Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Mąż-maminsynkiem :-(, trójkąt z teściową :-(
Autor Wiadomość
Mikiwojt
[Usunięty]

  Wysłany: 2010-03-03, 14:25   Mąż-maminsynkiem :-(, trójkąt z teściową :-(

Witam serdecznie,
dawno mnie tu nie było... za radą Nałoga (dziękuję Ci bardzo...) poszłam do grupy Al-Anon. Nałog powiedział mi że mąż ma problemy z piciem i że reszta z tego wynika....
Dziś wiem, że wile rzeczy nieudanych było zarówno po mojej stronie jaki i męża... nie mogę już wszytskiego zrzucić na picie. Rzeczywiście spotkania w Al-anon pomogły mi i potwierdziły w dużym stopniu że to ja potrzebowałam wskazówek jak sobie radzić z piciem i zachowaniem męża. Potem było wiele modlitwy i wiele łez i jakiś czas temu zaczęliśmy rozmawiać... uśmiechać się więcej...być miłymi i nie docinać sobie i nie tryskać złością. Mąż pije nadal. Ale ja już choć nie zawsze to jednk mam przynajmniej świadomość jak choroba alkoholowa działa...i staram się uczyć przed tym bronić.
Ponieważ jednak Pan Bóg sprawił, że będziemy mieć drugie dziecko (za 1,5 miesiąca rozwiązanie) nachodzą mnie po raz kolejnt wątpliwości jakie towarzyszły mi od początku małżeństwa... Mąż nie chciał tego dziecka i powiedział, że go "wrobiła" lecząc się... jednakna prawdę to chodzi właśnie o to ZERWANIE WIĘZI I DOROSŁE PODEJSCIE DO ŻYCIA. Trudno to wytłumaczyć krótko ale... mąż uważa, że zadba o mnie wtedy jak wszytkie obowiązki za niego przejmie jego mama. I tak własnie jest... zarówno matka jak i on nie widzą nic w tym złego że dziecko cały czas przesiaduje u teściów. Ale to prowadzi d jego rozchwiania emocjonalnego, do tego, że wciąż czuje się pomiędzy jednym domem a druhim a przecież ma własny, rodzinny. Babcia jest dobra ale stara się pokazac jako lepsza babcia niż ja matka więc jak zorientowała się, że mną nie da sie tak manipulować to przerzucviła się na mojego męża i syna (dodam, że teściowa od lat siedzi sama w domu w ciągu dnia a jej jedyna rozwywką sa wnuki. Tyle, że ma ich kilkoro. Dodam również iż jej własna córka jest rzadziej niż ja będąc synową). Gdy ja chcę wychowywać syna po swojemu to spotykam się z jawną krytyka lub podważaniem moich decyzji wychowawczych w obecności dziecka. Wlaściwie to mówią mi co mam robić. Oczywiście pod płaszczykiem opiekowania się mną i ułatwiania mi życia. Nie wiem co mam robić, jak wytłumaczyć że potrzebuję mężą a nie teściów i jak się zachować by wszyscy zrozumieli, że ostatecznie wszytko odbija sie na dziecku (np. za każdym razem syn płacze jak wychodzi od teściów i nie chce wracać do domu bo spędza w nim tylko noc :-( (). Wiem, że sprawa byłaby łatwiejsza gdyby mąż wziął odpowiedzialność za wychowanie dziecka (wkrótce dzieci) ale jest zbyt wygodny i zbyt uzależniony od matki. Tak więc z jednej strony chciałabym się uwolnić od trójkąta a z drugiej nie mając oparcia sama boję się żeby nie wychować dzieci trzymających się mie za spódnicę. Tyle że do tego trzeba też męża i ojca a mój nie chce tego zrozumieć, tylko myśli, że ja występuję przeciw jego mamie.. Najbardziej chyba przeszkadza mi to, że mąż nie rozumie a teściowie nie szanują tego, że to małżeństwo jest i powinno być autonomiczne i że mam prawo do wychowania dzieci wg. własnych zasad. Do dziś mam w głowie słowa teściowej: Ja syna nie wychowywałam tak jakby miał kiedyś mieć rodzinę.... Poradżcie co robić by mąż zrozumiał, że chodzi o dobro naszej rodziny i małżeństwa i dzieci... a nie o niechęć do jego rodziców.... Jak pomóc mu wziąć tę odpowiedzialność... :-? :roll:
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-03, 19:41   

Mikiwojt...... a czytałaś 'WARTO BYĆ OJCEM" Jacka Pulikowskeigo??? i jeszcze jadna ksiązka....dla Cibie,teściowej i meza........ "Warto pokochac teściową" to bardzo fajnie podane jak układać sobie relacje z tesciami,z synowymi....z zięciami............. a i nie rezygnuj z Al-anon...........
Pogody Ducha
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-03, 20:34   

Mikiwojt,
Witaj,
może skorzystaj z tych mądrości o rodzince:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4587
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4877

To sporo materiału, ale warto.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-05, 00:05   

Mikiwojt,

Posłuchaj może coś CI pomoże:
http://www.kazaniaksiedza...nna-homilia.mp3
 
     
Mikiwojt
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-05, 11:06   

Nałogu,
Pulikowskiego przeczytałam chyba z 5 pozycji, Warto być ojcem kupiłam mężowi na urodziny ale niestety nawet nie pofatygował się sięgnąć po niego. Ale bardzo dziękuję Ci za radę.
Rzeczywiście Al-anon daje wiele dobrego w moim życiu. Choć poszłam tam by ratować mężą szybko zorientowałam się, że muszę ratować siebie. I jest ze mną lepiej. Trudno mi jedynie nauczyć się cierpliwości i pokory.

Kingo2,
bardzo dziękuję za podpowiedzi, wykorzystam wszystko czego się dowiem.

Szkoda tylko, że nigdy nie usłyszą tego ani mój mąż ani teściowa choć Radio Maryja gra niemal non stop u niej. Ale wygoda jest wazniejsza dla nich obojga, tzn. jeśli coś wymaga wysiłku i wyrzeczeń to tego się nie robi. To inna filozofia życia niz moja i może dlatego tak wychodzi jak wychodzi. Ja osobiście chciałabym nauczyć się oddawać sprawy Bogu ale to dla takich niecierpliwców jak ja nie jest łatwe.

Pozdrawiam zyczę Pogody Ducha także.
 
     
beata46
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-12, 15:03   

Jestem po raz pierwszy na tym forum.Przeczytałam Twój post z wielkim smutkiem.Sama jestem żoną alkoholika,co prawda niepijącego od5 lat ,ale alkoholikiem się jest do śmierci.Nie będzie Ci łatwo wychowywać pociech przy pijącym ojcu.Ta choroba jest okropnie niszcząca dla całej rodziny.Dobrze ,że znalazłaś wsparcie w AlAnon .Mnie to się nie udało .Wiem jednak jedno,że musisz być egoistką i myśleć o sobie i dzieciach,w przeciwnym razie chory mąż zrujnuje Ci życie.Dobrze działa terapia ,która daje poczucie własnej wartości i uczy zdrowego egoizmu.Alkoholik jest świetnym manipulatorem i ma dar wpędzania swoich bliskich w poczucie winy.Musisz być konsekwentna i to Ty i Twój mąż jesteście najważniejsi ,a nie teściowa.Wasze dzieci powinny to czuć,bo kiedyś ich świat będzie kontynuacją tego co teraz dostaną.Wiem coś o tym bo mam 2 dorosłych dzieci ,które alkohol "uszkodził".Dokonują wyboru pokręconych partnerów nie chodzi o to,że przemawia przeze mnie matka.Córka wybiera chłopaków z rodzin patologicznych,syn dziewczyny ,które mają ojców alkoholików.To są pewne mechanizmy,którym sama uległam nie mając świadomości problemu(moi rodzice też pili)Ty wiesz,że u Ciebie jest problem ,więc mądrze postępując masz szanse ustrzec swoje dzieci.Na pewno znajdziesz siłę w Panu.Pozdrawiam
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-12, 15:18   

Beata??? piszesz że nie dostałaś wsparcia w Al-anon?????? nie poszłaś tam?
A co do dorosłych dzieci............... wiedzą o syndromie DDA? są mityngi DDA........są terapie DDA........... ten toksyczny przekaz międzypokoleniowy nie musi trwać do 4-6 pokolenia....
Ale wypadało by od czegoś zacząć......może Ty od Al-anon?????
 
     
Mikiwojt
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-12, 19:31   

beata46....
własnie to mnie najbardziej przygnębia. Jak myślę o tym wszytkim, o tym czego dowiedziałam się w Al-anon i o innych sprawach to z jednej strony to pocieszające, że sa tam ludzie, których bliscy przestali pić ale też czasem dopadają mnie najczarniejsze myśli i wtedy nie chce mi się walczyć, chcę się poddać bo widze bezsens walki dlatego, że wciąż sa kroki do tyłu a bardzo rzadko do przodu. Najchętniej machnęłabym na wszytko ręką i poszła sobie. W chwilach beznajdziejności myslę, że mój mąż nigdny nie przestanie pić. Ale jeszcze raz chciałabym powiedzieć o jednej rzeczy.... alkoholizm to tylko wierzchołek góry lodowej w jego przypadku. Został nauczony życia łatwego, lekkiego i przyjemnego. Wczoraj po kilku gpodzinach siedzenia przed komputerem i telewizorem wstał i westchnął jakie życie jest cięzkie (ja w tym czasie sprzątałam, gottowalam, prasowałam będąc w 8 miesiącu ciąży...). Cóż.... staram się to zrozumieć. Przesłuchałam audycje, które podsunęła mi kinga2 i poczatkowo myślałam, że nic w nich ciekawego nie znajdę ale potem audycja o teściach wyjaśniła mi wiele. Po niej wiem jaką matka i teściową być nie chcę ale nie wiem czy mój autorytet będzie i jest wystarczający dla dzieci a by wiedziałay jakie spustoszenie czyni alkohol i wychowanie bez zasad i nakazów i zakazów. Mój mąż serwuje dziecku dokładmnie to co sam dostał czyli nic: zero zainteresowania i zero starania. W przygotowaniach na przyjście naszego kolejnego dziecka n ie pomaga niemalże wcale, zresztą jak mi powiedzial "wrobiłam go" co prawdą nie jest bo myślę, że Pan Bóg wie co robi i dał począć się drugiemu Maluchowi mimo wszytko. W tej kwestii jakoś łatwo mi Bogu zaufać, gorzej z tym czy będzie prowadził moje dzieci przez życie obronną ręką.
Największym problemem w alkoholizmie jest oczywiście picie ale skutki w sferze psychicznej, w nieprzygotowaniu do samodzielnego życia, do brania odpowiedzialności za swoje uczynki itp. Ja wiem, że muszę patrzeć na siebie i męża ale sama po prostu nie dam rady. Gdyby to było tak, że siadamy a ja mu mówię co się stanie z naszym dzieckime za kilka lat jeśli dalej będzie tak go traktował, jakim sam będzie ojcem nasz syn itp. to byłoby to proste. Jednak tak nie jest. Nie umiem mu tego wytłumaczyć a on nie umie lub nie chce tego zrozumieć bo zrozumieć to znaczy być też dla rodziny w tym przypadku a to niestety kosztuje bo trzebaby pomagać żonie,m zająć się dziećmi, a tak zawsze można odwieść do mamusi a samemu się wybyyczyć... Tylko że własnie mnie nie o to chodzi a jak chcę coś zmienić to jestem w tej walce osamotniona bo wg. męża jestem przeciw teściowej i oczywiście jemu (tego ostatniego już głośno nie powie). Przykład: jesli chcę żeby dziecko było w domu po przedszkolu to sama muszę kilkanaście kilometrów po niego jechać bo inaczej odebrałaby go teściowa a mąż dopiero od niej dziecko ale o np. 19.00 wieczorem. Dlatego wlasnie czasem dotyka mnie beznadzieja tej walki...
Tak więc jak widziecie ja nie wszytko tlumaczę alkoholizmem. Ktoś musiał kiedyś akceptować wybory mojego męża i jego picie. Ktoś kto jeszcze w odpowiednim czasie mial na to wpływ ale tego nie robił. Mam na myśli teściową. Męża wyręcza do dzisiaj starając się być wzorową babcią i matką i często lepsza ode mnie ale nie wie, że
krzywdzi nawet dzisiaj jego a docelowo wnuki, które mają wzor ojca popijajacego piwo przed telewizorem i z gazetą którego wszytko tyle obchodzi co zeszloroczny śnieg.
Jedyna nadzieja jest rzeczywiście w Panu. Obym tylko rozpoznała jego wolę w czas i zrobiła to co nalezy do mnie.
beata46..... jeszcze jedno. Może masz jakieś doświadczenia jak w konkretnych sytuacjach ty sobie poradziłaś: np. jak wytłumaczyć dziecku, że oglądanie telewizji długie jest złe (Ty dziecku tlumaczysz a ono i tak codziennie widzi ojca tylko przed telewizorem)? Może to niewielki problem ale takich dziennie jest kilkadziesiąt. :-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10