Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
w dolinie cienia
Autor Wiadomość
Wiki
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-25, 14:38   w dolinie cienia

proszę o modlitwe o nawrócenie męża....ciągle się separuje,śpi osobno a ja już nie daję rady...potrzebuję przytulenia,czułości....powiem tak jak moja koleżanka z pracy,,seks?-a co to jest???"
nie ma nic miedzy nami od 2 lat

jest ok ,jak na to przymykam oko-mąż śpi sobie osobno,pracuje,wraca do domu,robi coś w ogrodzie...rozmawiamy ,planujemy itp.niby razem....a noce osobne....

i to mnie teraz boli,wykańcza,mam wrażenie,ze życie przemija....młodość ucieka,na drugie dziecko nie mam już nadzieii(chyba nawet przestało już mi zależeć)

nie mogłam byc w Otwocku,bo mąż pracował,dziecko zachorowało i straciłam w jednym dniu nianię-to zawaliło wszystko...było cięzko...ale powoli wraca zycie do normy ,bo od tygodnia mam nową opiekunkę

tylko mąż ciągle daleki,a jak ja się zblizam-odpycha....wiecie,nie potrafi nawet wymienić mojego imienia,mówi bezosobowo do mnie....przestaję sie odzywać,chcę ,aby mówił do mnie po imieniu....

po wielu krzywdach...z czasem serce się zaczyna zamykać....

już nie płaczę....nie wiem co robić...znów....przerabiałam już wiele rzeczy....

teraz separacja-mąż na parterze,ja na piętrze-nienawidze czegoś takiego...

jestem w dolinie cienia obecnie...

pozdrawiam!
Ostatnio zmieniony przez Wiki 2010-05-26, 09:36, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-25, 15:01   

Robiko

"...Choćbym nawet szedł ciemną doliną zła się nie ulęknę, boś Ty ze mną,.." psalm 23

a dzisiaj niedziela Dobrego Pasterza , Kochana pociechę znajdziesz u Pana

Pamiętam w modlitwie
 
     
Wiki
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-25, 15:43   

wiem Mireczko,ze niedziela Dobrego Pasterza,rano już o 7 słuchałam Mszy ŚW.ale nie mam dziś nawet siły iść do kośćioła...
wczoraj oznajmiłam męzowi,ze wychodzę na pół godz.do koleżanki i zostawiam mu dziecko-odpowiedział ,ze mam go zabrać,bo sie coś stanie,a on nie bedzie pilnował syna....
mimo to poszłam,a w duchu modliłam sie o dziecko,zeby mu sie nic nie stało....(kiedyś podobna sytuacja-mąż nie pilnował,a w domu demolkę zastałam,dobrze,ze wtedy sobie krzywdy syn nie zrobił...)

dzięki Mirakulum!pozdrówka!
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-25, 17:19   

Robiko witaj!
Bede pamietac w modlitwie, na mnie tez przychodza takie dołki...

Piszesz slowo, do ktorego przyczepilabym się..."oznajmiłam"
wiesz, ktos pisal ze o takie rzeczy nie trzeba meza prosic...a mnie sie wydaje ze nikt nie lubi byc
stawiany przed faktem dokonanym
rozumem ze ciezko Ci zaangazowac meza w opieke nad synkiem?
mozesz sie wczesniej z nim umowic...ze chcesz wyjsc i ze teraz jego kolej na bycie z synkiem
tak by maz nie czul sie przyparty do muru

wiem obydwoje rodzice powinni byc odpowiedzialni za opieke ale czesto tak nie jest i co poradzic...
ano uczyc meza tej odpowiedzialnosci
hm..mimo to poszłas....ryzykowałas...

Robiko wydaje mi sie ze masz do ustawienia granice z mezem....oraz ze samą sobą ( wybacz mądrzene się)

Ufaj Panu juz niedlugo bedzie lepiej :-)
 
     
marek12b7
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-25, 18:22   

Pan jest pasterzem moim niczego mi nie braknie!!!
Robi rozumiem Ciebie, mój syn ma 7 lat.........................
co dalej? no chyba dobson (twarda miłość), i nadzieja tam gdzie nie ma nadziei.................... :-)

Albo któż trwał w bojaźni Pańskiej i był opuszczony?
Albo któż wzywał Go, a On nim wzgardził?
11 Dlatego że Pan jest litościwy i miłosierny,
odpuszcza grzechy i zbawia w czasie utrapienia.
12 Biada sercom tchórzliwym, rękom opuszczonym
i grzesznikowi chodzącemu dwiema ścieżkami.
13 Biada sercu zniechęconemu: ponieważ nie ma ufności,
nie dozna opieki.
14 Biada wam, którzy straciliście cierpliwość:
cóż uczynicie, kiedy Pan nawiedzi?
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-26, 07:31   

Robiko, wspieram modlitwą
i uśmiecham się do Ciebie :-) :-D
 
     
Wiki
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-26, 14:29   

dzięki dziewczynki i chłopaki:)
taki dołeczek mnie dopadł....

a dziś juz bym chciała zatroszczyć się męzusiem,jak wróci z pracy,podać obiadek(od tygodnia nie rozmawiamy,bo się złoszczę ,ze ciągle śpi osobno)

chciałabym posiedzieć z nim na tarasie,odpocząć ,porozmawiać normalnie....i wiedzieć,ze wieczorem przyjdzie spać do mnie,do naszego łoża,gdzie ciągle czekam,czekam i się wkurzam co jakiś czas....

taka piękna pogoda!
a tu milczę ,bo on nie taki,jakbym marzyła....

co więc robić?
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-26, 14:36   

robika,

Oprócz zwykłych czynności codziennych jak uśmiech i dobroć spróbowałabym tego:

Ułożona z aktów strzelistych, podanych w objawieniu przez Pana Jezusa Siostrze Marii Marcie Chambon, zmarłej w opinii świętości w klasztorze Sióstr Wizytek w Chambery.

SPOSÓB ODMAWIANIA KORONKI
Do Najświętszych Ran Pana Jezusa

Na początku:
O Jezu, Boski Odkupicielu, bądź nam miłościw, nam i całemu światu. Amen.
Święty Boże, Święty Mocny, Święty Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami i nad całym światem. Amen.
Przepuść, zlituj się, mój Jezu w otaczających niebezpieczeństwach; Krwią Twoją Najdroższą osłoń nas. Amen.
Ojcze Przedwieczny, okaż nam miłosierdzie, przez Krew Jezusa Chrystusa, Syna Twego Jedynego, błagamy Cię, okaż nam miłosierdzie. Amen. Amen. Amen
Na dużych paciorkach:
V. Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Rany Pana naszego Jezusa Chrystusa
R. Na uleczenie ran dusz naszych.

Na małych paciorkach:
V. O mój Jezu, przebaczenia i miłosierdzia!
R. Przez zasługi Twoich Świętych Ran.

Na zakończenie odmówić trzy razy :
V. Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Rany Pana naszego Jezusa Chrystusa
R. Na uleczenie ran dusz naszych.

Amen.
 
     
Wiki
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-27, 05:54   

dziękuję kinga za tę modlitwę

mąż daleki,obojętny,wie,jak mnie to denerwuje,że śpi osobno....

muszę tu trochę się przewentylować,(jak mówi nałóg),zeby nie zwariować...

wczoraj wrócił,robił coś w ogrodzie,podałam obiadek na dworze pod nos-nie chciał nic

ewidentnie, nie chce bliskości ze mną,tak odbieram jego separację,bo to właśnie on się separuje non stop...

tracę siły.....

po rekolekcjach z Jamesem było chwilę tak dobrze,już byłam szczęśliwa,ze do mnie wraca,śpi obok(kilka dni),był nawet czuły,co było szokiem dla mnie miłym!

a tu znowu nicość
brak dotyku najmniejszego

boli,oddaję ten ból PANU,jest lepiej...ale ból powraca,ból odtrącenia,odrzucenia maxymalnego,ból zdeptania

stosować Dobsona?
też się separować?
tak źle,tak niedobrze...już się gubię

miłego dnia dla WAS! :->
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-27, 08:00   

Robiko.................piszesz:
robika napisał/a:
a dziś juz bym chciała zatroszczyć się męzusiem,jak wróci z pracy,podać obiadek(od tygodnia nie rozmawiamy,bo się złoszczę ,ze ciągle śpi osobno)

i co robisz????
robika napisał/a:
chciałabym posiedzieć z nim na tarasie,odpocząć ,porozmawiać normalnie....i wiedzieć,ze wieczorem przyjdzie spać do mnie,do naszego łoża,gdzie ciągle czekam,czekam i się wkurzam co jakiś czas....

taka piękna pogoda!
a tu milczę ,bo on nie taki,jakbym marzyła....


No co robisz??? każesz brakiem miłości za brak miłości,każesz brakim bliskości za brak bliskości,karzesz odrzuceniem za odrzucenie.karzesz milczeniem za milczenie.cichymi dniami za ciche dni.
Karzesz separowaniem się za separowanie.......................

A o co poszło?????? pamiętasz chociaż???????? sądzę że nie bardzo............ ale KRA musi być.....choć bycie egzekutorem boli.............ale egzekwuję......w imię czego??????

Wiesz????? moje dzieci tez egzekwują ................albo bardziej usiłowały egzekwować...... swoje prawa i moje obowiązki
Bo to najłatwiej...............egzekutorze
Robiko...............w małżeństwie zawsze ktoś musi być mądrzejszy...........w imię wyższysch racji...............
Pogody Ducha
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-27, 08:53   

robika napisał/a:
dziękuję kinga za tę modlitwę

mąż daleki,obojętny,wie,jak mnie to denerwuje,że śpi osobno....

muszę tu trochę się przewentylować,(jak mówi nałóg),zeby nie zwariować...

wczoraj wrócił,robił coś w ogrodzie,podałam obiadek na dworze pod nos-nie chciał nic

ewidentnie, nie chce bliskości ze mną,tak odbieram jego separację,bo to właśnie on się separuje non stop...

tracę siły.....

po rekolekcjach z Jamesem było chwilę tak dobrze,już byłam szczęśliwa,ze do mnie wraca,śpi obok(kilka dni),był nawet czuły,co było szokiem dla mnie miłym!

a tu znowu nicość
brak dotyku najmniejszego

boli,oddaję ten ból PANU,jest lepiej...ale ból powraca,ból odtrącenia,odrzucenia maxymalnego,ból zdeptania

stosować Dobsona?
też się separować?
tak źle,tak niedobrze...już się gubię

miłego dnia dla WAS! :->



Modlitwa św. Franciszka z Asyżu:

Panie, uczyń mnie narzędziem Twego pokoju.
Tam, gdzie nienawiść - pozwól mi siać miłość,
gdzie krzywda - przebaczenie,
gdzie zwątpienie - wiarę,
gdzie rozpacz - nadzieję,
gdzie mrok - światło,
tam gdzie smutek - radość.
Spraw, Panie, abym nie tyle szukał pociechy,
ile pociechę dawał;
nie tyle szukał zrozumienia, co rozumiał
nie tyle był kochany, ile kochał.

Albowiem dając - otrzymujemy,
przebaczając - zyskujemy przebaczenie,
a umierając - rodzimy się do życia wiecznego. Amen


Droga Robiko:)
Chciałam troszkę nawiazać do tego co napisał nałóg...ale jednocześnie wskazać na TO co pewno POZNAJESZ. Pyta młodzieniec Jezusa: " Panie co mam czynić DOBREGO, aby osiagnąć zycie wieczne". Młodzieniec zadaje pytanie kierując sie do DOBRA NAJWYZSZEGO , by osiągnąc cel ŻYCIE WIECZNE. Ta lekcja uczy nas ,że we wszystkim bez Boga robimy coś nieporadnie, czasem i nierozumnie...ale to tez czemuś służy...służy poznawaniu samego siebie , odkrywaniu swoich ułomnosci i kierowaniu się ku BOGU , by przemienić siebie . Te poznawanie ma pokrycie w obecności Boga w naszym życiu codziennym.
Człowiek chce Dobra , ale jest w nas więcej złego niż dobrego , taka jest nasza natura. Podążając ku TEMU DOBRU z jakim biegniesz :) pragnę Ci zyczyc wytrwałości, nie zniechęcaj się, w chwilach trudnych tul całą soba Krzyż św i oddawaj sie Jemu jak św Siostra Faustyna : " Jezu ufam Tobie ". Niech Wam Pan błogosławi :)

ZAPRASZAM DO OSOBISTEGO STUDIUM TEJ ENCYKLIKI JANA PAWŁA II
http://www.opoka.org.pl/b...eritatis_1.html

PS Droga Robiko...w podsumowaniu nałoga zabrakło mi czegoś...Mam taka prośbę do Ciebie...kiedy bedziesz robiła rachunek sumienia postaraj się w wiekszości odnaleźć DOBRO jakim obdarzył Ciebie Pan przez bliskich i innych ludzi i jakim ty obdarzyłaś bliskich i nie tylko...Człowiek ma skłonność szukac zła w sobie, w ludziach , w relacjach we wszystkim ,zamiast Dobra i wiele jest cierpienia z poszukiwania ułomnosci, słabości, zła...bezkontarstu DOBRA. Szukanie przede wszystkim DOBRA NAJWYŻSZEGO jest światłością PRAWDZIWĄ , co nie oznacza ,że za zło nie mamy przepraszać i wypraszać Miłosierdzia Bożego.

Czasem mam wrażenie ,że współczesny świat kieruje się w stronę zapomnienia DOBRA NAJWYŻSZEGO począwszy od delikatnych i najczulszych tkanek jakim jest małżeństwo , rodzina, skończywszy na braku szacunku dla życia od poczęcia aż do śmierci. Myślę sobie ,ze jest to pewnego rodzaju taktyka szatańska dla zatracenia dusz- ZAPOMNIENIE O DOBRU... Poszukiwanie Dobra ma związek nie tylko z przyjmowaniem Go ale również z oddawaniem w formie uczynku i tutaj zaczyna być problem...to wymaga głebokiego wnikniecia w jakosć tego uczynku. Zetknięcie się z moralnościa w zyciu codziennym może wzbudzic strach, lęk , a potem ucieczkę , bo trzeba głęboko wniknąc w relację DOBRA ( Boga ) i człowieka. Jan Paweł UJMUJE TO TAK :" O moralnej jakości czynów stanowi relacja między wolnoscią człowieka a prawdziwym dobrem."" W innym miejscu piesze"Działanie jest moralnie dobre kiedy wybory dokonywane przez wolnosć sa zgodne z prawdziwym dobrem człowieka i tym samym wyrażają dobrowolne podporządkowanie osoby jej ostatecznemu celowi tzn. samemu Bogu" czego z serca nam Wszystkim zycze.

serdecznie pozdrawiam
 
     
Wiki
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-27, 15:18   

Napisałam:
,,stosować Dobsona?
też się separować?
tak źle,tak niedobrze...już się gubię’’

I tak jest…i tak może bardziej bywa….niż jest

Karzę?- tak też bywa….jak widzę, że moja dobroć(może ciągle za mała) nie zostaje zauważona w żadnym wymiarze ,staram się(może ciągle za mało) i dostaję ciosy, krytykę ,uwagi…
czasem wysiadam po prostu i ,,rzucam zabawkami”-ja nie chcę,ja nie chcę ,ja nie chcę tak!
Proces naprawy?

Wczoraj mąż odstawił auto do mechanika,dostał zastępcze-prosiłam-by wyjaśnił mi co i jak w tym aucie…nie wyjaśnił,powiedział ostro,,wsiadaj i jedź,przejedź się”,już nie raz tak bywało i dawałam sobie radę,przetestowałam w ten sposób kilka samochodów.
Dziś omal nie wyleciałam w powietrze, nie dojechałam do pracy,nie dojechałam do specjalisty z dzieckiem na wizytę ,na którą długo czekałam…i zosałam posądzona,ze popsułam auto(dym w środku itd.) i b ede płacić za naprawę nie tylko swojego.

Między mną i męzem wybuchła wojna, wzajemne oskarżanie, później uspokoiłam się, cieszę się ,ze żyję(,czego mąz nie zauważył) i dziękuję za to zdarzenie Panu!
Inaczej dziś patrzę na wszystko,dały mi to rekolekcje z Manjackalem!
Auta zepsute,ale ja siedzę z dzieckiem w domku,cała i zdrowa,SZCZĘŚLIWA mimo wszystko-miałam jechać do specjalisty 70km obcym autem,Pan Bóg sprawił,ze nie pojechałam,ANIOŁY czuwają nade mną,wiem to i dostrzegam Mirelko Dobro,które dostaję…choć wydawałoby się złem-przecież zepsute auto,spóźnienie do pracy itd.

Czasami widzę,ze na forum jest tak,jak usłyszałam z rekolekcji w Otwocku,ze poprzez pisanie postrzegamy się inaczej mimo wszystko inaczej,choć staramy się (myślę) wszyscy pisać tu uczciwie.
Dostrzegam Dobro wokół i mówię o tym.
Kolejny przykład łask,jakie na mnie spływają,choć początkowo wydawałoby się,ze tak wcale nie jest-niedawno straciłam nianię-nagle,odeszła bez słowa,załamka totalna,nie mam nikogo do pomocy,naprawdę- zadnej babci ,dziadka,przychodziła sąsiadka parę dni,a ja zdesperowana szukałam….i nie mogłam znaleźć nikogo…zwróciłam się do Jezusa(wcześniej gdzieś doszły do mnie słowa,Pan Bóg daje tyle,ile w stanie jesteśmy znieść)-mówię więc-Jezu-nie daję już rady,daj mi dobrą nianię,bo jestem sama z tym wszystkim i tego wieczora zadzwoniła jeszcze jedna pani,przystała na moje warunki i jak dotąd jest super nianią, jakiej dotąd nie miałam!
DZIĘKI CI PANIE!
DOBRO?Widzę je ,mówię o nim,a piszę o tym dlatego,zebyście mnie lepiej zrozumieli….
W męzu też widzę DOBRO,dostrzegam powolne zmiany,a przecież to proces-nawracanie-proces….więc powoli….ale czasem żal, ze szkoda czasu, że już by się chciało ,aby było dobrze, normalnie ,miło….i czasem ma się wrażenie ,ze nigdy już tak nie będzie…bo przecież ciągle śpię sama…ktoś mi mówi-tracicie czas…a co mam zrobić?-zaciągnąć siłą męza do łóżka?-paradować w seksownej bieliźnie?-położyć się koło niego mimo ,ze nie chce?

Dlatego piszę o zagubieniu….to chyba słuszne słowo i to nie jest tak cały czas ze mną-jest ok generalnie....ale czasem idę sobie dolinką i smucę...

Cóż jeszcze tu napisać-dziękuję Wam, wentyluję się i pomaga, bardzo pomaga!
Dziękuję Panu za WAS!Nałóg,Mirelko,Marku,Kingo,Kasiu,Danusiu,Mirakulum-dobrze,ze jesteście :-) Dziękuję każdemu,bo od każdego można się czegoś nauczyć!
A DOBRA Pan mi DAJE O WIELE WIĘCEJ ,niż tu napisałam!
całuski!

[ Dodano: 2010-04-27, 17:38 ]
i jeszcze jedna myśl,jaka mi się nasunęła:

jak jestem dobra dla męża-mówią mi-,,matkuję"-źle
jak jestem zła,obojętna-,,egzekutor"-źle

stąd też pojawia się czasem moje zagubienie
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-27, 19:37   

Robiko, rozumiem Twoje zagubienie
wyglada na to ze Ty sama ze soba jestes zagubiona....chodzisz na terapię jakąś, warsztaty, spotkania osrodka sychar blisko Ciebie?
Na pewno by to pomogło...widac jeszcze uzaleznienie od meza i trudnosc w zyciu wlasnym zyciem, nie mężowym...

granice, to dobra ale mądrze bez nadskakiwania i zaglaskiwania
jestesmy dobrzy nie po coś...by ktos pochwalil , aby zauwazyl....tylko bo tacy mamy być, tak Pan Bog chce dla nas i dla innych, to łaska o ktora sie trzeba modlic
nie przychdzi od tak

mam wrazenie ze to wszystko jeszcze mechanicznie robisz
najpierw milosc do siebie potem przyjdzie milosc do meza

karac to co inego, stosowac "Dobsona" z madra miloscia to co innego
wazne intencja..czy robie to z MILOSCIA czy na zlosc, lub bo tak mi kazali...jesli to drugie...
nie bedzie "dzialac" bo maz wyczuje złosc....obojetnosc


piszesz ze widzisz DOBRO, juz sie to dzieje, chwala Panu....powoli jak piszesz :-)

Cytat:
-paradować w seksownej bieliźnie?-
kto wie? moze ? ;-) jesli masz ochotę
my kobiety przeciez mamy uwodzic swoich męzów :-)

a na pewno dbac o siebie, o przyjaźnie, o wyjscia z domu i bez meza, z kolezankami...ciekawe co maz na to? bylby zaintrygowany?..a Ty na pewno w lepszym humorze :-)

Pozdrawiam z modlitwą
 
     
Wiki
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-27, 19:59   

moje wyjscia po pracy Danusiu,to niemal codzienne wyjazdy z dzieckiem na rehabilitację,do specjalistów,na badania,na ćwiczenia,zwalnianie się ciągłe z pracy ,bo i tego czasu za mało

zyję rehabilitacją syna,pragnę mu pomóc ile mogę
na najblizszy weekend np.wyjazd do centrum zdrowia dziecka,badania, lekarze,w urlop latem wyjazd na kosztowny makabrycznie turnus rehabilitacyjny,na co odkładamy każde pieniądze,bierzemy kredyt,łapię się wszystkiego ,co choć w 1% mogłoby pomóc mojemu dziecku w rozwoju i później w samodzielnym życiu,a faktem jest ,że zarabiają na naszych dzieciach niepełnosprawnych ośrodki i terapeuci,którzy organizują turnusy

nie mam więc za bardzo czasu dla siebie....mam inne priorytety....nawet nie mam czasu na chodzenie po sklepach z ciuchami....nie robię tego od dawna
choć seksowną bieliznę posiadam :oops: (zamówiona przez internet)ale na ten czas byłabym po prostu smieszna...nie ta pora...niestety

pozdrawiam!
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9