Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
jak sobie poradzic po zdradach męża
Autor Wiadomość
Magda801
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-26, 11:54   jak sobie poradzic po zdradach męża

Witajcie,
dziękuję Bogu, że zaprowadził mnie na tą stronę w najcięższej chwili mojego życia. Czytam wasze wypowiedzi od ponad miesiąca i bardzo dużo dzięki Wam zrozumiałam i zareagowałam na stację która mnie spotkała w taki a nie inny sposób.
Ale możne od początku. Jestem żona od 5 lat. Niedawno odkryłam, że właściwie w całym czasie trwania mojego małżeństwa mój mąż mnie zdradzał. A przez ostatni rok bardzo intensywnie. Właśnie ten ostatni rok był dla mnie dość ciężki, bo urodziłam drugiego synka, pierwszy miał wtedy 1,5 roku. Więc jak łatwo sie domyśleć byłam i jestem dość wyczerpana, karmieniem, wstawaniem w nocy, przez większość część ciąży abstynencja w łóżku. Ale nie mogę sobie podarować, że miałam sygnały ,że coś jest nie tak-na bilingu mnóstwo smsów, na moje pytanie z kim ssmsuje odpowiedział , że to smsy z sieci-ja głupia uwierzyłam. Przynosił do domu książki, rzekomo pożyczał mu kolego a to był jego kochanka, znalazłam kiedyś kartę do aparatu fotograficznego, na moje pytanie czy my mamy dwie od razu ja schował, teraz wiem, ze były na niej ich zdjęcia. Nie mogę sobie podarować, że byłam tak naiwna, ale do głowy mi nie przyszło ze mój mąż jest taki dwulicowy.
Kiedy znalazłam liczne dowody jego zdrad, bo kobiet z którymi się spotykał było więcej, po awanturze z mojej strony, usłyszałam od męża że tylko mnie kocha i tylko ze mną chce być. Że wie że to co robił było złe i że chce żebym mu dała szane na naprawienie wszystkiego. Że się pogubił. W sumie można by powiedzieć super-nie ma problemu, ale dla mnie problem wciąż jest. Bo nie do końca mu wierzę.
Mąż powiedział, że sam sie zorientował ze źle robił i chciał zerwać kontakt z ta ostatnia kochanką. Ale ona nie dawała mu spokoju. W sumie w tej kwestii mu wierzę, bo po tygodniu od momentu kiedy definitywnie postawiłam mężowi ultimatum, dostałam smsy od tej kobiety, że mąz mnie nigdy nie kochał , że ona jest jego jedyna miłością a ze mną jest ze względu na dzieci. To wszystko mówił jej mój mąż.
Wiecie może to co opisuje jest strasznie chaotyczne, ale właściwie od miesiąca sama sie z tym wszystkim borykam i mam straszny mętlik w głowie. Z jednej strony kocham męża i chce z nim być i mu wierzyć, ale z drugiej nie ufam mu, ciągle go kontroluje.
Niestety wiem tez, że owszem z ta kobietą chciał zerwać i ale w między czasie kiedy z nią zrywał nawiązał kontakt na portalu randkowym z kolejną panią, z która tez raz sie spotkał, oszukując mnie że musi zostać na jakieś konferencji., więc myślę sobie że gdybym nie dowiedziała się tego wszystkiego sprawdzając jego komputer i nie zrobiła awantury grożąc rozstaniem to nigdy by tego nie skończył, ciągle byłyby kolejne kobiety.
Musze dodać, że czas, w którym to odkryłam był chyba takim znakiem od Boga, początek Wielkiego Postu. W naszym małżeństwie od początku nie ma wspólnoty jeśli chodzi o wiarę. mój mąż jest jak to się teraz mówi- wierzący niepraktykujący. Boje się i wiem , że nawet moja miłość, go nie zmieni, dopóki nie spotka na swojej drodze Jezusa. A ja nie wiem jak mu pomóc. I wiem też ze dopóki się nie nawróci to do ciągle będę myślała, ze kłamstwo dla mojego męża to żaden problem.
W tej całej sytuacji widzę jeden pozytywny punkt. Właściwie przez to wszystko doszłam do wniosku, ze ja też nie była w porządku w relacjach z panem Bogiem i ż cała ta sytuacja mnie do Niego zbliżyła Wiem tez że nie zawsze byłam w porządku w stosunku do mojego męża, szczególnie gdy pojawiły się dzieci. Szybko się denerwowałam. Ale nigdy nie myślałam , że będę zdradzana przez najbliższa mi osobę. Poza tym boli mnie, że wolał podrywać obce kobiety niż porozmawiać ze mną szczerze i postarać się popatrzeć na mnie jak na kobietę a nie tylko kurę domową, zainwestować ten czas na poprawę naszych relacji.
Ciągle nie mogę uwierzyć że jestem żoną człowieka, którego praktycznie nie znam i który przez tyle lat mnie oszukiwał. Nawet jeśli nie miał ciągle stałego romansu, to sporadycznie spotykał się, bynajmniej nie w celach zawodowych z innymi kobietami. Nawet wtedy gdy nie było dzieci a mnie sie wydawało, ze jest między nami dobrze.
Chciałabym to wszystko powiedzieć mężowi, o wiele spraw go zapytać, dlaczego to robił, ale boje się pogorszyć cała sytuację, że to będzie takie osaczanie go. Przeczytałam książkę Dobsona, którą polecacie, wiec póki co milczę, modlę się i trochę inwestuje czas w siebie. Niestety przy dwójce dzieci i pracy zawodowej nie wiele go zostaje. A czasem po prostu się zasępiam i myślę, rozpamiętuje, w każdej młodej kobiecie widzę jego kochanki.
Jak to strasznie boli. Czasem kiedy wydaje mi się że już jest dobrze, jestem spokojna to wtedy znów dopadają mnie czarne myśli. Jak mogłam być taka głupia, dawać się tak oszukiwać, niczego nie zauważyć, wierzyć we wszystkie wymówki. Mam tyle pytań które chciałabym mu zadać, dlaczego to robił? Ale on nie chce juz na ten temat rozmawiać, tylko zapomnieć, naprawić nasze małżeństwo i zacząć wszystko od nowa. Widzę że się stara, ale ja ciągle myślę co będzie kiedy znów sie pogubi i wybierze zdradę jako ucieczkę przed problemami, które na pewno będą..Że znów mnie oszuka.
Modlę się dużo, nawet zaproponowałam mężowi żebyśmy poszli do spowiedzi przed Wielkanocą. Zgodził się, dzisiaj idziemy-pierwszy piątek miesiąca. Wierzę, że wydarzy się cud. Tak bardzo bym chciała, żeby w kościele spotkał Jezusa a nie tylko księdza w sutannie.
Pomódlcie się za nas, za mojego męża i za mnie –o większy dar wiary, nadziei i przede wszystkim miłości. Dziękuje Bogu że jesteście.
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-26, 12:11   

jestem z Tobą w modlitwie.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-26, 13:48   

Magda........dziś jest 4 piątek miesiąca...nie 1.....ale nie to jest istotne............ może rozważycie wekend małżeński???
www.malzenskiedrogi.pl
 
     
m.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-27, 20:44   

Witam Cię!

chciała bym zacząć od tego że dziś jechaliśmy w dosyć długą podróż (tzn ja , mój mąż i troje naszych dzieci), i w jednym z miast przy drodze widniał wielki szyld z twarzą Pana Jezusa i napisem "JA JESTEM DROGĄ, PRAWDĄ I ŻYCIEM", niby nic szczególnego ale pocieszające jest to że w waszym małżeństwie tak jak pisze św. Paweł w 1liście do Koryntian że uświęca się niewierzący mąż przy wierzącej żonie i odwrotnie. więc niech Pan będzie dla Ciebie drogą a w tedy wszystko będzie ok.

nie ma czegoś takiego jak "wierzący niepraktykujący"(przerabiałam to już w swoim życiu), mogę powiedzieć z czystym sumieniem że ten kto tak mówi nie wierzy, a jeśli już w coś wierzy to na pewno nie w Boga. wiara to miłość, wiara to wstawać codziennie rano i witać się z Panem i zapraszać Go do przeżycia wspólnie kolejnego dnia. każdy "wierzący niepraktykujący" nie ma takiej potrzeby.

jednak fajnie że Twój mąż chce coś zmienić, jeśli chce pójść do spowiedzi i pojednać się z Bogiem wybacz mu tak jak Bóg wybacza nam, jednak musicie rozmawiać nawet o tym co was boli (o zdradzie też), tak jak napisał Nałóg weekendy małżeńskie, a jeśli zechcesz podam Ci na priva namiary na rekolekcje wakacyjne dla małżeństw.

pozdrawiam

z Panem Bogiem

m.z.

ps. w rozmowie zaczynaj mówić zawszę o sobie, np. ja tak to odczułam ......., było mi przykro gdy tak postąpiłeś........ itd. gdy zaczniesz go obwiniać będzie koniec rozmowy, a może wyniknąć z tego niepotrzebna awantura. i takim elementem o którym się nauczyliśmy to rozmowa musi byc prowadzona w pozycji siedzącej niby w tedy trudniej krzyczeć (chociaż ja nie mam z tym problemów nawet gdy siedzę, hmmmmm mam donośny głos) :oops:
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-27, 23:25   

Cytat:
Ale on nie chce juz na ten temat rozmawiać, tylko zapomnieć, naprawić nasze małżeństwo i zacząć wszystko od nowa

Magdo, wiem, że to trudne, ale postaraj się nie naciskać na męża w nadziei na uzyskanie satysfakcjonujących, bo wyczerpujących odpowiedzi. On może być jeszcze nie gotów, narazie musi otrząsnąć się z szoku, jaki zapewne wywołało w nim Twoje odkrycie. On teraz najzwyczajniej w świecie może bać się, co dalej, więc i mówić nie chce, żeby sobie jeszcze bardziej nie zaszkodzić... Mało tego - też cierpi i to bardzo. Mam tu przed oczami twarz mojego męża "po" - był na niej i wstyd i jakiś dziwny strach, jakieś stany dotychczas zupełnie mu obce... Więc nie wymagaj zbyt wiele na ten moment... Sobie pozwól na luksus płaczu, ten ból trzeba koniecznie wypłakać - ja robiłam to na modlitwie, naprawdę oczyszcza, przynosi ulgę... Bez niej nie sposób to przeżyć...
Magdo, myślę, że chcesz być z mężem nadal - mimo wszystko... Więc na początek dam Ci tylko krótką radę - zważaj na słowa, bo to właśnie za ich pomocą teraz Ty możesz wykopać pomiędzy Wami bardzo głęboki dół , taki, który odbierze mężowi nadzieję, że jeszcze może kiedykolwiek "spotkać się" z Tobą tak naprawdę, a w konsekwencji czego podda się, zrezygnuje. Wiem, jakie słowa cisną się na usta, wiem - ile... Więc to ważne, żeby jak najmniej już ranić się, a jeśli już nie uda się, to przynajmniej niezbyt mocno. Czas na więcej prawdy nadejdzie, uzbrój się w cierpliwość... i modlitwę. Polecam różaniec, ten z łez - również...
Magdo, czy doszła do skutku planowana spowiedź?? Ona naprawdę może być milowym krokiem na drodze ku pojednaniu... Napisz.
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-28, 10:47   

Różo
Wspaniała rada,prawdziwa.Trudne to ale myślęMagdo ,że powinnaś sie cieszyć,że mąż chce naprawiać wasze małżeństwo inni takiego szczęścia nie maja.Pozdrawiam.
 
     
Magda801
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-28, 14:40   

dZiękuje za odpowiedzi.Ja niestety na czas przed komputrerme ze względu na dzieci mam mało więc odpisuję z opóznieniem.No niestety spowiedzw piatek nie wyszła :oops: -to że to pierwszy piatek miesiąca pomyliło mi sie :-> a może bardzo chciałam żeby to był 1wszy piatek miesiąca. ostatnio czas mi się troche rozpędził.Licze ze w Wielkim tygodniu sie odważy.Bo wałaciwie to chyba o to chodzi, że brak mu wiary i odwagi, by przyznac sie do grzechu przed sobą i Panem Bogiem.Nie chce w tej sprawie naciskać.Powiedziam już kilka razy, że to byłby dla mnie namacalny dowód zmiany, a nie tylko słowa.
ZOBACZYMY.
A co do rozmów, to rzeczywiście najciężej jest ważyć słowa,z krzykiem nie mam problemu, bo raczej nawet gdy jestem zła to mówię spokojnie.Jedynie dobór słówi przelanie myśli w słowa to dla mnie często problem, wieć ciągle się modlę do Ducha Świętego, i czekam, może mąż sam zacznie rozmowę.
Poza tym to w domu rzeczywiście się stara. :->
Tymczasem kończę bo dzieciaki dokazuja i trzba się nimi zająć.
Z Panem Bogiem pozdrawiam

[ Dodano: 2010-03-29, 10:44 ]
chętnie skorzystam z namiaru na rekolekcje wakacyjne dla małżeństw, bo weekendowe na razie odpadają młodszy synek ma 8 m-c i jeszcze potrzebuje mleczka mamy, a z tego co gdzieś czytałam warunkiem jest pobyt bez dzieci.
Mam pytanie - wiem że trzeba zacząć zmieniać siebie, na innych wpływu nie mamy.
Ale na ile mogę wpływać na męża-w kwestii spowiedzi, wiary.
Z panem Bogiem był daleko już przed ślubem, ale ja cóż zakochałam się.Najpierw myślałam, że sie zmieni,że ja go mienię-klasyczny BŁĄD teraz to wiem.A potem że właściwie to nie jest problem w małżeństwie, w końcu wiele małżeństw jest w takiej sytuacji i są szczęśliwi.Ale z każdym miesiącem, a kiedy pojawiły się dzieci to ten problem doskwiera mi i to coraz bardziej.
A co do rozmowy o tym co czuje, to planuje napisać mężowi maila.Kiedyś dawno temu często do siebie pisaliśmy maile.Więc liczę że może w ten sposób wyjaśnimy sobie ważne sprawy.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-29, 20:43   

Na temat wakacyjnych spotkań-warsztatów możesz poczytać tu ; www.przystanmielno.org.pl
Znam je ........... fajne o komunikacji z dziećmi ,w rodzinie.
Jest to 3 cykl............... czyli 3 wakacyjne spotkania


Magda801 napisał/a:
Najpierw myślałam, że sie zmieni,że ja go mienię-klasyczny BŁĄD teraz to wiem.

Ufffff nie 1 jesteś.........i nie ostatnia.......... a szkoda...............
Ale zawsze możesz zminiac siebie......a pod wpływem Twoich zmian ma sznsę zmienić sie Twoje najbliższe otoczenie.
A już napewno zmieni się Twoje widzenie świata.

Tragedią w życiu człowieka jest to, jak bardzo i ile musi pocierpieć by przyjąć za własne i nauczyć się prostych prawd wg których wystarczy tylko żyć by tak strasznie nie cierpieć. By godnie żyć.
Paradoksalnie………… ta tragedia jest ,albo może być BŁOGOSŁAWIEŃSTWEM.
Te kilka (10) prawd ……..DEKALOG………..a programie 12 Kroków jest ich 12…12 kroków ku pełni życia
 
     
katblo
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-31, 09:05   Magda

Pan Bóg jest z Tobą,
Ty już o tym wiesz.
To bardzo dużo.
Mnie kiedyś bardzo pomagało zatrzymywanie się choćby na chwilę w drodze do pracy w kościele, często przed Najświętszym Sakramentem (mam to szczęście, że w sąsiedztwie jest kaplica gdzie można adorować Pana Jezusa cały dzień) i powierzanie Jemu swoich spraw. Czasem zamiast się modlić wyrzucałam swoje żale i szeptałam "Jezu weź to ode mnie"
A kiedy nie wiedziałam co mam zrobić ze swoim pogruchotanym życiem, zaczęłam od częstego uczestniczenia we Mszy św., na ile to pozwala dwójka małych dzieci, starałam się też jak najczęściej korzystać z sakramentów, odbyłam także spowiedź generalną.
Wielkim oparciem jest też modlitwa różańcowa.
Są tutaj na forum róże różańca wystarczy się dopisać na końcu, polecam też www.rozaniecrodzicow.pl - tam również zmiana tajemnic jest od każdego 1-ego miesiąca.

Pozdrawiam!
Pamiętam w modlitwie!
 
     
Magda801
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-31, 10:40   

tez tak robię jak tylko mam mozliwość wstępuję do kościoła,w drodze do pracy i z pracy powierzam moje myśli i problemy Panu Bogu.
Właśnie znalazłam fragment czatu, mojego męża z byłą kochanką.To jest straszne.Ciągle natykam sie na jakieś strzępy tego co robił albo mówił w do niej w tamtym czasie.Wtedy cały mój spokój pryska.jak mogę mu zaufać.Kiedy tak perfidnie prowadził podwójne życie i mnie stawiał w takim świetle niewrażliwej i nieczułej zony, która ciągle coś chce, ciągle się czepia.
Nie wiem dlaczego on chce ze mną być.Tylko ze względu na dzieci?Niby mówi że nie.Chyba kiepsko ze mną i moim poczuciem wartości.
Jakoś tak mi z tym wszystkim źle.A muszę wrócić do domu i funkcjonować. Rozmawiać z mężem.
czasem brakuje mi siły.nie umiem mówić o swoich uczuciach.Najchętniej to bym gdzieś wyjechała i zaszyła się w spokoju.
Ale wszystko co nas spotyka jest po coś.Mocno w to wierze i modlę się.Panie daj mi siłę i zabierz ode mnie wszystkie czarne myśli.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-31, 19:18   

Magda801 napisał/a:
Najchętniej to bym gdzieś wyjechała i zaszyła się w spokoju.


nie widzę problemu :mrgreen:
przyjedz na rekolekcje do Otwocka , :lol:
 
     
dorek
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-01, 19:08   

Magda801 napisał/a:
tez tak robię jak tylko mam mozliwość wstępuję do kościoła,w drodze do pracy i z pracy powierzam moje myśli i problemy Panu Bogu.
Właśnie znalazłam fragment czatu, mojego męża z byłą kochanką.To jest straszne.Ciągle natykam sie na jakieś strzępy tego co robił albo mówił w do niej w tamtym czasie.Wtedy cały mój spokój pryska.jak mogę mu zaufać.Kiedy tak perfidnie prowadził podwójne życie i mnie stawiał w takim świetle niewrażliwej i nieczułej zony, która ciągle coś chce, ciągle się czepia.
Nie wiem dlaczego on chce ze mną być.Tylko ze względu na dzieci?Niby mówi że nie.Chyba kiepsko ze mną i moim poczuciem wartości.
Jakoś tak mi z tym wszystkim źle.A muszę wrócić do domu i funkcjonować. Rozmawiać z mężem.
czasem brakuje mi siły.nie umiem mówić o swoich uczuciach.Najchętniej to bym gdzieś wyjechała i zaszyła się w spokoju.
Ale wszystko co nas spotyka jest po coś.Mocno w to wierze i modlę się.Panie daj mi siłę i zabierz ode mnie wszystkie czarne myśli.


witam cię magdo
rok temu wyszło na jaw że zona mnie zdradzała. zdradzała przez rok. wszystko wyszło na jaw kiedy znalazłem drugi telefon komórkowy z miłosnymi smsami, spotkanimi na randki i rozmowami o "istniejacym" sexie. żona zerwała z tym wszystkim, mówi, ze żałuje tego wszystkiego. powoli zczynam jej wierzyć (ale mam stracha, ze kiedyś znowu się to powtórzy).
i tak jak piszesz Magdo najgorsze są chwile kiedy spotyka się jakieś informacje na temat romansu. człowiek myśli ze juz powoli zapomina a tu jak grom z jasnego nieba dochodzą jakieś informacje. człowiek który kochał się z moja żoną (równocześnie zdradzajac swoją) mieszka parę domów od mojego. jak mi jest ciężko kiedy go widzę... ( w duszy mu przebaczyłem i nie osądzam go), wtedy wszystkie wspomnienia wracają.
modlę się za moje małżeństwo i za inne które przezywaja KOSZMAR zdardy.
magdo badz dobrej myśli. Jezus też cierpiał niewinnie, a dobro, które sie komuś daje - WRACA!
 
     
Magda801
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-16, 09:51   

dorek dziękuje za odpowiedz,troche jest lżej kiedy się wiem że takie same myśli ma każdy kto został zdradzony.Ciężko jest się pozbierać.I cały czas brakuje mi odpowiedzi na pytanie, dlaczego mój ukochany mąż tak postępował.
Ale powoli przestaje zadawać sobie to pytanie.SA takie dni kiedy wszystko jest ok, kiedy myślę ze wszystko sobie już poukładałam, a potem takie chwile kiedy wraca natłok czarnych myśli.
Ale są dwa plusy w mojej sytuacji.po pierwsze częściej zwracam się do pana Boga w modlitwie, powierzam mu swoje sprawy i zauważyłam, że wszystko dobrze się układa.Jestem spokojniejsza.Nie szarpie się ze sobą i sprawami codziennymi.
A drugi plus jest taki, że widzę jak mój mąż "pracuje" nad sobą i jest między nami lepiej, więcej rozmawiamy i chyba patrzymy na siebie z większą miłością.Trochę spraw sobie wyjaśniliśmy i rozmawiamy ze sobą bardziej otwarcie.Chociaż zadra i niepokój w moim sercu pozostały. Ale jeśli Bóg ze mna to któż przeciwko mi. :-)
 
     
Kobieta74
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-18, 00:53   

Magda,
przede wszystkim daj "czas czasowi".zdrada boli.i to jest chyba najgorszy ból,jaki może nam zadac ukochana osoba.bo niewidoczny.
daj sobie prawo do przezycia zaloby po zdradzie i bólu.nazwij te uczucia i je wyraz.
nic na siłe.jeśli mąż rzeczywiscie chce naprawić małżeństwo to uszanuje Twoje prawo do dania sobie czasu.
a zaufanie...
ono bedzie sie budowało na nowo.ale powoli.zupełnie od początku i na nowych zasadach.malutkimi kroczkami.
i może uda sie Wam zbudować coś innego,i tym razem na skale, a nie na piasku:)
przede wszystkim ROZMOWa.codzienna.o wszystkim.

takie budowanie od nowa wymaga precyzji i czasu.
wsłuchaj sie w siebie i w swoje pragnienia.i nie bój sie o tym mówić. i w uczucia.radość jest tak samo Twoja jak lęk.masz do niej prawo.
teraz zdaje się,ze nie wiesz,czego tak naprawdę chcesz.
zapytaj siebie.

to jak poskładany i sklejony na nowo talerz.nigdy nie będzie już taki sam.będzie inny.nie wiem,czy lepszy.może dojrzalszy.

jeśli nie zdążyłaś,jak piszesz, pojsc do spowiedzi,to nie rób sobie wyrzutów.Bóg to wszystko widzi.poczeka.On jest miłosierny.kocha Cię taka,jaka jesteś.

rozejrzyj się wokól.
życie nie kończy się na mężu.
pewnie,ze we dwoje jest łatwiej.ale nie zawsze tak sie da.
jesteś Ty-Człowiek.
zajmij sie sobą.

to dziwne,ale często jest tak,.ze jak sie troche odsuniesz to mąż poczuje,ze tak naprawde tego nie chce i bedzie się bardziej starał.


a co do warsztatów to Nałóg ma racje:przystanmielno.fantastyczni ludzie,fantastyczne warsztaty.
nawet z 8miesięcznym dzieckiem.cudne okolice.i do tego Nianie,które zajmują sie maluchami podczas zajęc.
polecam.
jesli maz nie zechce pojedz sama z dziecmi. swiat sie nie zawali.


masz jedno życie.i nie jest ono Twoim mężem.

i zapytaj Magdę,czy Ona tak naprawdę chce i potrafi przebaczyć.bo tylko Tuy znasz siebie samą i tylko Ty wiesz,czego potrzebujesz,aby było Ci dobrze.

i czasem trzeba zaakceptować to,co jest.aby móc życ dalej.nie mrzonkami. to jest przeszłość.to już się stało.,nie ma odwrotu.

może trochę za długo napisałam,ale tak myślę na ten czas.

dobrej nocy i z Panem Bogiem:)


aha, i nie pytaj "dlaczego to mi sie przytrafiło?" spytaj lepiej "co mi Panie chciałeś pokazać?"i posłuchaj.Bóg mówi do nas w ciszy:)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8