Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Pomóżcie mi
Autor Wiadomość
chudy-misiek
[Usunięty]

  Wysłany: 2010-02-01, 11:20   Pomóżcie mi

Witam wszystkich.Mam 31 lat moja żona 26.Mamy dwie córki,które mają 5 i 3 lata.Piszę na tym forum ponieważ Nas też "złapał" kryzys małżeński.Jesteśmy małżeństwem od prawie 7 lat.Wszystko nam się dobrze układało,prócz mieszkania do tej pory nie jesteśmy na "swoim".Dążąc do poprawy naszego bytu teściu namówił mnie(w sumie nas) do wyjazdu do Irlandii.Tak też się stało.Ja wyjechałem i po trzech miesiącach przyjechała do mnie żona z dziećmi na stałe.Było nam naprawdę bardzo dobrze.Dopóki nie straciłem pracy.Stało się to po ośmiu miesiącach od przybycia mojej rodziny.Przez prawie dwa miesiące szukałem pracy,lecz bez żadnych skutków.W miedzy czasie żona z dziećmi wróciła do Polski.Kiedy miałem wykupiony bilet do Polski dostałem ofertę pracy w Anglii.Po konsultacji z moją żoną stwierdziliśmy żebym spróbował.W Anglii pracowałem od maja do listopada.Tęskniłem za rodziną(kilka noc przepłakanych),ale wiedziałem że nie mogą do mnie przyjechać bo nie byłem wstanie zagwarantować odpowiedniego domu.Żonie tłumaczyłem jakie jest tam życie i nigdy w życiu nie chciałbym tam mieszkać na stałe.Powiedziałem żonie żeby lepiej szukała pracy w Polsce bo niedługo i tak przylecę.Do Polski przyleciałem na urlop we wrześniu na tydzień czasu.Było fajnie przynajmniej mi się tak wydawało.Żona znalazła pracę jako analityk finansowy(sprzedaż OFE,planów inwestycyjnych itp.)Pracuje na "własną rękę" i wypłatę ma tylko z prowizji :-( Po powrocie do Anglii zaczął się nasz kryzys.Dokładnie pod koniec września dostałem maila od żony "Chciałam ci powiedzieć że wszystko jest w porządku ale tak nie jest"Zaczęły się rozmowy tzn ja starałem się od niej dowiedzieć w czym jest problem.Słyszałem tylko odpowiedzi "nie wiem","zagubiłam się","coś między nami wygasło i nie jest już tak jak kiedyś","nie potrafię z tobą rozmawiać coś w środku mnie blokuje".Po kilkudziesięciu rozmowach doszliśmy do takiego etapu że się zapytałem czy kogoś ma.Usłyszałem ciszę w słuchawce.Po kilku sekundach odpowiedziała że poznała kogoś.Po prostu mnie zatkało.Coś mnie zabiło.Po tym wszystkim stwierdziłem że wracam do Polski ratować nasze małżeństwo.Wróciłem 1 listopada.Zaczęły się rozmowy między nami.Okazało się że żona pracuje z tym znajomym,który ma 52 lata,żonę i dwójkę dorosłych dzieci.Po dłuższych rozmowach żona stwierdziła że jest przystojny i gdyby go poznała przede mną...Dodam że moja żona ma słabość do starszych mężczyzn.Przede mną miała dwóch panów w podobnym wieku.Jednak zapewniała i do tej pory zapewnia mnie że to tylko przyjaźń,że on nigdy nie zostawi rodziny.Spytałem się czy mnie zdradziła.Odpowiedziała mi że fizycznie nie,ale psychicznie.Starałem się rozmawiać z żoną o nas ale ciężko jej to przychodziło i przychodzi.Na moje pytania co się stało,dlaczego zawsze słyszę odpowiedź nie wiem lub nie potrafię ci powiedzieć.Po ostatniej naszej rozmowie powiedziała mi że mnie nie kocha że się to wszystko wypaliło,że traktuje mnie po prostu jak kolegę.W telefonie zmieniła opis mojego numeru.Nie mówi na mnie pieszczotliwie tylko po imieniu.Zacząłem ją kontrolować ale co z tego jak na bieżąco kasuje maile,sms,raporty,czy rozmowy.Jest mi naprawdę bardzo ciężko.Nie potrafię zrozumieć co się stało.Zapytałem czy są jakieś szansę na odbudowę naszego związku odpowiedź brzmiała:bardzo małe.Sama mi powiedziała że nie wniesie pozew o rozwód ponieważ dzieci są zbyt małe i potrzebują taty.Chyba jak dorosną lub ona znajdzie odpowiedniego mężczyznę to wtedy.Uświadomiła mi że ja mogę odejść kiedy chcę.Jestem zrozpaczony tą jej"znieczulicą" do mnie.Poszukuję pracy od nowego roku,ale jest ciężko.Ciężko szukać nawet gdy człowiek w sumie w środku jest wypalony,który ma żal i czuje straszny ból.Spytałem się czy pójdziemy do poradni małżeńskiej.Odpowiedź była negatywna.Naprawdę nie wiem co mam robić.Jak ratować ten nasz związek.Naprawdę pomóżcie mi.Może ktoś zna dobrego psychologa z okolicy Wrocławia.
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-01, 12:32   

Witaj Chudy (Miśka zostawię dla szacownej małżonki).
Fajnie, że tu trafiłeś, choć w Twoim poście nie było ani słowa o Bogu to na pewno jest coś na rzeczy, że przygnało Cię tu, a nie na strony nie zawsze dbające o dobro rodzin.

Jeżeli zależy Ci na konsultacji z psychologiem, udaj się do tych chrześcijańskich. We Wrocławiu taki ośrodek działa na pewno przy diecezji.

Trzymaj się chłopie, wierzę, że Ci ciężko. Układ żony i "przyjaciela" z gatunku podwójnie ciężko strawnych, choć jest nadzieja, że ten akurat czynnik zawyrokuje o zmianie decyzji przez żonę.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-01, 13:22   

Chudy, dużo ciszy w sercu ! Spokoju ! W ciszy przychodzi Pan i nas prowadzi ! Zwróć się do samego Boga o pomoc i prowadznie ! A ja wspierwm Cie modlitwą !! EL.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-01, 13:43   

fajny nick...;))
zastanawiałes się kiedyś co takiego widzi zona w dojrzałych mężczyznach jakich wybierała za partnerów...
może ocena siebie jaki ja jestem... jak mnie zona odbiera...
to co ciągło żone do dojrzałych kiedyś partnerów, w końcu i dzis, niestety.. to brak poczucia bezpieczeństwa...
przy dojrzałym, ustabilizowanym mężczyznie ma poczucie stałości, kórej może brak dziś w waszym zwiazku...
przy dojrzałym mężczyznie czuje sie bezpiecznie, myśli pewnie, że on zapewni jej życie bezproblemowe, na odpowiednim poziomie bez stresów o finanse jakie pewnie w waszym młodym zwiazku na dorobku sa przeciez...
pewnie sama boi sie zycia i problemów z nim związanych, szuka kogoś kto będzie dla niej oparciem i opoką... jakim byłeś do tej pory mężem jako opoka i podpora dla niej... kto kogo wspierał i dawał siły do walki z trudami dnia codziennego...

zastanów się, czy to problem w twoim zwiazku, a jeśli w tym część prawdy...
to może jak staniesz na nogi, otoczysz żone wsparciem, zdobędziesz zatrudnienia na tyle stałe i dobre, by żona mogła się poczuc w końcu bezpiecznie i mieć stabilizacje w zwiazku
to może żona spojrzy na ciebie jak na partnera odpowiedzialnego, takiego który jej zagwarantuje brak lęków o "jutro"...

co oczywiście nie jest rozwiązaniem do końca..bo może sygnalizowac tez jej braki...
braki drania ciężarów życia na siebie... jednak na początek znając problem waszego kryzysu będziesz wiedział czego się uczepic... by zona mogła zobaczyc iż w swoim zwiazku z tobą może czuć sie bezpiecznie i razem wychowywac wspólne dzieci...
 
     
chudy-misiek
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-01, 16:13   Pomóżcie mi

Dziękuję Wam za wsparcie.Dziękuję Mami bo jest chyba w tym jakaś prawda.Tylko nie potrafię od żony się dowiedzieć co było przyczyną jej kryzysu.Twierdzi że wszystko.Najgorsze jest to że nie widzi we mnie nawet przyjaciela :-(
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-01, 16:45   

chudy-misiek,
Witaj,
ten nick to jakby zimowy. Czy ma coś wspólnego z odłowioną wczoraj misiaczką? A może to osobiste? Jeśli drugie, nie musisz odpowiadać. :-D

Aby odpowiedzieć na pytanie co jest przyczyną kryzysu musisz niejako stanąć z boku i zerknąć na Was oboje. Odpowiedz sobie, jak wygląda w Waszym pożyciu codzienny kontakt z Bogiem , w jakim stopniu korzystacie z dobrodziejstw Sakramentów, modlitwy. Gdzie tak naprawdę jest Bóg w Waszym życiu, na pierwszym miejscu, czy gdzieś tam jako mglista i zapomniana idea. Pomyśl w jaki sposób spędzaliście wolny czas i co jest priorytetem w wychowaniu dzieci. Jaki jest stosunek obojga do teściów i znajomych, jakimi ludźmi się otaczacie.
O czym były Wasze rozmowy i jak często pomimo uczucia w wyraźny sposób okazywałeś go żonie. I jeszcze jak zareagowała na Twoją utratę pracy, a potem na trudnośći w znalezieniu jej.
Przemyśl co jest ważniejsze w Waszym domu mieć czy być? Co z czystością w małżeństwie i przed nim.
Kiedy to przeanalizujesz zaczniesz dostrzegać początek drogi do rozwikłania zagadki kryzysu.
W międzyczasie przestudiuj naszą bazę danych o psychologach, poradniach, Sakramencie małżeństwa i jak zareaguje psychika dziecka. Po prostu wczytaj się w forum.
Cokolwiek by Ci sie nasunęło, nie wstydź się i pytaj. My wszyscy trafiamy tu zieloni lub nieco tylko dojrzalsi, pomagamy sobie stanąć na nogi. Tu nie ma pytań tabu, ale aby dobrze i z pożytkiem przyjąć wiedzę uzyskaną od Sycharków musisz najpierw uporządkować swoje sprawy z Panem Bogiem. To zawsze podstawa i kto od tego wychodzi temu łatwiej się przyznać do własnej bezsilności i ograniczeń,a następnie wychodzić z kryzysu na prostą. ;-)
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-01, 17:57   Re: Pomóżcie mi

Misiek,
Niestety jestes jedna z wielu osób, które doświadczyły na sobie takich skutków wyjazdu 'za chlebem', sporo pisano na ten temat:
http://www.wprost.pl/ar/1...kie-malzenstwa/
http://www.charaktery.eu/...a-na-emigracji/

W tym co piszesz ja widze duże szanse, skoro ona nie chce się rozstawać ze względu na dzieci. Ja miałem 1,5 roku temu sytuację rozwodową i dzięki bardzo dużej zmianie w sobie udało mi się uratować małżeństwo, mimo że moja zona w ogóle nie chciała rozmawiać na ten - i na jakikolwiek inny - temat. Co prawda dość ewidentnie sam do tej sytuacji doprowadziłem, ale mimo jej zacięcia i początkowej 100% decyzji na rozstanie, udało mi się to zmienić.

Nie załamuj się więc, tylko pomyśl jak do niej dotrzeć i jak kroczek po kroczku odbudować Wasz związek, mimo tego co ona w tej chwili mówi i czuje i jak Ciebie to rani i boli.
Nie było ciebie i ktoś inny wszedł w rolę 'przyjaciela'... trzeba żebyś tą sytuację odwrócił, pomyślał czego najbardziej zabrakło, co jej dać, co zmienić.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-01, 18:22   

Witaj chudy-misiek........na początek napisze tak...........
Bo to jako pierwsze wzbudza mój smutek..........

Czemu bidoku zagłodzili Cie na tej obczyznie!!! ;-) :-o

No dobra ....zapewne w kraju nie zginiesz......
Widzisz są problemy,jest kryzys.
Brak zrozumienia-tak???.

Lecz jak na chwile uda Ci sie odstawic ból i smutek na bok.
Masz szanse dojrzec-po co ??? spadł na was kryzys.

Czego brakowało ...
-Boga
-zrozumienia
-miłości
-opieki

Spadłes narazie do wora z napisem ....
NIE OTWIERAC -AŻ MI SIE ZECHCE..............

chudy-misku nie ma sensu tracic czasu w tym worze na pomysły.

-jak wyjśc z tego wora
-jak zrobic w nim dziurę
-co zrobić by worek sparciał


Twój czas w worku wykorzystaj na to by znowu byc fajnym miskiem.

A przyjdzie dzień i włascicielka worka zajrzy do środka-czy to co wpadło....żyje.

I może padnie stwierdzenie.........takiego fajnego miska trzymałam w worku????

pozdrawiam
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-01, 18:40   

Norbert - tak to opisałeś.... :lol: Forma żartobliwa, ale - samo sedno. Duży szacun :-)

Misiek - właśnie tak, skup się na intensywnym dokształcaniu się z: roli ojca i męża w rodzinie, potrzeb kobiety w rodzinie i w ogóle, z tego jak rodzina i Ty sam - macie być osadzeni w Bogu, oraz co takiego było niefajnego w Tobie, że żona poszukała przyjaciela. I wiesz co? To dobrze, że żona nie chce opowiadać, co dokładnie doprowadziło ją do kryzysu. Bo Ty się nie masz dopasowywać do żony, na siłę, aby zażegnać kryzys, tylko masz stać się lepszą, prawdziwszą wersją samego siebie.
Na stronie forum jest sporo słuchowisk, rekolekcji, linków do stron, książek - czerp z tego pełnymi garściami :-)
Pozdrawiam i z Panem Bogiem!
 
     
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-01, 18:52   

Chudy Miśku, też mi to brzmi nie najlepiej. Myślę, że dla Ciebie koniecznie do przeczytania jest " Dzikie serce"- John Eldredge, żebys poznał to swoje zabiedzone ( sorry) i zahukane serce i znalazł w sobie nie Miśka, lecz prawdziwego Niedżwiedzia, który wie czego chce i zna swoją wartość. Myślę, że żonie też sie taka metamorfoza może spodobac. A w międzyczasie spowiedź, Komunia św. i trwanie na modlitwie, bo najlepiej zna Ciebie Bóg i On może pomóc w waszej sprawie.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-01, 19:09   

Nirwanna napisał/a:
Forma żartobliwa,

Jaka żartobliwa?????????? :-P :-P

sam mam taki worek........dobrze że lniany .....to se jeszcze oddycham.... :lol: :lol: :lol:
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-01, 19:12   

Ot, widzisz, Norbi - żona zadbała o Ciebie, skoro wsadziła Cię do lnianego worka, abyś sobie mógł oddychać :lol:
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-01, 19:14   

A mnie ciekawi, czy w tym woreczku też jest kotecek?
Czy kotecek został wykopsany z woreczka dla większego luzu? :-P :-P :-P
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-01, 19:20   

Nirwanna napisał/a:
Ot, widzisz, Norbi - żona zadbała o Ciebie, skoro wsadziła Cię do lnianego worka, abyś sobie mógł oddychać


Nirwano w zasadzie to prawie Schelaton z gwiazdkami...i mam dokarmianie przez synów.

Masz rację- chyba mnie lubi?????? :mrgreen: :mrgreen:
kinga2 napisał/a:
A mnie ciekawi, czy w tym woreczku też jest kotecek?
Czy kotecek został wykopsany z woreczka dla większego luzu?


Kingo ty to zaraz -szkopuł w tym że koteczka nigdy nie było........
............a może to błąd????? :roll: :roll:
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10