pytał o dzieci i sprawy domowe, nawet podjadał mi kanapkę :).
Jak mi smutno i żałośnie, to wchodzę na forum-ono daje mi siłę, a po wczorajszych pogaduchach ze sycharkami przez skype, to już w ogóle mi lżej i wesoło :-D Chwała Panu.
Różo co miałaś na myśli: męska duma da o sobie znać w zupełnie inny sposób?
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-05-28, 22:00   

Jola90,

aby mąż zrozumiał,że ma problem wystarczy, że mu powiesz, iż alkoholizm zaczyna się tam gdzie nie odchodzi sie od stołu gdy jest jeszcze np. piwko, nie potrafi się żyć bez posiadania tej używki w zasięgu ręki, normalne czynności życiowe bez uzywki urastają do rangi nieprzebytej góry, a wszystkie uczucia wyższe przestają mieć znaczenie. Gdy znajdzie u siebie te oznaki wtedy jest szansa,że przyjmie prawdę o sobie. Inaczej będzie musiał osiągnąć własne dno czy to w alkoholu czy w upodleniu, aby móc się odbić i wypłynąć na powierzchnię.

Tobie na ten czas pozostaje walka o siebie, własną godnośc i budowanie więzi z Bogiem. Odzyskanie czystości oraz poddanie własnych zranień pod uzdrawiającą moc Miłości Jezusa.
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-05-28, 22:05   

W ramach męskiej dumy leży, aby nie okazać, że coś boli - ot choćby "wyrzucenie" z sypialni. ;-)
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-05-29, 15:08   

Jola90 napisał/a:
Wydaje mi się, że mąż piciem zabija swoje sumienie i wygłusza sytuację, bo naprawdę wcześniej nie pił tyle, pije przez nią


ot..typowe podejście koalkoholika.............
Alkoholik przetaje pić wtedy gdy d..a opada poniżej kostek,wtedy gdy przyjemności z picia nie rekompensują bólu spowodowanego piciem.
Alkoholik nawet leżąc w rynsztoku obrzygany patrzy na świat z góry...........

A dla Ciebie taki infaltynny trochę wierszyk:

Modlitwa Piotrusia

Dobry nasz Panie Jezu Chryste,
Bardzo gorąco proszę Ciebie
Nie chcę żyć dłużej na tym świecie
Zabierz mnie prędko stąd do Siebie.

Tatuś pijany wrócił do domu,
Rozbitą flaszkę trzymał w dłoni
Mój Anioł Stróż gdzieś sobie poszedł,
Bo mnie przed biciem nie obronił.

Mamy od wczoraj nie ma w domu.
Nic nie mieliśmy na śniadanie,
Więc zabierz Nas do Nieba Jezu
Mnie i siostrzyczkę moją Hanię.

Tam sie spotkamy z babcią Rózią,
Co zawsze piekła nam kołacze.
I była dobra lecz umarła ,
Hania do dzisiaj za nią płacze.

Będziemy grzeczni i posłuszni,
Starczy nam trochę mleka ,chleba.
Kredki dla Hani jeśli będą,
A dla mnie..........dla mnie, nic nie trzeba.

Ja sam potrafię wszystko zrobić,
Garnuszki umyć, chleb pokroić.
Niech tylko zawsze będzie jasno,
Bo się po ciemku Hania boi.

Tatuś dziś rozbił trzy żarówki,
I świece się skończyły właśnie.
Więc zapaliłem gaz w kuchence
Żeby nam było troszkę jaśniej.

Lecz tatuś zgasił płomyk łokciem.....
Tak się zatoczył ,trzasnął drzwiami,
I poszedł sobie, a tu ciemno,
I my w kąciku całkiem sami.

Wiem że zakręcić kurek można,
Zaraz to zrobię , chwilka mała......
Niech tylko Hania mocniej zaśnie,
Tyle się dzisiaj napłakała.

Tu nam wygodnie na podłodze,
Za taboretem i ławeczką.
Nawet poduszkę Hani dałem,
Lecz trudno uspać głodne dziecko.

O jeszcze wzdycha, ciszej, ciszej....
A mnie tak słabo... Matko Święta.
Wszystko sie wokoł mnie kołysze,
Coś miałem zrobić? Nie pamiętam.

Gdzie jestem?.... Tak mi w uszach szumi,
Noc za oknami ciemna głucha.......
Jezu modliłem się do Ciebie,
Wiem, że wkrótce mnie wysłuchasz

Jezus usłyszał prośby Twoje,
Zaraz Wam wyjdzie na spotkanie,
Weźmie do Nieba Was Oboje---------
Ciebie i Twą siostrzyczkę Hanię.
 
     
Jola90
[Usunięty]

Wysłany: 2010-05-30, 19:20   

Wczoraj cały dzień upłynął mi bardzo dobrze i radośnie, tzn. byłam na wycieczce w Łowiczu i jego pięknej okolicy, ale wieczór był fatalny. Mąż strasznie mnie zdenerwował, ponieważ miał wyjechać po mnie do autokaru, a oczywiście miał ważniejsze sprawy na głowie-spotkanie z tą..., musiałam jechać do kuzynki i czekać na niego prawie godzinę, żeby raczył mnie odebrać. Kuzynka też się strasznie zdenerwowała i miała dosyć, brakowało jej słów na to jego zachowanie. To mój maż, ale on zachowuje sie jak opętany i zupełnie obca dla mnie osoba :cry: .
Oczywiście w drodze powrotnej była sprzeczka, wysiadłam z samochodu i kilkanaście metrów doszłam do domu, a mąż.... pojechał w długą i wrócił po 4 godzinach (o 4 w nocy). Rano oczywiście nie pojechał ze mną do kościoła, nie miał najmniejszej ochoty, zapytałam czy później pojedzie, to odpowiedział że nie wie, panicz musiał się wyspać pewnie. Teraz oficjalnie pojechał do kościoła, ale ciekawe, czy na pewno i o której wróci. Nie mam już siły na to wszystko, bo zachowuje się, jakby się nic nie stało :-( .
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-06-01, 10:15   

Jolu, ciesze sie ze sie modlilysmy wspolnie na skype :)

Duzo zlosci na meza widac w Twoim poscie i rozczarowania nim...
Cytat:
To mój maż, ale on zachowuje sie jak opętany

moze warto to przyjac i nie denerwowac sie niepotrzebnie
on tak ma...nie moge na niego liczyc...teraz tak ma
dawac mu szansę ....ale z marginesem swojej samodzielnosci

jesli juz pare razy zawiodl to lepiej sprawdzic autobusy i sobie samej wrocic...jak nawali ponownie..
bedziesz miec spokoj w sercu
duzo, duzo samodzielnosci...jak juz ja zlapiesz....to bedziesz mogla potrenowac opieranie sie na mezu...
poki co dziwisz sie, ba denerwujesz ze gruszki nie rosna na wierzbie
uzalezniona osoba nie bedzie teraz wsparciem, bo tak teraz ma

granice, granice, granice
sciskam z Panem Bogiem, on pprowadzi
 
     
Jola90
[Usunięty]

Wysłany: 2010-06-02, 18:06   

Witaj Danko, ja też się cieszę i będę starała się częściej bywać. Dziękuje za te wytłumaczenia nt. uzależnienia, to pomaga mi i pewnie wielu innym zrozumieć ten mechanizm.
Tak Danko, jestem na niego zła i nim rozczarowana, ale to chyba normalne u wszystkich zdradzonych. Stale mnie rozczarowywuje, muszę liczyć tylko na siebie, ale złość mi szybko mija, może mam za dobre serce i on to wykorzystuje..., szanse stale są..., nie skreślam męża, czekam, aż się opamięta.
Jestem samodzielna, mam prawo jazdy, ale on wtedy robił wszystko, abym mu samochód zostawiła (wiadomo po co).

[ Dodano: 2010-06-02, 18:07 ]
Granice, granice są coraz wyraźniejsze.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-06-15, 16:54   

Podbijam, pozdrawiam....
 
     
Jola90
[Usunięty]

Wysłany: 2010-08-24, 20:56   

Witajcie.
Długo mnie tu nie było. Bardzo dużo sie działo,tzn. odkryłam sms-y męża o zdradzie i spotkaniach. Strasznie to boli, nie mogę się podnieść, jest coraz gorzej- mąż sie tego wypiera, jest nie zdecydowany, nie wybrał, chce żyć w trójkącie, zachowuje się jak kawaler, ma wszystko gdzieś, nawet dzieci. Czekałam tyle czasu, już nie mam sił, nie czekam, tracę nadzieję, nie wytrzymuję już psychicznie. Wyprowadzam się z domu po raz kolejny, tym razem na dłużej, a może i na stałe, a do sądu złożę o separację. Panie daj mi siłę do dzwigania tego krzyża.

[ Dodano: 2010-08-24, 21:40 ]
Twarda miłość jakoś słabo działa. Myślę, że zastosowałam ją za późno, ale do wszystkiego trzeba dojrzeć sercem, do rozstania też, tylko dlaczego mam z dziećmi cierpieć przez nieodpowiedzialnego męża i ojca :-( .
 
     
Łezka13
[Usunięty]

Wysłany: 2010-08-24, 22:05   

Jolu, dlaczego Ty wyprowadzasz się z domu ? Czyżby to nie był Twój dom ? Wszystko oddajesz mężowi tak po prostu ? Uciekasz od problemów, czy spełniasz następną zachciankę męża ?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9