Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Klasyka -jest kobieta....
Autor Wiadomość
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-26, 11:45   

AWS
Przytulam :-D
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-26, 13:27   

nałóg napisał/a:
Samotna............... najbardziej cierpią ci co wiedza po co cierpią.Oni najbardziej odczuwają cierpienie.


Po co ....????
Dobre pytanie....,
cierpienie może zabić jak i uszlachetnić człowieka....
dziś nie umiem odpowiedzieć prosto, jasno i pięknie pisać o cierpieniu.....wiem jedno....chciałbym żeby nie było na próżno.....by nie zakorzeniło we mnie zachowań destrukcyjnych niszczących mnie samą i ludzi wokół...
chciałbym z perspektywy czasu zobaczyc jego sens....

i choć nie raz otarłam się o pytania dlaczego...i po co..??????
to dziś Twoje słowa skłoniły mnie do kolejnych rozważań....

http://nowezycie.archidie.../032004/09.html

AWS- mój się nie zarzeka ani nie idzie w zaparte - bo ja o to nie nie pytam, a sam z siebie nie powie....,ale jest jeszcze przekaz niewerbalny....,
a czasem są przypadki ???? że przychodzi dzień i wiesz.....
Pozdrawiam Cię - poznałysmy się w Łagiewnikach.....
i wszystkich Sycharków....
Jestem wdzięczna za każdy gest z Waszej strony......
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-26, 14:08   

Cytat:
chciałbym z perspektywy czasu zobaczyc jego sens....

Zobaczyć sens cierpienia... To możliwe tylko z perspektywy czasu, albo aż ... z perspektywy wieczności.
W czasie, kiedy dopadł mnie stan podobny do Twojego, ktoś z domownikow położył na stole zeszyt - stary, pożółkły. Był prawie cały pusty, niezapisany... oprócz jednej strony, a młodzieńcza ręka zapisała na niej takie słowa:

5.III.84r Katecheza

Temat: Wielki post jako zaproszenie Pana Jezusa do współpracy.

Wszystkie ofiary i modlitwy przyjmujemy dobrowolnie i ofiarujemy Jezusowi za grzechy innych ludzi.


Może to będzie i dla Ciebie jakąś odpowiedzią na pytania o cierpienie...........

Pozdrawiam serdecznie.
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-26, 14:29   

no tak Różo....zobaczyć sens swojego cierpienia....to w takim ziemskim wymiarze....,
a przecież można go wcale tu wcale nie zobaczyć...., można je jednak ofiarować....

ciągle jednak odzywa sie ten ludzki, ziemski wymiar....niestety taka jest o mnie prawda....
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-26, 14:58   

Samotna, ziemski wymiar cierpienia to chyba najłatwiej zaobserwować na sobie samym... Jak bardzo ono (cierpienie) zmienia człowieka, jego spojrzenie na świat, czyni go bardziej wrażliwym, czujnym - piękniejszym, pełniejszym człowiekiem. Po czasie buntu i niezgody (to chyba każdy musi przerobić) przychodzi pora na szczere "Bądź wola Twoja", czyli czas prawdziwej wolności... Najtrudnieszy jest ten etap pogodzenia się z zaistniałą sytuacją, tyle pytań "dlaczego?"... Chyba teraz to przerabiasz...

Może tutaj znajdziesz odpowiedź dla siebie:

http://www.youtube.com/wa...feature=related
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-26, 15:32   

Różyczko,
czas na szczere "Bądź wola Twoja" jeszcze chyba nie nadszedł...jeszcze chciałbym
po mojemu...jeszcze się z Bogiem kłócę...targuję....namolna jestem.....,a pytanie dlaczego pojawia się a jakże i kieruje je już ku górze....,
bo to dlaczego tak naprawdę to się stało i jaki jest tego sens....wie tylko Bóg.....widzi to z perspektywy, której człowiek
nie ogarnie, ja widzę tylko jej wycinek i tylko ze swojego położenia, a nie z położenia współmałżonka....więc etap pytania siebie i szukania w sobie dlaczego tak zrobił mam juz poniekąd za sobą, odpowiedź już mam - kobieta, ale dlaczego jest inna kobieta jednoznacznej odpowiedzi nie nie ma - jest ich za to wiele....,
kazde takie pytanie nakręce kolejne...nie ma sensu.....bo pozostaje już w sferze gdybania....
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-26, 16:05   

Samotna.......... a może zamiast "DLACZEGO" warto postawić inaczej pytanie???"PO CO"????????
Pytając"dlaczego" podświadomie szukasz winnego............ nawet wskazujesz winnego...(mąż-jak on mógł odejc.................,Bóg-jak On mógł dopuścić do rozpadu małżeństwa)
Jednocześnie podświadomie szukasz też winy w sobie................
A to "PO CO" ukierunkowywuje Cię na siebie......ale w kontekście Twojej drogi ku świętości,ku Twojemu haryzmatowi................. jednocześnie Twojej odpowiedzialności za siebie..................

Niezrozumiałe????
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-26, 16:34   

nałóg - zrozumiałe dla mnie to co piszesz,
ale czy Ty mnie przeczytałes ze zrozumieniem....????
Przecież nie ma człowieka, który tych pytań dlaczego i po co w zyciu sobie nie zadaje.
Twoje dziś po co - jak napisałam wyżej skłoniło mnie nie pierwszy raz do refleksji....,
a pytanie dlaczego - zasugerowała Róża....a kierowane czasem przeze mnie ku górze
może dać tę samą odpowiedź co pytanie po co???

Widzę róznicę miedzy jednym a drugim pytaniem.....wszystko zależy z jakim nastawieniem pytamy i jaką odpowiedź chcielibysmy usłyszeć od Boga.

Dlaczego Boże to się stało? Bo chcę samotna byś zmieniała swoje zycie.
Po co Boze się to stało? Bo chcę byś zmieniała swoje życie.

Dlaczego Boże to się stało? Bo Twoje cierpienie odkupuje grzechy innych.
Po co sie to stało? Bo twoje cierpienie odkupuje grzechy innych.

To tylko przykłady...

A i prosze wskaż gdzie w którym miejscu szukam winnego Boga, męża, tej kobiety....
Piszę owszem o przeżywanym swoim bólu....ale nie zuważyłam swoich pytań po co, dlaczego, zanim nie wywołałes mnie do tablicy :)

Przeczytałam jeszcze raz wszystko to co napisałam - pisałam o faktach i o tym jak je na dzis dzień przeżywam, nie zadając żadnych pytań.....
 
     
Jagoda0710
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-26, 20:38   

samotna,

czas pokazał, że odpowiedź na moje pytanie do Boga wcale nie jest taka, jaką chciałam usłyszeć...
musiało minąć mnóstwo czasu, nie - dni, tygodni czy miesięcy - ale - lat (prawie 4 lata), żebym tę odpowiedź zaakceptowała...
i była za nią wdzieczna... choć nie jest taka, jaką chciałam usłyszeć...

Pamiętam o Tobie w modlitwie, przytulam wirtualnie, Jagoda
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-03, 12:52   

Rozmawiałam z mężem - naciska bradziej....,
zasiewam ziarno...., że ja pracuję nad sobą, że nadal zależy mi na nas, że jestem otwarta na małżeńska terapię, że chodze indywidualnie....,
że decyzja o niej musi byc obopólna w wolności dwojga....
długa rozmowa była....,
wiele winy zrzuca na mnie....,
jest juz na mnie zamknięty, nie widzi ani nie chce nic w naszym kierunku zrobić...,
nie ufa mi ani moim zmianom, choc je zauważa to jednak wskazuje, że to tylko słowa...
mądrze mówisz....mówi, ale ja Ci juz nie ufam...nie chcę...jest mi teraz dobrze....,
nawet przemysli, żeby tylo juz to zakończyć - wzięcie winy na siebie....,
byleby juz nie mieć ze mną na gruncie małżeńskim nic wspólnego....,
nie jestem dla niego chocby nie wiem co....,
zdaje sobie sprawe, że nowy związek to loteria...., ale nie wierzy w zmiany mnie i siebie,
poprostu tego najzwyczajniej już nie chce. Jak sam powiedział były tez i dobre chwile, ale wiecej tych złych, to go rozwalało i poprostu ode mnie uciekł...
Widzę stanowczość i pewność tego co mówi....nie daje żadnych szans....
Nasze życie to jedna wielka męczarnia.... :(
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-03, 18:07   

Samotna - przytulam po prostu....
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-03, 19:52   

Samotna........... łatwiej iść na skróty.............. prawda jest trudna........... nie chce uwierzyć w Twoje zmiany........... lęk......bo wypadało by sie przyznać do swoich........... wiele,wiele zależy od Twojej postawy............ postawy prawdy i gotowości do wybaczania.............
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-03, 20:56   

Nałogu, jakoś dziś mi tak kompatybilnie z uczuciami samotnej... Mógłbyś rozwinąć co rozumiesz pod pojęciem postawy prawdy? Bo czuję że mi się to przyda.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-03, 21:00   

słowa...słowa....słowa....klasyka!!!!

Samotna potok słów.......by tylko jak napisał nałóg nie zobaczyc własnego problemu.

A problem jest prosty i co trudno to zauwazyc męzowi?????

ŻE TO JA MAM GDZIEŚ MAŁŻEŃSTWO
ŻE NIE POTRAFIĘ BYC ODPOWIEDZIALNY

Samotna wiem,pamietam 4 krok(szkoda-dopiero).

Ale juz wiesz,już znasz-odzielona gruba krecha......to co było sknociłam(dlatego program-naprawiam cięzka pracą)
to co jest tworzę jak należy

Nie wierzy ???? a co masz udowadniać??? to że zainwestowałas w siebie?????

Samotna a co dokonał współmałzonek poza wpychaniem Ci winy????


nałóg ma racje PRAWADA I TWOJA POSTAWA tego sie trzymaj


pozdrawiam ;-) ;-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8