Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
Wysłany: 2010-02-21, 22:32 Jak wyglada powrot malzonka po odejsciu?
Jestem w głebokim kryzysie małżenskim, sytuacja po ludzku jest tak trudna,że cała moja rodzina i większosc znajomych mnie juz z mężem rozwiodła.
Maz sie wyprowadzil jakis czas temu. Mowi,ze nie kocha,ze lacza nas tylko dzieci i kredyt.
Ja probuje dojsc do siebie, pozbierac sie emocjonalnie, trafilam do psychologa, ktory sie mnie zapytal ostatnio, a jak ja bym chciala za rok zeby co bylo. I tu okazalo sie mam pustke. Zupelnie sobie teraz tego nie wyobrazam. W domu weszlam z dziecmi w nowy tryb i rytm obowaiazkow, juz bez meza.
Przeczytalam tu na forum wypowiedzi wielu osob , ktorym sie udalo uratowac malzenstwo.
Chcialam sie zapytac, bo szukam nadzieji, w tej mojej beznadziejnej sytuacji.
Jak wygladaja powroty, co wspolmalzonek dzwoni do drzwi "wrocilem". i wszystko juz jest OK.
Wiem, ze to oczywiscie zalezy od wielu czynnikow, ale powiedzcie mi, czy ustalaliscie wczesniej jak wygladac ma Wasze zycie od nowa. Czy jak jest decyzja,ze jest powrot to od razu sie wraca, czy po zalatwieniu spraw osobnych. Jakies zasady, ustepstwa, nowe zwyczaje?
Wraca i przepraszam,ze pytam, wraca od razu tzn wspolne spanie w jednym lozku ( nie pytam o sfere intymna tylko techniczna?
Pomozcie zlapac sie jakiejs nadzieji,ze bede umiala odpowiedizec na pytanie czy moge wrocic. Caly czas sie o to modle, bo po ludzku mam tak trudna sytaucje,ze dzialac juz nie moge. Moge tylko sie modlic i dbac o siebie i dzieci.
Mimo,ze maz mnie ciagle rani, mowi,ze nigdy ni wroci,ze wolalby mieszkac pod mostem niz ze mna, mimo,ze to co zrobil, po ludzku nie da sie wytrzymac, ja nie zamykam przed nim drzwi, choc dopiero niedawno zaczelam wyznaczac granice'
helena
Satine [Usunięty]
Wysłany: 2010-02-22, 00:03
Helenko, nie dziwię się, że nurtują Cię takie pytania, ale z drugiej strony - co Ci dadzą teraz odpowiedzi - jeśli ktokolwiek odpowie. Bo wiesz, każdy miał inaczej, to co sprawdziło się u jednego, u drugiego będzie niewypałem....Nie ma sensu wymyślać scenariuszy i odpychać w myślach teraźniejszość i karmić się niewiadomą przyszłością. To co będzie, wie tylko Bóg....Nikt tego nie wie z ludzi, ani Twój mąż, ani Twoja rodzina, ani Ty.....W takich chwilach jasno widać sens słów: "co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela". Zarówno ja, Ty, Twój mąż, rodzina i wszyscy ludzie są tak malutcy wobec Boga, że nie powinni nawet myśleć o tym, aby łamać czy niszczyć Sakramenty.... Modląc się, nie podpowiadaj Bogu, co ma Ci dać. On sam wie najlepiej, co jest Ci potrzebne....
Psycholog zadał Ci bardzo dobre pytanie, co będzie za rok - a Ty nie wiesz....Czy dlatego, że na pierwszym miejscu w Twoim życiu jest mąż? A ponieważ odszedł, a w tej chwili mówi, że nie wróci, nie widzisz przyszłości? Mąż na ołtarzu?
Błąd, Kochana Helenko....... Na człowieku nie ma co opierać swojego życia - na Bogu trzeba je oprzeć....a wówczas wszystko będzie takie, jak trzeba.....Swego czasu zrozumiałam to ja i zrozumieli to inni.....Czasami trzeba kryzysu, aby przestawić w życiu wartości na odpowiednie miejsca....Bóg się upomniał o Ciebie. :)
Dzisiaj mąż mówi to, jutro może powie coś innego - nie ma co się nad tym zastanawiać.....Staraj się zająć sobą, dziećmi, obudź w sobie jakieś pasje, zainteresowania, odkryj siebie na nowo, odbuduj relację z Bogiem....
Może te rady zabrzmią podobnie, jak w wielu przypadkach, ale widzisz.....w bardzo wielu przypadkach nieodpowiednia hierarchia wartości w pewnym momencie zawodzi.....
Zostań z nami, poczytaj Świadectwa i dziel się z nami swoimi przemyśleniami.
Z Panem Bogiem.
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2010-02-22, 08:18
helena napisał/a:
ja nie zamykam przed nim drzwi, choc dopiero niedawno zaczelam wyznaczac granice'
Heleno, Satine napisała juz to co najważniejsze. Ja tylko jeszcze dodam, że Twoim zadaniem na teraz jest również właśnie praca nad sobą, nad właściwą hierarchią osób i rzeczy w swoim życiu, oraz nad tym sławetnym wyznaczaniem granic. Psycholog zadał Ci dobre pytanie, Ty natomiast poszłaś trochę za daleko w odpowiedzi na nie. Tak bym Cię trochę wycofała i skupiła się nie na faktach, tylko na mechanizmach. Nie pytaj ani siebie ani nas - co po powrocie męża, jakie obowiązki, jak ze wspólnym łożem... Satine wspomniała - co u jednego się sprawdziło, u innego okazało się porażką. Pracuj nad tym, abyś - niezależnie od sytuacji - umiała się w tej sytuacji odnaleźć jako mądra i świadoma swej wartości i godności kobieta. I wtedy nie będziesz musiała się nas o to pytać - bo sama będziesz wiedziała, co jest dobre dla Ciebie i małżeństwa w tym konkretnym momencie. Prosisz nas o rybę. A pomoc ludzi na forum i Boga w relacji z Tobą - da Ci wędkę
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2010-02-22, 14:01
helena,
Witaj,
bez wzgledu na to co my Ci tu napiszemy u Ciebie będzie inaczej. Dlaczego?
Ponieważ Bóg ma ogromną paletę pomysłów, o których nawet niepomyślisz. Spójrz tysiące lat istnienia gatunku ludzkiego, a każdy z nas jest inny. Niepowtarzalny. Tak też jest z historią każdego małżeństwa.
Jedno jest jednak pewne. Najpierw jest niezbędne uporządkowanie spraw z Panem Bogiem, potem ze sobą , a na końcu dopiero jest czas na sprawy z mężem i innymi ludźmi. Jeśli bedziesz zaburzać tę drogę będziesz miała problemy duchowe. Nie bierz na siebie więcej niż możesz unieść. Bóg wie, co może Ci dać, abyś uniosła bez szkody dla siebie i otoczenia. Wszystko ponad to będzie złe. Nie poprawiaj Stwórcy. Zaufaj.
m.z. [Usunięty]
Wysłany: 2010-02-24, 16:44
Witam Cię Helenko!
wiesz u nas było wiele rzeczy wypowiedzianych bezmyślnie, i po ludzku nasze małżeństwo wydawałoby się już nie istnieć, nie było szans, była policja, sąd itd. czyli wszystko to co powoduje rozpad małżeństwa, jednak mój mąż okazał się mądrym i kochającym człowiekiem, zaufał Bogu a On już zrobił ze mną porządek,
a co do powrotu nie było kolorowo, na początku byłam pewna że wrócę zerwę wszelkie kontakty z kochankiem ale wcale tak nie było, i jeszcze po powrocie kontaktowałam się z kochasiem, mój mąż ufał Bogu i trwał mimo wszystko, nigdy nie przestał mnie kochać mimo wszystkich moich podłości.
teraz ..........
teraz jest wspaniale, Pan Bóg buduje nasze relacje, i nie zawsze się z sobą zgadzamy (oboje jesteśmy inni, ja z natury w gorącej wodzie kąpana mąż spokojny i opanowany) jednak wiemy że już nic i nikt nas nie rozdzieli bo już tyle przeszliśmy że nie było by nas gdyby Pan tego nie chciał.
piękne jest to że teraz kocham męża bardziej niż kiedykolwiek kochałam, a nasza miłośc jest inna niż nawet przed ślubem.
nie załamuj się ufaj Bogu, wiem że to głupio brzmi to tak jak by się głodnemu powiedziało że może z nieba spadnie mu chleb, ale ja wiem ze tylko wiara i ufność mojego męża w Pana doprowadziła że jesteśmy razem. mąż oddał nas całkowicie Bogu i to co po ludzku wydawało by się że już nie ma szans dla Boga zajęło raptem kilka miesięcy by było lepiej niż kiedykolwiek.
pozdrawiam
m.z.
Bafi [Usunięty]
Wysłany: 2010-02-24, 21:08
m.z. dziękuję za tak budującą wypowiedź z "drugie strony lustra"...i wcale nie brzmi to "głupio" ja też całkowicie ufam Bogu!
m.z. [Usunięty]
Wysłany: 2010-02-24, 22:35
Bafi jeśli tylko moja wypowiedź Ci pokazała drugą stronę bardzo się cieszę,
Może nasz przykład da chodź odrobinę nadziei dla osób które są u kresu załamania.
czasami zamiast się szamotać z drugą stroną lepiej oddać to Bogu,
mój mąż gdy ja żyłam z kochankiem uśmiechał się i nie okazywał mi że go to boli, chociaż wiem że było inaczej ale w tedy nie myślałam racjonalnie i chciałam tylko mu dowalić,
On znosił to wszystko nawet mnie poprosił o rękę drugi raz i wiesz co ten drugi był lepszy niż pierwszy.
ale teraz wiemy oboje że gdyby nie Bóg i Jego ingerencja w nasze małżeństwo to wszystko by się inaczej skończyło i teraz nie było by mnie tutaj z wami. a była bym bardzo daleko
teraz mamy oboje jedno pragnienie, życie oddawać każdego dnia Bogu a wtedy wszystko będzie dobrze
Bafi [Usunięty]
Wysłany: 2010-02-25, 11:42
Heleno,
napisałaś "Moge tylko sie modlic i dbac o siebie i dzieci." a wiesz ,że to jest najważniejsze. Ja od niedawna się modlę prawie na okrągło, Swoją rodzinę , małżeństwo powierzyłam naszej Matuli. I cuda zdarzają się na każdym kroku. Wczoraj maił mój mąż imieniny , w pracy impreza -wiadomo zakrapiana- bałam się ale modliłam się. Nie ukrywam , ze wcześniej po alkoholu zawsze spotykał się ze swoją "miłością", nie wracał do nas. Wracałam wieczorem ze śpiącym synkiem z trasy i odmawiałam na głos różaniec, rozmawialam z "Matulą" co mam zrobić bo mój mąż nie odbiera telefonu . Podjechałam jak nigdy po niego do pracy i bardzo się ucieszył ( telefon miał wyciszony). A co się rano okazało ? Dostałam od niego smsa ,nie kierowanego do mnie tylko do jego kolegi. Tak po ludzku się pomylił? Jakoś przez rok nigdy się nie pomylił. W smsie pisze ,że nie może pić alkoholu bo coś go kusiło ,żeby po nią zadzwonić a tu w tym samym momencie w drzwiach staje jego żona . Cuda nie zdarzają się ? Na każdym kroku! Wypowiedź m.z. powyżej jest bardzo budująca. Tylko dzięki modlitwie można przetrwać,odbudować ze zdwojoną siłą a tak po ludzku brak sił
[ Dodano: 2010-02-25, 11:43 ]
A wieczorem czeka nas jeszcze rozmowa...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.