Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Przebaczyć ale jak
Autor Wiadomość
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-05-14, 12:55   

airam napisał/a:
ksiądz doradził mu " że jak mnie kocha to lepiej nic mi nie mówic o tym" to zwątpiłam o co tu chodzi.?????
Czy takimi słowami nie zachęca się do dalszego kłamstwa? do dalszych zdrad?


Witaj,
moim zdaniem źle odbierasz radę księdza. Miała inny wymiar.
Napisałaś,że mieszkasz w małym miasteczku i być może ksiądz znająć Twoją kondycję psycho-duchową uważał,że tak będzie lepiej dla Was obojga, gdyż nie zawsze sposób powiedzenia prawdy , jak i motywacja jej poznania prowadzą do uzdrowienia sytuacji. Przypuszczam,że w zamysle księdza była rada, aby mąż nie mówił prawdy dopóki nie upora się z problemem , nie stanie przed Bogiem gotów naprawić krzywdy wyrządzone. Zapewne jego spowiedź sugerowała postawę, gdy powiedzenie prawdy jest defacto tylko przerzuceniem ciężąru winy ze zdradzacza na zdradzonego, by łatwiej było to znosić. Brak jednak przy tym faktycznej chęci zmiany postępowania na lepsze.
Co do rekolekcji to wystarczą Wam tylko wtedy, gdy oprócz nich skorzystacie z pomocy Kościoła dla małżeństw poranionych grzechem cudzołustwa czyli RCS dla małżeństw oraz przede wszystkim bedziecie pamiętali,że leczy Bóg a nie nasze chęci, dlatego nie wolno się Wam oddalić od Jezusa i Maryi. Wtedy wystarczy Wam siły do naprawy małżeństwa.
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4784

Skoro nie chcesz korzystać z terapii w swoim mieście to masz jeszcze możliwość jeżdżenia do większego miasta lub skorzystać z terapii przez internet. Rozumiesz,że mają te rozwiązania jednak swoje wady, więc pomyśl może nie tylko o rekolekcjach, ale i o pobycie wakacyjnym w klasztorze lub przyjedźcie do Rybna k/Sochaczewa do Sióstr Miłosierdzia.
W takich miejscach też można przejść terapię w zależności od tego czy takiej szukasz.
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-05-18, 14:03   

Airam, odezwij się.
Jak Ci idzie z wybaczeniem? Jeśli ciężko, tym bardziej - pisz.
 
     
airam
[Usunięty]

Wysłany: 2010-05-18, 14:59   

Różo jesteś wielka :lol:

To trudne jeśli nie można się porozumieć, wtedy wszystkie czarne myśli dołują .
Dużo łatwiej kiedy z mężem jesteśmy w dobrych relacjach.
Tak jest na dzień dzisiejszy. Ja się staram i on się stara- chyba oboje doceniamy to co się dzieje.
Ciężko jest na duszy i sercu ale czasu nie umiem cofnąć. Myślę, że to musi potrwać w czasie abym mogła odpowiedzieć na twoje pytanie. Rozumiesz, jak jest dobrze to jest ok ale jak jest żle to świat przytłacza. Własciwa odpowiedż to : uczę się na nowo wierzyć , ufać i przebaczać. Dzięki Bogu ,że mąż mi w tym stara się pomagać.

Nłóg - masz rację! trochę zagalopowałam się. ( DOTYCZY SPOWIEDNIKA) Tak - to od nas zależy czy chcemy z grzechem skończyć w momencie spowiedzi a nie od spowiednika.Tyle próbuję znależć odpowiedzi i nie znajduję.
pozdrawiam
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-05-18, 16:41   

I wcale nie dziw się Airam, tym gorszym dniom - one są wpisane w proces przebaczania. Decydując się przebaczyć - decydujesz się na gorsze dni, takie bez słońca, a wręcz z jego zaćmieniem. Podejmujesz się przecież wielkiego trudu, nie czegoś łatwego, przyjemnego...
Będę Cię wspierać modlitwą.
A wielka to jestem - zgadłaś, wzrost ... :-D Naprawdę.

[ Dodano: 2010-05-18, 18:56 ]
Decyzja o przebaczeniu zdrady i dalszym byciu we dwoje skutkuje potokiem łask z Góry - one wręcz płyną, jak rzeka ... Myślę, że z czasem tego doświadczysz. O jak bardzo Pan Jezus nagradza tych, którzy przebaczają w sercu tę wielką krzywdę, jaką jest zdrada małżeńska. Nagradza hojnie obydwoje...


http://www.youtube.com/wa...feature=related
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-05-19, 08:44   

Ariam...Różo.....przebaczenie to jest postawa jednostronna.Do tego nie potrzeba drugiego człowieka...krzywdzieciela.
Zdecydowanei trudniejsze jest pojednanie,bo tu potrzeb skonfrontowania sie skrzywdzonego i krzywdziciela.
A często te stany sa wymieszane............... subiektwnie postrzegane.
Tu potrzeba gotowości stanięcia w prawdzie ,przebaczenia i proszenia o przebaczenie by przejśc do pojednania.............potrzeba czasu do pojednania
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-05-19, 11:26   

Cytat:
Zdecydowanei trudniejsze jest pojednanie,bo tu potrzeb skonfrontowania sie skrzywdzonego i krzywdziciela

Właściwie w małżeństwie, w takie pełne przebaczenie, (moim zdaniem) wpisane jest również pełne pojednanie. Wielu twierdzi, że przebaczyli, ale jednak żyć nadal razem nie potrafią. Jeśli jest dobra wola ze strony tego, który skrzywdził, to wydaje mi się że pojednanie ze wszystkimi jego (pozytywnymi!) konsekwencjami - jest naturalną koleją rzeczy. Nie rozumiem, jak można twierdzić, że przebaczyłam/ przebaczyłem, ale jednak nic w ślad za tym nie idzie. Czy to nie jest oszukiwaniem samego siebie? Puste słowa?? Prawdziwe , głębokie przebaczenie uzdalnia do bycia nadal małżeństwem w pełnym tego słowa znaczeniu, nie połowicznie. Tak płytko, mogę przebaczyć sąsiadowi, bo przecież płytkie więzi mnie z nim łączą, nie będę z nim jadać przy jednym stole, nie będę ( i nie mogę :-D ) sypiać z nim w jednym łożu. Ale w małżeństwie - chodzi przecież o coś więcej...
Skoro przebaczam - jest i wspólny stół, i wspólne łoże - wszystko, jak dawniej. Może nie zgodzisz się tu ze mną Nałogu, ale tak to widzę. Łatwo i wygodnie oszukiwać samego samego siebie w tej kwestii, bo przyznać się, że właśnie jeszcze nie przebaczyłam/ nie przebaczyłem - to stanąć w smutnej prawdzie o sobie, że mam poważny problem, że może usłyszę z czyichś ust, że byle jaki ze mnie katolik i zaboli... Niektórzy tak też rozumują, że "dobry katolik" to przebacza niemalże natychmiast, bezwarunkowo, bezboleśnie; gdy tymczasem to nie ma nic wspólnego z rzeczywistością... Ale cóż, trudno wymagać od kogoś, kto nie doświadczył na własne j skórze, żeby rozumiał do końca , wiedział, że można być pełnym dobrej woli, a jednak nie móc... Przynajmniej w kwestii zdrady małżeńskiej.
Uzdrowienie, może własnie nie trzeba tak szybko twierdzić, że już jestem zdrowy - w takiej sytuacji nie ma nic do uzdrowienia i nic nie pójdzie ku lepszemu...
Uznając, że nie jestem zdrowy do końca, a może i ciężko chory/chora - otwieram się na potrzebną mi łaskę i na pewno ją z czasem otrzymam. Byle nie oszukiwać siebie, bo to - choć chwilowo wygodne, na dłuższą metę - nie popłaca; jest tylko kwestią czasu, jak przyjdzie skonfrontowac się boleśnie z zatajoną prawdą.
Stanąć w Prawdzie o sobie - to cenna, umiejętność...

"Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają." Mt 9, 12

" Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych." Mt 11, 28-29
 
     
airam
[Usunięty]

Wysłany: 2010-05-19, 17:32   

Dla mnie przebaczyć- to poczuć przebaczenie w swoim sercu a nie mówić ,że przebaczam.
pojednać się i przebaczyć - to tak blisko ze sobą związane.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-05-20, 10:04   

Różo............ piszesz:
róża napisał/a:
Właściwie w małżeństwie, w takie pełne przebaczenie, (moim zdaniem) wpisane jest również pełne pojednanie


Różo............ przebaczenie jest aktem woli osoby skrzywdzonej,postawą osoby skrzywdzonej.Do pojednania potrzeba woli dwóch stron...czyli skrzwdzonego i krzywdziciela.
Nie ma pojednania bez prośby o wybaczenie,uznania przez krzywdziciela swoich przewin-win i prośby o wybaczenie z wolą zadośćuczynienia czy zadoścuczyniania permanetnego.

i dalej:
róża napisał/a:
Skoro przebaczam - jest i wspólny stół, i wspólne łoże - wszystko, jak dawniej


Jak jest to akt jednostronny,bez pogłębionej refleksji "krzywdziciela" to masz nawrót pewny jak............ to że wczorajszy dzień nie jest dziesiejszym.
I kołowrotek zacznie się od nowa.Bo tak działa wynaturzenie naturalnych instynktów

i dalej
róża napisał/a:
Ale cóż, trudno wymagać od kogoś, kto nie doświadczył na własne j skórze, żeby rozumiał do końca , wiedział, że można być pełnym dobrej woli, a jednak nie móc... Przynajmniej w kwestii zdrady małżeńskiej.


Różo...czy te ostatnie zdanie jest kierowane do mnie osobiście??

W tym ostanim cytacie potwierdzasz moja tezę:można wybaczyć i nie być w stanie sie pojednać rozumiejąc to tak ,że nie być w stanie dzielić np.po zdradzie łoża ze zdradzaczem.
Bo po zdradzie nic już nie jest tak samo...choć w tzw.normalnym życiu wczotraj te znie może być dniem dzisiejszym...........ale jak nei ma ran ,to nie musi być gojenia.

Ariam............ masz rację w tej kwesti:nie może być pojednania bez przebaczenia
Jak nie może być świadomego odpuszczenia win bez ich wyznania,żalu,skruchy i zadośćuczynienia

Pogody Ducha
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-05-20, 11:15   

Nałogu, to nie było pisane z myślą o Tobie (skąd miałabym wiedzieć, co jest w sercu Twoim lub kogolwiek, jak mogłabym rościć sobie prawo do takiego wglądu - przecież księdzem nie jestem :-D ) ale tak ogólnie - na podstawie rozmów ze znajomymi, a skonfliktowanymi ze swoim współmałżonkiem.
Pisałam o dobrej woli ze strony krzywdziciela, czyli o sytuacji, kiedy już przeprosił, jakoś tam, na miarę swoich możliwości - zadośćuczynił, a jednak nie dostępuje pełnego odpuszczenia winy w sercu skrzywdzonego, nie dostępuje pojednania. A że nie jest to proste - przebaczyć, to przecież wiem... Chciałam tylko zwrócić uwagę na fakt, że prawdziwe przebaczenie - to wielki wysiłek i nie ma sensu oszukiwać siebie, że już to stało się, aby zaraz za chwilę nie być rozczarowanym, że wcale tak nie jest. Doświadczyłam tego na sobie...

Pewnie, że nikogo nie przymusisz do dalszego życia z mężem, czy żoną, która zdradziła. Ale przecież można żyć ze sobą po zdradzie, czego jestem przykładem i chciałabym taką nadzieję zaszczepić w sercu Airam , a może jeszcze kogoś czytającego, piszącego - na tym forum, a wątpiącego...
Nałogu, jeśli uraziłam Cię - to przepraszam :-D , ale naprawdę nie było w tym żadnej aluzji - ot taka obserwacja życia.
Nie oszukujmy się - przebaczanie przychodzi nam bardzo trudno. Pomyśleć, że Pan Jezus przebaczał swoim oprawcom, a nawet oprawców uzdrawiał...

Gdy On jeszcze mówił, oto zjawił się tłum. A jeden z Dwunastu, imieniem Judasz, szedł na ich czele i zbliżył się do Jezusa, aby Go pocałować. Jezus mu rzekł: "Judaszu, pocałunkiem wydajesz Syna Człowieczego?" Towarzysze Jezusa widząc, na co się zanosi, zapytali: "Panie, czy mamy uderzyć mieczem?" I któryś z nich uderzył sługę najwyższego kapłana i odciął mu prawe ucho. Lecz Jezus odpowiedział: "Przestańcie, dosyć!" I dotknąwszy ucha, uzdrowił go. Łk 22, 47-51

Oczywiście możemy poprzestać na słowach "Przestańcie, dosyć!", nie posuwając się już dalej...

A może warto czasami zaniepokoić troszkę siebie samego, czy naprawdę zrobiłam/zrobiłem wszystko w kierunku pojednania? Z tego niepokoju mogą wyniknąć dobre owoce... Łatwo popaść w słodki marazm, tymczasem mamy cały czas iść do przodu, wymagać od siebie coraz więcej...
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-05-20, 11:22   

Różo............ mnie nie uraziłaś............
 
     
airam
[Usunięty]

Wysłany: 2010-05-20, 12:09   

zadośćuczynienie................czy w mojej sytuacji ..... czego właściwie mam się spodziewać?
wyznał winy i przeprosił ........ w rozumieniu mężczyzny to i tak bardo dużo...
sądzę, że nie jeden facet w takiej - podobnej sytuacji -nie chce wracać do tego co się stało... ale- życie toczy się dalej i podobne okoliczności również się powtarzają a co za tym idzie- nasz kobiecy lęk, obawy, rozchwianie emocjonalne....Tak , w tych chwilach następuje rozterka czy ja już przebaczyłam?
Czy zaufanie , które próbuję odbudować nie zostanie ponownie utracone- ... czy warto?
Najpierw unikanie odpowiedzi, następnie małe kłamstewka, następnie większe i prawdziwe kłamstwa- nasuwa się odpowiedż: szczerość w każdej kwestii!
Tak , znów łatwo jest mówić- gorzej wychodzi w życiu.
Tak więc każdego dnia próbuję....próbuję...itd
Dużo myślę o sobie, o swoim postępowaniu- doszukuję się swojej winy i niejednokrotnie ją znajduję. Ale prawda jest taka ,że ja nie posunęłam się tak daleko - dlaczego? po prostu
Kocham.
On też mnie kocha, tak.... jednak to nie wystarczyło aby mnie nie skrzywdzić. Jeśli uczucia jego nie powstrzymały przed zdradą to co teraz może powstrzymac?
To mój największy problem na tę chwilę.
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-05-20, 12:26   

Airam, człowiek najszybciej, najlepiej uczy się na własnych błędach. Zdrada - to ten błąd wielki i naprawdę można nauczyć się na nim bardzo dużo, bardzo szybko (oby nikt tego nie próbował!); jeśli jest odpowiednio przepracowana - skutuje już większą mądrością życiową , roztropnością na przyszłość. Wiesz, co będzie zaporą na przyszłość dla Twojego męża? Świadomość Twojego cierpienia, którego dotykał, widok Twoich łez... Tego "zdradzacz" nie zapomni, tego nie uda się mu zapomnieć...
 
     
ewulek
[Usunięty]

Wysłany: 2010-05-22, 00:18   

Myśle ze do przebaczenia trzeba dojrzeć, musi upłynać odpowiedni czas, zagojenie ran. A gdy już przebaczymy będziemy inni, mocniejsi, dojrzalsi, a co najwazniejsze bliźej Boga...
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-05-22, 15:50   

Pozwolę sobie wkleić artykuł z "Katolika", a dotyczący przebaczania w małżeństwie.



Wybaczenie w małżeństwie


Magiczna siódemka

Zranienia przez słowa lub postawę mogą następować nawet wiele razy w ciągu dnia. Jak sobie radzić z takimi sytuacjami? Gdzie szukać wsparcia? Myślę, że najprościej jest sięgnąć do natchnionych słów i zobaczyć, co na ten temat chce nam powiedzieć Jezus:

Wtedy Piotr zbliżył się do Niego i zapytał: »Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?«. Jezus mu odrzekł: »Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy« (Mt 18, 21-22).

We wszystkich kulturach starożytnych liczba siedem powszechnie traktowana była jako święta. Stary Testament pojęcia „pełnia” i „siedem” nazywa tym samym słowem. Pełnia siódemki wynika także z jej niepodzielności. W Biblii siedem to głównie akt stworzenia – dzieło stworzenia jest zrealizowane w pełni, jako doskonałe, nie wymagające poprawek. Przed człowiekiem stoi jedynie zadanie odkrywania tego dzieła i korzystania z niego.

Pokochać na nowo

Zgodnie z tym znaczeniem wybaczyć siedem razy to wybaczyć doskonale, to znaczy: zawsze, ciągle, nieustannie, ale przede wszystkim do końca, całkowicie, w pełni – tak, aby po zranieniu, a następnie właśnie takim wybaczeniu nie pozostał żaden uraz, by nic nie zostało w pamięci. Wybaczyć całkowicie to zapomnieć, to nigdy do czegoś nie wracać (w przypadku popełnienia przestępstwa takie wybaczenie nie wyklucza konieczności egzekwowania kary wobec krzywdziciela). Ale to także pokochać na nowo, nie oczekiwać przeprosin i zadośćuczynienia, lecz wyjść naprzeciw z miłością ofiarną, która: Nie pamięta złego, wszystko znosi, wszystko przetrzyma (por. 1 Kor 13).

Jest to postawa bardzo trudna, wręcz nieosiągalna po ludzku, ale zawsze osiągalna z Jezusem, w całkowitym otwarciu się na Jego łaskę, może nawet przez cud, w sposób nadprzyrodzony. Pytanie Piotra jest bardzo dojrzałe. Niewątpliwie zna on znaczenie symboliki liczby siedem, więc zadaje pytanie, jak to zrobić, aby wybaczyć w pełni, doskonale, zgodnie ze znaczeniem tego symbolu. Z pewnością wyraża też swoją wątpliwość, czy takie wybaczenie jest w ogóle możliwe. Ma obok siebie Mistrza i wykorzystuje okazję. Dużo się już nauczył, wiele rozumie, ale ma jeszcze pewne niejasności. Wcześniej usłyszał, że nie wolno odpłacać złem za zło, lecz trzeba nadstawiać drugi policzek. Dowiedział się także, że początkiem wybaczenia jest modlitwa za tego, który krzywdzi. Takie nastawienie wydaje się nie do osiągnięcia. Postawa odwetu i szukania sprawiedliwości jest bardzo ludzka.

Przyjmowanie przeciwności

Chrystus powiedział jeszcze, że prawdziwe szczęście osiąga się wówczas, kiedy wszelkie przeciwności przyjmie się z pokorą: Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni. (...) Błogosławieni jesteście, gdy [ludzie] wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was (Mt 5, 6. 11). Piotr czuje, że prawie mu się to udaje, lecz zauważa w sobie zwykłe wyczerpanie i brak odporności na wrogość innych. Zastanawia się, czy jest granica kompromisów, ustępstw i modlitwy za krzywdzicieli. Być może tak trzeba czynić tylko do jakiegoś momentu.

Bez liczenia, bez kalkulacji – wbrew logice

Jezus pochwala Piotra za dojrzałe pytanie, ale w odpowiedzi poucza zatroskanego ucznia, że w zakresie problemu krzywd i wybaczenia trzeba najpierw odsunąć logikę. Przenosi rozmowę na inną płaszczyznę. „Siedemdziesiąt siedem” to przebaczenie bez liczenia, bez kalkulacji, wbrew logice. Jeszcze wcześniej w pytaniu Piotra była racjonalność. Prosił o łatwą receptę, o przepis, który można by zapamiętać i realizować. Reguły najczęściej są logiczne i zwarte. Jezus pozostawia tę płaszczyznę, nie dotykając jej. Mówi, że przebaczyć siedemdziesiąt siedem razy to nie przebaczyć, lecz oddać życie za tego, który krzywdzi. Nie zaryzykować oddania życia, lecz zrobić tak bez zastanowienia.

Zapewne taka odpowiedź nie mogła być w tym momencie zrozumiana, ale inne słowa Mistrza, np.: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje! (Mk 8, 34), a następnie ofiara na krzyżu i wybaczenie Piotrowi jego zdrady pozwoliły po czasie zrozumieć istotę usłyszanego pouczenia.

Gdzie są granice kompromisu?

Jaka z tej rozmowy płynie lekcja dla małżonków? Zapewne już można ją dostrzec. W małżeństwie nie może być miejsca na liczenie, ile się sobie już wybaczyło, ani tym bardziej wypominania, że się ciągle wybacza. Nie może być miejsca na zastanawianie się, czy nieustannym wybaczaniem nie deprawuje się współmałżonka, który po pewnym czasie może zacząć wykorzystywać naiwność i nadużywać bezgranicznej uległości żony czy męża. Są to ludzkie kalkulacje i obawy.

Mądre, uzasadnione i logiczne. A tymczasem Jezus mówi: „Nie licz, nie rozważaj, nie zastanawiaj się nad efektem swojego wybaczenia, nad skutecznością i siłą oddziaływania na współmałżonka”. W przypadku wszelkich krzywd w małżeństwie, stawiając sobie pytanie o granice kompromisu i kres uległości, małżonkowie słyszą: "Miłuj męża, żonę, mimo doznawanych przykrości nieustannie módl się za niego (za nią), ale szczególnie wtedy, kiedy cię rani, nie myśl o odwecie, lecz przyjmuj z pokorą dalsze zranienia. Jeżeli czujesz, że już sił ci brakuje, i pytasz się, jak długo masz jeszcze znosić te bóle, powiedz sobie, że wytrwasz do końca, do oddania życia za niego (za nią), że jesteś gotów (gotowa) przyjąć wszystko, co najgorsze, umrzeć dla siebie, nie czuć urazy, wszelkie cierpienia ofiarować za niego (za nią), mimo tego wszystkiego, co on (ona) tobie robi”.

Szokujący paradoks!

Usłyszysz wówczas słowa, że właśnie przez taką postawę dochodzi się do pełni szczęścia w małżeństwie, gdyż właśnie ci są błogosławieni, szczęśliwi, którzy znoszą wszelkie prześladowania. Im są one większe i dotkliwszy wywołują ból, tym większe szczęście. Szokujący paradoks! A przecież nie ma większego cierpienia, jak krzywda wyrządzona przez współmałżonka, przez osobę ukochaną, jedyną. Jest to propozycja całkowicie nie mieszcząca się w jakichkolwiek granicach logiki i racjonalności. Często słyszymy słowa: „zostaw go (ją), po co się z nim (nią) męczysz?”. Często tak robimy i zostawiamy, odchodzimy, wyrzucamy…

Tak po ludzku. Jezus natomiast proponuje rozwiązanie, które jest rozwiązaniem nie po ludzku, które jest niemądre według mądrości tego świata. Proponuje rozwiązanie – ale i deklaruje pomoc. Piotr także nie od razu to zrozumiał, dopiero perspektywa paschalna dopełniła tego jego nierozumienia. A może nie tyle dopełniła, ile tylko pokazała inne rozwiązanie, którego nie trzeba rozważać, lecz należy je realizować. Jezus nie powiedział: „Bierzcie, jedzcie i zrozumcie, co Ja czynię”. Powiedział: Bierzcie, to jest Ciało moje (Mk 14, 22), „tak postępujcie i nie próbujcie zrozumieć”. Pokazał bardzo konkretny sposób realizacji wszelkich ideałów ewangelicznych, na których małżonkowie powinni budować swój związek. Przypomniał, że bez Niego nic nie jest się w stanie uczynić.

Tylko Eucharystia

Nie „zrozumieć”, lecz „uczynić”. Powiedział, że nie powinno się próbować rozumieć, gdyż czy to z Nim, czy bez Niego zrozumieć się nie da, ponieważ nie o to chodzi. Chodzi o realizację tych zasad, a nie o ich pojmowanie.

Nie można także zapominać, że w perspektywie życia wiecznego – a taką perspektywę ludzie wierzący muszą brać pod uwagę – bezwarunkowe wybaczenie każdej krzywdy wyrządzonej przez drugiego człowieka, w małżeństwie szczególnie przez współmałżonka, jest warunkiem spodziewanego miłosierdzia Bożego: Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień (Mt 6, 14-15).

Źródłem siły do życia postawą ofiary w wybaczaniu, ofiary przez wybaczanie – albo po prostu ofiary zamiast wybaczania – jest tylko Eucharystia. To w niej właśnie znajduje się sedno stwierdzenia: Beze Mnie nic nie możecie uczynić (J 15, 5). Bez Ciała Pańskiego nie jest się w stanie podjąć i zrealizować postawy „siedemdziesiąt siedem” – czyli oddania życia za krzywdzącego współmałżonka. Nie jest się w stanie zrealizować żadnego z elementów przysięgi małżeńskiej.

Mieczysław Guzewicz
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9