Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
co mam robić?
Autor Wiadomość
dd1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-30, 13:40   

dziś jest wyjątkowo ciężko. zdałam sobie sprawę że to już kilka ładnych dni. pozatym w króciutkiej rozmowie znów wyczułam zmiane frontu. mam mega doła więc napiszę coś później.
 
     
piotr3k
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-30, 14:21   

U mnie mijają 3 miesiące otwartego kryzysu. Dwa miesiące pracy nad sobą z psychologiem i zasobami tego forum. Zmiana frontu jak piszesz, nie pomaga nam a wręcz utrudnia działanie. Pół niedzieli moja żona płakała mówiąc, że jest nikim. Chciała żebym Ją przytulił (co zrobiłem). Po uspokojeniu się był seks, potem kino dla rozluźnienia. Nawet obrączkę nosiła przez weekend.

Co stało się wczoraj - znowu działam Jej na nerwy, chociaż nie robię nic złego, nie gadam jak dawniej, jestem spokojny itd..

Psycholog zapytał wczoraj wieczorem, czy Ja chcę żyć z taką kobietą, bo takie huśtawki mogą trwać baaardzo długo i mogą mnie po prostu zniszczyć (pomijając fakt, że żona ma oznaki depresji, a za tydzień wyjeżdża na 3 miesiące więc terapia w jej przypadku nie wchodzi w grę).

Czy dam radę i czy wiem na co się porywam?

Nigdy nie mamy pewności czy życiowy partner do nas wróci, a sama "jednostronna" naprawa małżeństwa wymaga duuuuuużego wysiłku.
Pytanie, czy kochamy na tyle druga osobę, żeby o nią naprawdę walczyć - mimo porażek lub tylko chwilowych sukcesów, po których powrót do starego jeszcze bardziej boli???
Czy chęci i zaangażowanie kiedyś się kończą?
Ja myślę, że TAK (choć jeszcze się jakoś trzymam ;-) )
Jak jest z tym u Ciebie?
 
     
dd1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-30, 14:50   

piotr3k napisał/a:
Pytanie, czy kochamy na tyle druga osobę, żeby o nią naprawdę walczyć - mimo porażek lub tylko chwilowych sukcesów, po których powrót do starego jeszcze bardziej boli???

trudno się walczy gdy nie mieszka się razem. to jak walka z wiatrakami- same porażki. bardziej od powrotu do starego boli fakt że nie wiemy czy ten powrót nastąłpiłby. gdybyśmy próbowali i nie dalibyśmy rady to znaczy że tak musi być. a dziś tak po prostu jest. to prawda że nie wiemy co będzie i jak będzie, ale nie można przekreślać drugiego człowieka.
piotr3k napisał/a:
Czy chęci i zaangażowanie kiedyś się kończą?

u mnie chyba się kończą. być może przez ten mój dzisiejszy nastrój mam takie nastawienie. jestem sama już 2-gi tydzień i w tym czasie nie potrzebowałam mojego męża nigdy tak jak dziś. snuję się po domu jak cień. zmiana frontu mojego męża jeszcze mnie dobiła. co po moich chęciach?
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-30, 16:10   

dd1,piotr................ obydwoje zaczynacie pisać o "

piotr3k napisał/a:
Czy chęci i zaangażowanie kiedyś się kończą?
Ja myślę, że TAK (choć jeszcze się jakoś trzymam )


dd1 napisał/a:
u mnie chyba się kończą. być może przez ten mój dzisiejszy nastrój mam takie nastawienie. jestem sama już 2-gi tydzień i w tym czasie nie potrzebowałam mojego męża nigdy tak jak dziś. snuję się po domu jak cień. zmiana frontu mojego męża jeszcze mnie dobiła. co po moich chęciach?


Dwa tygodnie.......2 miesiące.............. i już sie kończą chęci pracy nad kryzysem????

Ludzie..........jesteście młodzi............ małeństwo to permanetny kryzys.
Oboje dokładaliście nalezytej stranności by w tę ostrą fazę kryzysu wleżść.
Wasi małżonkowie wytrzymali ileś tam czasu................u jednego mentalnie a u drugiego fizycznie się oddalili................... i już????już piszecie o wyczerpaniu mozłiwości ???

Dlaczego piszecie o "walce" z kryzysem????
W walce ktoś musi przegrać,w walce są rany,jest ból,jest siła,jest manipulacja strona przeciwną..................... chcecie tego co wyżej????dla kogo???dla Was-dd1 czy piotr- czy pokonani mająbyć wasi małżonkowie?????
A może lepiej nie walczyć????
Może lepiej zająć sie pracą nad sobą,nad związkiem? pracą nad tym co było dysfunkcyjne w małżeństwie?? nad tym czym raniliście swoje połowy?????

A wy oboje piszecie o WALCE.................
Stawiacie pytanie :czy dacie radę??????

A jak wasi małżonkowie-nie daj Boże-by zachorowali????? obłożnie???? na długie lata to co????
Też byście zrezygnowali z pracy na rzecz małżeństwa???? bo ????? zostawilibyście swoich małżonków??? bo oni fizycznie i mentalnie mogli by byc daleko od tych z którymi braliście śłuby???którym przysięgaliście????

Bo brak doznań???? bo instynkty niezaspokojone? bu hucie rozsadzają? bo egocentrym poraniony? bo "MNIE" nie jest zaspokajane???bo nie ma na kim się powyżywać???bo małżonkowie postawili granice???
Może za drastyczne............ale to są ich granice.Maja prawo je postawić.

Walka,walka,walka................... wywalcie z zasobu słów te słowo................
PRACA<PRACA,i jeszcze raz PRACA ..................i ciągle najpierw nad sobą,nad swoimi wyobrażeniami małżeństwa,żony/męża............... bo oni są ludżmi z krwi i kości...........a nie waszymi wyobrażeniami.

Ranili miesiącami a praca kilkutygodniowa jest już ponad siły.................. POKORY,POKORY.....................
 
     
piotr3k
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-30, 16:23   

No tak - trzeba wrócić do pionu, a nie tworzyć jakieś projekcje na temat uczuć drugiej osoby...

Faktem jest, że moja żona przez rok czuła się niedoceniona itd.. (opisałem w poście)
Teraz czas abym to naprawił, i nie będzie to pewnie szybkie. Jestem Nam to winien...
Jak by ktoś komuś łamał nogę przez rok,w kółko - to chyba w dwa miesiące by się nie zrosła i doszła do normalnej sprawności.....

Ja na Twoim miejscu nałóg, otworzyłbym jakąś taką firmę zajmującą się szkoleniami z motywacji (chyba, że to jest Twoja praca ;-) )

Dzięki!
 
     
Agnieszka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-30, 18:13   

NORBERT napisał/a:
-kto powiedział ucz sie,mówi pracuj
-kto powiedział pracuj,mówi pieniadze
-kto powiedział pieniądze,mówi wydatki
-kto powiedział kredyt,mówi długi
-kto powiedział długi,mówi komornik
-ktoś mówi ci,nie siedż w tym g.....e


-kto powiedział miłośc,mówi dzieci
-mówia ci to codziennośc,mówia ci rozwód
-kto powiedział najbliżsi-rodzina,mówi smutki.
bo problemy nie przychodza bez niczyjej pomocy.

-kto powiedział światowy kryzys,mówi głód na świecie
-kto powiedział zmęczenie,radzi obudż się jeszcze raz dzień wcześniej.

Więc zapominamy o problemach,bo tak prosto.

I tańczymy,więc tańczymy.

I tak sobie juz mówisz,że to juz koniec,bo dalej już gorsza tylko śmierć.
i myślisz sobie,że wytrzymasz,bo juz nic sie nie wydarzy.

a stanie sie jeszcze wiele!!!!

Twój amok-ucieczka jest problemem,problemem albo twa muzyką.
on zabiera cie w podróż ,chwyta za głowę,az wkoncu błagasz by przestał.

i krzyczysz jeszcze bardziej,gdy stawia ci opór.

Więc śpiewasz-laalaalaaa
więc krzyczysz-laalaalaa
więc śpiewasz-laalaalaa

gdy skończysz-wtedy tanczysz
jak zagra tanczysz
gdy skończysz-wtedy tańczysz
wtedy tanczysz

i tak bez końca.
i błagasz jak to wkońcu -skończyć.
i tak bez końca
i tak bez końca


pozdrawiam .......



:lol: :lol:

Dzięki ....
 
     
piotr3k
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-31, 08:28   

DD, jeżeli chcesz to pożyczę Ci książkę Dobsona. Napisz mi po prostu adres - wsadzę książkę do koperty i wyślę "Pocztą Polską" Jak przeczytasz, to odeślesz ;-)

Pozdrawiam!
 
     
dd1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-06, 11:10   

Witam serdecznie po przerwie. Dzięki Piotr3k za chęci ale już pożyczyłam sobie książkę z biblioteki.
Napiszę krótko co u mnie. Dużo się zmieniło. Tydzień temu wyjechałam z dziećmi na święta do siostry. Przed wyjazdem widziałam się z moim mężem (pojechał ze mną do lekarza) i powiedziałam że wyjeżdżam. zdziwił się że tak wcześnie na tyle dni i koniec.
wyjechałam. zaczeły się telefony i miłe rozmowy. wczoraj wróciłam i on już był w domu. trochę pogadaliśmy, powiedział że zrobił zakupy na święta bo myślał że nie wyjadę a kiedy okazało się że wyjechałam to było mu przykro. wiemy co mamy naprawiać i co nas boli, ale mimo że wieczór był przyjemny i romantyczy to strasznie boję się "jak to będzie". nie wiem czy damy radę. wiedza przecież to nie wszystko, tym bardziej że odniosłam wrażenie że on oczekuje że ja postaram się bardziej, że ja na więcej rzeczy przymknę oko.
zobaczymy, czas pokaże. dzieki serdeczne za wsparcie i pocieszenie, a nawet za prawdę która nie zawsze była "moją prawdą". mam nadzieję że dużo jeszcze od was się "nauczę" bo to nie koniec kryzysu tylko pewnie środek. za bardzo się poraniliśmy żeby teraz naprawić wszystko w ciągu jednej nocy. dużo pracy przedemna i liczę na wsparcie.

[ Dodano: 2010-04-06, 11:11 ]
w czwartek mam umówioną wizytę u lekarza
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-06, 11:49   

Dd1, pięknie :-)
dd1 napisał/a:
odniosłam wrażenie że on oczekuje że ja postaram się bardziej, że ja na więcej rzeczy przymknę oko.

Jedyna rzecz nad którą w tym dylemacie masz podumać, to jest to - gdzie leżą Twoje granice. Powinnaś jasno sobie określić, na co się zgadzasz, a na co nie. Co będziesz w stanie zrobić, a czego nie. A potem jasno to mężowi przekazać, i trzymać się tego. Nie skupiaj się na jego oczekiwaniach, czy on chce abyś Ty bardziej, a on mniej... To nieistotne. Pytaj się o jego oczekiwania, i jeśli nie przekraczają Twoich granic - staraj się je spełnić. Bez rozliczania księgowego kto bardziej "winien", a kto bardziej "ma". Ale najpierw - Twoje granice.
Powodzenia :-)
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-06, 12:57   

Nirwanna napisał/a:
Jedyna rzecz nad którą w tym dylemacie masz podumać, to jest to - gdzie leżą Twoje granice. Powinnaś jasno sobie określić, na co się zgadzasz, a na co nie. Co będziesz w stanie zrobić, a czego nie. A potem jasno to mężowi przekazać, i trzymać się tego. Nie skupiaj się na jego oczekiwaniach, czy on chce abyś Ty bardziej, a on mniej... To nieistotne

Ano dd1 -to faktycznie twoje najważniejsze zadanie na teraz,na dziś.

A co dzieje sie z tymi jacy nie posiadają swoich granic???
,którzy nie potrafia postawic własnej granicy???

Otórz życie pokazuje -że albo da się po nich jak w przysłowiu"''jeżdzic jak po łysej kobyle"""
celnie trafiając w ich słabe punkty.
Albo sami nie mając tej zdolności,nie potrafią uszanować niczyjej granicy.


Granica to tez nie znaczy
-MUR BERLIŃSKI-a za nim zaorany pas,dwa pola minowe i stanowiska z karabinami..........


pozdrawiam ;-) ;-)
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-06, 13:35   

dd1........... granice............. czy wiesz jak bardzo są istotne w relacjach międzyludzkich?????
Pisałaś o kłótniach,o Twoim wybuchowym charakterze,o nerwowości,o reagowaniu emocjami.....................
Pracuj nad sobą(bo to zawsze możesz robić) ,zminiaj siebie............. kłótnie ,awantury,złość,agresja są często objawem własnego niskiego poczucia wartości,chciejstwa,egocentryzmu.............. stawiaj granice,poznawaj siebie.
I sugestia..............(to te zgranica) noc nie jest od poważnych rozmów,noc jest od spania,wypoczynku,regeneracji sił.Poranne zmęczenie,drazliwość jest reakcją na niewyspanie,na senność.
Postaw granicę czasową której nie będziesz przekraczać np.21.00 w omawianiu nawet najważniejszych spraw.
Zarządzaj sobą w upływającym czasie.Nie emocje,nie lęki,nie chciejstwa........ale zdrowy rozsądek.Ważne sprawy załatwia sie w dzien .
Przemyśl własne granice i poproś męża o to by przemyślał swoje.............. dołużcie stranności by ich wzajemnie nie przekaraczać...........na poczatku to trudne,nienaturalne (tak sie wydaje-jakby naturalnym było włażenie z butami do duszy innych).
Ucz się tak rozmawiac by mówic o swoich uczuciach,o czynach swoich i meza a nie o osobie męża.
Ocenie podlega czyn..............a nie człowiek
Nie używaj osoby męża i nie pozwalaj by mąż używał Twojej osoby do własnych celów.Nie jesteście rzeczami.
Bo człowieka się kocha a rzeczy używa.
Pogody Ducha
 
     
dd1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-06, 15:03   

pewnie wszyscy macie rację co do tych granic.
ale
jedną z moich podstaw było to że zawsze musiałam wiedzieć gdzie jest mój mąż. jeżeli nie przyjeżdżał na umówiaoną godzinę to dzwoniłam. najgorzej było gdy miał wyłączony tel, bo wtedy już panikowałam- duży wpływ na to miały okoliczności śmierci mojego taty.mimo to mój mąż uważał że nie musi mi się spowiadać. dziś rano wychodził i nic - nie powiedział ani gdzie ani nawet czy przyjedzie-nic. normalnie to bym latała za nim i wypytywała a dzisiaj nic, poszłam obok do pokoju cztery głębsze oddechy i jakoś to przetrzymałam. po jakimś czasie sam zadzwonił i powiedział gdzie jest.
gdybym postawiła granice ze "musze" wiedziec gdzie jest, lub nawet jak ma się spóźnić to tel. -pewnie nic by z tego nie wyszło. dzisiaj zrobiłam inaczej- "na przekór", żeby udowodnic sobie że mogę. i zaskoczenie. bo jednak można powiedzieć gdzie się jest.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-06, 15:12   

dd1 napisał/a:
jedną z moich podstaw było to że zawsze musiałam wiedzieć gdzie jest mój mąż. jeżeli nie przyjeżdżał na umówiaoną godzinę to dzwoniłam. najgorzej było gdy miał wyłączony tel, bo wtedy już panikowałam- duży wpływ na to miały okoliczności śmierci mojego taty.mimo to mój mąż uważał że nie musi mi się spowiadać. dziś rano wychodził i nic - nie powiedział ani gdzie ani nawet czy przyjedzie-nic. normalnie to bym latała za nim i wypytywała a dzisiaj nic, poszłam obok do pokoju cztery głębsze oddechy i jakoś to przetrzymałam. po jakimś czasie sam zadzwonił i powiedział gdzie jest.

Dd1 widzisz .......kiedy kontrolowany,nie czuje sie juz kontrolowany.
A kontrolujący nauczy się na wstepie wypierać tą dysfunkcyjna zaleznośc,a z czasem przyjmie za naturalne zachowanie brak potrzeby kontrolowania.


To kontrolowany sam z siebie poczuje potrzebę -powiadomić druga osobę.

Wiesz dam ci taki przykład.......
Kiedyś często dzwoniąc do domu..nie zadawałem pytania żonie czy jest zajęta??,czy ma czas???
dzwoniłem i gadałem-mało tego jak słyszałem że nie pytam,zabieram czas -urażałem sie,byłem zły,czułem krzywde i niesprawiedliwość.

Ale raz, drugi,trzeci-i weszło w nawyk.....i teraz zawsze i do wszystkich.....

dzwonie i pytam masz czas????nie przeszkadzam???

praca..praca....zastępuje błędne działania..pozytywnymi

pozdrawiam ;-) ;-)
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-06, 15:13   

DD1, bo z tymi granicami to jest tak, że najpierw musisz się nauczyć stawiać je samej sobie, a dopiero potem skutecznie będziesz mogła je stawiać na zewnątrz. A do tego celu potrzebna jest wiedza po pierwsze o samej sobie, o swojej osobie, a po drugie - o tym co we mnie jest dobre a co złe. Jeśli jest złe - to właśnie temu czemuś stawiam granice wewnątrz siebie.
Co zresztą niniejszym uczyniłaś ;-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4